Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-09-2007, 22:13   #71
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Falghar, karczma.

Elf spojrzał na swojego przyjaciela, bo nie okłamujmy się, Renner już tak długo z nim był, że się zaprzyjaźnili, teraz to już nie tylko służący czy ochroniarz, teraz to przyjaciel. Mężczyzna był zadowolony z tej znajomości tak samo jak Falghar.

-Idź do pokoju, odpocznij.- przekazał mu klucze i wysłał na górę.

Sam Falghar udał się do stołu gdzie siedzieli rolnicy i przyjrzał się temu, którego myśli nie mógł przeczytać. Stanął mu za plecami i spojrzał mu na ręce.

-Można się przysiąść?- spytał.

Nie czekając na pozwolenie usiadł na wolnym miejscu i spojrzał po ludziach. Przez dłuższą chwilę przyglądał się temu mężczyźnie, który miał delikatne ręce. Spojrzał mu głęboko w oczy.

-W co gramy?- zapytał.
 
Panda jest offline  
Stary 22-09-2007, 22:38   #72
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Caafiel
(Akcja przyśpieszona przez GG)

Chłopak siedzący naprzeciwko przybrał minę ,,dlaczego on nie rozumie" i powiedział: ,, Ja nic nie chcę - oni chcą. Są w ciemności, oni się duszą! Umierają! Wołają o pomoc, a ich krzyki kołaczą się w mojej głowie! Proszę, pomóż im" - pod koniec przemowy chłopak prawie łkał
Caafiel położył prawą dłoń na ramieniu chłopca i rzekł wyważonym głosem:

- Kto się dusi chłopcze, kto umiera ?

Chłopak zawył cicho i odpowiedział

- Ci, którzy odkryli to, czego wy szukacie. Ci, którzy przybyli tutaj przed wami. Oni myśleli, że wiedzą, ale się mylili! Tam był podstęp. Jeden z nich... on... nie żyje. Reszta czeka na śmierć, wołając pomocy, ale pomoc nie nadchodzi! Oni są w mieście! Dwoje ich jest!

Caafiel poderwał się z miejsca, błysk zrozumienia błysnął w jego oku. Nie myślał już co pomyślą paladyni, wyciągnął swój zdobny miecz, poprawił inkaustowany złotem kapelusz z piórem, zamaszyście się ukłonił wszystkim w karczmie i złapał chłopca za fraki krzycząc : " Idziemy ! ", wyszedł z karczmy z " niewidomym " mówiąc do niego,

- Pójdziesz ze mną i pokażesz mi gdzie są, którzy przyszli szukać alkoholu przed nami, ci którzy nie dają ci spokoju.

Wiedział, że poradzi sobie sam, a inne elfy poczerwienieją z zazdrości jak zobaczą kto wykona misję... Chłopak posłusznie dreptał przed Caafielem. Przeszli szybkim krokiem przez główną uliczkę, teraz o wiele mniej ludną, obeszli łukiem jakąś awanturę na ulicy, aż chłopak zatrzymał się na skrzyżowaniu. Na prawo znajdował się ratusz, na lewo katedra. Chłopak odwrócił się , wzrok miał jeszcze bardziej mętny i powiedział

- Tutaj po raz pierwszy usłyszałem ich błaganie. Proszę, znajdź ich, wołają coraz słabiej
- Skąd, skąd dochodziło ?! Z katedry?
- Nie mam pojęcia
- załkał chłopak - ja po prostu słyszę ich w swojej głowie. Ja zawsze słyszałem głosy, odkąd pamiętam. Ale to nigdy nie było takie straszne - jakby dochodziły spod ziemi, takie pełne bólu i rozpaczy

Caafiel pokręcił ze zrezygnowaniem głową, jak ma ich odnaleźć, jeśli nie wie gdzie szukać ? Popatrzył na chłopaka i powiedział

- Będziesz mi towarzyszył chłopaczku. Nie wywiniesz się tak łatwo. Wierzysz ? Jeśli tak to poproś swoich bogów o łaskę a ja porozmawiam z kim trzeba - w ratuszu."
- Bogowie? Gdyby istnieli, to by mnie tak nie skazali - odpowiedział chłopak, zanosząc się chrapliwym, nie pasującym do niego śmiechem

Caafiel, po okazaniu glejtu wszedł do ratusza i skierował się do burmistrza. Został pokierowany przez znudzonego strażnika do pomieszczenia, w którym przy sporym, dębowym stole siedział starszy jegomość, dyktując coś skrybie. Gdy go zauważył, przerwał, spojrzał na mrocznego rycerza i uśmiechnął się życzliwie

- Jakaś sprawa?


Falghar
(również akcja przyśpieszona przez gg)

Mężczyzna, na którego patrzyłeś unikał twojego wzroku, wpatrując się w karty trzymane w ręce. Inny z grających za to spojrzał na ciebie taksującym wzrokiem i odparł

- Jeśli masz kasę, to jasne. Gramy w gwinta
Kasy nie mam, ale mogę postawić to - Elf ściągnął z palca jeden z złotych sygnetów - co Wy na to? - spojrzał na tego, który unika jego wzroku, coraz bardziej go ciekawił.
Dobra - odparł ten, który zaproponował Ci grę - to wystarczy. Grać umiesz? Jeśli tak, to jesteśmy w parze, przeciwko nim - tutaj pokazał głową na tego, na którego patrzyłeś i jeszcze jednego z grających - osiłka o twarzy trochę podobnej do Rennera, tylko znacznie starszej


Rozpocząłeś grę. Mężczyzna, którego ,,sondowałeś" miał dosyć słabe karty, ale potrafił nimi dobrze grać - przerywałeś mu jak tylko mogłeś, a twój partner ,,pojedynkował się" z młodzieńcem, który robił się lekko nerwowy, zerkając na ciebie. Dzięki twoim umiejętnościom i stylowi gry drugiego przeciwnika gra za nic nie mogła się rozstrzygnąć - kilka razy wy zdobyliście trochę pieniędzy (dosłownie ochłapy), które szybko traciliście, potem jednak oni wysuwali się na prowadzenie - na zakończenie zarobiliście 3 sztuki złota - nieźle, jak na siłę przeciwników. Trzech graczy (jeden obserwował) zaczęła pić, a chłopak szybkim krokiem, mówiąc że ma coś do załatwienia wyszedł z karczmy. Zauważyłeś, że zbliża się zachód słońca. Ruszyłeś za nim


Wyszedłeś z karczmy, odprowadzany spojrzeniem karczmarza, który najwyraźniej liczył na to, że coś zamówisz - a przecież nikt normalny nie przepuszcza zysku. Widząc jednak, że się śpieszysz nie próbował nawet ci nic oferować. Nie zrozumiałeś tylko myśli ,,biedaczek" która wypłynęła na powierzchnię jego świadomości zanim zamknąłeś za sobą drzwi. Ruszyłeś za chłopakiem, który szybkim tempem szedł uliczkami miasta. Zauważyłeś, że dzielnica do której za nim poszedłeś jest niezbyt ludna - po drodze widziałeś może ze trzech ludzi. W końcu chłopak wszedł w ślepą uliczkę i zatrzymał się przed murkiem, który blokował mu dalszą drogę.

- Kim jesteś? Bo na pewno nie rolnikiem... Czemu unikałeś mego wzroku? Bałeś się, ze Cię przejrzę?- spytałeś spoglądając nieufnie na młodzieńca. W głowie wciąż słyszałeś dźwięk myśli karczmarza... "Czemu biedaczek?"

Chłopak spojrzał ci w oczy i uśmiechnął się złośliwie

- Nie, nie jestem rolnikiem. Nie zrozumiesz tego, jako istota niższa, i mnie nie przejrzysz. A teraz odwróć się na pięcie i znikaj

-Elf przez cale życie się uczy... - spojrzałeś mu głęboko w oczy. Starałeś sie zajrzeć w głąb tego umysłu

- To idź się uczyć, zaszywając się głęboko w bibliotece, a nie śledząc mnie

W końcu udało ci się otworzyć barierę jego umysłu, ale za nią natrafiłeś na kolejną ,jeszcze silniejszą. Jakby czysta nienawiść formowała się w mury nie do przejścia chroniące jego umysł

Ściana z złości i nienawiści... No tak... Trzeba by użyć tarana... Taran sformułowany z miłości, szczęścia, przyjaźni, pozytywnych uczuć.

- Pójdę, zaraz...

Mimo skupienia pozytywnych emocji na ,,murze" nie pojawiła się nawet ryska. Młodzian jednak, najwyraźniej znudzony twoim towarzystwem ryknął po czym... zrzucił skórę, i rozrastając się przybrał formę przerośniętego człowieka... jednak ze skrzydłami oraz nogami zakończonymi kopytami. Jednocześnie otwarł swój umysł wpuszczając się w głębie swojej psychiki - pełnej wściekłości i nienawiści, od której boleśnie zawirowało ci w głowie. Potwór z rykiem rzucił się na Ciebie


Falvir

Dobrze, że byłeś sprytny i domyślny - dzięki temu zdobyłeś prawdopodobnie bardzo cenne informacje. Dowiedziałeś się gdzie być może znajduje się zaginiona drużyna. Pozostała dwójka zniknęła gdzieś w mieście, a ty nie miałeś zamiaru na nich czekać - groty mogłeś zbadać sam, a zanim by dotarli mogłoby już być zbyt późno. Jednak na wszelki wypadek uznałeś, że trzeba poinformować elfiego maga umysłu. Wyjąłeś z kieszeni MagKom postanawiając po raz pierwszy z niego skorzystać. Kulka po przyłożeniu dłoni zrobiła się mlecznobiała, i powoli wykrystalizował się w niej obraz. Spróbowałeś przywołać w niej kontakt z elfem - niestety, bezskutecznie. Albo nie wyczuł, że ktoś próbuje się z nim skontaktować, albo... nie mógł ,,odebrać"...


Z kontaktu ze szlachcicem zrezygnowałeś całkiem i sam ruszyłeś do groty za miastem. Wyszedłeś przez główną bramę, teraz już dosyć opustoszałą i skierowałeś się mniej więcej w stronę, w której ponoć miały znajdować się groty. Po niezbyt długim spacerze zagłębiłeś się w niezbyt gęsty las. Gdy znudzony chodzeniem już miałeś zamiar wracać do miasta by dowiedzieć się o dokładniejszej lokalizacji jaskiń ruszyłeś najkrótszą drogą zauważyłeś wreszcie wejście do jaskini




Zatrzymałeś się przed wejściem. Wnętrze wyglądało na dosyć mroczne, a ty nie miałeś pochodni, ani wystarczająco dobrego wzroku. Zaraz... pochodni? Przed wejściem do jaskini w ziemię wbite były trzy pochodnie, a w naturalnym wgłębieniu w skale leżało krzesiwo. Wyciągnąłeś jedną z pochodni, po czym odpaliłeś ją i ruszyłeś do wnętrza jaskini


Najpierw był długi, idący pod ostrym skosem w dół korytarz, którym wędrówka zajęła ci prawie godzinę. Potem spadek znacznie się zmniejszył, ale i strop się obniżył - najpierw musiałeś iść mocno pochylony, potem prawie że na czworakach a przez chwilę nawet czołgać, popychając przed sobą pochodnię. Na szczęście, po godzinie uciążliwej wędrówki podziemiami dotarłeś do sporych rozmiarów groty. Hmmm... Dziwnie regularnej groty - była ona idealnie połową sfery, bez żadnych nacieków ani wykwitów - ściany były po prostu idealnie gładkie. Na jej środku znajdował się dość dużych rozmiarów kamienny stół, a na stole...

Trup. Niezbyt świeży, już lekko zaczął się rozkładać. Młody, rudowłosy chłopak z rozciętą szyją i wyrazem przerażenia na twarzy. Na nim leżał glejt, bardzo podobny do twojego, jednak z zamazanym i niewyraźnym nazwiskiem oraz MagKom. Jego twarz... skądś ją znałeś. Po chwili sobie przypomniałeś. Mimo, że podczas komunikatu stał pod słońce to jednak prawie na pewno był to jeden z członków zaginionej drużyny. Gdzie w takim razie znajdowała się reszta?


Z sali rozchodziły się dwa korytarze: jeden, idealnie pionowy w dół, znajdował się tuż za kamiennym stołem, drugi znajdował się na przeciwnym końcu sali i wznosił się ostro w górę
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 25-09-2007, 23:02   #73
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Falvir wyjął MagKom z kieszeni, a przy przyłożeniu go do dłoni, zrobił się
mlecznobiały, zaś za chwilę wykrystalizował się obraz. Próbował nawiązać kontakt z Magiem Umysłu, ale nie wiedzieć czemu, nie odbierał, ale van Salowi to się nie podobało.
Niemożliwe, żeby nie wyczuł, bo to w końcu Mag Umysłu, a to, że nie odbiera to znaczy tylko, że nie może. Czym on może być zajęty?! Nie mam pojęcia, ale nie podoba mi się to-pomyślał ze złością, chowając MagKom.
Na Pajaca może febra spaść i nic mi do tego nie będzie-pomyślał złośliwie, widząc jak przemądrzałego idiotę rozszarpuje jakiś potwór, a on, Falvir przygląda się temu z okrutnym uśmiechem na ustach.
Niestety musiał przerwać te piękne marzenia, gdyż postanowił wyruszyć sam.
Wyszedł przez opustoszałą już bramę i poszedł mniej więcej w kierunku, gdzie mniej więcej miały znajdować się jaskinie, a po pewnym czasie zaczął zagłębiać się w niezbyt gęsty las.

Cholerne jaskinie. Cholerni ludzie. Czy oni nie mogą precyzować położenia grot? Czy to boli? Ja rozumiem, że tych bezmózgich neandertalczyków samo myślenie o myśleniu przyprawia o migrenę i rozwolnienie, ale czasami przydałoby się wykonać tą jakże męczącą i wymagającą czynność. Kretyni. Trzeba się dopytać-pomyślał po dosyć długim spacerze. Znudziło mu się łażenie bez celu po maluśkim lesie i zirytowało to, że nie może odnaleźć grot.
Postanowił w drodze powrotnej pójść najkrótszą drogą, a szczęśliwy traf chciał, że natrafił na jaskinię.
Wnętrze było tak mroczne, że nawet oczy Drowa oraz Maga Cieni miały problem z przeniknięciem jej. Taka ciemność powinna być jego naturalnym sojusznikiem, ale nie wiedzieć czemu, nie była.
Wziął, więc jedną z trzech pochodni wbitych w ziemię przed wejściem i zapalił ją krzesiwem, które leżało w naturalnym, skalnym zagłębieniu.
Nikomu nie jest ono potrzebne, a mnie może się przydać-pomyślał, chowając krzesiwo do wewnętrznej kieszeni szaty.
najpierw długi korytarz prowadził po skosie w dół, a marsz nim zajął około godziny, po której kąt nachylania podłoża znacznie się zmniejszył, ale i strop obniżył, co nie spodobało się Falvirowi.
Szedł przez jakiś czas, coraz bardziej się pochylając, aż w końcu najlepiej było poruszać się na czworaka, ale sufit dalej niebezpiecznie zbliżał się do podłogi.
W pewnym momencie musiał się nawet czołgać, tocząc pochodnię przed sobą.

Godzinę później dotarł do dosyć dużej groty, która była zbyt regularna, by wykształciły ją ręce przyrody. Ściany miała idealnie gładkie, a cała przypominała połowę kuli, w której zdawało się, że się znajdował. Nigdzie nie było wykwitów, nacieków., co było stosunkowo dziwne.
Nagle zauważył, że na środku znajduje się stół, a na nim trup mężczyzny. Owy mężczyzna zaczął już się delikatnie rozkładać, co sugerowało, że tkwił już tutaj sporo czasu, gryziony przez zęby czasu.
Był to młody rudowłosy chłopak z rozciętą szyją i wyrazem przerażenia na twarzy. Leżał na nim glejt z zamazanym nazwiskiem oraz MagKom.
Skąd ja go znam? Ja w ogóle go znam?-zastanowił się.
To jest członek poprzedniej ekipy szukającej alkoholu... Plotki starych kobiet mówiły prawdę-pomyślał, rozpoznając go, mimo że stał pod słońce podczas przekazywania ostatniego komunikatu.
Mroczny Elf zobaczył, że od salo odchodzą dwa korytarza, z czego jeden prowadził pionowo w dół, a drugi pod ostrym kątem w górę.
Mag podszedł do martwego członka drużyny i przypatrzył mu się dokładniej. Wyglądało na to, że umarł od poderżnięcia gardła sztyletem, ale sińce na nadgarstkach świadczyły o tym, że był czymś przed śmiercią związany i więziony.
Obszukał trupa i znalazł sakiewkę z dwudziestoma sztukami złota, więc uznał, że nieboszczykowi nie będzie już to potrzebne, dlatego też schował mieszek z okrutnym uśmiechem na twarzy, do wewnętrznej kieszeni szaty.
Dziwne, zabić i nie ograbić. Zapewne umarł dlatego, że poszukiwał alkoholu, ale ciekawe czemu nie zabrali złota-zastanowił się, ale uznał to za nieistotne w tej chwili. Ostatni raz spojrzał na zwłoki, odchodząc, po czym skierował się korytarzem na górę, zaś na jego końcu było kolejne pomieszczenie wykute ludzką ręką. Stały w nim beczki, skrzynie oraz regały z łopatami, kilofami, linami i pochodniami.
Falvir podszedł do beczek, starając się je otworzyć, lecz bez skutku, więc postanowił użyć jednego z narzędzi. Padło na kilof i z jego pomocą otworzył owe beczki. Znajdował się w nich jakiś czerwony płyn, w którym błyskawicznie rozpoznał krew.
Co to za psychopata tutaj urzęduje?! Nie można wtoczyć tych beczek przez przejście, którym wszedłem! Musieli ją wpompować tutaj, w tym pomieszczeniu-pomyślał zabierając się za otwieranie skrzyń. Okazało się, że były w nich półmetrowe oraz metrowe rury, które nie wiadomo do czego miały służyć.
Nic przydatnego-stwierdził z pogardą Mroczny Elf, po czym wziął linę, która wyglądała na najsolidniej i miała koło 20 metrów długości, a następnie wrócił do głównego pomieszczenia i obwiązał ołtarz dookoła, a następnie sprawdził wiązanie i to czy lina wytrzyma pod jego ciężarem, a gdy był tego pewien, spuścił ją pionowym korytarzem w dół.
Powoli schodził w dół, pionowym korytarzem, ubezpieczając się liną. Owy tunel miał około dziesięciu metrów w dół, zaś na końcu znacznie się rozszerzał. Zobaczył tam ludzkie kości oraz rozkładające się trupy, lecz był tam ktoś jeszcze.
Potężnej postury mężczyzna kiwał się smętnie do przodu i do tyłu, mamrocząc coś pod nosem, zaś na boku miał paskudną ranę, którą obwiązał szmatą. Niestety krew zdążyła już przez nią przesiąknąć.
Falvir przybrał pozycję, w której najmniej męczył się wisząc na linie, ponieważ wolał nie schodzić na dół, w zasięg rąk owego mężczyzny. Przez chwilę trwał niezauważony, starając się przypomnieć sobie, czy ów człowiek jest członkiem zaginionej grupy, próbując dostrzec coś więcej niż postura. Niestety było za ciemno, ale wydawało mu się, że był ktoś taki w drużynie.
Niemożność dostrzeżenia czegokolwiek więcej, zmusiła Mrocznego Elfa do wytężenia słuchu, by dowiedzieć się co mówi nieznajomy.
-...ciemność, nie dam się, wyjdę, tylko odpocznę, nikomu nic nie jest, wszystko gra, to nic takiego...-mamrotał pod nosem.
Wydaje się, że to on, ale nie jestem pewien...-pomyślał Elf, po czym przygotował Cieniste Błyskawice, by odeprzeć ewentualny atak.
-Kim jesteś? Odwróć się, ale nie podchodź-rzekł zimnym głosem.
-Nie zwariuję, tutaj nikogo nie ma, on nie żyje, ale wyjdę, zemszczę się, krwawo, tylko trochę odpocznę. To niemożliwe, żeby oni zginęli, tylko on jeden, a zawsze byłem dla niego taki oschły, a o nie żyje, nigdy sobie nie wybaczę-machnął ręką w powietrzu jakby odganiał muchę.
-Ty pustogłowy, tępy osiłku, jak cię strzelę w twój pusty, bezmózgi łeb to przekonasz się, że jestem aż za bardzo realny, kretynie myślący mięśniami. Ciemniaku!-rzekł potężnie zirytowany. Nie po to schodził na dół, żeby jakiś imbecyl zaczął go ignorować przez swoją głupotę.
Nagle mężczyzna spojrzał półprzytomnym wzrokiem na Falvira i na linę, po czym w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia.
Szybkim ruchem wstał na nogi, lecz za chwilę opadł z sykiem na kolana, trzymając się za bok.
-Spokojnie, usiądź spokojnie. Kim jesteś i opowiedz co się stało?-zapytał spokojnym głosem.
Usiadł na ziemi dysząc ciężko, a przez gwałtowny ruch, rana zaczęła ponownie krwawić. Mimo wszystko powoli się uspokajał, lecz wciąż rozgorączkowanym wzrokiem wpatrywał się w linę, na której wisiał van Sal.
Mam szczęście, że jest osłabiony, bo moja Błyskawica mogłaby go nie powstrzymać-musiał przerwać rozmyślania, ponieważ nieznajomy zaczął mówić.
-Jestem Garthol, syn Grothara berserker od dziesięciu pokoleń. Wraz z towarzyszami poszukiwaliśmy zaginionego alkoholu, jednak zostaliśmy wciągnięci w pułapkę ja i... zabili go, a wtedy ja zerwałem więzy i zaczęła się walka. Podczas walki w tej grocie ranili w bok i zrzucili do tej dziury, wiedząc, że nie zdołam stąd wyjść. Teraz zejdź mi z drogi do wolności, muszę pomścić towarzysza i odnaleźć resztę-rzekł, a w pewnym momencie oczy zapłonęły mu w furii.
-Jasne imbecylu, ty zaczniesz się wspinać i zemdlejesz z bólu na wysokości dziewięciu metrów, wypuścisz linę z rąk, spadniesz i zabijesz się. Oczywiście. Lepiej naucz się latać-rzekł lodowatym głosem.
-Opatrz się lepiej, a ja będę ci pomagał z góry-dodał.
-Nie mam czym się opatrzyć, zrobiłem prowizorycznie tylko to, co mogłem. Tam radę, nie mogę ośmieszyć się przed przodkami. Tylko po prostu, trochę mi pomóż, dobrze?
-Nie wiem czy będę miał tyle sił, ale na górze jest ołtarz. Spróbuję się zaprzeć o niego i pomóc Ci wyjść-to mówiąc zaczął wspinać się, zaś za chwilę usłyszał, że berserker również posuwał się po linie w górę.
Dwa metry wyżej usłyszał donośne uderzenie, świadczące najpewniej o tym, że Garthol spadł z liny. Za chwilę mężczyzna ryknął i ponownie zaczął się wspinać.
Tym razem dotarł na górę niedługo po Mrocznym Elfie, a po chwili zobaczył ołtarz, na którym leżał młody mężczyzna.
-On... on...-zaczął.
-Tak, on nie żyje, a na górze są beczki z krwią. Być może jest tam też jego krew-rzekł by zdenerwować berserkera, gdyż w ten sposób mógł dodać mu sił.
Garthol spojrzał na Falvira wzrokiem, w którym wściekłość mieszała się z obłędem, a następnie ryknął tak głośno, że Elf nie zdziwiłby się gdyby usłyszano go w mieście. Wziął delikatnie trupa i poszedł w stronę pomieszczenia z beczkami krwi.
-Zalecam wyjście stąd i pochowanie twojego towarzysza, zaś dzięki twojemu rykowi będziemy mięli prawdopodobnie pełno ludzi na karku, a droga nie jest prosta, łatwa i przyjemna. Nie wiem czy wiesz, ale trzeba się czołgać. Halo! Słyszysz mnie?! Pusta głowa!-mówił zimnym tonem, lecz berserker go ignorował, więc Mag postanowił iść za nim.
Znaleźli się w magazynie, gdzie osiłek znowu ryknął, przewracając regał z łopatami, kilofami oraz innym osprzętem ukazując ukryte przejście, prowadzące w górę.
-Brawo-rzekł tonem, w którym mieszało się znudzenie i delikatny podziw.
Po pewnym czasie wyszli razem z berserkerem po drugiej stronie miasta. Garthol ledwo stawiał kroki, zaś w momencie wyjścia, usiadł dysząc ciężko. Był tak blady, że wydawało się, iż cała krew odpłynęła mu z twarzy, więc Falvir postanowił skontaktować się ze starym Magiem.
Wyjął MagKom, po czym położył rękę na kulce, zaś w środku pojawiła się perłowa mgła, a następnie twarz starca. Jego oczy patrzyły pytającym wzrokiem.
-Jakieś wieści?
-Znalazłem berserkera. Jest na wpół żywy, zaś kolejny z drużyny jest martwy-rzekł.
Twarz Maga spoważniała, a oczy rozszerzyły mu się.
-Znalazłeś ich? Czy wiesz już, co odkryli? Co im się stało?-wypytywał.
-Garthola znalazłem rannego ze znacznym ubytkiem krwi. Był w jaskini wrzucony w dół mający na oko 10 metrów, a ten drugi leżał nieżywy na ołtarzu również znajdującym się w grocie. Jednak najdziwniejsze jest to, że w środku znajdują się beczki z krwią.
Do tego Falghar nie odpowiada na MagKomie, zaś durnowaty szlachcic ma swoje problemy. Niech sobie radzi sam.
Sotanatu nie żyje, a Hogan zaginął
-powiedział starcowi.
-O śmierci Sotanatu i zniknięciu Hogana już wiem. Co do ołtarza i krwi... To jest dosyć dziwne. Zajmij się berserkerem, a potem spróbuj odszukać pozostałych, jeśli tylko możesz-polecił Mag.
-Nie wiem czy mogę. Wejście do miasta z rannym berserkerem i trupem jest trochę dziwne i na pewno zwróci uwagę ludzi tych co nie potrzeba-stwierdził Falvir.
-Hmmm... to co zrobisz? Czy Garthol wytrzyma bez pomocy?
-Nie sądzę, oczywiście sam nigdy się do tego nie przyzna, ale jest bardzo słaby, a ja nie potrafię leczyć. Nie mam nawet czym opatrzyć rany.
Potrzebuję skontaktować się z Magiem Umysłu, ale nie mogę.
W lesie podobno jest jeszcze kilku z grupy

-Hmmm... Poczekaj przy nim, skontaktuję się z uzdrowicielem w mieście, on również posiada MagKom. Dopilnuj, żeby nie stracił zbyt dużo krwi-zakończył Mag.
-Nie ruszaj się i trzymaj ranę ręką, żeby nie uciekało tak dużo krwi. Opowiedz mi co stało się z pozostałymi-rzekł do berserkera, który spojrzał na Elfa zmęczonym wzrokiem i zaczął mówić słabym głosem.
-Rozdzieliliśmy się... Dwie grupy po dwie osoby ruszyły, jedna do ratusza, a my dwaj do jaskiń. Jeszcze elfia złodziejka miała rozejrzeć się dokładniej po mieście. Nie wiem co z nimi... Musze ich odnaleźć-powiedział, próbując się podnieść, ale w połowie czynności opadł ponownie na ziemię.
-Powiedziałem ci, kretynie, żebyś ruszał się jak najmniej-rzekł z niesmakiem.
-Podobno ktoś jest w lesie, tak mówią... niezbadane źródła. Wiesz coś o tym? Podobno burmistrz jest tym złym...-ciągnął Mag Cieni.
-Burmistrz... to on był powodem, dla którego ruszyliśmy do groty. Co do tych w lesie... nie mam pojęcia. Dwoje z naszych poszło porozmawiać z burmistrzem-westchnął mężczyzna.
-W takim razie kto poszedł do burmistrza?
-Paladyn Rolandsen i eterysta... zaraz, jak on miał na imię? Gdy się teraz zastanawiam wszyscy mówiliśmy do niego ,,Chaota", więc nie jestem pewien, jak naprawdę miał na imię.
-W takim razie albo oni są w lesie albo złodziejka. Jak ona się nazywała?
-Alamakh.
-A on kim był?-zapytał Elf, wskazując trupa, głową.
-Magiem energetycznym... Taki roztrzepany chłopak, wtrącał się w nie swoje sprawy, nie raz go o to porządnie beształem, a teraz... on już nie żyje. Ale ja muszę się zemścić!
-Siedź-syknął ze złością niczym wąż.
-Teraz najważniejszym jest odnalezienie pozostałych. Będziesz chciał iść ze mną do lasu?-zapytał, lecz nie doczekał się odpowiedzi, więc postanowił podjąć jeszcze jedną próbę skontaktowania się z Magiem Umysłu, ale tym razem również nie mógł się połączyć.

Około dziesięć minut później pojawiła się młoda kobieta z wiklinowym koszem średniej wielkości. Szybko zauważyła ich i skierowała się w ich stronę, zaś Mroczny Elf przygotował zaklęcie, nie ufając nieznajomej.
-Kim jesteś?-zapytał podejrzliwie, ale kobieta tylko uśmiechnęła się pokazując zawartość koszyka. Były tam maści, bandaże, jakiś eliksir oraz patyk.
Falvir skinął głową i pokazał berserkera będąc gotowym na rzucenie zaklęcia w razie wykazania jakiejkolwiek agresji.
Uzdrowicielka podeszła do Garthola i wpoiła w niego eliksir, po którym zasnął. Dziweczyna płynnym ruchem zerwała opatrunek, poszerzając ranę długim paznokciem, a następnie posmarowała ranę jedną z maści, zakładając opatrunek. Spojrzała na Falvira.
-Ty też?-zapytała, a Elf patrzył na nią podejrzliwym wzrokiem i powoli pokręcił głową.
-Nie, ja nie. Kiedy się obudzi i odzyska siły?-spytał Elf.
-Jest silny. To, co mu podałam powinno go wzmocnić. Za godzinę dojdzie do siebie, ale nie może się przemęczać. Straci dużo krwi. Co mu się stało? Ta rana wygląda na starą...-odrzekła patrząc na berserkera.
-Kto to?-wskazała trupa.
-Co mu się stało? Nie wiem... ma ranę i tyle, a to... nie mam pojęcia kto to. Pierwszy raz na oczy widzę-skłamał, lecz poniekąd powiedział prawdę, gdyż owego mężczyzny nie widział w rzeczywistości ani razu.
-Mhm... I przypadkowa osoba kontaktuje się ze mną za pośrednictwem Elendora, najstarszego maga by prosić o pomoc dla nieznanych osób? Cóż, w takim razie się pomyliłam-stwierdziła kierując się w stronę miasta.
-Poczekaj chwilę. Co wiesz o grupie poszukującej zaginiony alkohol?-zapytał, lecz dziewczyna tylko pomachała ręką, śmiejąc się radośnie, po czym pobiegła w stronę miasta, a Mroczny Elf usiadł przy berserkerze, czekając aż tamten się obudzi.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 28-09-2007, 17:52   #74
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Falghar, gdzieś na mieście.

Wielkie monstrum ruszyło na Elfa, który ledwo kontaktował ze światem. Ból głowy już powoli mijał i Falghar zdołał rzucić, a raczej przepchnąć pobliską skrzynie pod nogi bestii.Skrzynia przesunęła się, a stwór uderzył o nią i wyłożył się jak długi. Jego obraz zamigał, stał się na chwilkę człowiekiem, po czym znowu wrócił do formy ,,potwora" ryknął i przeskoczył nad Elfem, wyskakując na szerszą uliczkę. W momencie, w którym się do niego obróciłeś właśnie rozłożył skrzydła.

Młodzieniec obrócił się szybko i skupił się porządnie. Na jego dłoni pojawiła się niebieska, skrząca kula. Elf zamachnął się i piorun kulisty poszybował w stronę bestii. W momencie, w którym rozłożył skrzydła do pełnej rozpiętości oberwał porządną dawką prądu - kulka energii rozeszła się po skrzydle, wykrzywionym teraz pod dziwnym kątem. Bestia spojrzała na Elfa wściekła, wydała z siebie dźwięk pośredni pomiędzy hukiem a piskiem, po którym Falghar zatoczył się lekko a w uszach poczuł krew i zanim doszedł do siebie bestia rzuciła się biegiem uliczką.

Elf gdy tylko doszedł do siebie ruszył za nim ponownie przez uliczki, aż po chwili zniknął mu za załomem muru. Falghar wbiegł na niewielki placyk, z trzech stron koliście otoczony ścianami kamienic - na środku znajdowała się niewielka fontanna, z której monstrum wyskoczyło w górę i stanęło mu na drodze do jedynego wyjścia z placu.

-Kim Ty właściwie jesteś? - spytał zdziwiony.
Bestia tylko zaśmiało się chrapliwie i ponownie zmieniło się w chłopaka.
- Teraz, to już nie ważne

W dłoni chłopaka metalicznie błysnął sztylet, o długim, wąskim ostrzu, niemile odbijającym się w wieczornym świetle. Powolnym krokiem chłopak ruszył na Elfa, a Falghar gwałtownie poczuł szum w głowie, utrudniający zebranie myśli.

Tyle na ile tylko pozwoliło mu szumy, zebrał swoje myśli i skupił je na sztylecie. Chciał go za wszelka cenę przywołać do swojej ręki. Udało mu się - pokonując szum w głowie skoncentrował się na broni, trzymanym przez chłopaka. Najpierw zobaczył, jak palce rozwierają się mu lekko, a następnie sztylet przyciągnięty do Elfa ląduje w twojej dłoni. Trzykrotne użycie magii sprawiło, że poczuł się trochę zmęczony, ale nie przeszkadzało mu to raczej w walce. Sztylet ma lekko niebieskawe ostrze i błękitną rękojeść, obłożoną jakimś skóropodobnym materiałem. Jest on lodowaty w dotyku. Chłopak wzruszył uśmiechnięty ramionami i ruszył na Elfa z gołymi rękami.

Elf przyjmuje pozycje bojowa, nigdy nie był typem wojownika ale szkolił sie w walce nożem. Czekam aż podejdzie, gdy młodzieniec będzie blisko Falghar zaczyna machać opentańczo sztyletem mając nadzieje, ze w końcu go trafi chłopaka. Mężczyzna zatrzymał się dwa kroki przed Elfem i wystawił ręce w bok - Falghar zauważył, że ma pazury na jakieś 10 cm! Uśmiechnął się znowu i nagłym skokiem rzucił się do boju.

Leci, z pazurami wycelowanymi w twarz Elfa. Falghar nagle w głowie poczuł dziwny huk, przysłaniający mu wizję. Wsytawiasz sztylet, oślepiony bólem głowy, gwałtownie uderzony padł na ziemię. Poczuł gorąco i ciężar na klatce i brzuchu, coś płynie po jego ciele. Otworzył oczy, ból nagle ustał. Na Elfie leżał chłopak, ze sztyletem wbitym w płuco, na prawo od mostka, Falghar ma zbite jego pazury w zgięcie lewej ręki.

Elf poczekał chwilę, odsapnął. Dopiero teraz zrozumiał jak dobrze jest mieć przy sobie Rennera... Dwa głębsze wdechy i chłopak podjął się próby zwalenia z siebie ciała. Następnie wstaje i wraca do karczmy...
 
Panda jest offline  
Stary 06-10-2007, 21:29   #75
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Caafiel wszedł do pokoju burmistrza sceptycznie patrząc na różne zgromadzone tam graty. Wszyscy urzędnicy na wysokich stanowiskach byli tacy sami ! Zawalone papierami biurko, cichutki skryba i chłopak na posyłki. Codzienność.

- Witam - powiedział Caafiel pokazując glejt królewski - Mam kilka pytań i sądze, że pan jest pierwszą osobą, która zna na nie odpowiedzi. Czy, ostatnimi czasy nie przyjechała do miasta pewna grupa i także nie obnosili się z glejtem na prawo i lewo ?

- Pewna grupa powiadasz - spojrzał na Caafiela z radosnym błyskiem w oczach - Tak, byli tutaj. Zajmowali się sprawą tajemniczego zniknięcia alkoholu. A co się stało? Konkurencyjna grupa?

Caafiel rąbnął pięścią w stół.

- Ja zadaje pytania ! - krzyknął na burmistrza - Mówili coś o swoich planach, gdzie idą ?

Burmistrz spojrzał na Caafiela, z radości w oczach pozostała złość
- Doradzam uprzejmość... bo za złe zachowanie względem osoby godności publicznej kończy się z lochach, a glejt nie zwalnia wobec prawa, pamiętaj o tym. Nie mówili nic o swoich planach, około tydzień przebywali w mieście pod moją opieką, udostępniłem im na ten czas kwatery w ratuszu, jednak cztery dni temu ich przywódca, paladyn powiedział mi, że pilnie ruszają dalej - zabrali wszystko ze swoich komnat i wyjechali z miasta. Jeśli to wszystko, to proszę opuścić budynek.

- I tak dowiedziałem się więcej niż chciałem. - popatrzył z wyższością na burmistrza - A ty uważaj na język dziadku.

Odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Gdy Caafiel zamknął drzwi i ruszył korytarzem w stronę wyjścia zza załomu muru nagle wyłonił się skryba, który siedział obok burmistrza. Rozejrzał się nerwowo na boki, podszedł do niego, bez słowa wręczył ci średnią paczkę po czym odwrócił się na pięcie i ruszył biegiem w stronę, z której się pojawił.

- Co to jest ? - powiedział trochę lekceważąco - jeszcze trochę do Bożego Narodzenia....

Wyszedł z budynku i poszedł w stronę katedry po młodego chłopaka. Tam usiadł w jednej z ław i zaczął rozpakowywać zawiniątko.

***

Ruszył razem z chłopakiem w stronę pomieszczeń kapłańskich. Weszli przez drzwi za ołtarzem i znaleźli się przy schodach do katakumb. Caafiel wziął łuczywo i podał je młodemu. Zszedł z nim na dół po schodach i w końcu po mozolnej podróży schodami w dół i w dół znaleźli się przed zamkniętymi drzwiami....

***

Caafiel wszedł do karczmy. Karczma zwała się " Tu znajdziecie ". Miał właśnie nadzieję, że znajdzie tu coś... albo kogoś. Klientela karczmy już wyszła, jako, że był wieczór. Dziwne. Udał się na górę. W jednym pokoju ktoś był właśnie mordowany. Świetnie ! Wszedł. Zamordowany leżał na ziemi, a morderca odskoczył od trupa z zamiarem rzucenia w Caafiela trzymaną bronią - nożem.

- Ocho, jakieś porachunki ? - uśmiechnął się - Nie wnikam co, ale mam dla ciebie robotę, za pozwolenie odłóż broń, jeśli tak samo dobrze radzisz sobie z zamkami i ich otwieraniem, a nagroda... jest słodsza niż pieniądze.

Mężczyna spojrzał na szlachcica taksującym wzrokiem i powiedział:
- Wolę konkrety

- Taa... ? No to najpierw posłuchaj, o co chodzi. Włamiemy się razem, z jeszcze jednym człowiekiem do katakumb pod świątynią. Mogę Ci zaoferować to w nagrodę.

Wydobył z "plecaka", w którym trzymał butelkę najwspanialszego arborskiego czerwonego wina wytrawnego.

- Tym chyba nie pogardzisz, co ?

Spojrzał pogardliwym wzrokiem na butelkę
- Pewnie skwaśniałe, jak cały alkohol

- Możemy odpieczętować byś mógł spróbować, ale ! Uważaj ! Jeśli chodzi o to wino, to nawet przeciętny szlachcic nie może sobie pozwolić chociaż na łyk, a wino jest dobrze przechowywane.

Mężczyzna obojętnie spojrzał na butelkę
- Mówić każdy może.

- Sam spróbuj przyjacielu. - podał mu butelkę.
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172