Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2007, 14:37   #11
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Jane z piskiem opon zahamowała na światłach. Poprawiła okulary przeciwsłoneczne i odrzuciła włosy z twarzy (Nigdy nie ubierała kasku). Nie lubiła jeździć w mieście. Zanim dobrze się rozpędziła, zapalało się gdzieś czerwone światło. Spojrzała w szybę wystawy sklepu z telewizorami. Właściciel musiał być bardzo odważny albo bardzo głupi... Żadnych krat czy widocznych zabezpieczeń i tylko te kilkanaście ekranów pokazujących jasną blondynkę - prezenterkę wiadomości. Kolejny reportaż z samosądu. Powoli straciła ostrość na migające kolorowe obrazy i zobaczyła swoje odbicie w szybie. Przekrwione oczy, podkowy pod oczami, bezwładnie poplątane włosy i ta aura zmęczenia. Nawet ona odbiła się w szkle. Światło znów zrobiło się zielone. Ruszyła szybko i po chwili już wjeżdżała na parking, gdzie beton dawał jakąś złudną nadzieję, na chłód. Jane wyłączyła silnik i zeszła z maszyny. Pogładziła siodełko czerwonej Yamahy i oparła się o nie biodrem, zapalając papierosa i zaciągając się głęboko. W jej stronę szedł szybko strażnik. Po co się spieszyć? Rzuciła okiem na komórkę. Ma pół godziny. Pobieżnie sprawdził maszynę. A i trzeba jeszcze...
- Chcę sprzedać mieszkanie... - rzuciła sucho do słuchawki miażdżąc papierosa butem i ruszając do wskazanej windy. Kiedy w końcu wylądowała na pierwszym piętrze, niezależnie od miasta zatłoczonym jak diabli, już skończyła rozmawiać z kobietą po drugiej stronie z agencji nieruchomości. Widząc kolejkę do X-raya westchnęła. Czekając wyciągnęła z kieszeni książkę obdartą zupełnie z okładki. Przewróciła kilka wymiętych stron, z których praktycznie każda miała ośle rogi.

Cytat:
Chińczycy wierzą, że gdy jest zbyt dużo policjantów, nie może być indywidualnej wolności; gdy jest zbyt dużo prawników, nie może być sprawiedliwości; i gdy jest zbyt dużo żołnierzy, nie może być pokoju.
Lin Yutang
Analogicznie... Lepiej nie. Poprawiła włosy, schowała książkę i przeszła, pomyślnie, weryfikację danych (jak zwykła nazywać te całe idiotyczne procedury sprawdzające tożsamość. Na wojnie było inaczej... Na wojnie...) i wolno ruszyła do recepcji. Kilka osób minęło ją. Wszystko jedno. Oparła się ramieniem o pulpit.
- Sędzia Jane Doe. Sekcja 606.
Recepcjonista spojrzał na nią z lekko rozszerzonymi, a przede wszystkim zdziwionymi, oczyma. Jane Doe, przecież tak oznacza się trupy, których nie potrafiono zidentyfikować... Chyba żartuje? Kiedyś takie zaskoczenie sprawiało jej przyjemność. Teraz to mało ją obeszło. Jej grobowa mina jednak przekonała mężczyznę, że nie żartuje. Zresztą przecież przed chwilą potwierdzono jej tożsamość. Wpisała się posłusznie do podanej księgi i przypięła sobie przepustkę do prawej poły skórzanej kurtki.
- Kto jest koordynatorem? - uśmiechnęła się lekko. Tylko recepcjonista nigdy się nie dowie, że musiała skupić całą swoją uwagę, żeby jej grymas nie wydał się sztuczny. Ale dlaczego robiła coś na siłę? Rodzaj masochizmu? Zadość uczynienia za zły początek znajomości, która i tak umrze zanim się narodzi?
- Philip Moore.
Podziękowała lekko salutując. "Kamienna Twarz". Przynajmniej wszystko będzie "zapięte na ostatni guzik" (zawsze bawiło ją to wyrażenie, ale od dawna już nie umiała się po prostu śmiać). Jako jedna z niewielu na Akademii nie bała się zaliczeń u Moore'a. Z bardzo prostego powodu. Miała głęboko gdzieś, kim on jest. Każdego wykładowcę traktowała jako kolejną przeszkodę na placu boju. I przetrwała ich wszystkich. Winda, na którą znowu trzeba było poczekać, sunęła powoli w górę. Każda sekunda zdawała się rozciągać w nieskończoność. A w rzeczywistości minęło zaledwie 20 minut. Wysiadła na szóstym piętrze. Minęła plan ewakuacyjny przesuwając dłonią przez środek hologramu. Drzwi sali konferencyjnej były uchylone, a w kolejnych widziała plecy jakiejś postaci ubrane w skórę. Nie była pierwsza. Zresztą... Wyciągnęła fajki i zapaliła jedną, po czym ruszyła do 606. Weszła i pobieżnie zapamiętała, co znajduje się w pomieszczeniu: sześć biurek, organizatory, szafki... Zaciągnęła się papierosem i w końcu przeszła do sali konferencyjnej. Najpierw zwróciła uwagę na widok z okna. Budynki po horyzont, światło odbijające się w szybach, ludzie za szybami i ludzie, i ludzie i jej własne odbicie w szybie. Zmęczona, przytłoczona pani kapral, która zabiła swoich. Zaciągnęła się papierosem i w końcu przeniosła jakieś pusto-smutne spojrzenie na drugą kobietę. Czemu wspomnień nie da się tak po prostu wymazać? Zniszczyć? Chociażby zaciemnić, zamknąć, zapomnieć? Podeszła do stołu i strzepnęła popiół do szklanej popielniczki.
- Jane. - kiedy już jej przytłumiony głos rozszedł się po sali i znów cisza zaczęła dzwonić jej w uszach dodała - Jane Doe. Rozumiem, że pracujemy razem?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 19-06-2007, 21:08   #12
 
Sylvain's Avatar
 
Reputacja: 1 Sylvain nie jest za bardzo znany
Wolf

Ostatni wolny dzień spędził na dopieszczaniu renowacji EVO. Skończył dopiero koło południa. Nawet się nie przebierał, tylko od razu wskoczył za kierownicę i pojechał na wzgórza, sprawdzić nastawy zawieszenia.
- No stary. Jesteś zdrowy- powiedział do samochodu po dwóch godzinach testu.

W domu czekał John z obiadem, który udało mu się wmusić w Wolfa
- Tak jak samochód potrzebujesz paliwa- skwitował "filozoficznie"

Po obiedzie i prysznicu, a właściwie to po prysznicu i obiedzie ponownie wsiadł do EVO i pojechał na strzelnicę.
"Jeszcze tylko prę godzin"- ta myśl wypełniała jego umysł przez cały dzień, zaówno gdy grzebał EVO, jeździł nim czy strzelał.

Wrócił koło 18, przeszedł przez kuchnię i zabrał do pokoju tależ z kanapkami. Jadł z oczyma wlepionymi w komputer.
- Wciąż te same brednie- powiedział do powietrza.
Zamknął laptop i wyczyścił broń.
Rzucił się na łóżko i zapalił papierosa. Palił powoli, mocno zaciągając się. Przymknął oczy.
"Jeszcze tylko parę godzin"
"Jeszcze tylko parę godzin"
"Jeszcze tylko parę godzin"
Powtarzał w myślach jak mantrę i próbował zmusić się do snu, który jak zawsze nie chciał przyjść.
Od lat spał najwyżej 4 godziny na dobę, więcej ani nie potrzebował, ani nie potrafił.
Mimo prób sen nie chciał przyjść.

Przyszły wspomnienia, obrazy, dźwięki najpierw powoli a potem szybciej. Kolejny i kolejny. Nie odganiał ich. Uśmiechał się sam do siebie i do nich.
Wiedział, że nie odejdą. Pojawiały się co kilka dni, czasem godzin, czasem nie było ich tydzień, miesiąc by potem powrócić z kilkukrotną siłą.

Wstał, wyszedł do pokoju obok, do sankturaium zdjęć, wspomnień, radości i bólu. Do 4 nad ranem przeglądał fotografie, oglądał filmy, palił papierosa za papierosem. Nauczył się już, że nie ma sensu z nimi walczyć, że nie odejdą, że najlepiej jest dać im się skończyć.

Nie wiedział kiedy w końcu usnął. Usnął z głową w albumie i ręką w popielniczce.

Obudziło go delikatne szturchnięcie Johna.
- Już siódma.

Wolf kiwnął głową i rozejrzał się nerwowo dookoła próbując złapać kontakt z rzeczywistością. W ciągu sekundy do mózgu dotarły właściwe impulsy i dane.

Wstał i w drodze do pokju zaczął się rozbierać. Rzucił ubranie na łóżko i wszedł pod prysznic.
Przez kilkanaście kolejnych minut polewał się na przemian zimną i gorącą wodą, pobudzał do działania cały organizm.

Wyszedł i ubrał szlafrok. W tym storju, wiedząc, że spotka się to, jak zwykle, z karcącym spojrzeniem Johna, zszedł na śniadanie.
Pochłonał je szybko i z filiżanką kawy wyszedł na ogród. Przez kolejne kilkanaście minut kontemplował otoczenie pijąc kawę i paląc papierosa za papierosem.
Gdy skończył bez słowa poszedł na górę i zaczął przygotowywać się do wyjścia na spotkanie sekcji.

Włożył czarne, wojskowe buty, takie same bojówki i golf, ubrał szelki z bronią i narzucił na to skórzaną kórtkę w tym kolorze a na głowę ubrał baseballówkę.
Do plecaka spakował laptop.

Zbiegł po schodach na odchodne mówiąc do Johna
- Nie wiem kiedy wrócę.
John nie odpowiedział.

Wskoczył do EVO i wyruszył do centrum. Miał sporo czasu, ale chciał jeszcze "chwilę" pojeździć by upewnić się czy na pewno z EVO wszystko jest w porządku. Potrzebował też wyciszenia.

W recepcji skinał głowa ochronie i bez słowa podał przepustkę.
Wyjechał na górę. Wszedł do 606 i rozejrzał się. Tabliczka po lewej informująca, kto będzie jego szefem przykuła jego uwagę tylko na moment.
"No to będzie interesująco"- pomyślał i wszedł do sali konferencyjnej.
Zgormadzonym w niej kiwnął głową i powiedział
- Jack Wolf. Miło mi czy jakoś tak.
Po czym rzucił plecak pod stół i usiadł przy stole.
 
Sylvain jest offline  
Stary 19-06-2007, 21:46   #13
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Shy podniosła głowę znad rozłożonego laptopa, gdy tylko ktoś wszedł do sali. Myślała, że to Alan, ale nie. Kobieta, która weszła, wydawała się zmęczona i przybita. "I pusta w środku" niemiło odbiło jej się echem w głowie. "Brak jej uczuć? Nie, jej brakuje uczucia" sprecyzowała.
Uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła urządzenie. Kiedy kobieta się przedstawiła, coś szarpnęło się w okolicy serca Shannon, jej oczy się minimalnie zwężyły. "Boże, tak się oznacza niezidentyfikowane zwłoki" pomyślała z żalem. I zaraz pojawiły się wspomnienia - poszarpane obrazki twarzy, ciał i protokołów przesłuchań.
- Shannon O'Rourke - odpowiedziała na powitanie z uśmiechem, odganiając wizje z jej poprzedniej pracy.- Ale nikt już tak do mnie nie mówi. Mów mi Shy - to mówiąc wyciągnęła do niej rękę.

Dokładnie w tej chwili wszedł mężczyzna ubrany na czarno. Shannon cały czas się uśmiechała, chociaż zaczynały ją już boleć mięśnie mimiczne. Opuściła dłoń i powtórzyła jeszcze raz swoje imię i nazwisko.
- Tak, wygląda na to, że będziemy pracować razem.- Uśmiech zniknął z jej twarzy. Bolały ją mieśnie, bo już dawno nie musiała uśmiechać się tak długo.- W czwórkę.
- Jest jeszcze jeden mężczyzna, Alan William Abercup - dodała widząc ich miny.- Poszedł po kawę. Do pokoju koordynatora.
Stłumiła rozbawione prychnięcie- zakryła dłonią usta. Usiadła spowrotem na krześle i otworzyła laptop. Szybko dotknęła krzyżyka na szyi.
- Nie uważacie, że przydzielenie Phillipa Moore'a na stanowisko koordynatora dla tej sekcji jest interesujące?- dodała po chwili, rzucając szybkie spojrzenie przez pokój w stronę otwartych drzwi.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline  
Stary 19-06-2007, 23:01   #14
 
Reputacja: 0 Niles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znany
w międzyczasie

* * *
Alan William Abercup

Phillipp spojrzał na Alana odrywając wzrok od papierów. Dłuższą chwilę mierzył go wzrokiem.
- Dzień dobry. – powiedział oschle mężczyzna ze zwrotną intonacją oklepanego powitania, które nie padło.
- Taran – zerknął w akta na biurku, a później otwarte na oścież drzwi i jakby nieznacznie się uśmiechnął.
- Nie wiem, czy działa – powiedział beznamiętnie – filtrowaną wodę widziałem na korytarzu, podobnie jak kubki. Zrób pełen dzbanek. - spojrzał na zegarek.
Zadzwonił telefon. Koordynator odbierając, zakrył dłonią mikrofon.
- I zamknij za sobą drzwi. – dokończył nie patrząc już na młodego Sędziego, głosem przywykłym do wydawania rozkazów.

* * *

Shanon O’Rourke

Telefon dał znak, że jest nowa wiadomość. Na ekranie płynął tekst:
 

Ostatnio edytowane przez Niles Elmwood : 20-06-2007 o 21:16.
Niles Elmwood jest offline  
Stary 20-06-2007, 00:52   #15
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Shannon wyciągnęła do niej dłoń. Jane nie miała zamiaru odpowiadać. Strzepnęła popiół z papierosa i bez większego zainteresowania spojrzała w stronę Jacka, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Spojrzała ponownie przez okno, ale tym razem spełniało ono rolę sufitu. Bezmyślnie wpatrywała się w smugi pozostawione przez kogoś, kto je mył. Bowiem przedziwne symbole, poskręcane linie nachodzące na siebie w symetrycznie-chaotyczny sposób pozwalały odpocząć. Wiadomość o jeszcze jednym mężczyźnie nie zrobiła na niej wrażenia - w końcu widziała jeszcze jedną postać (a właściwie jej plecy). Zaciągnęła się papierosem i zdejmując kurtkę powtórzyła monotonnym, zmęczonym głosem:
- Jane Doe. - nienawidziła powtarzać. A zapewne będzie to jeszcze konieczne.
Po czym usiadła na pierwszym lepszym krześle i wpatrywała się w popielniczkę, którą postawiła tuż przed sobą. Fajka dopalała się z wolna w jej dłoni.
Znowu wypłynęło nazwisko Moore'a. Koordynator jak koordynator. Nie miało to większego znaczenia. Chociaż... (Zaciągnęła się resztą papierosa i wolno, dokładnie zgasiła go w popielniczce. Po czym wyciągnęła kolejnego i zapaliła korzystając ze starej, rzeźbionej zapalniczki, kiedyś należącej do jej dziadka.) ... ten Skurczybyk Sullivan - jej poprzedni koordynator - potrafił ją wkurzyć. Niewielu się to udaje. Ona prosiła o akta, a temu dupkowi schodziły dwa dni, żeby je zdobyć. A potem kolejne dwa, żeby je donieść. Znów zaciągnęła się papierosem. Moore'a taki nie jest. A przynajmniej nie był. Zresztą przyzwyczaiła się, że wszystko należy załatwiać samodzielnie. Albo w niewielkim zespole. Pobieżnie spojrzała w stronę Shy i Jack'a... Lepiej w zespole. Chociaż co za różnica? Każdy kiedyś umrze, to nieodwołalne. Może warto byłoby samodzielnie zdecydować kiedy?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 20-06-2007, 03:56   #16
 
Reputacja: 0 Niles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znany
w międzyczasie

Jane Doe

Jane z zadumy wyrwała wibracja komórki. Sięgnęła po przedmiot. Popatrzyła na ekran:
Nacisnęła przycisk i odgarniając włosy poprawiła bezprzewodowy zestaw przy uchu. Wstała od stołu i zasłuchana podeszła do okna.
 
Niles Elmwood jest offline  
Stary 20-06-2007, 12:22   #17
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Pieniądze, pieniądze, pieniądze... Ktoś mądry powiedział kiedyś: Pieniądze są po to, by je wydawać. A zatem oszczędzanie jest marnotrastwem. Może to był Wilde? Bardzo prawdopodobne. Jane wyszła z sali zamykając za sobą drzwi. Oparła się plecami o ścianę na przeciwko
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 20-06-2007, 16:13   #18
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Shannon, czytając wiadomość, uśmiechała się z zadowoleniem. Na ostatnim zdaniu lewa brew powędrowała do góry w niemym geście zdziwienia na suchy frazes bez znaczenia dla piszącego. "BOŻE BŁOGOSŁAW AMERYCE I P.A.T.A.!" Taaaak. P.A.T.A. też. Głowę znowu pochyliła nad monitorem.
"No, cóż.... Teraz czekamy." Palce zaczęły miarowo stukać w klawisze. Świat w tym momencie przestał być najważniejszy. "Miller... Anderson."
- W internecie można znaleźć dosłownie wszystko.- Wymruczała do siebie z zadowoleniem.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline  
Stary 20-06-2007, 19:12   #19
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Alan William Abercup

- Jasne szefie

Alan jak tylko wszedł wykorzystał okazję by rozejrzeć się nieco po gabinecie koordynatora. Moore najwyraźniej lubił porządek i dokładność, Alan dostrzegł to po sposobie w jaki tamten trzymał jego papiery. Uśmiechnął się pod nosem, dawniej taki rzut okiem na dane oznaczał zapamiętanie ich w kamerze cyfrowej a później wystarczyło tylko posiedzieć godzinkę lub dwie by uzyskać pełny i dokładny obraz. Żałował, ze nie miał tego sprzętu, szwajcarska robota jeszcze z czasów rozkwitu Europy.
Alan w ciągu krótkiej chwili nim wyszedł z pokoju po wodę wykonał dziesiątki czynności obserwacyjno-operacyjnych. Po wyjściu pamiętał jeszcze całą mimikę i gesty ciała szefa - były nieznaczne, ograniczone do minimum, co świadczyło o tym, że człowiek ten posiada niewyobrażalną zdolność do kontrolowania siebie. Niełatwo byłoby wyprowadzić go z równowagi. "To dobrze" - pomyślał Alan. - "Moore wyglądał i zachowywał się jak fachowiec, tym lepiej dla nas." Alan znał już dokładne rozmieszczenie mebli w pokoju tak, że mógłby nawet z zamkniętymi oczyma wędrować po nim swobodnie. Zdołał zerknąć też na zdjęcie kobiety, którą przed chwilą poznał, nic więcej jednak nie wyczytał, gdyż Moore dostrzegł spojrzenie i schował przed Alanem dokumenty. "Skubaniec dobry jest" - pomyślał Alan - "mało kto jest w stanie zauważyć moje ukradkowe spojrzenia, no ale w końcu jak już ustaliłem mamy tu do czynienia z zawodowcem."
Alan wyszedł napełnił dzbanek wody i zabrał garść kubków nałożonych jeden na drugi.
Wszedł do pokoju, rozejrzał się i przywitał pozostałych.
- Nazywam się Alan William Abercup, ech... wystarczy samo Alan. Odłożył dzbanek z kubkami.
- Jane Doe - kobieta, która się przedstawiła zrobiła to z dziwną rezygnacją na twarzy. Bob drgnął odruchowo i dopiero po chwili uspokoił się. Nie raz miał do czynienia z tym określeniem i nie wiązały się z tym żadne dobre wspomnienia. W tym miejscu przypomniały mu się okolice Kosowa i masowe groby nieznanych ludzi. Jedno z wielu starć na tle religijno kulturowym.
- Jack Wolf - powiedział mężczyzna luźno siedzący przy stole.
Obaj wymienili się skinieniem głowy. Alan wyjął kubek po czym nalał sobie i Shannon wody. Odłożył dzbanek i pozostałe kubki. Sam spijał wolno wodę, cóż taki trening, odruch właściwie dający cień szansy na to, że jeśli w napoju jest trucizna to zdąży się w tym zorientować zanim wypije całość. Przez moment znów przypomniał sobie ciężkie czasy w Europie lecz szybko odsunął od siebie wspomnienia, nie było na nie teraz ani miejsca ani czasu.
 
Eliasz jest offline  
Stary 21-06-2007, 04:37   #20
 
Reputacja: 0 Niles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znanyNiles Elmwood nie jest za bardzo znany
w międzyczasie...

Jane Doe

Kobieta zmarszczyła czoło w skupieniu.
Jane westchnęła cynicznie potakując głową.
Jane stuknęła palcem w słuchawkę przy uchu. Zerknęła na ekran telefonu.
 

Ostatnio edytowane przez Niles Elmwood : 21-06-2007 o 06:11.
Niles Elmwood jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172