[Deadlands] Showdown in Campbell City! Kliknij to w nowym oknie i włącz głośnik Czy wiecie drogie dzieci, co jest na cmentarzu? Dużo ludzi tam śpi. Widzicie te nagrobki? Są całkiem świeże, oni wybrali się tylko na krótką drzemkę. Czy wiecie dzieci, dlaczego nie ma nikogo w mieście? Cichutko, to będzie nasza mała tajemnica! Wszyscy są tutaj i czekają na gwizdek który ich wybudzi ze snu. Wtedy wstaną i wszystkich przytulą! Jak to kurwa dzwonek już był? Aha, dobra, przyspieszamy tempo wy śmierdzące bachory! [Historia została zakazana w 130 krajach. W pozostałych krajach jeszcze o niej nie słyszano] [Kamera przelatuje nad domkiem] Dobrze, jest dach. Gdyby podeszły tutaj przypadkiem hordy zombie, to można by na nim posiedzieć przez chwilę... [Wlot do domku, widać zwisające mięso] Z głodu nie umrzecie. Pomijając fakt, że zombiaki pewnie też nie. [Rzut na ścianę ->Dużo ostrych narzędzi] Taak, wiem o czym myślicie. Ciekawe czy oni na to wpadną. [Rzut na zniecierpliwione twarze] I to ostatnia chwila na siusiu. [Wylot z domku, mgła. Ujęcie przebija się przez mgłę... Zombie Potyka się] Chwileczkę, jaki zombie? [Ujęcie góry. Dużo, dużo zombie.] Aaa, tych zombie. Za mało jak na mój gust. I co zrobią biedni, poczciwy obrońcy własnych dup? Mam nadzieje że zdechną jęcząć w oparach własnych flaków!! Nigdy nie dotrą żywi do mojej fabryki muwhahaha! Zginą dławią się własnymi szczynami... [Kamera wraca do chatki...] |
Ringo, zniecierpliwiony czekaniem na Danielsa, wypuścił z ust potężny kłąb dymu i ruszył dziarsko przed siebie. Szybkim krokiem mijał kolejne groby, co pewien czas spoglądając kątem oka na co ciekawsze epitafia. Na cmentarzu roiło się wręcz od perełek w stylu: "Jeśli wisisz komuś pieniądze, to pod żadnym pozorem nie odwracaj się do niego plecami!" czy "Nie próbuj dogadywać się z facetem, który wie, że przyprawiasz mu rogi". Tutejsi mieszkańcy mieli wyjątkowo bogatą fantazję jeśli chodzi o wymyślanie różnych życiowych rad i umieszczanie ich na nagrobkach tych, którym się one i tak nie przydadzą. Ringo zatrzymał się dopiero, gdy usłyszał jakiś suchy trzask zza swoich pleców. Błyskawicznie się odwrócił i wycelował gatlinga w kierunku, z którego dochodził hałas. Nikogo tam nie było. Rewolwerowiec miał już zrobić krok do tyłu i krzyknąć, gdy coś złapało go za nogę. Spojrzał w dół. Stał na płytkim grobie, z którego wystawała trzymająca go teraz... ręka! Ringo stracił równowagę i upadł na ziemię, naciskając odruchowo spust swojego gatlinga. Donośny odgłos krótkiej serii przerwał grobową ciszę. |
4 pkt strachu- narracja całej sceny Po salwie z Gattlinga, która rozległa się po okolicy, Bob poruszył się lekko. Słuch już nie był taki sam jak te trzydzieści lat temu. Ziewnął przeciągle i mlasnął. Nagle jego wzrok stał się szklisty i patrzył na Jacka jakby był powietrzem. Staruszek wstał, jego ręka wydawała się sięgać rozpaczliwie w stronę rewolweru zostawionego pod zaimprowizowaną poduszką, ale reszta ciała szarpnęła w stronę drzwi. Sztywnym, nieobecnym krokiem wyszła. Po wyjściu głowa zdawała się walczyć z resztą i po tym, jak ciało przeszło za węgieł udało się jej splunąć przez lewe ramię. - Uhh.. Wolny. Co to za cholerstwo wlazło mi do czachy..? - rozejrzał się nerwowo po okolicy i nagle jego szczerbata szczęka zbliżyła się w znaczny sposób do gleby. - Do jasnej Anielki!! - Przed nim znajdował się kościelny festyn. Taki sam, jaki organizował proboszcz w kościele w jego rodzinnym miasteczku. Była strzelnica, wyrzutnia, w którą waliło się młotem, słup do wspinania się na którym coś połyskiwało, karuzela i wiele innych atrakcji. Podszedł powoli do jednej z klatek na świnie. Taak.. Zawsze była to jego ulubiona zabawa - łapanie świni. Teraz jednak w klatce było jakoś ciemno. I mrokro. Otworzył ją i spojrzał w głąb. W klatce pojawiła się para czerwonych oczu. Ogromne cielsko ociekające krwią wyleciało z klatki, przewróciło Boba i pognało na oślep przed siebie. Nagle rozbłysły światła pochodni i ognisk i na poprzednio opustoszałej scenie opartej na beczkach pojawił się zespół country. Nie byłoby w nim nic specjalnie dziwnego, gdyby nie to, że cały zespół ważył zapewne mniej niż Bob - składali się tylko z kości. ----------------------------------------------------------- [Kamera pokazuje szkieleta w meloniku i z cygarem w łapie] Taak, to był niezapomniany wieczór. Razem ze szwagrem graliśmy na festynie. Piosenkę o tym, jak diabeł wyzwał skrzypka na pojedynek. Wyglądało to mniej wiecej tak. Aż tu nagle pierdut i pokazuje się Pan Szatan we własnej osobie. Myślałem, że się zesram ze strachu. Graliśmy dalej, a on wyzwał Johnny'ego, tego uroczego chłopaczka na pojedynek. Straszny tłuścioch, ale grać umiał. [Kamera pokazuje czarno-białe zdjęcie zwykłego chłopaka. Tzn takiego, który ma ciało na kościach. Potem znów widok na szkielet. Popija whisky z niskiej szklanki] Szatan walnął niezły popis, trupy wstawały z grobów, diabły mu akompaniowały, drzewa wyrywały się z korzeniami i wiały gdzie pieprz rośnie. Ręce mi się strasznie pociły, ale grałem jak zaczarowany. Potem Johnny zagrał. Ludzie potem mówili, że to było urzekające w swojej prostocie, takie niewinne i piękne.. Dla mnie to straszna nuda. Gdy zakończył i szczęśliwy cieszył mordę (3 min na filmiku), Diabeł wyciągnął śrutówkę i rozwalił mu łeb. A czego się spodziewaliście? Potem szatan się znudził i już go nie było. ----------------------------------------------------------- [Widok na Boba. Ciało chłopaka z opowieści osuwa się na ziemię bryzgając krwią. Szkielety przestały grać i znikają.] - Na kości kota mojej babki.. - powiedział tylko Bob, gdy z wybałuszonymi oczami cofał się w strone drzwi. Nagle kopnął piętą w coś miękkiego i wilgotnego. To coś wydało cichy kwik który - Bob mógłby przysiąc - zabrzmiał jak: Pogonimy wieprzka? Bobby też wydał cichy kwik. Po czym wrzasnął: - Jackiee!!! Daj brooń!! 4 / 6 |
3 pkt strachu Timmy Timmy ułyszał strzał, lecz nie obudził się odrazu, dopiero po pewnym czasie przyszedł do siebie, ale dalej był trochę zamroczony. - O żesz, co to do kiego było - wymruczał. Sarucha nie było, gościa z trumną też nie. Jedynie "ślepy". Timmy wstał, potrał oczy i nie zwracając uwagi na Jacka wyszedł. Sprzedawca whisky szedł wolnym krokiem i rozglądał się gdy nagle co uderzyło go w policzek. Potarł bolące miejsce i spojrzał na ziemię. Leżało tam oko. Timmy przewrócił się na plecy i podparł rękami. Oko poglądało w jego stronę. Szybko wyciągnął nóż i wbił go w odrażającego "wroga". Wtedy co go walnęło w tył głowy. Drugie oko. Timmy poderwał się i szybko pobiegł przed siebie, byle tylko być jak najdalej od tego miejsca. Biegł szbyko, jednak w pewnym momencie przewrócił się. Szybko sie otrząnął i gdy już podnosił głowę, cos polizało go w twarz. 3 pkt szaleństwa/ 7 pkt strachu |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:37. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0