Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-07-2007, 16:13   #11
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Ich bin gruppenfuhrer Filonek - rzekł łamanym językiem Żółwik - Ich komme aus Breslau! Ich bin gute deutche katolischen wehrmachten...
- Was?! - ryknął Lepper - Coś mi tu Żydem zalatujecie!
- To może być sprawka tego mydła z Oświęcimia - wyjaśniającym tonem powiedział Kotecek - W końcu cholera wie z czego oni je robią...
- Możliwe - zgodził się z nim Lepper - Ja kiedyś byłem piękny i młody, i miałem długie włosy, a po tym mydle...
- To nie mydło feldmarszałku, to ta pańska żona - cicho dodał kierowca
- Milczeć! - ryknął Lepper - A ty gagatku - zainteresował się Chomikiem - Czego ty mi tutaj z żydowską czapką chodzisz?!
- To taki rodzinny zwyczaj - szybko powiedział Filonek - Jego dziadek urwał łeb bolszewikowi i na znak tryumfu dziad przekazał synowi a on jemu i tak dalej...
-Haltz maul! - ryknął Lepper - Coś wy żydożercy jacyś jesteście! Na testy DNA raus!
I pewno by się zbuntowali,ale rośli aryjscy wehrmachtowcy złapali ich za szmaty i wywieźli na dołek, do Majdanka.

Bez ceregieli wrzucili ich do wilgotnej, zimnej celi. Pod ścianą leżał jakiś zarośnięty owinięty w prześcieradło dziadyga o wyglądzie ćpuna po detoksie.
- No toś nas wpakował debilu - warknął Żółwik na chomika aż mu piana po pysku poleciała.
- Nie będę nosił tych ch[amskich] mundurów!
- Błogosławieni cisi,albowiem ich będzie królestwo niebieskie - ozwał się dziad spod ściany . Spojrzeli na niego zbaraniałym wzrokiem.
- Jestem Chrystus, ale mówcie mi Joszue, to mnie wyszczupla - rzekł podając im chudą jak patyk rękę poznaczoną śladami po igłach.
- Ciebie tu też władowali? - zaciekawił się Kotecek - Mrauuu - przyłasił się.
- Po prostu stwierdzili że jak już wszystkich żydów to wszystkich - powiedział wyjaśniającym tonem - Wehikuł czasu zbudowali. Pamiętam to jak dziś, miał być czwartek, w kalendarzyku miałem zapisane... No i Rzymianie mieli przyjść, a tu jak nie jeb[adabadu] i się wehrmachtowcy na mnie zwalili...
- Współczucie... - powiedział Filonek
- E tam, - Jezus machnął ręką - Tata mi niedługo amnestię załatwi. Tylko musi odpowiednio przysmarować odpowiednim osobom... Ostatnio się żalił że jeden zażyczył sobie drugiego penisa...
- O'rly? - miauknął Kotecek
- Ya'rly - odpowiedział Chrystus - Na czole... Sado-maso jakiś...
- Hej Żydy - barczysty kapo wpadł do celi - Komendant chce was widzieć!

Jezus prowadził więźniów przodem. Idąc podrygiwał do jakiejś wewnętrznej muzyki, która rozświetlała jego duszę. Otworzył drzwi prowadzące do kolejnego pomieszczenia. Nieśmiało weszli do środka. Na fotelu siedział koleś o prezencji burdelmatki, w mundurku SS-mana i zaciągał się z bongo z wyrazem ekstazy wymalowanym na świńskim ryju.
- Sie ma Wakizashi! - krzyknął widząc Chrystusa - chodź, wchodź; widzę że ziomów z osiedla przyprowadziłeś! Wchodźcie, nie krępujcie się, jarańsko będzie! I sucze jakieś się załatwi!
- To jest Bożydar Kloss, nasz gospodarz i komendant tego przybytku - wyjaśniającym tonem dodał Jezus
- Wchodźcie, wchodźcie zwierzaczki-pysiaczki, mam grass prosto z Holandii, daje po pi[sankach] jak ch[oinka]!
- E no, podoba mi się tu! - stwierdził Chomik i filozoficznie zaciągnął się z bongo.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 12-07-2007 o 21:24.
Chrapek jest offline  
Stary 08-07-2007, 21:11   #12
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Bożydar Kloss dziarsko podrapał się po swym prawu, jądrze.
"-Ejhh tak dobrze nie drapałem się"- Tutaj chwila zadumy-"Odkąd mieliśmy ostatni transport z gaćmi lateksowymi".
Filonek jeszcze przenikliwej przyglądał sie Bożydarowi:
"-Lateksowe gacie?"-Spytał sie.
"-Nooo...lateksowe, aczkolwiek z przewiewem"-Odparł w stanie wskazującym Rektor obiektu.
"-Ale po co skoro można bez bielizny szwendać się"-Odparł kontynuując
Bożydar Kloss wstał od swojego stanowiska administracyjnego I z śmiertelnie poważną miną rzekł.
"-Kurr...kurrr..kurrkwa!!..."- Widać że w duszy był iście zbulwersowany, lecz jego ciało nie odbierało tego przekazu i żyło własnym życiem. Krótko mówiąc zatoczył kółko, następnie pół-piruet, zawadził o krzesełko, wpadł na blat biurka
, stoczył się jednak z krawędzi i upadł zawadzając prawą skronią o krawędź krzesła, i skonał na zimnej, betonowej posadzce. Mózg a raczej to coś co pełniło za główny narząd nerwowy wylało się na podłoże w asekuracji czerwonego osocza.
Kotecek zawył, kocim piskliwym głosem, aż włos mu się zjeżył na ogonie.
Filonek raz patrząc na mózg Klossa, raz na zdezorientowaną poczuciem rzeczywistości i jaźni twarz Jezusa.

"-Nie wiem czemu ale coś czuję że Ty maczałeś w tym palce"Wymownie spojrzał na Jezusa Chrystusa.
"-No coooo!"-Z wyrzutem, fikuśnie zaczął gestykulując ręsioma, od których to ruchów aż Kotecek wyczuł emanujący seksapil oraz upojenie chemiczne Jezusa, że w rezultacie stwardniały mu sutki. Inaczej Kotecek dostał bomby od podziwiania Jezusa. Zaraz jednak wysunął dość pesymistyczną wizję ich dalszych losów.
"-No to panowie, najprawdopodobniej nas powieszą za to" Wskazując w geście bezradności na to co zostało z Bożydara Klossa.
Chomik w emfazie słuchając poczynań, choć do końca nie rozumiejąc treści zasugerował towarzyszom prosty sposób na oderwanie się od smutnej teraźniejszości.
"-[i[No to jak mamy mieć przypał...[/i]- wyperswadował smętnym głosem-"To spalmy smutki tego świata- rzekłszy pociągnął sporego hausta świeżego haszu i wyglądało na to że nie zamierza go tak łatwo odpuścić z nowego źródełka.
W trakcie spożywania w postaci ciała lotnego trawy, Kotecek z Filonkiem przeszukiwali obcy teren, na biurku Rektora, znaleźli podejrzaną, pogniecioną mapkę.

A tuż obok mapki dołączony był list zapisany misternym pismem.


"-Dobra chłopaki Kloss jest w Ciechocinku, skrył się przed nami w systemie tęźniach, musimy szybko go przechwycić zanim odkryje prawdziwą potęgę Sagali i teleportuje się do innego wymiaru"-Objaśnij z najpoważniejsza powagą Żółw Filonek tłumnie zebranym w gabinecie Klossa, nawet ten ostatni wyglądał jakby się przejął.
"-Kuuuurnaa!!!!"-Zaintonował światu swą obecność Jezus, po czym z niemałą trudnością chwycił się parapet z jeszcze większym wysiłkiem podniósł się na równe nogi. I na wskutek toczącej w jego żyłach adrenaliny zaistniałym wysiłkiem fizycznym uniósł zaciśniętą pięść ku niebiosom-"NARODOWY SOCJALIZM!! W GóRę SERCA KTO JEST Z NAMI"-Chomik poddenerwowany chwyta jezusową pelerynę i mową niewerbalną daje do zrozumienia że nie będzie więcej jarania.
Po chwili dłuższej zaistniałą sytuacją zadumy, Kotecek znalazł pliki formularzy.
"Znalazłem amnestię podpisaną inblanco, wystarczy wpisać nasze nazwiska i przypieczętować pieczątką i jesteśmy na legalu wolni."

Po wypełnieniu urzędowych formalności, wytoczyli się w pełni blasku majestacie na korytarz.
"-Piłat to kawał s[yna damy lekkich obyczajów]"- wyjawił im skrycie Jezus który był prowadzony za ramię przez Chomika i Filonka....
"-A jego matka ma tylko jeden przedni ząb"-Zachłysnął się tym wyznaniem powietrzem po wyrwał im się z uścisku i wybiegł do przodu skacząc co i rusz na nóżkach"-Tato! Tato! Daj polatać" Krzyknął i spadł na ziemię.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 09-07-2007 o 01:56.
Extremal jest offline  
Stary 09-07-2007, 11:06   #13
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
W poprzednim odcinku:
Czołgiści wraz z pomocą Twinky'ego Winky'ego pokonują Kawowego Borostwora. Następnie obserwują spadający fortepian Chopina, po czym dają się złapać obergruppenfuhrerowi Lepperowi który wywozi ich na dołek. W celi znajdują najaranego Chrystusa, wraz z którym po zamordowaniu Bożydara Klossa, komendanta obozu, zwiewają.

A teraz kontynuacja:


- Kurde - Chomik wdał się ze sobą w rozmyślenia nad swoim żywotem i wcale mu się one nie spodobały - Kurde, zatrzymajmy się trochę bo mi pikawa stanie.
Już dwie godziny marszobiegu wykonanego z Jezusem na plecach dzieliły ich od obozu w Majdanku. Teraz zaś, kiedy znaleźli się na przyjemnej polanie oświetlanej przez blade światło księżyca Chomik z radością wyciągnął na trawie swoje kopyta.
- Nooo - ulga rozlała się na jego gryzoniowatej mordzie - Kto chce zajarać? - wyciągnął z kieszeni munduru skręta - Buchnąłem Bożydarowi z biurka!
Może nie uwierzycie drogie dzieci, ale jakoś nikt nie chciał zajarać. Wprawiło to naszego poczciwego Bartłomieja w zakłopotanie albowiem lubił on sprawiać przyjemność oraz dobrą pogodę.
- Jezus, i ty ze mną nie zajarasz? - zapytał się grobowym głosem.
Oczy Chrystusa zafosforyzowały w ciemnościach dziką pożądliwością ale szybko przygasły;
- Nieee - powiedział powoli - Lekarz pozwala mi brać tylko jeden raz...
- A ile już dzisiaj wziąłeś? - ożywił się Filonek.
- Ale w którą rękę? Bo wiesz, w lewą, w prawą, czasem w udo albo i szyję... Kiedyś chciałem sobie zrobić dojście centralne, ale za dużo roboty z tym! No i za dużo krwi... Cholera, jak ja się boję krwi...
- A wiesz co? Może i zajaram! - Żółwik zdruzgotany wyznaniem Chrystusa skierował swoją prawicę ku skrętowi Bartłomieja.

Po godzinie leżeli pokotem na trawie, zrobieni jak wieprze w sosie malinowym.
- I wtedy - Kotecek opowiadał jakąś mało zajmującą historię - Mówię jej, kastrowanie nic Ci nie da, bo ja jestem homokotem! I tak będę obszczywał Ci meble!
Wybuchnęli zdrowym, aryjskim śmiechem.
- Cholera - skrzywił się Chrystus. Chomik spojrzał się na niego pytającym wzrokiem.
- Traumatyczne wspomnienia...
- Opowiadaj, sami swoi przecież tu są - Żółwik z zapamiętaniem próbował sobie przypomnieć gdzie ma łapy. Nie szło mu to wszak zbyt dobrze. Jezus zaś z trudem usiadł na tyłku. Jego twarz nagle spoważniała.
- Mama mi mówiła żebym się nie zadawał z tymi menelami... Jakoś im źle z ryja patrzyło, i mama mówiła że za trzy srebrniki mnie opylą... Nie wierzyłem jej, no bo jak to tak, kumpli z osiedla się nie wsypuje, nie?
Chomik energicznie przytaknął i czknął pod niebiosa.
- Ale mama, jak rzadko kiedy miała tym razem rację - łza pociekła po Jezusowym policzku - I teraz wyobraź sobie, idziesz z chu[morzastym]krzyżem z którego drzazgi wpier[niczają] Ci się w ręce... Skwar, ze 40 pie[kących] stopni a ty idziesz pod tą zaj[efajną] górę i żaden złamany ch[am] nawet nie pomyśli żeby ci pomóc!.. A te poku[szone] konserwy rzymskie co robią? W nagrodę za dojście przy[bijają] cię do tego ... Ech...
Jezus wrócił do pozycji leżącej. Wokół zapanowała cisza i gdzieniegdzie tylko pohukiwała sowa czy swoją skomplikowaną pieśń wyśpiewywał ślimak.
- Wiesz Joszue - zaczął Chomik - To mi przypomina sytuację z Huraganem Lubraniec. Naje[dziesz] im przed meczem - oni przychodzą. Naje[dziesz] im po meczu - przyjdą na następny. No normalnie wytrzymać z pi[sankami] się nie da!..
- Taka syzyfowa praca - dodał tonem mędrca Filonek.
Przez chwilę kontemplowali złożoność życia.

Następnego dnia przez pewien czas się zgubili, bo Jezus powiedział że idzie na stronę, po czym nakryli go dwa pnie dalej przy próbie przegryzienia sobie żył... Po wyperswadowaniu mu tego zgubnego pomysłu, udali się przed siebie.
Ku ich szczęściu (oraz szczęściu ich żołądków) po niedługim, acz barwnym w wydarzenia marszu, ujrzeli przed sobą schludną, zadbaną wioskę. Jezus przybrał pozycję a'la Zbawiciel, Kotecek poprawił wstążki przy uszach, Żółwik założył na nos pozłacane trofiejne okulary które podwędził z jakichś zwłok w komplecie z zegarkiem, a Chomik odbezpieczył pepeszę i przeładował magazynek. Byli gotowi, aby znowu zmierzyć się z nieznanym...

PS dzisiaj stuknął mi kolejny rok szydzia (czyli mam teraz łącznie jakieś 9). Czuję się stary i zużyty, prawie jak Shazza, dlatego dzisiejszy post jest psychodeliczno-filozoficzno-pesymistyczny. Obiecując poprawę, i pozdrawiając życzę wszystkim kolorowych snów i tasiemca uzbrojonego pod choinkę.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 12-07-2007, 10:58   #14
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Witajcie drogie dzieci Ostatnio nie dawałem posta, bo po co pisać coś jeśli nie ma się weny? A wiadomo bajeczki monotonne i na przymus nie mogą być Gotowi? A więc zaczynamy!:P.
*********

Przed oczyma nieustraszonych i niebojaźliwych herosów niczym fatamorgana po amfetaminowych głodach wyrosła malownicza wioseczka, nawet zdawało by się że słońce mocniej świeci... Trawa soczyście zielona, motyle parzą się na każdej jednej napotkanej stokrotce, gdzieś w oddali krasule pasą się na łące mucząc do neptuna. W oddali również znajdowało się bajecznie czyste jezioro w których tafla wody mieni się barwami wszystkich kolory tęczy, no jednym słowem w ch[olerę] za[rąbiscie] jakby to rzekła mama Bartłomieja.

Nim pierwsze szczęśliwe myśli związane z tym miejscem się skończyły nadszedł czas na plan działania, jakie to szczęście że załoganci T-34 mieli tak znakomitego stratega, męża stanu oraz filozofa.
"-Dobra Ziomy plan jest prosty"- Zaczął niewinnie Chomik z wyraźnym poruszeniem.
Chcąc zainteresować swoich towarzyszy chwycił w dłoń patyk leżący na drodze i zaczął w piasku odwzorcowywać wioskę oraz szkicować bohaterów i nadawać im role w tym planie-"Jezus udaje biednego bezdomnego i żebrze przed wejściem do wioski, kiedy ktoś po niego wychodzi"- w tym miejscu wybucha sam do siebie nieokrzesanym rechotem, po czym kontynuuje utrzymując ciągle radosną mimikę twarzy-"Po czym my wyskakujemy z trawy (Robi pauzę fonetyczną ).. i Walimy go w tubę "- wyjawił master plana, przy czym umiejętnie zaakcentował "tubę".

Żółwik i Kotecek nie bardzo chcieli pojąć sensu tego planu, Jezusowi było wszystko jedno byle by tylko mógł pofruwać z motylami z kwiatka na kwiatek ( Oczywiście Chomik przystał bez szemrania na ten warunek).

Żółwik nie wytrzymał i w końcu z ciekawości spytał się Bartłomieja-"Taaa cudowny plan... Tylko powiedz czemu ma on służyć?" Na odpowiedź Bartłomieja nie musiał długo czekać:"-No jak to czemu? Potem jak go uwalimy to skroimy go z łańcuchów i komórek!! Bo beclu pewnie wsioki nie mają" Zripostował z rozbrajającą szczerością.
Żółwik smętnym wzrokiem zmierzył od stóp po głów Chomika:"-No tak skąd mogłem to wiedzieć... Nie mamy czasu na drobnomieszczańskie przyjemności, Hans Kloss jest w Ciechocinku nie może nam umknąć. Inaczej wiecie że księżna się rozzłości" Dodał pewnie Filonek.
Chomikowi zrzedła mina na widok braku entuzjazmu ze strony team lidera/gruppenffuhrera.
"-Dobra łajzy głosujemy, kto jest zza moim planem ręka w górę " Zaproponował w kapitalistyczny sposób rozwiązać tenże dylemat. Do góry ręce podnieśli Chomik i Jezus, ba Jezus nawet dwie ręce podniósł.
Żółwik z całą pewnością zaskoczony głosowaniem bulwersuje się:"Zaraz, zaraz... nie poczytalni umysłowo się nie liczą!" tu wskazał palcem na Jezusa.
"-A niby Kotecek jest poczytalny??" Tu z żalem spojrzał na puchatego kamrata.
"-Jak w pobliżu nie ma żadnych samców alfa to jestem poczytalny" Odparł na niesłuszny jak sie okazało zarzut Bartłomieja Kotecek.

Tenże fascynujący dialog przerwało szeleszczenie trawy, nagle bohaterowie zapadli w ciszę nasłuchując się skąd wydobywa się źródło hałasu.
Nagle zza traw wyłania się mały, niebieski człowieczek z figlarną białą czapeczką na głowie. Zdawało się że ów osobnik przygląda się sobie w lusterku.


Bohaterowie nie wiedzieli czy to efekt zjarania się dodał im wizji i foni gdyż ów osobnik przemówił do nich:
"-Ohhh.. Jaki jestem piękny, z tym kwiatem wetkniętym w czapce Ważniak nie będzie w stanie mnie spławić dziś"

Jezus nie wytrzymał tego, widać że uroki detox jednak ma i pochwycił w swe kościste dłonie niebieską istotę:"-Teraz Cię zjem Szatanie!" Odparł ku przerażeniu zarówno towarzyszy jak i samego człowieczka.

"-Nie błagam nie jedz mnie, jestem Smurfem"-wyjawiła niebieskawa istota-"Słyszałem o czym rozmawiacie, jak mnie oszczędzicie to wódz tej wioski smurfów przed wami zdradzi wam tajemne przejście do Ciechocinka"...Teraz wszystko zależało od tego, jak bardzo Joszue jest dziś głodny...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 12-07-2007 o 18:12. Powód: :) błędy stylistyczne:P
Extremal jest offline  
Stary 12-07-2007, 20:03   #15
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Jezus patrzył pożądliwym wzrokiem na Smurfa tocząc przy tym pianę z pyska. Dwa tysiące lat temu podobnym tekstem uraczył go ten... jak mu tam matka na obrzezaniu dała... Judasz?
- Błagam, Papa Smurf na pewno Cię wynagrodzi! - zapłakał rzewnymi łzami niebieski krasnal. Jednak zamiast odpowiedzi z Jezusa wydobyło się grobowe burczenie.
- No, zostaw go, kochany - zniecierpliwił się Kotecek.
- Kiedy to szatan we własnej osobie!
- Jaki szatan? Chyba, że szatan po chemioterapii i leczeniu pavulonem.
- Szatan! Szatan, mówię wam! Wystarczy odwrócić do tyłu to co mówi, i usłyszycie szatańskie treści! Jak w "Stairway To Heaven" Led Zeppelinów!
- Joszka... - Filonek wpadł na plan - Ale jak go zeżresz, to on może przejąć nad Tobą kontrolę! Egzorcyzm trzeba zrobić!
- Oh here's to my sweet Satan.The one whose little path would make me sad, whose power is Satan.He'll give those with him 666, thee was a little toolshed where he made us suffer, sad Satan- głowa Smurfa obróciła się o 360 stopni wokół własnej osi.
- Ożesz ku[rde] - Jezus rzucił Smurfem o ziemię - Nie wiem jak wy, ale ja stąd sp[adam]!
To mówiąc wziął nogi za pas i zaczął uciekać. Czołgiści spojrzeli po sobie, wzruszyli ramionami, po czym ruszyli do wioski. Jeden Jezus w tą, jeden w tamtą, co za różnica? Tymczasem Smurf który został porzucony na rozstaju uniósł rękę i podrapał się po pentagramie zawieszonym na szyi.
- Agencie? - Z pentagramu odezwał się głos.
- Trzech idzie - odpowiedział Smurf - Nie sądzę żeby dużo krwi się z nich utoczyło, ale może wystarczy Mrocznemu Panu.
- To się wodą z ketchupem włocławskim rozcieńczy - zapewnił Smurfa pentagram - Nie bój du[cha], nie takie rzeczy się robiło.

Dwaj czołgiści i Kotecek szli przez środek wioski. Wyglądała zupełnie jak wzorowy idylliczny obrazek z Koteckowej "Utopii Homokota".
- Witajcie moi drodzy, witajcie! - naprzeciw nich wyszedł jakiś stary, niebieski, garbaty dziad w czerwonej czapce.
- Komunista - mruknął Chomik Bartłomiej.
- Znaczy się, swój - odpowiedział mu Filonek i poprawił budionnówkę na głowie.
- Jestem Papa Smurf - przedstawił się dziad - Zapraszam, zapraszam, czym chata bogata - Wskazał ręką na małą, drewnianą chatkę z czerwonym dachem. Wyglądała słodko. W '65 podczas oblężenia Hogwartu stały podobne, zanim je ciężka artyleria zdjęła. Piękna bitwa. Dużo trupów. Ech i smoki tam były urocze. A potem przyszli kłusownicy i je wystrzelali z panzerfaustów. Trochę miniaturowych się uchowało, bo ludzie zamiast kotów trzymali, ale co to były za smoki? Parwowirozę łatwo łapały, miały wrodzoną dysplazję i często krztusiły się dymem. Popierdółki, a nie smoki.

Tymczasem Jezus uciekał przez ciemny las, pokasłując z wysiłku od czasu do czasu. Ciągle wydawało mu się że ktoś za nim biegnie.
- Jeszcze nie teraz tato - mruknął - Chyba nie zabijesz dziewicy?!
Nagle wokół stała się światłość. Jezus który biegł, nagle zwinął się w locie i wylądował na pysku w jakimś jasno oświetlonym pomieszczeniu. Tuż nad nim stała wysoka postać w garniaku, modnym krawacie i aktówce w ręcę.
- Chlanie, ćpanie, puszczanie się z bliżej niezidentyfikowanymi osobnikami - osobnik pokręcił głową - Jabłko padło tym razem z dala od jabłoni.
- Co ty pier... - Jezus zawahał się - Kim jesteś?
- Pakosław Parafka. Osobisty adwokat twojego ojca.
- Adwoo..? - Chrystus gdzieś to słyszał to słowo. Kojarzyło mu się głównie z ku[rtyzanami], Śledziami i tym kapusiem, Judaszem. No i z mydłem. Nie wiedział dlaczego, ale kojarzyło mu się z mydłem, i już.
- Twój ojciec wniósł sprawę o wydziedziczenie Cię z dóbr Królestwa Niebieskiego.
- Co?! Tata nie może mi tego zrobić!
- Najwyraźniej może - Parafka zmaterializował sobie krzesełko i posadził na nim tyłek - Stwierdził, że tym razem zrobi sobie córkę. I jest przekonany że w twoim wieku popełni ona mniej błędów od Ciebie - adwokat skrzywił się kolejny raz - Spójrz tylko na siebie, jak Ty wyglądasz!
- Jestem na detoksie... Próbuję się zmienić... - Jezus smarknął w rękaw.
Adwokat wstał i westchnął głęboko.
- Jest dla Ciebie jeszcze szansa. Niewielka, i prawie tak samo żywotna jak Kurt Cobain... Musisz odkupić się w oczach Boga.
- Jak? - zapłakał Chrystus.
- Zacznij od tej wioski pełnej demonów... Pamiętaj, Złota Rybka jest kluczem! - świat zaczął się zamazywać - Osikowy kołek prosto w serce - adwokat wykonał zamaszysty ruch rękoma, naśladując proces wbijania rzeczonego kołka - Wybij Smurfy, to pogadamy...

Jezus po raz kolejny spadł dziobem prosto na glebę.
- Wstań bracie - postać która przypominała zakonnika w habicie uniosła go za ramiona - Powstań. Ojciec Gargamel życzy sobie widzieć się z Tobą.

- ... No i widzicie, wypłynąć na jeziorko nie można, bo ta cholera zatapia wszystko co się rusza na powierzchni. Gospodarka morska mi zaraz zdechnie... - Papa Smurf bełkotliwym głosem tłumaczył jakąś zawiłą historię.
- Dla Ciebie wszystko, papku! Urwiemy szmacie płetwy! - zawył Chomik.
- No to pijmy, bo Smurf nie kaktus, i pić musi - Papa polał do kieliszków lekko mętnej "księżycówki" - Tylko uważać musicie drogie dzieci bo przebiegła jest bestia...
- Papku, nie taki dzi[kie bestie] się up[olowało]! - Filonek uderzył się w pierś - Do jutra sprawa będzie załatwiona!

- No to pięknie! - Papa uśmiechnął się poczciwie - Po prostu pięknie! Pitu pitu, chlastu, chlastu, nie mam rączek jedenastu! - Smurf hojnie polał do kieliszków.
- A ja jestem chłopak z Bródna, nikt mi w piciu nie dorówna! - zaintonował Bartłomiej.
- A pamiętajcie dzieci - Smurf trochę chwiał się na krzesełku - Żadnych życzeń. Łapiecie szmatę, rybkę jedną złotą i na patelnię. Żadnych życzeń ku[rtyzana] ma nie spełniać. Dosyć ku[rtyzana] zatapiania statków. Skończył się dzień dziecka! - beknął tutaj donośnie żeby dodać powagi grozie wypowiadanych słów.
- Się nie martw, kochany - Kotecek powoli odlatywał - U nas masz jak w PKO!
- No to brudzia - powiedział Papa Smurf. Obcałowali się śliskimi ustami i zakąsili śledzikiem.
Niewiele potem zapamiętali z tego co się działo dalej. Chomik chciał sobie zrobić dziarę na plecach za pomocą spinacza i markera. Kotecek się zarzygał i spadł pod stół. Filonek z Papą Smurfą weszli w dysputę na temat tego czy Starachowice mogą wejść papie na interes, a jak wejdą to czy walić z de do psów czy płacić za ochronę. A potem weszła Smerfetka i... Zresztą, co tu opowiadać? Przecież wszyscy wiedzą.

Jezus wszedł do małej celi zakonnika. Była niezwykle ascetyczna i skromna - stół, łoże; tylko kilka butelek Kasztelana Zielonego i durexów walających się na podłodze świadczyło o nieco bardziej skomplikowanym życiu wewnętrznym jej mieszkańca.
- Czekałem na Ciebie - powiedział Brat Gargamel zdejmując kaptur z głowy. Jego smutną twarz przecinała szpecąca blizna. Zakonnik wyczuł chyba, że Jezus się w nią wpatruję, gdyż rzekł:
- To się stało kiedy prowadziłem akcję przeciw Gumisiom. Cholernie żywotne bestie - Gargamel machnął ręką - Musieliśmy użyć napalmu, a i tak potem trzeba było gazować wodą święconą, bo partyzantkę zaczęły prowadzić. Ale nie pytania o moją wojenną historię Cię tu sprowadzają, drogi bracie, prawda?
- Właściwie, to ja..
- Spokojnie - zakonnik przerwał mu ruchem ręki - Z takimi bestiami jak Smurfy się jeszcze nie spotkałeś. Czerpią moc bezpośrednio z serca Azraela, które schowane jest na dnie Jeziora. Na szczęście Smurfy nie mogą uzyskać nieśmiertelności.
- Co? - Jezus czuł się jak po efedrynie wymieszanej z dobrą, rosyjską amfą.
- Musieli by wyłowić serce i odprawić swoje plugawe, krawe rytuały. Ale serca broni Złota Rybka - zakonnik uśmiechnął się - To już trzecia generacja Złotych Rybek w służbie Bogu. Poczciwe to i dobrotliwe istoty.
Jezus jednak nie słuchał. Miał złe przeczucie... Przeczucie, że zdarzy się coś niedobrego. Jak wtedy gdy wskrzeszał Łazarza i przy[szli] do niego spadkobiercy niezadowoleni takim obrotem spraw.
- Jutro odprawimy potrzebne rytuały, otrzymasz sprzęt i wraz z naszymi braćmi zakonnikami wyruszysz wyplenić tą zarazę - rzekł Gargamel - Teraz jednak posil się i odpocznij. Będziesz potrzebował dużo sił...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 13-07-2007 o 11:45.
Chrapek jest offline  
Stary 13-07-2007, 20:55   #16
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Po jakże intrygującym dniu pełnym wrażeń Jezus vel Chrystus poszedł sobie grzecznie spać, zaraz po obejrzeniu dobranocki i zmówieniem paciorka do papy.

Jezusa nawiedzały tej nocy różnorakie sny, śniły mu się białe myszki i słomki, oraz
znajomy adwokat dzierżący mydło w dłoni, jednakże w jego śnie bardzo podejrzanie się uśmiechał... no i oczywiście zamiast aktówki trzymał w ręku mydełko szare:
"-[i[Jezusie wiesz czemu mydło kojarzy Ci się z Adwokatem?[/i]"-Zagadał niewinnie z pozoru dialog.
"-Nie nie wiem, po co tuta jesteś? Tata Cię tu przysłał?"-Zmienił subtelnie temat.
"-Nie to nie Szef Cię przysłał"-W tym momencie jakoby uśmiech Adwokata Parafki bardziej się wyszczerzył "-Sam tu przyszedłem, chciałem Cię ostrzec że jeśli Ci się nie uda wykonać zadania to czeka Cię coś bardziej gorszego niż nie przejęcie interesu po tatusiu...." Wyjawił mu Pakosław.
"-Nie ma nic gorszego! Wiesz jak ciężko Ci znaleźć inną pracę jak przedstawiasz się Jezus Chrystus?"-Z żalem powiedział drapiąc się po swej brodzie.
"-Owszem jest"-Odrzekłszy adwokat wyciągnął rękę z mydełkiem w stronę Jezusa który ten niewiele myśląc wziął w dłoń, jednakże momentalnie Jezus zaczął się pocić wydawać nieokreślone pobrzękiwania i trząść się
"-Niee wiem... dlaczego tak się boję... mm..mmydła.."-Wyznał skrycie Jezus.
"-To proste, Tat,,,ee.. to jest Szef kazał wymazać Twoją pamięć odnośnie procesu detoxu..."-Wyjaśnił Pakosław Parafka-"-Wiesz co się dzieje kiedy ktoś schyli się pod mydełko pod prysznicem?..."-dodał z wszechogarniającą grozą w wizji sennej która powolutku przeistaczała się w najokrutniejszy koszmar.
W jezusowej główce tlił się mętlik myśli- mydełko, prysznic, mydełko, prysznic, mydełko, prysznic.
-"Nieeee!!!Tylko nie to... czemu mi to przypomniałeś??"-Rozpaczał wiercąc się tuląc główkę między nóżki.

"-Pamiętaj jeśli zawiedziesz Twój koszmar zacznie się od nowa...Buahahaha!"-W tym momencie Jezus zlany potem obudził się na kozetce...oto nastał nowy dzień, nagle bez pukania do pokoju wpada brat Gargamel z dwoma innymi zakonnikami odzianych w lśniące białe habity z różowymi kozakami i czapkami New York Islanders.
"-Jezu wstawaj idziemy na dym"-poinformował budzącego się wybawiciela drapiąc się kijem baseballowym po łopatce.

Tymczasem w wiosce Smurfów również budził się nowy dzień, słoneczko nieśmiało zawitało w skromnej chatce papy smurfa, gdzie właśnie odbył się zapoznawczy wieczorek bohaterów i społeczności Smurfów. Promienie słoneczne odkryło wszelakie sekrety jakie skrywał wczorajszy wieczór.
Na stole stało jeszcze dobre 0/35litra trunku pędzonego fachową ręką przez Pasibrzucha, tutejszego dilera i bezdomnego, acz uczciwego stolarza. Owa ambrozja która orzeźwiała ciało i umysł była ochrzczona mianem "paliwem rakietowym". Tuż pod stolikiem na którym znajdował się wyrób Pasibrzucha leży upojony do nieprzytomności Bartłomiej , biedny chomik tuż zanim oddalił się do świata snów zwymiotował twierdząc że mu się odbiło, po czym zsunął się z fotela po jakże nieuczciwej, ale honorowej walce z grawitacją i następstwem tego było zaśnięcie w swoich własnych wymiocinach.
Kotecek natomiast miał znacznie bardziej upojną noc, Smerfetka upiła homokota i brutalnie wykorzystała seksualnie cudzoziemca. Niebieska kokietka bardzo pragnęła zaznać homokota, tzn zapragnęła w chwili gdy zaczęli wymieniać się kredkami do rzęs i tajnikami podkładu pod tusz.
Natomiast Filonek siedział na ganku Papy smurfa i jarał sobie najzwyczajniej w świecie jointa, chcąc wypalić kaca jakiego ma na łbie, a papa smurf piastował swój urząd, gdzieś w piwnicy swojej posesji gdzie znajdował się system monitoringu terenu w okół wioski, wielki plazmowy wyświetlacz i dwa potężne głośniki, Papa Smurf właśnie prowadził wideokonferencję:
"-Panie, nasi goście połknęli haczyk jedzą nam z ręki!"-Wyraźnie podniecił się Papa-"Teraz nic nam nie stanie na przeszkodzie i zdobędziemy dla Ciebie serce Azreala"
"-Doskonale...Kiedy zdobędę serce Azraela wtedy księżna Almenino nie będzie w stanie mi się oprzeć"-Wydobył się z Ekranu tajemniczy potężny basowy głos."-Jeszcze coś, uważaj na tego śmierdzącego zakonnika, brata Gargamela podobno sprowadził ciężką artylerię, dziś przed zmierzchem będą w waszej wiosce...Wypuść ogary"-Rozkazał tenże głos.
"-Tak Hrabio Andree"-W tym miejscu Papo Smurf uderzył się w pierś i schylił głowę w geście uległości.

3 Godziny później Filonek Kotcek i Bartłomiej po uzbrojeniu się w akwalungi, harpuny i w nowe ciepłe majtki udali się nad Jezioro Złotej Rybki, gdzie czekał na nich Jacek płetwogłowy okolicznego pirata wynajmuje szalupy wycieczkom szkolnym i organizuje wycieczki krajoznawcze po jeziorze...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 13-07-2007 o 21:16.
Extremal jest offline  
Stary 14-07-2007, 18:15   #17
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Ku[rde] - Śniadanie Chomika postanowiło opuścić jego skromne bebechy rozpryskując się na okolicznej trawie - Nie wiedziałem, że mam tak bogate życie wewnętrzne... - Bartłomiej przyglądał się uważnie robaczkom które wyleciały wraz ze śniadaniem.
- Ogarnij się Bartuś, wstyd przynosisz - ofuknął go Żółwik.
Żółwik miał swoje powody, aby skrytykować Chomika. Oto bowiem przed nimi stała miejscowa elita - Jacek Płetwogłowy. Swojsko brzmiące nazwisko zawdzięczał czaszce przypominającej trochę rekinią płetwę - czy, jak mówili złośliwi - deskę klozetową. Poniekąd, specyficzny kształt głowy był sprawką mamusi bijącej go patelnią po łbie. No, a potem Jacuś polubił takie zabawy i dogadzał już sobie sam.
- Aaa, to wy... - splunął ponuro pod nogi na ich widok.
- Przyszliśmy Rybkę załatwić, kochany - skrzywił się Kotecek. Nawet dla niego Jacek nie był zbyt pociągający. W końcu nawet homokot ma jakiś gust, nie?
- Ha! Ha! Ha! - zaśmiał się obrzydliwie Płetwogłowy i pierdyknął się w łeb aż zarezonowało - Nie tacy próbowali! Był tu już oddział Wehrmachtu; bombą głębinową chcieli ją zatopić, ale cholera strąciła kilka Junkersów i odgryzła nogi połowie batalionu. Żebyście widzieli ile sprzątania tu było... - Jacek pokręcił głową.
- Ożesz k[urde] - zagaił Chomik - Ty, ziom, może się jeszcze zastanowimy?
- Ech... - stwierdził Żółwik - Nie no, obiecaliśmy, to obczaimy temat...
Podeszli wolnym krokiem do brzegów jeziora. Żółwik wyciągnął megafon:
- Achtung, achtung! Rybka, wyskakuj na brzeg i płetwy na głowę!
Przez drobną chwilę nic się nie działo i tylko fioletowa poświata Jeziora, układająca się w napisy znanych marek świadczyła o jego niezwykłości. Widać nawet Rybka się skomercjalizowała i podpisała umowy z kilkoma koncernami.
- Pierdu, pierdu - powiedziała Rybka wychylając dziób z Jeziora - Twoje zarządzenie to ja mam w du[żym poważaniu] - po czym zanurzyła się w odmętach wody które, falując ułożyły się w znak: "Zawsze Coca-Cola".
- O ty cholero! - Żółwik wyskoczył do przodu, ale Chomik w odpowiednim momencie sprzedał mu kosę.
- Razem, Filonek, razem - powiedział poważnie, odpalając skręta z machorki - Mam pewien pomysł...

- Spójrz - ojciec Gargamel podał Jezusowi lornetkę z noktowizorem - Fortyfikują się diable pomioty...
- I co teraz zrobimy? - Jezus widział przez okular urządzenia gotowe, świeżo zaostrzone pale wbite w środku wioski na honorowym miejscu. W upiornym świetle księżyca wyglądało to jak... No wyglądało to jak wtedy, na Golgocie, tylko wtedy Rzymianie nie byli jeszcze homo i nie znali mozzarelli.
- No jak to co? - Gargamel wskazał na dywizjon czołgów za swoimi plecami - Rozjeżdżamy gno[mów]! Ale najpierw - modlitwa!
Gargamel przystanął przez chwilę medytując. Złapali się za ręcę; Jezus poczuł
wszechogarniającą ich Moc, ba, Gargamel nawet jakby trochę fosforyzował w ciemnościach!
- ...i od fanów Star Warsów racz nas chronić Panie, albowiem wzrok ich [jest] plugawy, myśli nieczyste, a w rękach swych miecze świetlne dzierżą, Moc(z) swoją wykorzystując dla wszetecznych, szatańskich celów. Zali bowiem człowiek chrześcijańskiej natury nie ujrzy zrazu Zła czającego się w tych istotach przebiegłych,jeno wcześniej duszę jego [oni] do otchłani piekielnych odeślą Gwiezdnymi ŻetonamiTAZO. Przeto, przez wzgląd na wiarę naszą niezłomną, pamiętając o wszystkich zdrowaśkach i hojnych darach złożonych na tacę, uchroń nas Panie przed sługusami Luke'a Skywalkera i jego piekielnego orszaku... - Gargamel zakończył modlitwę Ewangelią Świętego Mariana, po czym przymknął oczy.
- Dziś zmierzymy się z siłami Zła, bracia... Dziś okaże się czy jesteśmy silniejszy od Szatana... Gnaty w dłoń i nie brać jeńców! - zawył i zawtórował mu ryk odpalanych silników.
Zmechanizowana brygada ojca Gargamela z potępieńczym hukiem runęła na wioskę Smurfów.

- Ha! I to jest plan - zarechotał Chomik wkładając rurę od szlauchu do jeziora. Rura podłączona była sprytnie do gównowozu, ten zaś z kolei wypełniony był po brzegi najczystszym spirytem z piwniczki Papy Smurfa.
- I co teraz? - zapytał niepewnie Kotecek.
- No jak to co? Czekamy aż się narąbie, a potem dziesionujemy! - Chomik uśmiechnął się diabelnie. Rybka musiała być dziana. Oczami wyobraźni widział już jak spyla na Stadionie Dziesięciolecia nową Nokię zdobytą w tej bitwie.
Błyskotliwe przemyślenia przerwał mu niespodziewany śpiew wydobywający się z dna jeziora:
- Wódki, wódki, wódki dajcie, a jak nie to spier[dzielajcie] ! - Rybka zaintonowała znany pijacki przebój.
Ponieważ żaden z nich nie chciał spier[dzielać] toteż odkręcili kurek jeszcze bardziej.
Po chwili Rybka z obłędem w oczach wypełzła na brzeg.
- Kocham was! - wyznała im bełkotliwie - I spełnie Wasze trzy życzenia!..
- Żadnych życzeń - postawił sprawę jasno Filonek.
- Nu, dawaj, dawaj! Choroszo! - zachęciła Rybka i puściła oko do Filonka.
- Żadnych życzeń, tylko bezwarunkowa kapitulacja! - Filonek obstawał przy swoim.
- Chciałbym żeby wszyscy byli homo! - wyrwał się niespodziewanie Kotecek.
Jednak, na szczęście dla nich, Bartłomiej był szybszy i zdążył czasowo rozwiązać złotorybkowy problem spełniania życzeń...
Za pomocą kija bejzbolowego.

Tymczasem Jezus z dzikim wyrazem twarzy pilotował lotną eskadrę czołgów:
- W prawo! W prawo! Patrz, tam z patriotem stoi jeden! - darł się. Nagle czołg obok nich dosłownie rozleciał się na kawałki.
- Cholera! - zaklął Gargamel - Miny postawili! - złapał za mikrofon - Baza? Potrzebujemy wsparcia z powietrza... Baza?.. Baza?! - potrząsnął słuchawką - Zagłuszają, niebieskie kurduple!
Czołgi zaś zostały szybko zatrzymane za pomocą sprytnie postawionych zasieków.
- Wyskakujemy z czołgów i łapiemy za karabiny - warknął Gargamel - Wykończymy gno[mów] ręcznie!
Schronili się za własnymi czołgami.Smurfy wykorzystały to, i położyły na ich pozycję ciężką zaporę ogniową, powoli przesuwając się do przodu. Gargamel został zepchnięty do dalekiej defensywy.
- Ojcze Garagamelu - zdyszany młody mnich podbiegł na ich pozycje - Ufortyfikowali się na tej górze... - wskazał na pobliski pagórek, z którego Smurfy niemiłosiernie pruły do dzielnych Pogromców Zła - Mają co najmniej dwa cekaemy i jedną sto dwudziestkę!
- Kurde, zupełnie jak u Muminków... - po raz wtóry zaklął Gargamel - Musimy zniszczyć to stanowisko cekaemów! Bracie Telesforze, weźmiecie z bratem Archibaldem nasze granaty i spróbujecie ich wysłać w kosmos, a my będziemy Was osłaniać!
- Tak jest, Ojcze Gargamelu! - mnich rozpłynął się w ciemnościach.
- Kompania! Ognia! - krzyknął Gargamel i zaczął strzelać w kierunku fortyfikacji Smurfów. Jezus starał się być z tyłu, nie wychylać się, trzymać głowę nisko... Nagle poczuł, że lepi mu się koszula. Dotknął jej ręką: była czymś usmarowana. Czymś co miało metaliczny posmak... Obrócił się.
Ojciec Gargamel, z flakami na wierzchu, leżał, ciężko dysząc na ziemi.
- Ojcze Gargamelu! - Jezus podbiegł do niego - Trzymaj się, wyciągniemy cię z tego!
- Nie - zaprotestował Gargamel - Dla mnie jest już za późno... Zawiedliśmy...
- Nieprawda, zaraz wysadzimy im te cekaemy!.. - Gargamel przerwał mu ruchem ręki.
- Joszue... - powiedział słabym głosem - Ty jesteś jedyną szansą... Musisz pokonać Papę Smurfa... Musisz zabić... Zło...
- Nie potrafię... - łzy ciekły po policzku Zbawiciela - Wychowałem się na tej bajce, jak mogę ich teraz zabić?!
- W takim razie wszyscy jesteśmy straceni...
Zapadła niezręczna cisza.
- Zrobię to - powiedział łamiącym się głosem Jezus.
- W swoim czasie, będziesz wiedział jak... - Gargamel wyraźnie słabnął - Joszue, zbliż się - Jezus przysunął się do Gargamela - Jest... jeszcze jeden... Chry..ssst..uu... - głowa Pogromcy Demonów opadła.
Martwa.
- ŁAPY W GÓRĘ, ŻYDKU! - Jezus obrócił się gwałtownie.Stała za nim gromada uzbrojonych w kałachy Smurfów.
- Pójdziesz z nami, prosto do Papy Smurfa! - powiedział z paskudnym wyrazem mordy ten najbardziej wytatuowany.

- Buuurp - wyrzekł im w tajemnicy Filonek, leżąc ciężko na brzuchu. Ognisko prawie już dogasało.
- Oścista była - mruknął Kotecek - Mogliśmy ją najpierw trochę obtuczyć...
- E tam - warknął Chomik - Obtuczyć i potem bym wyglądał tak jak ty? Gruby i na dodatek spedalony?!
- Pfff - puścił focha Kotecek - Przynajmniej nie noszę trójpaskowych dresów, sądząc, że są oryginalne!
- One SĄ oryginalne! - Chomik rzucił się z pięśćmi na Kotecka.

Ich sprzeczkę przerwał jednak niespodziewany grzmot, a potem całkiem spora kawalkada wybuchów.
- O cholera, co tam się dzieje? - zainteresował się Filonek, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Pewnie wesele jakieś... - stwierdził Bartłomiej - Moglibyśmy bramę postawić, może byśmy flaszkę dostali? - Chomik uśmiechnął się do własnych myśli.
- Ty już masz dosyć - stwierdził Kotecek - Wychlałeś wszystko co zostało na dnie w gównowozie!
- To było dla higieny ciała, a teraz byłoby dla ducha!
Przez chwilę patrzyli na niego zszokowani tym niezwykle górnolotnym jak na Chomika doborem słów.
- A ja myślałem, że wóda ogłupia... - Filonek zbaraniał.
- Ploty! - odrzekł mu Bartłomiej - Ploty, nie poparte faktami! - Zatoczył się lekko na prawą burtę.
I wpadł prosto w wilczy dół.Filonek z Koteckiem podbiegli na miejsce wypadku.
- Żyjesz? - krzyknął w dół Żółwik.
- Żyję. Kur[de]. - emocjonalnie opisał swoją sytuację Chomik - Wali tu jak w lumpeksie i na dodatek pełno kości... O?! Flaszka!..
- Zaraz cię wyciągniemy, trzymaj się! - odkrzyknął mu Filonek.
- Nic nie wyciągniecie! - odrzekł tajemniczy głos tuż przy uchu Żółwika. Filonek odwrócił się gwałtownie.
Obok niego stały dwa, zakapturzone Smurfy w ciemnych habitach. Na ubrankach miały wyrysowane mazakami pentagramy, psie kości w uszach i w nosie i kałachy które przykładali czołgistom do głów. Obaj śmierdzieli pod niebiosa siarką.
- Pójdziecie z nami, jeśli chcecie żyć... - powiedział Smurf przykładający lufę do Filonkowego łba - Czas już na ofiarę...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 14-07-2007 o 20:00.
Chrapek jest offline  
Stary 15-07-2007, 15:29   #18
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Nastał zmierzch, po jakże pełnym dniu przygód.
Siły ojca Gargamela zostały rozbite i rozproszone, po stracie charyzmatycznego wodza morale żołnierzy drastycznie zmalało. Niedobitki zmechanizowanej dywizji skryły się w domach publicznych zmieniając tożsamość, albo zakładały partie populistyczne. Ale to już całkiem inna historia.
Przez pola przedzierali się Załoganci oraz ich porywacze.
Bohaterowie byli związani niczym bydło prowadzone na rzeź, szli gęsiego w pierwszym rzędzie szedł Filonek, w środku Bartłomiej a na szarym końcu Kotecek, każdy z nich miał liną skrępowane do tyłu ręce.
"-Filonek...łajzo kochana jak to było? Musimy obczaić temat?"-Dodał z nutką sarkazmu Chomik, niekryjąc przy tym oburzenia co mogła sugerować intonacja tych słów.
Filonek nie miał dobrego kontrargumentu który sprawnie by mógł odparować, w akcie bezradności odburknął Bartłomiejowi:
"-Zamknij P[yszczek] dresie. Skąd mogłem wiedzieć że nas tak Wy[stawią]".
Nie zwalniając tempa marszu dwa Smurfy szeptały między sobą. Kotecek wykorzystując okazję iż są zajęci między sobą próbował nawiązać dialog z przyjaciółmi.
"-Misiaczki może zwiejemy im?"-Zaproponował Filonkowi i Bartłomiejowi.
Na odpowiedź nie musiał zbytnio czekać.
"-Niby jak? Kiedy tylko damy spida to nas wyczają i z robią z d[umy] jesień średniowiecza, kałachy mają"-Realnie spostrzegł Bartłomiej.
"-No niby tak..."-Przytaknął Chomikowi Kot-"-Ale spójrz na to inaczej mają z 20 cm wzrostu.".
Filonek aż stanął. Spojrzał się na Smurfy, następnie na zblazowane twarze Tawariszy.
"-Jak to Bartuś mówiłeś? W tubę ich?"-Spytał się Filonek Żółw.
"-No jak nie jak tak!?"-Odbrząknął filozoficznym zwrotem babilońskiego filozofa Waldemara Kiepskiego po czym wyrwał się z szeregu wyskoczył hen wysoko... i spadł miażdżąc tym samym jednego z terrorystów, całe zdarzenie towarzyszył akompaniament chorego wrzasku wołającego o cień szansy na ujście z życiem. Niestety(lub stety) daremnie.
Drugi Smurf widząc całe zajście próbuje nawiązać kontakt wzrokowy z przeciwnikiem, jednak nim to następuje Kotecek pochwyca go w swoje zębiska, przeżuwa i jednym haustem połyka niebieskiego stworka, oblizując się łapczywie przy tym.
Filonek władczym gestem, klepie po ramieniu Kotecka.
"-dobra robota Kocie!"


"-Brrp.. odbiło mi się"-Kotecek jedynie zdołał beknąć przebrzydle.
Po dwóch godzinach od uwolnienia się z rąk oprawców, zdołali pozbyć się sznurów przy użyciu kory pobliskiego drzewa.
"-Wiecie co, oni chyba czymś usmarowali te sznury, czymś nieludzkim śmierdzą"-Stwierdził Kotecek drapiąc się po rękach, gdzie miał obwiązane ręce.
"-A może to jakiś cukiereczek po Smerfetce??"-Złośliwie rzucił sarkazmem Filonek.
"-Nic mi nie mów... do końca życia będę mieć moralniaka iż tknąłem jakąkolwiek kobietę..."-zgorszył się poszkodowany.
"-Ty się nie tłumacz, tylko opowiedz jakim cudem zdołałeś ją puknąć?"
"-My geje umiemy więcej niż Wy hetero jesteście sobie w stanie wyobrazić-Poruszył się Pulchny Kotecek.
Po tymże wrażliwym dialogu Kotecek Chomik oraz Filonek przemierzali mroczne gęstwiny łąki, aż w końcu stanęli u bram wioski Smurfów, gdzie było wyraźne poruszenie na drewnianych murach wioski płonęły pochodnie, a wokół wioski walały się zgliszcza różnorakich abramsów i shermanów, gdzie nie gdzie leje po ciężkiej artylerii, rozwieszone zasieki oraz polegli bracia zakonni w białych habitach pod wezwaniem Ojca Gargamela, bohaterowie nie mieli wątpliwości kto zwyciężył w tej bitwie.
Nieśmiało zerknęli zza winkla do środka osady, brama była na wszerz otwarta, o dziwo nie było żadnego Smurfa, ale na środku głównego placu stał wielki pal a na jego szczycie wbita głowa, pół-łysiejącego ciemnowłosego jegomościa, niemal szczerbatego z wielkim garbatym nosem.
"-Ma nocha jak diabeł Ku[rdystan]"-Podzielił się swoim spostrzeżeniem Chomik, niekoniecznie trafnym.
Niewinnie podeszli pod główną siedzibę wodza Smurfów tj, Papy Smurfa.
"-Chłopaki zdajcie się na mnie"-stwierdził Bartłomiej mężnie bijąc się w pierś-"-Setki razy robiłem włamy na chałpy, jestem ekspertem w tej dziedzinie"-Wyjawił swe zadziwiające zdolności,
"-No i jak to się skończyło?"-Podchwycił zauroczony osiągnięciami kolegi Kotecek.
"-No jakto czym, 3 lata w zawiasie, 1200 zł odszkodowania oraz ta pamiątka"-Tu rozpiął swój dresik a na klacie znajdowała się szrama dość pokaźnych rozmiarów-"-Tutaj dostałem kosą od trzeciego faceta mojej matki jak próbowałem podkraść z portfelu 5 zeta na piwo, w tej samej nocy połamałem mu łeb taboretem jak spał, a i tak zdobyłem te pięć złoty"-kontynuował swoje wychwalanie się.
"-A ile Ty miałeś lat?"-Spytał zaciekawiony Filonek.
"-No z jakieś 3 i pół roczku-Odparł gieroj.
"-Zrobimy po mojemu-kiwał głową na lewo i prawo Kotecek-"-Setki razy oknami wychodziłem z pokoju moich kochanków, musimy tylko zostawić kogoś na czatach by pilnował czy żona...ee to jest Smurf jakiś nie idzie! "-Zaproponował Kotecek.
Filonek niechcąc słuchać dalszych wyczyniań i przechwałek dziarsko przejął inicjatywę i wyważył silnym kopnięciem z kopyta drzwi frontowe.

Nagle zawyły syreny:
"-Alert alert, intruders detected-IŁU!!!IŁU!!IŁU!"Zewsząd wylazły poukrywane kamery, a na bohaterów zwaliła się żelazna klatka... a pod ich nogami otworzyła się zapadnia...
Wpadli w jakiś tunel, darli się nieludzko, aż w końcu po jakiś 2 minutach zjazdu w dół ujrzeli światełko w tunelu i wypadli z hukiem na betonową posadzkę.
Pomieszczenie w jakim się znajdowali przypominało jakiegoś swoistego rodzaju lochy, kraty, ciemne cegły pokryte grzybem i mchem, ogólny półmrok oraz smród niemytych nóg.
Bohaterowie oszołomieni zastaną sytuacją, nie byli z całą pewnością przygotowani na taki obrót spraw.
"O żesz psia krew!!"-Wymiauczał Kotecek, chwilę później został czymś ogłuszony a sam poszkodowany runął na ziemię pełnym impetem.
Bartłomiej i Filonek zwarli szyki, wszak że wojskowymi byli. zorientowali się skąd padł ostrzał, i znaleźli narzędzie którego użyto do ogłuszenia Kotecka.


Bartłomiej wziąwszy to do rąk, nie wiedział za nic czymże jest owa broń, pierwsze przypuszczenia padły na swoistego rodzaju trofeum predatorów, i w tym samym momencie wypadła tajemnicza, aczkolwiek kolorowa postać z kąta celi.

"Cholera znowu mi się nie udało!!"-Wydarła się obłąkana postać.
"-Niee.. Wy mi się nie śnicie? Prawda?? Hehe widzę trzy słodziutkie Pokemony"-Złapię was wszystkie!!
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 15-07-2007 o 20:20.
Extremal jest offline  
Stary 19-07-2007, 21:52   #19
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Gadaj - warknął Smurf przesłuchujący Jezusa - Gadaj bo nogi koło karku Ci upitolę!
- Pułkownik Jezus Chrystus, I Dywizja Niebiańskia imienia św Franciszka! - Jezus od początku przesłuchania udzielał tylko tej jednej odpowiedzi.
- Ech... - Smurf się podłamał - No to inaczej spróbujemy...
- Pułkownik Je...
- Zamknij się! - ryknął przesłuchujący krasnal - Skoro nie chcesz po dobroci, poznaj profesora Xaviera!
Do sali wjechał na wózku inwalidzkim łysy ludek z głupim wyrazem mordy.
- Witaj, witaj - zaczął od razu - Ciekawy z Ciebie przypadek, doprawdyż...
Chrystus patrzył się na niego tępym wzrokiem.
- Widzisz Jezusie, od czterdziestu lat badam różne mutanty, ale ty jesteś jedyny w swoim rodzaju - kontynuował profesor Xavier - Nie działają na Ciebie promienie gamma, twoje białko nie ulega denaturacji, a także nie mokniesz w czasie deszczu! Doprawdy, cóż za niezwykły przypadek! Prawie jak Wolverine, ale on, biedaczek, popełnił samobójstwo po tym jak po imprezie obudził się ze mną w łóżku... Nieważne!
- Te, jajogłowy - Smurf wtrącił swoje trzy grosze - Miałeś z niego informacje wyciągać, a nie sprzedawać swój życiorys!
- Zyskanie zaufania pacjenta również jest ważne! - Xavier ofuknął Smurfa - Widzisz Jezu, do tej pory tortury mutantów opierały na bólu fizycznym, a tymczasem ja wykorzystam psycho-fizyczne motoryczne mnemomarkery...
- Zamknij pi[sankę] i zaczynaj! - zniecierpliwył się Smurf
- ... inaczej mówiąc na Supermana działał kryptonit a na Ciebie działa to! - zza pazuchy wyciągnął niespodziewanie krucyfiks.
- Nieeee! - Jezus krzyknął z rozpaczą aż się zatrzęsło betonowe sklepienie.
- Tak... - Xavier delektował się tą chwilą - Poczuj ten ból... Przybijanych gwoździ... Tak... Chcesz żeby się skończył, prawda?
- Tak... - zaszlochał Zbawiciel
- ... Więc odpowiesz na nasze pytania!
- Nie, nie zrobię tego!
Xavier przystawił mu krucyfiks do twarzy.
- O, proszę, ten miły pan chyba chce się pobawić z naszym krzyżykiem! Myślisz, że nie wiem, że od czasów Golgoty masz fobię wobec krzyży?!
- Niee! Niee! Tato, tato, czemuś mnie opuścił?!

Po dwóch godzinach Jezus, wycieńczony na wpół leżał na krześle. Z ust ciekła mu ślina zmieszana ze słodko-kwaśnym sosem zakupionym rano w McDonald'sie. Nagle drzwi oddzielające świat zewnętrzny od jego pustelni wyleciały z hukiem w powietrze. W oparach dymu stanął...
- Jestem Klex. Pan Klex! - przedstawił się piegowaty dżentelmen z długą brodą - Szybko, zdejmuj te kajdany i ogarnij się, trzeba skasować Papę Smurfa zanim dymu na osiedlu narobi!
Błyskawicznie uwolnił Chrystusa i już po chwili, uzbrojeni w kałasze zabrane wartownikom biegli ku górze. Po drodze spotkali bandę uzbrojonych dzieciaków.
- Kto to? - zainteresował się Jezus.
- To dzieciaki z mojej Akademii - odpowiedział Klex - Trzymam ich rodziny za zakładników a oni sami służą mi jako mudżahedini.
- Mudża... Co?!
- No, wysadzają się w powietrze. A myślałeś że jak otworzyłem drzwi do Twojej celi?!
Cichaczem przebiegli wioskę Smurfów. Domek Papy jaśniał w świetle księżyca zachęcając do wykonania na nim brutalnego gangbangu.
- Na trzy - powiedział Klex - Raz... dwa...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 25-07-2007, 19:19   #20
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Kotecek otworzył swe piękne seledynowo-morskie oczęta, niemiłosiernie bolała go główka. Nim z wyłaniających zza mgły kontrastów dopatrzył się sufitu, przypomniał sobie o dzieciństwie, gdzie wszystkie starsze koty na podwórku śmiały się z niego, że nie potrafił zręcznie skakać po drzewach, że nie potrafił polować na myszy, ale Koteckowi to nie przeszkadzało. Kotecek lubił być obdarowywany przez wszystkich różnorakimi smakołykami, śledzikami i tuńczykami.
Jak to mawiał jak już się oddawać to robić to z klasą. Oczyma fantazji już nie rozpoznawał rzeczywistość od fikcji, Kotecek w tej chwili, w tej niezwykle trudnej chwili całym swoim sercem pragnął wylegiwać się na czerwonej poduszce swojej pani, przy kominku w asyście Puszka bądź Sylwka.

"-Widzisz wykręcie coś z nim zrobił??!! Psy na osiedlu takich łapanek nie robią, jak Ty go kociłeś."-powiedział ktoś o swojsko, znajomy głos-"Te spokojnie, już nikogo nie złapie do swojego pokeballa...Kotecek obudź się"-I inna tajemnicza postać podniosła kotecka za muchę, i zaczęła bohaterem trząść.
"-Niee.. teraz ja CIebie mój Ty ogierze...."-Wymamrotał przez sen Kotecek.
"-Teee Casanova... obudź się, to ja Filonek"-Wyperswadował Koteckowi zaistniałą niedopatrzenie Żółw Filon.
Kotecek w jednym momencie porwał się na cztery łapy, zjeżył grzbiet, parsknął przebrzydle i poprawił muszkę oraz wtarł swą ślinę w uszy, w celu poprawienia Image'u, jednak w miejsc gdzie powinny znajdować się wstążki... nie było ich, przerażony Kotecek zaczął z przerażoną mimiką twarzy rozglądać się wokół siebie:
"-To nie jest śmieszne... gdzie są moje wstążki??!"-Zaczął krzyczeć desperacko kotecek, a po jego zawszonych polikach zaczęły kapać łzy.
Filonek poklepał go po ramieniu i wskazał na kąt celi, w którym był związany wstążeczkami Kotecka, niczym świnia w celefonowym kaftaniku w dniu czci Zeusa.

Widać było iż Kotecek chcąc wyrazić swoją obecną sytuację emocjonalną, chciał użyć wyjątkowo mocnych, niecenzuralnych słów, jednak nim zdążył wypuścić powietrze z płuc, Chomik Bartłomiej wszedł mu w słowo
"-Ty ziom, Ty chyba nawet nie wiesz co on chciał z Tobą zrobić, chciał Cię wsadzić do tej biało-różowej kuli i przechrzcić na Pikaczu... Więc bez wątów mi tu "-Objaśnił już wszystko, stukając w pustaki z przystawionymi myszowatymi uszami Chomik
"Chomiku... ile razy Ci mówiłem że wszystkie pustaki są puste w środku...po co więc stukasz jak nawiedzony? Jeszcze Cię palce rozbolą."-Rzekł kiwając z niedowierzaniem głową Żółw.
"W Filmach z Bondami zawsze była scena, w których puka w puste cegły...aa tak w ogóle to czep się.."-Zająknął się bezradnie Chomik, umiejscawiając rączki do kieszonek w swym magicznym, trój-paskowym dresie
"-Czyżbyście zauważyli że prawie w każdej lokacji lądujemy w celi? Może to jakiś "perwers" naszej MG? "-Zafrasował się architekturą zastanego lochu

Nim ktoś nawet próbował uraczyć Kotecka odpowiedzią, usłyszeli tamburyny i bębny, przed kratami pojawiły się Smerfy w barwach wojennych, a z tłumu łokciami przepchał się Papa Smurf.
"-Ehh.. łajzy, mieliście nie wrócić już żywi z tej wyprawy!!"-Krzyknął plując całą swoją siwą brodę Papo-"Nam chodziło tylko o Jezusa!! Rozumiecie?! Kiedy zdobędziemy tylko informacje...Dla naszego pana. Nic wam wtedy nie pomoże, nawet wasza MG.. Almena..."
Żółwik wnet rzucił się do kraty z łapami na Papę:
"-Skąd wiesz o księżnej!! Gadaj Ty niebieska kur[duplico]"-Wpieklił się Żółwik, wyraźnie będąc oddanym sprawie.
Papo smurf niezbyt przerażony poczynaniem Żółwika rozkazał swoim ludzikom, polać wodą, następnie magi i przygotować kocioł na wielkim ogniu, w którym zostaną żywcem ugotowani ku chwale prawdziwego wodza smurfów, Hrabiego Andree...
"Wasz czas śmiertelni dobiegł końca....Wasz z waszą śmiercią... nastanie era Smurfów.. i będziemy niepodzielnie rządzić śródmieściem"-Snuł plan Papa Smurf, podczas gdy bohaterowie zakneblowani jabłkami byli już oporządzani jako główne danie, z Żółwika szef kuchni chciał zrobić wyborną zupę żółwiową, a z skorupy, postanowiono jednomyślnie zrobić popielniczkę dla szefa.
Z Chomika długo nie było wiadomo co by było dobre, czy szaszłyki, czy może bebsztyk z barszczem jako zastawka, oraz wykwintne udźca, jednak nie byli pewni czy poziom zawartej w nim testosteronu nie pobudzi w Smurfach ukryte
popędy kanibalistyczne.
Z kotecka chciano zrobić schabowe z frytkami...przedtem oskalpować i dać futerko z dachowca miejscowej Divie, Smerfetce.

Nim już jednak zaczęto wdrażać plany w życie, z szyb zewsząd wyskoczyli Kominiarze - ( Kolokwialna nazwa służb zwanych brygady antyterrorystyczne-
Nazwa obowiązująca w subkulturze młodzieżowej, szczególnie rozpowszechniona w muzyce Hip-hopowej, wyspecjalizowana jednostka policji, działająca w obrębie ważniejszych departamentów policji polskiej. Stworzona do przeprowadzania działań o wysokim poziomie niebezpieczeństwa. Tworzą ją doskonale wyszkoleni funkcjonariusze, którzy przygotowani są na sytuacje wymagające szybkiej, skoordynowanej i profesjonalnie przygotowanej akcji)-
Robiąc harmider i ogólną zawieruchę, policjantów było z dwudziestu może i z dwa tuziny, kto by liczył, pałowali każdego, wyłapywali smurfy do wora, i
skuli papę smurfa na kanapie, rozkoszując się dobrodziejstwem dzisiejszych chemików w postaci magicznego białego proszku, zwanym "twardym gieńkiem"

Nim minęło 10 min, wszystkie Smurfy wyłapane do worów, policjanci rozwiązali z sznurów Bohaterów:
"Mieliście szczęście że jakiś życzliwy dał cynk o tym że tutaj jest sekta, z Kamilem Jaworskim na czele, nie wiadomo co te łajdaki by z wami zrobiły, już podobno już parę kózek z plantacji Diega na południowej Sewilli też nikt inny jak nasz Kamilek z kolegami podjadł "-Oznajmił dowódca "Kominiarzy"
"Kamil Jaworski?..."-spytał nieśmiało Filonek.
"-Tak Kamil Jaworski, tu macie jego zdjęcie"

"-Kamil jest podejrzany o zoofilię, nekrofilię oraz liczne rozboje uliczne, i pod rzezania do zbiorowych samobójstw, to już była jego czwarta czy piąta sekta, ale sądzimy że jest ktoś nad nim, nie wiemy jeszcze kto...No a teraz wyjaśnimy sobie wszystko na komendzie, co wy tutaj robicie..."
 

Ostatnio edytowane przez Extremal : 25-07-2007 o 20:59.
Extremal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172