Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-07-2007, 13:13   #21
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Padnij! - krzyknął do Jezusa Pan Klex i obaj klapnęli dziobem o ziemię. - Psy! - sapnął długobrody.
Do chatki wpadło stado uzbrojonych czarnuchów. Usłyszeli krótką, acz pikantną wymianę zdań, po czym dwa psy wyprowadziły z wnętrza spętanego jak baleron Papę Smurfa, a kolejnych dwóch prowadziło pod rękę Chomika, Żółwika i Kotecka.
- Łapy, łapy, cztery łapy... - zanucił Chomik i przyjął przyjacielskie uderzenie w żołądek od prowadzącego go czarnucha.
- Cholera, niedobrze - warknął Klex - On się znowu uwolni...
- Co, kto?! - Jezus wyraźnie nie nadążał za błyskotliwym tokiem myślenia swojego przyjaciela.
- Nie rozumiesz co się dzieje? - zapytał go Klex - Papa Smurf chciał się dać złapać, inaczej oni wszyscy wąchaliby już kwiatki od spodu. On coś knuje...
Psy tymczasem rozbiegły się po wiosce węsząc w poszukiwaniu wspólników niebieskiego sekciarza.
- Musimy stąd się zawijać - Klex pociągnął Jezusa za ramię - Ale jeszcze tu wrócimy... To jeszcze nie koniec ty niebieski glucie morelowy! - pogroził pięścią w kierunku papy Smurfa,ładowanego właśnie do suki.
- Wujku, teraz się już wysadzić? - małe dziecko podeszło do Klexa i pociągnęło go za rękaw.
- Nie, jeszcze nie, Maciusiu. Powiem Ci kiedy - Klex poklepał Maciusia po główce - A tymczasem na nas już pora - złapał Chrystusa pod rękę, po czym chyłkiem zaczęli się oddalać od zapsionej wioski.

- Trzymają ich tutaj - Pan Klex pokazał punkt na mapie Śródziemia. Od kilku godzin siedzieli w jego domku na drzewie (czyt. tajnej bazie) i ślęczeli nad planem wydobycia papy Smurfa z aresztu i ubicia go w możliwie najbardziej bolesny dlań sposób - Będziemy musieli zrobić podkop, pokonać bariery soniczne, ominąć barierę laserową, pokonać hordy dzikich eskimosów... Nie, to bez sensu...
- Mówiłeś, że on się uwolni? Jak ma się uwolnić z czegoś takiego?
- On zbiera siły - powiedział poważnie Klex - Regeneruje je nawet teraz. Co prawda do osiągnięcia maksimum możliwości będzie się musiał napić krwi, ale to już nie problem.
- Wiesz, Klex - zaczął Jezus - Może nie jestem specem od zabezpieczeń, ale dziabnięcie kogoś w szyję przy tak zabezpieczonym areszcie wydaje się raczej niemożliwe...
- A to wy w tej czasoprzestrzeni nie słyszeliście o impregnowanej spermie byka stosowanej jako substytut? - zdziwił się Klex.
- ... Może Cię to zdziwi ale nie...
- Faktycznie, dziwi mnie to. W moim świecie nazywa się to Red Ból, i jak do tej pory każdy papa Smurf którego zabijałem w innych wymiarach miał puszkę tego świństwa przy sobie.
Zapadła pełna napięcia cisza.
- To co robimy? - zafrasował się Jezus.
- Wydaje mi się, że przyda nam się pewna pomoc... - Klex spojrzał wymownie na Jezusa.
- O nie - zaprotestował gorączkowo Chrystus - To była tylko jedna wspólna noc, a poza tym byłem pijany!..

- Królowo Maab! - Jezus krzyczał nad brzegiem błotnistego bajora - Przyzywam Cię!
Głos Jezusa odbijał się jeszcze przez chwilę, po czym bezpowrotnie ucichł.
- Pani Jeziora - krzyknął raz jeszcze Chrystus - Przybądź do mnie!
Znów zapadła cisza.
- Zara - zabulgotało w końcu z wnętrza wody - Zara, kurde, w papilotach jestem, moment...
Jezus wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Klexem.
Tyczasem z wnętrza Jeziora wychynęła rozmemłana postać, w szlafroku, papilotach na zielonych włosach i bardzo złym wyrazie twarzy.
- I czego tak się drze - warknęła od progu - I co to, poczekać nie mo... Jezus? Jezus, to ty! - Maab rzuciła się Chrystusowi na szyję - Merlin mi wkręcał że jak mi zrobiłeś dziecko, to uciekniesz, ale ja wiedziałam że wrócisz!
- Dziecko? - Jezus osiągał właśnie stan przedzawałowy.
- Dziecko? - oblizał się pan Kleks.
- No dziecko, przecież, że nie kuń! - zakrzyknęła Maab - Shrek, chodźże tutaj synku!
Następne dwadzieścia minut zajęło Chrystusowi tłumaczenie Maab, że to nie może być ich dziecko, ponieważ wskazuje na to jego powierzchowność, brak brody, a poza tym Chrystus jest w stanie przysiąc, że się tamtej nocy zabezpieczał. Maab nie uwierzyła.
- Widzisz, pani, my i tak z innym interesem - do rodzinnej pogawędki wtrącił się Klex.
Po krótce objaśnili o co im chodzi. Maab westchnęła ciężko.
- Dobra, powiem wam gdzie jest Merlin - warknęła - Ale od Ciebie jełopie chce alimentów, bo inaczej się w sądzie spotkamy! - wskazała na Jezusa, który porażony wrodzonym pięknem swego potomka wbił spojrzenie w buty.

- Kwieciste Uroczysko 3 - Jezus przeczytał adres z wizytówki którą dała mu Maab - To tutaj.
Wokół walały się butelki, papierki po dragonburgerach, gdzieniegdzie leżała rozbita kareta, albo rydwan. Jeden pijany koń leżał wzdłuż drogi i zaśmiewał się paranoicznie czytając "To i Owo".
- O lol - skomentował widok Klex pukając do drzwi jedynej chaty która stała na tym zadupiu.
- Kto tam? - zaskowyczał z wnętrza słaby głosik.
- K[ura], hipopotam! - krzyknął Jezus i odstrzelił zamek. Weszli do środka; było ciemno. Na środku chaty stał staruszek ubrany we flanelowy sweterek i jeansy.
- Panowie w jakiej sprawie?.. - Staruszek zmrużył oczy, patrząc na nich.
- Potrzebujemy twojej pomocy, Merlinie - wyrwał się Klex
- Aaaa, to bardzo dobrze - Merlin cmoknął z zadowoleniem - Ja wielki czarownik, i świerzb i zgnilca, i sraczkę zadać mogę. Kto celem?
- Policja.
- Hmm - zafrasował się Merlin - To was będzie kosztować ekstra. Na warunkowym jestem i będę musiał zmienić płeć dla niepoznaki... To już trzeci raz w tym tygodniu...
- Cena nie gra roli - powiedział Jezus filuternie i odpalił jointa. Jego zapach... Taaak, ten zapach przywoływał wspomnienia...

Jezus szedł przez tunel w kierunku światełka. Było mu ciepło i przyjemnie. Naraz wyskoczyło przed niego obłe, pokryte sierścią stworzonko. Stworzonko uśmiechnęło się do niego nibygłówką, zamerdało ogonkiem i poczęło się łasić do nogi.
- O! Włochaty plemnik! - zakrzyknął radośnie Chrystus i poklepał go po nibygłówce. Za chwilę ukazało się drugie stworzonko i poczęło łasić się do drugiej nogi.
- O! Drugi włochaty plemnik!
Zza zakrętu wyskoczyły dwa następne i zaczęły się doń już dobierać.
- No, starczy, starczy..! - protesty Jezusa tylko wzmagały zainteresowanie plemników jego osobą.
- Starczy! - Jezus zaczął w końcu uciekać przed stadem plemników goniących jego skromne jestestwo.
- Nie! Nie! Nieeeeeee..! - jeden z plemników, niczym Obcy, rzucił mu się na głowę.


- Nieeee! - wydarł się Jezus i obudził na środku łąki.
- Nawet nie chcę wiedzieć co Ci się śniło - mruknął Klex ćmiąc "Starta" - Ogarnij się. Merlin powinien być tu lada chwila.
- Hop, hop! - usłyszeli zza góry - Arnold ma grzybicę stóp!
- Więc powinien je polać Domestosem! - odkrzyknął Klex.
- Co to kurde było?!
- No coś ty, nigdy filmów z Bondem nie oglądałeś? - zafrasował się Klex.
Merlin, sapiąc z wysiłku dołączył do ich stanowiska dowodzenia.
- Zebrałeś ludzi? - zapytał go Klex.
Merlin kiwnął głową:
- To jest smok Falcor. Jego Imperatorównę psy zamknęły za jaranie trawy - Smok kiwnął ponuro głową.

- To - Merlin wskazał na włochatego stwora - To jest Potwór Ciasteczkowy. Próbował walczyć z nałogiem, ale psy zwinęły mu cały zapas Piegusków. Chce je odzyskać.
- Jeszcze jak! - mruknął Potwór.
- A ten? - Jezus wskazał ręką na obdrapanego, śmierdzącego menela.
- To jest pan Zenek - Merlin pogłaskał go po głowce i pomógł odkorkować "Konkwistadora" - Będzie ubezpieczał nasze tyły.
- Od mojego tyłu niech się trzyma z daleka - Chrystus skrzywił się na samą myśl.
- Licz się ze słowami! W niejednej wojnie mi życie uratował! - Merlin złapał Jezusa za szmaty.
- Dobra! Koniec gry wstępnej! - Klex rozdzielił tarzających się już po podłożu Merlina i Chrystusa - Opracujmy lepiej plan ataku...

Z leżącego nieopodal aresztu dobiegł ich upiorny krzyk...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 26-07-2007 o 13:40.
Chrapek jest offline  
Stary 26-07-2007, 18:56   #22
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Talking Łapy łapy, cztery łapy.


Kompleks wychowawczo-resocjonalizująco-rozluśniająco-psychiatryczny, jednym słowem Komenda Policji


"-Powiatowa Komenda Policji dzisiejszej nocy na prowincji urządziła obławę na zorganizowaną grupę sekto-religijną która głosiła iż kres rasy ludzkiej jest bliski, a miejsce ludzi zastąpią nieśmiertelne Smurfy z mistrzem na czele, zatrzymano podczas obławy CBŚ'u m.in guru sekty Kamila J. pseudonim " Papa Smurf", Arka C. "Lalusia", Macieja. M " Maciora" oraz Jana. P "Ptaśka" cała szajka została rozbita, zatrzymano 32 podejrzanych w tym trzy gadające stworzenia, Chomika odzianego w czerwone dresy podróbki adidasa,
Kota z muchą i wstążkami oraz Żółwia z sowieckimi insygniami, jeszcze nie wiadomo czy owi zatrzymani mają coś wspólnego z sektą smurf....
"-[PSTRYK!]-"Ok dość tego słuchania radia, a mówiłem Ci Maniek przez całe życie że z tych dziennikarzy to tylko wścibskie świnie, wszędzie wsadzą nos, nawet w najgłębszą dupę by dowiedzieć się jakie majteczki kupiła doda!! Niech jeszcze wyjawią naszą wiedzę operacyjną i już diabli wzięli nasze akcje!!"-Wyraźne podirytowany komisarz darł się w ciemnym pokoju do swojego przyjaciela, jedynym źródłem światła była mała lampka która świeciła Żółwikowi prosto w oczy, aż mu źrenica zrównała się z tą co ma Jezus w chwili przed detox'em.

"-Spokojnie Ludwiku, tego nam te dziennikarskie szumowiny nie podkradną..."-W tym momencie drugi z przesłuchujących policjantów, opuścił lampę, by już nie razić narażonego na zaćmę Żółwia.
"-Ok przyjacielu, ja jestem komisarz Maniek, a to jest inspektor Ludwik, jesteśmy agentami CBŚ'u co robimy to nie Twoja sprawa, to MY zadajemy pytania, ZROZUMIANO?!"-Krzyknął wydrukowanie komisarz.
Żółwik roześmiał się pod nosem, tak że aż gil z nosa mu wypadł.
"Z czego żółwiu się śmiejecie??!!"-Spytał zdezorientowany miejscem w tymczasowej hierarchii inspektor.
"-Bartłomiej mnie ostrzegał, mówił że będziecie krzyczeć i bić, ale ja nic nie powiem!! Nie powiem wam po co idziemy i dla kogo pracujemy, o! Takiego!!"-I Filonek pokazał stróżom prawa międzynarodowy gest Kozakiewicza, bądź jak kto woli gest Ferdynanda Kiepskiego (Tak się zgina dziób pingwina).
"-O Ty mały sku...."-Wnet w dokończeniu kwestii Mańkowi przerwał Ludwik.
"-Ok a powiedział Ci o tym że możesz dostać dożywocie? Albo szubienicę? Za współudział w nieludzkim ludobójstwie zakonników pod wezwaniem ojca Gargamela? I nie próbuj nam wmawiać że nie znaliście się z Papą Smurfem, mamy nagrania ukrytą kamerą, które wskazują że w nocy z 13 na 14 lipca bieżącego roku spożywaliście alkohol w jego posesji!! "-Wyjął nikczemnie asa z rękawa inspektor, widać było że nie jednego cwaniaka już usadowił na krześle, jego "kurwiki" w oczach mówiły wszystko, oraz fakt poplucia się szpetnie, oraz formularzy zeznaniowych na biurku.

Filonkowi zrzedł pyszczek, wiedział że oddał sporo śladów na miejscu zbrodni, obawiał się że księżna dowie się o wszystkim i wyzeruje im EXP, które tak ciężko napracowali, a jeszcze bardziej obawiał się ze z Bartłomieja zrobi Team Lidera, do tego nie mógł dopuścić.

"No dobrze powiem wszystko..."-powiedział z żalem Żółwik, chowając twarz za płetwami-"Wysłał nas Księżna Almenino, nasza MG do tego paralelnego świata, w celu zdobycia ostatniej części sagali która została skradziona przez podstępnego Hansa Klosa.
Sagala stanowi jej amulet, i pełną władzę nad tą sesją, widzieliśmy Borostwora, Tinky'ego Wink'yego, latający fortepian pilotującego przez Chopina z RAF'u, Ssmańską dywizję "Kleine Shpahelken", zamknięto nas również w obozie koncentracyjnym dla żydów w Majdanku, tam poznaliśmy Jezusa, byliśmy świadkami śmierci Bożydara Klossa, brata Hansa, tam znaleźliśmy wskazówkę żeby odnaleźć Hansa musimy udać się do którejś z tężni w Ciechocinku, później w czwórkę razem z Jezusem udaliśmy się do wioski Smurfów...
"-Wyjaśniał wszystko Filonek.
"Dość, dość, DOŚĆ!!!"-Przerwał w połowie słowa Maniek-"Go to nie do więzienia, tylko do CZUBÓW!!. Człowieku przestań brać, bo Ci na łeb to padło"
W trakcie monologu Mańka, Ludwik zbliżył się ufnie i radośnie do Filonka:
"Pss... daj cynk gdzie to można dostać bo widzę że ostrą fazę idzie złapać..."-Szepnął zalotnie do gadziego ucha.
"Dobra dawać następnego, a tego gagatka do izolatki w sekcji psychiatrycznej, będzie latać na fortepianach z Dżinami, Napoleonami i Borostworami"

Oznajmił inspektor Ludwik, i tak też się stało, Żółwika wyniosło dwóch rosłych amatorów białka i mety i innych kolorowych cukierków, a miejsce w sali przesłuchań zajął Chomik Bartłomiej

"Oj Bartłomieju, Bartłomieju, widzę że znowu się spotykamy, ale tym razem nie skończy się tym że mamusia po Ciebie przyjdzie!!"-zaczął hardkorowo i bez zbędnych ceregieli komisarz Maniek.
"O co chodzi, panie władzo, przecież tamten frajer nazwał mnie myszą!! A wszyscy na osiedlu powinni wiedzieć że jestem Chomikiem, to ja mu na to, że wolę być myszą niż p[rzebrzydłyą] świnką morską, to on do mnie z łapami wyskoczył, no to ja nie miałem wyboru!! To go potraktowałem że tak powiem w samoobronie tą grazurką co przypadkiem napatoczyła się pod rękę "
"-Na plaży przypadkiem mówisz znalazłeś metalową rurę od kanalizacji, zakończoną bolcem, nasmarowany wikolem i przyklejonymi doń gwoździami?"-wtrącił swe trzy grosze Maniek
"no różne rzeczy można znaleźć w jeziorze!!"-Objaśnił Bartłomiej
Do sali wparował jakiś podrzędny policjant i podał Ludwikowi grubą stertę spraw, z czerwoną aktóweczką podpisaną "Chomik Bartłomiej", po wręczeniu inspektorowi artefaktu dodającego +2 do Wisdomu.
"Proszę...proszę co my tutaj mamy, to są wszystkie akta z wojewódzkiej komendy Chomik, zaczynamy, Toruń-spożywanie Lipy z miodem nad bulwarami i stawianie oporu oficerom na służbie w trakcie zatrzymania, Iława- bójka przy użyciu broni typu nóż, zranienie 3 osób i sterroryzowanie pod groźbą oddania komórek i innego dobrobytu doczesnego nożem tego samego wieczoru grupkę ludzi w autobusie PKS Iława-Wąbrzeźno linii , Włocławek-huu tutaj widzę że zabalowałeś trochę, ale przeczytam tylko te najciekawsze- grożenie utratą zdrowia, śmierci lub trwałym kalectwem grupie turystów z Japonii, również wymuszania, pobicia, podpalania, obnażania sie.."-Wyrecytował jak z dłoni całą historię kryminalną Bartłomieja nieugięty Ludwik.
"-Dobra ponowna recydywa, krzesło dostanie i killim, takie szumowiny nie mają prawa chodzić po świecie!! A jak moja apelacja zostanie odrzucona to przysięgam że wrzucę Cię do wora, a wór do Jeziora!! Albo lepiej do czubów z nim jak tego Żółwia, pobawi się z Igorem Madonną w kotka... i chomika. Wyprowadzić go, przyprowadzić tego kota!"
"-I tak bym wam psy nie powiedział skąd mam towar!! I pamiętaj znajdą Cię i wywiozą!!"-Pogroził na koniec Bartłomiej.

I na koniec zjawił się Kotecek raźnie rozsiadł się w fotelu, zakładając łapę na łapę.
"-Czy mogę zapalić??-Spytał z przekąsem Kotecek Manka, i mrugnął niewinne ockiem... pff oczkiem w stronę hardego i mężnego oficera.
"A to wygląda jakby była knajpa? Niemożna!"-Odparł Ludwik, widać iż Maniek wyraźnie wahał się w podjęciu decyzji
"-Oh.. Mrau!! Myślałem że się zaprzyjaźnimy, że zapalimy fajkę pokoju..."-Kontynuował grę poborowy Kotecek
"-Zamknij się!! Zniewieściały dachowcu!! Gadaj Kto tym wszystkim rządzi, kto pociąga za sznurki, wiemy że Papa smurf jest jedynie płotką!!"
"-Kochaniutki, pokaż pazurki a wszystko Ci powiem"-Parsknął do Mańka przekładając nogę na nogę niczym w nagim instynkcie Sharon Stone.
"Dość Ty głupia Idiotko!! Eee. to jest kocie! Oni są wszyscy czubami!! Do czubów z nim też!! Posiedzą 48 z świrami to zrozumieją że nie ma z nami żartów..."-podsumował jakże owocną współpracę komisarz Maniek, rozporządzając by wszyscy zostali zamknięci w prawym skrzydle, na oddziale psychiatrycznym.

Tymczasem kilka ulic dalej, w okolicznym parku zbierała się podejrzana grupka, był to Tandem Jezusa, Klexa i Czarodzieja Merlina wraz z wesołą, różową kompaniją.

"Dobra plan jest taki, Falcor zabiera mnie i pana Zenka na najwyższe piętro gmachu, podczas gdy Jezus z Ciasteczkowym potworem i Klexem będą asekurowani przez mudżahediny, podczas akcji uwalniania Jezusa, Klexowi zostały tylko 6 dzieci do wysadzenia, więc musimy wysadzać je ostrożnie!!"-Rozporządził władczo Merlin, reszta przytaknęła ochoczo, gdyż każdy miał dobry powód do tego by działać wspólnie.

Na Komendzie panowała istna sielanka, gdzieniegdzie leciał trzynasty posterunek, w celach strażniczych kapo oglądali świerszczyki, aż tu nagle istny raj przerwał nalot...
"Karolinko szybko rzuć się w tłum tych panów i naciśnij guziczek za Allacha!"-Krzyknął Klex, wychylając Ak-47 z czarnego furgonu, prowadzonego przez Ciasteczkowego Potwora i oddał kilka strzałów w kierunku szlabanu
"Tak Wujku!!"-Krzyknęła mała dziewczynka i zbliżając się do ufnych z pozoru grupie uderzeniowej CBŚ nacisnęła guzik krzycząc Allach Akbar, powodując w efekcie niezły krater na ulicy, a deszcz z rozczłonkowanych policjantów miał spowić całe miasto...bitwa o komendę właśnie się zaczęła.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 13-08-2007 o 19:38.
Extremal jest offline  
Stary 29-07-2007, 19:05   #23
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Te, Józek, zobacz jaka urocza dziewczynka - oficer CBŚ szarpnął za rękaw kolegę.
- No, faktycznie - rozczulił się Józek - Taś, taś, dziewczynko! Jak Ci na imię?
- Pelagia - odpowiedziało zaskoczone dziecko.
- Och, jak ładnie! - pan Józek aż przykucnął z wrażenia - To tak jak Bogdań Smoleń!
- A gdzie Twoi rodzice? - zainteresował się drugi pies.
Dziecko pokazało palcem na sufit.
- Na prewencji? - zapytał pan Józek - No ale tam wszyscy dzisiaj poszli do piachu... Prewencyjnie...
Dziecko pokręciło głową.
- No to gdzie są? - zniecierpliwił się oficer.
- TAM GDZIE I WY ZARAZ BĘDZIECIE!

PIERDUT!

- Szybko, Jezus, bunkruj przejście, żeby się tędy nie przedostali - Klex był w swoim żywiole - Panie Zenku, pan będziesz nasze tyły ubezpieczał!
- Się robi - menel uśmiechnął się paskudnie ukazując całą gamę złotych zębów.
- Merlin, jak tam?
Merlin podłączał się właśnie za pomocą swojego wrodzonego gniazda USB do policyjnego komputera. W sumie nigdy się nie dowiedział skąd ono się wzięło. Tata bił go pasem i różne rzeczy mu się robiły na tyłku. No, a za którymś razem obudził się z gniazdem USB.
- Są w izolatce numer cztery... O! - stęknął.
- Co się stało?
- Chomika odrobaczyli. I... jest jeszcze coś...
- Co znowu! - Klex zaczynał się niecierpliwić.
- Potworze... - zaczął Merlin - Nie wiem jak Ci to powiedzieć...
- Mów - mężnie powiedział Potwór Ciasteczkowy.
- Oni... Ci degeneraci... Oni zjedli Ci wszystkie Pieguski...
Ponura cisza zapadła pomiędzy domorosłymi bohaterami.
- Nieee!!! - ryknął w końcu potwór i począł tarzać się po ziemi.
- No już, już - Jezus poklepał go po ramieniu - Jak mi się fifka zawieruszyła, też tak wyglądałem, i widzisz, jakoś żyję...
- Tak, ale co to za życie!..
Jezus przełknął obelgę i powstał:
- Chyba czas już iść. Kilka osób tam na górze - wskazał na niebo - szuka tylko okazji żeby mnie ud[opić].
- Racja - rzekł Klex - Zawijamy się, towarzysze!

- Ku[rde] - warknął Klex. Klęczeli już kilka minut za zaimprowizowanymi naprędce barykadami. Psy zebrały się w korytarzu prowadzącym do izolatek i jak na złość pruły cały czas z ołowiu - Ku[rde] skończyły mi się dzieci. - dodał wyjaśniająco.
- Jak to? - zafrasował się Merlin - Myślałem że jeszcze dwójkę masz! Jasia i Małgosię chyba...
- A gdzie tam, cholera. Pakowałem do ciężarówki, bo pamiętam, a potem otwieram, a tu cztery a nie sześć.
- Zwiały?
- Tam, zwiały! - oburzył się Klex - Od swojego wujka by zwiały?! Podpie[rniczył] mi je ktoś! Co za świat! - pokręcił głową.
- Cholera, granaty mi się skończyły - mruknął Jezus.
- Przecież Ty nie miałeś granatów! - ofuknął go Merlin.
- No nie, ale tak wyobrażałem sobie, że mam i rzucałem. Wtedy czułem, że jestem przydatny - wyjaśnił Chrystus.
- O! - przerwał mu Klex - Znalazłem jeszcze jedną kamizelkę C4... Tylko, że i tak nie mamy już dzieci - skrzywił się.
- Ja ją wezmę - odezwał się Potwór Ciasteczkowy. W ciagu kilku ostatnich godzin jego błękitna sierść poszarzała i zaczęła wyłazić; Potwór wyglądał teraz jak kot w tajwańskiej restauracji.
- Co?!
- Bez Piegusków... Moje istnienie bez nich nie ma sensu... Wezmę ją i umożliwię Wam przejście, przyjaciele. Pomścijcie mnie - Potwór złapał za kamizelkę i nałożył ją jednym ruchem.
- Prawdziwie jesteś bohaterem - rzekł Merlin kładąc mu rękę na ramieniu.
- Błogosławieni cisi albowiem ich jest Królestwo Niebieskie - rzekł nie wiadomo dlaczego Jezus. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
- No co?! Tak mi się powiedziało - mruknął w końcu.
Tymczasem Potwór wziął dwa głębokie wdechy i wyskoczył za barykady.
- CHAŁABANGA! - usłyszeli, potem rozległ się grzmot, i kawałek spłowiałego,
niebieskiego kłaka z gracją wylądował koło "bohaterów".
- Droga wolna - mruknął ponuro Merlin.

Kotecek leżał na pryczy i ponuro liczył grzyby na ścianie. Żółwik robił pompki; starał się utrzymać formę. Tylko Chomik ponuro patrzył na drzwi.
- Jak oni mogli - stęknął - Jak oni mogli go zabić... Z zimną krwią...
- A ten znowu o swoim tasiemcu - mruknął z wyrka Kotecek.
- Dla Ciebie to tylko tasiemiec! - krzyknął Chomik - A dla mnie to był
przyjaciel! Czuję się bez niego taki samotny... Taki pusty... - skulił się i skrzyżował ręce na klacie.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- O nie! Tylko nie Zosię, nie Zosię! - krzyknął Chomik i uciekł w kąt celi.
Żółwik spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem, ale nim zdążył się zapytać o co
chodzi drzwi wyleciały w powietrze.
- Jezus! - krzyknął Żółwik - Przyszedłeś po nas!
- Jakże mógłbym nie przyjść?! Ten Chomik ma moje zioło! - oskarżycielskim palcem pokazał na Bartłomieja.
- Ja?! Chyba Cię coś...
- Dobra, później sobie strzelicie buziaczki, a teraz gadać mi, gdzie jest papa Smurf! - warknął Klex.
- Nie wiemy, nie widzieliśmy go od czasu jak nas przymknęli, kochany - miauknął Kotecek.
- Cholera! Cała wyprawa na nic!
- Nie mów hop zanim siup... - filozoficznie rzekł Merlin - Czuję gdzieś w pobliżu jego obecność. Chodźmy! - krzyknął.
Pobiegli za Merlinem.

- Jest za tym korytarzem - krzyknął Merlin i zawinął kiecę. Nagle drogę zastąpiła im mroczna, zakapturzona postać.
- Minęło wiele czasu od naszego ostatniego spotkania, Merlinie - powiedziała mroczna postać cienkim głosikiem.
- Darth Potter... - sapnął Merlin.
- We własnej osobie! Kiedy Cię opuszczałem, byłem uczniem, dziś sam jestem mistrzem!
- Jak w Werters Originals - mruknął pod nosem Jezus.
- Milczeć! Zginiecie tutaj!
- Nie tak prędko, mugolu - powiedział Merlin - Tędy nie przejdziesz! - wbił swoją magiczną lagę w ziemię.
- Gaaaaahhh! - Potter ruszył z wrzaskiem do ataku.
- Idźcie! - krzyknął Merlin - Ja go zatrzymam!
- Ale co z Tobą?! - rozczulił się Klex
- Nic się nie martw! I pamiętaj szmal na konto wpłacić, bo jak nie to Cię znajdę, urwę łeb i na[pluję] do środka!
Cóż mieli robić? Pobiegli w kierunku światła.
- To wyjście z budynku - mruknął Klex.
- To wasza śmierć! - powiedział niezidentyfikowany głos. Obrócili się powoli.
Tuż za nimi, stał z kałachem... papa Smurf. Szczątki pana Zenka malowniczo spływały po ścianie...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 03-08-2007 o 18:44.
Chrapek jest offline  
Stary 02-08-2007, 21:45   #24
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Unhappy Please... please kiss me, this one last time...

Klex z zatrważającym spojrzeniem zlustrował ścianę po której ociekały szczątki rdzenia kręgowego pana Zenka, a właściciel owego narządu leżał tak na oko z 3-4 metry dalej. Cała podłoga była morka od zmieszanego konkwistadora z krwią Zenka, widocznie biedaczek chciał się napić kiedy kula przebiła na wylot kartonik z szlachetnym trunkiem, a ułamek sekundy później główkę biedaczka.

"-No i powiedzcie, na co wam było to konfidenty? Teraz was za to kropnę, trzeba było pomyśleć ze ja wszędzie mam plecy"-Pogroził groźnie trzęsąc kałachem przed skromnym obliczem ŻóŁwika

"Tak? A kto nas wystawił podczas łowienia rybki?"-Próbował dowieść niesprawiedliwości Filonek, za pewne poczuł iż jego byt w tej gęstości jest zagrożony z powodu możliwości podziwiania lufy Ak-47 od niekoniecznie tej strony po której chciałby być

Papa Smurf już z iście diabelskim uśmiechem celował prosto w między skorupę zółwika, kiedy nagle Klex rzucił w kierunku Papy Smurfa maczetą, niestety chcąc rzucić nim niczym Joker talią kart w batmanie, trafił w udo psychicznie chorego*, a ten upadł na zranione kolano mimowolnie zaciskając palec na spuście, Chomik, Filonek, Kotecek i sam Klex w istocie jakoś uniknęli kul, ale za to Jezus przyjął co najmniej połowę robiąc w jego szlachetnym ciele liczne wyloty, przez które nie jedna pięść by się zmieściła, kule również dosięgnęły czujników przeciwpożarowych, w całym kompleksie uruchomiły sie zraszacze przeciwpożarowe i zaczęły coraz głośniej wyć syreny.

"-No to K[urczę] ziomy chyba mamy koniec świata, jeśli po raz drugi nam Jezus umarł"-Zafrasował się w chwili napięcia Bartłomiej

Papo wyraźnie podirytowany faktem z wyraźnym bólem i nieodzownego z tym grymasem twarzy podniósł się i z zaciśniętymi zębami zamierzał ponownie strzelać:

"-No to Skur[czysyn]ki zobaczymy jakiego koloru jest krew tej Myszy"-elokwentnie podzielił się swoim przemyśleniem, i pewnie spełniłby swe poprzysiężenie gdy by nie fakt że wraz z włączonym alarmem z ścian zaczęły uruchamiać się odpowiednio systemy obronne w postaci metalowych drzwi na wypadek eskalacji pożaru na dalsze sektory kompleksu

Jedne drzwi już dzieliły Papę smurfa i bohaterów, drugie, trzecie, czwarte,,,

"-Byku..."-Kotecek niemrawo drapnął pazurkiem o paseczek dresu Bartłomieja-"Jeśli te drzwi dalej będą wyrastać z ścian, za chwilę zgniotą naszego Żydka'-Tu Kotecek jako iż w duszy dziewica, lecz fizycznie wyr[Ekhem.. nietknięty], sam jednak zainteresowany nie miał na tyle sił by podnieść się i umknąć śmierci poprzez zmiażdżenie i/lub przepołowienie tułowia w pół, Widząc iż ruch robaczkowy ścian nieubłaganie zbliża się do nich, Żółwik, nie bacząc na przeciwności losu szybkim krokiem rzucił się i w ostatnim momencie chwycił Jezusa za prześcieradło które okrywało jego ciało i umknęli systemowi zabezpieczeń.

"-No za to, by się przydało ekstra EXP"-Stękał Żółwik kładąc Jezusową główkę delikatnie na kafelkowej posadzce. Dopiero teraz Bohaterowie i Klex mogli "podziwiać" to co zostało z Jezusa, a w istocie nie zostało wiele, szata cała brudna we krwi, sandał sam aż zleciał łaskawie z bożej pięty, nie mogąc zjednoczyć się z swym właścicielem w tej trudnej chwili.

Na twarzach stojących w jednym kawałku rysował się nieciekawy uśmiech
"-Ee... nie czuję nóg... nie czuję nóg, tak zimnoo, choleera ostatni raz czułem się tak na krzyżu 2tyś. lat temu..."-próbował wydusić z siebie coś Jezus, brocząc krwią z ust i wydzielając mocz, podobnie w chwilach ostatecznych ruchy fizjologiczne nie są zależne od człowieka

Bartłomiej z łzami w mysich oczkach padł na kolana do Jezusa pochwycił go za rączkę, widać było że tłukł się z myślami że to nie męskie okazywać uczucia, jednak tym razem nie wytrzymał:
"Nie bądź baba...jeszcze tyle fifek mamy do wyjarania"-zaczął zajadać łkając jak bóbr

"-Nic straconego... pamiętajcie, musicie odnaleźć ciechocinek...Hansa Klossa i na końcu sagalę i pokonać złego papę smurfa..."-Mówił coraz częściej dławiąc się krwią i gilami cieknącymi z nosa do ust-"Pamiętajcie... trzeciego dnia, od chwili mej śmierci, o świcie patrzcie na wschód, a ja się zjawię z lolkiem w ustach ..."-i w tym momencie łepek JEzusowy opadł na bok

Zapanowała ogólna konsternacja w szeregach dobra...eee to jest bohaterów, Filonek mężnie schylił się i dłonią zamknął otwarte powieki denata

Bartłomiej, otrząsł się popatrzył na Filonka jeszcze przez chwilę, chyba po raz pierwszy w życiu nie przyszło mu do głowy by zajrzeć po kieszeniach Jezusa w poszukiwaniu komórek i innych dóbr materialnych, widać że Chomik cierpiał.

Klex zaczął się rozglądać po dziwacznym wnętrzu zielono-niebieski styl farb na ścianach nie wróżył nic dobrego, i bogać miał rację, gdyż odnalazł tabliczkę z napisem :"Izolatki psychiatryczne", a z oddali było słychać różnorakie śmiechy i krzyki:
"Cholera, straciliśmy Zenka, Ciasteczkowego potwora, wszystkie dzieci i teraz Jezusa, na dodatek złego nie wiadomo co się dzieje z Merlinem, nie wiem jak to zrobimy ale zanim opuścimy to miejsce musimy zabić Papę Smurfa, wie za dużo"-Dodał fizjonomicznie prof. Klex, Filonek położył swą płetwę na szerokim barku profesora:
"Śmiała akcja z tym bagnetem!"-Próbował podnieść i tak załamane morale Żółwik

"E... celowałem w czaszkę"-Oznajmił Klex...



(* w związku że w naszej powieści nie ma zdrowych na umyśle postaci, w tym przypadku chodzi o papę smurfa)
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 13-08-2007 o 19:44.
Extremal jest offline  
Stary 05-08-2007, 14:01   #25
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Zebraliśmy się tutaj, aby pożegnać Jezusa Chrystusa, syna Jahwe i Maryi... - Klex wczuł się dobrze w rolę osoby prowadzącej zaimprowizowany naprędce pogrzeb - ... i wiedzieliśmy, że zawsze możemy na niego liczyć. Kiedy byliśmy spragnieni - napoił nas ostatnim łykiem ślepotki. Kiedy byliśmy głodni - podzielił się ostatnim gibonem zielska. Lecz teraz nadszedł czas rozłąki... Żegnaj, Jezu. Nie zapomnimy Cię... - Klex położył na ciele Chrystusa dorodny, soczysty liść trawy, po czym Kotecek z Bartłomiejem zaczęli zakopywać dół w którym spoczywały zwłoki Zbawiciela.

Jezus spadał. Spadał i spadał; spadając odwiedził dolinę Hatifnatów, wypalił bongo z wodzem Dzikim Koniem, zamienił słowo z Matką Teresą, która przejeżdżała nowym lamborgini, po czym wpadł w tunel.
- No nie, ku[rde], znowu?! - podsumował swoją obserwację ruszając powoli w kierunku światełka na końcu.

- I co teraz robimy, kochani? - zapytał towarzyszy Kotecek.
- No jak to co? Ciechocinek - mruknął ponuro Żółwik.
Tymczasem pan Kleks zniknął za pagórkiem.
- A może damy sobie z tym wszystkim spokój, i pójdziemy na browar? - kusząco zaproponował Bartłomiej.
- Nie bo nam Księżna nogi z du..
- Aaaa! - usłyszeli zza pagórka. Raźno pobiegli w stronę odgłosu. Pan Kleks stał jak wryty i patrzył na drzewo. Na grubym konarze wisiały bardzo nieprofesjonalnie nadziane nań zwłoki.
- To... to jest Jaś - zapłakał Klex.

- Dokumenty - zagaił do niego rosły goryl po drugiej stronie światłości. Jezus,przypadkiem, nie miał akurat dowodu osobistego... Ale z głębi kieszeni wygrzebał nazistowską kartę identyfikacyjną SS-Judensonderkommando.
- Wystarczy? - mruknął do goryla.
Wystarczyło. Jezus wolnym krokiem wkroczył do niebiańskiego sekretariatu. Wokół tłoczyły się dusze, które pobierały numerek i siadały na ławeczkach w oczekiwaniu na swoją kolej. Było tłoczno, duszno i nieprzyjemnie, a poza tym, Jezus miał wrażenie, że nikt go nie potraktuje lepiej z uwagi na pochodzenie. Starał się wcisnąć urzędnikowi łapówkę w postaci pół tabliczki wedlowskiej czekolady, ale ten, w nagrodę postawił go do kąta. Jezus, sarkając wziął numerek i zaczął czekać...

- Musimy znaleźć tego potwora który to zrobił! - krzyczał Klex, podczas gdy reszta próbowała go ogarnąć - Musimy go odesłać do głębin piekielnych!
- Tu są ślady - mruknął Kotecek, patrząc na wygniecione na trawie ślady traktora którym ktoś przywiózł zwłoki.
- Idźmy za nimi! - Klex odbezpieczył zdobycznego kałasza.
- Zaraz, zaraz - Żółwik złapał go za ramię - Ale o co Ci właściwie chodzi, Klex? Przecież ty też je wysadzałeś w powietrze!
- Nie rozumiesz, co się dzieje, dobry Żółwiku?! - oburzył się pan Klex - Jaś nie zginął w walce! Nie zginął za Allaha, i nie poszedł do nieba, do hurysów czekających na każde jego skinienie! Ktoś zbezcześcił jego czystą jak łza duszę, i musi za to zapłacić!

- Wejść - usłyszał ponury odgłos z czeluści urzędniczego barłogu. Drżąc przekroczył niepewnie próg.
- I czego tak się trzęsiecie? - stara, wyliniała anielica spojrzała na niego spode łba. Miała wianuszek farbowanych włosów nastroszonych w potworne kłaki, przyciemnione okulary, a wymalowana była niczym rasowa burdelmatka.
- Ja z numerkiem... - zaczął nieśmiało.
- Wiem, ty baranie! Wy wszyscy tutaj z numerkiem, taka wasza mać!.. - ofuknęła go - Siadać na zadku. Zaraz zobaczymy co z was za hultaj.
Zaczęła przeglądać papiery. Jezus skrzywił się gdy usłyszał szeleszczący dźwięk przekładanych kartek... Od dzieciństwa panicznie bał się liter.
- No, gdzie obywatel był jedenastego marca, dwudziestego trzeciego roku? - zapytała biurwa.
- Ekhem.... eeee... nie pamiętam..? - zełgał Jezus.
- Jakie nie pamiętam?! Nachlany w trzy d[yńki] żeś był! Z tymi degeneratami, Pawłem i Piotrem pod płotem niejakiego Itzhaaka leżeliście! Córę do nierządu mu nagabywaliście!..
- Pani nigdy nie studiowała?..
- A co Ty mi tu za bzdety?! Do świetlistego zadka pójdziecie za to!
Świetlistym zadkiem, nazywano w niebiańskiej kancelarii Lucyfera. A to, że kancelaria piekielna i niebiańska się nie lubiły, to już zupełnie inna bajka...Jezus zamyślił się, po czym rzekł był, najsłodszym z możliwych głosów:
- Jak pani dzisiaj pięknie wygląda! - jego strategia nie była znów taka głupia - w końcu każda stara lafirynda ma swój słaby punkt.
- A co Ty mi tu cukrujesz, rzezimieszku?! - zawyła stara - Dosyć mi tego! Do piekła, won! - przybiła wielką pieczęcią dokumenty Jezusa, po czym dwóch rosłych goryli wyciągnęło go z gabinetu.

Patrzyli na obleśną chatkę, wyglądającą jak kurnik zbudowany przez pijanego paranoika. Przed chatą stała tabliczka z wyrysowanym kredą napisem: "Chatka na kurzej łapce. Wróżenie, przepowiadanie kariery politycznej, masaż seksualny. Pon-pt 10-16".
- To tutaj - Klex wskazał na traktor, zaparkowany koło chatynki.
Nagle z impetem rozwarły się drzwi, a ze środka wypadła istota o wdzięku wymalowanego transwestyty.
- Chodź, chodź, Małgosiu! Babcia Jaga zrobiła dla Ciebie pierniczki! Gdzie się ukryłaś, Małgosiu?! - zaskrzeczała Baba Jaga.
- O nie, dosyć tego - Klex ścisnął w dłoni granat - Na trzy rozwalamy gnidzie łeb! Raz, dwa...

- Pan Jezus... Chryy..stuu...
- Ssss - uprzejmie podpowiedział Jezus. Przesłuchujący go diabeł nie był najwyższych lotów umysłowych i sporo czasu zajęło mu samo zanotowanie nazwiska.
- Pan utrzymuje, że jest pan synem Szefa, tak?
- Tak.
- No to ma pan pecha! - zarechotał obrzydliwie diabeł - Ale tak na serio, patrząc na te dokumenty, to ja myślę, że tak po znajomości możemy zastosować taryfę ulgową.
- Taryfę ulgową?
- No, osiem godzin dziennie gotowania się w kotle z oliwą, ze dwie godziny batów, może dwie rozciągania, rozumie pan, żeby się inni więźniowie nie skapnęli, no a reszta to już czas wolny. W kamieniołomach.
Jezusowi zrzedła mina.
- A jakieś warunkowe zwolnienie?
- To tylko jeśli Najjaśniejszy chciałby pana do swojego haremu wziąć... Ale on jest wybredny i ma wysublimowany gust - diabeł mlasnął obleśnie - Ale może gdybym ja...
- Nie, nie, kamieniołomy nie są takie złe! - krzyknął Jezus machając łapkami.
Nagle do pokoju wpadł poszarzały ze strachu diabełek niosąc w pysku kawałek kartki.
- To z samej góry - drżącymi łapkami podał świstek przesłuchującemu Jezusa diabłowi.
- Kur[de] - mruknął ponuro diabeł, czytając dokument - To wiadomość od naczelnika, że mam pana bezwarunkowo zwolnić i odesłać na dół...
Jezus rozparł się dumnie w fotelu.
- Ty się tak nie ciesz! - warknął do niego szatan - Łaska pańska na pstrej krowie jeździ! Jeszcze tu do nas trafisz, a ja będę na Ciebie czekał z batem... - kątem oka Jezus zobaczył, że na częściowo przysłoniętym identyfikatorze diabła widnieją litery "..oncjusz ...iłat".

Z zaimprowizowanej mogiły wyprysnęła z impetem ręka. Świtał trzeci dzień, odkąd Chrystus złożony został do grobu. Historia, raz jeszcze, zatoczyła koło...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 05-08-2007 o 16:58.
Chrapek jest offline  
Stary 06-08-2007, 15:48   #26
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Thumbs down Mortal Combat!! Finish Him!!

Zza horyzontu wstało leniwie słoneczko, oczka miało zaspane i głośno zieeewnęło... *Gasp...i przetarło swe śliczne piwne oczęta i podrapało się po porannym zaroście. O to wstał nowy poranek!

Jednak to nie był zwykły dzień, o nie, nie, nie! To dzień w którym powtórnie przybył zmartwychwstały mesjasz i tak jak zapowiedział 3 dnia, z lolkiem własnoręcznie skręconym w ustach wstał z podziemi, gdzieś na polskiej wsi, pod pięknym rosłym dębem, Jezus osłabiony podróżami między wymiarowymi wyglądał na prawdę źle, a on sam umiał przyrównać to jedynie po zjeździe jaki nałogowy narkoman może mieć na głodzie, bądź po detoxie.

Jezus miał zamiar wspomóc bohaterów w poszukiwaniach Ciechocinka i Hansa Klosa, jednak nie przewidział jednego....

"-E.... Zoba no!! Tego Leon!!"- zza dębu wyłoniła się poczciwa główka, a na główce skromny, francuski berecik.
"-Czego Wiechu? Ćwiarteczkę znalazłeś?"- Zainicjował dźwiękowo swą obecność drugi osobnik.
"-Nieee, ja tu jakiegoś biedaka widzę, ale on nie tutejszy, on nie ze Złotopolic"- Oznajmił pierwszy osobnik wpatrujący się na Jezusa.

A sam Jezus, zdezorientowany, osłabiony nie potrafił wydusić ni słowa z swej szlachetnej krtani, co więcej on nawet nie miał sił przekrzywić głowy by zlustrować niecne oblicza nieznajomych.

"-Cińko wygląda... wiesz Wiechu, trzeba go do Romana zabrać"-Oznajmił jeden.
"-No to pod pachy go i do Romka idziemy"-Jak powiedzieli tak zrobili Jezus nie mając kompletnie sił na jakiekolwiek sugestię, postanowił że upuści główkę i będzie podziwiać żużluwkę przez którą podążali, a wraz z nią swoje nóżki które mimowolnie stawiały czynny opór grawitacji i były ciągnięte aż po kolana po czarnej powierzchni

Po jakiś 20 minutach, dwaj strudzeni dobrodzieje, którzy w pocie czoła dźwigali nieszczęśnika dotarli do miejsca przeznaczenia



"-Noo, jesteśmy u Romka"-Entuzjastycznie oznajmij pan Leon, widok upragnionej budki z piwem wyraźnie dodał skrzydeł wybawcom Jezusowymi, nawet sam Jezus to poczuł, czuł się jakby anielski puch unosił go do góry... a może po prostu leżał na stole?

"-Ale się chłopina zaprawił!! Pewnie wołomińscy go wywieźli i zakopali w lesie"-Powiedział trzeci do tej pory nie znany Jezusowi głos
"-No, jeszcze by go pały na myjkę wzięły, jakbyśmy go nie znaleźli"-Odpowiedział Wiechu
"-Dobra usadźcie go, a ja miskę przyniosę jakby rzygał, może to jakiś biznesmen i nas wspomoże finansowo"-Po czym trzeci jegomość oddalił się.
"No dobra Leon, usadzamy go"-Rozdysponował Wiechu

Jezusowi główka telepała się we wszystkie kierunki świata, jakie tylko znał kompas, w końcu wzrok Jezusa się uspokoił, a ostrość i kontrast zaczął się wyrównywać... choć nie koniecznie by chciał by akurat w tym momencie Jezus odzyskał ostrość oka, gdyż jego oczom ukazał się swojski widok:




**** Tymczasem gdzieś w zaczarowanym lesie,

"-Na trzy roz[walamy] gnidzie głowę, musi mi powiedzieć gdzie jest Małgosia! I zapłaci za to że dusza Jasia nie poszła wprost do ramion Allacha!"-Zaklął Klex z wyraźną emfazą spowodowaną już brakiem znajomości adekwatnych słów aby móc opisać jakże niecny postępek Baby Jagi.
"-Dobra dobra chwila chwila gościu"-zagrodził Klexowi drogę Chomik Bartłomiej
"-O co chodzi?-Odparł Klex
"-Chodzi o to, że jak robimy wjazd tej starej k[abaretce], to zyskiem dzielimy się po równo"-Spróbował wynegocjować o możliwe najkorzystniejszy z możliwych warunków przystępowania do podziału
"Ja tam idę starej k[obiecie] łeb ukręcić a nie okradać!!"- I w afekcie zaistniałego dialogu Klex wypadł wprost przed Babę Jagę.

Tymczasem Baba Jaga odziana w gustowny wiejski fartuch domowy oraz równie modną chustę przykrywającą całą twarz, nawoływała małą dziewczynkę, różnorodnymi okrzykami, takimi jak taś taś, cip cip, kici kici. I wszakże wśród tego swojskiego folkloru, nijak możliwości usłyszenia jak to rozwścieczony brodacz w profesorskich binoklach naskakuję, następnie powala na ziemię i skacze bite 10 sekund po jej cielsku, jednak kiedy tylko szok mija, biedna kobiecina wnet się sturla spod Klexa, szybkim ruchem podnosi ruchem rak wybija się i staje na równych nogach i podwija kiecę. Bez zbędnych słów i Klex i Baba Jaga zlustrowali się spoglądając siebie nawzajem z przysłowiowego "spod byka", następnie Baba Jaga wykonała profesjonalną Katę, jedno drugie machnięcie w powietrzu, pół wyskok i ustawienie się do pozycji ataku w stronę Klexa, Profesor wiedział już że nie obędzie się bez rozlewu krwi, on również umiejętnie wyprężył kręgosłup zawiesił nogę za potylicą i wykonał salto w tył niczym w capoeir'ze. Ale na tym już koniec zabawy.

Baba Jaga chwyciła Klexa za brodę jedną ręka i przyciągnęła do siebie, a druga natomiast wyprowadziła prawy sierpowy, doszczętnie miażdżąc nos i tłukąc okulary na nim , co wywołało momentalne chwycenie za ów poszkodowaną część ciała, Klex zgiął się w pół, dwa razy przepruł krew cieknącą z ust i spojrzał na Babę Jagę, która zachęcająco kiwała do niego dłonią w celu zaatakowania trzymając gardę bokserską.
Klex rozwścieczony, nie dość że ubiła Jasia, nie wiadomo co zrobiła z Małgosią to jeszcze poniżyła przy bohaterach, tego już było za wiele, klex w szale zaczął zadawać ciosy, lewy sierpowy, znowu lewy sierpowy, prawy hak, i prawy sierpowy, jednak to wszystko na nic, refleks Baby Jagi był jednym słowy boski, wyglądało to mniej więcej tak jakby ślimak próbował uderzyć zająca, Klex znowu desperacko próbuje wyprowadzić cios, jednak tym razem jest coś nie tak, Baba przestała unikać ciosów, lecz chwyciła jego pięść, odparowała, po czym celnym kopnięciem z kolana w klejnoty rodowe Klexa na dobre go unieruchomiła, następnie chwyciła za kudłate włosy oponenta podniosła głowę do góry i w iście holywoodzkim stylu uderzyła z kolana w czółko Klexa.

"-Toć to horror, a ja wam ciągle mówię że to jest transwestyta "-Warknął Kotecek zasłaniając oczy łapkami,ale niezbyt szczelnie, w końcu jakoś musiał podziwiać jakże "fascynujący" pojedynek.
"Dobra dość panowie wchodzimy, bo Klexa będzie trzeba z trawy zeskrobywać"-Oznajmił Żólwik po czym dał Chomikowi zielone światło na wyjęcie swojego klubowskiego Baseballa w barwach ŁKS'u, i raźnie w trójkę pobiegli z odsieczą profesorowi Klexowi.

Tymczasem Klex był kręcony na barkach Baby Jagi w okół jej osi, i nim nadbiegł Filonek z Koteckiem, Baba Jaga pochwyciła zręcznie rozpędzone cielsko Klexa i rzuciła w kierunku pseudo wybawców Klexa, i tak Klex poleciał niczym marionetka na treningu zapaśnika, powalając Filonka i Kotecka.
Baba Jaga jednak nie na długo mogła cieszyć się victorią, gdyż za jej plecami wyraźnie poruszony nadbiegał Bartłomiej ubliżając i zastraszając kobietę wymachując przy tym kijem, kiedy Chomik się zbliżał, Babcia, zamknęła oczy splotła dłonie i wsłuchała się w wiatr, by bezbłędnie w odpowiednią porę wyskoczyć i z obrotu powalić dresiarskiego chomika, i tak się stało, Chomik będąc w całkowitym szoku podziwiał tylko pędzącą piętę w kierunku jego facjaty.
Filonek szybko wygrzebując się spod Klexa spostrzegł te niecodzienne zdarzenie, jak leciwa staruszka pierze tyłki trzem facetem i gejowi.
Baba Jaga spostrzegła iż Filonek stoi już na równych nogach wzięła rozpęd i poszarżowała w kierunku zielonego stworka, Filonek postanowił jednak ją przechytrzyć, schylił się w samą porę przed kopnięciem w twarz, lecz nie przewidział jednego, tego że Baba jaga będzie chciała go kopnąć w jaja... Filonek poleciał z dobre dwa metry, podniósł dziarsko główkę od ziemi, lecz nie na długo bo chwilę później Baba Jaga rozbiła o jego skorupę krzesło ogrodowe.

"Ahh jesteś mój kochaniutki, wyskakuj spod tej kiecki!!"-Zagrzmiał Kotecek pędząc z nagimi.. pazurkami na kobiecinę, ta przerażona zaczęła uciekać w ten przed siebie, lecz nie miała zbyt dużego pola do popisu, gdyż przed nią znajdowała się zagroda dla świń, stanęła tuż przed furtką i czuła pod stopami jak blisko jest już Kotecek... gdy uznała że jest adekwatnie blisko, wykonała dwumetrowe salto w tył po którym znajdowała się już zza plecami Kotecka.
I teraz już wypadało tylko konkretnie kopnąć Kotecka w klatę by ten wpadł przez furtkę wprost do zalotnie pachnącego błota i świńskiego łajna.

Zdawało się że nic nie powstrzyma BAby Jagi, lecz w ostatniej dramatycznej chwili...

JEBUUUUT!!!!!

Przybył smok Falcor i zakończył walkę jednym celnym uderzeniem kija chomika Bartłomieja...
"-Myśleliście że was samych zostawię co?"-Przywitał się smok Falcor.
Żólwik obolały wstał i położył rękę na ramieniu Falcora, prosty gest a mówił więcej niźli samo dziękuje.
"-Ok a teraz przekonajmy się jak wygląda Baba Jaga"-Rzekł czując się zwycięsko Filonek i zdarł Babie Jadze chustę z mordy
"-O żesz... toż to Jerzy Urban!!"-Krzyknął w niebo głosy Filonek

"Widzisz mówiłem że transwestyta"-zakończył tą kwintesencją Kotecek brodzący się w błocie
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 01-09-2007 o 18:17.
Extremal jest offline  
Stary 06-08-2007, 23:53   #27
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Nawet całkiem, całkiem - Kotecek obgryzał udo z Baby Ja... Tfu! Znaczy się - z Urbana. Chatka paliła się całkiem przyzwoicie, szczególnie po podprowadzeniu benzynki z pobliskiego CPNu i odcedzeniu kartofelków przez Chomika. Przy okazji wydało się gdzie zniknął drużynowy zapas spirytusu...
- Coś tu sadzą jedzie, chyba coś się jara; nie ma dymu bez ognia, mówiła mi stara... - Bartłomiej zanucił kołysankę z dzieciństwa.
Klex zaś siedział i gibał się to w przód, to w tył, puszczając mydlane bańki nosem i mrucząc "zdrowaś mario" wspak, które od czasu do czasu przekładał "Scyzorykiem" Liroya. Słowem, trwała sielanka i nikt nie przewidywał rzeczy które wkrótce miały się wydarzyć.

Zrazu polana na której siedzieli rozświetliła się trupim blaskiem, a na jej środku pojawił się portal. Portal był różowego koloru, i miał drewnianą ramkę na której wymalowane były czerwone maki i żółte pokemony, które wesoło uśmiechały się do Filonka. Wokoło zakwitły stokrotki, a resztki Urbana poczęły, podrygując poruszać się wokół ogniska.
- Mama! - ramię Urbana zidentyfikowało Żółwika jako kogoś wartego zainteresowania.
- A kysz, poszedł, maro nieczysta - Żółwik powstał na łapy i począł sie badawczo przyglądać portalowi.
Nagle portal zadymił, zasyfił i ze środka wyskoczyły trzy postacie. Pierwsza przypominała skrzyżowanie ziemniaka z Jerzym Urbanem, zaś dwie pozostałe... Były żywymi kopiami Żółwika i Kotecka - chociaż dość niedokładnymi.
- O ku[rna] - podsumował swoją obserwację Żółwik.
- Buuuuuurppp - potwierdził Bartłomiej - Co jest? - obrócił główkę - O kur[na]...
- PUMPALALA! - ryknął ziemniak i wywinął braeka na kaczym łbie - Jestem Ziemniak Mocy! Jam jest ziemniak mocy musicie więc mnie słuchać! - dodał widząc, że pan Klex korzystając z okazji, że nie ma go w scenariuszu poszedł na stronę odcedzić kartofelki. Widocznie mu się to jakoś jedno z drugim skojarzyło.
- Pumpa... Skąd masz to zioło, baranie?! - Żółwik rzucił się na Bartłomieja - Od Ruskich?!Zobacz! Zobacz tylko co to nam z łbami porobiło! - pokazał ręką na zaskoczonego ziemniaka i jego towarzyszy - No zobacz, jak ja wyglądam! Nie dość że sam z siebie wyszedłem, to wyglądam jak nienarodzony płód Curta Cobaina!
- Ernest jeeestem - zagadał Żółw towarzyszący Ziemniakowi, słusznie dedukując, że to o nim mowa.
- Ty zamknij mordę! - Filonek pogroził mu płetwą - Bo stracę cierpliwość!
- Czekaj, czekaj... - Kotecek podniósł się z pozycji leżącej, i zmienił wewnętrzny management zarządzania krwią, przekierowując jej większość do organu zwanego mózgiem. - Dlaczego ten kot jest płci żeńskiej?!
- Mmmmrrraaauuu... Chyba nie macie problemów ze wzwodem? - miauknęła Kotecka.
- O rany, nie wiem co to jest i skąd to jest, ale jest jeszcze bardziej po[kopane] od Ciebie - łza współczucia stoczyła się po Żółwikowym dziobie.
- Wiem - mruknął Bartłomiej - Kiedyś czytałem program telewizyjny, i tam był taki serial, i były takie akcje, że się przenosili między wymiarami i...
- ... I mówisz, że oni są jednymi z tych wszystkich możliwości jakie mieliśmy w życiu? Że na przykład, Księżna nie zaprowadziła mnie do logopedy, i gadałbym tak jak ten tutaj, albo że Kotecek zrobiłby sobie wreszcie operację zmiany płci, a Twoja matka wykonała na sobie skrobankę łyżką kuchenną i Cię nie ma na świecie?..
- W zasadzie to chodziło mi tylko o to, że ten serial był tanią podróbką i skasowali go po dwóch odcinkach, ale Twoja wersja jest równie piękna - mruknął Bartłomiej.
- Wiem, wiem! - z lasu wypadł Klex - To jest deja vu! Błąd w Martixie, rozumiecie?! Morfeusz po nas idzie, by wyzwolić nas spod jarzma maszyn... Au! - Bartłomiej sprzedał profesorowi kosę. Klex, potraktowany tym środkiem znieczulającym natychmiast się uspokoił. Żółwik zaś z wrażenia aż przysiadł na ogonie i począł się tępo wpatrywać w gości.

- No dobra, co z nimi robimy? - Kotecek znudził się trzygodzinną obserwacją własnych kopii.
- Bo ja wiem? Wyglądają jakby im się baterie skończyły. Jak te króliczki duracella, kapisz - Bartłomiej zaczął kiwać łapkami i wydawać bzyczące dźwięki udając króliczki duracella.
- No, nie mają po prostu pomysłu co zrobić - Filonek rzucił kamieniem w głowę swojego sobowtóra. Kamień uderzył wydając pusty dźwięk po czym upadł na ziemię i potoczył się kilka dobrych metrów - Sam widzisz. Pusto.
- Może im internet odcieli? - miauknął Kotecek.
- Raczej im jaja odcięli! - zarechotał parszywie Bartłomiej.
- Wypraszam sobie - powiedziała Kotecka i załadowała wibrator - Mówicie przy damie.
- Słodki Jezu, to nie na moje serce - Kotecek złapał się za klatkę piersiową - Toż to normalnie Sodoma i Gomora i jeszcze dobry kawałek Mokotowa...
- Nie dygaj, bra, zaraz będzie po bólu - Bartłomiej wyciągnął spod dresu swój ulubiony kij bejzbolowy, z podpisem samego Radka Majdana. Kij dzięki temu zyskał +10 do ataku z zaskoczenia, +20 do krytycznego uderzenia, a w dodatku przy użyciu na facetach powstawał efekt dody - rosły im cycki na strunach głosowych, i zanikała prostata. Niektórzy także przy okazji głuchli. Bartłomiej już przymierzał się do wykonania ciosu, gdy nagle błysnęło, huknęło i zajechało siarką.

Oto na śnieżnobiałym włochatym plemniku na polanę wjechała Księżna Almenino. Długie elfie uszy ciągnęły się z gracją za jej jestestwem. Plemnik wierzgnął, zarżał i zamachał witką brzęcząc przy tym swą szczerozłotą uprzężą. Almenino przedefilowała wokół "gości" mierząc ich wzrokiem, po czym zatrzymała się tuż przed ziemniakiem.
- Pyro! Tej! - jej głos był lodowaty - Każdy kto moje twory naraża na zbezczeszczenie, kto pomysłu innego się czepia, kto z istot cudzych korzysta dla osiągnięcia sławy i chwały, ten winien pozbawion być wolności osobistej do lat trzech, bez możliwości zwolnienia warunkowego. Albowiem chwalebne jest korzystanie z dobrych wzorców, zali po wcześniejszym złożeniu ofiary Zeusowi, panowi Olimpu i księżnej Dianie, jego oblubienicy. Ktoś zaś czyni inaczej, skazan jest na potępienie - plemnik parsknął tutaj paskudnie, spluwając flegmą (?) - Dobra, koniec smrodka dydaktycznego. Rozpier[dzielcie] ich. - rzekła do Filonka i jego przybocznych.

- Nyeee, nyeee, błagam, już nie będę - Ziemniak Mocy był żywcem krojony i nadziewany na patyki. Bartłomiejowi zachciało się frytek. W godzinę nie pozostało po nim nic, prócz wielkich uszu, które pan Klex zwinął za pazuchą i które wkrótce posłużyły do stworzenia przezeń Alojzego Bąbla... Ale to już inna historia. Kotecka została własnoręcznie zapakowana przez jej męską wersję i wysłana w paczce Servisco do chińskiej restauracji - gdzie z pewnością zyska wiele ciekawych wrażeń na tle seksualnym. W końcu, kto tam wie tych chińczyków? Może jedzenie ich pociąga? Zaś Żółwik... Żółwik wymyślił dla swojego sobowtóra coś specjalnego...

- Graj gno[mie] - Żółwik trzasnął przywiązanego do pala Ernesta po dziobie - Ustawiaj tą bierkę bo Cię znowu przypalę! Czy może drugą płetwę mam Ci odciąć i posypać solą?! - mijała już czterdziesta godzina ustawiania bierek.
- Wcale nie jesteście takimi dobrymi sobowtórami. Widzisz, ja jestem mistrzem grania w bierki, i w kibel. A ty? Szkoda gadać - Żółwik skrzywił się na samą myśl.
- Ja juużżż niee mogęęęe...
- Będziesz grał aż zdechniesz! Aż zdechniesz! Aż Ci flaki uszami wyjdą! - iskra szaleństwa pojawiła się w żółwikowych oczkach, a błyskawica przecięła nieboskłon pozostawiając u Czytelnika mroczne wrażenie...

- Bo kto powiela niepotrzebnie byty
Kto powtórzył pomysł, ba, kto zrobił harem
Na tego ja wykładam, lecz wiedzcie moi mili
Że nic go nie uchroni przed plagiatora mianem
- mruknęła księżna patrząc na scenę rzezi niewiniątek, po czym spięła plemnika, rzekła:
- Wio, Flafi! - i odjechała stępa w stronę zachodzącego Słońca.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 01-09-2007 o 18:18.
Chrapek jest offline  
Stary 08-08-2007, 19:57   #28
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Cyganka prawdę Ci powie, jedyne 100 pln.

Po obfitej wieczerzy, na której mieli frytki, cielęcinę z baby jagi oraz zupę żółwiową, postanowili że do zrobią sobie sjestę, leżąc do góry brzuchami na pagórku podziwiając piękny nieboskłon, na którym raźno poruszały się śliczne białe cumulusy. Jako iż samo leżenie nie daje frajdy, postanowili ruszyć wyobraźnią i opisywali jakie chmury im coś przedstawiają.

-O zobacz!!-Tu wskazał Filonek na jedną z chmur, zarzucając zalotnie płetwę na płetwę- Tamta to wygląda jak zalotny tyłeczek żółwicy!-Oznajmił entuzjastycznie.
-TO??!!-Ryknął Bartłomiej-Przecież widać że to jest gibon ziela, a nie jakaś żółwia dupa!!-Zagrzmiał podirytowany wizją Filonka-A tak w ogóle to to obrzydliwe, żółwie są tak paskudne jak Sk[akanka]!!- Wyraził swe poglądy drapiąc się za uchem, które nie koniecznie były by miłe dla uszu samego zainteresowanego.
-Żółwie paskudne? No dobra lepiej być paskudnym niż być ćpunem łysy g[łupcze]!!-Wiedząc że nie jest gorszy Filonek wyraził swoją własną opinię o wizerunku życiowym Bartłomieja.
-A ja widzę tutaj wódeczkę!! Najprawdzisiuteńkiego Smirnoffa, o!-Rozmarzył się Klex, choć tak naprawdę jej nie widział, chciał tylko uspokoić i tak napięta już atmosferę wewnątrz drużyny, a tak naprawdę to profesor Klex widział swoją akademię, imienia profesora Ambrożego Klexa, widział również jak przed tą akademią w progu głównych drzwi stoi jego ukochany Wielki Elektronik odziany w samą czerwoną, bardzo seksowną damską bieliznę oraz rajstopy z podwiązkami, no i rzecz jasna obowiązkowo z aluminiową czapeczką, machając do niego zalotnie.
-O tak Wódeczki bym się napił...-Dodał niepewnie Kotecek, widać że coś ciążyło mu na sercu, a może to było te udo z Urbana? Zresztą kto wie czy żołądek dachowca jest w stanie przetrawić tak surowe mięso
-Te Kotecek... tak w ogóle jak masz na imię?-Zaciekawił się uspokojony już po chomiczym incydencie Filonek
-No Kotecek...-Odpowiedział Cicho
-No to Ci starzy krzywdę zrobili- zażartował brutalnie Bartłomiej szczerząc swe krzywe zębiska.
Kotecek chwilę walczył z rozdzierającymi go emocjami, i w końcu nie wytrzymał, skulił nóżki pod brodę, przytrzymał je łapkami, i skulił się na bok łkając jak bóbr.. Wszystkim to ewidentnie zepsuło zabawę, już nawet przestali patrzeć w niebo i wyimaginować różnorakie stwory i cuda.

Krępującą chwilę ciszy przerwał dźwięk jakoby dzwonka i tamburynu, wnet podnieśli się wszyscy na równe 4 litery. Nie będąc pewnym cóż to może być, przygotowali już się na ostrzał ciężkiej kanonady, to jest kałacha, kija Radka Majdana w barwach ŁKS'u, i kilka granatów przeciwpiechotnych, dobre na każdą okazję.
Nastała chwila grozy, gdyż o to dźwięki instrumentów nasilały sie, a i do tego doszedł śpiew jednej osoby, z daleka było trudno ocenić czy kobiety czy mężczyzny, i tak o to zza cienistych drzew wyłoniła się... no cóż wóz cygański.



"-Na téj łączce zielonéj
Stoi jawor zielony,
A na tym jaworze, na zielonym.
Trzéj ptaszkowie śpiewają.

Nie byli to ptaszkowie,
Tylko kawalerowie;
Oj wadzili się o jednę Marysię.
Któremu się dostanie.

Jeden mówi: tyś moja;
Drugi mówi: jak Bóg da;
A trzeci mówi: serduszko moje,
Czemużeś mi tak smutna?

Jakże nie mam smutną być,
Za starego każą iść;
A serce moje rozbujało się,
Nie mogę go utulić.
"!!

Przyjac, ludu

Oniemiała bohaterów swym wdziękiem oraz zdolnościami wokalnymi tak bardzo, że nawet Filonek z Bartłomiejem zaczęli przytupywać polkę-dolkę. A Kotecek z Klexem klaskali w rytm uderzeń tamburynu i gwizdali nawzajem.
Nim jednak śpiew się skończył tajemnicza nieznajoma rzekła przywitająco się:
-Aj jo widzę jeno tutejsi młodzieńcy wiedzą co dobre dlań! Nie to co ta hołota w miastach- Tu splunęła ponuro na ziemię -Ino tylko się tam zjadę rzucają we mnie i w Stefka kamieniami- w tym momencie kobiecina pogłaskała biednego osiołka po grzywie.
-Ale masz jeszcze konie przecież, w nie nie rzucają?-Zafrasował się intelektualnie Filonek.
-Ee!-Kobiecina machnęła ręką-To tylko Kunie, a to jest Stefek. To mój mąż jest, ino tylko napił się mojego wywaru, bo myślał że to na przyrost włosów jest... ino i był to wywar, ale na przemianę w osła!!-wyjawiła skrycie
-Co tutaj robisz?-Ciekawskim spojrzeniem na tyły wozu zlustrował Bartłomiej
-AA ja jestem wędrowną cyganką, Pandomiłą!!-Oznajmiła czarująco-Potrafią wróżyć z fusów i penisów!!-Przedstawiła swój repertuar.
-Nie dość ze stara to do tego zboczona!!-Oburzył się Kotecek, jako mały kociak wpajano mu że wędrowne cyganki umieją patrzeć przez futra, a więc i zakrył łapkami swe genitalia.
-A możesz nam.. z dłoni powróżyć?-Zainicjował pomysł
-Pff wszędzie to samo, ignoranci!!-Wrzasnęła i groźnie pomachała ręką trzymającą lejce od koni i Stefka.
-Ty ty stara nie podskakuj, nie jesteś u siebie.-Groźnie pomachał palcem Bartłomiej, opierając się o swój kij.
-No dobra mogę wam powróżyć z kryształowej kuli, ale macie tylko dwa pytania do zagadnienia mnie, i tylko dlatego że spodobał mi się ten pulchny kiciuś-Tu Pandomiła mruknęła w stronę Kotecka.

Na twarzach całej czwórki zawitała, niebywała konsternacja, czego chcą się dowiedzieć od starej klempy, Bartłomiej wpadł po cichu na pomysł na pytanie podszedł do cyganki i wyjawił co nie dawało mu żyć przez najbliższe chwile.
-Powiedz mi jak Kotecek ma naprawdę na imię!!-Oznajmił Chomik ku przerażeniu kocura.
-Nie!!! Nyeeee!!! Proszę nie!-Wrzeszczał Kotecek, a infradźwięki z tego krzyku przepłaszały przelatującą nad nimi rodzinę bocianów.
-WUNCHPUNCH-zaczarowała swymi dłońmi kryształową kulę Pandomiła, a ona sama wyglądało jakoby wpadła w trans...
Wszystkim ukazał się piękny arabski domek, wręcz pałac na złocistych piaskach, wnet kryształowa kula pokazywała wnętrze jego domu... i ku zdumieniu znajdował się tam nie kto inny jak właśnie Kotecek!! Odziany w arabski turban, był otoczony przez kocice... które malowały go i przebierały w najmodniejsze sukienki z bagdadu... jak się okazało Kotecek był arabskim synem znanego kociego maharadży, który posiadał co najmniej 20 żon, i 58 córek, i jednego syna.. właśnie Kotecka... Jego ojciec nie był w stanie zaakceptować że jego jedyny syn nie przedłuży nazwiska rodowego i wyrzekł się go, a sam Kotecek wyruszył w siną dal, i tak spotkał Filonka i Bartłomieja.
-Więc nie urodziłeś się gejem, tylko siostry Cię zdeprawowały-podsumował widoki z kryształowej kuli Filonek
-No ok a jak ma na imię...?-Dopytywał się Bartłomiej
-... YY Ahmed Abdul Hasib Na'il Omar Solembub!!-Wyrecytowała niczym opętana Pandomiła.
Klex, Bartłomiej i Filonek spojrzeli się na siebie, chwilę później wybuchli panicznie chorym śmiechem.
-O stary.. faktycznie krzywdę Ci zrobili! Solembub!! HAHA!-Dalej drażnił Kotecka Bartłomiej. a ten wyraźnie posmutniał... nie odzywając się ani słowa patrzył z założonymi rękoma na towarzyszy niedoli, pod nosem klął jak szewc.

-Ok.. a teraz powiedz jak mamy dostać się do Ciechocinka-oznajmił drugie pytanie Filonek
-No dobra...WUNCHPUNCH-Warknęła Cyganka...a w kryształowej kuli był widoczny Jezus pośród Leona i Wiecha... gdzieś w dyskotece balowali na scenie pośród roznegliżowanych dam skąpo ubranych...
-Musicie znaleźć swojego towarzysza... a droga do Ciechocinka sama was znajdzie... musicie się śpieszyć czas nagli.. weźcie moje dwa dzielne rumaki ona was zawiozą do miejsca przeznaczenia!!- Oznajmiła Pandomiła-Tylko pamiętajcie ja chce te konie z powrotem!! Stefek ma już swoje lata i nie będzie sam karety ciągnął, rozbiję obóz tutaj na pagórku i lepiej żebyście wrócili!! Bo jak nie to rzucą klątwę na was!!-Zakończyła akcentem groźby Pandomiła.

Filonek, wnet wskoczył na pierwszego białego wierzchowca.
-Klex z Bartłomiejem jedziecie drugim koniem, Solembub wskakuj raźniej nam będzie!- I tak oto po pożegnaniu się z cyganką Pandomiłą odjechali w stronę zachodzącego słońca... w poszukiwaniu Jezusa Chrystusa.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 01-09-2007 o 18:19.
Extremal jest offline  
Stary 11-08-2007, 17:27   #29
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Gdybym ja była słoneczkiem na niebie,
Nie świeciłabym, jak tylko dla Ciebie.
Ani na wody, ani na lasy:
Ale przez wszystkie czasy
Pod twym okienkiem i tylko dla ciebie
Gdybym w słoneczko mogła zmienić siebie...
- Koteckowi wkręciła się nutka śpiewana przez Cygankę Pandomiłę.
- Byś skończył z tymi wiejskimi smętami - skrzywił się Bartłomiej dłubiąc w zębie. Tęsknił za peją, lirojem, dodą i innymi ziomami zamieszkującymi jego wybajerzone mp3. Niestety - sam odtwarzacz pozostał w innym wymiarze i innej gęstości, toteż Chomik skazany był na słuchanie muzycznych popisów Kotecka.
- Pff! Zero szacunku dla sztuki! - ofuknął go Solembub.
- Tam sztuki - żachnął się Bartłomiej i poprawił dresik:
Słuchaj kudłaty spedalony sierściuchu
Joł, joł, zaraz skopię Cię po tłustym brzuchu
Bejcel wyrwę Ci ze śmierdzących bebechów
Będzie przy tym w ch[olerę] dużo śmiechu, a-ha!
To jest sztuka! To jest ekspresja! - Chomik ekstatycznie zaciągnął się świeżym "Startem" którego trzymał w łapie. Raz jeszcze poprawiając dresik zauważył zszokowane spojrzenia towarzyszy.
- Jak sto lat żyje... - Klex zaczął swoje przemyślenia.
- Klex, ty się już przymknij! - warknął Chomik - Sto lat to dużo, i może już chwatit! - popisał się słówkiem zasłyszanym na kwadracie.
Przez chwilę jechali w milczeniu.
- Paliwo się kończy - ekonomiczny umysł Żółwia zarejestrował błyskającą kontrolkę na głównym panelu cygańskiego konia którym podróżowali - Na czym to w ogóle jeździ? Etylina, ropa, gaz?
- Obawiam się, że zboże... - rzekł filozoficznie Klex.
- Ku[rde] - Chomik podsumował spostrzeżenia.
- No i co teraz? - skrzywił się Kotecek. W tym momencie zza pagórka wyjrzał daszek małego, skromnego, acz bardzo przytulnego sklepu monopolowego.
- Mam pomysł - uśmiechnął się Filonek i skierował się w stronę świeżo spostrzeżonego przybytku rozpusty.

-... Do nieba nie choodzęęęę bo jest mi nie po drodzeee!.. - Jezus stawał się właśnie bohaterem wieczoru. To znaczy, stał się już wcześniej kiedy brakło jabola, a Jezus wyszedł na zewnątrz gdzie płynął leśny strumyczek i w całości przemienił go w złocistą pachnącą nalewkę "Keleris". Toteż i dlatego impreza prawie w całości przeniosła się nad wspomniany strumyk, ażeby czerpać ambrozję prosto ze źródełka z którego płynęła. Tymczasem Zbawiciel stoczył się ze sceny żegnany burzą oklasków.
- To było świetne, Jezusicku! - krzyknęła do niego roznegliżowana blondynka. Jezus oblizał się i sprawdził kieszenie na okoliczność posiadania gumek.
- A, bo widzisz, trzeba śpiewać od serca, o tym co myślisz i co czujesz - wybełkotał, starając się skoncentrować swój wzrok na jej dekolcie. Przypominał mu dwa dojrzałe meloniki; nic tylko wgryźć się w nie i ssać krew... Ciepłą, przyjemną krew, spływającą przez gardło...
- Przyswoisz piwo? - jakiś nieogolony hipis pociągnął go za rękaw. Jezus zwykle nie przyjmował podarków i hołdów lennych od jegomości wyglądających gorzej niż święty Piotr po balandze ze ślepotką i kurtyzanami w wieczerniku, ale dziś okazja była specjalna, a jego zwykle silna i niewzruszona wola zmiękczona była przez ilość krążących w jego krwioobiegu wściekle zajadłych i agresywnych zwierzątek zwanych promilami.
- No ba - rzekł więc, i haftnął obok, ażeby miejsce sobie zrobić dla dodatkowego trunku, po czym w ciągu dwóch sekund wygulgał cały kufel. Świat nagle zakołysał się, tu i ówdzie wyrosły, kusząc podwawelską, pokryte słodkim mchem drzewa kiełbasiane; przed nim pachnącym kwieciem pokrył się ślicznie zielony krzew ogórka kiszonego... A potem zaległa ciemność.

- No i? Jak sobie to teraz kochany wyobrażasz? - Kotecek patrzył na Żółwika który wytaszczył właśnie ze sklepu kratę półlitrówek.
- Ty nie pleć, tylko wlotu baku szukaj - mruknął i cisnął kratą o ziemię.
- Ale..? Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz?! - Kotecek wyraził swoją wątpliwości.Żółwik zaś oparł się o konia w geście tryumfu:
- No sam żeś mówił że to - wskazał na konia - Na zboże jeździ. A to - pokazał płetwą kratę wódki - To jest przecież zboże, tylko w płynie. No to co za różnica?!
- Chleba naszego powszedniego daj nam w płynie - oczy Bartusia mieniły się wszystkimi kolorami tęczy - Ty, Filonek, wszystko będzie im potrzebne?..
- Zobaczymy. Jak coś zostanie, to se golniemy, w końcu my też nie jesteśmy perpetuum mobile - Żółwik zarechotał obleśnie - Dobra, my tu gadu gadu a tu się silnik z braku paliwa zatrze. Łapaj go za mordę.
Złapali we dwóch konia za łeb, po czym zaczęli wlewać we wlot gębowy flaszkę za flaszką.

- Budzi się - Agent K przyglądał się badawczo przywiązanemu do stołu operacyjnego Jezusowi - Można podłączyć inhibitor pamięci.
- Się robi - mruknął Agent J.
Jezus patrzył na nich badawczo, ale się nie bał. Gorsze miał delirki w swoim życiu: raz mu się wydawało, że jest kibicem ŁKSu, innym to razem był komórką jajową podczas owulacji... Więc takie lajtowe haluny, jak ten były mu niestraszne; nie bojąc się więc niczego, uśmiechnął się od ucha do ucha do obu stojących nad nim postaci.
- Agencie J, on się do nas uśmiecha... - rzekł zaskoczony Agent K.
- To najprawdopodbniej skutek uboczny pierwiastka chrzanu, oraz dwugumianu durexu - naukowo odparł Agent J - Mów, jakie są Twoje rozkazy Kasjopejaninie! - warknął do Jezusa.
Chrystus patrząc na fikuśne garniturki Agentów, oraz ich srogie miny zrobił to, co pierwsze przyszło mu do głowy. Uśmiechnął się jeszcze szerzej po czym zarechotał od serca.
- Kpi sobie z nas! - wydarł się Agent K - Kpi sobie w żywe oczy! - złapał Jezusa za szmaty i począł nim trząść - Mów co miałeś tu zrobić, cholerny szaraku!
- Zostaw go K! - J złapał go za ramię - Spokojnie. Trzeba będzie to się wytnie mózg i włoży pod mikroskop, to się dowiemy o czym myślał - wyraził swoją naukową teorię - Wiemy że jesteś z Kasjopei - zwrócił się teraz do Jezusa - Twoim agentem operacyjnym był Roman Parzydełko; zaś twój pseudonim to "TW Wielki Sajanin" - ostatnie słowo jąkając się, przeczytał z kartki - Wiemy, że szaraki zrzuciły Cię z desantem, w okolicach północnego biegunu; że brałeś udział w wyprawie Eryka Wikinga, i że jesteś odpowiedzialny za takie zarazy jak: Tyfus, Dżuma i Harry Potter. Co masz na swoje usprawiedliwienie?
Jezus zamilkł, a uśmiech spełzł z jego twarzy. Miał paskudne wrażenie, że tym razem nie ma do czynienia z delirką...
- Nie chcesz gadać? - warknął J - Agencie K, skocz po szlifierkę kątową! Tylko tą z małym ostrzem, nie chce żeby odłamki czaszki się w mózg powbijały, bo potem chrupią nieprzyjemnie w zębach... - mlasnął patrząc na główkę Chrystusa. Jezus zaś widząc co się święci począł wierzgać nóżkami na stole operacyjnym. J nawet nie próbował na to reagować - pasy dobrze trzymały. Drzwi zaś otworzyły się z hukiem i wszedł przez nie Agent K dzierżąc w swych dłoniach elektryczną szlifierkę kątową, której działanie pokazowo zobrazował na Bogu ducha winnych drzwiach. Jezus zobaczył przed oczami całe swoje życie: imprezy w Betlejem, Maryśkę i Madzię (dwie cudne bliźniaczki, chętne i obdarzone jak mało które), afterparty na górze Synaj, wyprawę z Erykiem Wikingiem...
A potem huknęło. Błysnęło.
I znowu stała się ciemność.

Konie zataczały się to w lewo, to w prawo, i tylko silna wola Filonka trzymała je pomiędzy dwoma krańcami jezdni.
- Żeby tylko... - zaczął Żółwik, gdy nagle zza krzaków, niczym diabeł z pudełka, wyskoczył psi radiowóz - Noszupasolembuba, wykrakałem - zaklął.
- Wypraszam sobie! - Kotecek zastrzygł uchem. W tym czasie gliniarz wytoczył się z radiowozu i wolnym krokiem skierował się w stronę Żółwika i spółki.
- Dzień dobry - zasalutował - Dokumenciki poproszę.
- Eee... Zostały w innej koszuli - Filonek uśmiechnął się rozbrajająco.
- A co, ja pana pytam?! - ofuknął go gliniarz - Nie odzywać się! Dokumenciki! - wystawił rękę w stronę końskiego kopyta.
- *Hyyyp*...noszurwa...Koleha dopsz mufj...f koszuli sostały - wybełkotał koń, mierząc gliniarza wzrokiem naćpanej wiewiórki.
- Oj, czuję żeś pan sobie pociągnął. Na alkomacik poproszę.
- Alsz pańje włatssho... Togataś sie moszna... - wybełkotał drugi koń.
- Jakie dogadać?! Toż to przekupstwo!
- Jakje pszksptwo - oburzył się koń niosący Filonka - Doprowolna sapomoka na psy...
- To jezzdtt.. na polisję - poprawił go szybko drugi koń.
- Żadnych zapomóg! - warknął glina - Kopyta na glebę! O! Widzę że numerki przebite, no ładnie, ładnie, skradł ktoś pana i pan nie łaskaw był nas powiadomić - mruknął policjant - Dobra, do radiowozu!
- A my?! - żałośnie zapytał Żółwik.
- Na was nie mam tym razem haka. Zostajecie - pies mylnie zinterpretował głębie pytania Filonka. Glina w tym czasie zapakował oba konie do radiowozu (zajęło mu to trochę czasu, i musiał w pewnym momencie użyć siekierki) po czym odjechał z piskiem opon.
- Nosz kur[de] - podsumował sytuację Chomik.

Jezus otworzył oko. Żył. Nad jego głową stały dwa Szaraki. W turbanach...



- Jesteśmy Hassan i Mustafa ze Zjednoczonych Emiratów Kasjopejańskich - wyjaśnił jeden z Szaraków - Wybacz porwanie, Proroku, ale musieliśmy uratować Cię z rąk niewiernych za wszelką cenę.
- Dzięki Twojemu poświęceniu imię Allaha przetrwa na Ziemi, a nasza sprawa zwycięży - swoją opinię wypowiedział drugi turban.
- Osz kuuur... - zaczął Jezus, którego poczęła boleć główka. Dopiero po chwili zauważył że jeden z Szaraków dłubie mu w uchu - Co do ch[olery] wyprawiasz?!
- Nic się nie martw Proroku. Ścieżki Allaha nie zawsze są proste - Szarak pogłaskał go po główce.
- No dobrze, ku chwale Allaha. Ładujemy sondę analną klasy drugiej. Hassanie, ustaw zapalnik na pięć tysięcy osób. Widzisz Proroku, kiedy znajdziesz się w pobliżu co najmniej pięciu tysięcy osób, Twoja sonda wyczuje je i eksploduje posyłając wszystkich mugoli w czeluście piekielne!
- Co?! Chcecie wysadzić swojego Proroka?! - Jezus nie był pewien czy bardziej jest przerażony wizją wywalenia się w powietrze, czy bycia ofiarą gwałtu analnego wykonanego przez dwóch zislamizowanych kosmitów.
- Wszyscy muszą się poświęcać dla Allaha Proroku. Nawet Ty. Poza tym zginiesz jako bohater, mudżahedin. Trafisz prosto do Raju, gdzie czekać będą na Ciebie czarnookie hurysy... - Mustafa rozmarzył się i zasmakował w tej wizji.
- Wymażemy Ci teraz pamięć - powiedział do Chrystusa Hassan - I zrzucimy na dół.
- Zrzucimy?!
- Paliwko nam się kończy, a mamy cięcia budżetowe. To porządny spadochron, wytrzyma z Tobą Proroku.
- Ale, zaczekaj ja mam lęk wyso...
Hassan wbił Jezusowi strzykawkę w szyję i znowu zaległa ciemność...

Po raz trzeci tego dnia Jezus obudził się z potwornym bólem głowy. W krzakach. Zarzygany. Patrząc na swoje przedramie odkrył, że połowa remizy w której była dyskoteka wytatuowała mu na nim swoje ksywki. Poza tym coś było nie tak ze spodniami.
- Cholera - rzekł był gdy spostrzegł że spodnie są odwrócone tyłem na przód, a jego popisowe stringi gdzieś zniknęły - Cholera - rzekł raz jeszcze - Ale się na[waliłem] ... - spróbował wstać ale ilość C2H5OH nie pozwoliła mu wykonać tak ryzykownego dla jego życia manewru. Położył się więc na spadochronie i zaczął kontemplować złożoność życia.
- Ciekawe skąd mam ten spadochron - mruknął - A, wiem, przecież dlatego Romanowi kosę plecy sprzedałem, bo tak mi się podobał - uśmiechnął się do swoich myśli i pogładził materiał. Różowy.
Jego ulubiony.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 11-08-2007 o 17:38.
Chrapek jest offline  
Stary 13-08-2007, 18:51   #30
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Cool Droga donikąd....

Jezus z dumnym różowym spadochronem oddawał się czynności typowo ludzkiej, nawet mimo tego że był synem Boga, a dokładniej to szczał, tak moi mili Jezus Chrystus odlewał się w krzaki na przeciw remizy, zadarł swoje prześcieradło, które szczelnie przykrywało każdy cal jego boskiego ciała, w remizie w której zeszłej nocy bawił się Jezus, zawitała grupa osobników wracających do domu po Woodstocku, i nie jedna i nie jeden z przedstawicielstwa subkultury uwielbiającej muzykę ciężką, zwanych kolokwialnie metaluchami, był iście zafascynowany postacią Jezusa, na zmianę więc częstowali biednego Jezusa piwskami a w nich rozcieńczonymi pigułkami gwałtu, o jakże wdzięcznej nazwie "Pocałunek Stalina". Sam Jezus miał niesamowite dilerki i wizję senne a tymczasem podróżnicy z Woodstocku...No właśnie, Szaraki, tajni agenci, sondy analne... wszystko miało sens.

Jezus z wyraźną ulgą na twarzy oddawał się procesom fizjologicznym, skończył strząsnął to co zostało i z westchnięciem ulgi po prawił sobie spadochron, który majestatycznie ciągnął się za nim po ziemi, Jezus postanowił wrócić do Romana i podziękować mu osobiście za niezwykle gustowny spadochron, i raźno ruszył przez drogę, wiatr sprawiał złudzenie jakoby czas wolniej płynął, długie włosy falowały w rytm wiatru i wyglądały jakby były ob[rzucone].

Wiater wiał, ptaszki ćwierkoliły, łąka pachniała. a Jezus brnął dalej przez asfaltówkę i z kroku na krok stawał się coraz bliższy by zostać gościem w remizie pana Romana, jednak tuż przed wejściem do owego miejsca tutejszej rozrywki, drogę zajechała mu czarne BMW, klasyczna trójeczka, przyciemniane szybki, chromowane felgi, dwudrzwiowa , z rejestracją " WM Ptasiek".

-Te Cho no tu!!- Usłyszał Jezus zza opuszczającej się czarnej szyby, a gdy już opadła, oczom Jezusa okazała się całkiem dorodna, niczym piłka od koszykówki łysa głowa, z okularami zatkniętymi na czerepie, właściciel owej główki szybko wyskoczył z samochodu, jak sie okazało nie tylko główkę miał imponujących rozmiarów, 2 metry na oko, i waga przynajmniej dorodnego sportowca, spod czarnej kurtki motorowej z niebieskimi szlaczkami prężnie prezentował sie złoty łańcuch:

-Ty słyszałem że szpanujesz że Ptasiek Cię oszczędził!!- Wydarł się drugi, niemalże identycznie odziany i ostrzyżony osobnik

Jezus wszakże wyglądał niezwykle i miał równie niezwykłe halucynacje erogenne, inwazyjne, stratosferyczne i nadprzestrzenne, posiadał łeb do zapamiętywania różnorakich wyimaginowanych przygód, ale Ptaśka...nie znał, co wprawiało go w istną dezaprobatę.

-Ptyśka??- Spytał się Jezus nieruchomo patrząc w górę, na połyskującą w blasku słońca łysą glacę.
-Jednookiego Ptysia to znam, ale to pirat przecie! Na Wiśle pływa!-Starał się wyjaśnić te ewidentne nieporozumienie.
Dwa goryle popatrzyły się na siebie wzajemnie, i ostatnie co usłyszał to szelmowski śmiech pasażera i kierowcy czarnego BMW, no słyszał jeszcze:
-Ty Zenek, weź go głębiej wciśnij w ten bagażnik bo mu nogi wystają...

*******************
Tymczasem... gdzieś na zapomnianej przez boga ziemi, przez piaszczyste krainy, spopielone żarem słońca, krain których nawet załoga Star Treka, Battlestara Galaktiki i czarnej perły.



-Gdzie My do Ku[kuryku] jesteśmy??- Zestresował się Bartłomiej, przecierając obficie cieknący pot z czoła w swój ukochany dres.
-Po środku niczego do c[ebuli]- Rzekł jak zwykle fizjologicznie profesor Ambroży Klex.
-Słuchaj Ty mądralo za[kochany]-Wnerwił się Bartłomiej, zakasając rękawki.-Taki mądry jesteś? To może sam sobie laskę zrobisz?? A Jak nie to Ci pomogę!! Przypomnieć Ci mam co zrobiłem Śwince morskiej kiedy ostatnia nazwała mnie myszą?- Kontynuował trwając w amoku, bądź w udarze słonecznym Bartłomiej wywijając łapkami przed skromną, brodatą facjatą Klexa
-Spokój hu[ltaje]!!- Warknął z całą powagą Filonek, starając dramatycznie rozdzielić Klexa i Bartłomieja.
-To ta mysza zaczęła!!- Wydzierał się Klex wskazując na Bartłomieja, plując przy tym niemiłosiernie ramię Filonka.
-DOŚĆ!!!-Wydarł się, ścierając na miazgę całe struny głosowe Filonek.- Idziemy przed siebie... czuję ze tam jest Chrystus za horyzontem.
-Niby jak go wyczuwasz?? Sam nie wiesz gdzie jesteśmy- Spytał Kotecek siedząc w pięknym, złotym jak piasek ich otaczający Cadillacu, popijając przez różową słomkę złocistego jak słońce ich grzejące Żywca.
Wnet Bohaterowie się uspokoili i z wyłupiastymi oczyma zaczęli wpatrywać się w Kotecka oraz jego ekwipunek.
- Ziom skąd to masz??-Wskazał palcem na alufelgi potężnego Cadillaca Bartłomiej
- Cadillaca?-Spytał się Kotecek, poprawiając okulary przeciwsłoneczne z różową oprawką, pod kolor słomki i obicia tapicerki Cadillaca.
- Miałeś piwo, i nie podzieliłeś się z nami... miałeś furę i nie powiedziałeś że jedziesz za nami...podczas jak my umieraliśmy z pragnienia i nabawialiśmy się odcisku na odcisku!!
- ZA[katripumy] Cię!!- Ryknął Klex, i cała trójka puściła się w pościg za złotym Cadilac'em w stronę górującego słońca.

*******************
W tym samym czasie, ale w innej strefie czasowej:
-Dobra zdejmuj mu ten worek z głowy-Usłyszał Jezus Chrystus, sam nie wiedział, ani nie przeczuwał gdzie jest, ale czuł że kac z wczorajszej imprezy schodzi z jego głowy, szczęście w nieszczęściu, już chyba wolał być nieprzytomny podczas tortur jakie niewątpliwie miały nastąpić sądząc po tym jak to się działo w filmach z udziałem Stevena Segala, Johnnym Deepem oraz Bogusławem Lindą.
Jeden z łysych cepów chwycił wór, jaki wcześniej zarzucili na głowę Jezusowi, i zdjął go, światło wyraźnie sprawiało ból, okulista go uprzedzał, że z jego wrażliwą akomodacją takie eskapady w rezultacie skończą się epilepsją chroniczną.



-To chawirka naszego szefa- Odpowiedział gangster, widząc jaki wyłupiaste oczy wywalił Jezus po penetracji wzrokowej terenu
-Ta, a teraz zaprowadzimy Cię przed obliczę szefa.
Minęli piękny bajecznie ogród, z najróżniejszymi palmami, przeszli obok pięciu basenów olimpijskich i w końcu dotarli do wejścia, wejście prowadziło schodami w dół, weszli ujrzeli świątynię, z ławkami kościelnymi i złotym konfesjonałem.
-Szef jest w środku- Wskazał Goryl palcem na konfesjonał
-Idź Szef nie lubi czekać...-dopowiedział drugi i wypchnął Jezusa przed siebie.
Sam Jezus oblizał swoją dłoń i wtarł ową substancję w włosy i brodę, wszak wyższa klasa, mają być może i wspólną niebieską krew.
Jezus podszedł do konfesjonału, przyjrzał się mieniącemu się złotemu kruszcowi z którego wykonano pomieszczenie, przeżegnał się i uklęknął.
-Niech będzie pochwalony-Dodał cicho pod nosem Jezus z złożonymi do modlitwy rękami
-Na wieki wieków...- Odparł głos z środka-Kiedy ostatnio byłeś synu boży u spowiedzi?
-No to było jak Szymon Kananejczyk świrował że chce Magdalenę pojąc za żonę, a wiadomo świadkować bez spowiedzi nie wypada, no jakieś 2 tyś lat temu...- Odparł z rozbrajającą szczerością Jezus
-A czy masturbowałeś się kiedyś??-Zadał dość zaskakujące pytanie, osobnik w konfesjonale.
-Nie!! Jestem synem bożym, mi nie wolno się masturbować!!- Zarzekł się Jezus
-Synu boży... odpowiadasz przed emisariuszem z niebios, myślisz ze nie wiem! Że w papierach masz nasrane, na warunkowym Cię puścili, tylko dlatego że miałeś plecy na górze- Ostro kontynuował natarcie psychiczne tajemniczy gość-Ostatni raz się pytam... czy oddawałeś się czynnościom masturbacyjnym?
-Dobrze, już dobrze... raz kiedy widziałem Marię Magdalenę w latryniee!! Miałem 20 lat!!- Zdradził z widocznym grymasem bólu Jezus, a po jego polikach ciekły łzy, pomimo że to minęło tak dawno, Jezus wstydził się tego po dziś dzień.

Deska, dzieląca twarz Jezusa od szefa uniosła się do góry, i oczom Jezusa ukazał się:


-No to nie będzie rozgrzeszenia... zdejmuj kieckę bedzięm sie lizać.

**********************

Znów gdzieś na pustkowiu...

Bohaterowie przebiegli kilkanaście kilometrów, będąc pewnym że Kotecek miał piękny samochód i zimniutkie piwko.

-Mówiłem wam po[paprańcy] że nie mam żadnego piwa, ani złotego Cadillaca, a wy mnie musieliście gonić przez parę kilosów!!!- Śmiało Kotecek przeistoczył się z ofiary w zwierzynę i kolokwialnie mówiąc zaczął psy wieszać na kolegach.
- Głupie fatamorgany...-podsumował cały pościg w pocie czoła Klex.
-Ahh, czuję Pandomiłę!!!- Rzekł Filonek, głośno dysząc, pozostając ciągle zmęczonym po gonitwie, po drodze prowadzącej donikąd.
-I co nawija?? Podała Ci numery w totka?- Zagadnął Bartłomiej, słysząc iż Filonek ma wizję od wędrownej cyganki.
-Nie... mówi że to TP! Telepatia, teraz będzie się ze mną kontaktować, przez siłę umysłu. Mówi że mamy przesrane, konie musiały pomylić kierunki skoro tu jesteśmy...
-To ona nie wie, że konie psy zgarnęły?- Spytał się Kotecek
-No chyba nie, i mam nadzieję ze tak zostanie, zapowiadała straszliwą klątwę, jeśli ich nie odprowadzimy. AAAA!!!- Wydarł się Filonek, chowając główkę, nóżki i płetwy w skorupę
-Co jest?- Spytał Klex pukając Filonka po skorupie.
-AA widzę jej myśli... mówi że musimy skręcić w lewo i tam znajdziemy w jezusa... i widzę jej fantazje seksualne... bleee!!- Zwymiotował po ostatnich słowach żółw. a ze skorupy wypłynęły wymiociny.
-Wizje seksualne?- Równie intelektualne zafrasowanie zawitało w mózgownicy Klexa
-No widziałem Anus Solembuba i jej ozor!!
-FUUUUUJ!!!- Ryknęli Bartłomiej z Klexem, a sam Kotecek zawstydził się tak bardzo, że aż się zarumienił.

Po zbędnych dalszych oświadczeniach, wyruszyli przed siebie, i kilka minut marszu później ujrzeli Willę, w której przetrzymywali Chrystusa...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 13-08-2007 o 21:44.
Extremal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172