lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Disciples II] Zemsta zielonoskórych (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3587-disciples-ii-zemsta-zielonoskorych.html)

Yaneks 12-07-2007 14:33

[Disciples II] Zemsta zielonoskórych
 
Rozdział I:
Na pomoc krasnoludom



Pięciu śmiałków wystąpiło z pięciu szeregów. Byli to wybrańcy swych władców i swych bogów. Zostali oni wybrani do wypełnienia świętej misji w służbie światu. Każdy z nich miał prywatne powódki do wzięcia udziału w nieznanej jeszcze kampanii przeciwko siłom zielonoskórych.
Po kolei człowiek, krasnolud, nieumarły, demon i elf stanęli na naturalnym, skalnym podwyższeniu. Orszaki odwróciły się w pięć stron, i ruszyły z powrotem do swoich domów, władców, bogów. Oprócz wybrańców pozostał jeszcze jeden, ni to człowiek, ni to demon, jakiś mieszaniec. Kształtem przypominał człowieka, ale jego skóra była z kamienia. Zamiast krwi, w żyłach płynęła lawa.
A więc to wy jesteście tymi śmiałkami - przemówił bardzo niskim głosem - Nie wiecie, jak strasznego zadania się podjęliście. Zostało wam przeznaczone zmiażdżyć zielonoskórych z pięciu stron, w straszliwym uścisku. Jednak zanim to nastąpi, musicie nabrać sił, by pokonać wodzów naszego strasznego wodza. Nie przedstawiłem się. Jestem Kaprath, wysłannik wszystkich bogów, Mortis, Galleana, Wszechojca, Wotana i Bethrezena. Moim zadaniem jest poprowadzić was ku zwycięstwu, i nadzorować wasze poczynania. Ale do rzeczy. Na początku mam nakierować was na przedmiot, który da wam moc zniszczenia wrogów. Jednak nie wolno mi dawać jednoznacznych podpowiedzi, dlatego powiem jedno - wyruszcie na północ, w kierunku cesarstwa Nevendaar. Po drodze spotkacie wieś Lochlester. Jak zapewne wiecie, stamtąd pochodzi Wielki John Allemon, legendarny obrońca Imperium. Teraz to wieś. Ale tam znajdziecie cenne wskazówki. - odwrócił się -I jeszcze jedno. Uważajcie na zielonoskórych. Strasznie dużo goblinów po drodze. Mam nadzieję, że macie czym się bronić. - i odszedł.


Na początku spróbujcie się jakoś poznać, tylko błagam, bez konfliktów. Aha, ponieważ wszystkie rasy mówią w innym języku, wasze postacie mówią znanym wszystkim dialektem. Prośbę kieruję zwłaszcza do wiwerny (Kokesz), która na początku jest z was wszystkich najsilniejsza :) Ale to nie ma znaczenia. GRAMY!

Szarlej 12-07-2007 15:01

Wielki prawie siedmiometrowy jegomość stał oparty na drzewie. Na drzewie, które zostało wyrwane a korzeniami. W brach był najszerszy z całej grupy. Był łysy i miał brodę sięgającą klatki piersiowej. Chodził ubrany w bawełniany kaftan i spodnie. Spojrzał na was wszystkich, patrzył szczególnie długo na demona. W końcu się odezwał.
-Jam jest Thorg. Ja przysłany przez krasnoluda.
Wyciągną do każdego swoją dłoń, miał silny uścisk dłoni możliwe, że z łatwością zmiażdżył by wam ręce.

wojto16 12-07-2007 15:14

Wpakowałem się w niezłe łajno. No cóż ten krasnolud już się przywitał. Ja cywilizowany imperialny nie mogę być gorszy.
- Witam. Jestem Garret. Wojownik z Imperium którym rządzi skończony su****yn. Wy nie lubicie mnie i ja nie lubię was. Więc myślę, że współpraca będzie nam się dobrze układała.

Następnie jeszcze raz uważnie przyglądam się moim towarzyszom niedoli. Krasnolud ma silny uścisk dłoni. Nieumarły śmierdzi jak umarły. Elfka jest bardzo ładna. Szkoda, że elfka. Na tego demona nie chcę nawet patrzeć.
Jednak mogą mi pomóc w wymierzeniu kary zielonoskórym.
( A tak w ogóle żebyście wiedzieli jak wyglądam to jestem wysoki, nie ważę zbyt dużo jak na mój wzrost, mam niebieskie oczy, jestem chudy i mam krótkie, jasne włosy.)

Dreak 12-07-2007 15:50

Utrzymuję się w powietrzu, patrząc na wyrostków których by z chęcią zniszczył ale dostał rozkaz do samego pana Bethrezena. -Jahm jesht Rethzenrt. Wyshyła Pahn Bethrezen. W tym momencie jego dłoń z ostrymi metalowymi pazurami, które mogły by krasnoludowi rozciąć dłoń, została uściśnięta a on sam ściągnięty na ziemie przez wspomnianego wcześniej krasnoluda.

Kokesz 12-07-2007 18:32

Był jednym z wybranych. Kiedyś latał między ośnieżonymi szczytami - wolny. Dziś jego dusza uwięziona jest w jego gnijącym ciele. Miał około pięć metrów wysokości o dorównywał wzrostem olbrzymowi. Nie miał tylnych łap. Jego cielsko opierało się na ogonie, tułowiu albo jednym i drugim. Przednie łapy przypominały ręce, tylko palce zakończone były pazurami. W powietrzu rozchodził się smród padliny. Skóra wiwerny wyglądała i śmierdziała tak, że sprawiała wrażenie, że zaraz odpadnie. Gdzieniegdzie było widać kości i gnijące mięśnie stwora. Skrzydła były poszarpane i złożone. Z pyska, z oczu i nozdrzy wydobywała się nikła zielonkawa mgiełka. Skóra była szaro-brązowa. Nieumarły smok stał i przyglądał się innym wybrańcom. Spojrzał na człowieka i w jego pamięci pojawiła się postać rycerza, który go oszukał i podstępnie zabił skazując jego dusze na wieczną niewolę.
- Jeden z twojej rasy odpowiedzialny jest za to czym jestem dziś - zwrócił się do człowieka. Jednak nie poruszył sinymi wargami. Wymówił te słowa w myślach, a wszyscy je usłyszeli. - Kiedyś mówiono ma mnie Andoroth - zwrócił się do wszystkich. - Prawdą jest, że jedynie widmo potęgi zielonoskórych połączyło nas w jedną drużynę. I niech tak zostanie. - Jeszcze raz spojrzał na człowieka.

Loria 12-07-2007 19:50

Elfka była jedyną kobietą w nowo powstałej drużynie, lecz nie czuła się nieswojo. Od dłuższego czasu obcowała głównie z mężczyznami. Była wysoka i szczupła jak większość elfów. Długie, czarne, kręcone włosy sięgały jej do pasa, a ciemnozielone oczy świeciły jasnym blaskiem.
~No to kolej na mnie... - pomyślała
- Witam wszystkich - skinęła im głową na powitanie - Ja jestem Loria. Mnie nikt nie przysłał. Sama z własnej nieprzymuszonej woli, pragnę oczyścić świat z zielonoskórych. Mam nadzieje, że będzie nam się dobrze współpracować - dodała ze miną, która wyrażała zupełnie coś innego.

Yaneks 12-07-2007 19:56

Wszyscy członkowie wielorasowej drużyny przedstawili się. W oddali, około dnia drogi stąd, jak oceniła elfka, widać było wysoki słup dymu. Był to kierunek, który podał wam Kaprath przed kilkoma minutami.
Powietrze zupełnie zaszło odorem zgnilizny dochodzącym od strony nieumarłego smoka, Andorotha.
W pewnym momencie usłyszeliście trzask gałęzi dochodzący z najbliższego drzewa. Po chwili z korony spadły dwa gobliny. Jeden z nich krzyknął.
A wienc do prawta. Chcom z nas walczyć. Trza powiedzieć Ug'grukowi!
Jeden z nich wyciągnął łuk i wystrzelił, ale strzała poleciała dobre dziesięć metrów w bok. Drugi, trzymający krótką włócznię, rzucił się do ucieczki w kierunku słupa dymu na północy.

wojto16 12-07-2007 20:15

Staram nie oddalać się od drużyny. Tam gdzie unosi się dym i tak pewnie nie ma za bardzo kogo ratować. Jedynie mogę tylko zabić tego przeklętego goblina z łukiem. Zresztą Andoroth już goni tego uciekającego.

Kokesz 12-07-2007 20:16

Dym w oddali nie interesował Andorotha. Nie obchodziło go to czy ktoś tam ginął. Zależało mu na wypełnieniu zadania i opuszczenia tej nie naturalnej drużyny. Na widok dwóch goblinów syknął, z jego nozdrzy wydobył się zielonkawy dym. Smok wyprostował skrzydła, jednym uderzeniem wzbił się w powietrze i ruszył za uciekającym goblinem. Z jego wnętrza wydobył się przerażający ryk.

Szarlej 12-07-2007 20:27

Thorg popatrzył z nienawiścią w oczach na gobliny, chwycił swoją maczugę.
-Za klany!
Jego krzyk można było usłyszeć z daleka. Podbiel do goblina z łukiem i próbuje go wgnieść w ziemię.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:29.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172