lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Pluton szturmowy "Wierny" (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3593-pluton-szturmowy-wierny.html)

Mira 28-04-2008 21:43

Wydarzenia na około przepływały w umyśle Basi niczym chmury na niebie – spowolnione, jakby obojętne.... a przecież to jej przyjaciele byli atakowani, to ona mogła zaraz zginąć!

„Tylko co z tego?”

Na tę chwilę wiedziała tylko jedno: Musi podjąć decyzję, żeby całkiem się nie posypać. Obojętnie jaką - dobrą czy złą – musiała zdecydować, którą drogą podążać. Wciąż nie wiedziała, która ze ścieżek prowadzi ku przebaczeniu, jednak nie mogła stać w miejscu.

Zacisnęła pięści, przyciągając je do bioder. I wtedy poczuła znajomy kształt, który ciążył jej od samego początku. Pistolet. Wyjęła go i przyjrzała się... patrzyła na niego z obrzydzeniem i fascynacją zarazem.

„A gdyby tak...zabić ich wszystkich? Gdyby wziąć na siebie ich grzechy? Bo przecież wtedy tylko ja stanę się przeklęta... przeklęta na wieki. Tylko...czy dam radę?”

Drżącą dłonią schwyciła broń i uniosła w stronę Daniela, który był do niej odwrócony plecami. Pewnie nawet by nie zauważył...

„Jeden strzał. Jeden strzał i wybawisz go od złego! Nie poddawaj się, nie łam się. Jeden strzał. To tylko chwila. Przecież już to robiłaś” – słyszała w swojej głowie głos, obcy głos.

Całe ciało Baśki drżało, a po policzkach ciekły łzy. Była napięta niczym struna - struna, która zaraz pęknie.

„Jeden strzał, jeden strzał...”

Zamknęła oczy. Nabrała głęboki wdech w płuca.

„Jeden strzał, je... NIE!!!”

Otworzyła oczy i wycelowała.

PAF!

Strzał padł tuż obok ramienia Daniela, prosto w zgraje zbliżających się potwornych żołnierzy. A za nim następny i następny.

- Ojcze nasz, któryś jest w niebie... – pomiędzy wystrzałami dziewczyna na nowo zaczęła recytować modlitwę.

Zdecydowała.

Kutak 29-04-2008 23:27

Wierny robił wszystko jak w amoku. Gdy sytuacja na jego dawnej pozycji okazała się zbyt niebezpieczna, podniósł się i przebiegł w kuckach na nowe stanowisko, nieopodal Jonasza. Wszystko to robił spokojnie, z otępiałym wyrazem twarzy i zamglonymi oczami. Kolejne strzały oddawał jakby beznamiętnie, myślami będąc daleko od katedry, walki, swojego ukochanego oddziału. Jego umysł bowiem wciąż krążył wokół bram Raju, wciąż szukał drogi, by uchylić te wrota, by wszyscy mogli się tam dostać...

I wciąż Tadeusz natykał się na przeszkody. I wciąż walczył, by nie uznać, iż jego trud jest daremny, by nie pogrążyć się w rozpaczy i braku nadziei. By nie dołączyć do hordy, do bezmyślnej hordy o krwawiących sercach i martwych duszach, z którymi właśnie walczą... Czy może raczej dla których są wybawieniem.

- Dobrze... Tak, to dobry pomysł... Wykonać! Wszyscy!- wysapał, słysząc propozycję Jonasza i przez chwilę skupił się na jego słowach, by po chwili zastosować się do jego rozkazu.

A potem znów zatonął w swych myślach...

Angrod 29-04-2008 23:43

- Chodźmy na dół lepiej jest razem... - ...umierać? Powstaniec przez cały czas miał styczność ze śmiercią, ale sam jeszcze nigdy nie umarł. Chyba. W tej chwili wydało mu się to jakieś dziwne. - ...lepiej się razem walczy.

Chmura otrzepał kurz z panterki i pobiegł przed Jastrzębiem schodami w dół, do nawy głównej. Nie wiedzieć czemu wydawało mu się, że budowla jest niezniszczalna. Uchowała się przecież na tej kupie gruzów przez tak długi czas zupełnie nietknięta.

Pomysł Jonasza wydał mu się niezły. Zaraz też przyparł do ściany, gdzieś obok przewalonego pomnika jakiegoś świętego. To chyba ten którego uczył jak strzelać z erkaemu. Przez dziurę w ścianie miał dobrą widoczność na plutony przy rzece.

- Lekcja druga - Chmura załadował kolejną łódkę i uśmiechnął się cynicznie, jak to ostatnio często miał w zwyczaju. - tak się zabija!

kitsune 14-05-2008 01:37

Katedra – Dzień? Miesiąc? Rok?


Ten atak został powstrzymany. Artyleria prażyła w katedrę. Jej mury kruszały w ogniu haubicznym i moździerzowym. Dach był niemal w całości zerwany, kopuła jednej z wież zniknęła w pojedynczej eksplozji. Druga trafiona kilkukrotnie, lecz pociskami mniejszego kalibru, skróciła się o połowę. Dwa czołgi niemieckie, prowadząc intensywny ostrzał, nie tylko rozpirzyły w drobny mak wszystkie bramy, ale i większość strzelnic, a gdzieniegdzie przebiły się przez zewnętrzny mur. Salwa za salwą lądowała idealnie ulokowana w katedrze i w jej pobliżu. Czasem jakiś zabłąkany pocisk trafiał w pozycje niemieckie, a raz cała salwa przemieliła niemiecki pluton wraz z kilkoma tonami gruzu i pyłu. Szkopy nic sobie nie robiły z tego, że mogą trafić swoich. Zupełnie nie typowe jak dla nich. „Wierny” pamiętał długie 30 dni Starówki. Szybko on i inni oficerowie załapali, ze najlepszy sposób na zapewnienie sobie spokoju od szkopskiej artylerii i stukasów jest zajmowanie pozycji jak najbliżej Niemców. Wówczas wróg wstrzymywał ostrzał i naloty. Nie tutaj.

Jonasz” wyjrzał ostrożnie przez jedną ze strzelnic i przyłożył do oczu lornetkę. Przez chwilę lustrował otoczenie. Szkopy, czy raczej bestie w szkopskich mundurach zaległy 30-50 metrów od ścian katedry. Od strony głównej bramy, gdzie jego chłopaki prowadziły najsilniejszy ogień, pozostały niedobitki czterech plutonów. Około 40-50 ludzi, ale prawej stronie w wielkim, zrujnowanym, kilkupiętrowym bloku gromadziło się blisko 70ciu żołnierzy wroga. Pewnie posiłki. Do uszu „Jonasza” dobiegł grzechot gąsienic i ryk silnika czołgowego. To jedna z Panter wpadła z duża prędkością na plac przed katedrą, ostro skręciła i zatrzymała się blisko 40 metrów od katedry. W takim miejscu, gdzie bezpośrednim ogniem mogła wspierać atakującą piechotę. Załoga umiejętnie wybrała pozycję, więc sierżant „Wigier” zaklął. Stąd nijak było ustrzelić kota, a pozycja, z której czołg był widzialny z rejony nawy była pod zabójczym ostrzałem wroga. Jeśli jednak nie uda im się tego kolosa unieszkodliwić, to następny atak z pewnością będzie ostatnim. „Jonasz” ustawił lornetkę na maksymalne zbliżenie. W oddali widział kolejne grupy Niemców i… coś jeszcze. Z tej odległości trudno było ocenić, z czym ma do czynienia.

„Wierny” zdjął polówkę i otarł zmęczonym gestem twarz. Pot zmieszał się brudem i pyłem, znacząc czarnymi plamami oblicze podporucznika. Dowódca plutonu szturmowego podniósł swoje empi i sprawdził stan amunicji. Jakieś 20 pestek w załadowanym magazynku i jeden pełen zapasowy. Nagle coś skupiło jego uwagę. Ikona, którą jakiś czas temu dostrzegł, spadła na ziemię. Twarz Matki Boskiej była wyjątkowo umęczona. „Wierny” podczołgał się w stronę obrazu, pamiętając, że wnętrze katedry już było pod ostrzałem. Z bliska rozpoznał ikonę! Tak, to dokładnie ta sama, którą swego czasu jego ojciec, historyk sztuki, przyniósł do domu z muzeum.

„Daniel” usłyszał rozkaz „Jonasza”, potwierdził go zaczął przeszukiwać ruiny. Na swój sposób i „Grom”, i „Basia” starali mu się pomóc. Kryjąc się za murem wieży katedralnej, obserwowali okoliczny teren przez jedno z okienek. Sanitariuszka wciąż ściskała w dłoni pistolet, którego magazynek opróżniła chwilę wcześniej. Nie miała więcej amunicji.

Tymczasem „Daniel” sprawdzał teren. W pobliskich ruinach dostrzegł grupkę Niemców, przynajmniej połowa była ranna. W innym zniszczonym domu zauważył oficera, chyba majora, ale odpuścił mu. Zostało mu tylko pięć nabojów. Wreszcie zauważył go. Obserwator artyleryjski znajdował się na drugim brzegu rzeki, naprzeciw katedry. Skrył się na dachu kamienicy, z której w zasadzie ocalał tylko fronton. Snajper doskonale widział jak szkop spogląda prze lornetkę na ich pozycje i coś melduje do słuchawki polowego telefonu. Jak pozostali pysk miał szpetny, zdeformowany o dwu wystających z żuchwy kłach. „Daniel” nie celował długo. Zespolony z bronią ściągnął spust, a sowiecki pocisk 7,62 mm pomknął do celu z prędkością większa od dźwięku. Plask! Niemiec oberwał prosto w twarz. Energia kinetyczna pocisku zmieniła ją w poszatkowaną mieszaninę tkanek, krwi i kości. Zostały cztery naboje.

„Basia” poczuła nagły ból głowy, który sprawił, że zamknęła oczy… i znalazła się w czterech ciałach na raz. Każde ciało nosiło mundur feldgrau, w łapach dzierżyło Mausera z celownikiem optycznym i cuchnęło mokra sierść jakiegoś zwierza. I spojrzała czterema parami oczu prosto na wieżę, gdzie jej wróg, młody snajper z biało-czerwoną opaską na ramieniu zabił właśnie kolejnego wroga. I uniosła ośmioma rękoma cztery karabiny. Sanitariuszka otworzyła oczy, czując, że ból powoli ustępuję. Pięć nałożonych na siebie obrazów tworzyło nieopisany chaos.

„Chmura” zajął wraz z „Jastrzębiem” i „Czarnym” pozycje przy prezbiterium, skąd mógł obserwować pozycje bestii przy rzece przez wielkie okno powstałe po wybitym przez podmuch witrażu. „Czarny” podniósł kawałek gruzu i wyrzucił łukiem przez okno. Odpowiedziała mu palba karabinowa. Niemcy byli czujni. „Chmura” wysunął lekko lufę erkaemu przez wybraną strzelnicę i czekał.

„Olga” przysunęła się do „Wiernego”, który z dziwnym napięciem wpatrywał się w leżący na posadzce obraz Matki Boskiej. Co mogło tak nim wstrząsnąć? Nagle poczuła chęć odwrócenia ikony.

Mira 19-05-2008 14:34

Basia zamrugała oczami, starając się uporządkować myśli i to, co zobaczyła w swoich wizjach. Teoretycznie oddzielne obrazy jednocześnie pojawiły się w jej umyśle, budząc chaos. Zdezorientowanym wzrokiem spojrzała na Daniela, który właśnie wypatrywał kolejnej ofiary. I nagle zrozumiała.

- PADNIJ!!!

Rzuciła się w stronę żołnierza, ściągając go na ziemię. Szarpał się, lecz gdy podcięła jego nogi, nie miał wyboru.

- Co ty...?!

- Posłuchaj mnie.
Basia uparcie trzymała Daniela za mundur, nie pozwalając się podnieść – Posłuchaj! Wiem, gdzie są te bestie, które nas obserwują. Mogę ci to opisać, tylko posłuchaj mnie uważnie. Ile zostało ci naboi?

- No, cztery.

- Cztery cele i cztery naboje.
– dziewczyna spojrzała poważnym wzrokiem na swego towarzysza. – Tego nie możemy spierdolić pod wpływem emocji. Pomyśl, że... każdy nabój to zadośćuczynienie tym, których straciliśmy. Pierwszy dla Drągala, drugi dla Dyzia, trzeci dla... Junaka, a czwarty - to ten najważniejszy dla Ciebie – dla Niusi.

Sanitariuszka odetchnęła głęboko, po czym starając się wyrażać jak najprecyzyjniej, zaczęła opisywać umiejscowienie poszczególnych obserwatorów szwabskich. Nie tłumaczyła Danielowi, skąd ma tę wiedzę. Może nawet lepiej, żeby nie wiedział...

Arango 19-05-2008 15:41

Okienka na wieży to jedyna szansa, by ustrzelić drania - pomyślał Jonasz.

- Są okienka na którejś z wież ? - rzucił.

Co prawda jeśli są to i tak wystrzał z piata będzie cholernie trudny. To może z tej na wpół zniszczonej ? I tak będzie to akcja samobójcza, a sierżant nie miał zamiaru powierzać jej komuś innemu. Choć w ich sytuacji umrze najwyżej godzinę przed innymi.

- Dawać tu PIATA !

Przez chwilę rozważał czy nie zaryzykować wyjścia z katedry i próby przebicia się przez najsłabszą grupę "Niemców". Tylko dokąd do cholery mogą niby iść ?

Angrod 08-06-2008 01:32

Bestie. Chmura słyszał kiedyś opinię, że Niemieccy żołnierze wcale nie są źli, przecież wykonują tylko polecenia dowództwa. Wręcz można powiedzieć, że spełniają obywatelski obowiązek. To bardzo patriotyczne zabijać kobiety i dzieci, bezbronnych i tych co chwycili za broń, za broń którą przystawiono im do czoła. Pewnie ci co strzelali do rannych leżących w szpitalu nie mieli innego wyjścia. Kto wie, ilu z tych co chodzą po domach, albo z tych co stoją na warcie przy drucie kolczastym miało znajomych wśród Żydów? Może nawet ich prywatnie lubili. Skurwysyny.

Potwory, które nacierały weszły Chmurze na linię strzału, jakoś specjalnie się nie kryły. Może nie miały wyboru? Kapral oszczędniej używał amunicji, musiał unieszkodliwić jak najwięcej nacierających. Powstańcy z szaleńczą determinacją powalili kolejne wrogie zastępy. Dudnienie artylerii dobiegało gdzieś w oddali. Może to czerwoni? Do kogo strzelają do nich, czy do nas? Chmura Wyczuł, że Jastrząb zmienił pozycję. Sam też zaraz będzie musiał, coraz więcej tego skurwysyństwa napływa. Kapral pomyślał coś sobie i uśmiechnął się delikatnie. Bestie z małymi, przekrwionymi oczkami i krzywymi kłami maszerowały. Kimkolwiek są nie przejdą

kitsune 03-07-2008 22:58

Akt III: Katedra
Scena 4: Odkupienie czy potępienie?
Katedra – Dzień? Miesiąc? Rok?


Tamte szczęśliwe czasy dziś są dla „Daniela” jedynie mglistym wspomnieniem, choć może jedno wydarzenie szczególnie mocno wryło mu się w pamięć. Jakiś rok przed wojną był z ojcem na polowaniu. Był piękny, letni poranek. Promienie słońca załamywały się w tęczowych kroplach rosy, a powietrze przepełniała woń rozbuchanej zieleni. Adek wyszedł wprost na daniela. Piękne, stare zwierzę. Podrzucił błyskawicznie sztucer i wypalił. Zwierzę zakołysało się trafione prosto w pierś. Zadrżało a potem obróciło łeb w stronę chłopca. „Daniel” ujrzał mądre, smutne oczy i od tej chwili wiedział już jak umrze.
Nieoficjalna biografia „Daniela” [w:] Tak walczyli i umierali... z dziejów plutonu „Wiernego”, LastInn Editions, s. 239.

„Jastrząb” podbiegł do "Jonasza”:

- Panie sierżancie, ja pójdę! – zaofiarował się, patrząc uważnie prosto w oczy swego dowódcy. Twarz miał osmoloną, nad lewym okiem świeże otarcie, które właśnie zaczynało podchodzić krwią.

„Jonasz” pokręcił głową. A potem poklepał chłopaka po ramieniu:

- Pilnuj wrót, a raczej... – rozejrzał się po zrujnowanej nawie. Wszędzie zalegał gruz i potrzaskane resztki belek. Nic nie zostało z piękna katedry, do której kilka godzin temu... a może dni, przyszli. Mury ziały dziurami. Atakujący mogli się dostać do środka przez kilkanaście wyrw. To miejsce było już nie do obrony.

- Pilnuj siebie „Jastrząb”, pilnuj siebie. – raz jeszcze poklepał zwalistego powstańca i ruszył po schodach do góry, co rusz wyglądając przez okienka i szukając dobrej pozycji do strzału w pancernego kota.

„Daniel” wysłuchał uważnie słów „Basi”, a potem tylko skinął głową. Sprawdził raz jeszcze magazynek. Faktycznie tylko cztery naboje:
- Możesz mi wskazać choć ogólny kierunek? Gdzie oni są? Cokolwiek?

„Basia” na powrót widziała normalnie, ale wciąż obca obecność w swej głowie, a może tylko już jej ślady. Od biedy mogła pokazać kierunek, gdzie znajdowali się wrodzy snajperzy czekający na „Daniela”, ale wciąż się bała, strasznie się bała. Wszędzie wokół widziała bestie. Mimo że się ukrywały, dostrzegała ich kolejne skupiska. Szykowały się do kolejnego, już ostatecznego ataku.

„Wierny” nie mógł dojść do siebie. Wciąż wpatrywał się w ikonę, która była mu tak dobrze znana z domu. Ojciec długo nad nią pracował. Na tyle długo, by „Wierny” zapamiętał słowa zapisane głagolicą na rewersie obrazu. Teraz sięgnął brudną dłonią w stronę obrazu, delikatnie ujął pozłacaną, drewnianą ramę i odwrócił. Piękny, ukośnym pismem po rusku było napisane:

„z głębin wołałem do Ciebie Panie”

Psalm 130. Pokutny.

„Chmura” posłał jeszcze kilka krótkich serii, a potem zdjął palec ze spustu. Znad lufy Browninga unosiły się pasma dymu, przy końcu lufa lekko opalizował rubinowym blaskiem. Kapral rozejrzał się. Bestie ukryły się w pobliskich ruinach i gruzach, zdziesiątkowane, ale nadal zdecydowane atakować. Teraz miały już tylko góra 50 metrów do skoku. „Chmura” zaczynał sobie zdawać sprawę, że ich nie zatrzyma. Pozostał mu już tylko jeden magazynek. 20 nabojów.

Bestie na coś czekały. Nawet czołg umilkła, czasem tylko wieża obracała się raz w jedną , raz w drugą stronę. Umilkła artyleria, odleciały samoloty. Obrońcy katedry sprawdzili po raz ostatni broń, amunicję, wiedzieli, ze szykuje się ich osobista Apokalipsa.

Arango 06-07-2008 11:30

W końcu znalazł dogodne miejsce. Zmierzył wzrokiem odległość od czołgu. Tylko gdzie strzelać ? Zerwanie gąsienicy nic nie da, PIAT może nie wystarczyć na pancerz czołowy. Pozostaje chyba miejsce na styku wieży i kadłuba. Może przynajmniej uda się zniszczyć mechanizm obrotowy wieży.

Wiedział że to najważniejszy strzał w jego życiu. Zaczerpnął powietrza i oparł Piata o ramię. Przygotował się na potworny "kopniak" broni. Powoli wypuszczał powietrze jednocześnie wolno ściągając spust.

HUK !! i smuga dymu pomknęła ku Panterze.

Mira 06-07-2008 21:12

„ Daj mi siłę... daj mi siłę... daj mi siłę... Powinnam się teraz modlić... muszę się modlić... Nic nie pamiętam... Nic... słowa, słowa, pusta moja głowa... To bez sensu... Boję się mamciu... Tak bardzo, bardzo się boję... Chcę do mamy... Matko... jesteś tu?”

Urywane myśli odbijały się w drżących dłoniach sanitariuszki, wyciekając z oczu w postaci wielkich jak grochy łez. To było nazbyt wiele, nawet na nią. Tak bardzo chciała pomóc przyjaciołom, uratować ich nawet za cenę własnej śmierci, bo... Bo przecież i tak nie miała po co żyć. Zabiła. Zabiła swoją największą miłość. Potem nigdy nie mogłaby już żyć normalnie.

Właśnie, potem... Teraz zrozumiała, że nie ma już żadnego „potem” ani dla niej, ani dla "Wigier". Przegrali. Jedyne, co pozostało, to umrzeć z honorem.

- Pokaż mi gdzie oni są! Rozpierdolę ich! – nalegał Daniel, wpatrując się płonącym wzrokiem w Baśkę.

Bała się tego wzroku.

- No mówiłam, tam po lewej, tam obok...

- Dokładnie! Ja nie mogę spudłować, nie mam na to naboi. Nie rozumiesz?!


Rozumiała. Aż za dobrze.
Ciężki wdech. Potem drugi, jeszcze cięższy.

„ Jesteśmy bohaterami. Tak mówił zawsze Wierny. Jesteśmy bohaterami, bo walczymy o naszą ojczyznę, bo nie oglądamy się wstecz, tylko walczymy po to, by szkopy nie plugawiły naszej ziemi. Tu się urodziliśmy, więc i tu umrzemy. To nasza ziemia i nasz spocznie w niej trup...”


Dziewczyna przymknęła na moment oczy, a z jej wnętrza odezwał się inny, drugi głos. Czy to były wciąż jej myśli? Nie wiedziała.

„Oto kres wędrówki Anyżku. Czas na ostatni bohaterski czyn. Nie po to tyle wycierpiałaś, żeby teraz trząść się jak osika. Wstawaj! Stań do walki. Pamiętaj, ja czekam na ciebie...”

„Junak?!”

- Basia!


Otworzyła oczy. To Daniel krzyknął potrząsając nią niby lalką. Znów była na szczycie katedry, na którą ze wszystkich stron nacierały bestie piekielne.
Ostatni głęboki wdech.

- Już Danielu. Zrobimy tak... – mówiła nerwowo, lecz wyraźnie - Stanę za tobą, będę opierać ręce o twoje, dzięki czemu złapiemy wspólna perspektywę. W ten sposób wskażę ci wroga, ty potem dokładnie wycelujesz i oddasz strzał. Po tym chowamy się, liczymy do dziesięciu na głos i namierzamy kolejnego, rozumiesz?

- Taa... choć nie wiem czy się uda.


- Ja też nie wiem. To już wie jeno Pan Bóg. Na trzy wstajemy i namierzamy teraz. Dobra?

- Dobra, licz.

- Raz...
- Dwa...
- Trzy!

„Kocham cię Junak!”


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:23.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172