|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-07-2007, 17:12 | #1 |
Reputacja: 1 | [Autorski]Knajpa morderców Wszędzie błoto… znów padał deszcz. I tak od tygodnia. Przeklęte miasto i przeklęty świat. Therion… stolica… taa… miasto noszące imię dawnego bohatera który zakończył lata wojen. Tyle że po jego śmierci wszędzie zapanowało zło… przestępczość, nierząd, spiski, zdrada i morderstwa to codzienność od. Od prostych mieszkańców po władców zło jest codziennością. Liczą się pieniądze i własna korzyść. Uliczki pokryte błotem i nieczystościami których nikt nie kwapi się uprzątnąć… przy ścianach budynków przebiegają szczury wielkości psów a w ciemniejszych zaułkach kryją się bandyci którzy prostym ciosem zakończyli żywot niejednego nieostrożnego wędrowcy. W jednej z karczm… w jednym z ciemnych zaułków… z kominka bucha ogień. Za ladą gruby i spocony barman w brudnym podkoszulku czyści kufle równie brudną szmatą. Przy jednym ze stołów brodaty krasnolud z wredną mordą pije swoje ósme piwo i przeklina co chwilę elfy, smoki i bóg wie co jeszcze. W kącie siedzi zakapturzona postać podrzucając i łapiąc sztylet. Przy innym stole kilku podejrzanych typków szepcze o czymś żywo. Po podłodze przebiegają wielkie karaluchy… „Knajpa morderców” tak zwie się to miejsce. I Ty trafiłeś do tego zacnego przybytku… „szczęśliwy” wędrowcze. "Nie szukaj drogi, znajdziesz ja w sercu Smutna jest knajpa byłych morderców Niech Cię nie trwożą, gdy do niej wkroczysz Płonące w mroku morderców oczy Nieważny groźny grymas na gębie Mordercy mają serca gołębie Band armii, gangów i czarnych sotni Wczoraj rycerze dziś - bezrobotni Pustka i chłodem wieje po kątach Stary morderca z baru szkło sprząta Szafa wygrywa rzewne kawałki Siedzą mordercy łamią zapałki Czasem twarz obca mignie i znika Zaraz się dźwignie ktoś od stolika Wróci nazajutrz z miną nijaką Bluźnie na życie, postawi flakon Każdy do niego zaraz się tłoczy Wkrąg nad szklankami błyskają oczy I zaraz każdy lepiej się czuje Jeszcze morderców ktoś potrzebuje Może nareszcie któregoś ranka Znowu się zacznie wielka kocanka I wrócą chwile pełne zazdrości Znów będą płacić za przyjemności Znów w dłoni zamiast płaskiej butelki Znany kształt kolby od parabelki A w końcu palca wibruje skrycie Jak łaskotanie: tu śmierć, tu życie Wracajcie słodkie chwały godziny Sławne gonitwy i strzelaniny Tak tylko można znowu być młodym Zabić i z dumą czekać nagrody W knajpie morderców gryziemy palce Żądze nas dręczą i sny o walce Ale któż dzisiaj mordercom ufa Więc srebrne kule spią w czarnych lufach Zmazując barwy lasom i polom Mknie balon nocy z knajpy gondolą Kiedyś tak jasno a dziś tak ciemno Wroga, nie widzę wroga przede mną Rwie łeb od tortur alkoholowych Lecz wśród porcelan i rur niklowych Człowiek się znowu czuje półbogiem Bo oto stoi twarzą w twarz z wrogiem Kula jak srebrna żmija wyskoczy W lustrze nad kranem zagasną oczy Ciała morderców skry potu zroszą Gdy milcząc ciało za drzwi wynoszą Gdy bije północ autor:Kult
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! Ostatnio edytowane przez Kolmyr : 16-07-2007 o 18:41. |
16-07-2007, 19:22 | #2 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Zakapturzona postac cicho wkroczyla do wnetrza knajpy. Ostroznie poruszajac sie miedzy stolikami znalazla jakies bardziej zacienione miejsce i tamze usiadla wladczym ruchem reki wzywajac barmana aby podal jej cos do picia. Wczesniej List przyszedl wieczorem. Wlasnie zamierzala wybrac sie na dosc dla niej wazne przyjecie dgy sluzacy zapukala do jej drzwi. Zdenerwowana tym iz ktos odwazyl sie jej przeszkodzic warknela. - Czego!? Struchlaly chlopiec uchylil delikatnie drzwi wsuwajac swoja plond glowke do wnetrza. - Jjasnnie ppanii, llisst jakkowys waazny prrzyszeddl. I wreczywszy jej ozdobna koperte czympredzej sie ulotnil. Selina niezbyt uwaznie rozerwala ja i wyjela kartke na ktorej starannym pismem umieszczono nastepujace slowa: "Musimy porozmawiac czekam w Knajpie Mordercow" A ktoz do czortow moze to niby byc. Kobieta byla zaintrygowana. Naturalnie znala ten lokal, jak i tez zapewne znalo go wiekszosc wyzszych stref. To wlasnie tam zalatwialo sie wszelkie porachunki, oplacalo mordercow, rozdawalo lapowki. Na gorze wlasciciel mial nawet kilka calkiem schludnych pokoi, z ktorych to juz nieraz kozystala z duza przyjemnoscia. "Musimy porozmawiac"..... Hmm moze jednak warto wykrecic sie od balu bolem glowy i sprawdzic ktoz jest tym nieznajomym.... W koncu juz od dawna w jej zyciu nie wydazylo sie nic co by wywolalo dreszczyk emocji. Postanowione. Sciagla szybko z siebie strojne suknie, a sluzacym nakazala aby nikogo do niej nie wpuszczac gdyz ich pani czuje sie dzis wyjatkowo zle. Sama zas przebrala sie w nieco wygodniejszy stroj skladajacy sie z czarnej tuniki, wysokich butow z delikatnej skory i szerokiego pasa do ktorego przytoczyla krotki mieczyk. Do tego naturalnie jej ukochana kusza wraz z kompletem beltow oraz ozdobny, acz pieknie wykonany sztylet. Narzuciwszy jeszcze tylko na siebie czarny plaszcz z szerokim kapturem doskonale maskujacym twarz osoby go noszacej, wymknela sie z domu.
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |
16-07-2007, 20:28 | #3 |
Reputacja: 1 | Drzwi od knajpy otworzyły się powoli wydając piskliwy odgłos nie nasmarowanych nawiasów. Ci, którzy chcieli zobaczyć kto wszedł przekręcili głowy, ale nie zobaczyli twarzy przybysza. Musieli opuścić wzrok niżej by zauważyć nie wielką postać. Na głowię osobnika naciągnięty był kaptur. Nie było widać twarzy, z pod kaptura widać było jedynie szpiczasty i trochę garbaty nos. Prócz kaptura postać nosiła ciemno zieloną tunikę, a pod nią czarną koszulę. Do skórzanego pasa przytwierdzony był miecz. Ostrze miecza było zakrzywione i matowe. Przy mieczu wisiała proca, a z drugiej strony pasa wisiała niewielka torba. Na nogach osobnik miał solidne, podbite, sięgające prawie do kolan buty. Postać siadła przy stoliku. Krzesła były trochę za duże i nieznajomy nie sięgał stopami do podłogi. Zdjął kaptur i wszystkim ukazała się twarz gnoma. Włosy miał czarne, ale trochę przerzedzone. Miał bródkę zaplecioną w warkoczyk. Nad lewym okiem widać było bliznę. - Piwo - machnął ręka w stronę karczmarza i rozejrzał się po knajpie. Kiedyś Nessik był wędrownym kupcem. Ale do czasu kiedy spotkał pewnego szlachcica. Imienia tego wysoko urodzonego Nessik nigdy nie wypowiadał, taka była umowa. Gnom od tego czasu zajmuje się całkiem czym innym. Od tego czasu Cicha Stopa - jak zwą Nessika - na stawia uszy dla tego szlachcica.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane, Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |
16-07-2007, 22:04 | #4 |
Reputacja: 1 | Drzwi otworzyły się skrzypiąc cicho. Przy wtórze szelestu wciąż na wpół wilgotnej peleryny kolejna postać przekroczyła próg "Knajpy morderców". Młoda, drobna elfka ruszyła prosto do lady. Szła wolno, wyprostowana a rudy warkocz wił się na jej plecach niczym żmija. Spod czarnej peleryny widać było jedynie czubki skórzanych butów lekko ubrudzonych błotem. Chłodne, błękitne oczy lustrowały badawczo wnętrze przybytku. Trochę dłużej przyglądała się złorzeczącemu krasnoludowi, jednak cokolwiek pomyślała zachowała to dla siebie. Nie ukrywała twarzy, w tej części kraju nie była poszukiwana. Jeszcze. Usiadła przy barze zarzucając pelerynę na ramię ukazując wiszące przy pasie dwa krótkie miecze. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć czy emocji. - Wino. – powiedziała stanowczo gdy barman na nią zerknął. – Macie wolne pokoje? Do miasta przybyła rankiem tego dnia, nie zdoławszy uniknąć deszczu, jej nieszczęsny ubiór wciąż nie do końca doszedł do siebie. Od tego czasu „zwiedzała” usiłując wyrobić sobie jakiekolwiek mniemanie o mieście, w końcu uznała, że jest warte by się tu zatrzymać, przynajmniej na jakiś czas. Pieniądze zaczęły się kończyć, co prawda sytuacja nie była jeszcze alarmująca, ale wypadało się rozejrzeć, póki jeszcze mogła choć trochę wybrzydzać. Knajpa od pierwszej chwili wydawała się jej „swojska” nie tylko ze względu na nazwę. W takich właśnie miejscach trafiały się jej najciekawsze propozycje zarobkowe. No i gdzieś trzeba było spędzić tą noc. |
16-07-2007, 22:59 | #5 |
Reputacja: 1 | Nikt, nawet najlepsze ladacznice nie lubiły swojej roboty tak jak on. Także one nie znały w swoim zawodzie tylu sztuczek co on. Jednak pomyliłby się ten, który by jego uważał za pana do towarzystwa. Był w całkowitym błędzie. Może i dotrzymywać towarzystwa innym, ale to on czerpał z niego przyjemność, nie jego towarzysze, Był katem. I to nie byle jakim. No bo który kat zaczyna swoją pracę jako pomocnik w wieku pięciu lat? Który zostaje pełnoprawnym katem w momencie, w którym jest zdolny unieść topór? Któremu z nich praca sprawia fizyczną przyjemność? On po prostu kochał sprawiać ból. Tym, co różniło go od większości katów był styl. Prawdziwy kat był rzemieślnikiem, dobrze wykonującym swoje dzieło. Po prostu profesjonalistą. On był inny, gdyż nie był rzemieślnikiem, lecz artystą. Nigdy dwie egzekucje przeprowadzony przez niego nie były takie same. Zawsze coś dołożył, zmienił. Każda ofiara mogła czuć się wyjątkowa. Oczywiście, jeśliby to coś zmieniało. Większość katów egzekucje wykonywała ubrana w smutną czerń, w znoszone kaptury. To było kolejna, ważna różnica. On zawsze nosił czerwień, i to koniecznie w odcieniu byczej krwi. Nie wiedział, czy to daje większy komfort ofierze czy nie, ale ślicznie wyglądało Większość katów walczyła toporami, tymi samymi, którymi ścinali innych. Profanacja! On sam walczył łańcuchem, bronią która pozwalała mu wykorzystywać dużą siłę i wzrost, trzymając przeciwników na dystans Po prostu był katem, artystą w swoim fachu. Nawet imię miał odpowiednie. Blacker Teraz, mając dzień wolny powolnym krokiem szedł po ulicach miasta. Ludzie raczej schodzili mu z drogi. Nie dla jego złej sławy, bo tutejszych ciężko było czymkolwiek nastraszyć, ale po prostu wciąż był w tych samych ubraniach, w których wczoraj otwierał brzuch jakiemuś szlachcicowi, by wlać mu do środka roztopiony ołów. Na samo wspomnienie człowiekowi aż robiło się dobrze! Jednak teraz dość daleko czuć było od niego krwią i wnętrzem człowieka, poza tym czerwony kaptur mimo wszystko budził respekt. W knajpie tej przesiadywał często, gdyż nikt z tutejszych nie był przesądny i nie wierzył, że wspólne picie z katem wróży, że skończy się u niego na szafocie. Co prawda już ztracił kilka osób, z którymi tutaj pijał, ale to nikomu nie przeszkadzało. Nie pastwił się nad nimi specjalnie, wręcz oszczędzał im pełni bólu po znajomości Wyglądał jak na kata przystało. Był wysoki, barczysty i dobrze umięśniony. Głowie miał ogoloną idealnie na łyso, by nie pociła mu się w kapturze, na twarzy także nie miał żadnego zarostu. Jednak ogniki lekkiego szaleństwa płonące w jego szarych oczach sugerowały, że lepiej nie skończyć u niego na stole. Jeśli chciał zmusić kogoś do mówienia, po prostu to robił. Nie rozumiał tendencji większości oprychów do noszenia ciemnych szat i czarnych kapturów. Przecież taka osoba jeszcze bardziej rzuca się w oczy, a i tak ktoś zaufany wie, kim jest dana osoba. On sam był w szerokich, ciemnoniebieskich spodniach, takiej samej koszuli i czerwonej masce. W tym mieście był tylko gościnnie, więc zbroję i broń miał w swoim pokoju na górze Ciekawe, komu dziś poderżną gardło? Bo prawie codziennie w tej karczmie czyjeś ciało w śmiertelnych drgawkach waliło się na zakrwawioną podłogę
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life. —Terry Pratchett |
17-07-2007, 12:53 | #6 |
Reputacja: 1 | Knajpa była bardzo znanym i popularnym miejscem. Główna Izba była bardzo duża, mieściła siedem dużych stołów i trzy mniejsze w zacienionej części naprzeciwko drzwi . Na lewo od drzwi znajdował się bar zaś na prawo schody na górę i łazienka. Przy barze drzwi na zaplecze i do mieszkania karczmarza. Budynek był drewniany a co do wystroju to prócz kominka przy którym stały dwa fotele i malowidła przedstawiającego jakiegoś łotra pozostawiał wiele do życzenia. Kolejni goście nie wzbudzili zbytniego zainteresowania… przynajmniej na pozór. Selina zasiadła przy jednym ze stołów skrytych w cieniu. Barman szybko przyniósł butelkę jednego z lepszych win i najczystszy kielich jaki miał poznając że trafił mu się lepszy klient. Dziewczyna pochyliła się aby oczyścić lekko zabrudzoną tunikę. Gdy wróciła do normalnej pozycji siedział przy jej stole gość który przed chwilą bawił się sztyletem. -Pamiętasz mnie? To ja Silvrin…-odezwał się ukazując twarz. Zielonooki młodzieniec o szpiczastych uszach i sokolim nosie. To dawny klient. Klient który był na tyle pociągający że nie próbowała go zabić czy oszukać. Zresztą wiedziała że był na to zbyt silny i sprytny. Oprócz uciech fizycznych często pełniła dla niego rolę posłańca czy też pomagała w wykonywaniu dziwnych zadań. Ostatni raz widziała go kilka lat temu. Myślała że więcej go nie zobaczy. To że pojawił się znów w jej życiu świadczyło dobitnie o tym żę czegoś potrzebował. Do knajpy wszedł gnom usadowił się przy jednym ze stołów i zamówił piwo. Wyglądał na szemranego typa. Trochę musiał na nie poczekać szczególnie że Karczmarz nie kwapił się do wykonywania swej roboty. Dostał wreszcie swe piwo. Gliniany kufel był rzecz jasna niedokładnie wyczyszczony ale któż zwracałby na to uwagę w przybytku takim jak ten. Elfka przy barze została szybko obsłużona. Wino nie było może najlepsze ale piła już gorsze trunki. Krasnolud od kilku chwil nie odzywał się. Wtem Rillae usłyszała ciężkie kroki za sobą i dźwięk ciągniętego oręża. Nieźle ubzdryngolony krasnolud stał obok niej. W ręku dzierżył topór, na głowie miał rogaty hełm a jego ruda broda śmierdziała piwskiem. -Ty elficka szmato… (chick) jak śmiesz pić w lokalu w którym stołuje się… (chik) mocarny Hrotgard płomienna broda… (chick)-odezwał się pijaczyna. Blacker usiadł przy jednym ze stołów barman szybko podał mu wino poznając go. Ciężko byłoby nie poznać wielkiego łysego kata. Jak się domyślał nie trzeba było długo czekać na trupa. Goście którzy o czymś szeptali, dokładniej szóstka gości, miała w swoich szeregach malkontenta. Nawet nie zdążył zareagować gdy poderżnęli mu gardło. Leżał teraz bez życia na stole a pozostali rozmawiali jak gdyby nigdy nic.
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! Ostatnio edytowane przez Kolmyr : 17-07-2007 o 12:58. |
17-07-2007, 14:03 | #7 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Czy go pamieta... Mrrr ciezko zapomniec kochanka takiego jak on. Usmiechnela sie do swoich wspomnien. Jego cudowne dlonie na powrot obejmowaly jej smukla talie, a gorace usta skladaly delikatne pocalunki na jej szyji. Achh to jego miekkie loze i..... no coz, nie tylko loze. To byly takie cudowne czasy. Teraz gustowala co prawda w nieco innych hmmm technikach milosnych, a i sentyment do niego nieco stracil moc, niemniej jednak.... - Czy cie pamietam.... Drogi Silvrinie ciezko cie zapomniec... Coz zatem sprowadzac cie w to miejsce. Mniemam iz nie jest to chec spotkania starej znajomej..... Podniosla kielich do ust i upila odrobinke wina. Nie bylo ono jakos szczegolnie dobr choc i nie najgorsze. Rozgladnela sie po knajpie. Jeden trup juz lezal na stole. Usmiechnela sie do siebie. W tym miejscu wyroki wykonuje sie bez sadow, wystarczy ostry sztylet. Wlasnie miala sie ponownie odwrocic do swego towarzysza gdy jej uwage przyciagnal pijany krasnal, ktory wlasnie dorwal jakas elfke. -Ty elficka szmato… (chick) jak śmiesz pić w lokalu w którym stołuje się… (chik) mocarny Hrotgard płomienna broda… (chick) Oczy Seliny niebezpiecznie sie zwezily. Nieznosila uprzedzen rasowych ani taz pijanych idiotow zaczepiajacych kobiety. Gdy jeszcze do tego wyzywaja je od szmat krew automatycznie zaczyna sie w niej gotowac... Spopjzala na elfke ciekawa jej reakcji. Dziewczyna wygladala jej na taka, ktora umie sobie poradzic w niejednej wytlacji. Asekuracyjnie ulozyla sie jednak tak aby moc obserwowac cala scene i ewentualnie dopomoc nieznajomej. Mrrr male morderstwo umililo by jej dodatkowo ta noc. - Silvrin na kogo stawiasz?
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |
17-07-2007, 16:00 | #8 |
Reputacja: 1 | - Ty elficka szmato… (chick) jak śmiesz pić w lokalu w którym stołuje się… (chik) mocarny Hrotgard płomienna broda… (chick) Proszę, proszę. A więc bydło nie dość, że raczyło ruszyć swój przyciężkawy zad to jeszcze otworzyło wionącą smrodem paszczę. Dopiła wino po czym nieznacznie odsunąwszy stołek od baru zmieniła pozycję. Patrzyła teraz prosto na krasnoluda jednocześnie ustawiając ciężar ciała i stopy tak by w każdej chwili móc uskoczyć w tył przed ciosem. Przez chwilę przyglądała się zalanemu stworzeniu które zapewne zwało się Hrotgard płomienna broda. No cóż istotnie tak przesiąknięte piwskiem włosy powinny się całkiem efektownie palić. Nieznacznie przekrzywiła głowę jednak wyraz jej twarzy pozostał tak samo obojętny jak na początku. - Pijam gdzie chce, przywilej wolnej istoty. – oznajmiła identycznym tonem jak ten którym jeszcze przed chwilą zamawiał trunek, następnie zerknąwszy na osławioną brodę dodała. - A jedyna szmata jaką tu widzę zwisa z dolnej części twojej twarzy. Powoli adrenalina zaczęła krążyć w jej krwiobiegu, tętno przyspieszyło, płuca zwiększyły objętość, jednak twarz wciąż pozostawała obojętna. Tylko gdzieś głęboko w niebieskich oczach zapaliły się ogniki. Dłonie zaczęły swędzieć z tęsknoty za zimną stalą którą tak dobrze znały. Była pewna, że krasnolud zaatakuje, takiej obelgi nie mógł po prostu zignorować. Dlatego już teraz mobilizowała każdy swój miesień do uniku i wyciagnięcia broni. Może i przeciwnik był wyraźnie zalany jednak coś jej mówiło, że nikt nie nosi przy sobie takiego topora nie umiejąc się nim posłużyć, zbyt wielu lepszych niż ona zginęło bo nie doceniali oponenta. A to były przecież jej pierwsze występy w tym mieście, szkoda by było gdyby coś poszło nie tak. Ostatnio edytowane przez Lirymoor : 17-07-2007 o 16:27. |
17-07-2007, 16:28 | #9 |
Reputacja: 1 | Knajpa ta była Nessikowi doskonale znana. Z resztą każdą gospodę w tym mieście znał on tak dobrze jak nikt inny. Na tym polegała jego praca. Chodził od karczmy od karczmy, przesiadywał raz w jednej raz w drugiej i nastawiał uszy. Nie wplątywał się w niepotrzebne bójki, bo nie miał na to czasu. Zbierał informacje. Ten, dla którego pracował doskonale wiedział, że informacja może być skuteczną bronią oraz, że będąc dobrze poinformowany łatwiej jest przeżyć w tym brutalnym mieście. Gnom siedział i sączył piwo. Nie zwracał uwagi na bród pływający w trunku. Siedział i obserwował całe towarzystwo zgromadzone w knajpie. Jednak nie tylko obserwował, lecz także, a może przede wszystkim słuchał. Nessik O`Noj miał podzielną uwagę, w jego fachu było to przydatne. Próbował podsłuchać rozmowę kobiety i tajemniczego mężczyzny, który do niej podszedł. W tym samym momencie nasłuchiwał gadania mężczyzn, którzy przed chwilą zamordowali swojego towarzysza. Pijackie wybryki krasnoluda nie wiele go obchodziły, poza tym, że goście przez niego zaczynali rozmawiać nie o swoich tajemnicach a o jego głupocie.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane, Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |
17-07-2007, 20:28 | #10 |
Reputacja: 1 | Blacker siedział przy stoliku, co jakiś czas biorąc łyk trunku. Kolejny dzień, kolejny trup. Jutro pewnie będzie podobnie, najpierw zetnie kogoś publicznie, ku uciesze gawiedzi, starając się ciąć tak, by krew obryzgała tłum. Ludzie to kochali, stać w fontannie krwi ku, ha ha, sprawiedliwości. Później, odebrawszy zapłatę pomoże kogoś przesłuchać. Ta robota była o wiele lepsza, zwłaszcza, że tutaj nikt nie przejmował się tym, by skazaniec nadawał się później do czegokolwiek. W poprzedniej robocie, z której swego czasu wyrzucono go, gdy z syna jakiegoś szlachcica miał wydobyć obietnicę, że będzie się dobrze zachowywał. Nikt nie zaznaczył, że nie ma być trwałych szkód. A on nie dość, że nakłonił go do obietnicy to na dodatek sprawił, że towarzystwo pięknych kobiet już nie będzie go bawić. Po pracy przychodzi czas na relaks. Najpierw napije się wina w ,,doborowym" towarzystwie, patrząc na codzienne problemy innych ludzi, jak bandyckie porachunki czy nienawiści rasowe, a później poszuka okazji, by jakoś się zabawić. Tymczasem, rozrywka najwyraźniej była na miejscu, w postaci szykującej się bijatyki. Oczywiście, na pewno nie będzie jednym, który się włączy, większość obecnych w karczmie pewnie czeka na okazję, by przylać komuś w mordę. A i właściciel będzie zadowolony, gdy ,,przegrany" będzie refundował straty, lub trafi na śliczny szafocik. To, że nie miał broni nic nie znaczyło. Równie dobrze potrafił ująć w dwie ręce krzesło albo lepiej, wyrwaną belkę i siać spustoszenie. Niech się tylko bijatyka zacznie
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life. —Terry Pratchett |