Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-10-2007, 22:52   #101
 
Linderel's Avatar
 
Reputacja: 1 Linderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znany
Gwen mało nie upuściła harfy na podłogę, kiedy w okno trzasnął kamień. - Następnym razem pomyśl, że nie jesteś sam!- usłyszała z zewnątrz chrapliwy, nieprzyjemny głos. Wychyliła się za parapet. Ujrzała niskiego, krępego osobnika. Krasnoluda. W dodatku czerwonoskórego i pozbawionego jakiegokolwiek owłosienia na głowie. Spotkała już wielu krasnoludów, i niewielu udało się zdobyć jej sympatię, jednak takiego dziwadła nie widziała jako żywa.~To oni mogą być jeszcze brzydsi?~wykrzywiła się z niesmakiem.-Umyj uszy, brudasie!- krzyknęła sięgając do sakwy z zapasami. Placek z jabłkami wprawdzie nie był już pierwszej świeżości i nie miała zamiaru go spożywać, ale właśnie wpadła na pomysł, jak go nie zmarnować.- A może ogłuchłeś już od własnego chrapania!?- Czerwona, łysa pała krasnoluda świeciła jak latarnia. Elfka ważyła przez chwilę porcję ciasta w dłoni, po czym wzięła zamach i rzuciła nim prosto w natręta.
 

Ostatnio edytowane przez Linderel : 30-10-2007 o 10:00.
Linderel jest offline  
Stary 31-10-2007, 10:37   #102
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Nicość

Powolne spadanie w dół, zupełnie bez celu, bez jakiegokolwiek punktu zaczepienia robiło się męczące. Powagę sytuacji uświadomiło młodej czarodziejce dopiero wyczarowane światełko. Niewielka biała kulka oświetliła na tyle nicość, by domyśliła się gdzie jest. Mistrz zawsze przestrzegał ja przed Nicościa. Czytała o niej w książkach i musiała stwierdzić, że jej opis nie do końca pasował teorii. Gęsta jak olej ciemność otaczająca ją wydawała się chłonąć światło i wszystko inne co się w niej znalazło. Oświetlając sobie okolice Naiseria wydała z siebie zduszony jęk gdy zobaczyła swoich towarzyszy. Silwilin leciał bezwładnie okręcając się w prawie wszystkich kierunkach. Mnich był nieprzytomny, poraniony, a z tego co pamiętała dziewczyna jego dusza została oddzielona od ciała.

Tropiciel znajdował sie w znacznie gorszym stanie. Właściwie, to nie można było mu pomóc. Jego ciało rozerwane było na dwie połowy. Lewa część, oderwane kończyny i fragment brzucha leciały w dół zupełnie nieruchomo znacząc tylko za sobą krwawą wstęgę trajektorii lotu. Drugą połowę tropiciela dziewczyna zobaczyła dopiero po chwili, gdy przecinała jej drogę. Dziewczyna poczuła, że zaraz zwymiotuje.

Minuta

Minęła minuta, sekunda, a może godzina. Nikt nie liczył uderzeń serca, nikt nie liczył oddechów. Silwilin otwarł oczy. Piekący ból przeszedł przez głowę, gdy odrobina światła przedostała się przez uchylone powieki. Chwilę zajęło mnichowi oswojenie sie z nową sytuacją. Oględziny własnego ciała, pomieszczenia w którym się znajdowali oraz sytuacji były co najmniej niepokojące. Kilka faktów nie dawało mnichowi spokoju. Po pierwsze mnich był bardzo boleśnie poparzony. Jego stopy, nogi i ręce bolały przy każdym najmniejszym ruchu. Po drugie, mnich był całkowicie nagi. Nie chodziło o to, że wstydził sie swojego ciała. Bardziej przerażała go perspektywa spotkania sie z Naiserią, która leżała równie naga jak on na stole obok. Dziewczyna była piękna. Światło padające z jakiegoś urządzenia wiszącego nad stołem oświetlało jej bladą skórę, krągłości dojrzewającego ciała. Mnich chciał odwrócić głowę lecz nie mógł. Piękno dziewczyny przyciągało wzrok jak magnes. Dopiero po chwili mnich zauważył bardzo cieniutkie, niemalże niewidoczne nitki przyczepione do głowy i rąk czarodziejki. Okazało się że i jego dotyczy ta sytuacja. Setki cieńszych od włosa sznureczków wychodziły z jego ciała i biegły w kierunku lampy, która oświetlała nagą Naiserię



Dworek Rahuna – podwórze – przed obiadem

Krasnolud łaził po dworze nie mogąc znieść siedzenia w posiadłości. W niczym mu się nie podobało to, że najął się na ochronę kupca. Czerwonoskóry krzat liczył na dużą ilość śmierci, a jak na razie wcale tak wiele jej nie było. Jeszcze bardziej denerwującym faktem było to, że ktoś brzdękał na lutni i w dodatku śpiewał. Krasnolud bez chwili zastanowienia rzucił kamieniem w okno z którego dochodził dźwięk. Kamyk z brzdękiem odbił się od kraty.
- Następnym razem pomyśl, że nie jesteś sam!
W oknie pojawiła sie jakaś kobieta i odkrzyknęła do krasnoluda.
- Umyj uszy brudasie! A może ogłuchłeś już od własnego chrapania? – dziewczyna zwarzyła w ręce kawałek starego ciasta, przełamała go na pół i cisnęła pociskiem w czerwoną łysinę krasnoluda. Pierwszy z kawałków opadł kilka kroków za blisko ostrzegając krasnoluda, lecz drugi szybował prosto do celu. Wyszkolony krasnolud zamachnął się ręką by odbić ciasto. Plask. Pięść krasnoluda przebiła placek na wylot, lecz nieszczęśliwym trafem był to fragment z nadzieniem więc upaćkał całą rękę krasnoluda powidłami.

W czasie gdy krasnolud dochodził sie z nowo przybyła elfką o swoje racje walcząc na ciasto drożdżowe Mi Raaz biegał dookoła domu. Sam fakt ruchu wydał się chłopakowi bardzo dobrym rozwiązaniem na jego przejedzenie, jednak fakt, ze wbiegł za posiadłość już nie wydawał mu się wcale taki miły. Chłopak nie wiedział dokładnie gdzie jest, poza tym, że znajdował się na wielkiej polanie odgrodzonej metrowym płotem od pozostałej części posiadłości. Z rozpędu przeskoczył płotek i biegł dalej wzdłuż domu.

Za sobą chłopak usłyszał ujadanie. Gdy zwolnił i obejrzał sie za siebie zobaczył trzy wielkie, czarne jak smoła psy biegnące w jego kierunku. Mi Raaz przyśpieszył bez zastanowienia, jednym susem przeskoczył płotek i pobiegł w kierunku wejścia do posiadłości. Psy jednak nie dawały za wygraną. Równie zręcznie jak chłopak przeskoczyły płot i ruszyły w pogoń za obiadem.

Zarówno elfka jak i klnący na czym świat stoi krasnolud zobaczyli mknącego niczym błyskawica wytatuowanego młodzieńca. Kawałek za nim biegły trzy ujadające psy wyraźnie goniąc młodzieńca. Gdy Mi Raaz zdyszany zaczynał drugie okrążenie krasnolud zdecydował sie na żart:
- Masz niezły czas – wykrzyczał za przebiegającym chłopakiem. Nie wiedział jednak czy ten go usłyszał, gdyż znikał właśnie za rogeim.



Dworek Rahuna – pierwsze piętro – przed obiadem

Merlisa zamknęła wilka ponownie w pokoju. Nie było jednak tak łatwo to zrobić. Po mimo zamknięcia i odejścia elfki na dość sporą odległość od pokoju, słyszała jak wilk drapie drzwi i wyje niemiłosiernie. Chwilę później palladynka usłyszała ujadanie innych psów. Przez chwilę mignął jej w oknie biegnący Mi Raaz a za nim psy, ale nie przejęła się tym zbytnio. Jej celem było pierwsze piętro. Ciekawość zawsze zwyciężała u długowłosej niebianki. Tak było i tym razem. Merlisa rozejrzała się po wielkim halu i postawiła nieśmiało pierwszy krok na schodach. Z każdym stopniem szła odważniej na górę. Z ostatnim krokiem jaki zrobiła bo marmurowych schodach bardzo się zdziwiła. Bolesne doznanie jakie jej się przytrafił sprawiło, ze prawie straciła równowagę i spadła na dół. W ostatniej chwili elfka złapała się poręczy i odzyskała równowagę. Wejścia na piętro broniła jakaś niewidzialna bariera, która nie pozwalała przejść dalej elfce.

Dworek Rahuna – korytarz za jadalnią – przed obiadem

Achmed – przeszukiwał dom podobnie jak Alkus. Ten pierwszy jednak skupił się na znalezieniu miejsca, w którym znajduje się kupiec. Wojownik wykluczył pokoje przeszukane przez złodzieja i postanowił udać się w przeciwnym kierunku. Po cichu stawał pod każdymi drzwiami i przysłuchiwał się, czy nikt w środku nie rozmawia. Niestety nie udało się znaleźć nikogo. Dom jakby był opuszczony. Jednak z drugiej strony patrząc to wielka posiadłość. Było tutaj tak wiele pokoi, że wojownik spokojnie mógł się mijać z innymi mieszkańcami cały dzień. W końcu, po kilkunastu minutach poszukiwań Achmed znalazł pokój, w którym siedzieli obaj mężczyźni. Dyskutowali żywiołowo na temat cen zboża na południu kontynentu.
- Wyobraź sobie, że mam magazyn ze zbożem w Herio. Gdybym znalazł odpowiednia ilość środków by wynająć ochronę, mógłbym zawieźć kilkanaście wozów na południe i sprzedać za tak wysoką cenę jak zapragnę.
- Masz rację. Susza spowodowała, że na południu zborze ma wartość złota o ile nie wyższą. Z chęcią udzielę ci pożyczki Rahunie. Nisko oprocentowanej pożyczki. Będziesz mógł sprzedać zboże i wzbogacić się znacznie.
- Myślę, ze wrócimy do tego po obiedzie. Mamy jeszcze sporo spraw do omówienia.


Dworek Rahuna – tajemnicza komnata – przed obiadem

Rączka w końcu znalazł to czego szukał. Wielkie mosiężne drzwi ze skomplikowanym zamkiem. Czego więcej mógł oczekiwać złodziej od życia niż okazji zbadania tajemnic bogatego kupca? Rączka bardzo uważnie zbadał zamek, zawiasy i same drzwi. Przeszukał otoczenie wejścia i nie znalazł nic, nawet najmniejszego śladu pułapki. Złodziejaszek przyklęknął przy zamku i zaczął go otwierać. Zamek był skomplikowany, ale wielki. Alkus nie miał najmniejszego problemu żeby obracać wytrychami w tak wielkim zamku. Po kilkunastu minutach, które dla niego były ułamkiem sekund, zamek ustąpił. Otwarte drzwi ukazały tajemnicę pokoju. Wewnątrz było bardzo jasno po mimo braku okien. Światło dostarczało jakieś urządzenie zwisające z sufitu. Wzdłuż ścian stały półki bogato zastawione książkami i słoikami z niebieską cieczą. Na środku stał wielki metalowy stół, a na mniejszym, obok niego leżały dziwaczne narzędzia ze srebra i złota. Na owalnym biurku leżała kupka kamieni szlachetnych najróżniejszych kształtów. Alkus wszedł do środka chcąc zbadać zawartość słoików. Drzwi za nim się zamknęły, a w tym samym czasie z podłogi wystrzeliły setki grubych jak palec ostrzy, które przebiły ciało złodzieja.

Dworek Rahuna – kuchnia – przed obiadem

Nirel wrócił do kuchni rozmyślając o pięknie nowego gościa. Elfka miała się czym pochwalić i musiała sobie z tego zdawać sprawę. Uwagę tropiciela przykuło jednak coś innego. Jedna z szafek obok zlewu jakby nie pasowała do reszty. Jakby była odrobinę odsunięta od innych. Tropiciel już miał to sprawdzić, gdy w kuchni pojawiała się Anna.
- Panie, co tutaj robisz? – dziewczyna zarumieniła się gdy Khemi spojrzał na nią. Krótka czarna sukienka, biały fartuszek, niewinna buzia. - Ciekawe ile ma lat – pomyślał.
- Eee... ja nic. Chciałem coś przekąsić przed obiadem. Zrobiłem się strasznie głodny.
- Czy przygotować ci coś?
– zapytała służka wciąż wpatrując sie w podłogę. Po chwili nieśmiało podniosła wzrok i popatrzyła swoimi wielkimi brązowymi oczami prosto w oczy tropiciela.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...

Ostatnio edytowane przez rasgan : 31-10-2007 o 10:45.
rasgan jest offline  
Stary 31-10-2007, 16:34   #103
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
- Panie, co tutaj robisz? – dziewczyna zarumieniła się gdy Nirel spojrzał na nią. Krótka czarna sukienka, biały fartuszek, niewinna buzia. - Ciekawe ile ma lat – pomyślał.
- Eee... ja nic. Chciałem coś przekąsić przed obiadem. Zrobiłem się strasznie głodny.
- Czy przygotować ci coś? – zapytała służka wciąż wpatrując sie w podłogę. Po chwili nieśmiało podniosła wzrok i popatrzyła swoimi wielkimi brązowymi oczami prosto w oczy tropiciela.

Tropiciel spojrzał w brązowe oczy służki i zastanowił się. Jasne, była całkiem ładną dziewczyną, ale nie to zaprzątało mu myśli w tej chwili. Była jedyną służką, którą widział od dłuższego czasu. ~Dlaczego w tak wielkiej posiadłości jest tak niewiele osób?~ pomyślał. Spojrzał na drzwi, przez które weszła kucharka i na powrót zwrócił wzrok ku dziewczynie. Widział, że onieśmiela ją jego spojrzenie ale nie dawał jej oczom uciec i stanowczo szukał kontaktu wzrokowego.

-eee... nie, poczekam do obiadu. - jak masz na imię dziewko?
odczekał chwilkę na odpowiedź dziewczyny i ciągnął dalej

- jesteś tu kucharką? Cały ten obiad przygotowujesz sama? Nie zrozum mnie źle, ale niewiele tu służby a jedna osoba przygotowująca posiłek dla wszystkich, obecnych mieszkańców posiadłości to troszkę zadziwiające, chyba, że jesteś mistrzynią w swoim fachu.
Ta ostatnia uwaga miała sprawić, żeby dziewczyna, połechtana zręcznym komplementem, była bardziej rozmowna. Jasne, że służba raczej nie powinna wdawać się w dyskusje z gośćmi, szczególnie w tak bogatych posiadłościach ale Nirel, mimo, że był człowiekiem lasów, traktów i otwartych przestrzeni, to wiedział, jak sprowokować innych do rozmowy a nie obce mu były sposoby na zwrócenie uwagi niewiast.

- Jesteś tutaj sama? Dużo macie służby? Ta posiadłość wygląda, jakby była opuszczona od długiego czasu
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...
Khemi jest offline  
Stary 01-11-2007, 16:40   #104
 
Linderel's Avatar
 
Reputacja: 1 Linderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znany
Gwen westchnęła rozczarowana, patrząc, jak pierwszy drożdżowy pocisk chybia. Drugi kawałek jednak niezawodnie pędził ku krasnoludowi.~Trafiony zatopiony!~ przemknęło jej przez myśl, ale krasnolud ze zwinnością nieco nietypową dla swojej rasy spróbował odbić ręką lecący ku niemu kawałek ciasta. Odniósł połowiczny sukces, bo choć pocisk nie osiągnęło zamierzonego celu, to krasnoluda obryzgały kawałki jabłek i ciasta. Elfce trudno było ukryć zawód, bo oczyma wyobraźni widziała już jego twarz ukraszoną upiększającą maseczką. Otrzepała dłonie z okruchów i miała już zostawić krasnoluda w spokoju, kiedy zobaczyła pędzącego ile sił w nogach Mi Raaza i trzy ogromne, czarne psy, które najwyraźniej bigły za nim, ujadając i kłapiąc zębiskami. Chciała krzyknąć, żeby schronił się wewnątrz domu, ale on tylko mignął gdzieś za rogiem. ~Gdzie on się zapuścił? Albo co zrobił, że poszczuto go psami?~Gwaenhvyfar postanowiła pozwiedzać dziwne domostwo- i tak miała już dość siedzenia w pokoju. Zdawało jej się, że usłyszała gdzieś niedaleko wycie wilka.~Po co ktoś miałby trzymać dzikie zwierzę w takim dworzyszczu?~ pomyślała i poczuła się zobowiązana znaleźć, a w razie potrzeby również uwolnić zwierzę. W hallu dostrzegła jasnowłosą elfkę w pięknej łuskowej zbroi, stojącą na schodach prowadzących na piętro. Jej widok wprawił Gwen w zdumienie, ale początkowe zdziwienie ustąpiło miejsca wielkiej radości. ~Nareszcie jakaś bratnia dusza!~pomyślała wesoło i podeszła bliżej, żeby się przywitać.- Witaj, siostro!- usmiechnęła się do niej serdecznie, i nieco bezceremonialnie wyściskała- Nazywam się Gwaenhvyfar aen Eileann, i nie masz pojęcia, jak cieszy mnie widok kogoś z naszego ludu... Co tu robisz? Podróżujesz sama? Skąd pochodzisz?- zasypała ją gradem pytań.
 

Ostatnio edytowane przez Linderel : 01-11-2007 o 16:45.
Linderel jest offline  
Stary 01-11-2007, 20:34   #105
Zirael
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Nicość. Pustka. Ogromna przestrzeń, której... nie było. Czarna i gęsta jak olej, dusząca, zachłanna, wszechogarniająca. Naiseria z trudem wyczarowała małe światełko. Wydawało się, że ciemność dookoła je wysysa. Znalazła swoich towarzyszy, a raczej to, co z nich zostało. Bezwładne, poparzone ciało Silwilina ~~Czy on jeszcze żyje?~~ i... ciało Ammana. W dwóch fragmentach. Jeden z nich o mało na nią nie wpadł. Zrobiło jej sięniedobrze. Jej ciałem wstrząsnął suchy spazm, za chwilę następny, i kolejny.

Światełko zgasło.

*****

Przez zamknięte powieki poczuła jasne światło. Słońce. Żyła. Czuła się wyczerpana, ale to nie ważne. Żyła.
Podniosła rękę, aby przesłonić nią oczy, jednak nie udało jej się to. Coś ją krępowało. Setki drobnych niteczek nie pozwalały się poruszyć. Odwróciła więc głowę i powoli otworzyła oczy.

Słońce nie grzało.

Gdy wzrok przyzwyczaił się do światła, ujrzała wnętrze jakiegoś pomieszczenia. Myślała wolno. Bardzo wolno. Skoro była w pomieszczeniu, to skąd tak ostre światło? Powoli, ostrożnie, przekręciła głowę w górę, gdzie zobaczyła coś w rodzaju lampy, której blask zmusił ją do ponownego przymknięcia oczu. Odwróciła się w drugą stronę. Rozpoznała patrzącego na nią mężczyznę. ~~A więc Silwilin też żyje. Udało się! Udało nam się obojgu!~~ O Ammanie wolała nie myśleć. Posłała Silwilinowi słaby, w założeniu pokrzepiający uśmiech.
Coś tu jednak ciągle było nie tak. Zorientowanie się co zajęło jej kolejnych kilka chwil. Silwilin leżał na jakimś dziwnym stole. Nagi.
Pierwszy raz w życiu widziała nagiego mężczyznę na żywo. Owszem, nie obce jej były ryciny przedstawiające anatomię przedstawicieli różnych ras, obu płci, to jednak nie to samo. Hmmm, trzeba było przyznać, że prezentował się całkiem nieźle... (zwłaszcza że czarodziejka jakoś nie zauważyła ran po poparzeniach)
Spojrzała na siebie. No tak. Też była zupełnie naga. Odruchowo spróbowała zasłonić rękami to, co najważniejsze, ale nie mogła. Gwałtowny ruch sprawił, że krępujące ją niteczki wpiły się boleśnie w delikatne ciało, w niektórych miejscach nawet przecinając skórę. Kilka cienkich stróżek krwi pociekło po jej białych rękach. Naiseria gwałtownym ruchem odwróciła głowę, zacisnęła szczękę i powieki. Niezauważalnie drżały jej ręce i broda. Nie chciałą dać po sobie poznać emocji, nie dało się jednak nie zauważyć rumieńca, który rozlał się nie tylko po jej twarzy, ale również i szyi, a nawet części dekoltu. Nie, to nawet nie ze wstydu. To z wściekłości. Jeszcze nigdy nikt jej tak nie upokorzył. Było już kilka sytuacji, które wolałaby wyrzucić z pamięci, ale nigdy nie taka. Nigdy nikt nie kładł jej zupełnie nagiej, na jakimś dziwnym stole, oplątanej jakąś pajęczą siecią, unieruchomionej, i to w dodatku z mężczyzną. Bo przecież ktoś musiał jej (im) to zrobić, nie znaleźli się tu przypadkiem. Takie rzeczy, takie... eksperymenty, przeprowadzało się na zwykłych parobkach, takich, którzy nie mają nic do gadania, nie mają żadnych wpływów, których nikt nie będzie szukał, a nie na niej! ~~Przecież mnie też już nikt nie będzie szukał... Chyba że ONI~~

Nie była w stanie zrobić ani powiedziećnic sensownego. Leżała sztywno, z zamkniętymi powiekami, czekając, aż coś się stanie, aż coś przerwie ciszę tej krępującej sytuacji. Starała się nie myśleć, zapomnieć gdzie jest i w jakim stanie. Bezskutecznie.
 

Ostatnio edytowane przez Zirael : 02-11-2007 o 10:29. Powód: literówki i takie tam
 
Stary 02-11-2007, 00:43   #106
 
Silwilin's Avatar
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany


Ból. Okropny ból głowy. Światło. Niech ktoś zgasi światło! Nic więcej nie docierało do świadomości mnicha. Jednak po paru minutach światło przestało być aż tak nie do zniesienia i Silwilin zaczął widzieć. Sufit? Chyba sufit. Taaak, sufit. Zdecydowanie sufit. Sufit. Dlaczego? Co dlaczego? Ale... Świadomość wracała bardzo powoli. Sufit wyglądał jak w jakiejś piwnicy czy lochu i był oświetlony światłem, które na pewno nie pochodziło ze słońca. Na pewno. Ale nie mogło też pochodzić ze świecy - nie migotało. Dziwne. Świadomość była już prawie na swoim miejscu. Więc gdzie jestem? Mnich spróbował usiąść, jednak jego ciało jeszcze nie było do końca przekonane czy ma ochotę słuchać poleceń umysłu. Za to nie omieszkało poinformować go o pewnych uszkodzeniach. Mimowolny jęk wyrwał się z ust mnicha, gdy nie zdołał usiąść, za to poczuł straszne pieczenie rąk i stóp. Palący ból przywrócił go do przytomności. Przez jego umysł przeleciały obrazy wydarzeń z ostatnich - w każdym razie ostatnich, które pamiętał - dni: karczma Fritza, zniknięcie dwóch towarzyszy, spotkanie z magiem, atak dziwadeł, drzewo, dziurka od klucza, walka z potworami i Fritzem, który okazał się być magiem. Stąd ten ból. Fritz zaatakował go ogniem. A teraz nie żyje. W trójkę pokonali potężnego maga. A potem... Potem była nicość. Aż do teraz. W trójkę. Mnich rozejrzał się za swoimi towarzyszami. Z wysiłkiem obrócił głowę w prawo. Nic. Kąt jakiegoś pomieszczenia, wyglądającego jak loch. Powoli spojrzał w lewo... Na stole, prawdopodobnie tak jak on, leżała Naiseria. Nie było nigdzie widać łowcy, ale dziewczyna skutecznie skupiła uwagę Silwilina na sobie. Była piękna i leżała absolutnie nago. To uświadomiło mu, że sam też nic na sobie nie ma. Sam nie wiedział czemu przeraziła go perspektywa konfrontacji tego z Naiserią, kiedy się obudzi. Póki co jednak nie mógł oderwać od niej wzroku. Po chwili zauważył setki cieniusieńkich nitek łączących głowę i ręce czarodziejki z lampą wiszącą nad stołem, na którym leżała. To ta lampa rzucała dziwne, nienaturalne i bardzo stałe światło. On też był do niej podpięty.

Naiseria poruszyła się i spojrzała na niego. Jej spojrzenie na powrót przypomniało mu o elfie, ale i rozbudziło ten niejasny niepokój sprzed chwili. Rozwiał go delikatny, przyjazny uśmiech. Spróbował go odwzajemnić, ale wtedy dziewczyna nagle szarpnęła się raniąc sobie ręce i gwałtownie odwróciła głowę w przeciwną stronę. Napięte mięśnie jej szyi drżały, a skóra zaczerwieniła się widocznie. Czemu ludzie mają takie straszne problemy z nagością? Zwłaszcza kobiety. Nie odezwał się. Nie wiedział co mógłby powiedzieć. Z żalem zamknął oczy i przekręcił głowę, kierując twarz w stronę sufitu. Przywołał w pamięci jedną z rzeczy których uczył go Kirion. Będzie bolało - ostrzegł swoje ciało, po czym zabrał się do wyrywania niteczek z rąk i głowy.

***

Gdy wreszcie się z tym uporał postanowił jednak usiąść. Ponownie zebrał siły i uniósł się do pozycji siedzącej. Wszystko go bolało - mięśnie, poparzona skóra, miejsca skąd przed chwilą wyrwał dziwne nitki. Odciął się od bólu. Kiedy postawił stopy na podłodze te eksplodowały bólem burząc barierę, którą wzniósł aby zepchnąć ból w głąb świadomości. Wiele trudu kosztowało go ponowne opanowanie się. Już stojąc, rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu, szukając wyjścia, czegoś czym mógłby nakryć czarodziejkę i przyglądając się do czego mogłaby służyć owa dziwna aparatura.
 
Silwilin jest offline  
Stary 02-11-2007, 01:54   #107
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację


~~No i mamy trochę rozrywki przed obiadem. Zobaczymy jak dobrze biegacie.~~ Mi Raaz biegł z dużą szybkością. Ledwo zauważył mijanego krasnoluda, ale jego komentarz usłyszał bardzo wyraźnie. Zaśmiał się tylko w myślach, bo skupił się na kontrolowaniu oddechu. Wiedział, że w tym tempie da radę przebiec jeszcze najwyżej cztery, może pięć okrążeń. Lepiej wykorzystać to w inny sposób. Młodzieniec zmienił kierunek biegu. Teraz biegł prosto na solidnie wyglądające drzewo. Nie zwalniał ani na krok. Po prostu wbiegł na pień, nie pomagając sobie rękami zrobił kilka kroków pionowo do ziemi. Gdy poczuł, że grawitacja jest silniejsza niż przyczepność jego butów odbił się z całych sił robiąc salto nad goniącymi go psami. Wylądował tuż za nimi na ugiętych nogach. Gdy odwrócił głowę jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem jednego z psów. Młodzieniec wyszczerzył zęby w uśmiechu, który w jego mniemaniu miał znaczyć: "jestem na Ciebie za dobry szczeniaku". Szybko ruszył do dalszego biegu, tym razem w przeciwnym kierunku.

Gdy dobiegał do Gnargo tym razem rzuciło mu się w oczy, że krasnolud jest czymś umazany. Wyglądało to jak drzem jabłkowy i kawałki ciasta.
- Hej, a Tobie się zebrało na słodycze? Do obiadu jeszcze trochę, a później pewnie nam podadzą deser.
Mi Raaz po tych słowach bardzo przyspieszył, dlatego nie usłyszał odpowiedzi krasnoluda. O ile ten zdecydował się odpowiedzieć. Kątem oka widział, że odległość między nim a psami zwiększa się. Potrzebował jeszcze kilka metrów. Kilka sekund. Czół, ze da radę. Ale czuł też, że w takim tempie z pięciu spodziewanych okrążeń przebiegnie najwyżej dwa. Gdy odległość między młodzieńcem, a pościgiem była już wystarczająca dla zamiarów Mi Raaza, chłopak gwałtownie się zatrzymał. Zaowocowało to prawie dwu metrowym ślizgiem po ubitej, pokrytej piachem drodze. W powietrzu unosiły się tumany kurzu. Mi Raaz stał odwrócony twarzą do psów. Psy skołowane przystanęły na chwilę. Dosłownie ułamek sekundy, po czym ruszyły ujadając prosto na skupionego chłopaka. Ten też zaczął biec, jednak tym razem na przeciw niebezpieczeństwa. W głowie układał sobie plan ciosów i bloków na wszystkie możliwe sytuacje. Gdy pierwszy z psów się na niego rzucił Mi Raaz za wszelka cenę starał się wykonać unik. Z drugim nie próbował tej sztuczki. Wykonał nietypowy blok. Blok, który w walce z człowiekiem pewnie nic by mu nie dał. Zgiętym łokciem zasłonił twarz i szyję. Otwarte dłonie trzymał skrzyżowane na wysokości klatki piersiowej. Wiedział, że jeśli mu się nie uda złapać drugiego psa, to ten co najwyżej ugryzie go w łokieć, a może nawet uderzy w niego głową i straci przytomność. Co innego jeśli uda mu się złapać przednie łapy zwierzęcia. Wtedy rozprostuje zgięte i skrzyżowane ręce, a pies w locie zakręci się kilka razy wokół osi swojego kręgosłupa. Jeśli będzie miał szczęście to futrzak spadnie na swojego trzeciego kolegę.

Po wykonaniu swojego niestandardowego ćwiczenia Mi Raaz biegł znów do Gnargo. Wiedział, że mimo całego tego popisu wszystkie trzy psy przeżyły i pewnie nawet nie straciły ochoty na dalszą zabawę. Chłopak bardzo nie chciał ich zabijać. Lubił zwierzęta. Wiedział jednak, że po tym co zamierza zrobić może się spodziewać tylko, że zostaną z nich strzępy mięsa. Wiedział też bardzo dobrze dlaczego gonią jego a nie zwróciły do tej pory uwagi na krasnoluda. Miał zamiar to wykorzystać. Sprawdził czy ma ze sobą małą sakwę na jedzenie, którą miał ze sobą przy śniadaniu. To do niej schował wędzony boczek. Teraz, w biegu, wyjął jeden plasterek , odgryzł połowę i odłożył do sakwy. Gdy zbliżał sie do krasnoluda krzyknął tylko:
- Łap! - sakwa z boczkiem pofrunęła wprost w ręce czerwonoskórego mnicha, a Mi Raaz spokojnym truchtem pobiegł dalej. Nie chciał oglądać tego co się stanie z psami. Szybko wszedł do swojego pokoju. Uspokoił oddech. Później zaczął robić pompki, przysiady i kilka ćwiczeń na rozciąganie. ~~Przynajmniej coś się działo w tej posiadłości. Ciekawe co odkrył Alkus, już nie mogę się doczekać rozmowy z nim.~~ Po chwili jednak myśli chłopaka pobiegły w inną stronę ~~Biedne pieski. Gnargo im nie odpuści. Ale z drugiej strony to dobrze, że on je zabije, a nie ja. Ta pieśniarka mogłaby się do mnie zrazić. Szkoda by było~~
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 02-11-2007, 19:53   #108
 
Achmed's Avatar
 
Reputacja: 1 Achmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znanyAchmed nie jest za bardzo znany


Achmed krążył cały czas wokół pokoju, w którym znajdowali się kupcy. Próbując nie zwracać na siebie uwagi, udawał, że ogląda dzieła sztuki porozstawiane po korytarzu. Po pewnym czasie zorientował się, że robi to całkiem niepotrzebnie, gdyż korytarzem, w którym się znajdował nie przechodziła żadna służba. Wydało mu się to trochę dziwne, zazwyczaj właściciele o wiele mniejszych i skromniejszych posiadłości wynajmowali armie służących, aby uczynić swoje życie jeszcze bardziej wygodnym i luksusowym. Achmed szybko oczyścił umysł z nie potrzebnych myśli. Jego zadaniem nie była kontrola zatrudnionej służby właściciela domu, tylko ochrona kupca. Zrezygnował z kolejnego przyglądania się popiersiom zdobiącym korytarz i stanął blisko drzwi od pokoju, w którym byli kupcy i zaczął nasłuchiwać. Tak jak się spodziewał rozmawiali na tematy handlowe:
- Wyobraź sobie, że mam magazyn ze zbożem w Herio. Gdybym znalazł odpowiednia ilość środków by wynająć ochronę, mógłbym zawieźć kilkanaście wozów na południe i sprzedać za tak wysoką cenę jak zapragnę.
- Masz rację. Susza spowodowała, że na południu zborze ma wartość złota o ile nie wyższą. Z chęcią udzielę ci pożyczki Rahunie. Nisko oprocentowanej pożyczki. Będziesz mógł sprzedać zboże i wzbogacić się znacznie.
- Myślę, ze wrócimy do tego po obiedzie. Mamy jeszcze sporo spraw do omówienia.

Gdy rozmowa między kupcami się zakończyła i zbliżał się czas obiadu, Achmed postanowił wrócić do swojego pokoju. ~Lepiej będzie jak Rahun nie dowie się, że wolny czas spędziłem pod drzwiami jego pokoju~

Całą drogę do pokoju zastanawiał się, co znalazł Rączka. Miał nadzieje spotkać się z nim przed obiadem i porozmawiać na temat tego, co odkrył w piwnicy, jeżeli w ogóle coś odkrył. ~ Oby te jęki okazały się zwyczajnym zawodzeniem kogoś, kto naraził się gospodarzowi~ pomyślał.
 
Achmed jest offline  
Stary 02-11-2007, 21:52   #109
Zirael
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Słyszała, że Silwilin się porusza, coś robi. Na początku nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, nie przejęła się tym. Zastanawiała się kto i po co ich tu położył, i co miał zamiar z nimi dalej zrobić. Nie sądziłą przy tym, żeby były to przyjazne zamiary.

Silwilin najwyraźniej wstał ze stołu - usłyszała jego kroki. Owszem, mogła tu leżeć tak bez końca, tylko co by to zmieniło? Odwróciła się z powrotem w jego stronę. Pomału, pilnując, żeby wykonywać tylko te ruchy, na które pozwalają jej nitki, usiadła na stole. Przyciągnęła kolana do brody i objęła je rękami. W prawdzie było to bez znaczenia - mnich i tak obejrzał już wszystko, co było do obejrzenia, ale pozycja ta dawała jej chociaż namiastkę komfortu psychicznego.
- Pomożesz mi? - zapytała cicho, po czym spróbowała przegryźć pierwszą z nitek. Jej rumieniec nieco zbladł. Z czerwono-purpurowego zmienił się na lekko różowy.
- Jak myślisz, długo tu jesteśmy? - wysłuchała spokojnie odpowiedzi mnicha, po czym podzieliła się z nim swoimi obawami.
- Nie sądzę, żebyśmy spadli tu przypadkiem. Ktoś musiał wydobyć nas z nicości. Tylko kto, i po co? Do głowy przychodzą mi dwie możliwości. Albo ktoś, jakiś mag, eksperymentował sobie, próbował coś przywołać, i przypadkiem wyciągnął z otchłani akurat nas, albo Fritz nie działał sam i jego partner czy też zleceniodawca specjalnie nas szukał.
Na pytanie o Ammana (o ile mnich takie zadał) spuściła głowę i jeszcze ciszej niż dotychczas odpowiedziała, że więcej już go nie zobaczą. ~~Taką przynajmniej mam nadzieję~~ dodała w myślach, gdyż obraz rozerwanych na pół zwłok ponownie stanął jej przed oczami.
Rozmawiając i próbując się uwolnić rozglądała się po pomieszczeniu. Szczególną uwagę starała się zwrócić na wszelkie szczegóły, które pomogłyby jej odgadnąć co też ich czekało, a więc wszelkiego rodzaju narzędzia, eliksity, kryształy, runy, piktogramy, księgi i inne mniej lub bardziej związane z magią przedmioty. Nieświadomie unikała przy tym wzroku Silwilina. Dopiero, gdy ostatnia niteczka została przerwana, spojrzała mu w oczy i podziękowała. Wtedy też dopiero zwróciła uwagę na jego poparzenia.
- No tak. Ja się rozczulam nad sobą, a ty tymczasem jesteś ranny. Chodź tutaj. Albo może lepiej się nie ruszaj. - Słowa te zabrzmiały trochę inaczej, niż większość wypowiedzi młodej szlachcianki. Nie było w nich ani rezerwy, ani wyniosłości, ani obawy czy złości, było za to w nich ciepło i nieskrywana troska. Przez ułamek sekundy dziewczyna się zawachała, po czym opuściła nogi, wstała ze stołu i stanęła wyprostowana przed Silwilinem w odległości na wyciągnięcie ramion. Położyła swoją dłoń na jego piersi, na wysokości serca, tam, gdzie akurat miał kawałek zdrowego ciała. Zamknęła oczy i pochyliła lekko głowę. Wsłuchała się w rytm jego serca, czuła bijące od niego ciepło, kontrastujące z chłodem posadzki mrożącej stopy. Nigdy do tej pory nie używała magii leczącej, nikt jej tego nie uczył. Ale rzucania zaklęć bez użycia magicznych formuł czy odbijania códzych czarów też nikt jej nie uczył, może więc i tym razem da sobie radę. Gdyby chociaż udało jej się uśmierzyć ból, to już byłby ogromny sukces i ulga dla niego. Na tym się skupiła, przekazując mu trochę pozytywnej energii. Gdy skończyła, jeszcze przez chwilę stała nieruchomo. Znów nie wiedziała jak sięzachować (a nie zdarzało jej się to często), uśmiechnęła się więc tylko.
Jeśli podczas wcześniejszych oględzin pokoju zauważyła coś godnego uwagi, teraz podeszła i przyjrzała się temu dokłądniej, z każdej strony, pilnując jednak, żeby niczego nie dotykać. Starała się sobie przypomnieć do czego wykorzystuje się takie eliksity/piktogramy/narzędzia, i wszystko inne, co do tej pory mogła na ich temat wyczytać.
 
 
Stary 02-11-2007, 23:51   #110
 
Silwilin's Avatar
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany


Silwilin spróbował odejść od stołu, o który do tej pory się opierał. Pierwszy krok spowodował kolejną falę bólu, tak, że mnich się zatoczył wykonując kilka kroków dodatkowo ją potęgując. Czuł się źle. Czuł się osłabiony, czuł, że jego wola jest osłabiona. Nie powinien się tak poddawać bólowi. Ból istnieje tylko w umyśle, a ten można kontrolować. Kiedy wreszcie złapał równowagę i zdołał samodzielnie prosto stanąć był z siebie bardzo niezadowolony. Będzie musiał spędzić wiele godzin na medytacji. Jego umysł potrzebował ćwiczenia, dyscypliny. O ile jeszcze kiedyś będą jakieś godziny...

Naiseria
poruszyła się i ostrożnie usiadła na stole obejmując rękami kolana.
- Pomożesz mi? - spytała cicho i spróbowała przegryźć jedną z nitek na rękach. Mnich skinął głową. Podszedł do niej i zaczął ostrożnie przerywać nitki dochodzące do jej głowy. Nawijał na palce po kawałku jednej lub kilku nitek niedaleko jej głowy, a potem drugą ręką je odrywał. Nie chciał robić tego tak brutalnie jak zrobił sobie, pozbywając się rureczek całkowicie, jak mniemał, ale przy tym mocno się raniąc. Dziewczyna była delikatniejsza. Ręce mnicha były dotkliwie poparzone, dodatkowo poranione przy wyrywaniu nitek paliły jeszcze bardziej bardziej niż stopy, jednak dawkując ból było go łatwiej znieść niż stając od razu całym ciężarem na nogach. Przerwał już znaczną część nitek przy głowie czarodziejki, a z jego rąk coraz obficiej leciała krew kiedy szlachcianka zadała drugie pytanie:
- Jak myślisz, długo tu jesteśmy?
- Nie wiem. Raczej nie bardzo. ~~Poparzenia są świeże. Nic się nie zagoiły~~
dodał w myślach.
- Nie sądzę, żebyśmy spadli tu przypadkiem. Ktoś musiał wydobyć nas z nicości. Tylko kto, i po co? Do głowy przychodzą mi dwie możliwości. Albo ktoś, jakiś mag, eksperymentował sobie, próbował coś przywołać, i przypadkiem wyciągnął z otchłani akurat nas, albo Fritz nie działał sam i jego partner czy też zleceniodawca specjalnie nas szukał.
~~Nicości?
~~ Silwilin przerwał walkę ze sznureczkami więziącymi Naiserię. - Ten wir prowadził do nicości... Czy to miał na myśli mistrz Kirion, mówiąc, że musi poznawać świat? Czy to takie wydarzenia mają kształtować ducha i duszę? Nie potrafiąc odpowiedzieć na te pytania zajął się tym, co chwilowo mógł zrobić. Wrócił do uwalniania towarzyszki. Nie odezwał się na poruszony temat. Nie miał pojęcia skąd się mogli tam wziąć. Przez chwilę oboje pracowali w milczeniu.
- A Amman?
Zanim Naiseria zdążyła cokolwiek odpowiedzieć wiedział, że elfiego łowcy więcej nie zobaczy. Odpoczywaj w pokoju, bracie... - zmówił mnich w myślach coś na kształt modlitwy. Kiedy wreszcie skończyli przerywanie nitek, dziewczyna popatrzyła mu w oczy i podziękowała. Potem jej wzrok poleciał w kierunku jego zmaltretowanych rąk:
- No tak. Ja się rozczulam nad sobą, a ty tymczasem jesteś ranny. Chodź tutaj. Albo może lepiej się nie ruszaj.
***
Z niejakim wahaniem wstała ze stołu i stanęła naprzeciw niego. Wyciągnęła rękę i położyła w okolicach jego serca. Poczuł jak subtelna energia rozchodzi się w jego wnętrzu znajdując chore miejsca. Była... inna. Inna od tej, której sam używał, stosując techniki regeneracji. Nie potrafił jej określić. Wiedział tylko, że jest to manipulacja zupełnie innego poziomu niż ta, którą znał. Całkowicie poza jego zasięgiem. A w obecnym stanie był zdany wyłącznie na umiejętności czarodziejki.
 
Silwilin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172