Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-02-2008, 12:04   #171
 
Silwilin's Avatar
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany
Dziewczyna poszła dalej korytarzem. Mnich wysunął się zza rzeźby i rzucił okiem na starca, potem na dziewczynę. Arwee wydawał się czuć równie niepewnie jak oni, kiedy wychodził z wnęki, gdzie się ukrył. Natomiast Naiseria tak emanowała emocjami, w tym zmieszaniem, po nagłym pociągnięciu w ciemny kąt, że mnich już zupełnie nie potrafił nic z niej wyczytać. Ruszyli dalej korytarzem. Odgłosy napływające z różnych części domu nie były głośne, były w większości mocno przytłumione przez mury domu i odległość. Jednak mimo to Silwilin odnosił wrażenie, że wrócili do normalności. Promienie słońca, muskające skórę kiedy przechodzili koło okna, widok drzew i błękitnego nieba, zapach dochodzący prawdopodobnie z kuchni, ledwo słyszalne odgłosy jakiegoś zamieszania dochodzące nie wiadomo skąd - wszystko to emanowało znajomą aurą, której młody mnich do tej pory nigdy nie zauważał, tak jak nie zauważa się powietrza - aurą jakby domu...
Idąc dalej nieznanym, a jednak w pewnym sensie znajomym korytarzem Silwilin zastanawiał się nad dalszym postępowaniem. Do tej pory wszystkie czynności wydawały się jakby narzucone przez sytuację. Teraz czas na decyzje. Trzeba znaleźć jakieś normalne ubrania, posilić się i odpocząć. Mnich widział dwie możliwości. Pierwsza to ukradkiem opuścić to miejsce i po drodze szukać niezbędnego ekwipunku. Ryzykowne pod każdym względem. Drugą opcją było zaczepić kogoś z mieszkańców i poprosić lub zmusić do pomocy. Zmusić... W ostatnim czasie, jaki pamiętał, z przemocą spotykał się na każdym kroku. A przecież powinna to być absolutna ostateczność. Czy było to konieczne? Chyba tak. Jednak teraz sytuacja była odmienna. Nie wiedział gdzie jest, ani kogo za chwilę spotka. Być może spotkają teraz ludzi nastawionych normalnie, nie wrogo. Postanowił zrobić jak najwięcej by uniknąć niepotrzebnego użycia siły. Z resztą w ich stanie... Wskazał wzrokiem kierunek, w którym poszła służąca. Nie miał lepszego pomysłu, gdzie zacząć szukać pomocy i odpowiedzi.

***

Kiedy doszli do drzwi, zza których dobiegały odgłosy krzątania się mnich pchnął je delikatnie i wszedł do środka.
- Witaj - skłonił się odrobinę głowę w kierunku (?) spotkanej wcześniej dziewczyny - Czy możesz nam pomóc? Potrzebujemy posiłku, odzienia i odpoczynku. I powiedz, gdzie się znajdujemy?
Miał nadzieję, że dziewczyna po prostu im pomoże, tak jak on by to zrobił. Gdyby próbowała uciec, nie chcąc go nawet wysłuchać, był gotowy ją złapać i zmusić choćby do wysłuchania i odpowiedzi na kilka pytań. Jeżeli gospodarz rzeczywiście miał złe zamiary, jak sądziła Naiseria, lepiej niech dzieweczka go nie alarmuje ucieczce więźniów.
 
Silwilin jest offline  
Stary 12-02-2008, 20:13   #172
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Merlisa stała przez chwilę wpatrzona w to maleńkie martwe dziecko. Nagle wstrząsnął nią gwałtowny odruch wymiotny. Na szczęście udało jej się to powstrzymać. Wzięła trzy głębokie wdechy i na nogach jak z waty podeszła do dziecka. Uklękła... nie. Upadła przy nim i drżącą ręką sprawdziła puls. Nie było po co. Po prostu miała nadzieję... Ale to już nie ważne. Zamknęła małemu oczka i podniosła się.

- Co... To jest? - jej głos wyraźnie drżał i to nie z radości. - Bardzo wam to dziecko zagrażało? A może chciało was zaatakować drewnianym mieczykiem? Uznaliście to za takie zagrożenie, że... - urwała. Spojrzała po ich twarzach. Gdy ujrzała w nich zdumienie, pomyślała, że coś się tu musiało stać. Coś, co się skończyło, gdy przyszła.

- Co dokładnie tu się stało? - zapytała zmienionym głosem. Trochę spokojniejszym, ale nadal zszokowanym.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 13-02-2008, 00:22   #173
 
Tor Zirael's Avatar
 
Reputacja: 1 Tor Zirael nie jest za bardzo znany
Za drzwiami wszystko było takie inne, takie... normalne. Wesoły głos jakiejś kobiety. Smakowite zapachy z kuchni. Gobeliny i obrazy na ścianach. Rzeźby. Podłoga z marmuru. Mimo że normalnie nie chadzała po takiej boso, a w eleganckich trzewiczkach, i mimo że osobiście miała trochę inny gust jeśli idzie o dzieła sztuki, to wszystko przypominało jej dom. Uspokoiło ją to tylko na tą krótką chwilę pomiędzy ulgą, że znalazła się wreszcie w znajoym otoczeniu, a ukłuciem żalu, że do tego świata już nie ma powrotu. To byłoby zbyt niebezpieczne. W tym świecie nigdy nie wiadomo kto jest przyjacielem a kto wrogiem. I jednych i drugich krępuje ta sama etykieta, nakazująca powściągać emocje, uśmiechać się i prowadzić nic nie znaczące dyskusje. Nagle, właśnie w tej chwili, pierwszy raz w życiu doceniła niedawny atak magicznych dziwadeł Fritza. Łatwiej jest uniknąć śmierci, gdy wróg staje przed tobą otwarcie, niż gdy udaje najlepszego przyjaciela. Chociaż, sam Fritz zdołał ich oszukać...

Potok jej myśli przerwał Silwilin, przyciskając ją znienacka do ściany. Zaskoczona i niepewna co się właśnie stało, a nawet lekko przestraszona, spojrzała na niego, lecz on patrzył w zupełnie inną stronę. Podążyła za jego wzrokiem i wszystko zrozumiała. Młoda służka na szczęście ich nie zauważyła i poszła w swoją stronę. Naiserii zrobiło się głupio. Gdyby nie jego refleks, zostaliby nakryci, ona zaś pomyślała... Nie, nie ważne co ona sobie wyobrażała. Muszą stąd jak najszybciej wyjść. Mogli znaleźć się tu przypadkiem, ale w przeciwnym razie... lepiej uniknąć spotkania z panem domu.
Szła dwa kroki za Silwilinem. Starała się przestać myśleć, a skupić się na tym co tu i teraz, żeby następnym razem zauważyć niebezpieczeństwo zanim ktoś inny będzie zmuszony zareagować za nią. Przechodząc koło okna zerknęła na zewnątrz, żeby zobaczy jak wysoko nad ziemią się znajdują. Mijając portrety rzucała okiem na podpisy. Może kojarzy któreś z nazwisk, może uda jej sięwywnioskowa kto jest panem na włościach, może coś nawet jużo nim słyszała?
Gdy Silwilin dał znak w którą stronę zamierza iść, po prostu poszła za nim. I tak nie wiedziała którędy do drzwi, lepiej było mu po prostu zaufać. Gdy wszedł za służką do kuchni, walczyła ze sobą by go nie powstrzymywać. Cała spięta, pozwoliła mu spróbować rozwiązać sprawy po swojemu. Gotowa była jednak na interwencję, w razie gdyby... no właśnie. Jaką interwencję i w razie gdyby co?
 
Tor Zirael jest offline  
Stary 18-02-2008, 22:22   #174
 
Linderel's Avatar
 
Reputacja: 1 Linderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znany
Gwen podśpiewując i pląsając ruszyła w stronę swojego pokoju. Przechodząc obok schodów spojrzała na ich szczyt. Po magicznej barierze nie został nawet ślad. Elfka chwilę stała tak, wpatrując się w korytarz na pierwszym piętrze. Przechyliła głowę i zagryzła różowe wargi, walcząc z pokusą powrotu do alkowy pełnej skarbów. Dom, który przedtem wydawał się jej opustoszały i smutny, teraz wypełniała woń kwiatów i światło słońca, które wpadało przez każde okno w wielkim hallu. Mrowienie niebezpieczeństwa poszło w niepamięć, podobnie jak mroczna wizja za drzwiami balkonu, która gdzieś umknęła ze świadomości Gwaenhvyfar. Teraz myślała tylko o tym żeby pójść tam i buszować w szafach i kufrach, a szukanie materiału na nową koszulę dla mnicha było ku temu doskonałą wymówką. Rozejrzała się ukradkiem czy nikt jej nie obserwuje, po czym na pół skradając się, a na pół tańcząc, wbiegła po schodach na górę. Bez trudu odnalazła znajome drzwi. Przez chwilę przeglądała ubrania w przeogromnej szafie. Znalazła nawet prostą płócienną tunikę, którą mogłaby przerobić na zgrabną męską koszulę. Ułożyła ją razem z poszarpaną kurtką na brzegu łóżka i na nowo zagłębiła się w czeluście garderoby. Po dłuższej chwili pochwyciła kilka sukien, które uznała za najpiękniejsze i najbardziej pasujące do jej urody. Rozpięła broszę swojej czarnej opończy, która opadła miękko do jej stóp. Mocowała się dłuższą chwilę z sznurowaniami misternie zdobionego gorsetu. Zsunęła wysokie jeździeckie buty i asymetryczną, długą spódnicę. Została w samej bufiastej jedwabnej bluzce, która sięgała jej do połowy ud. Zamknęła lustrzane drzwi szafy i przejrzała się w nich. Omiotła swoją postać wzrokiem pełnym krytycyzmu. Zawsze porównywała się do ideału piękności, jakim była jej matka. Nie odziedziczyła po niej ani złocistych pukli, ani oczu wypełnionych bezkresnym błękitem, ani trójkątnego zarysu kociej twarzyczki, ani talentu do magii, ku wielkiemu zmartwieniu pięknej i obdarzonej mocą Vanielle Eileann. Zmarszczyła nosek robiąc do swojego odbicia bardzo niezadowoloną minę i odwróciła się od lustra. Wybrała suknię, która spodobała jej się najbardziej i pogładziła jej cudownie miękkie fałdy. Wpadające przez okno promienie słońca igrały z szlachetnym, purpurowym aksamitem i lśniącą taflą długich, rozpuszczonych włosów elfki. Dziewczyna przymierzała suknię po sukni, tańcząc przed lustrem, obserwując, jak przy każdym ruchu falują, spódnice, treny, wstążki, poły szerokich rękawów, które miękko opływały jej postać, jakby były szyte specjalnie dla niej. Elfka zostawiła w spokoju komódkę z biżuterią, za ozdobę starczyły jej kwiaty licznie kwitnące w komnacie, które wplatała we włosy nad karkiem i skroniami. Kiedy już zdjęła z siebie ostatnią z wybranych szat, spojrzała na odbicie swojego nagiego ciała w lustrze. Spłoniła się i odwróciła głowę, jednak coś kazało jej patrzeć dalej. Ze wstydem przyznała się w głębi serca, że oglądanie własnego ciała sprawia jej przyjemność. Starając się zepchnąć myśli na inny tor przypomniała sobie opowieści o księżniczkach pustynnych krain, które otaczała mgła kosztownych olejków, i których krokom towarzyszyło pobrzękiwanie ciężkich bransolet, łańcuszków, kolczyków i malutkich dzwoneczków, którymi szczodrze zdobiły swoje ciała. O ich sarnich oczach obwiedzionych czernią i zielenią i pokrytych henną ramionach i czołach.. O ich szatach cienkich i zwiewnych jak westchnienie. Ich tańcach, rozkołysanych, zmysłowych i oszałamiających jak kadzidło. Jej stopy zaczęły poruszać się w takt śpiewnej muzyki, jaką zwykli wygrywać muzycy z piaszczystych wzgórz i zielono-błękitnych oaz, o których kiedyś opowiadał jej nauczyciel. Niesłyszalna muzyka wypełniła serce i myśli elfki, wprawiając jej ciało w ruch. Stopy poddały się rytmowi bębenków, biodra kołysały przy wtórze dwóch egzotycznych lutni, ramiona falowały wraz z wibrującą melodią fletu, a kibić kłoniła wraz z unoszeniem i opadaniem oddechu tej obcej, ale jakże czarownej muzyki. Gwen zdało się, że czuje pod bosymi stopami rozpalony pustynny piasek, który parząc jej skórę, zmuszał do nieprzerwanego tańca. Jej ciało muskało coś delikatnego i chłodnego, jakby muślin i jedwab. Było jej duszno i słodko, jakby wdychała ciężkie perfumy, kadzidło i korzenne przyprawy. Jej uszy wciąż wypełniały tony, które uwiodły jej ciało i porwały jej myśli. Nagle poczuła się straszliwie zmęczona. Kolana ugięły się pod nią i zapewne upadłaby, gdyby nie złapała w ostatniej chwili kolumienki wielkiego łoża. Było jej słabo, gorąco i sennie. ~Nie chwytaj się marzeń, dziewczyno, bo nie wiadomo gdzie zawiedzie cię twoja wybujała wyobraźnia…~ skarciła się w duchu. Jedyne o czym teraz myślała, to sen.~ Chwilka zapomnienia, a kosztowała mnie tyle sił…~zdziwiła się elfka. ~To miała być tylko zabawa, a ja zupełnie straciłam głowę…~myślała, wpełzając do łóżka. Nie dbała o to, czy ktoś ją tutaj znajdzie, chciała tylko zasnąć, zapaść się w pokrzepiającą, przyjazną czerń…
 
__________________
Jest śmierć i podatki, ale podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się człowiekowi co roku.

Ostatnio edytowane przez Linderel : 19-02-2008 o 00:50.
Linderel jest offline  
Stary 20-02-2008, 21:45   #175
Gem
 
Gem's Avatar
 
Reputacja: 1 Gem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znanyGem wkrótce będzie znany
Gnargo stanął jak wryty. Bynajmniej nie z litości, czy szoku spowodowanego widokiem zmasakrowanego chłopca, po prostu nie było to naturalną koleją rzeczy. Uśmiercił potwora, a jako trofeum ma delektować się widokiem zabitego chłopca, jeszcze nie wiadomo, czy przez siebie. Przytłumiło to nawet gniew krasnoluda, spowodowany wtargnięciem w wykonywane obowiązki i naruszeniem kodeksu i zasad właściwego umierania, albo zabijania, wpojonych przez Klasztor Długiej Śmierci. Miał zamiar ostro zwyzywać prowokatora zajścia, jednak jego głowa nie nadążała z odpowiedziami na lawinę pytań, tym bardziej, nie była w stanie wydać żadnego polecenia. Teraz nawet nie wiedział, czy kogoś zabił, jednak przeczucie podpowiadało mu, że tak. Przeszło mu przez myśl, że chłopiec był zaklęty w jaszczura, chociaż pojęcia o magii nie miał żadnego. W każdym razie, to uspokoiło krasnoluda. Przynajmniej wiedział, że kogoś zabił, a że nie wiedział kogo... wszystkiego mieć nie można, a obowiązek i tak wypełnił. Gnargo wyprostował się i próbował oczyścić rękawice, kosztując białko z oka, teraz już sam nie wiedział czyjego. Podczas gdy z niesmakiem pluł na lewo i prawo, spostrzegł wybiegającą elfkę. Gdy przyklęknęła, wolnym krokiem, idąc w stronę drzwi wejściowych, stanął bliżej zwłok.
-Spokojnie, po mnie nie trzeba dobijać.. - powiedział z przekąsem, a potem, złowrogo patrząc na Achmeda dodał:
-...po nim - jak widać - też.
Po czym wolnym, acz wesołym krokiem, udał się do kuchni, celem spożycia obiadu.
 

Ostatnio edytowane przez Gem : 21-02-2008 o 15:12.
Gem jest offline  
Stary 23-02-2008, 20:39   #176
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Nirel przystanął, spoglądając na zmieniające się ciało. Mimo tego, że zaskoczyła go pośmiertna forma potwora, to nie wydawał się wstrząśnięty, jak krasnolud. Spojrzał na Gnargo, jednocześnie wycierając miecz w piach, przykrywający drogę. ~Czy ten krasnolud nigdy nie widział żadnych zmiennokształtnych?~
W dziczy można było spotkać wiele rodzajów bestii i sam Nirel nieraz spotkał się z czymś, co w rzeczywistości wyglądało inaczej, niż spostrzegało to ludzkie oko... No fakt - nigdy nie spotkał się z dzieciakiem, zamieniającym się w bestialskiego jaszczura, ale pewnie nie jedno jeszcze go zaskoczy w życiu. Trzeba być przygotowanym i spodziewać się niespodziewanego, jeśli chce się przeżyć w głuszy...
-Spokojnie, po mnie nie trzeba dobijać.. - powiedział z przekąsem Gnargo, a potem, złowrogo patrząc na Achmeda dodał: -...po nim - jak widać - też.
Nirel powiódł wzrokiem za odchodzącym krasnoludem. ~ Czasem bestia bywa mniej groźna, niż jej wróg~ pomyślał łowca.
~Zbyt wiele tych niespodzianek~, pomyślał i zaczął się rozglądać po okolicy...
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...
Khemi jest offline  
Stary 01-03-2008, 16:54   #177
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
Miejsce: pokój służących
Czas: kilka minut po południu
Gracze: Naiseria, Arwee, Silwilin

Silwilin jeszcze nigdy nie był tak pewny swego działania. Nie wiedział czy pcha nim wieloletnie doświadczenie, chęć przetrwania czy troska o towarzyszy. Wiedział tylko, że musi działać. Wiedział, że musi działać szybko i sprawnie. Jednym ruchem otwarł drzwi i wszedł do pokoju, w którym uprzednio zniknęła służka. Było to niewielkie pomieszczenie. Dwa łóżka, dwie komody, okno na tył domu. Nic nadzwyczajnego, po prostu zwykły pokój dla służących, a na jego środku dziewczyna. Brązowe włosy opadały na ramiona sięgając połowy pleców. Choć mnich dość szybko wpadł do pokoju to dziewczyna nie zdradzała ani odrobiny strachu czy zdziwienia.
- Czy możesz nam pomóc? Potrzebujemy posiłku, odzienia i odpoczynku. I powiedz, gdzie się znajdujemy?
- Zabawny jesteś, wiesz? -
odpowiedziała słodkim głosem. Zmierzyła wzrokiem wszystkich po kolei. Popatrzyła na mnicha oceniając jego siłę, budowę i chyba nawet oceniła go jako mężczyznę. Później popatrzyła na Naiserię, z pogardą, jakby chcąc pokazać jej że jest nikim, nic nie wartą wiejską dziewką uganiającą się za promykiem słońca, który nigdy nie będzie należał do niej. Na koniec popatrzyła na Arwee. Uśmiechnęła się lekko i ponownie przemówiła.
- Jednak się wydostaliście. Eksperyment się powiódł. Tylko co dalej? Co mi zrobicie? – rozłożyła ręce pokazując, że jest bezbronna, jakby chciała zachęcić do jakiegoś działania, ataku. Nikt się jednak nie poruszył, nikt nie zrobił nic, a ona kontynuowała swą przemowę.
- Myślicie pewnie, że jesteście wspaniali bo umknęliście z komnaty? Udało się wam z poprzednim eksperymentem, tak? Popatrzcie na siebie – tutaj nastąpiła wymowna chwila ciszy – Kogo sobą reprezentujecie? Szlachcianka zmuszona do życia jak wiejska dziewka. Dziecię Luny nieświadome tego co dzieje się w koło i stary druid, który myśli że poznał żywioły. Przecież to zabawne. Tylko dzięki szczęściu udało się wam przetrwać tak długo. A ja, ja od początku byłam za waszą śmiercią, teraz zaś dajecie mi sposobność ku temu, by zakończyć wasze żywota.
Nim którekolwiek z was zdążyło zareagować dziewczyna jednym susem dopadła Arweego. Wgryzła się w szyję druida, rozszarpała zębami krtań. Krew trysnęła szerokim łukiem chlapiąc nowy strój szlachcianki. Pazury dziewczyny wydłużyły się niesamowicie, wbiły się w ciało starca, by po chwili wyjść z niego z bijącym jeszcze sercem, które umarło na oczach dwójki przyjaciół. Ciało mężczyzny osunęło się na ziemie, pod nim zaś zaczęła się rozlewać kałuża gorącej krwi.

Miejsce: Początkowo placyk przed dworkiem, później w budynku
Czas: kilka minut po południu
Gracze: Gnargo

Widok małego, martwego chłopca największe wrażenie zrobił na Merlisie, i nie było to miłe wrażenie. Dziewczyna z obrzydzeniem patrzyła na zwłoki, źle myślała o oprawcach chłopca, a już na pewno nie pałała sympatią do gruboskórnego krasnoluda, który jakby nigdy nic odwrócił się i udał w kierunku kuchni coś przekąsić.

Krasnolud zaś nie przejmował się niczym. Beztrosko pozostawił Nirela, Achmeda i Merlisę ich własnym rozmyślaniom samemu myśląc już tylko o czymś do jedzenia. Gnargo był zawiedziony śmiercią chłopca, przemianą bestii, czy czymkolwiek tam sobie to tłumaczyć. Nie interesowało go dlaczego tak się stało, interesowała go śmierć, a jej zapach wciąż nieuchwytnie unosił się w powietrzu.

Idąc w kierunku jadalni krasnolud czuł coś nienaturalnego w powietrzu. Jego rasa od zawsze była wyczulona na takie dziwne zachwiania energii w powietrzu, choć jej używanie było prawie niemożliwe dla krasnoludów. Owe odczucie dochodziło z za zamkniętych drzwi, które mijał. Krasnolud długo się nie zastanawiał. Otwarł je i uśmiechnął się w duchu. Kolejne zwłoki, tym razem ich dawnego przyjaciela Alkusa, zwisające na wielkim kolcu z sufitu. Pod ciałem rozlewała się wielka kałuża zaschniętej krwi. Krasnolud chciał wejść do środka, zbadać co się stało, lecz coś kazało mu pozostać na zewnątrz.

Z za ściany, jakby w sąsiednim pokoju słychać było rozmowę. Głos był znajomy, krasnolud słyszał go już gdzieś, postanowił to więc sprawdzić. Wejście do sąsiedniego pokoju spowodowało, że znów się uśmiechnął. Widać miał szczęście dzisiejszego dnia, ponieważ ponownie przyjdzie mu zasmakować krwi.

Nad ciałem jakiegoś starca stała kobieta z jego sercem w dłoni. Wyglądała na godnego przeciwnika, ale czy to ona jest przeciwko niemu? Odpowiedź na to pytanie przyszła błyskawicznie, w chwili gdy dostał na odlew ręką kobiety w twarz. Tylko wrodzona wytrzymałość jego rasy i potężna budowa uchroniły go przed złamaniem karku. Nie uchroniły go jednak przed wyrwaniem potężnej dziury w ścianie domu, którą zrobił wylatując na zewnątrz budynku, ciężko upadając na ziemię wśród gruzu.

Miejsce: Placyk przed dworkiem
Czas: kilka minut po południu
Gracze: Merlisa, Nirel

Merlisa właśnie zajmowała się ranami Nirela. Musiała czymś zając swój umysł by tylko nie myśleć o martwym dziecku leżącym niedaleko. Dodatkowo ręka tropiciela nie wyglądała najlepiej, a nie wiadomo co mogło ich jeszcze spotkać. Niebianka zaczęła odczuwać dziwną aurę rozpościerającą się dookoła domu, lecz nie była ona na tyle silna by mogła ją zlokalizować dokładniej, czy też określić w jakikolwiek sposób. Tak czy siak, coś tutaj się nie podobało elfce. Z zamyśleń wyrwał ją wielki huk. Po chwili wraz z Nirelem i Achmedem zobaczyli co było źródłem hałasu. To krasnolud właśnie jakimś magicznym sposobem wyleciał przez ścianę budynku robiąc w niej sporą wyrwę. Dwójka towarzyszy bez zastanowienia pobiegła w kierunku ciężko wstającego krasnoluda. W środku zobaczyli trójkę ludzi – dwie kobiety i mężczyznę oraz ciało starca.

Miejsce: Sypialnia na piętrze
Czas: kilka minut po południu
Gracze: Gwen

Gwen położyła się w łóżku. Ostatnie co poczuła przed zapadnięciem w głęboki sen to ciepły powiew suchego powietrza pachnącego piaskiem. Później przyszedł tylko sen...

Miejsce: Kraina Piasków
Czas: nieznany
Gracze: księżniczka Gwen



Tłum szalał. Krzyk był tak potężny, że można było go nawet odczuć w wibracjach powietrza, czy też w drżeniu ścian loży honorowej. Gwen popatrzyła z niedowierzaniem na swoje ręce, na swój ubiór. Miała na sobie luźne, fioletowe spodnie z jedwabiu zakrywające jej ciało od kostek zaledwie po biodra pozostawiając odsłoniętą sporą część wzgórka łonowego i brzucha, o pośladkach nawet nie chciała myśleć. Dużo wyżej, o wiele za wysoko zaczynał się biustonosz obszywany złotą nicią. Ten, podobnie jak spodnie nie zakrywał zbyt wiele z jej ciała.

Księżniczka stała w cieniu baldachimów i parasoli, dziesięciu eunuchów wachlowało powietrze by było jej dobrze. Ona zaś stała i patrzyła na arenę. Tysiące ludzi stało podobnie do niej, jak ona obserwowali poczynania gladiatorów. To był trzeci dzień olimpiady. Trzeci z siedmiu dni walk, gdy gladiatorzy mogli sobie wywalczyć drogę do wolności. Tłum czekał na jej reakcję. Musiała zadecydować, czy Rius, najlepszy z gladiatorów jej ojca ma zabić Adriusa, jej ukochanego Adriusa. Romans z gladiatorem był krótki i intensywny, a karą za niego była walka Adriusa z najlepszym z gladiatorów. Wynik był łatwy do przewidzenia.

Księżniczka nie mogła i nie chciała narazić się na gniew ojca. Nie mogła również pozwolić sobie na szepty za jej plecami. Przekręciła więc palec w dół i ze łzami w oczach wyszła z loży.

Miejsce: Sypialnia na piętrze
Czas: kilka minut po południu
Gracze: Gwen

Bardka zbudziła się ze snu zlana potem, choć nie pamiętała snu, z jej oczu płynęły łzy, a w ustach, między zębami zgrzytał piasek. Z dołu dobiegały jakieś niepokojące odgłosy i wycie wilka.

Miejsce: Pokój Mi Raaza
Czas: kilka minut po południu
Gracze: Mi Raaz

Sen przyszedł i odszedł niemalże tak samo niespodziewanie. Miał jednak zbawienne skutki. W pokoju pachniało bzem, a rany młodzieńca jakby zniknęły. Nie było po nich żadnego śladu. Dopiero po chwili młodzieniec zorientował się, że tylko szczęście ocaliło mu życie. Choć sen wygoił wszystkie jego rany w sposób magiczny, to również mógł doprowadzić do jego śmierci.

Mi Raaz zerwał się z łóżka gwałtownie widząc jak wielkie cielsko gada wpełza pod jego koc. Wąż, o długości około trzech metrów wspinał się i wił dookoła pryczy, na której spał. Mnich nie pozostawiał wiele w sferze domysłów, niemal natychmiast orientując się w zamiarach zwierzęcia.

 
__________________
Szczęścia w mrokach...

Ostatnio edytowane przez rasgan : 01-03-2008 o 17:01.
rasgan jest offline  
Stary 02-03-2008, 10:23   #178
 
Tor Zirael's Avatar
 
Reputacja: 1 Tor Zirael nie jest za bardzo znany
Naiseria bez słowa weszła za Silwilinem do pokoiku. Dziewczyna, która przed chwilą ich minęła, teraz stała na jego środku.
- Czy możesz nam pomóc? Potrzebujemy posiłku, odzienia i odpoczynku. I powiedz, gdzie się znajdujemy?
- Zabawny jesteś, wiesz? - odpowiedziała na prośbę mnicha, po czym zaczęła się im przyglądać w dziwny sposób. "Coś tu jest nie tak" - pomyślała Naiseria. - "Normalna służka nie zachowuje się w ten sposób wobec gości, nawet tych niezaproszonych. Wiedziałam, że nie powinniśmy tu przychodzić..." Dziewczyna zaś kontynuowała.
- Jednak się wydostaliście. Eksperyment się powiódł. "No tak. To by wiele wyjaśniało. Przecież wiedziałam, że trzeba raczej szukać wyjścia. Wiedziałam. Czemu nic nie zrobiłam, kiedy Silwilin skręcił w tą stronę? Ach, tak. Nie chciałam się znowu kłócić." Odnotowała sobie w głowie na następny raz, że kłótnia jest lepszym wyjściem niż śmierć przez głupotę. Monolog dziewczyny w tym czasie stawał się coraz ciekawszy.
- Myślicie pewnie, że jesteście wspaniali bo umknęliście z komnaty? Udało się wam z poprzednim eksperymentem, tak? Popatrzcie na siebie – tutaj nastąpiła wymowna chwila ciszy – Kogo sobą reprezentujecie? Szlachcianka zmuszona do życia jak wiejska dziewka.

Tego było za wiele. Do tej pory myślała, że gdy stanie oko w oko z oprawcami swoich rodziców, będzie równie przerażona co tamtej feralnej nocy. Przerażenie jednak nie było odpowiednim słowem na opisanie tego, co teraz czuła. Złość. Wściekłość. O, to były lepsze określenia. Naiseria nie słyszała już, co dziewczyna mówiła. Owszem, widziała że porusza ustami, nawet gestykuluje wskazując na Silwilina a potem na towarzyszącego im starucha, jednak szum własnej krwi i galopujące przez głowę myśli zagłuszały jej słowa. "Nasze spotkanie miało wyglądać trochę inaczej, ale cóż, wezmę co jest. Och, doprawdy, tak cię dziwi, że przeżyłam? Widać jestem kimś więcej, niż szlachcianką udającą wieśniaczkę. Widać pomyliłaś się co do mnie. Spodziewałaś się wystraszonej, zapłakanej dziewczynki co nie wie, czy uciekać, czy zemdleć. O, nie nie nie nie. Niedoczekanie twoje. No chodź tu, psia córo, chodź! Zrób coś, daj mi jakiś pretekst..."

Służka, jakby słysząc jej myśli, rzuciła się na Arwee'ego. Naiseria z mimowolnym piskiem uskoczyła za Silwilina. Nie miała przy tym czasu myśleć, że oto właśnie zachowała się jak głupia płaczliwa arystokratka na widok ropuchy. Albo raczej jak głupia wiejska dziewucha na widok węża. Ciężko stwierdzić.
Przeciwniczka jednym gestem rozszarpała mu gardło, po czym równie szybko zaczęła wyrywać mu wnętrzności. Szlachciance zrobiło się słabo, adrenalina jednak trzymała ją na nogach. "Nie dam jej rady, jest za szybka..." Tak więc został Silwilin. W nim cała nadzieja. O ile uda mu się zająć ją wystarczająco długo. Trzeba więc mu w tym pomóc. Dziewczyna natychmiast skoncentrowała energię. Miała przy tym szczęście, bo gdy służka miała już zwrócić się w ich stronę, do pokoju wparował ktoś, kto zaraz w następnej chwili dostał od niej w łeb. Wyleciał z pomieszczenia jeszcze szybciej, niż się w nim pojawił, wybijając przy okazji dodatkowe wejście. Co najważniejsze jednak, kupił w ten sposób Naiserii trochę czasu na dokończenie czaru. Jeśli Silwilin nadal stał przy niej, dotknęła go lekko, w ten sposób zwiększając szansę na powodzenie zaklęcia.
Może i przyśpieszenie nie było tak efektowne jak pioruny i kule ognia, ale rzucone na kogoś takiego jak Silwilin mogło być równie, jeśli nie bardziej skuteczne. Zwłaszcza gdy przedmiot czaru odciągnie agresorów od czarującego na tyle, by ten mógł bez przeszkód kontynuować, na przykład wspomnianymi piorunami właśnie. Oczywiście, zamiast przyśpieszać mnicha Naiseria mogłaby spróbować spowolnić przeciwnika, ale łatwiej jest rzucić czar na kogoś, kto nie będzie się przed nim bronił i z radością przyjmie jego efekt. To są rzeczy tak oczywiste, że nawet się o nich nie myśli, po prostu się wie.
 
__________________
So why don't you dance to music I hear inside my head?

Ostatnio edytowane przez Tor Zirael : 02-03-2008 o 10:32.
Tor Zirael jest offline  
Stary 06-03-2008, 23:16   #179
 
Silwilin's Avatar
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany
- Zabawny jesteś, wiesz? - brew Silwilina drgnęła leciutko, sugerując, że nie wie i nie do końca rozumie co dziewczyna chce mu przekazać. Jednak ona nie wydawała się zwracać na to uwagi. Przyjrzała się wszystkim po kolei, by wreszcie wyjaśnić, że nie jest tylko służką, za którą wziął ją mnich.
- Jednak się wydostaliście. Eksperyment się powiódł. Tylko co dalej? Co mi zrobicie?
Tym razem przez twarz Silwilina nie przemknął żaden cień. A więc podjął błędną decyzję. Dziewczyna nie zamierza im pomóc. I sądząc po jej słowach, stanowi większe zagrożenie, niż można osądzić na podstawie jej wyglądu. Więc? Co zrobi?
- Myślicie pewnie, że jesteście wspaniali bo umknęliście z komnaty? Udało się wam z poprzednim eksperymentem, tak? Popatrzcie na siebie - nikt jednak nie oderwał wzroku od mówczyni - Kogo sobą reprezentujecie? Szlachcianka zmuszona do życia jak wiejska dziewka - dużo o nich wiedziała. W każdym razie o Niserii - Dziecię Luny nieświadome tego co dzieje się w koło - a więc nie tylko o Naiserii. Dziecię Luny. Już raz ktoś go tak nazywał. Stary Fritz, mag, w czasie ich pierwszego starcia - ...i stary druid, który myśli że poznał żywioły. Przecież to zabawne. - Zabawne. Już drugi raz użyła tego słowa. Co ma na myśli? - Tylko dzięki szczęściu udało się wam przetrwać tak długo - tu mnich nawet był skłonny się zgodzić. Nie wiedział dlaczego im się udało przeżyć. Nie wiedział jak działał wir. Jak się z niego wydostali. Czyli dziewczyna mogła mieć rację - A ja, ja od początku byłam za waszą śmiercią, teraz zaś dajecie mi sposobność ku temu, by zakończyć wasze żywota.
Prosto z mostu. Nie można było tak od razu? Tyle słow żeby powiedziać coś tak prostego - całkiem jak Naiseria. Może nieznajoma też była szlachcianką? Bo na pewno była magiem. Silwilin błyskawicznie ułożył taktykę. Objął "służkę" wzrokiem by móc kontrolować ruch jej rąk i ust, żeby znaleźć moment gdy będzie rzucać zaklęcie, i nieco rozproszy uwagę. Taki moment chciał wykorzystać na atak. Atak na równowagę, mało destruktywny, acz precyzyjny podwójny cios, na dolną partię w okolicach kolan i górną, w okolicach obręczy barkowej, doskonale nadający się do zyskania na czasie i zmuszenia przeciwnika do zaniechania wszystkich innych działań. Jednak sprawy potoczyły się inaczej. Zza drzwi wyczulone ucho mnicha wychwyciło kroki zbliżające się do drzwi - bardzo blisko. I to on się rozproszył. Dziewczyna błyskawicznie zaatakowała bynajmniej nie magią, ale rzucając się na druida i wgryzając w jego gardło. Była szybka. Zbyt szybka. Do tego stała między nimi a wyjściem, do którego jeszcze ktoś się zbliżał. W tym samym momencie kiedy ciało Arwee'ego upadło na ziemię drzwi się otworzyły a w nich ukazała się sylwetka krasnoluda. Najbliższa sekunda miała wyjaśnić, czy ich serca będą za chwilę na zewnątrz, jak serce starca, czy mają jeszcze szansę. I dostali szansę. Dziewczyna, kimkolwiek nie była, zaatakowała krasnoluda z olbrzymią siłą, tak, że ów dosłownie przeleciał przez ścianę po drugiej stronie korytarza. Jeśli krasnolud przeżył, a wyglądał na twardego, pewnie stanie po ich stronie. Już kolejnej szansy Silwilin po prostu nie mógł zmarnowac. Przeciwniczka stała tyłem do niego po zadanym ciosie. Mnich wiedział dokładnie co musi zrobić. Tym razem był przekonany, że nie popełnia błędu. Wyczerpał limit conajmniej na nabliższe 15 minut. Zaatakował potężnym, wysokim kopnięciem, bardzo ryzykownym, gdyż pozbawia skutecznej gardy odsłaniając dodatkowo całą dolną część ciała. Jednak nie kiedy wróg stoi tyłem. Kopnięcie miało wyrzucić przeciwniczkę na zewnątrz, tą samą drogą, którą poszybował krasnolud. W tych murach, jak podejrzewał, było coś, co w jakiś sposób przeszkadzało Naiserii używać magii. Może na zewnątrz będzie lepiej. A że będą potrzebować magii Naiserii nie miał wątpliwości. Wiedział też dokładnie jak ma walczyć. Żadnych popisów akrobatycznych, skakania, wysokich kopnięć ani dlugich uderzeń. Same krótkie, oszczędne ruchy. Ze względu zarówno na zmęczenie, jak i olbrzymią przewagę szybkości jaką miała nad nim przeciwniczka. I przede wszystkim kupić czas swojej towarzyszce... Teraz się miało okazać czy szkolenie Kiriona rzeczywiście przygotowało go do walki z przeciwnikiem znacznie przewyższającym go fizycznymi możliwościami...
 
Silwilin jest offline  
Stary 07-03-2008, 20:20   #180
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Niebianka bandażowała rany tropiciela, chcąc nie patrzyć na to bestialsko zamordowane dziecko. Nikt oczywiście nie raczył jej wyjaśnić, czemu zabili to małe dziecko. No cóż. Niczego więcej nie mogła się po nich spodziewać. A raczej po krasnoludzie, bo ignorancją Nirela i Achmeda nieco się zawiodła. Do tego jeszcze ta dziwna aura wokół karczmy była okropnie niepokojąca. Próbowała na wszelkie możliwe sposoby wykryć jej źródło, ale nie udało jej się.

W końcu, gdy rana Nirela była opatrzona, Merlisa zaczęła zbierać bandaże i środki odkażające ranę. Wtedy usłyszała straszny huk i ujrzała spadającego krasnoluda. Od razu wyciągnęła długi miecz z pochwy, ściągnęła tarczę z pleców i pobiegła w tamtą stronę.

Merlisa w ułamku sekundy zorientowała się w sytuacji. Zakrwawione dłonie służki i rany na ciele starszego mężczyzny mówiły wszystko. Nie było czasu na dziwienie się, okazywanie zaskoczenia i lęku. Trzeba było obezwładnić groźną przeciwniczkę. Szybkim spojrzeniem sprawdziła, czy z krasnoludem wszystko w porządku i przyjęła pozycję do walki. Obawiała się sprawdzić, czy służka jest zła, gdyż aura tak silnej istoty mogłaby ją przytłoczyć. Bo co do jej charakteru Niebianka nie miała żadnych wątpliwości.

- Ne'haa numel'ys vyha'hyua - wyszeptała krótką inkantację i jej miecz zajaśniał delikatnym, złotym blaskiem. Nie trwało to więcej niż dwa mrugnięcia okiem. Przyjrzała się szybkim atakom mnicha i włączyła się do walki tak, by mu nie przeszkadzać. Starała się dopasować swoje ruchy do jego ciosów.

Na początku zdecydowała się na prostą fintę. Wykonała lekki skręt bioder i cięła z drugiej strony w nogi. Osłoniła się tarczą, przed ewentualnym atakiem i tym razem wykonała krótkie cięcie na tyle uważnie, by nie zranić chłopaka. Powtarzała te i inne podobne ruchy, mając za priorytet niezranienie mnicha. Nie chciała też zabijać kobiety, jeśli tylko będzie taka możliwość.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172