|
Tek Plan udal ci sie chociaz nie do konca. Starucha najwyrazniej w calosci zajeta Genoshianem nie zwracama najmniejszej uwagi na otaczajacy ja swiat. Utrzymujac wokol siebie strefe ciszy przedostales sie calkiem blisko i juz miales zblizyc szpony do jej gardla gdy ta nagle odwrocila sie i spojzala prosto w oczy. Kaptur i stare szaty opadly. Przed soba miales mloda kobiete o dosc ponetnych ksztaltach spogladajaca w twa strone z zacheta i wyczekiwaniem na twarzy. Genoshian Mgla zniknela rownie szybko jak sie pojawila. Oslabiony walka i niewatpliwie, ktora oddzialywala na twe cialo, padlas ciezko dyszac. Nie byl to jednak czas na odpoczynek. Ignorujac calkiem, lub moze tylko czesciowo nowych przybyszy rozejzales sie wokolo w poszukiwaniu Teka, czarownicy czy tez nowego zagrozenia jakie ewentualnie czekalo w kolejce po twoje zycie. Twoj wzrok padl na chatke, a w chwile pozniej na towarzysza i staruche. Mgla, ktora chwile temu wycofala sie od ciebie ogarniac poczela swiat wokol tej dwojki. Dom na kurzej lapce niemal calkiem zniknal juz w jej otchlani i doprawdy niewiele czasu pozostalo nim zniknie tam rowniez najwyrazniej Tek, ktory najwyrazniej nic nie robiac sobie z zagrozenia stal tam i wpatrywal sie w jej slepia. Hesper i Solen. Cos dziwnego zaczelo sie dziac tuz po tym jak zadaliscie swoje pytania. Nagle bowiem Genoshian padl na kolana niczym czlek pozbawiony wczesniejszego oparcia, a rozochocone panienki wokol niego zwyczajnie znikly. Kraiobraz wokol was poszarzal. Wszedobylska mgla, nagie skaly, ponury las zastapily poprzedni sielankowy wyglad. Dostrzegliscie rowniez dwie nowe postacie na scenie. Pierwsza byla staruszka, choc adekwatniejszym okresleniem bylo by starucha, gdyz kobieta ubrana w stare lachmany i postrzepiony kaptur nie sprawiala przyjaznego wrazenia. Tuz przed nia stal mezczyzna slusznej postury, ktorego kazde z was znalo doskonale. Tek, bohater poprzednich trzech wypraw. Zywa legenda Straznikow. W chwili obecnej stal tam, tuz obok pochlanianego przez mgle domku na kurzej nozce i patrzyl w oczy owej istoty nie zdajac sobie najwyrazniej sprawy z czychajacego zagrozenia. |
Solen ze zdumieniem patrzył jak Genoshian pada na kolana a otoczenie rozmywa się ukazując szare skały oraz nie mniej ponury las. Nagle pojawiły się też dwie postacie, z których jedna była mu dobrze znana. tek był jednym z najsłynniejszych Strażników i o ile jego obecność nie była zdziwieniem o tyle jego zachowanie było niepokojące. Obok niego stał niechlujnie ubrana starucha i najwyraźniej miała wrogie zamiary a on nic nie robił by ją powstrzymać. Zanim zdążył zareagować Hesper rzuciła coś w stronę wiedźmy. "Co tu do ciężkiej cholery się wyprawia?" Solen lekko mówiąc nie był zadowolony, wezwano go bez uprzedzenia i dano dosłownie moment na przygotowania po czym rzucono go w to miejsce bez najmniejszej wzmianki o tym co się dzieje. W jego oczach pojawiła się wściekłość. "Żadna starucha nie będzie ze mną tak pogrywać!" Z palców wysunęły się krótkie, mocne pazury, a źrenice rozszerzyły się dostosowując do mniejszej ilości światła. "A teraz wiedźmo pokażę ci, że ze Strażnikami nie ma żartów." Solen bezgłośnie pobiegł w stronę staruchy najwyraźniej mając w zamiarach co najmniej ją ogłuszyć. |
Tek już się zamachiwał, był już pewny, że skończy tę zabawę... Ale jednak jak zwykle wszystko poszło nie tak jak on zamierzał. Sam fakt, że starucha go usłyszała, czy zauważyła był dla niego cholernie zaskakujący. Przygłucha, ślepawa wiedźma miałaby wyczuć jego, w dodatku pod zasłoną magii? Chyba, że to właśnie magię wyczuwała... Gdy zaczęła się odwracać, Tek zawachał się i postąpił w tył. Gdy zobaczył iluzję kobiety zrzucającej łachmany stanął jak wryty. Kobieta, zgodnie z jego definicją piękna, nie była nadzwyczajnej urody, jednak i tak żadne piękno nie oszłomiłoby go tak jak ta dziwna przemiana. Kończyny odmówiły posłuszeństwa, stał i gapił się na kobietę. Nawet nie zastanawiał się czy to iluzja, czy prawdziwa kobieta, czy może jakaś dziwna wiedźmia metamorfoza, poprostu był sparaliżowany. Nie ze strachu czy zaskoczenia, raczej z niezdecydowania. Zupełnie nie widział co robić. Mógł ją najwyżej ciąć, nie wiedząc tak naprawdę kogo atakuje, a na to nie chciał się decydować. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:31. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0