Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-11-2007, 19:09   #101
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Vintilian przyprowadził swojego białego konia, a wtedy Albrecht powiedział:
-Muszę się zgodzić z Brunem. Głupio zrobiłeś i przekonasz się o tym sam na własnej skórze. To, że uciekła dowodzi, iż jest winna tej zbrodni. A widząc wasze rodzinne stosunki...-zaczął się śmiać szlachcic.
-...oddałbym sakiewkę złota za możliwość ujrzenia twej miny przy waszym następnym spotkaniu, gdy zatopi ci w trzewia sztylet czy inne ostrze. My za to z Brunem wiemy, co zrobimy przy następnym z nią spotkaniu zastrzelimy jak wściekłą sukę, którą zresztą jest-zakończył, po czym dodał:
-Masz rację czas nam w drogę nie możemy stracić czasu, jeśli znalazłeś przy nich jakieś wartościowe rzeczy zostaw ich część, aby wynagrodzić karczmarzowi trudy uprzątnięcia tego bałaganu. No i może pierwej Vintilianie sprawdź czy ten kamyk jest magiczny pewnie nie nasze muszą być-powiedział, a Vintilian spojrzał na niego lodowatym wzrokiem.
-Wiesz co, szlachcicu? Powoli przestaję się śmiać, a co do sakiewki złota, to powiem ci coś: Fasalandir-mówił cały czas tym samym tonem.
-Zamurowało? Nie możesz się ruszyć? Ciekawe czemu... Może sprawiło to moje zaklęcie... chyba tak...-rzekł złośliwie, widząc jak Albrecht nie może nawet mrugnąć.
-Nie prorokuj śmierci, skoro sam nie jesteś pewny następnego dnia. Poza tym przy następnym spotkaniu będzie miała już trzy długi wdzięczności-rzekł, po czym uniósł szlachcica wzrokiem w górę, uważając również na Bruna, który mógł zaatakować.
-Czy dalej jesteś pewien, że dam się tak łatwo zabić?-opuścił człowieka, po czym jednym machnięciem ręki uwolnił towarzysza i wsiadł na konia, po czym chwycił kamyk w rękę, a następnie zamknął go w dłoni, szepcząc jakieś słowa, po czym zamilkł. Było to zaklęcie, pozwalające na wykrycie magii w przedmiocie lub osobie.
Po tym zaklęciu wyszeptał kolejne słowa:
-Usisto fonse wereight-zaklęcie to miało wywołać zjawisko ruchomych piasków lub wciągających bagien pod ciałami martwych mężczyzn.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 02-11-2007, 20:54   #102
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
- Co ty na bogów robisz Vin! - krzyknął Bruno widząc jak mag podnosi Albrehta niczym szmacianą lalkę przy pomocy swojej mocy. Traper nie wiedział co ma robić. Był zwykłym traperem, ale wiedział, że magowie są nie bezpieczni. Gdyby miał w ręku łuk i strzałę sytuacja byłaby inna, ale trzymał topór. Musiałby ruszyć w stronę Vina, a to było zbyt niebezpieczne.

- Czy dalej jesteś pewien, że dam się tak łatwo zabić? - powiedział Vin i puścił szlachcica.

- Na bogów - powiedział Bruno do Vina, - jeszcze raz zrobisz coś takiego, a nie zawaham się pozbawić Ciebie życia. Pamiętaj, że Albrehta znam dłużej niż Ciebie. Ale nie kłóćmy się już. Jedźmy bo nas tu noc zastanie - zakończył i schował topór. Wsiadł na konia i podjechał do Vintiliana. Nagle z urzekającym uśmiechem uderzył maga w twarz.

- A to żebyś o tym nie zapomniał - zaśmiał się szczerze i klepnął go w ramię. - Nie gniewaj się - dodał z uśmiechem.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 02-11-2007, 23:32   #103
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Gdyby ktoś spojrzał co się dzieje na zewnątrz, niedaleko karczmy zobaczyłby trzy persony, które kłócą się, dogadują sobie i sobą szarpią. Zobaczyłby też trzy konie i trzy ciała, w tym jedno z soplem wbitym w głowę. Gdyby ktoś przypadkiem zobaczył co dzieje się na zewnątrz karczmy, zobaczyłby jak pod trzema ciałami pojawiają się ruchome piaski, które połykają zwłoki. Zobaczyłby dwóch mężczyzn i jednego pół-elfa będących w pobliżu znikających zwłok.
Ale nikt nie mógł tego dostrzec, bo był to wczesny niedzielny ranek. Pora w czasie której matki odsypiają wczorajsze poboje z dziećmi, a ojcowie wczorajszą przepitą noc. Nikt tego nie mógł też dostrzec, bo tak naprawdę nie było żadnych ciał i żadnych trzech osób na zewnętrzu karczmy...

*****

Vintilian ścisnął kamień i wyszeptał kilka słów. Chciał sprawdzić, czy kamień "Czarnego" posiadał jakąś magiczną moc. Vin zamknął oczy i wyszeptał kilka słów... ...kamień był magiczny.
A więc kamień czarnego jest magiczny... ale... zaraz, chwila. "Przecież ja nie sprawdzałem, naszych kamyków" - pomyślał pół-elf, po czym zgrabnie wypowiedział zaklęcie powodujące, że pod zwłokami pojawiły się ruchome piaski. Następnie szybko wyciągnął swój kamień i ściskając go ponownie wypowiedział zaklęcie, aby wyczuć, czy kamyki mają jakąś specyficzną moc. Wasze kamyki też miały taką moc. Jednocześnie Vintilianowi przed oczami pojawiła się krótka migawka. Zdarzenie z przeszłości, zdarzenie, którego sobie wcześniej nie przypominał. Jakiś mag ubrany w drogie szaty, z laską w ręku unosił się kilka cali nad ziemią. Wszystko obok była bardzo zamazane, ale można było dostrzec, że obok niego stoi sześć osób.

*****

...gdyby ktoś mógł się wznieść wysoko nad ziemię, w miejscu gdzie stało trzech podróżników, ujrzałoby tylko szklaną szkatułkę, którą pewna osoba bawi się zamykając i doglądają, oraz zamykając na przemian.
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline  
Stary 03-11-2007, 15:53   #104
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Albreht powoli zaczął purpurowieć na twarzy nie mogąc się ruszyć. „Cóż sobie myśli ten czarownik, iż mnie przestraszy, niedoczekanie jego no, ale uratował kilka ray mój oddział, więc dlatego nie zastrzelę go jak wściekłego psa”. Gdy już odzyskał władze w ciele poprawił już załadowane pistolety w olstrach. Potem podniósł z ziemi fajkę, która upadła mu, gdy ten czarownik rzucał czary na niego. Wyczyścił z ziemi i małym nożykiem oczyścił z popiołów.

Potem krzywo uśmiechnął się do Vintilian zanim przemówił.

- Jesteś głupszy o wiele głupszy niż myślałem, skoro nawet krytyki nie potrafisz przyjąć do wiadomości. I co udowodniłeś tym swoim niewczesnym popisem, iż z zaskoczenia każdego można pokonać i taki widzę, więc twój koniec wyraz zaskoczenia na twojej twarzy, gdy siostrzyczka po poderżnięciu ci gardła wypruje flaki. – poczym roześmiał się krótkim śmiechem.
- Co jeszcze, iż jesteś tak samo szalony jak twoja siostra, skoro bez powodu atakujesz osoby, które niczego złego ci nie uczyniły.

„Albo wyraz zaskoczenia, gdy zostajesz oddany pod skrzydła inkwizycji czarowniku, poobserwuję cię jeszcze i zobaczę czyś nie czarnoksiężnikiem, nekromantą czy jakim demonologiem. Magistrowie nie władają tak różnymi czarami coś kiedyś słyszałem jak mówili o jakiś kolorach magii i że ich nie wolno mieszać. Zresztą twoje pojawienie też było dziwne. Oj doigrałeś się, doigrałeś, będę cię miał na oku.”

- Czas na nas Bruno musimy już jechać. – powiedział poprawiając popręgi koniowi. – No Vintilian skończyłeś bawić się magią no to jedziemy zanim ci wieśniacy spalą cię na stosie za wiedźmiostwo.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 03-11-2007, 22:16   #105
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Co ty na bogów robisz Vin!
-Na bogów jeszcze raz zrobisz coś takiego, a nie zawaham się pozbawić Ciebie życia. Pamiętaj, że Albrehta znam dłużej niż Ciebie. Ale nie kłóćmy się już. Jedźmy bo nas tu noc zastanie-powiedział, po czym podjechał do Półelfa i uderzył w twarz.
-A to żebyś o tym nie zapomniał-dodał, a następnie klepnął go w ramię, na co Vino uśmiechnął się.
-Nie gniewaj się-dodał z uśmiechem, a Vin zajął się zaklęciami.
Vintilian siedział na koniu, starając się wyczuć magię kamienia Czarnego, za pomocą własnego zaklęcia. Nagle poczuł strumień magii płynący w kamieniu.
Jest magiczny... Przecież ja nie sprawdzałem, naszych kamyków-pomyślał, wyciągając swój własny, po czym wypowiedział zaklęcie, mające wciągnąć zwłoki w ziemię i patrzył na efekt. Patrzył jak ciała wchłaniają się w ziemię.
Następny czar jaki rzucił, to było ponownie wyczucie magii, ale tym razem w jego kamieniu.
"Wasze kamyki też miały taką moc."
Nagle przed oczami Vina pojawiła się krótka migawka, którą szybko spakował do działu szufladek zatytułowanych "Przeszłość", ale jednocześnie nie przypominał sobie niczego takiego.
Mag ubrany w drogie szaty trzymał laskę w ręku i unosił się nad ziemią. Wszystko było zamazane, ale wokół stało sześć osób.
Nagle coś zaświtało w głowie Vintiliana, lecz myśl tą przerwały słowa Albrehta, które dotarły z opóźnieniem do umysłu Maga.
-Jesteś głupszy o wiele głupszy niż myślałem, skoro nawet krytyki nie potrafisz przyjąć do wiadomości. I co udowodniłeś tym swoim niewczesnym popisem, iż z zaskoczenia każdego można pokonać i taki widzę, więc twój koniec wyraz zaskoczenia na twojej twarzy, gdy siostrzyczka po poderżnięciu ci gardła wypruje flaki. Co jeszcze, iż jesteś tak samo szalony jak twoja siostra, skoro bez powodu atakujesz osoby, które niczego złego ci nie uczyniły-zadźwięczało w jego głowie.
-Albrehcie, myśl o mnie co chcesz, ale moje zaklęcie nie było spowodowane twoją krytyką. Prorokowałeś mi śmierć, więc pokazałem ci, że nie jest takim prostym zabicie mnie, chociażby z odległości tak małej, jak wtedy, kiedy stałem przy tobie.
Poza tym, jeżeli będzie chciała mnie zabić, ocknie się... powiedzmy miesiąc później i więcej mnie nie znajdzie, a jeżeli znajdzie to ocknie się po roku. Tak, potrafię to zrobić, bo nie chcę zabijać ani rodziny ani przyjaciół.
Nie odbieraj mojego zaklęcia jako atak na twoją osobę tylko jako... demonstrację sztuczek..., a z resztą, myśl co chcesz...
-powiedział lodowatym tonem, lecz szlachcic zaczął mówić:
-Czas na nas Bruno musimy już jechać. No Vintilian skończyłeś bawić się magią no to jedziemy zanim ci wieśniacy spalą cię na stosie za wiedźmiostwo.
-O mnie nie musisz się martwić, bo ja dam sobie radę-powiedział odwracając konia w kierunku drogi do Twierdzy Krasnoludów.
-Teraz przestałem się śmiać. Bruno, wybieraj albo jedziesz ze mną, albo ze szlachcicem... z resztą... nic nie mów, bo twoja decyzja będzie oczywista.
Straciłem dzisiaj piątkę przyjaciół. Dwoje straciłem przez śmierć, jedną przez morderstwo, dwóch przez brak zaufania.
Czym jest przyjaźń bez zaufania? Nie jest już przyjaźnią. To samo stało sie tutaj, bo straciliście wiarę we mnie i w to, że staram się, by wszystkim nam ułatwić życie i pomóc, lecz ja wiary w was nie straciłem... do tej chwili.
Od teraz nie jesteśmy już przyjaciółmi
-powiedział, odsuwając się od nich i nakreślił linię, a na ziemi pojawiła się pół metrowa ściana lodu.
-Elementalista był przyjacielem. Już nim nie jest. Spodziewajcie się niespodziewanego i módlmy się, byśmy sie już nigdy nie spotkali-powiedział do byłych towarzyszy, po czym zwrócił się do konia:
-Jedziemy przyjacielu-położył nacisk na ostatnie słowo.
-Dopomogę ci, kiedy się zmęczysz, więc jedźmy szybko-rzekł, a rumak ruszył, przechodząc w coraz szybsze tempa, zaś po chwili Półelf był sam, stracił z oczu gospodę, Bruna, Albrehta...
Jechał w kierunku Twierdzy Krasnoludów, gdzie miał zamiar wypełnić pierwsze i podjąć się drugiego wyzwania.
O czym to ja myślałem.. a tak, już wiem, o tej migawce. Skoro wydarzyła się w przeszłości i nie przypominam go sobie, to może znaczyć, że albo nie uczestniczyłem w tym wydarzeniu albo było to wydarzenie z wczorajszego dnia. Nie było tam ciała wieśniaka, co znaczy, że wieśniakiem był ten Mag i że tak na prawdę nie umarł! Do tego jeszcze upomnienie, że tylko Bruno był gotowy i szóstka osób... Tak, wczoraj jeszcze w drużynie było sześć osób. To musi być wydarzenie z wczoraj! Ale to nie wszystko, bo na monecie był Mag i to właśnie może być ten Mag, którego widzieliśmy wczoraj, a tym Magiem może być Sandriel, bo kto inny mógłby się włamać do umysłu drugiego Maga tylko po to, żeby wymazać wydarzenia z poprzedniego dnia i kto by był tak silny? Sandriel! Tak, to ma sens-myślał, jadąc naprzód z dużą prędkością.
Jako, że jego koń był długodystansowcem, nie podejrzewał, by tak szybko się zmęczył, jadąc po bardzo dobrym podłożu z prędkością najbardziej odpowiadającej długim dystansom.
Do tego postanowił ułatwić swojemu wierzchowcowi drogę oraz znacznie przyspieszyć prędkość jazdy, poprzez bardzo proste zaklęcie wywołujące powstanie klina powietrznego przed pyskiem konia, który rozdziera powietrze, znacznie rozrzedzając je, co znacznie ułatwi rumakowi jazdę, ograniczy zmęczenie i zwiększy prędkość jazdy.
-Armira de fanrum!-powiedział, wyciągając rękę przed siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 04-11-2007 o 18:25.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 04-11-2007, 11:56   #106
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Traper siedział na koniu i patrzył jak Vin odjeżdża. Słowa maga wprawiły go w zakłopotanie. Był zdziwiony reakcją półelfa i nie wiedział co ma zrobić. "Przecież jedziemy w tą samą stronę..." - pomyślał zastanawiając się nad ultimatum Vina. "Niby dlaczego miałbym wybierać?" - zadał sobie pytanie na które nie mógł odpowiedzieć.

- Zawsze był zarozumiały i trochę dziwny... - zwrócił się do Albrehta. - To chyba ogólna cecha magów. Jednak nie pojmuję jego zachowania - ciągnął patrząc na horyzont, za którym zniknął Vin. - My tu gdybamy, a on się obraża. Zaczynam myśleć, że te półelfy to jakieś dziwaczne istoty, a może to rodzinne. - Ruszył do przodu. - No to jedziemy, bo nam nagrodę zgarnie - rzekł z uśmiechem. Pogonił konia by jechał trochę szybciej i spojrzał na szlachcica.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 04-11-2007, 17:04   #107
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Oczywiście jest bardzo dziwny w ogóle jego cała rodzina jest jakaś dziwna, może wszystkie te półelfy takie są. Ni to człowiek ni elf, a mówiła matuś córuchnie coby sama do zboża i lasu nie chadzała, jak to mawiają chłopi. No nic to jedziemy jak tą morderczynie spotkamy to odstrzelimy albo powiesimy w zależności od naszego humoru. No a w magu od teraz mamy przeciwnika, strasznie hardy jest nie potrafi współpracować i jaki drażliwy. - to mówiąc Albreht ruszył wolniej bo co konia będzie zajeżdżał w drogę.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 04-11-2007, 19:23   #108
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Vanessa:
Jechałaś cały dzień... droga była dość daleka. Postanowiłaś pojechać drogą prosto do Brimm, ale po drodze skręcić ze ścieżki i zatrzymać się przy wylewie wód, jeziorze. Droga była dość wygodna, w miarę prosta równa i wygodna. Twój koń również potrafił wiele i w zasadzie beż większych problemów dojechałaś do swojego celu. W tej chwili siedziałaś sobie na kamieniu, przy jeziorze od dobrej godzinki... Robiło się powoli ciemno.
Wtedy usłyszałaś za sobą czyjś głos.
- Witaj Vanesso
- powiedział ów głos, a był to głos ciepły i łagodny - Chciałbym z Tobą pomówić. Nie znasz mnie, ale wiedz, że ja miałem okazję się Tobie poprzyglądać. - odwróciłaś się. Był to mężczyzna ubrany jak zwykły mieszkaniec miasta, który miał nawet za co żyć. Jego twarz była spokojna i miła. Miał niewielki wąsik i niedługą bródkę. Na głowie miał kapelusz z fikuśnym piórkiem. Przy pasie miał półtorak.
- Powinnaś się zastanowić nad tym co zrobiłaś - ciągną mężczyzna - i nad tym co zrobili oni... dla Ciebie. Myślę, że niepotrzebnie uciekłaś. Zabiłaś maga... to była wasza pierwsza próba. Teraz wystarczy, że dojedziecie do Sandriela razem - jegomość postawił nacisk na słowo "razem" - i wykonać pozostałe pięć zadań. Zastanów się nad tym. Warto pchać się przez świat zawsze samemu? Tym bardziej jak się ma brata... takiego jakiego Ty masz...

Przez cały ten czas nie miałaś pojęcia, jak On się tu znalazł. Przecież nikt Ciebie nie śledził, tego byłaś pewna. A raczej nikt kto zna Twoje imię nie trafił tu przypadkowo.

Bruno i Albreht:
Pojechaliście w stronę Brimm. Byliście już przy drugiej rzece. Po drodze rozmawialiście, aż powoli zaczął zapadać zmrok. Wtedy nagle ku waszemu zdziwieniu wyskoczył jakiś mały chłopak, nieschludnie ubrany i wywrzeszczał wam:
- Ach wy hultaje powariowane! - krzyczał jak dziecko dzieciak - Wy to nie umiecie nic rozumieć... hehehe. Wy latajcie do swoich kompanów i biegnijcie z nimi przez życie, bo inaczej nie zdążycie. I nagrody wam zabiorą. - dziecko uśmiechnęło się dziecinnie i pobiegło w przeciwną stronę, niż wy się wybieraliście. Dziwne.

Vintilian:
Ruszyłeś konno. Jechałeś w miarę szybko tym bardziej, ze ułatwiał to czar, który rozrzedzał powietrze przed koniem, mimo że nie podziałał on aż tak dobrze jak tego pragnąłeś. Mniejsza o to. Zapadł zmrok. Przebyłeś już sporo ponad połowę drogi do Brimm. Wtedy, gdy na chwilę się zatrzymałeś cały świat zawirował, a przed Twoimi oczami, gdzieś w jakiejś tajemniczej, fioletowej, przestrzeni ukazał się mag w bogato zdobione szaty. Widziałeś już go.
- Czemu tak gnasz... dokąd uciekasz? Przecież wszytko tak dobrze się skończyło. Czarny poległ. Pierwsze zadanie wykonaliście, teraz czekam aż przyjdziecie do mnie. Ale Ty musiałeś skłócić się ze swymi kompanami. Nie wszystko była Twoją winą... ale wiedz, że sam do Twierdzy się nie dostaniesz. Choćbyś całą górę zwalił z nóg i rzucił hen przed siebie, do środka wejść nie zdołasz sam. Jedynie kompanów zaufanie pozwoli na wytrwanie. Nie będę dłużej Ci tłumaczył, bo wiem, żeś półelf wielce inteligenty. - mówił mag.
- Ja czekam. - wykrzyknął jeszcze, gdy ty zacząłeś tracić równowagę.
- CO?
- wyrwało Ci się z ust.

- No jakeż to tak spać na drodze i to na kuniu? - powiedział ktoś. Ale to nie był mag. Powoli otworzyłeś swoje oczy i ujrzałeś krępego krasnoluda, który patrzył na Ciebie jak na jakiegoś przybłędę.
- Jok zmenczony, a gdzie spać ni mo, abo głodny to ja moge pomóc jakeś zwirzyny utłuc, abo wskazać gdzie tu bliska gospoda. Jo myśle że to ino lepij niż na kuniu spać. - roześmiał się serdecznie krasnolud.
- Żywyś pan? Odezwij się, bo Twe oczy to wyglondajom jakby jakiego truposza. Hehe.
 
__________________
Question everything.

Ostatnio edytowane przez Sumar : 04-11-2007 o 19:28.
Sumar jest offline  
Stary 05-11-2007, 17:26   #109
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bruno opowiadał Albrehtowi o tym jak pewnego pięknego dnia upolował dziesięć przecudnej urody kun i o tym jak dużą sumę dostał za skóry tych zwierząt w mieście, gdy na drogę wybiegł jakiś chłopiec.

- Gdzie leziesz szczeniaku! - krzyknął na niego traper. - Życie ci nie miłe. - Nagłe spotkanie wyprowadziło go nieco z równowagi. Nigdy nie chciał zrobić nikomu krzywdy bez powodu, a zwłaszcza dziecku. Teraz jednak z miłą chęcią zlałby chłopcu tyłek, by zapamiętał jak się powinien poruszać po gościńcu.

- Ach wy hultaje powariowane! - dzieciak krzyknął. - Wy to nie umiecie nic rozumieć... hehehe. Wy latajcie do swoich kompanów i biegnijcie z nimi przez życie, bo inaczej nie zdążycie. I nagrody wam zabiorą - zakończył i uciekł.

Bruno odprowadził go zdumionym wzrokiem, a następnie zwrócił się do towarzysza:
- Widziałeś, co za niewychowany hultaj. Nie dość, że wbiega na drogę wprost pod końskie kopyta to jeszcze drze się na nas. Gdybym był Vinem to bym go pewnie teraz złapał i wytargał za ucho, ale na szczęście nie mam takiego zamiaru.
A tak w ogóle to o co mu chodziło z tym bieganiem przez życie? Mamy wracać do swoich kompanów? Niewielu nam ich zostało.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 06-11-2007, 17:37   #110
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Gdy dziewczyna dojechała do jeziorka zaczynało się już ściemniać. Podróż po nocy nie jest dobrą podróżą, jest niebezpieczna, i bardziej groźna niż jakaś tam magia. Usiadła sobie na kamieniu i zaczęła ostrzyć swój niezawodny sztylet, który zabił wiele osób. Zabiłby prawie i ją.

- Witaj Vanesso - powiedział ów głos, a był to głos ciepły i łagodny - Chciałbym z Tobą pomówić. Nie znasz mnie, ale wiedz, że ja miałem okazję się Tobie poprzyglądać. - zabójczyni odwróciła się. Dostrzegła mężczyznę ubranego jak zwykły mieszkaniec miasta, który miał nawet za co żyć. Jego twarz była spokojna i miła. Miał niewielki wąsik i niedługą bródkę, a głowie zaś, kapelusz z fikuśnym piórkiem. Przy pasie miał miecz półtoraręczny.

Dziewczyna spojrzała na niego z góry, z wielką obojętnością i pewnością siebie. Mlasnęła znudzona.

- Podglądasz mnie, tak? No to szkoda, że nie poczekałeś aż się rozebrałam by się umyć. Długo tak się zastanawiałeś kiedy wyjść z ukrycia? - rzekła ironicznie i z wyraźną pogardą, jednak nie dlatego, że chciała być wredna i niemiła dla przybysza, po prostu nie miała zbyt dużo śmiechu w życiu, a takie dogadywanie bawiło ją niezmiernie.

- Powinnaś się zastanowić nad tym co zrobiłaś - ciągną mężczyzna (tylko CO ciągnął? XDDD) - i nad tym co zrobili oni... dla Ciebie. Myślę, że niepotrzebnie uciekłaś. Zabiłaś maga... to była wasza pierwsza próba. Teraz wystarczy, że dojedziecie do Sandriela razem - jegomość postawił nacisk na słowo "razem" - i wykonać pozostałe pięć zadań. Zastanów się nad tym. Warto pchać się przez świat zawsze samemu? Tym bardziej jak się ma brata... takiego jakiego Ty masz...

- Zazwyczaj nie wdaje się w dyskusje z obcymi mi ludźmi, ale . . . - Vanessa zawahała się - Nieważne. Po prostu ja nie mam brata. - rzekła stanowczo przygnębiona.

- Anyway...nie uważam tak jak Ty, że zrobiłam źle uciekając, a to dlatego, że moi tak zwani przez Ciebie "przyjaciele" chcieli mnie spalić na stosie, powiesić, zadźgać i wiele wiele tego typu rzeczy...pewnie Viniego też chcą spalić. Głupi Albreht. On wszystkich by sądził jakby to sam był najsprawiedliwszym człowiekiem na ziemi. - powiedziała spokojnie. Wytarła sztylet o płaszcz a następnie schowała go starannie i wyjęła rapier. Usiadła okrakiem na kamieniu i oparła się delikatnie o rapier opierając go ostrzem o ziemie. Dodała zamyślona ze słodkim uśmiechem na twarzy

- Mówisz RAZEM, tak? - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- W takim razie, czuje się bezpieczniejsza. Na moje spojrzenie na tę sytuację, nic mi nie mogą zrobić - jej uśmiech zakrzywił się złośliwie i wrednie. Vanessa wstała i schowała rapier.

- Przedstawisz mi się chociaż? - zapytała czekając na odpowiedź w razie gdyby jej nie otrzymała kontynuowała dalej
- Więc...gdzie mam iść Twoim zdaniem?
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172