Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-09-2007, 13:03   #111
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Tantalion z każdym susem zbliżał się do uciekającego człowieka. Nawet gdyby szedł spokojnie, z łatwością wyśledziłby uciekiniera, który przepychając się przez tłum, powodował ogólną wrzawę i harmider. Zakonnik szybko poszedł po rozum do głowy i skierował się na pobocze ulicy, gdzie było mniej żebraków. Obejrzał się tylko raz za siebie, sprawdzając czy Kelgar także podjął pościg. Łowca widząc, że krasnolud, choć zostawiony nieco z tyłu, uparcie prze do przodu, skupił się już tylko na swoim celu. Po kilku minutach Tantalion był już przed uciekającym mężczyzną, który brnął dalej środkiem, powodując ogólne niezadowolenie potrącanych ludzi. Gdy zauważył, że zakonnik stoi tuż przed nim, a z tyłu nadciągał nachmurzony krasnolud, skierował się w boczną alejkę. Tantalion rzucił się za nim i o mały włos nie potknął się o przewracanego starca. Instynktownie przeskoczył nad poszkodowanym żebrakiem, muskając go tylko połą płaszcza. Nagle zakonnikowi oczy się rozjaśniły. Szczęście opuściło uciekiniera, gdyż uliczka do której się skierował była ślepa. Tantalion zwolnił kroku i już ze stoickim spokojem zbliżał się do mężczyzny. Ten widząc w jak beznadziejnej się znalazł sytuacji, zaskomlał żałośnie. Jego źrenice rozszeżyły się z przerażenia, gdy zobaczył jak obliźniony łowca smoków wyciąga powoli swoją magiczną katanę. Trzymając ją skierowaną ostrzem do ziemi, wpatrywał się z kamienną twarzą w zapędzonego w kozi róg uciekiniera. Za ułamek sekundy w alejce pojawił się Kelgar, całkowicie już blokując mozliwość ucieczki. Mężczyzna rozłożył ręce w geście bezradności i zawołał:
"-Poddaję się!! Powiem wam wszystko tylko mnie nie zabijajcie!!"
Tantalion uśmiechnął się paskudnie i powiedział zimnym głosem, cedząc każde słowo:
- Oczywiście, że powiesz. - wwiercał swój wzrok w rozmówcę - Dobrowolnie albo nie. Nie dbam o to. Na pewno nie chcesz testować mojej determinacji, prawda? - zapytał z sarkazmem - A teraz mów, dlaczego nas śledziłeś?
"-Dostaliśmy rozkaz od króla. Mieliśmy czekac na tego krasnoluda i śledzic go, lub jego przyjaciół. Jest wydany na niego list gończy. Głópio robi, że się tutaj pokazuje... Dam wam jeszcze radę. Uryjcie się."
- Dostaliśmy? - Tantalion spojrzał wymownie na mężczyznę - Więc jest was więcej. Domyślam się, że jeden z twoich wspólników także był dziś w karczmie. - zerknął na krasnoluda - I co zrobimy z tak wylewnym osobnikiem? Pozwolimy mu odejść? - znów przyszpilił mężczyznę swoim kamiennym wzrokiem - Nie. - powiedział ostro - Pójdziesz z nami, aby opowiedzieć wszystko naszemu przyjacielowi. Ruszaj przodem... I nawet nie myśl o ucieczce. Złapaliśmy cię raz i zrobimy to ponownie. Tylko, że wtedy nie dane ci już będzie oglądać zachodu słońca. - widząc niepewność w oczach mężczyzny, Tantalion błysnął zębami w kolejnym uśmiechu - Jeśli chcesz sprawdzić wartość mych słów to proszę, zacznij uciekać. Daj mi tylko okazję, abym mógł wreszcie zaspokoić żądzę krwi.
Tak naprawdę Tantalionowi nie sprawiało przyjemności zabijanie kogokolwiek, ale miał nadzieję, że psychologiczna zagrywka podziała na człowieka lepiej niż jakiekolwiek kajdany.
 

Ostatnio edytowane przez Astaroth : 18-09-2007 o 13:05.
Astaroth jest offline  
Stary 18-09-2007, 16:48   #112
 
Kelgar's Avatar
 
Reputacja: 0 Kelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicachKelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicachKelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicachKelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicachKelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicachKelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicachKelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicachKelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicachKelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicachKelgar nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Gdy Kelgar oddalał się od Tantaliona stwierdził iż dogoni ich później zwolnił kroku i zobaczył wszyscy się patrzą nie niego z dziwnym wyrazem po tym krótkim przeżyciu stwierdził że z Tantalionem będzie zdecydowanie bezpieczniej więc ruszył do przodu nie oglądając się za siebie.W końcu dobiegł do który już rozmawiał w swój specyficzny sposób z mężczyzną.Kelgar stwierdził że nie będzie sie wtrącał do rozmowy bo do amanta i wspaniałego negociatora dużo mu brakowało jak na krasnoluda przystało.Gdy Tantalion skończył "rozmawiać" ruszyli dalej prowadzeni przez naganiacza
 
Kelgar jest offline  
Stary 18-09-2007, 20:45   #113
 
Zafrire's Avatar
 
Reputacja: 1 Zafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znany
Po wypowiedzianych przez siebie słowach Adrila wbiła wzrok w podłogę, jednak po chwili zdojłała ujerzeć podchodzącego do niej Peredhila. Poczuła jak chwyta ją za dłonie i przyciąga do siebie. Jej serce szybciej zabiło, kiedy stali tak razem wtuleni w siebie, dla niej ta chwila mogłaby trwać, ale po niedługim czasie poczuła jak półelf zaczyna głaskać ją po głowie. Nawet się nie spostrzegła jak przestali się przytulać a zaczęli całować. Świat w okół przestał istnieć, byli tylko oni, a dziewczyna teraz czuła się naprawdę szczęśliwa. Zaczęła gładzić barda po plecach, a w jej głowie nie kotłowały się żadne myśli, było tylko szczęście i Peredhil.
 
__________________
Irokez lub glaca to powód do dumy...
Zafrire jest offline  
Stary 18-09-2007, 21:21   #114
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
Aquodayro miał wciąż w pamięci widok płonącego człowieka wijącego się z bólu. Fakt, taki spontaniczny czar jaki rzucił czarownik nie był zbyt rozsądny, ale starzec jakoś o to nie dbał. Było coś fascynującego w ogniu, coś czego sam mag nie mógł pojąć, a co dopiero inni ludzie. Pozatym, czy widok ludzkiej pochodni nie był fajny []? Dziad biegł teraz ile sił w nogach, bowiem towarzyszy gonił teraz patrol strażników, który dostrzegł nagły rozbłysk. W końcu Aquodayro wraz z Veinem zgubili pościg gdy wmieszali się w tłum ludzi zgromadzony na niewielkim rynku.
- Niah niah niah- zaśmiał się pociesznie starzec- tobie się tak jak mi podobała pochodnia z nogami?- zagadał starzec do półelfa szczerząc zęby...

Po paru chwilach łowcy smoków dochodzili już do pałacu.
- Niewidzialni staniemy się- rzekł dziad- zaklęcie to tutaj rzuce, bo nie zorientują się ludzie Ci wszyscy nawet, że tu byliśmy- dokonczył i począ mruczeć inkantacje. Rozszerzenie niewidzialności na kogoś jeszcze prócz rzucajacego wymagało dość dużego skupienia, ale staruch nie miał z tym wiekszych problemów. Gdy wypowiedział odpowiednie słowa, dotknął ręką ramienia Veina. Następnie zaczęli jakby błyszczeć, po czym zniknęli...

Kiedy odnaleźliwłaz do ścieków, Aquodayro uderzył smród wychodzący z tego miejsca. Choć mag nie zwracał zbytnio uwagi na takie rzeczy teraz zasłonił sobie nos rękawem swej szaty.
- Ja tutaj będę na czatach stał- powiedział czarownik- wiadome nie jest jakie pomyje beda chcialy wlac się tutaj...Sprawny tez nie jestem jak kiedys. Jako pół-leśny* chyba infrazie po rodzicu odziedziczyc musiałes? Oświetlanie nie będzie potrzebne więc, nie?- z tą sprawnością to była marna wymówka. Vein z pewnością się w niej połapał, ale Aquodayro naprawdę nie miał ochoty wchodzić do miejsca, które cuchnie bardziej nież jego ubranie...
 
Donki jest offline  
Stary 18-09-2007, 23:37   #115
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel szybko odskoczył, by nie zostać poparzonym oraz, żeby ogień nie zaczął trawić nowo nabytego płaszcza. Co prawda udała mu się ta sztuka, ale niestety nie zdołał dosięgnąć przeciwnika, gdyż wypadł na ulicę, wrzeszcząc przenikliwie. Na nieszczęście Veina i Aquodayro patrol strażników zauważył całe zajście.
-Tam! To oni go podpalili, brać ich!-jeden z nich krzyknął, wskazując starca i brudasa, w którego zmienił się Półelf.
-Biegiem!-ponaglił starca, biegnąc na tyle wolno, by nie zgubić Aquodayro, lecz również na tyle szybko, żeby nie dać się złapać oraz by być na przedzie.
Biegł alejką myśląc o drodze ucieczki.
Jeżeli jeszcze długo będzie prosta droga to będzie pojedynek wytrzymałości pomiędzy strażnikami i starcem. Jeżeli on zmęczy się szybciej, ja również będę musiał przystanąć, zaś jeżeli oni wyczerpią swój zapas sił pierwsi, zyskujemy sporą przewagę. Mimo wszystko trzeba jak najszybciej opuścić tą dróżkę, gdyż nie wolno kusić losu.
Ta przeklęta alejka musi się kiedyś skończyć, ale oby nie kończyła się przy strażnicy pełnej żołnierzy
-pomyślał i biegnąc obejrzał się na starca.
Wygląda całkiem nieźle... Nie radzi sobie z biegiem tak najgorzej...-pomyślał, lecz gwałtownie przerwał, gdyż jakiś kot przebiegł mu drogę, a by go nie poturbować musiał nad nim przeskoczyć, co też zrobił. Obejrzał się ponownie, żeby zobaczyć czy kot przebiegł bezpiecznie i ku swemu zadowoleniu z przeciwległej strony alejki błysnęły piękne kocie oczy, zaś w zębach trzymał mysz.
Vein uśmiechnął się do siebie, biegnąc dalej.
Czy oni nigdy się nie zmęczą?-pomyślał, widząc powoli oddalających się strażników. Za chwilę oczom Półelfa ukazało się ubogie targowisko, a na nim tłum ludzi.
-Wmieszamy się w tłum-powiedział do Aquodayro nie wybijając się z miarowego tępa oddychania, które pozwalało mu na lepsze dotlenienie mięśni, a w efekcie dłuższy bieg bez zmęczenia.
Wpadł pomiędzy ludzi, gdzie szybko zaczął się przepychać, a następnie dostosował się do szybkości ludzi. Miało to na celu jak najszybsze dostanie się głębiej pomiędzy ludność, a następnie, by zmniejszyć możliwość wykrycia, zwolnienie do prędkości z jaką idzie reszta.
Obejrzał się na starca, który był niedaleko niego.
-Niah niah niah. Tobie się tak jak mi podobała pochodnia z nogami?-zaśmiał się, szczerząc zęby do Veina, który odwzajemnił uśmiech.
-Pochodnia była bardzo dobra, szkoda tylko, że musiała tak krzyczeć oraz że nie udało mi się go złapać. Gdybym go chwycił, to nie wydałby z siebie żadnego dźwięku, co niezmiernie by nam pomogło, ponieważ mieliśmy zgubić ogon, a nie wzbudzać jeszcze większe zainteresowanie, co niewątpliwie się stało... Nie ma co rozpaczać, trzeba myśleć co z tym zrobić-to wszystko mówił cicho, nachylając się w stronę starca, by znacznie utrudnić możliwość podsłuchania.
Idąc wraz z tłumem, w pewnym momencie odbili w boczną alejkę, którą kluczyli pod poleceniem Veina, który wybierał te najmniej uczęszczane oraz te z największą ilością zakrętów oraz rozgałęzień. W pewnym momencie przestał widzieć lub słyszeć kogokolwiek oprócz nich. Byli sami, zaś idąc dróżką Vein doprowadził ich do Pałacu, z czego był wielce zdumiony.
-Szukamy włazu-mruknął, prowadząc w kolejną alejkę, którą dokładnie zlustrował, lecz nie dostrzegł żadnego niebezpieczeństwa lub jakiejkolwiek oznaki życia w tymże miejscu.
-Niewidzialni staniemy się. Zaklęcie to tutaj rzucę, bo nie zorientują się ludzie Ci wszyscy nawet, że tu byliśmy-rzekł starzec, a Vein skinął głową, zaś po chwili czarodziej dotknął ramienia Półelfa. Po chwili byli już niewidzialni.
-Może i jesteśmy niewidzialni, ale dalej można nas usłyszeć i dotknąć, więc od tej chwili ani słowa w obecności kogokolwiek z osób trzecich. Chodźmy-rzekł, wychodząc z alejki i szukając studzienki ściekowej. Znaleźli ją po niedługim czasie, a widząc, że nikogo nie ma w pobliżu, odsunął właz.
Nagle w wrażliwy nos Półelfa uderzył przykry zapach, lecz szybko się do niego przyzwyczaił, a Aquodayro rzekł:
-Ja tutaj będę na czatach stał. Wiadome nie jest jakie pomyje będą chciały wlać się tutaj...Sprawny tez nie jestem jak kiedyś. Jako pół-leśny chyba infrawizję po rodzicu odziedziczyć musiałeś? Oświetlanie nie będzie potrzebne więc, nie?
-Kręcisz czarodzieju. Po prostu nie chcesz tam wchodzić, ale dobrze. Zostaniesz tutaj, ale musisz pilnować. Jak będę w środku to zasunę właz z powrotem. Są w nim otwory, więc wrzucisz trzy kamyczki w przypadku alarmu lub czegoś co jest niepożądane, a jeden kiedy będziesz chciał odwołać alarm...-rzekł, a następnie wziął małą, dziurawą miskę, jakiś sznurek oraz starą sparciałą gąbkę.
-Co do infrawizji to rzeczywiście masz rację. Będę widział w ciemnościach, gdyż połowa mojej krwi należy do Elfów-dodał i już miał wchodzić, gdy rzekł:
-Jakby ktoś wszedł do kanałów to odczekasz chwilę, żeby sprawdzić czy nikt więcej nie idzie, a następnie sam zejdziesz, dopadniesz tego, który wszedł i wyjdziesz, ale lepiej, żeby nikt tu nie wszedł. To chyba tyle-powiedział, po czym włożył gąbkę do miski, po czym zszedł na dół.
Panował tam jeszcze większy smród niż wydawało się to z góry, ale również do tego Vein się przyzwyczaił.
Półelf przykucnął umieszczając miskę przy drabince, do której przywiązał ową miedniczkę, sznurkiem tak, by kamyczki wpadały idealnie do środka, na gąbkę, nie wydając większego hałasu.
Ponownie wskoczył na drabinkę, wchodząc na szczyt oraz zasuwając właz za sobą, po czym zszedł ponownie na dno, gdzie poczekał chwilę aż wzrok przyzwyczai mu się do ciemności.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 20-09-2007, 19:47   #116
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Veinsteel i Aquodayro

Veinsteel nie miał trudności z odnalezieniem miejsca do rozsypania proszku. Kiedy to uczynił wyszedł przez właz i dołączył do maga. Po spacerze w ściekach, przebranie Veina było jeszcze bardziej wiarygodne. Obaj przyjaciele ruszyli pewnym krokiem w stronę karczmy. Jednak czuli na sobie czyjś wzrok. Wielokrotnie próbowali zastawic pułapkę w alejkach, lecz nik się nie pokazał. W końcu towarzysze dotarli do karczmy.

Kelgar i Tantalion

Towarzysze puścili przodem szpiega. Szedł nie pewniem, rozglądając się nerwowo na wszystkie możliwe strony. Przyjaciele uznali, że denerwuje go ich obecność za plecami, jednak nie mogli się bardziej pomylić. W pewnym momęcie szpieg stanął jak w ryty a po chwili padł na ziemię. Tantalion podbiegł szybko i odwrócił go na plecy. Mężczyzna miał w piersi wbite dwa bełty. Przyjaciele natychmiast zaczeli się rozglądać z kąd mogły paść strzały lecz nic nie zauważyli, daltego oddalili się z tamtąd szybko aby uniknąć spotkania ze strażą miejską. Dotarli do karczmy jako ostatni.

Karczma (wszyscy)

Po wysłuchaniu raportów z wyjść Mallun zrobił się nerwowy. Siedział chwilę w zamyśleniu poczym rzekł
-Jest gorzej niż myślałem... Miałem nadzieję, że nie będą bas aż tak pilnować. Rozmawiałem z moim przyjacielem. Powiedział, że załatwił nam schronienie, dlatego dzisiaj w nocy się tam przeniesiemy. Wszystko zaczyna nabierać nie bezpiecznego tępa. Jedyna dobra wiadomość to to, że Falco jeszcze żyje. Przynajmniej jeszcze 2 tygodnie.- po tych słowach krasnolud zabrał się do pakowania.

Była godzina 23 kiedy wszyscy bohaterowie wyszli z karczmy. Mallun prowadził ich bocznymi alejkami aż doszli do slumsów. Tam udali do zachodniej części dzielnicy aż pod sam zachodni mur do starej szopy.
-To tam- powiedział Mallun wchodząc do środka. Tam odsunął starą szafę i otworzył właz ukryty pod nią. W ukrytym pomieszczeniu znajdowało się 6 starych łóżek i stół.
-Rozgośćcie się-uśniechnął się Mallun-znowu musimy trzymać warty. Kelgar-wskazał na krasnoluda-ty pierwszy.
 
Zak jest offline  
Stary 20-09-2007, 21:35   #117
 
Zafrire's Avatar
 
Reputacja: 1 Zafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znany
Po jakimś czasie para przestała się całować, a Adrila spojrzała półelfowi w oczy i nic nie mówiąc uśmiechnęła się do niego. Przytuliła się jeszcze po czym poweidzała:
- Chyba trzeba zejść na dół zobaczyć co z resztą - mówiła cicho jednak jej głos był inny niż dotychczas, jakiś taki szczęśliwy. W jej głowie panował mętlik, bo wszystko stało się tak strasznie szybko, jeszcze niedawno miała dom, a teraz go nie ma, ale ma za to kogoś na kim jej zależy - chodźmy - pociągnęła go delikatnie za rękę w stronę drzwi. Kiedy wyszli z pokoju puściła go i zeszła na dół wyszukując wzrokiem Malluna, albo innych znajomych twarzy, jednak spoglądając cały czas na towarzysza z którym spędziła przed chwilą dużo czasu. Kiedy już wszyscy wrócili, Adrila cieszyła się, że wszystkim udało się przeżyć. Jednak okazało się, że tylko jej i bardowi wszystko poszło łatwo i bez komplikacji. Zaraz potem okazało się, że muszą zmienić lokalizacje, ale teraz było jej to obojętne, jeśli Peredhil będzie obok niej może iść nawet na pewną śmierć. Kiedy już wyruszyli z karczmy nawet nie zauważyła jak dotarli do celu ich podróży. Mallun odsunął szafę, a ich oczom ukazało się 6 starych łóżek, usiadła na jednym, nie chciało jej się spać. Po tym co zaszło między nią a bardem chciała być koło niego, chciała znowu się wniego wtulić.
-Rozgośćcie się-uśniechnął się Mallun-znowu musimy trzymać warty. Kelgar-wskazał na krasnoluda-ty pierwszy.
"Veinsteel na pewno obmyśli kolejność pozostałych wart, to on jest naszym nieoficjalnym przywódcą, na wszystko znajdzie odpowiedź" pomyślała po czym ściągnęła łuk i kołczan z pleców i położyła obok siebie na łóżku. Siedziała jeszcze jakiś czas, aż w końcu położyła się, nie mogąc jednak zasnąć.
 
__________________
Irokez lub glaca to powód do dumy...
Zafrire jest offline  
Stary 21-09-2007, 01:50   #118
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
W drodze do karczmy Tantalion nawet na chwile nie spuszczał mężczyzny z oka. Widział jak nerwowo rozgląda się na wszystkie strony, prawdopodobnie szukając okazji, aby się ulotnić i zniknąć w tłumie. Nic jednak takiego nie następowało i łowca był pewien, że to strach każe szpiegowi karnie podążać na spotkanie z Mallunem. W pewnym momencie mężczyzna stanął jak wryty i padł twarzą do ziemi, wydając z siebie przytłumione stęknięcie. Tantalion zatrzymał się i rozejrzał szybko po okolicy, nic jednak nie dostrzegając. Podbiegł do leżącego człowieka i obrócił go na plecy. W piersi trupa tkwiły dwa bełty. Tantalion wstał i zlustrował jeszcze raz okolicę nerwowym wzrokiem. Widząc, że tłum gapiów zaczyna gromadzić się wokół nich i ciała, powiedział do Kelgara:
- Chodźmy stąd. Tylko patrzeć jak zjawią się tu straże.
Przepchnęli się przez tłum i skręcili w boczną alejkę, aby nie natknąć się na zaalarmowanych nietypowym zgromadzeniem żołnierzy. Po około pół godzinie szybkiego marszu dotarli do karczmy. Jak zauważył Tantalion, wszyscy już byli na miejscu i czekali tylko na nich. Gdy przyszła jego kolej na złożenie raportu, powiedział co nastąpiło:
- Eltios nie był zbyt rozmowny, ale za to kazał sobie słono płacić. Jedyna przydatna informacja jakiej udzielił, oprócz tego, że Falco jest dobrze strzeżony, dotyczyła jego planowanej egzekucji za około dwa tygodnie, podczas jakiegoś smoczego święta. - tu zakonnik zrobił zakłopotaną minę - Zła wiadomość jest taka, że byliśmy śledzeni. Co prawda złapaliśmy szpiega i przesłuchaliśmy, ale w drodze powrotnej do karczmy został śmiertelnie postrzelony z kuszy przez nieznanego sprawcę. Wniosek jest prosty: mieliśmy więcej niż jeden ogon, a to oznacza, że prawdopodobnie wiedziano o naszym ptrzybyciu do Madbar. Słowa tego mężczyzny, o liście gończym wydanym na ciebie Mallunie, też nie wydają się być przesadzone. - łowca pokręcił głową - Nie jesteśmy tu bezpieczni. Im szybciej znajdziemy nowe lokum, tym lepiej.
Tantalion odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, że Mallun podziela jego obawy i ma awaryjne schronienie. Wiedział, że każda chwila zwłoki w tym miejscu może ich drogo kosztować. Toteż nie smucił się za bardzo, gdy godzinę przed pólnocą przyszło im pożegnać się z wygodnymi łóżkami w gospodzie. Kierowali się znów do slumsów, które Tantalion nie tak dawno odwiedził. Przez całą drogę bacznie się rozglądał czy nikt ich nie śledzi. Mimo, że nic niepokojącego nie dostrzegał, czuł gdzieś w środku, że ktoś lub coś ma na nich oko. Postanowił podzielić się swoimi obawami z Veinsteelem.
- Nie wiem jak ty, przyjacielu, ale ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ktoś depcze nam po piętach. Jeśli nasi wrogowie wykryją tajne shronienie Malluna, wtedy będziemy w poważnych tarapatach. Może powinniśmy zaczaić się gdzieś po drodze i zobaczyć czy mamy opiekunów, hmm?
Jak powiedział tak zrobił. Tuż za załomem jednej z ulic, Tantalion znalazł ciemną wnękę; idealne miejsce do maskowania w środku nocy. Wkrczył do niej, przykucając i wtapiając się w mrok. Bacznie obserwował wszystkie zakątki i uważnie nasłuchiwał, czy ktoś się nie zbliża. Po paru chwilach usłyszał kroki. Zbliżały się nieubłaganie w jego stronę. Kiedy łowca już był pewien, że osoba kieruje się do jego wnęki, wysunął ostrze i zasłonił fałdą swego płaszcza. Kroki okazały sie należeć do jakiejś żebraczki, która prawdopodobnie upatrzyła sobie to miejsce na nocleg. Zauważając ciemną, przyczajoną sylwetkę zakonnika, parsknęła tylko i powiedziała:
- Posuń się. Myslisz, że to tylko twoje leże? Byłam tu już wczoraj. - cuchnący oddech z ust kobiety uderzył w Tantaliona, gdy wypowiadała swoją kwestię. Łowca zakaszlał lekko, przykładając dłoń do ust, po czym odrzekł cichym głosem:
- Oczywiście, już robię miejsce. - przesunął się lekko. Najwyraźniej ukontentowana kobieta rzuciła się na jakąś brudną szmatę i mrucząc coś pod nosem, zasnęła. Tantalion odczekał jeszcze trochę, a gdy towarzysze byli tylko niewyraźnymi punkcikami na odległym końcu ulicy, ruszył truchtem w ich stronę.
- Jak na razie cisza. - rzucił przelotnie do Malluna, dając do zrozumienia, że nikogo nie spostrzegł.
Towarzysze dotarli w końcu do starej szopy pod zachodnim murem, która okazała się być celem ich wędrówki. Gdy krasnolud odsuwał starą szafę, aby dostać się do ukrytego pod nią włazu, Tantalion stał w progu, twarzą zwrócony do przeciwległego końca ulicy. Cały czas był niespokojny i nie ufał tej ciszy jaka towarzyszyła im podczas całego pochodu. Ostatni rzut oka na okolicę i łowca także znalazł się na dole. Wybrał łóżko stojące w rogu i usiadł na nim ciężko. Gdy usłyszał, że Mallun wyznacza Kelgara na pierwszą wartę, zdjął płaszcz, zwinął go w rulon i podłożył sobie pod głowę. Tarczę zostawił opartą o ścianę tuż przy łóżku. Nie rozstał się za to z kataną, którą trzymał przy sobie schowaną do pochwy, zdradzając niejako, że spodziewa się wszystkiego najgorszego. *Bo niby dlaczego tym razem miałoby być inaczej?* - zapytał samego siebie.
 
Astaroth jest offline  
Stary 23-09-2007, 17:59   #119
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Półelf przykucnął umieszczając miskę przy drabince, do której przywiązał ową miedniczkę, sznurkiem tak, by kamyczki wpadały idealnie do środka, na gąbkę, nie wydając większego hałasu.
Ponownie wskoczył na drabinkę, wchodząc na szczyt oraz zasuwając właz za sobą, po czym zszedł ponownie na dno, gdzie poczekał chwilę aż wzrok przyzwyczai mu się do ciemności, co nastąpiło bardzo szybko. Już po chwili był gotowy do zwiadu kanałów. Ruszył śmiałym krokiem, delikatnie stawiając nogi, by nie wydawać żadnego dźwięku.
Półelf szybko posuwał się do przodu, lustrując otoczenie. Za nim i na granicy widzialności, przed nim, był prosty korytarz bez wnęk oraz zakrętów. Nie było możliwości, żeby ktoś idący w jego stronę, niezależnie czy od tyłu czy od przodu, przemknął się niezauważony lub nieusłyszany.
Ciekawe jak radzi sobie Aquodayro... Pewnie gdyby ktoś próbował iść za mną, starzec by go usmażył, po czym powrócił na dawną pozycję. Z tej odległości ogień powinienem zobaczyć lub usłyszeć krzyki...-pomyślał bezustannie podążając do przodu, gdy zauważył rozwidlenie korytarzy. Przystanął i zastanowił się chwilę gdzie iść i jak oznaczyć trasę.
Proszek odpada, ponieważ bardzo łatwo go zmyć...-pomyślał przyglądając się gwałtownie zakręcającej ścianie, którą pogładził ręką dokładnie na krawędzi. Chciał wyczuć jakiekolwiek charakterystyczne cechy owej ściany, lecz niczego nie znalazł. Ponownie się rozejrzał, ale nie było tu niczego godnego uwagi.
Chyba jednak będę musiał skorzystać z tego proszku-pomyślał sięgając po woreczek, ale jego wzrok napotkał średniej wielkości kamień.
Może wyłupię małą dziurę tym kamieniem. Tyko musi być ona na małej wysokości, żeby nie można jej było zobaczyć. Najlepiej usytuować ją tuż przy podłodze i wgłębienie musi być delikatne, ledwie dostrzegalne-pomyślał i chwytając kamień, zaczął skrobać małą kreskę, którą potem zmoczył wodą, by zmyć jasne drobinki i sprawić, żeby owe wgłębienie było mało widoczne.
Veinsteel wstał i spojrzał na swoje dzieło, przypatrując się. Rzeczywiście było tak mało widoczne, że przypatrując się ledwie dostrzegał znak.
Trzymając "narzędzie" w ręku skręcił w korytarz na lewo, gdzie pokonał kilka zakrętów i natknął sie na ślepą uliczkę. Stał przed ścianą, widząc średniej wielkości otwór, który był suchy. Przykucnął przy nim, po czym zajrzał do środka, lecz było tam ciemno i niczego nie dojrzał.
Około metr szerokości... wysokości na oko metr. Po co komu takie wielkie ujście? Być może często są tu ulewne deszcze lub jest to zabezpieczenie przed wiosennymi roztopami... W takim razie powinien być duży właz z ogromnymi otworami. Sprawdźmy-pomyślał, kładąc się na suchym kamiennym wgłębieniu na wodę, nachylonym pod pewnym kątem tak, by woda miała dogodniejszy spływ. Zaczął czołgać się do przodu, a miejsca wystarczyło na tyle, by móc swobodnie podnieść głowę oraz unieść się lekko na łokciach. Po chwili doszedł do końca spływu, gdzie przez spore otwory dużej studzienki ściekowej, wpadało światło. Niezdarnie odwrócił się na plecy, po czym uniósł się na rękach, wyglądając na zewnątrz.
To chyba jakiś zaułek... Nie wielu ludzi tędy chodzi, a przynajmniej teraz. Nachylenie terenu sprawia, że duża część wody spływa tutaj i spada na dół. To jest ewentualna droga ucieczki, ale Kelgar i Mallun nie dadzą rady tędy przejść. Trudności będzie miał też Tantalion, a szczególnie przy złamaniu się tutaj...-pomyślał.
Czas... ile czasu zajmie nam przejście tędy-pomyślał, powracając na brzuch oraz odwracając się powoli.
-Czas start-szepnął, po czym zaczął odliczać sekundy i czołgać się w dosyć szybkim tempie. Naliczył około trzydzieści sekund, gdy wyszedł z tunelu.
Doliczyć około dwadzieścia sekund ze względu na zmęczenie oraz czołganie się pod górę. Wtedy musiałoby nastąpić rozdzielenie na dwie grupy, czyli ja, Peredhil, Aquodayro i ewentualnie Falco, a druga grupa to Tantalion, Kelgar, Mallun, Adrila oraz ewentualnie Falco. Wszystko zależy od rozmiarów tego ostatniego-pomyślał, wracając tym samym korytarzem, z którego przyszedł, a następnie zaznaczył go literą "u" oraz cyfrą "1", po czym poszedł zwiedzić kolejny korytarz. Uwadze Veina nie uszło delikatne obniżanie terenu tak, że wracając do czarodzieja, szedłby delikatnie pod górę.
W umyśle Półelfa rysowały się plany kanałów i wiedział już co spotka na ich końcu.
Zapewne będzie to kolejny właz prowadzący niżej-pomyślał. Szedł przez chwilę, po czym natknął się na kolejną ślepą uliczkę, ale bez otworu jaki był po przeciwnej stronie kanałów, więc szybko wrócił na rozwidlenie, a ten korytarz oznaczył małym "x". Ruszył w ostatnią drogę jaka mu została, czyli na wprost od korytarza, z którego przyszedł.
Tym razem korytarz wielokrotnie zakręcał, lecz rozgałęzienie trafiło się dopiero po pewnym czasie.
Vein zobaczył korytarz wiodący w prawo i w lewo. Wydawało się, że kąty pomiędzy ścianami tunelu miały koło dziewięćdziesięciu stopni. Półelf wybrał korytarz na lewo, a podłoże zaczęło lekko piąć się do góry.
Tędy dojdę do pałacu, gdyż stamtąd woda musi spływać, a nie wpływać-pomyślał i zobaczył, że w najniższym miejscu podłoża znajduje się kolejna studzienka prowadząca na niższy poziom, lecz była stosunkowo mała.
Veinsteel szedł dalej, a po chwili doszedł do włazu znajdującego się dosyć wysoko nad nim, a prowadziła tam drabinka. Wspiął się po niej i wyjrzał, by zobaczyć co jest wyżej, a widząc to, uśmiechnął się.
To niewątpliwie jest jakaś część pałacu. Niestety nie potrafię tego rozpoznać-pomyślał, schodząc.
Jest alternatywna droga ucieczki dla jednej grupy, ale dla drugiej już nie. Trzeba poszukać.
Jeździec szybko cofnął się do rozgałęzienia, po czym poszedł drugą drogą. Korytarz był bardzo kręty i sam w sobie zaczął tworzyć swego rodzaju mały labirynt i Półelf musiał znaczyć drogi, by wiedzieć gdzie iść. W pewnym momencie napotykając ślepą uliczkę, zaklął i oparł się o ścianę.
-W takim tempie nie dotrę tam do jutra-szepnął do siebie.
-Mimo wszystko, jeżeli będę tu stał to naprawdę zajmie mi to sporo czasu-mruknął, po czym ruszył dalej.
Cierpliwie wchodził w każdy korytarz, sprawdzając go i znacząc, a po niedługim czasie doszedł do wyjścia z owego przeklętego labiryntu i zobaczył przed sobą kręty korytarz. Poszedł nim i zobaczył jeszcze jedno rozwidlenie dróg. Poszedł korytarzem w prawo, który był równie kręty, co poprzedni, a na jego końcu było jedynie spore wyjście. Gdy doszedł do wyjścia, zobaczył, że jest tuż za murami miasta.
Droga ucieczki dla drugiej grupy-pomyślał, uśmiechając się, po czym zawrócił i oznaczył ten tunel przy rozwidleniu, literą "u" oraz cyfrą "2".
Ruszył zbadać kolejną drogę, która okazała się być równie prosta jak ta, którą szedł na początku, zaś gdy doszedł do jej końca, ponownie uśmiechnął się szeroko, widząc ślepą uliczkę oraz właz do zejścia na niższy poziom.
Chwycił kratę obiema rękami i z niejakim trudem uniósł ją, odsłaniając otwór oraz pierwszy szczebel drabinki.
Jeźdźca uderzył jeszcze gorszy odór niż ten panujący na obecnym poziomie, lecz szybko się do tego przyzwyczaił i ostrożnie zszedł po śliskich, metalowych szczeblach w dół.
Było tam jeszcze ciemniej niż na wyższym poziomie, więc Półelf musiał włożyć niejaki wysiłek w normalne widzenie, a gdy już to osiągnął, mina mu zrzedła.
-Znowu cholerny labirynt!-powiedział, starając się mówić cicho.
Nagle z tyłu dobiegł go jakiś głos. Odwrócił się na pięcie wyjmując miecz, lecz niczego nie zauważył. Poszedł więc w tamtą stronę, pamiętając o oznaczaniu korytarzy.
Po pewnym czasie okazało się, że jest w tym miejscu sam, a korytarze są mało rozległe, ale nie znalazł wyjścia stamtąd.
Tutaj łatwo można zgubić pościg-pomyślał wracając po do wyjścia. Wspiął się po drabince i zasunął właz, a następnie ruszył do wyjścia, pragnąc wyjść z tego cuchnącego miejsca. Droga powrotna zajęła mu dużo mniej czasu, ponieważ nie oznaczał i nie badał innych korytarzy, tylko kierował się prosto do wyjścia.
Gdy stał już przy wyjściu z kanałów, jego uwagę przyciągnęła miska, którą zostawił. Było w niej pełno kamyczków.
Dwa, cztery, osiem, dwanaście, szesnaście, dwadzieścia, dwadzieścia cztery, dwadzieścia osiem, trzydzieści jeden. To by oznaczało, że na zewnątrz nie jest bezpiecznie. Policzę jeszcze raz-pomyślał , zaczynając liczyć. Niewątpliwie w misce leżało trzydzieści jeden małych kamyczków.
Trzeba poczekać-myślał opierając się o ścianę.
W pewnym momencie przypomniało mu się, że miał rozsypać proszek, więc szybko poszukał wzrokiem jakiejś wnęki. Znalazł ją, a było to małe zagłębienie w murze. Brakowało tam cegły, ale było tam zbyt płasko, więc Półelf cicho wyskrobał zagłębienie, gdzie wsypał proszek, jednak najpierw upewnił się, że wsypuje właściwy, gdyż miał dwa woreczki. Gdy już jeden z nich, ten właściwy, stracił swoją zawartość, Veinsteel zakrył zakłębienie kamieniem, którym oznaczał korytarze.
Odsunął się i spojrzał na owe miejsce.
Proszku nie widać. Odkryjemy kamień i będziemy wiedzieli czy to jest to-pomyślał, uśmiechając się do siebie. Rozsypał tylko na początku korytarza, by oznaczyć, że całe tunele były bezpieczne podczas jego zwiadu.
Po jakimś czasie, gdy Vein zaczął martwić się, że starcowi zabrakło kamieni albo mu się coś stało, spadł jeden kamień. Półelf zaczekał jeszcze chwilę, ale nic się nie działo, wiec odwiązał i odsunął miednicę, po czym wdrapał się na drabinkę i podniósł właz, tworząc otwór, którym można było przejść.
Szybko wyszedł z kanałów, zamykając studzienkę, po czym rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył, więc schował się za śmieciami. Nagle coś zaszeleściło, ale tego czegoś nie było widać.
Aquodayro-pomyślał.
-To ty czarodzieju?-wyszeptał w kierunku tego kogoś.
-A kto by inny?-odezwał się głos niewątpliwie należący do starca.
-Jest wszystko co potrzeba, a nawet jeszcze więcej-rzekł tajemniczo.
-Wyjaśnię później, a teraz stań się widzialny. To również wyjaśnię później-wyszeptał i zobaczył jak czarodziej się pojawia.
-Idziemy do slumsów-rzekł lakonicznie, chwytając pęknięty kubek, po czym wynurzył się zza śmieci.
-Wychodź Greg, tam już niczego nie ma. Te bogate cholery nie wyrzucają cenniejszych rzecz niż my, tylko jest ich więcej-rzekł głosem starego mężczyzny.
Ruszył alejką, powłócząc nogami. Po chwili dołączył do niego Aquodayro, a Vein nic nie powiedział tylko kluczył między budynkami, wracając przez targ.
Ktoś nas śledzi. Bardzo dobrze. Tak jak być powinno. Może uda się zastawić pułapkę-pomyślał uśmiechając się niewidocznie. Półelf postanowił obejść targ, gdyż szpiedzy nie mogli ich zgubić. W pewnym momencie schował się błyskawicznie we wnęce, pociągając za sobą starca, a następnie przytknął palec wskazujący do ust.
Czekali tak jakiś czas, ale nikt nie szedł, nikt nie wydawał głosów. W pewnym momencie Veinsteel dał znak, że pora iść.
Po niedługim czasie znaleźli się w slumsach, gdzie Aquodayro został pociągnięty przez Półelfa, by obaj udawali żebraków. Na to również nikt nie dał się złapać, więc wstał i ruszyli ponownie. Vein kluczył między budynkami, zastawiając coraz to nową pułapkę, lecz nikt się nie złapał, ale mimo wszystko czuł na sobie niepożądany wzrok.
Pakujecie się w kolejną z moich pułapek, ale najrozleglejszą-uśmiechnął się delikatnie, spuszczając głowę i patrząc na swoje stopy.
Weszli na jedną z ruchliwszych ulic, gdzie zobaczył owego chłopaka, do którego mrugnął spod kaptura, nie patrząc na niego. On również nie spojrzał na Veina, ale uśmiechnął się delikatnie, na potwierdzenie, że zrozumiał oraz rozpoznał.
Po pewnym czasie doszli do karczmy, czując na sobie wzrok szpiegów.
-Proszę Greg, ja stawiam. Napijemy się pół szklanki piwa, jeżeli te siki można nazwać piwem-powiedział, wpuszczając starca, a następnie wchodząc sam, a następnie zamknął drzwi.
-Czego się gapisz leniwy Krasnoludzie! Do pracy!-rzekł do Malluna, po czym mrugnął rozpoznawczo.
-Chodź Greg. Nie będziemy siedzieć wśród hołoty leniwych Karłów!-powiedział do Aquodayro, ciągnąc go na górę, zaś po drodze minął Peredhila i Adrilę.
-Patrz Greg gdzie żeśmy trafili! Nie dość, że syf, leniwe Krasnoludy, beznadziejne, ale tanie piwo to jeszcze ta rozpusta! Idźcie stąd! Obmacujcie się gdzie indziej!-rzekł pozornie zdegustowany żebrak-Veinsteel, a następnie wszedł do pokoju razem ze starcem.
-Nareszcie-powiedział swoim normalnym głosem, zdejmując śmierdzące szaty, a następnie szybko zmył z siebie brud oraz smród, który naniósł.
-Też się umyj i zdejmij kaptur. A i wyczyść kostur. Trzeba sprawiać pozory, że nie było nas tam, gdzie podawaliśmy się za kogoś innego-mówił to bardzo cicho.
-Ściany mogą mieć uszy-mruknął, po czym wyszedł.
Na dole zobaczył Peredhila, Adrilę i Malluna, gdzie przysiadł się bez słowa.
-Przepraszam. Kamuflaż-szepnął, po czym wstał i zamówił kufel piwa, z którym wrócił do stolika.
Chwilę później przyszedł czarodziej, a następnie Kelgar i Tantalion.
Zaczął Tantalion, ale Vein szybko i dyskretnie go uciszył.
-Udawaj, że nic nie mówisz. Najlepiej nad kuflem piwa-rzekł cicho, upijając łyk.
-Eltios nie był zbyt rozmowny, ale za to kazał sobie słono płacić. Jedyna przydatna informacja jakiej udzielił, oprócz tego, że Falco jest dobrze strzeżony, dotyczyła jego planowanej egzekucji za około dwa tygodnie, podczas jakiegoś smoczego święta. Zła wiadomość jest taka, że byliśmy śledzeni. Co prawda złapaliśmy szpiega i przesłuchaliśmy, ale w drodze powrotnej do karczmy został śmiertelnie postrzelony z kuszy przez nieznanego sprawcę. Wniosek jest prosty: mieliśmy więcej niż jeden ogon, a to oznacza, że prawdopodobnie wiedziano o naszym przybyciu do Madbar. Słowa tego mężczyzny, o liście gończym wydanym na ciebie Mallunie, też nie wydają się być przesadzone. Nie jesteśmy tu bezpieczni. Im szybciej znajdziemy nowe lokum, tym lepiej-stwierdził.
-Wbrew pozorom do nocy jesteśmy tu bezpieczniejsi niż gdziekolwiek na świecie, ale o tym później. Ściany mają uszy-mruknął.
-Razem z Aquodayro czuliśmy, że byliśmy śledzeni, więc postanowiliśmy zastawić pułapkę. Niestety nie dał się w nią złapać, ponieważ szybko zaatakował i nie czekał na nic. Czarodziej zrobił z niego żywą pochodnię, a strażnicy to zauważyli, więc uciekliśmy na targ, gdzie zgubiliśmy ich w tłumie. Kluczyliśmy między domami w ciemnych alejkach, gdzie doszliśmy do włazu, gdzie wszedłem. Aquodayro stał na straży. W tunelach zobaczyłem dwie drogi ucieczki, ale tylko przy podziale na grupy. Ja, czarodziej i Peredhil wchodzilibyśmy w pierwszą drogę. Reszta nie da rady. Wejście do pałacu jest na końcu. Nie potrafiłem rozpoznać gdzie wychodzi studzienka, ale nie ma wątpliwości, że były to dolne piętra pałacu. Droga ucieczki dla drugiej grupy wiedzie trochę poza miasto. Wiedzie tam labirynt. Kolejna droga wiedzie na jeszcze niższy poziom. Jest tam kolejny labirynt. Jest gdzie zgubić ewentualny pościg. Drogi są oznaczone-mówił tak cicho, że pozostali musieli się nachylać, żeby usłyszeć jego relacje, zaś ostatnie zdanie wypowiedział jeszcze ciszej, więc wszyscy musieli się natrudzić, by zrozumieć o co mu chodziło. Wszystko mówił nad kuflem piwa, żeby przykryć usta. Mogą bowiem być ludzie czytający z ruchów warg.
Półelf spojrzał po wszystkich czy zrozumieli i wiedział, że tak, więc mówił dalej.
-W drodze powrotnej rozsypałem proszek i znalazłem kilkadziesiąt kamyczków w misce. To był system alarmowy dla mnie. Zadziałał. Trzy kamienie na alarm, jeden na odwołanie. Akurat trafiłem na chwilę alarmu. Wyszedłem, a już po chwili byliśmy śledzeni. Zastawialiśmy pułapki, ale nikt się nie złapał. Graliśmy aż do wejścia do pokoju-zakończył, po czym odezwał się Mallun.
-Jest gorzej niż myślałem... Miałem nadzieję, że nie będą bas aż tak pilnować. Rozmawiałem z moim przyjacielem. Powiedział, że załatwił nam schronienie, dlatego dzisiaj w nocy się tam przeniesiemy. Wszystko zaczyna nabierać nie bezpiecznego tępa. Jedyna dobra wiadomość to to, że Falco jeszcze żyje. Przynajmniej jeszcze 2 tygodnie-stwierdził Krasnolud zaczynając się pakować.
-Zaczekaj Krasnoludzie. To, że nas śledzili to bardzo dobrze, ponieważ już o nas wiedzieli wcześniej, więc nie mogliśmy przepaść jak kamień w wodę. To by było podejrzane i ściągnęłoby na nas armię, czego nie chcemy. Muszą wiedzieć gdzie jesteśmy. Z chwilą, w której znikniemy, będziemy musieli uwolnić CEL, a potem błyskawicznie uciec. To jest ryzykowne posunięcie, ale nie ma innego niż ryzykownego, więc czas się rozluźnić, ale nie za bardzo-mruknął popijając piwo, po czym Mallun poszedł się pakować, a Vein rozparł na krześle. Siedział tak pijąc przez jakąś godzinę, po czym poszedł się przespać.
Wszedł do pokoju, a następnie położył się na łóżku. W pokoju był Mallun, więc nie obawiał się zasnąć.

Veinsteel obudził się przed godziną 23, po czym wstał szybko i już był gotowy do drogi, zaś po chwili wyszli z karczmy. Mallun prowadził ciemnymi uliczkami w kierunku slumsów, a Vein osłaniał tyły. W pewnym momencie do Veinsteela dołączył Tantalion.
-Nie wiem jak ty, przyjacielu, ale ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ktoś depcze nam po piętach. Jeśli nasi wrogowie wykryją tajne schronienie Malluna, wtedy będziemy w poważnych tarapatach. Może powinniśmy zaczaić się gdzieś po drodze i zobaczyć czy mamy opiekunów, hmm?-powiedział.
-Jak wykryją to będziemy musieli szybciej przystąpić do wykonania misji. Ruszylibyśmy tej samej nocy, kiedy nastąpiłby ewentualny atak. Jeżeli nikt nie zaatakuje to musimy zgubić prześladowców i zacząć misję. Nic więcej, ale nie zawadzi zastawić pułapki-mruknął nie patrząc na rozmówcę.
-Jak znajdziesz kryjówkę to ukryj się, a ja będę w pogotowiu-szepnął, a gdy Tantalion się odłączył, Vein po jakimś czasie schował się również z napiętym łukiem i sztyletem w ręku. Schował się za kontenerem na śmieci. Nagle usłyszał kroki, więc zaczął celować, ale kiedy zauważył żebraczkę, zwolnił strzałę z cięciwy i schował ją do kołczanu, a łuk założył na plecy, lecz sztyletu nie schował. Przyglądał się tylko całej sytuacji.
-Posuń się. Myślisz, że to tylko twoje leże? Byłam tu już wczoraj-rzekła.
-Oczywiście, już robię miejsce-po tych słowach ruszył za pozostałymi, a gdy doszedł do kontenera, wyłonił się Vein i razem z Łowcą dołączył do pozostałych, a następnie odłączył się od Półelfa i poszedł do Malluna.
Po jakimś czasie doszli do slumsów, gdzie poszli do zachodniej części dzielnicy do muru, gdzie stała szopa.
-To tam-rzekł cicho Krasnolud, a następnie wszedł do środka. Ostatni wchodził Veinsteel, zamykając za sobą drzwi. Zobaczył jak Karzeł odsuwa szafę, odsłaniając ukryte pomieszczenie, a Jeździec wchodząc do niego, zasunął mebel. W pomieszczeniu stało sześć starych, zniszczonych łóżek oraz stół.
-Rozgośćcie się znowu musimy trzymać warty. Kelgar ty pierwszy-rzekł Mallun.
Mordinan podszedł do Kelgara, a następnie powiedział mu.
-Następny niech wstanie Tantalion-spojrzał na Łowcę, który zasnął z kataną.
-Kolejna Adrila, Peredhil, Aquodayro, ja, Mallun-rzekł, układając się w łóżku w drugim rogu, naprzeciwko wejścia zastawionego szafą, a następnie usnął. Był gotowy na atak, mimo snu, gdyż był to sen wyuczony. Taki w jaki zapadał zawsze.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 24-09-2007, 19:59   #120
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Nastał ranek. Bohaterowie nie spostrzegli by tego gdyby nie wyczucie czasu. Izba nie miała okien więc siedzieli tylko przy paru świecach. Gdy wszyscy wstali i zjedli śniadanie, Mallun zebrał wszystkich przy sobie.
-Więc tak, mój przyjaciel który załatwił nam ten nocleg, przekupił dwoje strażników przy zachodniej bramie aby zameldowali nasze odejście. Od teraz nie możemy się rzucać w oczy. W szafie znajdziecie trochę starych szat co nam to ułatwi. Dzisiaj w kryjówce zostanie tylko jedna osoba. Na to stanowisko wyznaczyłem Kelgara. Tym razem ja i Adrila pójdziemy do siedziby Bractwa Smoczych Więzi i postaramy się zdobyc przedmiot bez którego nie uda nam się uwolnic Falco. Wejdziemy tam jako dwójka posłańców z Sylli (duże misto na północy). Dla tego Tantalion i Vein udadzą się za miasto tajnym przejściem, odnajdą posłańców na drodze z północy i ich zabiją. Niestety przejście znajduję się w domu ludzi których nie znam... Wejście jest przy kominku. Gdyby okazali się sprzymierzeńcami smoków, nie miejcie dla nich litości. Posłańcy powinni miec jeszcze spory kawałek do miasta, więc nie będzie świadków. Uważajcie jednak Krasnolud jest potężnym wojownikiem, nosi magiczne uzbrojenie zaklęte przez same smoki. Kobieta zaś jest magiem. Nie wiem o niej zbyt wiele. Zostaje nam Aquodayro i Perendhil, wy musicie odaleśc Thanta Deken'duis- mrocznego elfa na usługach smoków. Nie zabijecie go jednak, macie go tylko śledzic. Jeżeli dobrze pójdzie, to doprowadzi was do ukrytej zbrojowni gdzieś na promenadzie. Kiedy już ją znajdziecie a on wyjdzie wkradniecie się do środka i spróbujecie znaleśc coś przydatnego. Tylko z przedmiotami z tamtej zbrojowni można realnie walczyc ze smokami na większą skalę. Tylko pamiętajcie, Thant nie może was zobaczyc. Jeżeli wszystko jasne to możemy ruszac.-powiedział krasnolud i zebrał się do wyjścia.

Mallun i Adrila

Krasnolud i kobieta wyszli na ulicę z kapturami naciągniętymi na głowy.
-Sprawiaj pozory pewnej siebie i ważniejszej od innych-mruknął krasnolud.
Szli prawie przez całe miasto, zajeło im to jakieś dwie godziny. Kamuflaż musiał byc wiarygodny bo wszyscy ludzie schodzili im z drogi i odwracali wzrok w innym kierunku. W końcu doszli do siedziby bractwa. Wielki ciemny budynek budził nie przyjemny dreszcz na plecach Adrili. Zbliżając się do wejścia krasnolud szepnął do dziewczyny szczegóły plany.
-Zostaniemy wprowadzeni na audiencję do najwyższego kapłana bractwa. Będzie wypytywał o różne sprawy, lecz nie martw się to ja będę mówił. Później zapewne zaprosi nas na prywatną ucztę przy której zostaniemy sami. Wtedy go zabijemy. Tylko on posiada medalion który pozwala bezpiecznie przejść przez magiczne ściany lochów Falco. Przy wejściu zostaniemy rozbrojeni. Schowaj jeden sztylet do buta. Miejmy nadzieję, że go nie znajdą.
Przy wejściu spotkali strażnika.
-W czym mogę pomóc?-zapytał grzecznie.
-Jesteśmy posłańcami z Sylli, Chcemy się widziec z najwyższym kapłanem.-odpowiedział pewnie Mallun.
-Jesteście wcześniej niż się spodziewaliśmy, nie szkodzi. Proszę oddac broń i możecie wejśc.-strażnik wskazał stół na broń.
Później wszystko potoczyło się jak przewidział krasnolud. Odbyła się audiencja a później stary kapłan zaprosił Towarzyszy na ucztę.

Adrila i Mallun weszli do sali z wielkim stołem. Kapłan już na nich czekał przy stole. Po zamknięciu drzwi Mallun kiwnął do Adrili i uderzył pięścią kapłana tak, że padł na ziemię. Wtedy Adrila zadał śmiertelny cios w gardło. Mallun przeszukał ciało zmarłego i znalazł cenny Medalion dla którego tak ryzykowali.
-A teraz do wyjścia!- powiedział krasnolud chwytając dziewczynę za rękę i ciągnąc za sobą. Kiedy doszli do głównych drzwi, ktoś krzyknął za nimi
-Mordercy!! Tam są, brac ich!!-Wiedzieli, że mają kłopoty. Nagle w pomieszczeniu pojawiło się dwóch magów wymawiając już słowa zaklęcia. Mallun nie wiele myśląc chwycił ze stołu swój topór i rzucił się na jednego z magów.

Tantalion i Veinsteel

Wcześniej

Dwójka wojowników znalazła dom o którym mówił Mallun. Niepewnie zapukali lecz nikt nie odpowiedział. Okna były zasłonięte więc nic nie było widac. Po krótkiej namowie postanowili wejśc do środka. Drzwi były zamknięte więc Tantalion zaczął majstrowac przy zamku. Po krótkiej chwili byli już w środku. Tam znaleźli śpiącego mężczyznę z butelką wina. Ewidętnie był pijany w sztorc. Uznając go jako małe zagrożenie, wojownicy odszukali tajne przejście, zamknęli je za sobą i wyszli podziemnym tunelem w małym lasku jakieś 700m od murów miasta. Towarzysze nie mieli problemów ze znalezieniem północnego gościńca. Po godzinie szybkiego marszu zobaczyli w oddali dwie postacie. Teren nie sprzyjał do zastawiania pułapki, tak więc dwójka wojowników zdecydowała się na bezpośrednie starcie.
-Popatrz, jakaś dwójka stoi na drodze, chyba czekają na nas-powiedziała beztrosko kobieta.
-Czyżby nasz szanowny arcykapłan wysłał nam komitet powitalny? Mógł się bardziej postarac…-skomentował krasnolud w czarnej błyszczącej zbroi płytowej i toporem na plecach.
-A ja myślę, że to jacyś przypadkowi rabusie którzy chcą nas obrabowac-odpowiedziała kobieta.
-Źle trafiliście, normalnie pozwolił bym wam odejść abyście poznali moją łaskę, ale i tak byście nie usłuchali, no cóż nie wiecie z kim macie do czynienia.
-Nie gderaj tyle, wynudziłam się podczas tej podróży, zabijmy ich. Niech pokażą ile są warci.-zachichotała kobieta.
-Niech będzie, zabawmy się-powiedział krasnolud. W tej samej chwili wyskoczył z niewiarygodną prędkością do przodu starając się ranic Veinsteela. Ten ledwo zdążył zrobic unik. Buty brodacza także musiały być zaczarowane. Tantalion dostrzegł jak kobieta przygotowuje jakiś czar.

Aquodayro i Perendhil

Mag i bard krążyli dwie godziny po mieście szukając mrocznego elfa. Wreszcie Perendhil dostrzegł go w okolicy pałacu. Teraz zostaje tylko iśc za nim bez zwracania na siebie uwagi. Z początku szło bardzo dobrze Drow niczego nie podejrzewał, lecz sprytny drow domyślił się, że może być śledzony. W pewnym momencie nie spodziewanie zmienił kierunek, zamiast do slumsów skierował się na promenadę. Towarzyszom wydało się to trochę podejrzane, lecz nie przywiązali do tego większej wagi. W końcu mieli dotrzec do zbrojowni na Promenadzie. W końcu drow doszedł do zadbanego budynku i wszedł do niego na chwilę. Po 10 minutach wyszedł udając się w kierunku pałacu. Perendhil i Aquodayro odczekali chwilę aż Thant zniknie i podeszli do budynku. Drzwi okazały się być otwarte, co zaniepokoiło przyjaciół. Weszli do środka i ku ich ogromnemu zdziwieniu pomieszczenie było puste. Nagle drzwi się zatrzasnęły a Perendhil i Aquodayro poczuli się dziwnie ciężcy. Ściany zmieniły się w bezkresną czerń.
-Haha! Głupcy, myśleliście, że doprowadzę was do zbrojowni?-przyjaciele usłyszeli głos drowa-teraz utknęliście w astralnym więzieniu! Nigdy nie znajdziecie wyjścia. Grawitacja jest tutaj większa niż w normalnym świecie, więc nie przemęczajcie się zbytnio-zaśmiał się elf-zostawiam was teraz, później się zastanowię co z wami zrobic.
Drow odszedł zostawiając bohaterów w astralnym więzieniu. Sytuacja wydawała się beznadziejna.
 
Zak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172