Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-10-2007, 20:50   #131
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Tantalion i Veinsteel

Plan Veinsteela był skuteczny. Krasnolud miał coraz większe problem z parowaniem i unikaniem ciosów, Jednak to nadal był zabujczo szybki i dawał radę ustawic obronę na czas. Walka trwrwała jakieś 30min. Zmęczenie dawało się we znaki. W pewnym momencie krasnolud wymieżył silne uderzenie opancerzoną ręką w bok Veina pięśc doszła do celu łamiąc jeźdźcy żebro, następnie wykonał obrót i ciął Tantaliona w goleń. Łowca zdążył zrobic unik lecz zbyt późno otrzymując płytkie cięci zaraz pod kolanem. W tym momencie Veinsteel wbił swój sztylet w bok krasnoluda. Brodacz zagrzmiał z bólu, chciał zniszczyc półelfa, jednak Tantalion był szybszy. Ciął poziomo pozbawiając krasnoluda głowy. Zaciekawieni towarzysze chcieli dowiedziec się co było przyczyną niezwykłej szybkości i ch przeciwnika. Po oględzinach jego ekwipunku doszli do wniosku, że to sprawka magicznych karwaszy i nagolenników. Teraz kiedy nie miały już właściciela można je było sobie przywłaszczyc. Po wszystkim ruszyli w stronę miasta, odnaleźli tunel i wyszli w domu, gdzie zastali dalej chrapiącego pijaka. Do kryjówki doszli bez problemu.

Wszyscy

Po dotarciu dwóch wojowników do kryjówki Adrila opowiedziała przebieg wydarzeń z zakonu. Nie wątpliwie był to cios dla wszystkich. Zmartwienie wzrosło kiedy Perendhil i Aquoadyro powiedzieli, że oni też mieli poważne kłopoty. Nagle wszystkich olśniło. Co robi tutaj Corwei!? Ten zaś zasłuchany w raporty reszty siedział na łóżku paląc ze swojej drewnianej fajki.
-Kiedy odeszliście z baru za nic nie miałem zamiaru iśc za wami. Jestem tutaj poszukiwany tak samo jak Mallun. Jednak po dwóch dniach nie wytrzymałem. Ruszyłem w podróż lecz nie bezpośrednio do stolicy. Udałem się do ruin starej fortecy, w której ongiś była tajna biblioteka w podziemiach zawierająca wiele przydatnych informacji. Znalazłem ją ale nie byłem pierwszy. Kiedy wszedłem do środka zobaczyłem tylko popiół i kawałki nie dopalonych kartek. Z pewnością były to smoki... Potem udałem się tutaj lecz przybyłem zbyt późno.-powiedział mężczyzna pykając kółeczko z fajki.-Teraz Mallun nie żyje... lecz nie możemy się poddac, musimy dokończyc dzieło chodźby dla samej pamięci o nim. Odpocznijcie teraz, ja przestudiuję zwoje Malluna. Jutro jest święto czerwonego smoka, więc wszyscy będą albo pili, albo już będą zalani. Smoczy Pan chce przekonac ludzi, że jest dobry. Jeżeli macie jakieś swoje plany lub potrzeby to jutro jest jedyny dzień żeby coś zrobic. Wszyscy strażnicy przenoszą się do pałaców, więc próba uwolnienia Falco w ten dzień jest nie realna.-dodał Corwei po czym zabrał się do studiowania papierów.

[Jest godzina 15 więc wypada coś zjeśc :P]
 
Zak jest offline  
Stary 02-10-2007, 19:22   #132
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel atakując przeciwnika, jednocześnie był gotowy na błyskawiczne przejście do obrony na każde partie ciała i w każdej chwili, a także czekał na chwilę dezorientacji przeciwnika.
Krótko ciął na głowę Krasnoluda, co było wysokością jego klatki piersiowej, a z tej pozycji niewątpliwie dało się przejść na obronę każdego miejsca. Uważał również na to, że Karzeł może markować. Podchodził do walki piekielnie ostrożnie, a jednocześnie atakował uważając na wszystko. Starał się również przewidzieć kolejny ruch, co nigdy nie sprawiało mu trudności.
Oczywiście Krasnolud zablokował i ciął po nogach Veina, lecz tamten podskoczył, przepuszczając broń pod sobą. Kątem oka zauważył, że Tantalion przemieścił się na tyły Krasnoluda, atakując przeciwlegle do Półelfa, lecz ten już nic nie widział oprócz przeciwnika, który sparował cios od tyłu, a Jeździec zaczął skomplikowany manewr, który tutaj był znacznie uproszczony z powodu niskiego wzrostu wroga.
Chwycił przeciwnika za ręce i odbił się od ziemi, celując złączonymi nogami w nogi Krasnoluda, który podskoczył, a przez to Veinsteel przeleciał pod przeciwnikiem na stronę Tantaliona, lecz szybko ją opuścił, gdyż chwycił Karła, który odwrócił się przodem do przeciwników, za ramiona i wślizgiem przejechał na "swoją" stronę, nogami do przodu, poziomo do ziemi, z której natychmiast się podniósł tylko po to, by chwycić ramię Krasnoluda, nad którym przeskoczył i ponownie wślizgiem powrócił na swoje miejsce, gdzie zastał oczekiwany rezultat.
Wojownik stał tyłem do Półelfa, dla którego stał się idealnym celem, więc zaatakował tnąc po szyi mieczem, a sztyletem zaatakował odsłoniętą część nogi, lecz magia Krasnoluda zadziałała sprowadzając wielką szybkość, którą nawet Elf mógłby się pochwalić. Krasnolud zablokował oba ciosy szybkim, pionowym machnięciem topora i przeszedł w kontrę, a Vein przeszedł w defensywę, lecz nie za długo, gdyż musiał uważać na Tantaliona atakującego od tyłu.
Kręcąc się dookoła Krasnoluda, dałem Łowcy chwilę wytchnienia, a teraz on pomaga mnie-pomyślał nie odczuwając jeszcze zmęczenia jako takiego, więc dawał z siebie wszystko.
Z kamienną twarzą przystąpił do ponownego ataku, zmuszając do obustronnej defensywy.
Atak Veina był coraz bardziej zaciekły, gdyż atakował coraz szybciej i coraz odważniej, jednocześnie patrząc na ruchy Krasnoluda, by zdążyć zapobiec ewentualnemu ciosowi, co kilka razy uratowało już którąś z części ciała Półelfa, który zdążył się zasłonić lub zrobić unik.
Jeździec wyprowadził błyskawiczne cięcie na głowę oraz sztyletem na szyję, płynnie przechodząc w próbę przebicia ręki i zranienia w nogę, a to zaś przeszło w pionowe cięcie od dołu z jednoczesną obroną sztyletem, a następnie cios w płuco tuż za obojczykiem wraz z jednoczesnym cięciem na odsłonięte, dole partie ciała. To zaś zostało przeistoczone w dźgnięcie sztyletem w twarz z wbiciem miecza w brzuch przeciwnika.
Półelf zdążył zobaczyć jak Tantalion zadaje ciosy w innych płaszczyznach niż on, co przyprawiło nie lada problem Karłowi, który jakimś cudem wywinął się z morderczych ciosów obu "wojowników".
Vein śledzący ruchy Krasnoluda widział płynne obrony atakowanych partii ciała po obu jego stronach i Jeździec musiał przyznać, że trafił na jednego z najgodniejszych przeciwników w życiu, ale również zdawał sobie sprawę z tego, że jest to w bardzo dużym stopniu spowodowane magią, którą posiadał w częściach zbroi, lecz to nie zmieniało faktu, że we dwoje nie mogli poradzić sobie z jednym Krasnalem. Mimo wszystko Veinsteel nie zamierzał się poddawać, co spowodowało, że starał się jeszcze bardziej, przyspieszając gwałtownie.
Zadawał ciosy z prędkością, której się po sobie nie spodziewał, a za razem atakował różne płaszczyzny różnymi, urozmaiconymi kombinacjami, lecz przeciwnik również nie chciał odpuścić.
Vein zaatakował z obrotu gardło Krasnoluda, jednocześnie zbliżając się do niego na najdogodniejszą odległość do zadania ciosu sztyletem w kark, ale również to wróg obronił, więc płynnie przeszedł w blok, który wykonał mieczem na toporze Krasnoluda.
Półelf oplótł rękojeść topora, przykładając rękojeść miecza tuż za ostrzem tak, by dotykała trzonka broni wroga, a następnie błyskawicznymi ruchami kolistymi w prawą stronę sprawił, że wierzchołek ostrza dotykał rękawicy przeciwnika, zaś po tym działaniu ugiął rękę w łokciu, trwając w bloku, a jednocześnie atakując głowę, szyję oraz brzuch Krasnala, ale tamten zdołał jedynie przyjąć wszystko na rękawicę, po czym Veinsteel uwolnił topór kolistymi ruchami, ale tym razem w lewą stronę, zaś druga ręka, ta prowadząca sztylet, poleciała ponownie w stronę głowy, ale tym razem tuż przy uchu, co Krasnolud przyjął na topór. Mimo wszystko Vein kontynuował atak. Gdy próbował wbić sztylet w głowę przy uchu, trzymał go ostrzem w dół, co umożliwiło przejście za plecy z jednoczesnym zetknięciem się plecami, a następnie ponownie obrócił się tak, że znalazł się ponownie naprzeciwko Krasnoluda.
Półelf zaczynał odczuwać zmęczenie, więc pomyślał, że nie ma sensu bezmyślne atakowanie, które do tej pory nie przyniosło skutku.
Pomyślmy, on odpiera wszystkie ataki z przeciwnych stron, na różnych płaszczyznach, ale za mało jest markowania. Spróbujmy zwiększyć jego ilość-pomyślał, wykonując szeroki zamach na szyję Karła znad lewego ramienia, trzymając miecz w prawej ręce, zaś gdy tamten ustawił obronę, Jeździec gwałtownie zmienił kierunek uderzenia na brzuch w odsłoniętą jego część, a Krasnolud sparował ostrzem topora, który od razy odwrócił się na plecy, blokując uderzenie katany, a Vein po raz kolejny postanowił wykorzystać sytuacją, próbując podciąć Karła, który na to nie pozwolił, stojąc twardo na ziemi i broniąc coraz to nowe ataki. Przez cały ten czas trwał w defensywie, a Veinsteel wiedział, że czeka na dogodny moment, by przejść w ofensywę. Niestety ten moment nastąpił niebawem.
Mordinan zamachnął się szeroko mieczem i ciął gardło przeciwnika, lecz tamten odchylił się na tyle, by zapobiec odłączeniu głowy od ciała, ale nie udało mu się obronić brody, która została obcięta tuż przy jej końcu. Niestety to również wprawiło Karła w szał, powodując długą ripostę na Półelfie. Cięcie na głowę, po czym przejście w próbę obcięcia ręki oraz nogi po przeciwnej stronie, a nawet doszło do tego, że pchnął toporem w Veinsteela, ale tym razem to on nie dawał się zranić, gdyż zmienił tor uderzenia, które miało rozłupać Jeźdźcowi głowę na dwie połowy, na tor prowadzący zaraz za ramieniem, a spadające ostrze zostało skierowane do ucięcia ręki po przeciwnej stronie, lecz to również zostało sparowane poprzez ślizg po klindze, a to znowu było skierowane na przeciwną nogę, lecz Półelf zobaczył w oczach Krasnoluda, że będzie to tylko markowanie, więc on również wykonał markowanie, ale obrony i był gotowy kiedy wróg zaczął przechodzić na drugą nogę, w którą miał zamiar uderzyć. Tenże cios również nie doszedł celu, więc postanowił spróbować walki w zwarciu.
Może to przyniesie skutek, a przynajmniej zmyli przeciwnika, gdyż przez cały czas walczyłem na półdystans, a teraz nagła zmiana. Może to zdezorientować, ułatwiając Tantalionowi atak, a utrudniając obronę Krasnalowi. To może pomóc w znaczący sposób ułatwić bitwę, a nawet może uda się ją skończyć-pomyślał, po czym skoczył do przodu, spotykając spodziewaną wymianę ciosów.
Błyskawicznie chwycił za brodę, ciągnął ją do siebie i jednocześnie próbując wbić sztylet w podgardle. Broda była celową zmyłką lecz Krasnolud nie dał się na to nabrać i postawił twardy blok, lecz długo w tym nie wytrwał, ponieważ miecz poleciał cięciem na potężny biceps wroga, lecz i to zostało sparowane, dlatego też z bicepsa przeszedł w pchnięcie sztyletem, a następnie błyskawicznym ruchem przeszedł w miękką amortyzowaną obronę, zaś drugą ręką wyprowadził cięcie w nadgarstek, zaś mieczem wyprowadził pionowe cięcie z obrotem wykonanym za pomącą nadgarstka, po czym ponowił cios, lecz już znad głowy, ciosem po skosie, przechodząc w dynamiczną obronę. Polegała ona na zmianie toru broni, poprzez ruch broni. Ten manewr właśnie wykonał, by zbić topór, a jednocześnie, gdy mył już niegroźny w dole, wymierzył cięcie od lewego boku pionowo w górę, które potkało się ze zbroją, wydając charakterystyczny, metaliczny dźwięk. Przy owym cięciu, rękę skierowaną miał pod kątem około czterdziestu pięciu stopni w dół, zaś gdy wyprostował rękę, obrócił ją tak, że ostrze było skierowane w przeciwną stronę, po czym zaczął ją zbliżać do ramienia, przerzucając jednocześnie miecz tak, że skierowany był ostrzem w dół, zaś przy kciuku był koniec rękojeści broni Półelfa. Dłoń miał już przytkniętą do ramienia, a łokieć całkowicie zgięty, po czym całym ciałem i swoją siłą wyprostował rękę. Był to atak mający na celu wbicie ostrza w gardło. Twardy blok tego ciosu byłby niezwykle niebezpieczny dla obu stron, gdyż istniała duża szansa, że klinga ześlizgnie się po powierzchni obrony i mimo wszystko zada rany, a nie trafienie oznacza czystą pozycją dla przeciwnika, który mógłby zranić swojego przeciwnika. Vein widział w oczach Karła, że rozumie czym grozi taki atak oraz swego rodzaju zaskoczenie z powodu aż takiej determinacji i ryzyka, na jakie wystawił się Jeździec. Mimo wszystko Półelf nie ryzykował niczym, gdyż wiedział, że Krasnolud wykona miękką aktywną obronę, która sprowadzi miecz do pozycji przy nogach wroga, co umożliwi wbicie sztyletu w bok Krasnoluda.
Rzeczywiście brodacz zrobił to, co przewidział Veinsteel i próbował kopnąć go kolanem w twarz, co spotkało się z ręką prowadzącą sztylet, wytrącając ją z toru lotu, a Półelf widząc to, natychmiast podniósł się, wyprowadzając atak, poprzedzony zmianą pozycji miecza o sto osiemdziesiąt stopni tak, że klinga ponownie znalazła się w górze. Oczywiście z tego również skorzystał, zadając cios pionowo w górę, który został zablokowany, lecz Vein cofnął rękę i doprowadził ostrze do pionu i błyskawicznie wyprowadził koliste cięcie na tętnicę szyjną. Jeździec zobaczył, że taka walka również nie przynosi skutku, więc ponownie wycofał się na mniej mączący półdystans.
Mordinan odczuwał już wyraźne zmęczenie, więc ponownie zaczął myśleć, by jak najszybciej zakończyć walkę.
Jakby tak wykonać drugą część planu. Jakbym wziął tą kobietę i potraktował jako tarczę, to miałbym mniejsze szanse, że cios dojdzie, a także na chwile zdezorientuje to przeciwnika, a przy pchnięciu jej na Krasnoluda, będzie chciał ją złapać, gdyż to zapewne była jego przyjaciółka, więc nie pozwoli na jej upadek, co z kolei da szansę Tantalionowi na wykonanie ostatecznego ciosu, a gdyby jemu się nie udało to ja atakowałbym równocześnie z nim. To zmniejszałoby szansę obrony Krasnala praktycznie do zera, a kwestia zabicia będzie już tylko taka, żeby bardzo szybko wycelować w najlepsze miejsce i trafić tam, a z tym nie powinno być już większego problemu. Tylko jak się do niej dostać? Udam zmęczenie i zacznę się wycofywać tak, by natrafić idealnie na ciało, które leżąc, będzie stanowiło naturalną barierę, gdyż na nie Karzeł nie wejdzie, z racji szacunku do zmarłych lub przyjaźń jaka ich łączyła. Właściwie to ona byłaby najlepszą tarczą, ale Łowca musiałby wytrzymać chwilę, zanim uchwyciłbym ją dobrze, tak bym wszystko widział i zaczął atak zza jej pleców-pomyślał, zaczynając symulować ogromne zmęczenie. Grymas, który wystąpił na twarzy Jeźdźca, sprawił, że wyglądał jakby trzymanie miecza sprawiało mu ogromną trudność. Zaczął wolniej się bronić, co o mało nie spowodowało straty ręki, lecz mimo wszystko trwał w tej taktyce.
Stało się tak, jak się spodziewał, ponieważ Krasnolud zaczął atakować z jeszcze większym zacięciem, co zaczęło sprawiać Półelfowi jeszcze większą trudność. Veinsteel cofał się powoli, tak jakby ulegając naporowi Karła.
Nagle Półelf natknął się na coś dużego i miękkiego, poczuł piało tuż za sobą.
Otóż i to o co mi chodziło. Przytrzymaj go Łowco-pomyślał, lecz wiedział, że Tantalion nie będzie słyszał jego myśli, więc przestąpił jeszcze jeden krok do tyłu, powodując, że ciało kobiety miał przed sobą i czekał na moment. Krasnolud wykonał szerokie machnięcie toporem, a Vein uchylił się i już miał schylić się po ciało kobiety, gdy Karzeł zrozumiał o co chodzi natrętnemu przeciwnikowi. To właśnie zobaczył w jego oczach. Zobaczył błysk furii, a Półelf zaczął się wycofywać, lecz owy błysk dostrzegł za późno, by się uchylić lub zablokować, ale nie zamierzał się poddać. Ostatnie co zobaczył była pięść mknąca w stronę żeber. Co prawda skórzana zbroja chroniła przed cięciami, pchnięciami, lecz nie chroniła przed uderzeniami.
Nagle oślepiający ból zalał oczy Półelfa, który wiedział, że Tantalion został sam.
-Nie pokonasz mnie jednym ciosem, gładkolicy!-powiedział na wpół do siebie na wpół do Krasnoluda, a on sam zaczął odzyskiwać wzrok. Zobaczył jak Tantalion unika obcięcia nóg, ale nie zranienia. Vein widząc to, rzucił się, celując w odsłonięte miejsce, którym był bok Krasnala i z zadowoleniem stwierdził, że cios dotarł do celu, lecz nadal leżał, rozcinając ciało Krasnoluda jeszcze bardziej.
Karzeł zawył z bólu, a w oczach płonęła mu żądza mordu. Wróg zamachnął się toporem, a Veinsteel niemal roześmiał się z radości, przedstawiając przeciwnikowi bezsilną minę, ale tylko czekał aż topór spadnie, gdyż w prawej ręce dalej trzymał miecz. Spadające ręce trzymające topór były idealnym celem i dlatego chciał ciąć mieczem przy nadgarstkach. Oczywiście wiedział, że obu nie zdoła uciąć, ale zawsze zostawała mu jego druga ręka, którą chciał wbić w nadgarstek drugiej ręki, odpychając jednocześnie dłonie z toporami.
Już był gotowy do cięć, gdy zobaczył katanę Tantaliona, przechodzącą przez kark Krasnala jak przez masło, a Vein popchnął go ręką tak, żeby ofiara nie upadł na niego i podniósł się, po czym odszedł kawałek i legł na ziemi, rozkładając ręce, trzymające bronie. Przy podnoszeniu się, chodzeniu oraz kładzeniu się, krzywił się lekko z bólu, nie pokazując, że boli aż tak jak to było w rzeczywistości.
Półelf położył się dlatego, żeby złagodzić ból, który nie dawał oddychać, lecz nie ustawał nawet w pozycji leżącej. Ta pozycja jednak umożliwiała delikatny odpoczynek, lecz nie trwał w tej pozycji długo, ponieważ nie chciał dać po sobie znać, bólu jaki towarzyszył każdemu oddechowi i ruchowi.
Vein wstał uśmiechając się do Tantaliona.
-Demon szybkości-zaśmiał się, co spowodowało potworną falę i nie mógł się powstrzymać przed przytrzymaniem uszkodzonego miejsca, ale za chwilę się opanował i ponownie przywołał uśmiech.
-Jak ja z nim wytrzymałem? Natchnienie jakieś czy co?-uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Zrób sobie jakiś opatrunek na nogi, a w kryjówce zmienisz go sobie na nowy. Mam tam bandaże i spirytus, którym można odkazić ranę. Po to go właśnie wziąłem-powiedział do Łowcy.
-A teraz zobaczmy co on takiego na sobie ma-powiedział, podchodząc do trupa Krasnoluda, klękając przy nim.
-Rozumując logicznie, zbroja nie może być sprawką szybkości owego Karła, ponieważ temu nie sprzyja zbroja, która ewentualnie mogłaby być zaklęta na większą wytrzymałość lub odporność na coś czy obroną przed czymś. Nie wiem, ale jak już mówiłem, logicznie rzecz biorąc, magia jego szybkości musi być zawarta w czymś, co nosi na rękach i na nogach-rzekł z namysłem i spojrzał na uzbrojenie trupa.
Nagle jego wzrok przyciągnęły karwasze i nagolenniki, którym przyjrzał się z bliska.
-Otóż i sprawcy naszych problemów-rzekł wskazując na owe części ekwipunku, a następnie zdejmując je z Krasnoluda.
-Mogą się przydać. Nic nie mów. Wiem, że jesteś przeciwny czemuś takiemu, ale temu brodatemu jegomościowi już się nie przydarzą, a nas czeka misja. Najszybszemu z nas przyda się do uwolnienia... hmmm... kogoś, możemy tak przyspieszyć najwolniejszego. Są setki kombinacji, które możemy wykorzystać, zaś to możemy wykorzystać jako swego rodzaju broń-mówił, wstając i podszedł do porzuconego przez siebie, starego płaszcza, który włożył na siebie, a elementy ekwipunku brodacza schował do wewnętrznej kieszeni, po czym przystąpił do obszukania obu trupów, lecz nie mięli przy sobie niczego cenniejszego niż monety, które również Półelf zabrał.
-To też może się przydać-powiedział Tantalionowi, wstając.
-Pomóż mi kopać grób dla nich. Nikt nie może ich tu zastać, gdyż każdy może być szpiegiem Smoczego Pana i każdy może mu donieść o wszystkim-rzekł zabierając się do kopania w jakimś najbardziej osłoniętym miejscu. Oczywiście było mu ciężko, ponieważ złamane żebro skutecznie utrudniało mu życie, ale kopał dalej, ponieważ były ważniejsze sprawy niż jakieś złamanie, mimo że bardzo dokuczliwe i nieprzyjemne. Kopał krzywiąc się z bólu, ale kontynuował zawzięcie aż uzyskał pożądaną głębokość.
-Tyle wystarczy. Większa głębokość jest zbędna i wystarczy teraz tylko wrzucić ciała-powiedział, po czym wyszedł z trudem z dołu i zaciągnął do niego trupy, które szybko zagrzebał, a ziemią, która została, przysypał krew, by nie widać było jej na podłożu.
-Możemy ruszać w drogę powrotną-rzekł, sprawdzając czy nic nie widać, po czym z zadowoleniem stwierdził, że nie ma śladu po walce.
Ruszył w drogę powrotną, co jakiś czas, w przypływie większego bólu, krzywił się delikatnie, zaś idąc oddychał płytko, by przynieść choć trochę ulgi, ale ceną za to było chwilowe pociemnienie w oczach. Po chwili jednak odzyskiwał dawny wzrok, lecz przez chwilę szedł bez pomocy wzroku. Takie sytuacje zdarzały się często w drodze powrotnej.
-Opowiedz mi jak zabiłeś tą kobietę-poprosił Veinsteel tylko po to, by myśleć o czymś innym.
Vein szedł na przedzie, z kapturem na głowie tylko po to, by Łowca nie widział grymasów na twarzy Półelfa. Po jakimś czasie doszli do wejścia do tunelu, gdzie dalej prowadził Veinsteel, ponownie kierując Tantaliona, jednakże i Mordinan potykał się od czasu o wystające skały, z powodu czerni zasłaniającej mu oczy. Każde potknięcie sprawiało, że czuł ból napierający na niego z nową siłą. Podczas przejścia przez korytarz, ćwiczył nie pokazywanie tego, że coś mu jest, a gdy trzeba było wyjść, Vein wiedział już co robić.
Spojrzał w górę na klapę.
-Teraz przez chwilę nic nie mów-rzekł Jeździec bezbarwnym głosem, takim jakim mówił zwykle, po czym zaczął nasłuchiwać. Półelf usłyszał coś i od razu zidentyfikował odgłos jaki dobiegał jego uszu, jako chrapanie, lecz i tak ostrożnie uniósł klapę, sprawdzając czy osobnik rzeczywiście śpi i tak było. Sen zdawał się niezwykle głęboki, jednak Vein wolał nie ryzykować i położył delikatnie klapę na podłodze, a następnie wyszedł cicho. Później wyszedł Tantalion, do którego powiedział zamykając klapę równie delikatnie.
-Jak wyjdziemy to zamkniesz drzwi tak, jak je otworzyłeś, gdyż nie może się nawet domyśleć, że ktokolwiek tu był. Gdyby chociażby domyślił się czegoś, mielibyśmy utrudnione zadanie. Oczywiście zakładam, że służy Smoczemu Władcy, więc poszedłby zawiadomić, ze ktoś był u niego w domu, a nie sądzę, żeby niczego nie wiedział o przejściu. Sądzę, że jakby się czegoś domyślał to wzmogliby patrole i byśmy mięli dodatkowy problem, czego nie chcemy-wytłumaczył Łowcy, po czym wychodząc spojrzał czy nie zostawili śladów i stwierdził, że nie ma śladów ich obecności oprócz otwartych drzwi, z którymi uporał się Tantalion (lub nie uporał się).
W drodze do kryjówki dyskretnie rozglądał się, ale nikogo nie zauważył, co go niejako ucieszyło, zaś po jakimś czasie doszli do kryjówki, gdzie Vein rozejrzał się uważnie i uchylając drzwi, wpuścił Łowcę, a następnie sam wszedł, po czym zamknął je i odsunął szafę. Znowu wpuścił towarzysza, zaś sam wszedł ostatni, zasuwając szafę.
Nagle przeszyła go fala potężnego bólu, który oślepił Jeźdźca do tego stopnia, że do łóżka skierował się nie widząc nic, gdyż szedł na pamięć. Potknął się dwa razy, potęgując ból, po czym legł na łóżku zamykając oczy.
Adrila streszczała przebieg operacji, lecz nie słuchał jej, wchodząc w głąb siebie. Potem głos zabrali Peredhil i Aquodayro, lecz ich również nie słuchał. Po usilnych próbach przypomnienia sobie co należy robić ze złamaniami wewnętrznymi, które spełzły na niczym, otworzył oczy, a wtedy głos zabrał ktoś znajomy.
-Corwei? Co ty tu robisz? Mallunie, powiedz jeszcze raz co się wydarzyło, bo na chwilę się odłączyłem-powiedział leżąc bez ruchu, lecz nie dostał odpowiedzi, a w zamian zaczął mówić Corwei.
-Kiedy odeszliście z baru za nic nie miałem zamiaru iść za wami. Jestem tutaj poszukiwany tak samo jak Mallun. Jednak po dwóch dniach nie wytrzymałem. Ruszyłem w podróż lecz nie bezpośrednio do stolicy. Udałem się do ruin starej fortecy, w której ongiś była tajna biblioteka w podziemiach zawierająca wiele przydatnych informacji. Znalazłem ją ale nie byłem pierwszy. Kiedy wszedłem do środka zobaczyłem tylko popiół i kawałki nie dopalonych kartek. Z pewnością były to smoki... Potem udałem się tutaj lecz przybyłem zbyt późno. Teraz Mallun nie żyje... lecz nie możemy się poddać, musimy dokończyć dzieło choćby dla samej pamięci o nim. Odpocznijcie teraz, ja przestudiuję zwoje Malluna. Jutro jest święto czerwonego smoka, więc wszyscy będą albo pili, albo już będą zalani. Smoczy Pan chce przekonać ludzi, że jest dobry. Jeżeli macie jakieś swoje plany lub potrzeby to jutro jest jedyny dzień żeby coś zrobić. Wszyscy strażnicy przenoszą się do pałaców, więc próba uwolnienia Falco w ten dzień jest nie realna-zakończył.
Znaczenie słów towarzysza dotarło do Veina dopiero po chwili.
Mallun nie żyje... Mallun nie żyje...-te słowa świdrowały jego głowę, a gdy sens dotarł do świadomości, ból zniknął.
-Jak to nie żyje?!-wykrzyczał.
-Jak to cholera nie żyje?!-krzyknął ponownie wyjmując miecz, który ze złości wbił w materac.
-Szlag!-kopnął ze złością w deskę w nogach łóżka.
-Kto z nim był?!-popatrzył po wszystkich i zatrzymał się na Adrili.
-Opowiedz jeszcze raz co się stało. Peredhil, Aquodayro to samo. Dajcie mi pomyśleć-uspokoił się i wiedział, że może to nieco zdziwić wszystkich, gdyż jeszcze nie widzieli ani jednego z jego wybuchów.
Ból powrócił ze zdwojoną siłą, zasłaniając widzenie Półelfowi, który skrzywił się z bólu, a następnie podszedł do swojego woreczka i wyjął bandaż, po czym rzucił go Tantalionowi. Ten złapał go w locie, a Vein zaczął opowiadać co im się przydarzyło.
-Po wyjściu stąd doszliśmy do domu, o którym wspominał Mallun. Drzwi były zamknięte, więc Łowca otworzył je. Potem znaleźliśmy właz w podłodze i poszliśmy na spotkanie dwójce, którą spotkaliśmy chyba godzinę po wyjściu z tunelu. Był tam Krasnolud w magicznym uzbrojeniu i kobieta Mag. To oni zaatakowali nas pierwsi, gdyż Krasnolud rzucił się na mnie, a kobieta zaatakowała Tantaliona, który rzucił w nią tarczą i zabił. Ja męczyłem się trochę dłużej, ponieważ Karzeł był szybszy niż nie jeden z Elfów. Po zabiciu Magini dołączył do mnie Łowca, z którym niewerbalnie ustaliłem taktykę, która pomogła w walce z Krasnalem, ale nie byłą przyczyną jego śmierci-odetchnął głębiej, ponieważ zabrakło mu powietrza, po czym z zamkniętymi oczami ciągnął dalej.
-Po jakimś czasie postanowiłem posłużyć się kobietą jako tarczą i grałem osłabienie do chwili, kiedy pomiędzy nami było jej ciało. Wtedy schyliłem się po nie, a ten skretyniały Niziołek prawdopodobnie złamał mi żebro, a Tantaliona pociął. Zobaczyłem dogodną sytuację do zranienia, po czym wbiłem jegomościowi sztylet w bok, a tamten zdenerwował się bardzo i chciał mnie zabić toporem, a ja tylko na to czekałem, ponieważ stracił czujność, działał jak wściekłe zwierzę. Chciałem odciąć mu łapię mieczem, a drugą przebić sztyletem, zmieniając tor spadania topora, ale Łowca mnie ubiegł i uciął małemu człowieczkowi brodatą głowę. Zabraliśmy mu magiczne karwasze i nagolenniki, a potem zakopaliśmy. Powrót był bez przeszkód-zakończył.
-Aha i niech ktokolwiek chociażby dotknie tego ekwipunku to osobiście obetnę mu łapy-powiedział, ale nie chciało mu się niczego tłumaczyć, więc wyjął suchy prowiant i popijał winem z piersiówki, zaś gdy skończył jeść "obiad", położył się i zaczął myśleć co należy zrobić następnego dnia.
Przydałoby się kupić kilka magicznych składników. Mogą się przydać. Muszę iść do uzdrowiciela i dowiedzieć się co należy robić w przypadku złamań na przykład żeber. Ogólnie trzeba będzie wyruszyć na zakupy, ale nie jako ja. Chyba trzeba będzie poszukać naszego przyjaciela... Muszę poszukać tego chłopaka. Może on mi pomoże... Na pewno pomoże-pomyślał, po czym wstał i zdjął z siebie wszystko do pasa, a następnie podszedł do Tantaliona i odebrał bandaż, którego koniec zmoczył w spirytusie. Półelf obandażował się na wysokości złamanego żebra, przytykając tam mokry koniec, zaś gdy zakończył , oddychanie sprawiło mu jeszcze większy ból, ponieważ pojawił się ucisk w postaci opatrunku, więc odwinął bandaż i nabrał najwięcej powietrza ile mógł, po czym wstrzymał je i krzywiąc się, ponownie się opatrzył, zawiązując koniec opatrunku.
Po zakończeniu ubrał się i schował resztkę opatrunku oraz buteleczkę spirytusu, zaś ekwipunek Krasnoluda włożył do swojego woreczka.
Nie jestem pewien działania tych przedmiotów. Nie wiem czy nie zrobią nikomu krzywdy. Być może działają tylko w przypadku trupa Krasnala, a innym robią krzywdę. Może po zdjęciu magia zanika. Nie mamy pojęcia jak zachowają się na innym ciele niż ich poprzedni właściciel. To również trzeba dyskretnie wybadać-pomyślał, zamykając oczy, ale nie zasypiając.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 02-10-2007, 21:20   #133
 
Zafrire's Avatar
 
Reputacja: 1 Zafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znany
Adrila siedziała nie wiedząc co ze sobą zrobić kiedy nagle wpadł do pomieszczenia Peredhil. Nawet nie zauważyła jak do niej podszedł, a po chwili już się przytulali. Dziwczyna przytuliła się do niego szepcząc mu do ucha:
- Też się tego bałam - po chwili padło pytanie o Malluna, nic nie odpowiedziała jednak bard wszystko zrozumiał, zaczęła się jeszcze modniej w niego wtulać. Czuła się bezpieczniej w jego ramionach. Kiedy już wszyscy wrócili zaczęła opowiadać co się stało, było to dla niej ciężkie zadanie jednak nie miała innego wyjścia.
- Poszliśmy i musieliśmy oddać broń, ja przemyciłam sztylet, wszsytko szło tak jak powinno, aż zostaliśmy zaproszeni na prywatną audiencję z kapłanem a tam już Mallun go ogłuszył a ja... - głos się jej zatrząsł, dopiero teraz zaczynało do niej docieraż co zrobiła - to ja go zabiłam - powiedziała jak by do siebie - Mallun wziął medalion, a po chwili już byli madzy i go zabili, kazał mi uciekać, przepraszam, nie wiedziałam co robić, musiałam uciec - wbiła wzrok w podłogę, z każdą chwilą mówiła szybciej i mniej składnie, a na koniec wyciągnęła medalion i położyła go na łóżku - za to on zginął - złapała barda za rękę, teraz nie obchodziło jej co inni pomyślą, teraz były inne problemy. Nagle Veinsteel wrzasnął
-Jak to nie żyje?!
-Jak to cholera nie żyje?!-krzyknął ponownie wyjmując miecz, który ze złości wbił w materac.
Adrila podskoczyła ze strachu i mocniej chwyciła rękę Peredhila. Wtuliła się w niego ze strachu. Nie była gotowa na ten krzyk. Próbowała się opanować ale słabo jej to szło. Opowiedziała jeszcze raz po krótce co się działo, jednak to skróciła do minimum i cały czas się jąkała, nie puszczając dłoni półelfa. Sama nie wiedząc czemu zaczęła się trząść, nie chciała nic jeść, chociaż normalnie powinna być głodna. Siedziała na łóżku drżąc na całym ciele
- Zjedz coś - powiedziała do towarzysza - Twoje zadanie nie należało do najlżejszych
 
__________________
Irokez lub glaca to powód do dumy...
Zafrire jest offline  
Stary 02-10-2007, 21:55   #134
 
Mael's Avatar
 
Reputacja: 1 Mael nie jest za bardzo znanyMael nie jest za bardzo znanyMael nie jest za bardzo znany
W Peredhilu zawrzało, kiedy usłyszał wybuch Veinsteela:
-Jak to nie żyje?!
Półelf odczuł przerażenie w ukochanej. Krzyk towarzysza musiał się wydać jej oskarżeniem. Bard spiorunował wzrokiem łowcę. Dla każdego z nich był to ciężki dzień, lecz nikt tak się nie zachowywał.
-Jak to cholera nie żyje?!- krzyknął ponownie, wyjmując miecz, który ze złości wbił w materac. Adrila podskoczyła ze strachu i mocniej chwyciła rękę Peredhila. Wtuliła się w niego ze strachu. Po chwili zaś ponownie opowiedziała w skrócie śmierć Malluna, przy tym cały czas się jąkając. Po skończonej relacji usiadła na łóżku. Jej ciało drżało. Bard przysiadł się do niej i otulił swoim ramieniem. Jego usta zbliżyły się jej skroni delikatnie ją muskając.
- Zjedz coś - powiedziała Adrila - Twoje zadanie nie należało do najlżejszych
-Zjem coś, ale za chwilę…
Jego zadanie… rzeczywiście nie było łatwe. Veinsteela żądał i od niego relacji. Lecz kim on jest, by stawać się nagle ich przywódcą?!
- Ja nie znam całej historii wyprawy mojej i Aquodayro. W czasie, kiedy ja byłem uwięziony w pułapce astralnej, Aquodayro spotkał się ponownie z naszym drowem. I to on wydaje mi się powinien opowiedzieć historię. Zresztą wydaje mi się, że powinniśmy odpocząć przede wszystkim. Wszyscy oberwaliśmy dziś nieźle w kość. Jak mówi Corwei i tak nic do jutra nie zdziałamy ze względu na to święto .Spróbujmy i my z niego skorzystać i nie co zebrać siły.
To powiedziawszy Peredhil złapał ponownie Adrilę za rękę i nachylając się szepnął jej do ucha:
- Chodź kochanie, należy się nam mały spacer i chwila wytchnienia- do reszty zaś rzekł- wychodzimy nabrać sił i odetchnąć pełną piersią. Dziś jest wigilia święta czerwonego smoka, więc już za chwilę zacznie się zabawa na ulicach. Nie trudno będzie wmieszać się w tłum. Wam radzę także w jakiś sposób zająć sobie tan czas.
To powiedziawszy bard opuścił kryjówkę pociągając za sobą ukochaną. Fala słońca zalała ich zatroskane twarze, kiedy wyszli na ulicę. Półelf przyjrzał się kobiecie. Nareszcie byli razem i tylko to się teraz dla niego liczyło.
 
__________________
Wyjechałem na dłużej! Nie mam dojścia do kompa! Help!
MG niech poprowadzą lub uśmiercą moją postać wg. uznania! Graczy przepraszam i proszę o wyrozumiałość!
Mael jest offline  
Stary 03-10-2007, 02:15   #135
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Koordynacja ataków Veina i Tantaliona zaczynała przysparzać krasnoludowi coraz większych trudności. Półelf dwoił się i troił aby przechytrzyć przeciwnika. Ten jednak radził sobie z jego frontalnym atakiem i o dziwo, był w stanie powstrzymywać atakującego z tyłu łowcę. Walka wydłużała się niemiłosiernie i zaczynało pojawiać się zmęczenie. Tantalion pomału tracił czucie w nadwyrężonej ręce i jego chwyt na tarczy zelżał. Słabł z minuty na minutę, nie będąc przyzwyczajonym do tak długiego czasu intensywnej walki. Jeden rzut oka na Veinsteela powiedział mu, że z jego towarzyszem też nie było najlepiej. Odczuwał wyraźnie trudy starcia i zdawał się uginać pod ciosami wściekłego wojownika. Jego ruchy rąk stały sie wolniejsze, a stopy poczęły powolny odwrót. Tantalion nie wiedział, że to element jego taktyki i zaniepokoił się o los kompana. Robił co mógł, aby spowalniać krasnoluda dosłownie "siedząc" mu na plecach. Wiedział, że jeśli Mordinan polegnie, sam nie wygra z magicznie wspomaganym karłem. Trasa pojedynku zaprowadziła ich w miejsce, gdzie leżały zwłoki zaszlachtowanej czarodziejki. Wtedy to pięść krasnoluda dosięgła półelfa, pod którym aż ugięły się nogi. Zakonnik nie miał jednak czasu martwić się o towarzysza, gdyż sam ratował się instynktownym odskokiem przed stratą nogi. Tantalion syknął z bólu, gdy ostrze wojownika rozcięło mu skórę pod kolanem, ale za chwilę to jego adwersarz zawył donośnie. Vein wykorzystał bowiem moment nieuwagi przeciwnika i zagłębił swój sztylet w jego boku. To jakby jeszcze bardziej rozzłościło krasnoluda, który najwyraźniej zamierzał skończyć z uciążliwym półelfem. Odwrócił się plecami do zakonnika, skupiając się wyłącznie na Veinsteelu. Wściekłośc wzięła górę nad taktyką. To był jego błąd. Ostatni błąd jak się miało okazać. Tantalion widząc niepowtarzalną szansę na skończenie walki rzucił się do przodu z ostrzem uniesionym nad głową. "Teraz albo nigdy!" - zaświtała myśl w jego głowie, a już po chwili czerep krasnoluda toczył się po gościńcu. Dysząc ciężko, schował katanę do pochwy i zarzucił tarczę na plecy. Złapał się prawą ręką za odrętwiałe ramię, które zwisało bezwładnie. Otarł pot z czoła i dopiero teraz zauważył, że z nogi cieknie mu strużka krwi. Już miał sięgać do sakwy, gdy usłyszał głos Veina:
"- Demon szybkości. Jak ja z nim wytrzymałem? Natchnienie jakieś czy co? Zrób sobie jakiś opatrunek na nogi, a w kryjówce zmienisz go sobie na nowy. Mam tam bandaże i spirytus, którym można odkazić ranę. Po to go właśnie wziąłem."
- Ja je mam ze sobą. Jeśli także musisz się opatrzeć, przyjacielu, to powiedz.
Nie doczekał się jednak odpowiedzi, uznając, że Vein ich po prostu nie potrzebuje. Zbyt był zajety sobą, by zobaczyć na twarzy półelfa grymasy bólu ukryte pod maską obojętności. Udarł kawałek bandaża i owinął nim sobie zranione miejsce. Tymczasem Mordinan zajął się oględzinami ekwipunku.
"- A teraz zobaczmy co on takiego na sobie ma. Rozumując logicznie, zbroja nie może być sprawką szybkości owego Karła, ponieważ temu nie sprzyja zbroja, która ewentualnie mogłaby być zaklęta na większą wytrzymałość lub odporność na coś czy obroną przed czymś. Nie wiem, ale jak już mówiłem, logicznie rzecz biorąc, magia jego szybkości musi być zawarta w czymś, co nosi na rękach i na nogach. Otóż i sprawcy naszych problemów."
Mordinan wskazał Tantalionowi na karwasze i nagolenniki.
"- Mogą się przydać. Nic nie mów. Wiem, że jesteś przeciwny czemuś takiemu, ale temu brodatemu jegomościowi już się nie przydarzą, a nas czeka misja. Najszybszemu z nas przyda się do uwolnienia... hmmm... kogoś, możemy tak przyspieszyć najwolniejszego. Są setki kombinacji, które możemy wykorzystać, zaś to możemy wykorzystać jako swego rodzaju broń."
- Nie jestem przeciwny przejmowaniu oręża pokonanych wrogów. - odpowiedział Tantalion - Kodeks zakonu nie zabrania posiadania łupów wojennych lub bitewnych. Co innego obrabianie zwłok przygodnych ofiar spotkanych po drodze. Na to bym nie pozwolił.
Widząc jak Półelf chowa zdobyczne rzeczy do swojej sakwy, dodał:
- Nie czuj się ich właścicielem Veinsteelu. Wspólnie zadecydujemy jak je wykorzystać dla dobra naszej sprawy.
Po tych słowach Tantalion poszedł za przykładem towarzysza i założył na siebie stare odzienie, w którym opuścił kryjówkę. Spojrzał na zwłoki i zastanawiał się co z nimi począć, ale Vein uprzedził go, mówiąc:
"- Pomóż mi kopać grób dla nich. Nikt nie może ich tu zastać, gdyż każdy może być szpiegiem Smoczego Pana i każdy może mu donieść o wszystkim."
- Tak, masz rację. - zakonnik skinął z aprobatą głową - Poza tym nie godzi się zostawiać tak dzielnego wojownika sępom na pożarcie.
Oboje zabrali się prężnie do pracy, choć Tantalionowi przeszkadzało odrętwiałe ramię i nie był tak pomocny jak by tego sam sobie życzył. Gdy towarzysze uporali się z niewdzięcznym zadaniem i ukryli ślady walki, skierowali się po własnych śladach w strone miasta. W okolicznym lesie zakonnik zebrał trochę pajęczyny rozwieszonej między gałązkami i zmieszał z ugniecionym chlebem, którego kawałki przeżuwał od kilku minut. Przyłożył to wszystko do miejsca, w którym ramię było najbardziej uszkodzone i owinął bandażem. Był to stary sposób robienia opatrunków, którego nauczył się w zakonie. Mniej więcej w tym czasie półelf powiedział do łowcy:
"- Opowiedz mi jak zabiłeś tą kobietę."
- Cóż, co tu dużo mówić. Rzuciłem w nią tarczą, aby wytrącić ją z koncentracji, nim skończy inkantację. Nie do końca się to jednak udało. - dodał wskazując na swoje ramię - Ale drugiego czaru już nie zdążyła rzucić. Skończyła jak krasnolud, z tą tylko różnicą, że jej głowa przytrzymała się szyi. - przerwał na chwilę, po czym podjął znowu - A jeśli już o tym mowa... Gdybym w tym czasie dysponował magicznymi nagolennikami naszego "znajomego", kobieta nie puściła by nawet pary z ust. Jako człowiek nie poruszam się tak szybko jak Ty czy Peredhil. To może przesądzić o wyniku niejednej bitwy. Pomyśl o tym Veinsteelu.
Na tym zakończył wątek uzbrojenia w czasie marszu. Droga powrotna nie nastręczała większych trudności i przyjaciele bez przeszkód znaleźli się w znajomej chacie z ciągle drzemiącym pijaczyną. Tantalion skinął głową na sugestię Veinsteela, aby zamknać drzwi tak jakby nigdy tu nie wchodzili. Pogrzebał trochę nożykiem w zamku, a gdy usłyszał znajomy dźwięk rzucił krótko:
- Zrobione.
Po kilku minutach dwójka znalazła się w kryjówce, gdzie zastała już całą drużynę. Tantaliona zdziwiła obecność Corwei'a, lecz dopiero gdy wygłosił on swoją kwestię, zauważył, że nie było z nimi Malluna. Zasmucił się bardzo na wieść o śmierci towarzysza. Pochylił głowę i wyszeptał krótką modlitwę. Nie dokończył jednak, gdyż ze skupienia wybił go niespodziewany wybuch Veinsteela:
"-Jak to nie żyje?! Jak to cholera nie żyje?! Szlag! Kto z nim był?! Opowiedz jeszcze raz co się stało. Peredhil, Aquodayro to samo. Dajcie mi pomyśleć."
Tantalion przyjrzał się uważnie półelfowi, a na jego twarzy zamalowało się zaskoczenie. Nigdy nie przypuszczał, że ten wyrachowany i do bólu pragmatyczny osobnik jest w stanie zdobyć się na taki pokaz własnych emocji. Zakonnik kątem oka zauważył jak Adrila drży ze strachu i wtula się w barda. Spojrzał na tą dwójkę i uśmiechnął się lekko, zadowolony, że potrafili w tym brutalnym świecie odnaleźć swoje szczęście. Spojrzał ponownie na Mordinana i powiedział:
- Uspokój się przyjacielu. Wszyscy bolejemy nad stratą Malluna. To był ciężki dzień dla każdego z nas, a ta młoda dama zrobiła więcej niż mogliśmy od niej oczekiwać. - spojrzał na Adrilę i mrugnął do niej okiem na otuchę. Wtedy też zauważył, że Veinsteel wyraźnie krzywi się z bólu, a mówienie sprawia mu trudność. Wkrótce półelf sam zaspokoił ciekawość łowcy. Gdy zdawał relację z ich boju na gościńcu, wygadał się, że krasnolud złamał mu żebro. Wszystko zakończył stwierdzeniem, które trochę poirytowało zakonnika:
"- Aha i niech ktokolwiek chociażby dotknie tego ekwipunku to osobiście obetnę mu łapy."
Tantalion podszedł do niego, gdy bandażował sobie bok i odrzekł:
- To być może będziesz musiał odciąć moje. Walczyliśmy ramię w ramię Veinsteelu, ale nie pozwolę byś groził komuś z nas. - po czym dodał łagodnym głosem - Co się zaś tyczy twojej rany, to chyba mogę ci pomóc. Dysponuję magią, która pozwala mi raz dziennie uleczyć poważną ranę. Zgadzasz się na to?
[jeśli tak]
Tantalion usiadł obok towarzysza i położył swoją prawą dłoń na jego głowie a lewą przyłożył do zranionego boku. Przymknął oczy i począł coś pospiesznie szeptać niewyraźnym głosem. Do waszych uszu dochodziły tylko strzępy słów:
- Wołam do was bracia... ja sługa Zakonu Duriana... na krew waszą... łaska spłynie na tego, który... - dalej już nic nie można było zrozumieć.
Gdy skończył, Tantalion otworzył oczy i zwrócił się do Veina:
- Teraz odpocznij. W ten sposób czar zwiększy swoją skuteczność. Rano powinieneś być zdrów jak ryba. - to powiedziawszy, przeniósł się na swoje łóżko, obok którego położył swój oręż. Nagle poczuł ogromne znużenie. Wyczerpanie walką i rzuconym czarem dało znać o sobie. Zapadł w głęboki sen zaraz po tym jak jego głowa zetknęła się z miękkim kocem.
 
Astaroth jest offline  
Stary 03-10-2007, 21:06   #136
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Najpierw swoją opowieść streściła Adrila, jąkając się. Półelf zauważył, że się trzęsie, ale zanim zdążył coś zrobić, napotkał piorunujący wzrok Peredhila, ale w żadnym stopniu nie poddał się mu. Nie sprawiło to na nim żadnego wrażenia, a następnie Bard zaczął opowiadać ponownie.
-Ja nie znam całej historii wyprawy mojej i Aquodayro. W czasie, kiedy ja byłem uwięziony w pułapce astralnej, Aquodayro spotkał się ponownie z naszym drowem. I to on wydaje mi się powinien opowiedzieć historię. Zresztą wydaje mi się, że powinniśmy odpocząć przede wszystkim. Wszyscy oberwaliśmy dziś nieźle w kość. Jak mówi Corwei i tak nic do jutra nie zdziałamy ze względu na to święto. Spróbujmy i my z niego skorzystać i nie co zebrać siły-rzekł, a następnie zwrócił się do kobiety.
-Chodź kochanie, należy się nam mały spacer i chwila wytchnienia wychodzimy nabrać sił i odetchnąć pełną piersią. Dziś jest wigilia święta czerwonego smoka, więc już za chwilę zacznie się zabawa na ulicach. Nie trudno będzie wmieszać się w tłum. Wam radzę także w jakiś sposób zająć sobie tan czas-powiedział, po czym wyszedł z nią na spacer, by odetchnąć.
-Uspokój się przyjacielu. Wszyscy bolejemy nad stratą Malluna. To był ciężki dzień dla każdego z nas, a ta młoda dama zrobiła więcej niż mogliśmy od niej oczekiwać-zabrał głos Tantalion, lecz Vein na każde wypowiedzenie reagował tylko ledwo zauważalnym skinieniem głowy.
Półelf wiedział, że mają rację, a ojciec nie pochwaliłby czegoś takiego.
Daj się zabić, ale emocji nie pokazuj, chociażby wrzały z siłą wulkanu-przypomniał sobie jego słowa.
Troje przeciwko dwóm. Istniała szansa wydostania Malluna, ale może jednak... Muszę się zastanowić...-pomyślał nie kończąc myśli.
Nagle podszedł do niego Łowca.
-To być może będziesz musiał odciąć moje. Walczyliśmy ramię w ramię Veinsteelu, ale nie pozwolę byś groził komuś z nas-powiedział, a Vein otworzył oczy i spojrzał na rozmówcę.
-Czy ty naprawdę myślisz, że nie miałem powodu, by to mówić? Czy naprawdę uważasz, że chcę je przewłaszczyć sobie? Czy naprawdę myślisz, że chciałbym je przywłaszczyć sobie? Jeżeli tak uważasz to mało mnie znasz. Rzeczywiście, wybuch złości był niekontrolowany, ale był spowodowany zasadami, które wpoił mi ojciec, ponieważ mawiał: "Nigdy nie zostawiaj swego towarzysza lub przyjaciela samego na polu bitwy, a szczególnie kiedy towarzysz jest przyjacielem". Mówiłem ci, że kodeksowi twego zakonu podlegają jedynie jego członkowie, zaś to samo tyczy się zasad, które wpoił mi ojciec i nie mam prawa według nich oceniać, lecz i tak moim zamierzeniem nie było oskarżanie. Ta sytuacja mogła podważyć wiele rzeczy, które wypracowywałem, a także to, że staram się myśleć o wszystkim, by zapobiec nieprzyjemnym niespodziankom. Zabraniając wam dotykać części ekwipunku zmarłego Krasnoluda miałem swoje obawy, którymi muszę się podzielić, by nie być uważanym jaka kogoś, kto chce sobie przywłaszczyć wszystko-powiedział, a następnie usiadł, by można go było usłyszeć wszędzie.
-Jak każdy z nas wie, magia potrafi być nieprzewidywalna, a Smoczy Władca przebiegły i podstępny. Odkrywając, że karwasze i nagolenniki są zaklęte, pojawiła się obawa o charakter magii przy zetknięciu z osobą inną niż ich pierwotny właściciel, czyli Krasnolud, który miał je na sobie. Tak naprawdę nie wiemy, czy po założeniu nie uaktywni się magia chroniąca przed kradzieżą i wykorzystaniem taka jak poparzenia i niemożność zdjęcia ich. Nie wiemy również czy magia w ogóle zadziała dla nas, gdyż inna, potężniejsza magia może to uniemożliwiać. Mam nadzieję, że mój tok rozumowania jest dla wszystkich jasny. Zakładając je istnieje niebezpieczeństwo, że któremuś z nas stanie się krzywda, której chcę uniknąć. Teraz widzicie, że to nie jest tak, iż chcę zabrać wszystko dla siebie-powiedział, po czym położył się ponownie z grymasem bólu na twarzy.
-Co się zaś tyczy twojej rany, to chyba mogę ci pomóc. Dysponuję magią, która pozwala mi raz dziennie uleczyć poważną ranę. Zgadzasz się na to?-zapytał Tantalion łagodniejszym tonem.
-No nie wiem, nie ufam magii...-powiedział i odetchnął głębiej, ponieważ zapomniał o złamaniu. Nagły ból przeszył go, a on sam powiedział:
-Dobrze. Jakbyś mógł użyć swojej magii, gdyż ze złamanym żebrem ciężko cokolwiek robić, nawet oddychać-to powiedziawszy, zobaczył jak Tantalion siada na łóżku, zaś za chwilę poczuł jego dłoń na czole, a drugą na złamanym żebrze. Veinsteel ponownie poczuł ból, ale tym razem nawet się nie skrzywił, tylko zamknął oczy.
-Wołam do was bracia... ja sługa Zakonu Duriana... na krew waszą... łaska spłynie na tego, który...-docierały do niego słowa Tantaliona, lecz tylko niektóre, zaś po chwili zakończył.
-Teraz odpocznij. W ten sposób czar zwiększy swoją skuteczność. Rano powinieneś być zdrów jak ryba-powiedział odchodząc.
-Dziękuję, ale na razie nie zamierzam spać, gdyż mam zbyt ważną kwestię do przemyślenia-odparł, zamykając oczy.
Adrila i Mallun najpierw zdali broń, ale kobiecie udało się przemycić sztylet, potem zostali zaproszeni na audiencję z kapłanem. Krasnolud ogłuszył go, a Adrila zabiła. Mallun wziął medalion, a następnie przekazał go kobiecie, jeżeli dobrze zrozumiałem. Do sali wpadli magowie, a Krasnolud kazał Adrili uciekać, więc rozumując logicznie, musiał jeszcze żyć i trzymać się całkiem dobrze, ponieważ zapobiegł pogoni, to zaś sprawia, że Adrila nie widziała śmierci Malluna, a to z kolei daje szansę, że on żyje-pomyślał, po czym uśmiechnął się w duchu, pozostawiając obojętną twarz.
Peredhil i Aquodayro szli za Drowem, który podstępem wprowadził ich do pustej komnaty, gdzie ich zamknął, co okazało się astralnym więzieniem. Uwolnił się z niego czarodziej, który skorzystał z zaklęcia teleportacji i wylądował na Mrocznym Elfie. Na nieszczęście zgromadził się tłum, co umożliwiło ucieczkę Mrocznemu, lecz zgubił klucz, którym Aquodayro uwolnił Peredhila. Niestety władze już wiedzą o nas-pomyślał, po czym wstał i zaczął przechadzać się po pokoiku.
Uzbrojenie Krasnoluda może się przydać bardziej niż myślałem-pomyślał, po czym zapytał starca.
-Aquodayro, czy byłbyś w stanie wyczuć, czy nie ma pułapek w nagolennikach i karwaszach? Muszę mieć absolutną pewność, że nie zaszkodzą nikomu z nas-rzekł z powagą w głosie.
-Władze już wiedzą o nas, co znacząco utrudni nam zadanie, ponieważ nie zdziwiłbym się, gdyby rozstawili podwójne straże. Interesujące jest jednak to, że Drow mógł się spodziewać tego, że ktoś go śledzi, co może oznaczać, że mamy ogon lub szpiega w drużynie. Musimy dociec czy i jeżeli tak to kto donosił na nas Władcy-rzekł tajemniczo, spoglądając na każdego po kolei.
-Teraz dobra wiadomość-rzekł.
-Kolejną sprawą jest to, że Mallun może wbrew pozorom żyć. Adrila ani Corwei nie widzieli jego śmierci, a jedynie walkę z Magami w jego wydaniu. Teraz zacznijmy od założeń.
Smoczy Władca jest piekielnie inteligentny. Możemy się tego dowiedzieć patrząc na jego działania. Przejął większość terenów nie włączając w to wojska, Królowie się go boją i go słuchają, co podkreśla jego potęgę oraz pokazuje jak zadziałał psychologicznie na największych, by przejąć władzę. Było to sprytne posunięcie, gdyż ograniczył stratę żołnierzy do niezbędnego minimum. Smoczy Pan przewiduje również każdy krok przeciwnika, a dowodem na to było pojmanie i uwięzienie Falco. Wspominałem już na początku co Smoczy Władca może mieć w zamiarach nie skazując od razu na śmierć przywódcy ruchu oporu. Mówiłem wtedy, że to może być pułapka na ewentualne próby wybawienia Przywódcy, co samo w sobie jest już bardzo sprytne. Potrafi on przewidzieć ruchy przeciwnika daleko przed tym, zanim je wykona, co sprawia, że jest wyjątkowo groźnym przeciwnikiem.Zakładam oczywiście, że Drow był sługą Pana Smoków i nie sądzę, żebym się mylił, a skoro był jego sługą to ktoś go musiał wysłać i przewidzieć nasze ruchy. Sądzę, że tym kimś jest Władca Smoków. Mógł on również spodziewać się zamachu na kapłana, co znaczyłoby, że wydał rozkaz Magom pojmania lub zabicia. Do czego zmierzam?
-zapytał wszystkich.
-Otóż zmierzam do tego, że kradzież medalionu jest ostatnią rzeczą jaką im potrzeba i gdyby Smoczy Władca dowiedział się, że go stracili, od razu ukręciłby im głowy, na co sami Magowie nie mogą sobie pozwolić. Spójrzmy teraz na wszystko oczami Magów, który mają świadomość tego, że nie zaznają litości, jeżeli stracą amulet.
Na audiencję przychodzi Krasnolud i kobieta. Wszystko w porządku, gdyż właśnie oni mieli przyjść, lecz nagle atakują kapłana i zabierają bezcenny medalion. Nawet jeżeli tego nie widzieli to nie problem to wywnioskować. Oczywiście nikt nie odważyłby się odbić Falco oprócz... tak, oprócz ruchu oporu, ponieważ strach, który zasiał Smoczy Pan w sercach pozostałych, jest przytłaczający, więc jasnym jest, że atakował ruch oporu.
Nawet jeżeli nie widzieli kradzieży to ktoś, kto przyszedł po medalion, nie przyszedł sam, co jest jasne, więc trzeba zatrzymać przy życiu tego, którego mają na widelcu, by mógł powiedzieć gdzie są pozostali, ilu ich jest, w czym się specjalizują. Tym sposobem zniszczyłby całą drużynę i myślę, że oni o tym wiedzą. Inną sprawą jest to, że zapewne dowiedzieli się o amulecie i to również będą chcieli wyciągnąć z więźnia, a do tego jest im potrzebny żywy, nie martwy więzień. Tym logicznym tokiem rozumowania dochodzimy do wniosków, że śmierć Malluna byłaby jednocześnie śmiercią Magów, którzy zapewne jej nie chcą, więc ryzykuję stwierdzenie, że Mallun żyje, ale jest w niewoli, gdzie jest torturowany, gdyż raczej niczego nie powie nawet jakby mu brodę strzygli, jednakże niczego nie można być pewnym. Musimy jutro wyjść na miasto i wybadać czy ktoś coś o tym wie, chociaż wątpię, ale mimo wszystko tą informację trzeba wyciągnąć nawet spod ziemi, gdyż może okazać się, że mam rację, ale też mogę się mylić, jednakże mogę rozumować dobrze, co daje nam szansę na życie Malluna. On nie musiał zginąć. Może żyć. Nie wiem jak wy, ale dopóki istnieje cień szansy na uwolnienie towarzysza to będę się go chwytał, ponieważ nie zostawia się nikogo na polu bitwy, by walczył sam. Mallun jest sam, a ja nie zamierzam go opuścić. Jeżeli on żyje to wydostanę go, choćbym miał działać sam. Nie wiem czy popieracie to co mówię, nie wiem, czy jeżeli okaże się, że Krasnolud żyje, czy pójdziecie po niego, ale ja pójdę. Mimo wszystko zalecam wyniesienie się stąd, ponieważ w każdej chwili może to wkroczyć armia, jeżeli tylko dowiedzieli się o nas. Nie możemy tego ryzykować, ponieważ nasza misja jest zbyt ważna, by lekceważyć takie zagrożenie.
Teraz Władca wie o nas nie tylko od Drowa, ale też od kapłanów, jednak nie wie o mnie i Tantalionie, przynajmniej tak zakładam, ponieważ nikt nas nie nakrył. Sądzę, że Władca potrafi powiązać te dwie sprawy i wie już, że jest nas co najmniej czwórka, z czego jeden jest pojmany lub zabity. Mogą również nie wiedzieć o Corweiu, chociaż proste dochodzenie wskaże, że Adrila uciekając nie mogła zadać ciosu od tej strony, z której został zabity żołnież, co wskazuje na to, ze jest nas co najmniej o jedną osobę więcej niż przypuszczali. Sądzę, że właśnie tego będą chcieli dowiedzieć się od Malluna, zaś my musimy dowiedzieć się o nich pierwsi. Teraz to jest już swego rodzaju wyścig, którego nie możemy przegrać. Macie jakieś propozycje? Aquodayro, będziesz potrafił wybadać jaką magię kryje ekwipunek Krasnoluda oraz wykryć ewentualne pułapki? Z działaniem zaczekamy na Peredhila i Adrilę, ale trzeba być gotowym na każdą ewentualność
-stwierdził, po czym spojrzał na starca.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 04-10-2007, 17:50   #137
 
Zafrire's Avatar
 
Reputacja: 1 Zafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znany
Kiedy Veinsteel krzyknął, uwagę zwrócił mu jeszcze Tantalion. Adrila polubiła tego zakonnika, wydawał jej się miły i miał w sobie coś przyjaznego, zdołała się jeszcze do niego blado uśmiechnąć zanim zaczęła powtórnie opowiadać swoją historię. Niedługo po tym Peredhil stwierził, że wychodzą na spacer. Znowu mieliby się znależć sam na sam, co akurat ją cieszył, jeśli można nazwać to uczucie radością, bo teraz nie mogła się pogodzić z tym co się stało. Dziewczyna nie protestowała, kiedy bard ciągnął ją na zewnątrzm wręcz przeciwnie chyba potrzebowała kogoś kto ją zabierze od tego wszystkiego. Kiedy wyszli na zewnątrz było w okół słonecznie i przyjemnie. Objęła ukochanego ręką w pasie i zaczęła iść. Po kilku krokach stanęła i popatrzyła w oczy barda. Wiedziała co chciała zrobić, a nic nie wskazywało na to żeby im miało coś przeszkodzić. Przerzuciła ręcę na szyję mężczyzny i delikatnie przyciągnęła jego głowę do swojej. Kiedy ich usta się połączyły, świat w okół przestał istnieć. Na tą jedną chwilę czas się zatrzymał, przestała myśleć o wszystkich troskach i całowała półelfa.Zaczęła jedną ręką gładzić go po głowie a drugą po plecach. Nie chciała wracać do reszty, miała ochotę uciec stamtąd zabierając tylko Peredhila, jednak wiedziała, że to nierealne, ale teraz było to też nieistotne. Po jakimś czasie oderwała się od mężczyzny i popatrzyła mu w oczy:
- Nie wiem czy sobie wybacze to co zrobiłam i nei zdziwie się jak Ty też tego nie zrobisz - przytuliła się jeszcze do niego, po czym stwierdziła- chodźmy się gdzieś przejść, dobrze nam to zrobi - po tych słowach, znowu objęła go w pasie i zaczęła powoli iść przed siebie
 
__________________
Irokez lub glaca to powód do dumy...

Ostatnio edytowane przez Zafrire : 04-10-2007 o 18:21.
Zafrire jest offline  
Stary 06-10-2007, 13:36   #138
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Corwei spojrzał na Veinsteela i powiedział:
-Może i masz rację, przedmioty mogą być przeklęte.-powiedział do niego po czym zwrócił się do wszystkich.-Nadal nie mogę uwierzyć, że Mallun odszedł. Prawdopodobnie niedługo zostanie ogłoszona jego śmierć. Takie wieści nie są trzymane w tajemnicy. Te gady będą chciały pokazać co się dzieję z buntownikami... Odpocznijcie teraz. To był naprawdę ciężki dzień dla wszystkich. Prześpijcie się najlepiej aby Odzyskać siły na jutro. Zabawy zaczynają się już w nocy, więc jeżeli chcecie możecie wyjść już dzisiaj. Ja potrzymam wartę i poczekam na naszych zakochanych-uśmiechnął się i wrócił do przeglądania zwojów.

Adrila i Perendhil

Dochodził już pomału wieczór i światła na ulicach zaczęły się zapalać. Na ulicach pojawiało się coraz więcej ludzi. Dzisiejsza noc należała do nich, ponieważ tylko dzisiaj mogą zapomnieć o całej tej wojnie i codzienności. Spacerowali tak do późnego wieczora jednak zmęczenie powoli zaczęło o sobie dawać znać. Kiedy wrócili do kryjówki zastali Corweia siedzącego dalej przy papierach. Oczy same mu się zamykały.
-O, wróciliście odpocznijcie teraz. Ja zbudzę Tantaliona i też się położę.-podszedł do Tantaliona i obudził go na wartę.
-Teoretycznie nie powinno się nic dziać w nocy, ale wolę zachować ostrożność-powiedział do łowcy kiedy go obudził-Następnego obudź Veina, potem nich on ustali kolejność.


[czekam na post Donkiego. Jak odpiszę to ruszamy dalej]
 
Zak jest offline  
Stary 07-10-2007, 00:13   #139
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Może i masz rację, przedmioty mogą być przeklęte-powiedział Corwei.
-Nadal nie mogę uwierzyć, że Mallun odszedł. Prawdopodobnie niedługo zostanie ogłoszona jego śmierć. Takie wieści nie są trzymane w tajemnicy. Te gady będą chciały pokazać co się dzieję z buntownikami... Odpocznijcie teraz. To był naprawdę ciężki dzień dla wszystkich. Prześpijcie się najlepiej aby Odzyskać siły na jutro. Zabawy zaczynają się już w nocy, więc jeżeli chcecie możecie wyjść już dzisiaj. Ja potrzymam wartę i poczekam na naszych zakochanych-zakończył, wracając do przeglądania zwojów.
Veinsteel widząc, że Aquodayro nie ma zamiaru odpowiadać, gdyż dostrzegł u niego zamyślony wyraz twarzy. Półelf postanowił nie przeszkadzać czarodziejowi.
Trzeba jakoś spożytkować ten czas, ponieważ nie można cały czas siedzieć bezczynnie. W przyszłości nasiedzę się i odpocznę solidnie, ale teraz nie można sobie na to pozwolić. Jest za dużo rzeczy do zrobienia. Pomyślmy, co muszę zrobić... znaleźć tego młodego człowieka. Przydałoby się odwiedzić alchemika, zielarza, może sklep maga i sklep płatnerski oraz zbrojmistrza. Może również przyda się wejść do biblioteki i księgarni. Zobaczymy jeszcze czego będziemy potrzebowali-pomyślał.
-Jeżeli chcecie coś kupić to zastanówcie się i powiecie mi jutro, dacie pieniądze, a ja załatwię wszystko. Chyba, że nie znajdę pewnego mężczyzny, ale to już inna sprawa. Wtedy sam pójdę i postaram się załatwić przedmioty, chociaż wolałbym nie pokazywać się ludziom jak wyglądam naprawdę. Wam też to radzę-rzekł, po czym odsunął szafę tak, że powstała mała szpara, przez którą się przecisnął, a następnie ponownie przesunął mebel, otwierając go i przeglądając jego zawartość.
Łachy, szmaty, szczątki ubrań, ubrania zjedzone przez mole, połatane, dziurawe, naddarte... Łachy, łachy, łachy i jeszcze raz łachy. Hmmm... duży wybór... nie mam pojęcia w co się ubrać. W szmaty czy w szmaty? A może w szmaty? Chyba wybiorę szmaty, albo nie, wezmę szmaty. Żenujące... Jestem skazany na kamuflaż żebraka. Zbrzydło mi to-pomyślał z goryczą.
Poza tym ten sam kamuflaż używany wielokrotnie, za każdym razem zwiększa ryzyko wykrycia, ale kogóż innego można się przebrać mając same odzienia żebraków do wyboru? Otóż w nikogo innego. Trzeba pomyśleć nad czymś nowym-przemknęło mu przez umysł, podczas zakładania długiego, brudnego, naddartego w wielu miejscach, płaszcza sięgającego ziemi. Miał on również głęboki kaptur, nie czystszy od jego reszty i również zawierał dziury. Ten łach miał taką zaletę, że co większe dziury oraz rozdarcia były załatane i Vein miał pewność, że nikt nie dostrzeże tego co kryje się pod szatą.
Półelf zapiął się szczelnie i wyśliznął się z szopy, po czym szybko utytłał ręce w jakimś błocie i ruszył w miasto. Tego wieczoru wielu ludzi wyległo na ulice, gdyż był to jeden z nielicznych dni, w którym mogli swobodnie wyjść i najzwyczajniej w świecie pospacerować, przejść się. W wybyciu z domu nie musiał kryć się cel, a oni sami w taki czy inny sposób rozkoszowali się tą chwilą, która musi w końcu odejść, lecz nie myśleli teraz o tym.
Przynajmniej nie wszyscy o tym myślą-powiedział sobie w duchu, obserwując ludzi.
Niektórzy z nich byli radośni, a na ich twarzach malowało się szczęście i spokój. Byli wśród nich także zakochani trwający w swych objęciach, czerpiący z nich siłę, pocieszenie. Radowali się z każdej drobnostki takiej jak swobodne wyjście wieczorne i Vein zrozumiał jak bardzo tym istotom potrzebna jest wolność. Wielu nie potrafi cieszyć się z małych rzeczy, ale ci, którzy nie mogą doznać niczego więcej, są szczęśliwi gdy to "więcej" dostaną, chociażby był to jedynie okruszek ze słodkiej bułki, podczas gdy codziennie mają jedynie chleb.
Były wśród nich także oblicza zamyślone i to właśnie oni lub ich znaczna część myślała co trzeba zrobić teraz, gdy jest na to czas, by później żyło się łatwiej. Oni nie mają czasu na radości tak jak młodzi, zakochani. Oni nawet teraz, a może szczególnie teraz rozmyślają nad tym, co zrobić by owej młodzieży było lepiej jutro, kiedy to się zakończy, kiedy znów trzeba będzie powrócić do swoich małych więzień. Oczywiście nie wiele mogli zrobić, lecz robili to, na co ich było stać. Czynili tyle ile mogli uczynić, a ich radość opiera się na radości własnych dzieci, na ich szczerym uśmiechu, który widzą jedynie w wyjątkowych chwilach. Owymi myślicielami byli głównie mężczyźni w średnim wieku.
Każdy z drużyny powinien przypatrzyć się i zobaczyć to, co ja teraz widzę. Każdy, bez wyjątku, jednakże patrzyć, a dostrzec to dwie różne sprawy. Zapewne Aquodayro zobaczyłby tylko denerwujący tłum, Adrila i Peredhil poświęciliby temu niewiele uwagi, gdyż są zajęci sobą. Chociaż może bard zobaczyłby coś. Kelgar jest tak pijany, że nawet maczugi Trolla by nie zobaczył. Tantalion jako zakonnik dostrzegłby to, co i ja widzę. Pewnie Corwei wraz z Mallunem dawno już to zauważyli-pomyślał.
Nagle zobaczył coś jeszcze. Na niektórych twarzach widniał gniew, a Vein domyślał się, że wyszli również po to by ochłonąć oraz zobaczyć co podstępny Smoczy Władca zrobił z pozostałymi. Ci, którym objawia się to na twarzy są po stronie ruchu oporu i zapewne dołączyliby, chociaż nie wszyscy. Nie zmieniało to jednak faktu, że byli źli na Smoczego Pana.
Na pewno wśród nich byli też jego poplecznicy, lecz była to mniejszość, złoszcząca się na coś z niewiadomego powodu.
To, że zagniewani są w większości przeciwnikami Pana Smoków nie trudno udowodnić. Całe miasto jest generalnie na nie do niego, co mówi, że duża większość jest jemu przeciwni. Na pewno do tejże grypy zaliczają się młodzi oraz starzy, czyli dwie skrajności. Zamyśleni, jak wskazuje logika, również są po stronie ruchu oporu, ponieważ myślą jak poprawić sytuację, co znaczy, że nie jest dobrze. Gniewni są w okresie pomiędzy młodzieżą, a średnim wiekiem, a skoro nie w głowie im miłostki, to znaczy że mają poważny problem, co wskazuje na koszmarne położenie. Są to również patrioci oraz ci, którzy przejmują się tylko własnymi sprawami i nie obchodzi ich nic innego. Są także sojusznicy okupanta, lecz w mniejszości. Całe miasto może tylko oficjalnie popierać władzę, a nieoficjalnie być wściekłym, rozgoryczonym, załamanym. Szpiedzy są nieliczni w porównaniu z ludnością miasta, lecz są wszędzie. Takie jest z resztą ich zadanie, a Smoczy Władca z pewnością stawia na jakość, nie na ilość. Mimo wszystko trzeba trzymać język na wodzy, ponieważ nie można się dowiedzieć czy dana osoba nie jest szpiegiem-pomyślał.
Nagle ktoś potrącił go barkiem i odwrócił się wściekły.
-Uważaj jak chodzisz łazęgo! Nie potrzebujemy tu takich jak ty!-powiedział arogancko.
-Przepraszam, Panie, przepraszam. Proszę o kilka groszy. Na chleb-powiedział imitując głos starszego człowieka.
-Nic ci nie dam!-warknął odchodząc dalej. O to właśnie chodziło Veinowi, który celowo poprosił o pieniądze. Nic by się nie stało gdyby coś dostał, a jak nie dostanie, to zostanie przepędzony. Idealny układ. Półelf szybko sprawdził, czy nie był to kieszonkowiec lub złodziej innego pokroju, lecz wszystko miał na swoim miejscu i nic nie zniknęło.
Z resztą, kto by chciał rabować żebraka, ale sprawdzić nigdy nie zaszkodzi. Teraz zajmijmy się tym, po co przyszedłem-pomyślał, dyskretnie rozglądając się dookoła. Chodził po mieście, próbując dostrzec młodego chłopaka, któremu dał jedną radę. Miał zamiar poprosić go o pomoc w jutrzejszych zakupach, a mianowicie poprosić go, by kupił odpowiednie rzeczy, na które Vein da pieniądze. Gdyby znalazł go, powie mu, żeby spotkali się jutro o danej godzinie, zaś w tym czasie on i kilka innych osób namyśli się co chcą. Chciał również powiedzieć, żeby dowiedział się czegoś o schwytanym lub zabitym Krasnoludzie, po czym będzie chciał wrócić do kryjówki i zgodnie z radą Tantaliona, wypocząć.
Ciekawe czy Peredhil i Adrila wrócili ze spaceru-pomyślał, uśmiechając się lekko do siebie, ale tak, by nikt postronny tego nie zauważył.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 07-10-2007 o 00:15.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 07-10-2007, 23:14   #140
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
Aquodayro był jakby poza tymi wszystkimi wydarzeniami, jakie miały miejsce przez ostatni dzień. Kiedy wrócił wraz z bardem do kryjówki nie odzywał się wcale. Usiadł jedynie na jednym z twardych krzeseł i oparł się o okurzony stół. Czarownik miał teraz o wiele ważniejsze dylematy niż opowiadanie swoim towarzyszą co się działo na wyprawie do "zbrojowni". Przez większą część czasu starzec rozmawiał z Ruvulusem:
- Poraz kolejny musiałeś ratować kogoś z tych nieudaczników...
- A kiedy raz był pierwszy?
- Aquodayro, próbuje Ci tylko uzmysłowić, że ta banda bufonów nie jest dla Ciebie
- Jak ty wiedzieć możesz kto jest dobry dla mnie?
- Jestem z tobą...a raczej w tobie od lat. Nie wmówisz mi, że nie wiem co jest dla Ciebie dobre.
- Ale..Ruvulusie...czemu zdjąć Cię nie mogę
- Bo mnie potrzebujesz...
- Do czego więc? Rzezi już dawno nie robiliśmy.
- I właśnie tu leży cały twój problem mój przyjacielu. Będąc z tymi ignorantami zatracasz siebie. Stajesz się taki jak oni. Chyba nie chcesz być taki jak oni?
- Nie chcę? Chyba...chyba tak...
- Czemu odpowiadasz z taką niepewnością Aquodayro?
- Bo..bo głupie myśli przeszywają głowę mą. Kim nawet nie wiem jesteś...już...kiedy spotaliśmy się zapominam. Czy ty...ty...mną jesteś?
- W pewnym sensie...
- W jakim?
- Jestem tylko cząstką Ciebie. Tym prawdziwym "TY". Pozostała część to tylko nic nie warty proch.
- I to on właśnie każe być mi takimi jak oni?
- Właśnie tak.
- A czy on też czasem się odezwie?
- Nie. On nie potrafi mówić. Na tym właśnie polega jego słabość, że nawet gdy ma coś do powiedzenia, to milczy. Bo przecież i tak go nie posłuchasz. Prawda Aquodayro?
-...
- Czemu nie odpowiadasz?
- No bo... Czy wiedzieć moge czy go nie posłucham, jak dowiedzieć się nie moge o czym on mówi?
- Znów powątpiewasz we mnie Aquodayro. Właśnie do tego prowadzą Cię ci "poszukiwacze przygód". Buntują Cię przeciw mnie. Wiedzą, że ja mogę mieć na Ciebie tylko pozytywny wpływ, a oni mamią Ci oczy jakimiś walkami z ważkami i ich Panem. My wiemy lepiej co jest dla Ciebie dobre. Nie potrzebujesz tych zakichanych łowców smoków.
- Nie?...
- Znowu wątpisz...
- Przepraszam Ruvulusie...To już więcej mieć miejsca nie będzie.
- I dobrze- rzekł na koniec Ruvulus i starzec powrocił wreszcie do "świata żywych". Nadal był oparty o stół. Drużyna z pewnością myślała że tak właśnie zasnął. Ale on słyszał każde ich słowo tylko rozmowa z jego "przyjacielem" tak go pochłoneła, że nie miał ochoty i nie mówł odpowiedzieć na żadne z zadanych mu pytan. Teraz w małym pokoju pozostał tylko on i Corwei trzymający warte. Po pewnym czassie przyszli Adrila i Peredhil i ware przejął Tantalion.Jako ostatni przyszedł Vein który też czowal po wojowniku. Kiedy mag upewnil sie ze juz wszyscy zasneli przemowil do lowcy.
- Nie wyczowam w tych przedmiotach zlej mocy.- rzekl, a nastepnie bylyskawicznie zasnal by nie wdawac sie w zadne rozmowy...
 
Donki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172