Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-10-2007, 14:14   #141
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Zanim Tantalion się położył i usnął, usłyszał jeszcze ripostę od Veinsteela:

"-Czy ty naprawdę myślisz, że nie miałem powodu, by to mówić? Czy naprawdę uważasz, że chcę je przewłaszczyć sobie? Czy naprawdę myślisz, że chciałbym je przywłaszczyć sobie? Jeżeli tak uważasz to mało mnie znasz. Rzeczywiście, wybuch złości był niekontrolowany, ale był spowodowany zasadami, które wpoił mi ojciec, ponieważ mawiał: "Nigdy nie zostawiaj swego towarzysza lub przyjaciela samego na polu bitwy, a szczególnie kiedy towarzysz jest przyjacielem". Mówiłem ci, że kodeksowi twego zakonu podlegają jedynie jego członkowie, zaś to samo tyczy się zasad, które wpoił mi ojciec i nie mam prawa według nich oceniać, lecz i tak moim zamierzeniem nie było oskarżanie. Ta sytuacja mogła podważyć wiele rzeczy, które wypracowywałem, a także to, że staram się myśleć o wszystkim, by zapobiec nieprzyjemnym niespodziankom. Zabraniając wam dotykać części ekwipunku zmarłego Krasnoluda miałem swoje obawy, którymi muszę się podzielić, by nie być uważanym jaka kogoś, kto chce sobie przywłaszczyć wszystko."

Zakonnik w tym czasie krzątał się przy swoim ekwipunku, układając starannie oręż w pobliżu łóżka. Gdy skończył, westchnął ciężko:
- Jesteś w błędzie Veinsteelu. - odrzekł na wydechu - Pomyliłeś regułę zakonu z kodeksem postępowania. Reguła obowiązuje tylko mnie, ale kodeks już wszystkich... - spojrzał wymownie na półelfa - bez względu na to czy ci się to podoba czy nie. Rozmawialiśmy już o tym. Każdy ma własny zbiór zasad, według którego postępuje. To on pozwala nam określić, czy ktoś popełnił zbrodnię czy nie. Gdybym nie stosował kodeksu wobec innych, nie byłoby mnie tutaj z wami w walce przeciwko wspólnemu wrogowi.

Na wyjaśnienia Veina odnośnie ekwipunku, Tantalion uśmiechnął się lekko:
- Ot, i stąd całe nieporozumienie. Poznałeś właśnie złą stronę trzymania niektórych przemyśleń dla siebie, przyjacielu. - to powiedziawszy, przeszedł do sprawy uszkodzeń ciała towarzysza.

* * *

Tantalion ciężko otworzył oczy, gdy zbudził go Corwei i ziewnął przeciągle. Wydawało mu się, że spał zaledwie kilka sekund, ale w rzeczywistości minęło kilka godzin. Spojrzał na towarzysza zaspanym wzrokiem, gdy ten do niego przemawiał.
"-Teoretycznie nie powinno się nic dziać w nocy, ale wolę zachować ostrożność. Następnego obudź Veina, potem nich on ustali kolejność."
Łowca tylko kiwnął glową, dając znać, że zrozumiał. Podniósł się z łóżka i sięgnął po katanę. Poczoł ogromny głód, toteż chwycił jeszcze swoją sakwę podróżną i opuścił kryjówkę przez właz. Pozostał we wnętrzu szopy, ale uchylił lekko jej drzwi, aby mieć widok na to co dzieje się na zewnątrz. Usiadł po turecku, katanę kładąc po prawej stronie. Czas mijał spokojnie. Tak jak mówił Corwei, ludzie zajęci byli świętowaniem i raczej mało prawdopodobne było, aby mieli tej nocy kłopoty. Tantalion zjadł trochę suszonego mięsa i sera, popijając wszystko wodą. Pomyślał wtedy o pijanym Kelgarze. Jakże sie różnili od siebie w tej materii. Zdawało się, że dla krasnoluda każda okazja by się napić była dobra, podczas gdy Tantalion, zgodnie z regułą zakonu, nigdy nie brał mocnych trunków do ust. Było to poniekąd podyktowane tym, że jako członkowie Zakonu Duriana, musieli pozostawać w ciągłej gotowości bojowej. Toczyła się wojna, a oni byli na pierwszej linii frontu. Nie było czasu na świętowanie. Zawsze zwarci... Zawsze gotowi... Ku chwale Zakonu i zgubie Smoczego Władcy.
Tantalion westchnął ciężko na wspomnienie o dawnych towarzyszach. Koszmar powracał. Musiał czymś odwrócić umysł od bolesnej przeszłości. Pretekst się szybko znalazł. Trzeba było zmienić opatrunki. Odgryzł w tym celu kawałek chleba i przeżuwał dokładnie. Wstał i rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu pajęczyny. W starej szopie było tego aż nadto. Pozbierał jej trochę i wymieszał z chlebem tak jak w czasie powrotu z gościńca. Tym razem przyłożył "plastry" w obydwóch miejscach, a wszystko owinął świeżym bandażem. Nie chciał korzystać z magii, gdyż rany nie były tak poważne, a poza tym nie wypoczął jeszcze po poprzednim razie. Oczywiście mógłby to zrobić w nagłym wypadku, korzystając z przyspieszonej wersji czaru w warunkach bojowych, ale efektywność zaklęcia jest wtedy niższa. Ledwo skończył dywagacje na temat leczenia, gdy właz uniósł się do góry i pojawił się Mordinan, owinięty w jakiś brudny i podarty płaszcz.
- Gdybym nie rozpoznawał twojego sposobu chodzenia, to sam bym się nabrał na ten kamuflaż, Veinsteelu. - powiedział zakonnik do towarzysza - Mam nadzieję, że wypocząłeś i czujesz się już lepiej, przyjacielu. Nie znikaj na całą noc. Corwei zarządził, że ty trzymasz wartę po mnie, a potem wyznacz kogoś wedle własnego uznania. - zmarszczył czoło - Hmm, tak sobie myślę... Skoro wychodzisz, to może mógłbyś zdobyć trochę bandaży, bo po ostatnim wypadzie nasze zapasy nagle sie skurczyły. I jakąś maść na zranienia i kontuzje. - to mówiąc sięgnął do zawiniątka przy pasie i wyjął kilka monet - Mam nadzieję, że to wystarczy. - już odwracał głowę, ale nagle coś sobie przypomniał - Ominęło mnie coś interesującego gdy spałem? - spytał z zaciekawieniem.
 

Ostatnio edytowane przez Astaroth : 10-10-2007 o 15:03. Powód: zgodność z postem MG
Astaroth jest offline  
Stary 08-10-2007, 21:54   #142
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
[Dobra, zaszły małe nie ścisłości. Na chwilę obecną mamy taką sytuację]:

Veinsteel po rozmowie z resztą towarzyszy położył się. Po kilku godzinach Tantalion został wyrwany ze snu przez Corweia który budzi go na wartę i prosi aby zbudził następnego Veina. Wychodzi z kryjówki lecz zostaje w szopie i tam się posila. Po krótkim czasie wychodzi do niego Veinsteel w ubraniu żebraka. Prosi Tantaliona aby ten zbudził na wartę kogoś innego (dajmy na to Maela, który już wrócił z Adrilą).

A teraz do konkretów.

Veinsteel ruszył na nocne poszukiwania swojego młodego przyjaciela. Tej nocy nie było to łatwe, ponieważ wszyscy ludzie powychodzili z domów. Niektórzy już pijani wrzeszczeli w niebo głosy radując się chwilą wolności. Po dwóch godzinach przepychania się przez tłumy. Vein znalazł chłopaka razem ze swoimi przyjaciółmi rozmawiając. Widząc jeźdźca powiedział coś do przyjaciół i podbiegł do niego.
-Pamiętam cię, pomogłem ci ostatnio.-uśmiechnął się i wysłuchał tego co Vein miał do powiedzenia. Chłopak zaoferował pomoc z chęcią. Umówił się z nim przy wejściu do slumsów rankiem. Zadowolony Jeździec udał się zpowrotem do kryjówki gdzie znalazł prawie trzeźwego już Kelgara na warcie. Ten powiedział, że nie jest zmęczony i posiedzi jeszcze trochę, potem go zbudzi. Vein położył się i usnął. Kiedy zbudził się o świcie zorientował się, że Kelgar go nie obudził na wartę. Co więcej, nie było go w kryjówce. Na stole leżała tylko mała karteczka.

Po długich rozważaniach doszedłem do wniosku, że nie jestem szaleńcem jak wy. Nie dam się zabic przez te smoki. Zostawiam was z tym wszystkim samych, ale nie wińcie mnie za to, ja tylko dbam o własną skórę.

Kelgar


Veinsteel obudził Corweia i pokazał mu kartke.
-Niech go! A myślałem, że krasnoludy są honorowe i odważne. Żeby opuścic nas teraz, kiedy mamy zaatakowac...-powiedział gniewnie Corwei. Po chwili kiedy się uspokoił dodał-Dzisiaj wieczorem przedstawię wam plan obicia Falco. Dopracuję tylko szczegóły. Wychodzisz gdzieś? Jeżeli tak, to wolał bym jednak abyś nie był sam. Zbudź kogoś i idź z nim.

Wieczorem kiedy wszyscy byli w kryjówce Corwei przedstawił swój plan.
-Za dwa dni do pałacu przybywają więźniowie którzy zostaną złożeni w ofierze smokom przed Falco. W ten dzień w zamku będzie duże zamieszanie, więc raczej uda nam się wślizgnąc przez balkon na 7m. nad ziemią. Do tego będzie potrzebna lina. Ja mam 10m. ze sobą. Później będziemy musieli przmkąc przez pałacowe korytaże. Jeżeli nas ktoś zobaczy będziemy musieli go szybko zabic, zanim kogoś zaalarmuje. Następnie dotrzemy do lochów, które są teraz silnie strzeżone. Tutaj nie unikniemy walki. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie odnajdziemy Falco pilnowanego przez dwójkę magów. Nie znam ich więc nie wiem czego mamy się spodziewac. Kiedy już go będziemy mieli użyję jednego ze zwojów Malluna aby przeteleportowac nas w miejsce gdzie Vein rozsypał proszek. Ucieczka z kanałów będzie ciężka, resztę planu przedstawię w kanałach. Opracowałem ten plan na podstawie zwojów i zapisków Malluna. Jeżeli macie jakieś pytania lub sugestię to teraz jest najlepszy moment aby się z nami nimi podzielic.
 
Zak jest offline  
Stary 09-10-2007, 16:27   #143
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
Wisdzisz, nawet krasnoludy uciekają od tych pomyleńców przemówił w głowie Aquodayro Ruvulus, który jak zawsze życzliwym okiem spoglądał na członków drużyny []. Dla starca ucieczka wojownika była ogromnym zaskoczeniem. Nic nie zapowiadało tego, że Kelgar planuje odejść. Dziadowi bardziej prawdopodobne wydawało się to, że ktoś go zabiłi to właśnie ten ktoś zostawił liścik. Tylko dlaczego nie zabił reszty kompanii? To pytanie burzyło spiskowy charakter ucieczki woja. Jednak w głowie czarownika rodził się już inny pomysł. Byćmoże Kelgar przeszedł na stronę smoków? Wiadomości jakie posiadał były dosć kuszące dla ważek, a jak wiadomo krasnoludy są dość chciwe...
-...Jeżeli macie jakieś pytania lub sugestię to teraz jest najlepszy moment aby się z nami nimi podzielic.- Corwei skończył swój wywód, a wtedy rzekł Aquodayro:
- Lina niepotrzebną jest. Wysiłek to duży na sznurku się wspiąć dać rady mogą nie móc niektórzy- tutaj wymownie spojrzał na kobietę, ale myślał także o sobie- też dlatego ja lewitować moge niemogących. Osoby dwie rede moge dac podzwignac metalnie, ale szybciej i tak to przeprowadzic moge niz by kojeno wchodzic wszyscy musieli. Krasnoludzka zbiegłość mnie martwi także. Mógł on pomoc teraz ważka i rzec plany nasze o dniu akcji. Zmienic zatem go radze na jutro. Zbyt wiele ryzykować będziem robiąc za dwa dni go. A wykorzystać element zaskoczenia tak możemy.
 
Donki jest offline  
Stary 10-10-2007, 14:19   #144
 
Zafrire's Avatar
 
Reputacja: 1 Zafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znany
Kelgar uciekł, było to dla niej zaskoczeniem i miała przeczucie że nie odbije się to bez echa. Kiedy Corwei przedstawił swój plan, nie miała żadnych pytań ani sugestii, bo co ona mogła wiedzieć na termat planów. Najgorsze było to, że znowu będzie musiała walczyć, pewnie znowu kogoś zabije, albo to ją zabiją. Bała się o barda. Czuła, że będzie chciał ją bronić za wszelką cenę, a ona będzie robić to samo. Aquodayro miał inny plan. Kiedy mówił o wspinaniu się zobaczyła jak na nią patrzy, sądził że nie da rady się wspiąć, jednak kobieta wiedziała, że jemu też sprawiłoby to trudności. Sama nie wiedziałą co będzie lepsze, wciąganie się po linie czy magiczne wzlatywanie w górę. Przyłączając się do drużyny nie myślała o tym co się może stać, teraz jednak z każdą chwilą uświadamiała sobie jak bardzo to wszystko jet niebezpieczne i jak ważne. W ich rękach spoczywa życie innego człowieka i to nie takiego zwykłego. Siedziała milcząc i dalej przysłuchując się rozmowie reszty, ciekawiło ją co też powie Peredhil, czy on też będzie miał inną koncepcję.
 
__________________
Irokez lub glaca to powód do dumy...
Zafrire jest offline  
Stary 12-10-2007, 22:09   #145
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel brnął przez nieprzerwaną falę ludzi, mierząc się z jej prądem, który siłą porównywalny był z bystrym nurtem rwącej rzeki.
Półelf uwielbiał potoki ludzi, kiedy chciał dostać się niezauważony do pewnego miejsca, ponieważ wytropienie zakamuflowanej osoby w tabunie ludzi było wykonalne dla mistrza w szpiegostwie, a amator nie miał co marzyć, gdyż z większym powodzeniem przeszedłby w swoich rzeczywistych rozmiarach, przez ucho igielne, niźli odnaleźć właściwego człowieka. Oczywiście Vein zakładał, że ma na karku setkę takich, więc stosował różne triki w celu zgubienia lub zmylenia ewentualnego pościgu. Co jakiś czas stawał przy wystawach sklepowych, ale tylko przy takich z jedzeniem, gdyż prawdziwemu żebrakowi głównie chodzi właśnie o nie, zaś nienaturalnym byłoby zatrzymanie się przy księgarni lub bibliotece.
Przystawał po to, żeby sprawdzić w odbiciu, czy nikt go nie śledzi, a na każdym razem przykładał dłonie do szyb tak, jakby chciał przez nią uchwycić chleb znajdujący się po drugiej stronie. Odchodził, gdy był pewien, że żadna osoba nie podąża za nim.
Nagle, idąc w tłumie ludzi, odłączył się od nich, wchodząc do slumsów, gdzie wymieszał się z żebrakami, a następnie usiadł pod ścianą razem z nimi. Trwał tak przez około pięć minut, po czym wyszedł i ponownie wmieszał się pomiędzy ludzi.
Cały czas rozglądał się dyskretnie, by nie przejść obok owego młodego człowieka niezauważając go. Oczywiście nie było to prostym zadaniem przy tak ogromnej masie ludzi, ale wydawało mu się, że niczego nie przegapił.
Hałas panujący na ulicach był ogromny. Ludzie wrzeszczeli, krzyczeli, jazgotali, jęczeli, wzdychali, szeptali, mówili, syczeli, warczeli, piszczeli, śmiali się, co sprawiało, że chaos dźwięków był jeszcze większy niż ten materialny, spowodowany przez masy ludzi.
Tu nie słychać nawet własnych myśli, a co dopiero głos. Zapewne nie usłyszeliby go ci, którzy stoją tuż przy mnie lub nie zwróciliby na mnie uwagi. Jest to również swego rodzaju zaleta, lecz to ode mnie zależy czy wykorzystam to jako zaletę, czy będę przeklinał jako wadę. Tego drugiego bynajmniej nie mam zamiaru wykonywać, więc trzeba będzie to wykorzystać-pomyślał idąc dalej i szukając młodego człowieka. Odnalezienie go nie było ani łatwe, ani przyjemne, ponieważ tłum pomagał mu, chroniąc go przed wścibskimi oczami, ale również miał drugą stronę medalu, o czym Półelf doskonale wiedział. Całe to zbiorowisko chroniło nie tylko jego przed oczami innych, ale też innych przed jego oczami i chociaż starał się niczego nie przegapić, był pewien, że wiele rzeczy umknęło jego uwadze. Niemożliwym było dostrzeżenie wszystkiego w takich warunkach, nawet z Elfim wzrokiem, a co miał powiedzieć słabiej widzący Jeździec, lecz mimo wszystko nie rezygnował. Wiedział, iż te przedmioty, które chce kupić, mogą okazać się niezwykle przydatne w wykonaniu misji i nie zamierzał odpuścić, dopóki nie znajdzie byłego żebraka.
Krążył po mieście już około dwóch godzin, które były bezowocne w poszukiwaniach, za to nabawił się wielu siniaków, poprzez twarde przedzieranie się przez tłum. Nie raz dostał łokciem w bok, a także w mięśnie, lecz na wszelki wypadek asekurował bok, w którym obecny trup Krasnoluda złamał mu żebro. Co prawda Tantalion uleczył mu kość, ale Półelf cały czas bał się złamania, poprzez nawet najdrobniejszy uraz.
Nie raz nadepnięto mu na nogi, po to by zaraz z nich zejść. Czasami Vein słyszał śmiech, czasami syk złości, a czasami bąknięte przeprosiny, chociaż to było najrzadziej spotykane.
Wiele osób, widząc żebraka, chciała mu się dać we znaki, lecz Veinsteel w porę dostrzegał to i przyspieszał, by zniknąć z oczu kolejnych prześladowców.
Zabawne, tłum ukrywa mnie przed samym sobą-pomyślał, po czym przypomniały mu się słowa ojca:
-"Najłatwiej ukryć się przed samym sobą, gdyż wystarczy tylko zamknąć oczy, obrócić się szybko, kilka razy wokół własnej osi i zatrzymać się, trwając z zamkniętymi oczami. W ten sposób nie będziesz wiedział w którą stronę jesteś zwrócony. Idź do przodu, skręcaj, cofaj się, a następnie ponownie zakręć się. Teraz nie wiesz już nie wiesz nawet gdzie jesteś, ale pamiętaj, żeby nie otwierać oczu. W ten sposób można ukryć się przed samym sobą. Trudniej zaś schować się przed postronnymi oczami, lecz nie przejmuj się. Tego również cię nauczę, ale nie teraz. W tej chwili musimy coś zjeść, a jeśli chcesz spróbować ukryć się przed samym sobą, to zrób to teraz, gdyż po obiedzie istnieje takie niebezpieczeństwo, że ukryjesz się przed samym sobą, ale posiłek, który spożyjesz ujawni ci się ponownie. Wtedy może okazać się, że nie słusznie go zjadłeś, gdyż niechcący narobisz sobie roboty w postaci sprzątania. Nie od dziś wiadomo, że żołądek źle reaguje na kręcenie się po pożywieniu"-Mordinan z radością przypomniał sobie całą wypowiedź swego ojca, dlatego że razem ze słowami, przychodził obraz postaci starszego Jeźdźca wraz z jego niezapomnianą, zabawną miną.
Vein nie przerywał poszukiwań, ponieważ nie miał zamiaru odpuścić. Nagle zobaczył grupkę przyjaciół, a wśród nich młodego chłopaka, którego poznał w slumsach. Półelf zbliżył się tak, że były żebrak mógł go zobaczyć i rzeczywiście dostrzegł Veinsteela, po czym powiedział coś do pozostałych, a następnie podbiegł do Półelfa.
-Pamiętam cię, pomogłem ci ostatnio-uśmiechnął się, a Mordinan zrobił to samo.
-Chcę prosić cię o jeszcze jedno. Jako, że ja nie jestem mile widziany tutaj, w mieście, w swojej postaci, mam pytanie. Z racji, że ja i kilka osób potrzebujemy trochę przedmiotów, które trzeba kupić. Czy mógłbyś to zrobić? Pójdę z tobą i będę przechwytywał zakupy, zaś ty będziesz wchodził do sklepów bez nich, bowiem wyglądałoby to co najmniej podejrzanie. Mógłbyś to zrobić?-zapytał.
-Jasne, z chęcią pomogę, ale nie mam pieniędzy. Nie zarobiłem jeszcze aż tyle...-rzekł młodzian.
-Ja ci je dam i za nie kupisz potrzebne przedmioty-odrzekł Półelf.
-Dobrze, nie ma problemu. Spotkajmy się jutro rano przy wejściu do slumsów. Może tak być?-spytał.
-Jasne, dzięki. Powodzenia i do zobaczenia jutro-rzekł Jeździec, odwracając się, po czym rozpoczął powrót do kryjówki, który okazał się dużo łatwiejszy. Oczywiście nie pomijał żadnego sposobu zabezpieczenia się przed śledzeniem, ale i tak szybko powrócił do kryjówki. Gdy był przy szopie, jeszcze raz dyskretnie się rozejrzał, po czym wszedł do środka, zamykając drzwi, a następnie otworzył szafę i wrzucił do niej łachy, po czym odsunął szafę. Zastał tam Peredhila na warcie, któremu skinął głową, zasuwając przejście.
Szybkim i cichym krokiem podszedł do niego i rzekł:
-Z braku lepszego wyboru, obudź Aquodayro, a następnie Adrilę, Kelgara, mnie i Corweia-rzekł Półelf, po czym położył się do łóżka, zasypiając natychmiast.
Po jakimś czasie Veina obudziło coś, co mu się nie spodobało. Nie miało to brodatej twarzy Krasnoluda, lecz było przeczuciem, więc Mordinan natychmiast otworzył oczy, zrywając się na równe nogi. Rozejrzał się po kryjówce, ale po towarzyszu nie było ani śladu, chociaż... na stole dostrzegł małą karteczkę z odręcznym Krasnoludzkim pismem, które głosiło:

"Po długich rozważaniach doszedłem do wniosku, że nie jestem szaleńcem jak wy. Nie dam się zabic przez te smoki. Zostawiam was z tym wszystkim samych, ale nie wińcie mnie za to, ja tylko dbam o własną skórę.

Kelgar
"

Ciekawe czy to, co napisał było prawdą, skłaniającą go do opuszczenia nas, czy powodem było coś innego-pomyślał podchodząc do jednego z łóżek.
-Corwei-rzekł cicho i zobaczył jak człowiek podnosi się z posłania, więc podał mu kartkę. Przez twarz mężczyzny przebiegł gniew, a Vein przyjął to ze spokojem.
-Niech go! A myślałem, że krasnoludy są honorowe i odważne. Żeby opuścic nas teraz, kiedy mamy zaatakowac... Dzisiaj wieczorem przedstawię wam plan obicia Falco. Dopracuję tylko szczegóły. Wychodzisz gdzieś? Jeżeli tak, to wolał bym jednak abyś nie był sam. Zbudź kogoś i idź z nim-powiedział do Półelfa, a ten skinął głową.
-Powiedz Tantalionowi jak się obudzi, że pożyczyłem jego nagolenniki-powiedział Corweiowi kładąc nacisk na "pożyczyłem" i "jego", po czym usiadł na swoim łóżku, a następnie założył je oraz karwasze mając w głowie słowa Aquodayro i nadzieję, że miał rację, a także, iż się nie mylił.
-Nie wyczuwam w tych przedmiotach zlej mocy-powiedział poprzedniego dnia.
Vein szybko odsunął szafę, otwierając ją oraz zakładając te same łachy, które wrzucił poprzedniego dnia, a następnie podszedł do starca.
-Aquodayro, obudź się. Idziemy na spacer po mieście-rzekł tajemniczo, wychodząc z kryjówki do szopy.
Chciał wziąć czarodzieja, ponieważ sam niezgorzej strzelał z łuku oraz posługiwał się mieczem, więc brakowało tylko magii. Nie dał starcowi nagolenników ani karwaszów, ponieważ wiedział, że tamten poradzi sobie, rzucając zaklęcie teleportacji, a jemu może być potrzebna szybkość.
Jak wrócę, będę musiał przedstawić Łowcy, Bardowi oraz kobiecie moje zamysły na temat Malluna, jeszcze nie świętej pamięci. Teraz trzeba zdobyć materiały-pomyślał, sprawdzając czy na swoim miejscu są pieniądze dane mu przez Tantaliona oraz jego własne, zaś gdy upewnił się, że je ma, ruszył razem ze starcem do wejścia do slumsów.
-Na wszelki wypadek zrób się niewidzialny-mruknął Półelf, otwierając i zamykając drzwi. Starca nie było ani śladu, więc jasnym było, że zaklęcie działa.
-Jesteś czarodzieju?-zapytał.
-Jestem, jestem-odparł, po czym ruszyli. Po jakimś czasie doszli na miejsce, a Vein przywitał się z młodzieńcem.
-Witaj, Przejdźmy od razu do rzeczy. Potrzebuję bandaży oraz maści na zranienia i kontuzje-powiedział, a chłopak ruszył, prowadząc. Po pewnym czasie dotarli na miejsce, gdzie Veinsteel dał pieniądze Tantaliona, a chłopak wszedł do środka, lecz po chwili wyszedł niosąc to, co miał kupić i zwracając resztę.
-Potrzebuję również prochu, saletry, siarki, potasu oraz rubidu, wiesz gdzie to dostać?-zapytał, a młodzian skinął głową ponownie zaczął prowadzić.
Po niedługim czasie dotarli pod jeszcze jeden sklep, tym razem alchemiczny, a Półelf podarował chłopakowi własne pieniądze. Około pięciu minut później Jeździec dostał to, co chciał i chowając wszystko, rzekł:
-Trzeba mi również proszku do pieczenia, cukru oraz liny-zakończył listę, po czym chłopak ponownie przejął prowadzenie.
Cukier oraz linę kupił w zwykłych sklepach, ale już proszek do pieczenia dostał w pewnym domu, gdzie zapukał, a otworzyła pewna kobieta w średnim wieku.
-Dzień dobry proszę pani. Czy mogłaby wykonać proszek do pieczenia?-zapytał.
-Ach, to ty. Oczywiście. Poczekajcie chwileczkę, dosłownie pięć minut. Zaraz, ile tego chcesz?-zapytała.
-Dużo-mruknął Vein do chłopaka.
-Oj dużo, pani-powiedział z uśmiechem, na co kobieta odpowiedziała tym samym i zniknęła we wnętrzu. Półelf oparł się o ścianę budynku i czekał, zaś po około pięciu minutach wróciła z dużym woreczkiem proszku, który wręczyła chłopakowi, a ten zapłacił pieniędzmi Veinsteela.
-Dziękuję, do widzenia!-rzekł chłopak.
-Do widzenia-odpowiedziała kobieta ponownie wchodząc do domku.
-Właściwe podziękowanie z mojej strony dopiero nadejdzie-stwierdził tajemniczo Mordinan uśmiechając się przebiegle.
Po około dziesięciu minutach Półelf polecił starcowi:
-Bądź niewidzialny do czasu, kiedy znajdziemy się w kryjówce. Jeżeli zrozumiałeś, stuknij dwa razy kosturem-mruknął.
Było to polecenie tylko po to, żeby przekonać się, że czarodziej dalej jest. Usłyszał dwa stuknięcia, po czym uśmiechnął sie delikatnie i począł kluczyć oraz stosować taktyki mające na celu zgubienie ewentualnego "ogona".
Około dwudziestu minut później dotarli do kryjówki, gdzie Aquodayro pojawił się znowu, a Vein zasunął szafę i rzucił Tantalionowi resztę z zakupu oraz same zakupy.
Półelf zrzucił przebranie i usiadł przy stole, wyjmując sztylet, proszek do pieczenia, saletrę, a także cukier.
Wysypał na stół wszystkie składniki, a cukier rozdrobnił głowicą broni i zmieszał wszystko w odpowiednich proporcjach, korzystając z ostrza do dokładniejszego odmierzania. Resztę ze składników wsypał z powrotem do pojemników, w których się znajdowały. Szybko odsunął szafę, po czym wziął jedną, najmniej podziurawioną szatę i zasunął mebel, a następnie rozłożył ubranie na podłodze, wybierając duży fragment nie mający uszkodzeń i wycinając duży, okrągły skrawek, zaś za chwilę, długi, cienki pas materiału.
Jeździec dokładnie na środek materii wsypał mieszaninę, szmatę uformował w sakiewkę, związując ją wyciętym paskiem.
-Prowizoryczna sakiewka gotowa-mruknął. Opakowanie na proszek było całkiem spore, gdyż również dużo było mieszanki.
Pakunek schował pod zbroję i rzekł:
-Aquodayro, mam nadzieję, że umiesz robić małe płomyczki typu płomień z zapałki.
-Dobrze, teraz mogę wam przedstawić wszystko w skrócie. Nie wie jeszcze o tym Peredhil, Adrila i Tantalion, więc słuchajcie mnie.
Wszyscy zgadzamy sie z tym, że Smoczy Władca jest piekielnie inteligentny, a skoro taki jest, wie że tylko ruch oporu może jawnie przeciwstawić się jego władzy, a więc na przykład zaatakować. Wie również, że ruch oporu nie jest głupi i nie rzuca do walki jednostek, udających się na misję samobójczą, ale dobrze wyszkoloną grupę. Potwierdza się to, ponieważ wie o przynajmniej czterech osobach, czyli o Mallunie, Adrili, Peredhilu i o Aquodayro. Może wiedzieć lub nie o Corweiu, Kelgarze, Tantalionie i o mnie, ale nie musi, gdyż staraliśmy sie zacierać wszelkie ślady, zaś to czy wie o Krasnoludzie ma tylko znaczenie w przypadku, gdyby doniósł o nas lub chciał nam zaszkodzić.
Nie odbiegajmy od tematu. W posiadaniu Smoczego Pana jest tylko jeden z nas, a jak niby miałby się dowiedzieć gdzie jesteśmy, od trupa?
Wnioskuję, że Mallun żyje, ponieważ ani Adrila, ani Corwei nie widzieli jego śmierci, przeciwnie, trzymał się bardzo dobrze i zapobiegł pościgowi. Według mnie Mallun jest tak samo żywy jak ja, czy wy. Musimy dowiedzieć się o nim wszystkiego
-zakończył, po czym położył się spać.
Kilka godzin później obudził się i zorientował się, że dalej ma na sobie magiczne uzbrojenie, więc zdjął nagolenniki, po czym wstał, rzucając je Tantalionowi.
-Oddaję twoje nagolenniki-rzekł kładąc nacisk na słowo "twoje".
Po jakimś czasie Corwei zabrał głos.
-Za dwa dni do pałacu przybywają więźniowie, którzy zostaną złożeni w ofierze smokom przed Falco. W ten dzień w zamku będzie duże zamieszanie, więc raczej uda nam się wślizgnąć przez balkon na 7m. nad ziemią. Do tego będzie potrzebna lina. Ja mam 10m. ze sobą. Później będziemy musieli przemknąć przez pałacowe korytarze. Jeżeli nas ktoś zobaczy będziemy musieli go szybko zabić, zanim kogoś zaalarmuje. Następnie dotrzemy do lochów, które są teraz silnie strzeżone. Tutaj nie unikniemy walki. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie odnajdziemy Falco pilnowanego przez dwójkę magów. Nie znam ich, więc nie wiem czego mamy się spodziewać. Kiedy już go będziemy mieli użyję jednego ze zwojów Malluna aby przeteleportować nas w miejsce gdzie Vein rozsypał proszek. Ucieczka z kanałów będzie ciężka, resztę planu przedstawię w kanałach. Opracowałem ten plan na podstawie zwojów i zapisków Malluna. Jeżeli macie jakieś pytania lub sugestię to teraz jest najlepszy moment aby się z nami nimi podzielić-rzekł Corwei.
-Lina niepotrzebną jest. Wysiłek to duży na sznurku się wspiąć dać rady mogą nie móc niektórzy też dlatego ja lewitować mogę niemogących. Osoby dwie radę mogę dać podźwignąć mentalnie, ale szybciej i tak to przeprowadzić mogę niż by kolejno wchodzić wszyscy musieli. Krasnoludzka zbiegłość mnie martwi także. Mógł on pomóc teraz ważka i rzec plany nasze o dniu akcji. Zmienić zatem go radze na jutro. Zbyt wiele ryzykować będziem robiąc za dwa dni go. A wykorzystać element zaskoczenia tak możemy-rzekł czarodziej.
-To wydaje się być dobry plan, ale brak mu zabezpieczeń oraz wyjścia awaryjnego. Pomyślmy... Znamy budowę pałacu?
Kelgar nie zna naszych planów co do dnia odbicia Falco, ale ostrożność nie zawadzi. Co zatem proponujecie na środek ostrożności? Chcę znać wasze zdanie
-rzekł, zwracając się do reszty.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 15-10-2007, 18:53   #146
 
Astaroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Pytanie Tantaliona pozostało bez odpowiedzi. Nie wiedział czy Vein nie usłyszał, czy tak się spieszył, że nie miał czasu odpowiadać. *Nieważne. I tak dowiem się wszystkiego prędzej czy później.* - skomentował w myślach całą sytuację. Najważniejsze było to, że Mordinan czuł się już znacznie lepiej. Zakonnik był zadowolony, że towarzysz posłuchał jego rady i wypoczął. Po ranie nie było praktycznie śladu. Ot, po prostu dobry efekt połączenia magii i snu. Obserwując odchodzącego Veina z uśmiechem na ustach, wrócił do swoich obowiązków.
Czas, który pozostał do końca warty, minął Tantalionowi dość szybko. Zgodnie z sugestią Veinsteela, zakonnik obudził Peredhila, a sam ułożył się na swoim miejscu i po kilku minutach zasnął.
Z drzemki wyrwał go oburzony głos Corweia:
"-Niech go! A myślałem, że krasnoludy są honorowe i odważne. Żeby opuścic nas teraz, kiedy mamy zaatakowac... Dzisiaj wieczorem przedstawię wam plan odbicia Falco. Dopracuję tylko szczegóły." – po czym zwrócił się do Veina – "Wychodzisz gdzieś? Jeżeli tak, to wolał bym jednak abyś nie był sam. Zbudź kogoś i idź z nim."
Półelf skinął mu głową i odrzekł:
"-Powiedz Tantalionowi jak się obudzi, że pożyczyłem jego nagolenniki. Aquodayro, obudź się. Idziemy na spacer po mieście."
Gdy obaj wyszli, Tantalion dał znać Corweiowi, że nie śpi i wszystko słyszał. Podniósł się i spojrzał na mężczyznę spod zmrużonych oczu.
- Czym tak się wzburzyłeś? Kto nas opuścił? – to mówiąc podszedł do stołu i przeczytał notkę od Kelgara. Stał tak przez chwilę, po czym przemówił patrząc gdzieś w dal:
- Szaleńcem jest ten, kto myśli, iż ucieknie przed gniewem smoków, unikając walki z nimi. – jego glos brzmiał jakby był wypowiadany z oddali. – Przegrał, nim na dobre rozpoczął walkę. – rozejrzał się uważniej po pomieszczeniu – Wiedział dość sporo. Jeśli wpadnie w ręce smoków, to możemy znaleźć się w niebezpieczeństwie.
Tym ponurym akcentem Tantalion zakończył swój wywód. Jako że było dość wcześnie, wrócił do łóżka, ale już nie mógł zmrużyć oka. Przez cały dzień pozostawał w kryjówce, ćwicząc kontuzjowane ramię. Późnym popołudniem stwierdził z zadowoleniem, że jest ono już niemal całkowicie sprawne. Gdy pomyślał o kolejnej zmianie opatrunku, do kryjówki powrócili Vein i Aquodayro. Półelf podał zakonnikowi rzeczy o które prosił i wydał resztę pieniędzy.
- Dziękuję. – rzucił krótko Tantalion, kiwając głową. Zabrał się energicznie do smarowania ramienia, używając jak najmniejszej ilości maści. W tym czasie Veinsteel rozpoczął rozprawę na temat Malluna. Gdy skończył, łowca zabrał głos:
- Jak zwykle pomyślałeś o wszystkim Veinsteelu. I ja uważam, że dopóki śmierć Malluna nie zostanie ogłoszona, lub nie zobaczymy jego martwego ciała, nie możemy przesądzać sprawy. Jednak wcale nie jest pewne czy żyje. Pomimo logicznego wywodu jaki nam przedstawiłeś, zapominasz, że w ferworze walki rzadko myśli się o tak dalekosiężnej taktyce. Zaatakowany przeciwnik mógł użyć wszelkich środków by pozbyć się zagrożenia, nie licząc się z konsekwencjami. Istnieje takie samo prawdopodobieństwo, że Mallun żyje jak i to, że jest martwy.
Rozmowa została przerwana, gdyż padający ze zmęczenia Mordinan położył się do łóżka i szybko zasnął. Tantalion wykorzystał ten czas na oswojenie się z magicznymi nagolennikami. Poszedł na górę do szopy i ćwiczył tempo swojego chodu. Intensywność wzmocnionych magicznie kroków często go zaskakiwała. Wielokrotnie złapał się na tym, że stawiając z pozoru normalne kroki, lądował z nosem na ścianie. Kilka razy wyszedł przez nieuwagę z szopy, gnany siłą rozpędu, ale jeszcze szybciej wracał. Dla postronnego obserwatora cała sytuacja musiałaby wyglądać nad wyraz komicznie.
Dopiero po jakichś dwóch godzinach ćwiczeń Tantalion przyzwyczaił się do nowego sposobu chodzenia i był w stanie go kontrolować i regulować. Gdy wrócił na dół, zobaczył, że wszyscy są już na nogach. Corwei widząc, że są w komplecie przedstawił swój plan:
"- Za dwa dni do pałacu przybywają więźniowie, którzy zostaną złożeni w ofierze smokom przed Falco. W ten dzień w zamku będzie duże zamieszanie, więc raczej uda nam się wślizgnąć przez balkon na 7m. nad ziemią. Do tego będzie potrzebna lina. Ja mam 10m. ze sobą. Później będziemy musieli przemknąć przez pałacowe korytarze. Jeżeli nas ktoś zobaczy będziemy musieli go szybko zabić, zanim kogoś zaalarmuje. Następnie dotrzemy do lochów, które są teraz silnie strzeżone. Tutaj nie unikniemy walki. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie odnajdziemy Falco pilnowanego przez dwójkę magów. Nie znam ich, więc nie wiem czego mamy się spodziewać. Kiedy już go będziemy mieli użyję jednego ze zwojów Malluna aby przeteleportować nas w miejsce gdzie Vein rozsypał proszek. Ucieczka z kanałów będzie ciężka, resztę planu przedstawię w kanałach. Opracowałem ten plan na podstawie zwojów i zapisków Malluna. Jeżeli macie jakieś pytania lub sugestię to teraz jest najlepszy moment aby się z nami nimi podzielić."
- Ja również posiadam 10 metrów liny. Nie powinno być problemów z dostaniem się na górę. – odrzekł zakonnik.
Do rozmowy wtrącił się Aquodayro:
"- Lina niepotrzebną jest. Wysiłek to duży na sznurku się wspiąć dać rady mogą nie móc niektórzy też dlatego ja lewitować mogę niemogących. Osoby dwie radę mogę dać podźwignąć mentalnie, ale szybciej i tak to przeprowadzić mogę niż by kolejno wchodzić wszyscy musieli. Krasnoludzka zbiegłość mnie martwi także. Mógł on pomóc teraz ważka i rzec plany nasze o dniu akcji. Zmienić zatem go radze na jutro. Zbyt wiele ryzykować będziem robiąc za dwa dni go. A wykorzystać element zaskoczenia tak możemy."
Następny głos zabrał Vein:
"- To wydaje się być dobry plan, ale brak mu zabezpieczeń oraz wyjścia awaryjnego. Pomyślmy... Znamy budowę pałacu? Kelgar nie zna naszych planów co do dnia odbicia Falco, ale ostrożność nie zawadzi. Co zatem proponujecie na środek ostrożności? Chcę znać wasze zdanie."
Tantalion podrapał się po głowie i odparł:
- Jeśli Kelgar jest zdrajcą, to tylko szybkość działania może ocalić nasz plan i Falco. Krasnolud nie musi znać szczegółów. Zna nasz cel. Jeśli stronnicy smoków już wiedzą co zamierzamy, to Falco będzie strzeżony pilniej niż cnota niejednej dziewicy. Może stać się też rzeczywistą pułapką na nas. Musimy być gotowi na najgorsze i oczekiwać nieoczekiwanego. Corwei... – zakonnik zwrócił się do mężczyzny – dobrze by było żebyśmy schemat działania poznali już teraz, a nie podczas ucieczki w kanałach. Może nie być czasu na omawianie detali. Każdy z nas powinien też mieć przyporządkowane określone zadania, zgodnie z umiejętnościami i predyspozycjami. Myślę, że nie wszyscy muszą pchać się do lochów aby tam uścisnąć dłoń Falco. - dodał z nutką sarkazmu, po czym znów nabrał poważnego tonu - Przydałoby się też wtopić jakoś w tłum. Powinniśmy zdobyć przebranie dla każdego z nas lub... – tu zerknął na czarodzieja – Aquodayro, czy jesteś zdolny do stworzenia iluzji obejmującej kilka osób jednocześnie?
 
Astaroth jest offline  
Stary 18-10-2007, 23:24   #147
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Jak zwykle pomyślałeś o wszystkim Veinsteelu. I ja uważam, że dopóki śmierć Malluna nie zostanie ogłoszona, lub nie zobaczymy jego martwego ciała, nie możemy przesądzać sprawy. Jednak wcale nie jest pewne czy żyje. Pomimo logicznego wywodu jaki nam przedstawiłeś, zapominasz, że w ferworze walki rzadko myśli się o tak dalekosiężnej taktyce. Zaatakowany przeciwnik mógł użyć wszelkich środków by pozbyć się zagrożenia, nie licząc się z konsekwencjami. Istnieje takie samo prawdopodobieństwo, że Mallun żyje jak i to, że jest martwy-rzekł Taltalion, ale był za bardzo śpiący, by odpowiadać, więc położył się, zaś gdy sie obudził, w niedługim czasie wszczęto dyskusję.
-To wydaje się być dobry plan, ale brak mu zabezpieczeń oraz wyjścia awaryjnego. Pomyślmy... Znamy budowę pałacu?
Kelgar nie zna naszych planów co do dnia odbicia Falco, ale ostrożność nie zawadzi. Co zatem proponujecie na środek ostrożności? Chcę znać wasze zdanie
-rzekł Vein, ale zaraz przypomniały mu się słowa Łowcy na temat Malluna. Przypomniały mu się, ponieważ Kelgar był Krasnuludem, tak jak Mallun i luźnym tokiem skojarzeń doszedł do ostatniego z nich.
-Powiedziałeś, Tantalionie, że nie jest pewne to, czy Mallun żyje. Otóż masz rację i ja nigdzie w swej wypowiedzi nie stwierdziłem, iż jest pewne to, że żyje, ale istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że tak właśnie jest. Pomyśl, Magowie idealnie kontrolują swój umysł, przez co nawet podczas walki, ale wtedy najbardziej myślą o zaklęciach oraz swoim życiu. Tutaj może się wydawać, że tym bardziej potwierdzam twoją teorię o śmierci Krasnoluda, lecz pozory mylą. Co im bardziej zagraża? Wściekły Krasnolud, który młóci toporem, chcąc z dwóch, zrobić czterech Magów, czy Smoczy Pan, oddalony od nich o setki mil, który jest poza ich zasięgiem i wzajemnie? Zdawałoby się, że Mallun, ale to kolejne pozory.
Dlaczego Smoczy Władca jest dla nich większym zagrożeniem? Otóż wściekłego Krasnoluda można uśpić, a przed Panem Smoków nie uciekną nigdzie, zaś życie w ukryciu to zbyt parszywe życie, by je kontynuować, więc zostaje śmierć. Śmierć z ręki samego siebie lub Władcy Smoków.
Oni muszą wiedzieć, że zostaną pozbawieni głów, jeżeli zrobią coś, czego nie powinni zrobić, a zabicie jednego z członków ruchu oporu, który przysłał grupę, zaś schwytany jest tylko on, nie byłoby czymś dobrym, a więc śmierć Malluna jest równoznaczna z ich śmiercią, czego nie chcą.
Skoro są Magami to jeden odsuwa się od walczących, by w spokoju rzucić zaklęcie ogłuszające, oślepiające, usypiające lub inne mające na celu schwytanie delikwenta żywego. Jeżeli Mallun nie żyje, to znaczy, że trafił na wyjątkowo tępych Magików
-rzekł Vein w odpowiedzi, zaś po chwili Tantalion powiedział:
-Jeśli Kelgar jest zdrajcą, to tylko szybkość działania może ocalić nasz plan i Falco. Krasnolud nie musi znać szczegółów. Zna nasz cel. Jeśli stronnicy smoków już wiedzą co zamierzamy, to Falco będzie strzeżony pilniej niż cnota niejednej dziewicy. Może stać się też rzeczywistą pułapką na nas. Musimy być gotowi na najgorsze i oczekiwać nieoczekiwanego. Corwei, dobrze by było żebyśmy schemat działania poznali już teraz, a nie podczas ucieczki w kanałach. Może nie być czasu na omawianie detali. Każdy z nas powinien też mieć przyporządkowane określone zadania, zgodnie z umiejętnościami i predyspozycjami. Myślę, że nie wszyscy muszą pchać się do lochów aby tam uścisnąć dłoń Falco. Przydałoby się też wtopić jakoś w tłum. Powinniśmy zdobyć przebranie dla każdego z nas lub... Aquodayro, czy jesteś zdolny do stworzenia iluzji obejmującej kilka osób jednocześnie?-zapytał.
-Masz rację Łowco, ale działanie na szybkości może przynieść więcej strat niż zysków. Trzeba dowiedzieć się jakie są plany pałacowych lochów, piwnic, pięter, by wiedzieć, gdzie uciekać w wypadku nieprzewidzianych okoliczności.
Myślę, że Aquodayro powinien się udać na piętra, zaś do piwnic oraz lochów ja i Peredhil, ponieważ mamy lepszy wzrok i jesteśmy szybsi. Czarodziej najlepiej poradzi sobie na piętrach, dzięki swojej umiejętności stawania się niewidzialnym, a reszcie z nas byłoby ciężko zwiedzić korytarze pięter. Co powiecie na taki wypad terenoznawczy? Chyba, że mamy plany pałacu, co by nam niezmiernie ułatwiło zadanie i zaplanowanie awaryjnej ucieczki. Co wy na to?
-zapytał, po czym kontynuował:
-Co do pułapki, to możemy jej się spodziewać w każdej chwili, nawet bez zdrady, ponieważ nie zdziwiłbym się, gdyby Smoczy Pan chciał zabezpieczyć się na każdą ewentualność. Można się spodziewać pułapki w obrębie pałacu władcy. Można się spodziewać więcej niż jednej, dlatego też musimy uważać gdzie stawiamy nogi-rzekł, po czym zamyślił sie i zamilkł na chwilę.
-Możemy zabić kilku strażników i wziąć ich mundury w razie potrzeby... A co do przydzielenia zadań, funkcji, planów ucieczki i dostania się, to poczekajcie i dajcie mi pomyśleć, a jak coś wymyślę to powiem...-rzekł, po czym położył sie i zamknął oczy, lecz nie spał.
Przydałby się palny budowli, co ułatwiłoby znacznie zadanie...-pomyślał.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 23-10-2007, 15:52   #148
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Mam wszystkie plany pałacu oraz lochów. Przestudiowałem je wielokrotnie i wiem jak dotrzec to lochów.-powiedział do Veinsteela zanim ten się położył.-Niestety plan naszej uciecznki jest praktycznie nie możliwy do obmyślenia na tę chwilę. Będziemy uciekac kanałami, to jedyna droga uciecznki która nie niesie za sobą tak wielkiego ryzyka jak inne. Przedewszystkim jest ono nie dostępne dla smoków. Podziemia te były jednak przbudowywane tyle razy, że żadne plany nam nie pomogą tylko jeszcze bardziej namieszają. Uważam też, że każdy powinien byc w pałacu. Musimy pamiętac, że jest on silnie strzeżony i obserwowany, tak więc nie unikniemy walki. Każda para rąk jest potrzebna. Natomiast jeżeli chodzi o to kto wejdzie do lochów... Napewno ja a resztę ustalimy na miejscu. Ktoś będzie musiał pilnowac wejścia. Macie jeszcze jakieś pomysły?-Zapytał pozostałych.

Dwa dni później, kiedy miasto zalała fala ciemności nocy bohaterowie ruszyli w kiedunku pałacu. Uznali, że lepiej się rozdzielic i spotkac się w uliczce za pałacem. Wszyscy dotarli na miejsce bez problemu.
-A więc zaczynamy. Aquodayro kiedy my będziemy już w środku, rzuc czar lewitacji na siebie i Adrille i dołącz do nas.-po tych słowach Corwei zarzucił linę z kotwiczką na balustradę i upewnił się, że lina jest zabezpieczona. Po 15 minutach czwórka towarzyszy była już na górze. Corwei dał znac magowi, że może zaczeynac. Po krótkiej chwili wszyscy byli już w środku.
Przed oczami bohaterów rozpościerała się wielka, bogato zdobiona sala. Na prawo od nich znajdowały się duże drzwi obok których na krześle drzemał strażnik. Wrota te prowadziły do sali tronowej. Na przeciw nich zanjdowały się schody na górę i zamknięte drzwi obok. Na przeciw balkony znajdowały się masywne zaryglowane drzwi i schody w dół obok. Corwei uznał, że nie ma czasu na sprawdzanie innych pomieszczeń i powoli poprowadził grupę na dół. Człowiek wyjżał lekko zza rogu na reszte wielkiego holu na parterze.
-Cholera! Około 15 strażników. Nie uda nam się przemknąc...-w tym momencie rozległ się krzyk za bohaterami.
-Intruzi! Intruzi! Do broni! Intruzi przy schodach!-krzyknął strażnik za wami. W jednej chwili obok niego pojawił się drugi (ten który drzemał). Żołnierze z wielkiego holu ustawili się w formacji i zaczeli powoli zbliżac się do drużyny. Dwójka strażników rzuciła się na Perendhila i Tantaliona lecz ten bezsensowny atak przyniósł im tylko śmierc. Teraz szóstka bohaterów stała przed 15 uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy ludzkiej armii smoczego pana. Pierwszy ruch należał do przyjaciół.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 24-10-2007 o 21:14.
Zak jest offline  
Stary 28-10-2007, 17:11   #149
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Mam wszystkie plany pałacu oraz lochów. Przestudiowałem je wielokrotnie i wiem jak dotrzeć to lochów. Niestety plan naszej ucieczki jest praktycznie nie możliwy do obmyślenia na tę chwilę. Będziemy uciekać kanałami, to jedyna droga ucieczki która nie niesie za sobą tak wielkiego ryzyka jak inne. Przede wszystkim jest ono nie dostępne dla smoków. Podziemia te były jednak przebudowywane tyle razy, że żadne plany nam nie pomogą tylko jeszcze bardziej namieszają. Uważam też, że każdy powinien być w pałacu. Musimy pamiętać, że jest on silnie strzeżony i obserwowany, tak więc nie unikniemy walki. Każda para rąk jest potrzebna. Natomiast jeżeli chodzi o to kto wejdzie do lochów... Na pewno ja a resztę ustalimy na miejscu. Ktoś będzie musiał pilnować wejścia. Macie jeszcze jakieś pomysły?-zapytał Corwei, a Veinsteel odrzekł.
-Plany budowli nie są mi potrzebne, żeby dotrzeć do lochów, bo to cel drugorzędny. Tak, drugorzędny, dobrze słyszycie, a teraz dlaczego taki jest?
Pewien bardzo mądry przywódca, powiedział: "Uderzajcie tam, gdzie przeciwnik się tego nie spodziewa". Czy spodziewają się odbicia Falco? Oczywiście, że tak, bo w mieście jest ruch oporu, który wykryli poprzez zamieszanie jakie się utworzyło wokół niektórych osób, a wiedzą, że jesteśmy ruchem oporu, ponieważ tylko ten może się przeciwstawić Smoczemu Panu. Aktualnie Falco będzie bardziej chroniony niż wszystkie skarby tego świata oraz bardziej niż... król
-rzekł z naciskiem na ostatnie słowo.
-Możemy upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, a widzę to tak...-zamilkł na chwilę, układając sobie w głowie plany, po czym zerwał się na nogi, mówiąc:
-Wchodzimy do pałacu i dzielimy się na dwie grupy, z której jedna pójdzie do komnat władcy i zagrozi mu śmiercią. Rozkażą mu zawołać straże, które zaalarmują zamek, odwracając uwagę od lochów, na śmierć króla, który stanie się nie potrzebny po wezwaniu żołnierzy.
Oczywiście to będzie wyglądało tak, jakby ruch oporu włamał się do zamku po to, żeby uprowadzić lub zabić króla, a ten wezwał rycerzy i dlatego zginął.
Tutaj ważna jest też synchronizacja, a więc grupa odciąga uwagę, kiedy druga będzie czekała na to wydarzenie w lochach, co powinno odciągnąć uwagę od Falco, dając większą swobodę ruchów.
Po wykonaniu zadań, należy uciekać, więc jedna grupa ucieknie szybciej niż druga, co z kolei daje szansę odbicia pozostałych w przypadku schwytania. Schodząc do kanałów, oznaczyłem drogi, które prowadzą do wyjścia, więc kierując się symbolami, można uciec z kanałów i jestem pewien, że gdzieś w środku jest właz, przez który schodzi się tam, gdzie ja byłem.
Dzięki temu moglibyśmy pozbawić miasto władcy i oswobodzić Falco.

-Jutro udaję się w miasto, żeby sprawdzić co stało się z Mallunem-rzekł, kładąc się do łóżka, słuchając wypowiedzi pozostałych i komentując je, a gdy nikt już nic nie mówił, poszedł spać.

Veinsteel obudził się w nocy, stając na warcie, na której był prawie całą noc, gdyż myślał co należy zrobić następnego dnia.
Ponownie trzeba będzie się przebrać i przejść się po mieście, znaleźć odpowiednie miejsce przy pałacu, gdzie będzie można spokojnie usiąść, posłuchać ludzi, ewentualnie zagadać jakieś starsze kobiety, podsłuchać strażników. Być może trzeba będzie zejść do kanałów i tam nasłuchiwać, ale to już w skrajnych wypadkach-pomyślał, czyszcząc ekwipunek, do którego doszły karwasze.
Ojciec wspominał mi kiedyś o "technikach zdobywania informacji". On nigdy nie mówił o szpiegostwie z wielu względów, ponieważ nawet ściany miały uszy, poza tym uważał to słowo za brzydkie i nieprofesjonalne, nie mające pokrycia w rzeczywistości oraz uzasadnienia językowego. Cały on. Przyczepiał się nawet do sposobu mówienia, a jak chciałem powiedzieć coś co jest niezgodne z widzimisię Smoczego Pana, to mówiłem, używając przenośni. Pamiętał szczególnie jeden dialog oparty na wiedzy oraz umiejętnemu wcielania pewnych przedmiotów oraz istot w słowa znaczące zupełnie inne słowo lub istotę.

"-Ptaki strasznie nisko latają i widzą wszystko, co jest na ziemi. Zadziwiające, że orzeł potrafi wypatrzeć tak małe stworzonko jak mysz w trawie. Potrafi zobaczyć jak myszka przenika źdźbła trawy. Jak to się dzieje?
-Mają bardzo dobry wzrok, a za ziemi borsuki chodzą.
-A jak rozpoznać borsuka?
-One właśnie mają to do siebie, że rozpoznasz je dopiero, gdy okaże się, że orzeł pikuje z góry.
-Czyli nie można temu poradzić? Bezbronne myszy nie mają szans.
-Muszą się nauczyć bycia pająkami
-Czemu pająkami?
-Muszki łapią się w lepkie pajęczyny, a pająki szybciej reagują, są bardziej przygotowane na atak orła oraz mają instynkt."

Tak, dialogi z ojcem były niezwykle interesujące i pouczające, a najdziwniejsze było to, że zawsze się rozumieliśmy stosując przenośnie.
Pamiętam, jak wtedy siedzieliśmy na polanie, gdzie startowałem na Gryfie i lądowałem z nim. Siedzieliśmy pod wielkim dębem i patrzyliśmy jak promienie słońca zatrzymują się na drzewie, rzucając cień, przesuwający się wraz z wędrówką Słońca po niebie. W południe był położony w ten sposób, że całą polanę mięli na oku i wtedy też najlepiej siedziało się i rozkoszowało chłodem w upalny dzień
-pomyślał, przypominając sobie jedne z najprzyjemniejszych chwil życia, lecz nagle wstał i wyszedł.
Ale to już koniec i nigdy nie powróci, ponieważ życia zabranego nie da się odzyskać i chociażbyśmy nie wiem jak chcieli to i tak nic z tego nie wyjdzie-pomyślał z goryczą, ucinając ostro poprzednie rozmyślania i wspomnienia.
Teraz trzeba będzie myśleć jak przeżyć kolejne dni, bo nie zapowiadają się bardzo różowo. Jutro będzie jeszcze względnie spokojnie, a potem będzie już tylko gorzej, ale zawsze musi być gorzej, żeby było lepiej.
Skoro drużyna nie zgodziła się na mój pomysł, trzeba wymyślić coś innego...
-zaczął myśleć, po czym stwierdził:
Dobrze, Corwei ułożył plany to będziemy się ich trzymać, a ja będę improwizował, lecz nie całkiem. Zależnie od sytuacji, będę starał się przewidzieć kolejny ruch przeciwnika.
Jutro trzeba będzie stworzyć małe bomby. Tak, to ważne, ale trzeba będzie przygotować się nie tylko fizycznie, ale również psychicznie, co jest znacznie ważniejsze, ponieważ człowiek nie przygotowany fizycznie, ale psychicznie tak, ma o ponad trzy czwarte więcej szans na przeżycie niż człowiek przygotowany tylko i wyłącznie fizycznie
-pomyślał, spoglądając w bezchmurne niebo.
Gwiazdy mrugały, patrząc na świat swoimi błyszczącymi oczami i oświecając ziemię swoim srebrzystym blaskiem, ustępującym jednak srebrnemu światłu srebrnego globu, który rozświetlał noc. Teraz był on sprzymierzeńcem, ale jutro będzie najgorszym wrogiem.
-Globie srebrem obsypany, racz jutro światła dnia na noc nie znosić, by światu porządek pomóc przywrócić i pomoc obudzić-wyszeptał patrząc na jeden krater na Księżycu.
Ojciec często wylatywał na misję na Czarnym Gryfie, a one najczęściej odbywały się nocą. Jego zwyczajem było jedną noc wcześniej przychodzić na polanę i patrzeć na Księżyc napawając się jego blaskiem, zaś gdy miał odchodzić, spoglądał tylko na jeden krater, ten, na który właśnie przed chwilą patrzyłem i wypowiadał te słowa. Mówił to nawet, jeżeli globu nie było widać, a wtedy wykonywał wyliczenia matematyczne, żeby dowiedzieć się w której dokładnie pozycji jest, co umożliwiało mu mówienie wprost do Księżyca. Najdziwniejsze jednak było to, że dziwnym zbiegiem okoliczności następnej nocy niebo było pokryte chmurami, zasłaniającymi każdy kawałek nieboskłonu-pomyślał, lecz wcale nie chciał odchodzić.
Mimo, że noc piękna, niedługo będę musiał usnąć, żeby mieć siły oraz czystość umysłu-pomyślał siedząc na zimnym podłożu.
Nie bał się Smoków, ponieważ wiedział, że nie będą latały nocą przy bezchmurnym niebie, gdy Smoczy Pan wie, że w jednym z jego miast jest ruch oporu, jednakże w każdej chwili mogli przybyć żołnierze, ale ludzie mięli słabszy wzrok od Półelfa, więc miał kilka sekund na dostrzeżenie ich i schowanie się co wbrew pozorom było całkiem sporą ilością czasu, ale trzeba przyjąć również poprawkę na to, że trzeba poruszać się wolno, ponieważ kątem oka można dostrzec nierzadko więcej niż patrząc bezpośrednio na cel, ale odnosi się to tylko do pory nocnej, a rzadziej dziennej.
Gdy księżyc był po przeciwnej połowie nocnego nieboskłonu, Veinsteel wszedł do szopy, poszedł do kryjówki za szafą i zasunął ją za sobą, po czym podszedł do łóżka na którym spał Peredhil i ukucnął, szepcząc:
-Peredhilu, nocy nie zostało wiele, więc dwie warty powinny wystarczyć. Obudź potem Tantaliona-rzekł, wstając, po czym podszedł do własnego łóżka, gdzie położył się i zasnął natychmiast.

Veinsteel wstał rano, gdyż chciał zdobyć wszystkie potrzebne informacje najwcześniej jak mógł, ponieważ chciał się jeszcze przespać przed misją. Gdy wstał, zobaczył Tantaliona, któremu skinął głową, po czym podszedł do niego i wyszeptał:
-Idę dowiedzieć się czegoś o Mallunie, ale nie jestem w stanie przewidzieć kiedy wrócę, ale stanie się to najpóźniej koło godziny siedemnastej i jeżeli do tej pory nie wrócę, to znaczy, że coś się stało. Módl się, żeby właśnie tak się stało, bo wtedy uwaga od Falco zostanie odciągnięta-rzekł zabierając dwie puste butelki, po czym odsunął szafę, wyszedł i zasunął ją, a następnie wyjął z szafy jedne z łachmanów, które założył na siebie, wychodząc.
Gdy otworzył drzwi, owionął go chłodny, orzeźwiający, poranny wiaterek, który z radością przyjmował na swojej twarzy zaraz po zamknięciu drzwi szopy. Nie mniej jednak nie mógł się nim długo nacieszyć, ponieważ być może w lochach oprócz Falco, czeka również Mallun, oczekując na uwolnienie. Być może stracił nadzieję, a być może jeszcze ją ma, lecz Vein był pewien, że jeśli jeszcze żyje, to nie powiedział ani słowa.
Ruszył więc kierując się w boczną uliczkę, którą podążył na główną ulicę przy pałacu, a tam zatrzymał się i usiadł razem z innymi żebrakami, ale również siedząc na uboczu, żeby bez podejrzeń mógł wstać i ruszyć za źródłem informacji.
Półelf usiadł na nogach, żeby nie pokazywać jego drogich, skórzanych, czarnych butów, po czym zaczął się kiwać to do przodu, to do tyłu, ze spuszczoną, lecz cały czas obserwował przechodzących ludzi.
Widział przechodniów opływających w bogactwo i nawet nie spoglądających na żebraków, byli też ci, którzy reprezentowali średnią warstwę społeczną, którzy omietli go spojrzeniem, dalej rozprawiając o swych problemach, a najwięcej uwagi poświęcali im najbiedniejsi. Veinsteel odróżniał ich po wielu cechach takich jak ubiór, czystość, ton głosu, styl mowy oraz słowa jakie używają, lecz żaden nie mówił o Krasnoludzie.
Godziną później Vein poczuł jak mu nogi zaczynają drętwieć, ale nie przestawił nóg, gdyż nie chciał się ujawniać.
Kolejną godzinę później poczuł ból, lecz siedział dalej, ponieważ zmiana siedzenia sposobu ułożenia nóg spowodowałaby ujawnienie, a wstanie, koniec siedzenia w tym miejscu, a tu właśnie była największa szansa, że dowie się czegoś. Tak więc nie pozostało mu nic innego jak podjęcie próby siły woli, na jaką został wystawiony.
Jeszcze jedną godzinę później ból stał się tak duży, że Półelf ledwo to wytrzymywał, ale nie dał tego po sobie poznać oprócz tego, że zagryzł wargę. Na jego szczęście nie dane mu było długo czekać, ponieważ tak jak fala rozchodzi się w kierunku brzegu, tak od strony pałacu napływały informacje.
-...Krasnolud z ruchu oporu...-rzekła jakaś kobieta do mężczyzny i już Vein miał wstać, gdy usłyszał kolejną informację:
-...Krasnolud został schwytany przez...-powiedział jakiś mężczyzna.
A jednak żyje. Ci Magowie wcale nie są tacy głupi-pomyślał, po czym usłyszał:
-...został schwytany, a potem zabity...-usłyszał od kogoś.
-...poległ w siedzibie bractwa...
-...zostanie wystawiony jako przestroga dla buntowników...
-...jego trup będzie wystawiony na widok publiczny...
Nastąpiła prawdziwa eksplozja informacji, które wielokrotnie powtarzały się w innych formach, lecz znaczyły dokładnie to samo, więc Półelf wstał i skierował się do ciemnych uliczek, którymi począł wracać do kryjówki. Całkowicie zapomniał o bólu nóg, więc nie miał problemu z chodzeniem.
Przez cały czas myślał czy to jest prawda, lecz doszedł do wniosku, że to jednak prawda.
Taka eksplozja informacji nie może być bezpodstawna, a powtarzanie tego przez wszystkich wyklucza możliwość pomyłki. Oczywiście może to być prowokacja oraz staranie się wyprowadzić z równowagi kolejnych członków grupy, ale to nie ma sensu. Jeżeli chcą grać w ten sposób, to znaczy, że nie żyje, ponieważ ogłaszając taką informację, zamykają sobie drogę do innej taktyki niż ta. Mogą pozbyć się Malluna, przestrzec ludność, wyprowadzić z równowagi członków drużyny, spróbować zmusić ich do zemsty, sprowokować. W ten sposób szybko zgarnia wiele kart, lecz to było głupie zagranie, bo to nie jest wyścig. Więcej kart zgarnąłby w okresie długoterminowym, ale ryzyko również jest większe. Jednakże szanse na powodzenie zagrania z żywym Krasnoludem oceniam na jakieś 75%.
Tak, niestety Mallun nie żyje. Gdyby żył, a ogłosiliby, że nie żyje to nie zyskaliby nic więcej, a straciliby jedną kartę, więc postanowili go zabić, ale równie dobrze to Magowie mogli głupio postąpić zabijając go. Jedno jest wiadome, kto zabił Malluna, zapłaci za to głową, a Smoczy Pan musiał ratować sytuację i doskonale wybrnął z problemu. Punkt dla niego, ale niedługo ten punkt odbierzemy, zgarniając więcej kart niż on
-pomyślał.
Od jakiegoś czasu walkę między Smoczym Władcą, a nim zaczął odbierać jako prywatny pojedynek. Smoczy Pan planował o kilka kroków do przodu, Veinsteel też, co traktował jako osobiste wyzwania i problem. Zaczął to odbierać jako starcie kto przewidzi więcej i trafniej. Podszedł do beczki z deszczówką i nabrał dwie pełne butle wody, po czym skierował się do szopy.
Z posępną miną wszedł do szopy, gdzie zostawił przebranie, odsunął szafę, wszedł i zasunął ją za sobą.
-Myliłem się. Malllun jednak nie żyje. Skąd to wiem? Wszyscy ludzie o tym gadają. A skąd wiem, że mówią prawdę? Otóż wielu ludzi mówi to samo innymi słowami, co wyklucza możliwość pomyłki w przekazie. Przez jakiś czas informacji nie było w ogóle i tu nagle każdy o tym zaczyna mówić. To pokazuje, że informacja wypłynęła niedawno oraz potwierdza niejako prawdziwość owych informacji.
Oczywiście to może być prowokacja i Mallun może żyć, ale nie sądzę. Zapewne zabili go ci bezmyślni Magowie i tą głupotę przypłacą własnymi głowami, ale tego już nie powiedzą. Dlaczego uważam, że to nie było zamierzone? Dlatego, że nie zabijając Krasnoluda mógł długoterminowo zyskać więcej niż krótkoterminowo mniej, a to nie jest wyścig, lecz prawdziwa walka, która nie będzie krótka i nie myślę wcale, że zakończy się ona szybko. Zapewne tak samo myśli Smoczy Władca.
Zabicie Malluna było kosztownym błędem w sztuce, a Smoczy Pan musiał ratować sytuację i zrobił to doskonale, jeżeli naprawdę ratował sytuację, bo jeśli to na jego polecenie, to postąpił niezwykle nierozsądnie i głupio
-rzekł odpowiadając na ewentualne pytania i komentując wypowiedzi, po czym położył się spać.

Obudził się jakiś czas przed misją i wyciągnął ten sam płaszcz, z którego zrobił prowizoryczną sakiewkę. Wyciął kolejny materiał, który nasączył spirytusem i odstawił do wyschnięcia. Odciął również kawałek materiału, którym miał związać materiał, a jednocześnie miał służyć za lont.
Vein odczekał chwilę tak, że prowizoryczne bomby były lekko wilgotne i wsypał tam pełno prochu, po czym związał je sznurkiem, który w miejscu wiązania zmoczył spirytusem.
Odstawił bomby i wyciął malutkie sakieweczki, do których rozdzielił rubid. Te też związał, ale nie namaczał, gdyż nie chciał eksplodować.

Jakiś czas później trzeba było wyruszyć na misję, więc wziął swoje sakiewki i schował, by wykorzystać je w pałacu.
Wyruszyli do pałacu, a gdy dotarli na miejsce Corwei rzekł:
-A więc zaczynamy. Aquodayro kiedy my będziemy już w środku, rzuć czar lewitacji na siebie i Adrille i dołącz do nas.
Corwei zarzucił linę z kotwiczką na balustradę, sprawdził czy jest dobrze zaczepiona.
-Pójdę pierwszy-rzekł i zrobił to w celach taktycznych, ponieważ ma lepszy wzrok oraz muskulaturę, której nie powstydziłby się człowiek, a także nadludzką szybkość potęgowaną przez karwasze.
Półelf również sprawdził czy jest dobrze zaczepiona, po czym skoczył, rozłożył nogi, żeby mu nie przeszkadzały w szybkiej wspinaczce i użył magii swojego ekwipunku. Już po chwili był na górze ze sztyletem w ręku. Po jakimś czasie na górze byli już wszyscy, a Aquodayro użył zaklęcia lewitacji na Adrili i na sobie i już po chwili dołączyli do tych, którzy byli na górze.
Gdy Veinsteel wszedł do środka i jego oczom ukazała się wielka, bogato zdobiona sala. Po prawej stronie znajdowały się duże drzwi, przy których spał strażnik.
Półelf domyślał się, że prowadziły do sali tronowej.
Po przeciwnej stronie sali, były schody, a na ich szczycie, zamknięte drzwi.
Naprzeciwko znajdowały się masywne, zaryglowane drzwi, a obok nich, schody prowadzące w dół.
-Sprawdźmy pomieszczenia i zabijmy strażnika. Może nam przysporzyć kłopotów-szepnął do Corweia, lecz tamten stwierdził, że nie ma na to czasu i poprowadził grupę na dół, gdzie wyjrzał zza rogu wielkiego holu na parterze.
-Cholera! Około 15 strażników. Nie uda nam się przemknąć...-wypowiedź Corweia przerwał krzyk dobiegający z tyłu.
-Intruzi! Intruzi! Do broni! Intruzi przy schodach!-krzyknął strażnik, a do niego dołączył drugi, który przed chwilą drzemał.
-Mówiłem, żeby przeszukać pomieszczenia i zabić strażnika-warknął do Corweia, ale nie czas na wyrzuty.
Szlag, szkoda, że nie znam rozkładu pomieszczeń, bo to by znacząco pomogło...-pomyślał, patrząc jak piętnastu żołnierzy z holu ustawiło się w formacji i powoli zbliżało do nich. Dwóch strażników z tyłu zaatakowało Tantaliona i Peredhila, ale natychmiast zginęli.
W tym samym czasie, Vein założył ręce z tyłu i z pogardą patrzył na żołnierzy, ale były to tylko pozory. Jedną ręką z tyłu wyjmował nasączony spirytusem woreczek z prochem, służący za prowizoryczną bombę.
Potrząsnął nią z tyłu, dając czarodziejowi znak, żeby przypalił lont, a chwilę późnij usłyszał jak tamten wymruczał kilka słów. Półelf sprawdził palcem czy się pali, a czując ciepło, poznał, że się pali. Odczekał chwilę stojąc w bezruchu i kontrolując poziom spalania lontu, palcem, a gdy tamten był już przy wiązaniu, rzucił bombą w żołnierzy.
Kontrolował to tak, żeby tamci ewentualnie łapiąc, nie zdążyli odrzucić oraz, żeby podczas rzutu nie wybuchło mu w ręku.
Wcześniej proch był odmierzony tak, że powinien spowodować duży wybuch, który teoretycznie powinien bez problemu rozsadzić strażników, ale na wszelki wypadek rzucał w środek formacji.
W czasie rzutu druga ręka wyjęła błyskawicznie sztylet i pięć strzał z kołczanu, zaś gdy bomba była rzucona, ściągnął łuk, włożył cztery strzały w zęby, a jedną naciągnął na cięciwę, trzymając jednocześnie strzałę i sztylet.
Był gotowy do wystrzelenia strzały oraz naciągnięcia i wystrzelenia kolejnej. Był również gotowy do błyskawicznego schowania strzał, założenia łuku i wyciągnięcia miecza, którym mógł w każdej chwili zaatakować.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 29-10-2007, 22:36   #150
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
Wyruszyli do pałacu, a gdy dotarli na miejsce Corwei rzekł:
-A więc zaczynamy. Aquodayro kiedy my będziemy już w środku, rzuć czar lewitacji na siebie i Adrille i dołącz do nas.
- Ja już ją podwiozę...- zaśmiał się pod nosem mag i spojrzał szeroko otwartymi oczami szaleńca na kobietę. Ta najwyraźniej była nieco wystraszona bo nawet nic na to nie odpowiedziała. Gdy cała drużyna weszła juz do środka, a na zewnątrz pozostali tylko Aquodayro i Adrilla, dziad rzekł:
- I co kobitko? Na tyle ufasz mi, by wierzyć mi że rzucić na Ciebie czaru złowrogiego nie zdołam? Na przykład windę do nieba zafundować mogę tobie. Znaczy to, że unieść Cię dam radę, ale ponad mury miastowe, najwyższe wieże ponad i ponad chmury i ponad gwiazdy i ponad słońca, a twego ciała nawet kochaś twój nie znajdzie w odmętach innych planów.- mag spoglądał z lubością jak na twarzy kobiety maluje się przerażenie, po czym dodał:
- To może dużo lepsze być niż wnętrzności twych wyciągniecie niah niah - zaśmiał się starzec, po czym rozłożył ręce spoglądając w niebo, a jego ciało zaczęło sie unosić. Po chwili także ciało łuczniczki zmierzało ku górze, jednak zatrzymało się zdecydowanie niżej niż to zapowiadał czarownik, a Adrilla najwyraźniej odetchnęła z ulgą.
Przed oczami bohaterów rozpościerała się wielka, bogato zdobiona sala. Na prawo od nich znajdowały się duże drzwi obok których na krześle drzemał strażnik. Wrota te prowadziły do sali tronowej. Na przeciw nich znajdowały się schody na górę i zamknięte drzwi obok. Na przeciw balkony znajdowały się masywne zaryglowane drzwi i schody w dół obok. Corwei uznał, że nie ma czasu na sprawdzanie innych pomieszczeń i powoli poprowadził grupę na dół. Człowiek wyjżał lekko zza rogu na reszte wielkiego holu na parterze. -Cholera! Około 15 strażników. Nie uda nam się przemknąc...-w tym momencie rozległ się krzyk za bohaterami.
-Intruzi! Intruzi! Do broni! Intruzi przy schodach!-krzyknął strażnik za wami. W jednej chwili obok niego pojawił się drugi (ten który drzemał). Żołnierze z wielkiego holu ustawili się w formacji i zaczęli powoli zbliżać się do drużyny. Dwójka strażników rzuciła się na Perendhila i Tantaliona lecz ten bezsensowny atak przyniósł im tylko śmierć. Teraz szóstka bohaterów stała przed 15 uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy ludzkiej armii smoczego pana. Pierwszy ruch należał do przyjaciół. W tym momencie Vein zaczął dziwnie machać ręką w stronę maga. Dziada to dosyć irytowało, gdyż łowca często zachowywał się tak, jakby nie mógł sobie poradzić bez nadzwyczajnych zdolności starca. W duchu czarownik przyrzekł sobie, że to ostatni raz kiedy słucha się Veina i jest na jego każde skinienie. Podpalił odpowiedni ląd, a łowca rzucił swoją niby-bąbką w grupkę strażników. Starzec był niemalże pewien, że to wystarczy, by wykończyć tą bandę, ale na wszelki wypadek, wysłał jeszcze w stronę żołnierzy swój ulubiony czar obszarowy- deszcz kwasu. Miał tylko nadzieje, że zadziała to w pomieszczeniu, bo jak dotąd próbował tego tylko na świeżym powietrzu.
 
Donki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172