Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-05-2008, 17:02   #241
 
Zafrire's Avatar
 
Reputacja: 1 Zafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znany
Adrila patrzyła jak sztylet trafia w goblina. Biegł on jeszcze chwilę, jednak sztylet w klatce piersiowej skutecznie mu to utrudniał. Coraz wolniejsze kroki i coraz mniej siły, doprowadziły do tego, że po chwili u jej stóp leżał martwy przeciwnik. Dla pewności przykucnęła nad nim i drugim sztyletem dla pewności dźgnęła w bezwładne cielsko. Wyciągnęła ostrze i spojrzała przed siebie. Najwyraźniej nie było dane jej dzisiaj umrzeć, bo w ostatniej chwili zdążyła zablokować nadbiegającego goblina. Nie wiedziałą skąd się wziął, ale była pewna, że nie wyjdzie mu zabicie jej. "kiedy czegoś chcesz często to szybko ucieka, chce umrzeć dlatego teraz śmierć nie będzie wstanie mnie złąpać Myśląc o tym zablokowała przeciwnika i zaczęła się z nim siłować. Wiedziała, że jeśli czegoś nie wymyśli długo tak nie da rady wytrzymać. Spojrzałą w okół siebie i zdołała ujrzeć biegnącego w jej strone maga. "pięknie na dodatek to jemu będę musiała zawdzięczać życie, ani on ani ja nie będziemy z tego powodu szczęśliwi" Jak na takie zamieszania, potrafiła dużo myśleć. Postanowiła odskoczyć do tyłu i zaraz w bok by goblin stracił równowagę, ablo żeby chociaż jej odsiecz miała łatwiejszy dostęp do przeciwnika. Jej i tak było obojętne co się stanie.
 
__________________
Irokez lub glaca to powód do dumy...
Zafrire jest offline  
Stary 18-05-2008, 16:12   #242
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Strzała Thomasa wyleciała z impetem, zostawiając za sobą złotą smugę, która leciała wprost w serce orka. Zdenerwowany stwór szykował się do ostatecznego uderzenia, które miało zakończyć żywot dalej leżącego na ziemi Lukasa.
W tym czasie Veinsteel, wskoczył na olbrzyma, który widocznie nie miał zamiaru łatwo się poddać. Stwór machnął ręką, żeby zrzucić półelfa, który próbował wbić swoje małe ostrze w oko orka. Widząc nadlatującą łapę, wbił ostrze w nią, starając się rozerwać mu mięsień podczas zeskoku. Jednak napięty biceps olbrzyma nie pozwolił na to i sztylet utknął w jego ciele. Vein zeskoczył na ziemię z zamiarem wystrzelenia strzały w kark dalej odwróconego orka.
Został on jednak uprzedzony przez Thomasa, którego strzała wbiła się w serce orka. Potwór zatoczył się, wydając z siebie dźwięk przypominający ciche, przeciągłe beknięcie, po czym padł na ziemię, zaraz obok Veina.

W tym czasie Stary Mag, wraz ze swoim koboldem ruszyli w stronę siłującej się z goblinem Adrili. Aquodayro wzmocniony swoimi czarami znalazł się przy kobiecie dokładnie w momencie kiedy odskoczyła do tyłu. Mag uderzył swoją laską pokrakę w podbródek, przez co goblin wyleciał w górę, a kiedy spadał dostał wcześniej wymierzone kopnięci, które poniosło go wprost na biegnącego kobolda. Zielonoskóry wpadł prosto na wyciągnięte ostrze sługusa.

Chwilę później wszyscy bohaterowie pozbyli się swoich przeciwników i zakończyli tą walkę. Teraz musieli dostać się jakoś do warowni, wokół której nie widać było więcej patroli. Falco postanowił posłuchać Veina i poszukać tajnego przejścia na skraju lasu wokół warowni i zakraść się do środka w celu odbicia ich towarzyszki.
Kiedy znaleźli się dokładnie za warownią dostrzegli miejsce, gdzie znajdowało się pełno wielkich i ciężkich głazów. Doskonałe miejsce na tajne przejście.
Bohaterowie zaczęli dogłębnie przeszukiwać kamienisko, gdy nagle Tantalion przypadkiem ruszył obluzowanym głazem, który otworzył mały tunel, do którego trzeba było się wczołgać.

W środku było już więcej miejsca. Wszyscy mogli spokojnie wstać, bez obawy o swoją głowę. Tunel był spowity ciemnością, więc pierwszym, który szedł był Veinsteel, który jako jedyny z grupy potrafił widzieć w ciemności za sprawą wrodzonej infrawizji.


***

Kiedy Nami pokierowała ręką starucha na swoją pierś poczuła, że mężczyzna zaczyna oddychać co raz szybciej. Wyglądało na to, że przestał jej w ogóle słuchać, jakby dla niego nie istniało nic więcej na świecie.
„Długo tu siedział bez kobiety”- przewinęło się Nami przez myśl.
Kilka minut później mężczyzna zabrał rękę z ciała kobiety i wymamrotał cicho jakieś zaklęcie, unosząc dłoń w kierunku teleportuj. Okręg zabłysnął błękitnym światłem, żeby po chwili ukazać jakieś miasto skąpane w słońcu i pisaku, dziwnie odzianych ludzi, chodzących po targu, kupując owoce, których Nami nigdy nie widziała.
-Widzisz, to jest Castella, miasto położone na Gorących Piaskach*- powiedział mężczyzna- Mogę cię zabrać gdzie tylko będziesz chciała…- po tych słowach mężczyzna dał znak strażnikom, aby wyszli z pokoju- Więc… pokaż mi co ty masz do zaoferowania…


***

Po około 10 minutach, bohaterowie wyszli z ciemnego tunelu i znaleźli się w małym, ciasnym pomieszczeniu. Kiedy z niego wyszli zobaczyli, że są na korytarzu, ozdobionym różnymi dziełami sztuki z całego świata. Postanowili ostrożnie zbadać warownie, odnaleźć towarzyszkę i uciec stąd jak najszybciej. Nagle usłyszeli za czyjąś rozmowę, dobiegającą zza lekko uchylonych drzwi.

-Teraz ten staruch będzie zabawiał się z tą dziewką w swoich komnatach… zapewne do jutra, znając jego upodobania.
-No to mamy wolny dzień.
-Racja. Musimy dobrze go spożytkować, bo druga taka okazja się szybko nie trafi.
-Pamiętasz te zapasy wina i piwa w piwnicy…?
-Grzechem było by je zostawić bez opieki… Jeszcze je ktoś ukradnie-
zaśmiał się mężczyzna po czym wstał z krzesła i razem ze swoim kompanem udali się w kierunku drzwi.

Przyjaciele, chcąc uniknąć nie potrzebnej walki wskoczyli do pierwszego otwartego pokoju, który okazał się być niewielką celą.
Przeczekali aż strażnicy odejdą, po czym Falco zabrał głos.

- Musimy odnaleźć komnaty gospodarza, ponieważ z tego co mówili ci mężczyźni tam właśnie będzie Nami. Myślę, że będą one na górnych poziomach warowni. Tam też zaczniemy poszukiwania.

Po chwili chodzenia po zamku, znaleźli się na górnym piętrze. Wydawało się, że jedyni strażnicy w tym miejscu upijają się teraz w piwnicy. Ułatwiało to znacznie sprawę, gdyż jedynym, z którym będą musieli się zmierzyć jest mężczyzna, który przebywa w pokoju z Nami.




*Dla tych co nie wiedzą- Gorące Piaski to wielka pustynia, znajdująca się pomiędzy Górami Wschodnimi a Księżycowym Wybrzeżem.
 
Zak jest offline  
Stary 21-06-2008, 10:57   #243
 
Zafrire's Avatar
 
Reputacja: 1 Zafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znany
Końcowa walka z goblinem potoczyła się szybko. Zaraz na pomoc przyszedł jej mag i szybko uciął przepychanki. Kiwnęła mu głową w podzięce, chociaz nie była pewna czy ma za co mu dziękować. Gdyby ją zostawił może miałaby już spokój na wieki. Później zaczęło się planowanie co teraz zrobić. Jednak zaczęli szukać tajnego rpzejścia "tylko dlaczego mam wrażenie że coś się stanie i to nie będzie nic dobrego?" Jednak nic nie powiedziałą o swoich przeczuciach. Kiedy Tantalion znalazł przejśćie spojrzała na niego z przestrachem. Polubiła tego zakonnika, a to z nim wiązały się te nieuzasadnione obawy... Wczołgali się do tunelu i po chwili mogli już wstać. Adrila czuła się jak chodząca broń która i tak wiele nie potrafi. Kiedy oni coś ustalali ona stała cihco tak było praktycznei zawsze. Kiedyś rpzynajmniej od czasu do czasu z kimś rozmawiałą a teraz? Cisza i tak dobijająca ją samotność. Słysząc kroki szybko scholwali się w najbliższym pomieszczeniu. Nawet o tym by nie decysowała, gdyby mieli ich zaatakować to by to zrobiła... Działąła jak maszyna. Kiedy jej towarzysze zaczęli planować co zrobić ona oparła się o ściane i omiatała wszystkich i wszystko smutnym wzrokiem. Czekała aż powiedzą jej co ma zrobić, albo zaczną iść. W końcu ruszyli w góre, znaleźli się na górnym piętrze nie spotykając nikogo, zastanawiała się jak długo to potrwa i jak poradzą sobie z tym staruchem, któy trzma Nami. Czekała na kolejny ruch trzymając rękę na rękojeści sztyletu, tak profilaktycznie.
 
__________________
Irokez lub glaca to powód do dumy...
Zafrire jest offline  
Stary 08-09-2008, 19:37   #244
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel szybko, lecz spokojnie pobiegł za plecy Orka. Zgodnie z tym, czego się spodziewał, Ork go nie zauważył, gdyż był zbyt pochłonięty leżącym Lucasem. Poza tym Półelf postarał się, żeby przeciwnik go nie zauważył. Przesunął się szybko na granicę widzialności stwora i poruszając się po niej w lekkim zgarbieniu, okrążył Orka. Gdy był już za plecami potwora, pognał do przodu, po czym, gdy był już na odpowiedniej odległości, rzucił się na ziemię, na której wykonał przewrót do przodu, by nie wytracić prędkości oraz impetu, a kiedy jego stopy i dłonie spoczywały stabilnie na podłożu, natychmiast wyprostował je z całą siłą mięśni. Wyskoczył w powietrze, lądując idealnie na plecach Orka.
Zgodnie z przewidywaniami Półelfa, Ork próbował go zrzucić swoją wielką łapą, na co był przygotowany. Vein uprzednio próbował wbić sztylet w oko potwora, lecz w taki sposób, by z łatwością móc odeprzeć ewentualny jego atak, co się stało.
Widząc łapę, zareagował błyskawicznie, uchylając się do tyłu, by nie zostać trafionym, a jednocześnie podczas zeskoku, mieć ułatwione zadanie. Szybko wbił ostrze w mięsień lądującej przed nim łapy, z czym nie było najmniejszego problemu, po czym chwycił rękojeść oburącz, wyskoczył w górę by zaprzeć się nogami i z siłą mięśni oraz rąk wyrwał się do tyłu. Niestety nie dał rady wyciągnąć broni i poleciał do tyłu, wykonując w powietrzu salto w tył, by wylądować na nogach.
Jednocześnie wyciągnął z kołczanu strzałę, którą naciągnął na cięciwę łuku, automatycznie celując w potylicę głowy Orka, lecz kątem oka zauważył Thomasa wypuszczającego strzałę, a ta trafiła prosto w serce Orka, który zachwiał się i zaczął przechylać do tyłu. Półelf szybkim ruchem schował strzałę i nałożył łuk, jednocześnie przewidując, gdzie spadnie ciało stwora. Gdy dokonał szybkich obliczeń, stwierdził, że przeciwnik upadnie tuż obok niego, więc nawet nie starał się odsunąć.
Ork uderzył głucho o ziemię, zaś, Veinsteel szybkim ruchem wyciągnął swój sztylet, czyszcząc go w truchło nieprzyjaciela, po czym schował go do pochwy.
Należało posprzątać po sobie, by ewentualny drugi patrol nie napatoczył się na to pobojowisko. Szybko odciągnął martwe ciała w różne co większe krzaki, gdyż nie było czasu na kopanie dołu. Najwięcej problemu sprawił ciążki Ork, lecz i z nim Półelf dał sobie radę. Teoretycznie mogli już ruszać, jednakże nie dla Veina, gdyż podłoże nosiło ślady starć, zaś krew widoczna była gołym okiem. Ponadto niektóre rasy zlatują się do krwi jak rekiny, wyczuwając ją z daleka.
Szybkim krokiem ruszył do lasu, zbierając zioła, które dawały najintensywniejszy zapach. Nie zbierał ich jednak od tak po prostu, łamiąc czy wyrywając, on odgryzał je na pożądanej wysokości, by wyglądało tak, jakby jakieś zwierzę je zjadło. Przy tym stawał delikatnie, by nie naruszyć żadnej gałązki ani źdźbła trawy, by nikt nie mógł niczego wykryć. Kiedy wrócił na miejsce, starł zioła tak, by uzyskać z nich sok, którym skropił polanę, a w szczególności ciała, zaś plamy krwi przysypał ziemią.
Kiedy polana wyglądała tak, jakby nic nigdy się tu nie stało, ze skinięciem głowy ruszył z pozostałymi, z zadowoleniem stwierdzając, że Falco postanowił poszukać tajnego przejścia.
Veinsteel szedł spokojnie na tyłach, nasłuchując odgłosów ewentualnego patrolu oraz zacierając ślady. Był również przygotowany na atak z zaskoczenia. W każdej chwili mógł bez przeszkód dobyć sztyletu. Nie sądził by potrzebny by mu był w takiej sytuacji miecz, gdyż podczas szybkiego ataku, a tylko takie istnieją podczas napadu z zaskoczenia, przeciwnik zdąży zbliżyć się na taką odległość, że długie ostrze jest bezużyteczne. Dlatego też przygotował się na dobycie sztyletu z jednoczesnym cięciem po gardle, unikiem i kopnięciem w twarz lub klatkę piersiową, by odepchnąć od siebie ewentualnego przeciwnika.
Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i bez problemu dostali się na tyły warowni.
Do tej pory zauważył już wiele elementarnych błędów władcy warowni. Takich jak wysyłanie tak małych liczebnie patroli bezmózgich Goblinów oraz wysyłanie tak małej ilości patroli. Mało tego, dostrzegł błędy architektoniczne budowli, gdyż owa nie posiadała wieży obserwacyjnej w punkcie, w którym byłby najlepszy widok na całą okolicę oraz to, że nie obsadzono na niej ludzkich strażników z lunetami. Ich błędy były przewagą drużyny, która patrzyła na pole z ogromnymi głazami. Było to świetne miejsce na tajne przejście i wcale nie zdziwiłby się, gdyby tutaj ono było. W tym również tkwił błąd myślenia. Oczywistym jest, że każdy, kto szuka przejścia, będzie szukał w najdogodniejszym miejscu, takie jak to, ale zapewne nie pomyśleli o tym, żeby stworzyć pozornie niedogodne miejsce, które będzie jednocześnie bardzo dobre, ponieważ tam nikt nie będzie szukał. Nie można również przesadzać i stwarzać pozorów najbardziej niedogodnego, gdyż to będzie drugie sprawdzane, przez inteligentnych ludzi, miejsce.
Tymczasem zaczęli przeszukiwać pole, zaś Veinsteel błyskawicznie dostrzegł kolejny błąd twierdzy. Ta kupa skał mogła być wykorzystana jako pociski przeciwko władcy. Wystarczy przyprowadzić katapultę bez materiału. Szybko zanotował wszystko w pamięci, by móc wykorzystać to w praktyce przeciwko warowni.
Podszedł do ściany, przyglądając się uważnie każdemu skrawkowi, by nie przepuścić niczego, co wygląda tak, jakby dało się jakkolwiek poruszyć.
Nagle Tantalion przez przypadek otworzył tajne przejście, w czym Półelf dostrzegł jeszcze jedną wadę. Wejście dało się otworzyć tak po prostu, poruszając odpowiedni kamień. Na miejscu władcy twierdzy uczyniłby magiczne zamknięcie, które znałby tylko on.
-Wejdę pierwszy, lepiej wszystko widzę niż wy-mruknął, zaglądając do środka, czy nie czeka na nich żadna pułapka. Okazało się, że nie, co Vein przyjął z mieszanką zadowolenia i zastanowienia.
Czy to możliwe, żeby popełniono aż tyle wad konstrukcyjnych bez wystawienia późniejszej pułapki niosącej bezlitosną śmierć. Ja na jego miejscu nie dopuściłbym za wszelką cenę do wtargnięcia do wnętrza twierdzy, na co on pozwolił bez większego trudu-pomyślał, wczołgując się do środka, zaś gdy był w środku, stwierdził, że może spokojnie wstać, lecz zrobił to ostrożnie. Wyciągnął miecz do góry sprawdzając czy nie ma żyłki, której przerwanie powoduje zwolnienie zatrutego bełtu. Nic takiego się nie stało. Odsunął się kawałek, sprawdzając każdy cal każdej powierzchni. Za każdym razem stwierdzał, że żadna pułapka nie istnieje tutaj. Gdyby była tu jakaś pułapka, musiałaby być wyłączana od wewnątrz twierdzy, by podczas ewentualnej ucieczki władcy, nie wpadł on we własny system zabezpieczeń.
Po 10 minutach dotarli do końca, wychodząc do pomieszczenia, które Vein zlustrował bardzo dokładnie, a jednocześnie szybko. To samo uczynił z korytarzem pełnym bogactw z różnych stron świata i ponownie stwierdził, że żadna pułapka nie istnieje w tej części zamku. Im dalej tym mniej logiczne staje się użycie pułapek, w które może wpaść dosłownie każdy.
Nagle jego Elfi słuch wychwycił bardzo wyraźna rozmowę między strażnikami:
-Teraz ten staruch będzie zabawiał się z tą dziewką w swoich komnatach… zapewne do jutra, znając jego upodobania-rzekł jeden. Staruch, czyli może to być mag lub weteran doświadczony w wielu walkach. W obu przypadkach jest niebezpieczny.
-No to mamy wolny dzień-odrzekł drugi na co, Vein uśmiechnął się, wiedząc co nastąpi za chwilę.
-Racja. Musimy dobrze go spożytkować, bo druga taka okazja się szybko nie trafi.
-Pamiętasz te zapasy wina i piwa w piwnicy…?-tego właśnie się spodziewał.
-Grzechem było by je zostawić bez opieki… Jeszcze je ktoś ukradnie-zaśmiał się strażnik i oboje weszli za drzwi, prowadzące do owej piwnicy.
-Trzeba udusić ich i podsunąć im kufle, by wyglądało to na śmierć z przepicia. Ponadto trzeba pozbyć się większości wina-mruknął Veinsteel do Falco, który nie zgodził się, więc Półelf szybko przemknął do pokoju obok, notując w umyśle wszelkie uwagi i wady dotyczące wszystkiego. Owy pierwszy pokój, do którego weszli, okazał się celą.
-Musimy odnaleźć komnaty gospodarza, ponieważ z tego co mówili ci mężczyźni tam właśnie będzie Nami. Myślę, że będą one na górnych poziomach warowni. Tam też zaczniemy poszukiwania-rzekł Falco, z czym Veinsteel zgodził się. Zazwyczaj władcy postępowali stereotypowo, umieszczając swoje komnaty na najwyższych piętrach, co nie miało prawie żadnego praktycznego zastosowania.
Kilka momentów później znaleźli się na piętrze, gdzie nie było żadnych strażników, co zaniepokoiło Półelfa. Mogą wiedzieć o drużynie, która weszła do środka i szykować taktyczny atak z zaskoczenia. Może być również tak, że owy władca nie potrzebuje straży, co czyni go jeszcze bardziej niebezpiecznym. Szybko zamachnął się ręką, by przyciągnąć uwagę wszystkich oraz, by wszyscy nachylili się ku niemu.
-Jako wyznacznik drogi możemy potraktować bogactwo. Zazwyczaj władcy otaczają się przepychem, a nie biedotą, więc miejsca, gdzie ona panuje, możemy raczej wykluczyć. Jeżeli będzie sprytny, umieści się w komnacie o przeciętnym bogactwie-mówił tak cicho, że gdyby nie jego Elfi słuch, niewątpliwie ledwo by się słyszał.
Ruszył w poszukiwaniu bogatszych komnat, notując w umyśle zauważone błędy i wady wszystkiego, co zauważył. Ponadto uważał na patrole oraz jakiekolwiek stworzenia czy ataki z zaskoczenia, a także pułapki. Będzie chciał wyłapać wszystko wzrokiem, słuchem, węchem i jeżeli będzie trzeba to smakiem i dotykiem, lecz tych dwóch ostatnich w ostateczności, gdyż może być to bardzo niebezpieczne. Ponadto postara się wyczuć niebezpieczeństwo, ale nie wiedział czy mu się to uda.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 17-09-2008, 18:47   #245
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Kiedy bohaterowie znaleźli się na ostatnim piętrze, Falco rozkazał rozdzielić się i przeszukać po cichu piętro. Wszyscy rozeszli się w poszukiwaniu zaginionej towarzyszki, która znajdowała się w którejś z komnat.
Kompleks korytarzy okazał się bardziej rozległy i kręty niż mogłoby się wydawać. Co rusz któryś z bohaterów znajdywał kolejne drzwi prowadzące do kolejnego korytarza, po którego obu stronach znajdowały się wejścia do kolejnych komnat.
Po dłuższym czasie poszukiwań Thomas stanął przed ostatnimi drzwiami w jednym z korytarzy. Reszta towarzyszy była w okolicy, więc bez strachu otworzył drzwi.


Wnętrze okazało się bogato zdobioną komnatą z wielkim łożem pod tylnią ścianą, na której ktoś leżał. Zafascynowany łucznik zrobił kilka ostrożnych kroków, aby upewnić się, że nie jest to pułapka. Kiedy doszedł do centrum pokoju zobaczył, że po prawej stronie we wnęce znajdują się kolejne, uchylone drzwi, zza których widać było palące się światło. Mężczyzna postanowił sprawdzić najpierw kto leży na łożu.
Kiedy stanął przy nim, otworzył szeroko oczy i stanął jak wryty. Była to Nami, która smacznie sobie spała, owinięta jedynie w jedwabne prześcieradło. Zdawało się, że dziewczynie był potrzebny ratunek… Thomas szturchnął lekko kobietę, aby ją obudzić, lecz kiedy to zrobił usłyszał niski głos mężczyzny:

-Kim jesteś i co tu robisz!?- wrzasnął starszy człowiek ubrany w spodnie i długi, gładki szlafrok- Odpowiadaj bo cię zabiję!- krzyczał tak głośno, że echo jego głosu poniosło się przez otwarte drzwi na korytarz.

***

Drużyna zrezygnowana bezowocnymi poszukiwaniami snuła się od niechcenia po korytarzach, mechanicznie już otwierając kolejne drzwi i sprawdzając co znajduje się w środku. Wszyscy myśleli już, że nigdy nie odnajdą towarzyszki gdy nagle usłyszeli echo głosu biegnące z korytarza, do którego przed chwilą wszedł Thomas. Zaraz po tym usłyszeli niskie i szybkie dźwięki. Bez zwłoki wszyscy się zerwali i ruszyli w kierunku miejsca skąd dochodzą dźwięki.
Kiedy wbiegli przez otwarte drzwi zastali widok Thomasa uchylającego się przed magicznymi pociskami, miotanymi przez jakiegoś starca oraz przerażoną Nami siedzącą na łożu, owiniętą jedynie w prześcieradło.

-Jest was więcej!- krzyknął mag widząc wbiegającą drużynę- zabiję was bez problemu!

W tym momencie wymamrotał jakieś zaklęcie, które wypuścił z rąk w górę na 3 kamiennych garguli, które natychmiast ożyły i zaczęły latać po całym pokoju, atakując drużynę.


-Ty ich tu sprowadziłaś!- wrzasnął na przerażoną Nami- Zapłacisz mi za to!- krzyknął i przeszył kobietę błyskawicą. Grymas zastygły na jej twarzy uświadomił wszystkich, że to koniec jej życia. Ciało osunęło się łóżka zalewając podłogę ciepłą jeszcze krwią.
Widząc to Thomasa ogarnęła furia. Wyciągnął swe miecze i ruszył biegiem na starca, który widząc zbliżającego się przeciwnika ściągnął ze ściany obok zdobiony klejnotami rapier. Już po pierwszym sparowanym uderzeniu widać było, że szermierka nie jest mu obca.

W tym czasie reszta drużyny starała się rozprawić z natarczywymi gargulami, których nie sposób było trafić. Przebiegłe stwory pikowały z zawrotną prędkością na ofiarę, atakowały i natychmiastowo znowu wzbijały się w górę. Nawet Falco, walczący u boku Ruvulusa nie mógł ich trafić za pomocą swoich czarów. Veinsteel oraz Tantalion ramię w ramię walczyli z jednym z potworów. Ich zaklęte karwasze i nagolenniki pozwalały sprawnie unikać oraz parować uderzenia. Adrila i Lukas obrali inną taktykę. Mężny rycerz blokował wszystkie uderzenia tarczą a kobieta natychmiast nacierała ze swoimi sztyletami, starając się zranić przeciwnika. Niestety kamienne ciało garguli wydawało się nie do przebicia. Musiał istnieć inny sposób na pozbycie się tych stworów.

Thomas nacierał na mężczyznę z wielkim zapałem. Nie zwracała uwagi na niewielkie cięcia zadane przez starca, oczy miał przysłonięte widokiem zabitej Nami. W końcu udało mu się przebić przez obronę przeciwnika i zadać mu pojedyncze cięcie w ramię.
W tym momencie jeden z garguli runął na ziemie, roztrzaskując drewniane biurko na drzazgi, zaś, kiedy szermierz otrząsnął się i sam zaatakował stwór zrobił to samo i wystrzelił ponownie w górę.

Bohaterowie wiedzieli co mają robić, lecz nie mogli uwolnić się od ciągłych ataków latających upiorów, które kiedy tylko zobaczyły, że ktoś próbuj odskoczyć nacierały na niego ze zdwojoną siłą. Cała nadzieja pozostała w Thomasie, który napierał na starca coraz silniej. W jego oczach pojawił się obłęd, którego nigdy wcześniej nie było widać w zawsze spokojnym łuczniku.
Po krótkiej chwili obaj walczący wyprowadzili pchnięcia, które dosłownie minęły się, trafiając w cel. Przebici na wylot szermierze stali wpatrzeni w siebie z wyrazem niebywałego bólu na twarzy. Gargule runęły na ziemię robiąc tym samym sporo hałasu. Walka była skończona…

Sekundę później w oddali korytarzy słychać było bieg kilkunastu nieznajomych. Widocznie strażnicy usłyszeli odgłosy walki i zebrali resztę straży, aby ruszyć na pomoc swojemu panu. Veinsteel w ostatniej chwili zamknął i zaryglował drzwi tym co miał pod ręką.

-Otwierać!
- wrzasnął ktoś z drugiej strony- Otwierać mówię!

-Musimy znaleźć jakieś wyjście- powiedział Falco, po czym zaczął rozglądać się po pokoju.

-Wywarzyć drzwi!- znów odezwał się głos strażnika. Jego słowa nie były rzucone na wiatr. Już po chwili cała futryna zaczęła się trząść pod wpływem uderzeń z drugiej strony.

-Mam! Mam!- krzyknął Ruvulus wychodząc zza drzwi prowadzących do następnej komnaty- Lustro magiczne znalazłem!

Falco ruszył natychmiast by zobaczyć znalezisko, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

-To magiczne lustro pozwoli nam wydostać się stąd- powiedział wyraźnie zadowolony- gdybym miał więcej czasu mógłbym spróbować przenieść nas na wyspę… Musimy zadowolić się tym co mamy- powiedział i wypowiedział cicho zaklęcie aktywujące portal.


Lustro błysnęło niebieskim światłem, a Falco zaczął wykonywać w powietrzu dziwne ruchy. Nagle błękit zmienił się rozmazany obraz plaży, obok małej, drewnianej chaty.

-Udało się! Wskakujcie- krzyknął do wszystkich. W tym samym czasie drzwi zostały wyłamane a do pokoju wbiegła grupa strażników. Kiedy napastnicy wbiegli do pomieszczenia z lustrem zobaczyli wbiegającego w nie Falco. Jeden z nich zdążył wystrzelić z kuszy…

***

Po raz kolejny to samo uczucie. Mrok przed oczami, chwilowe ogłuszenie… nic przyjemnego. Bohaterowie rozejrzeli się dookoła i uświadomili sobie, że znajdują się na plaży, obok opuszczonej i splądrowanej chaty rybackiej. Wyglądało na to, że wszyscy są cali… wszyscy z wyjątkiem Falco, który siedział teraz oparty o drzewo z wystającym z brzucha grotem bełtu, który przeszył go na wylot. Jego oczy były zastygnięte a na ustach malował się delikatny uśmiech.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 17-09-2008 o 18:55.
Zak jest offline  
Stary 03-10-2008, 21:48   #246
 
Zafrire's Avatar
 
Reputacja: 1 Zafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znanyZafrire wkrótce będzie znany
Jakiś dźwięk. Coś dotarło do jej uszu. Do tej pory snuła się od drzwi do drzwi, a w jej głowie wirowały wszystki myśli i uczucia.
Na chwile przystanęła... Musiała, mętlik w jej głowie, sprawił, że świat zaczął jej wirować. Zamknęła oczy, zobaczyła barda, zobaczyła rodzinę, wszyscy nieżywi. Przed oczami widziała ICH zamglone oczy, byli tak daleko...
Wyciągnęła dłoń, nie mogła ich dosięgnąć. DLACZEGO?! rozlegało się w jej głowie, coraz głośniej, z jeszcze większą siłą... Ale własnie wtedy, gdy miała już paść na ziemie, usłyszała to echo. Wszystko minęło, obrazy zniknęły. Złapała broń, ruszyła w stronę dźwięku, chciała jednego-krwi. Własnej? Czyjejś? Sama nie wiedziała, jedno było ważne, walczyć...
Jednak los nie był aż tak przychylny. Kiedy Nami zaatakowana została, to ona poczuła cały ból, tak jak by to ona została ponownie uderzona.
Cofnęła się o krok. Znowu ktoś przejął nad Adrilą władzę. Ona tylko patrzyła z boku, niczym duch. Udało się, mogła walczyć, ale przeciwnik był nieugięty.
Cios, ostrze ześlizguje się, znowu to samo.
Trafiła, ale co z tego? Nic się nie stało... Pustka, tak jak by chciała skruszyć mur sztyletem, rozpacz, a po chwili cios ostateczny.
Jednak nie w przeciwnika, w nią. Tym razem to Thomas, wymienił ostatnie ciosy w swoim życiu. Z jej ust wyrwało się tylko ciche "nie".
Strażnicy, teraz oni. Walczyli z drzwiami, a przyjaciele? Walczyli z czasem... Po chwili, pustka, teraz nastąpiła naprawdę...
Ogłuszenie, chwila która nie powinna być przyjena takową się stała. Adrila chciała by ona trwała, bez przerwy. Chciała utrzymać ten stan, ale nie udało się.
Kolejny obraz. Falco, kolejna ofiara. Ofiara, której mieli bronić. To on był ich celem, a teraz? Spojrzała na niego...
Wzrok bez wyrazu, bez uczuć, wiedziała, że jej twarz nie wygląda jak zawsze. Odeszła trzy kroki. Ostatnie spojrzenie, na towarzyszy, na Falco.

Padła na ziemie, klęcząc objęła się w pół. Po chwili twarz zbliżyła do ziemi. Zaczęła się przekręcać. Ból, smutek, wściekłośc. Teraz to wszytko w nią uderzyło, atak za atakiem. Bez przerwy, łzy, próba odparcia. Nic to nie dawało. Wiła się na ziemi, jak by każdy kto na jej oczach zginął teraz oddał cząstke cierpienia. Co robić? Walczyć ale jak? Nie dam rady, chce końca Złapała sztylet i z trudem ponownie uklękła.
Zaczęła się zastanawić, walka zaraz się rozstrzygnie...
 
__________________
Irokez lub glaca to powód do dumy...

Ostatnio edytowane przez Zafrire : 03-10-2008 o 22:03. Powód: ostatnie poprawki
Zafrire jest offline  
Stary 11-10-2008, 23:27   #247
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel ruszył, razem z innymi, schodami na najwyższe piętro. W rękach trzymał łuk ze strzałą naciągniętą na cięciwę. Był gotowy do oddania precyzyjnego strzału. Szedł na przodzie, trzymając się ściany, a nie poręczy schodów, co miało swoje zastosowanie taktyczne. Gdyby szedł przy poręczach, łatwo byłoby go zestrzelić z niższych poziomów, a także nie miałby osłony na obu stronach korytarza. Idąc przy ścianie, ryzyko zostało zminimalizowane do około pięćdziesięciu procent, gdyż zagrożenia płynącego z sufitu również nie można było zlekceważyć. Cały czas uważnie obserwował górę oraz pozostały jeden korytarz, zaś gdy doszedł do rogu, wychylił się delikatnie i stwierdził, że nikogo tam nie ma.
Falco stwierdził, że najlepiej się rozdzielić. Faktycznie ten sposób siedmiokrotnie zwiększał szanse znalezienia odpowiedniej komnaty w krótszym czasie, ale również zmniejsza siedmiokrotnie szansę przeżycia przypadku trafienia na patrol lub na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Tu jednak zależało na czasie, więc skinął głową i ruszył korytarzem na prawo. Już po dwóch rozwidleniach został sam.
Okazało się, że korytarze twierdzy są bardzo kręte oraz rozległe, lecz w głowie Półelfa rozrysowywał się już plan twierdzy.
Natrafił na pierwsze drzwi. Liczył się z tym, że za każdymi stoi strażnik, więc ryzyko było duże, jednakże w każdej z nich mógł się kryć owy władca oraz Nami. Nie widział innego rozwiązania uniwersalnego niż gwałtowne otworzenie drzwi i błyskawiczny atak z zaskoczenia. Uchylenie wiązało się z ryzykiem zauważenia, gdyby strażnik stał bokiem lub przodem do drzwi. Szybkie otworzenie drzwi połączone z ewentualnym atakiem powinno wyeliminować ten problem.
Położył dłoń na klamce i szybko otworzył drzwi, lecz nikogo w środku nie było. Spojrzał na sypialnię. Wielkie łoże, szafa, lecz ogólnie nie było tam nic ciekawego, więc zamknął drzwi, postępując podobnie z kolejnymi. Dalej były jakieś pokoje z obrazami, figurami i innymi nie potrzebnymi nikomu rzeczami.
Różne komnaty widział, lecz w żadnej nie było strażników, władcy ani Nami.
Brak strażników co najmniej niepokoił Veinsteela, lecz nigdzie nie dostrzegał pułapek.
Wiele wejść prowadziło do kolejnych korytarzy z wieloma drzwiami. Półelf badał je wszystkie, ponieważ za każdymi mogło kryć się prawie wszystko i, paradoksalnie, zawsze nie znajdował prawie nic.
Kolejne drzwi przyniosły wzrokowi Veina to co zwykle, czyli nic ciekawego. Zwykła porcelana w zamkniętych szafach ze szklanymi drzwiami.
Następne wnętrze również nie przyniosło nic ciekawego. Zostały ostatnie drzwi, za którymi, jak nakazywała myśleć logika napędzana prawem serii, również miało nie być niczego godnego uwagi.
Gdy gwałtownie otworzył drzwi, jego oczom ukazało się coś, czego nie spodziewał sie ujrzeć. Patrzył na niestrzeżone przez nikogo, laboratorium, do którego szybko wśliznął się, zamykając za sobą drzwi.
Po prawej stronie zobaczył fartuchy laboratoryjne, więc szybko założył je na siebie, a to samo uczynił z rękawicami. Swoje zdjął, zaś założył ochronne.
Ruszył uważnym krokiem do przodu. W probówkach i fiolkach kręciło się wiele różnobarwnych substancji. Jedne kipiały, inne stały spokojnie. Część z nich była płynem, część ciałami stałymi, a w niektórych probówkach spoczywał gaz. Koło każdej substancji był opis jej działania.
Półelf podszedł do jednego ze stanowisk, zaczynając czytać. Pierwszą substancją była dimetylortęć zamknięta w kilku metalowych probówkach. Była to substancja silnie trująca i wystarczyło jedynie pięć setnych miligrama, które skapnie na skórę, by zabić. Śmierć jest powolna, a substancja w organizmie niewykrywalna dla współczesnych medyków ani naukowców. Po pół roku pokazują się pierwsze objawy w postaci zaburzenia koordynacji ruchowej, halucynacje czy utrata pamięci. Po roku następuje śmierć. Nie ma na to antidotum.
Trucizna idealna do cichych zabójstw na znaczną odległość. Podanie trucizny nie jest trudne, gdyż wystarczy tylko kropelka, której nikt nie zwiąże ze śmiercią w rok później, kiedy to dana osoba będzie daleko od miejsca zbrodni. Veinsteel zgarnął wszystkie probówki tej trucizny do swojego woreczka.
Kolejną substancją była rycyna. Dawką śmiertelną są trzy mikrogramy na każdy kilogram ciała, zaś śmierć przychodzi po kilku godzinach. Można się zatruć drogą pokarmową, poprzez nawdychanie się rycyny oraz przez iniekcję. Półelf zastanawiał się przez chwilę, po czym również te fiolki schował.
Kolejny był cyjanek potasu, dobrze rozpuszczalny w wodzie i bezbarwny w niej. Praktycznie niewykrywalny, zaś jego niewielka ilość wystarczy, by uśmiercić ofiarę. Schował również tą substancję.
Botulina powodowała śmierć w ilości ułamka mikrograma podanego dożylnie. Ta trucizna zdecydowanie była przydatna. Zabrał wszystkie pojemniki z jadem kiełbasianym.
Kurara powodowała natychmiastowe wiotczenie mięśni i była idealna do stosowania na ostrzach oraz strzałach, więc również to sobie przywłaszczył.
Odszedł od tego stanowiska i przeszedł do następnego. Przeczytał tam kolejną etykietkę, która mówiła, że tutaj znajduje się jad tajpana pustynnego. To najgroźniejsza toksyna, więc tą również zgarnął.
Kolejne stanowisko oferowało mu cez. Wiedział, że to bardzo reaktywny metal, więc zabrał go do swoich przedmiotów.
Kolejną substancją był termit. Pod wpływem płomienia, rozpala się ogromnym ogniem, przeżerając się przez wszystkie przedmioty. Schował całą paczkę.
Nagle Vein usłyszał krzyki, zaś jego Elfi słuch wychwycił każde słowo.
-Kim jesteś i co tu robisz!? Odpowiadaj bo cię zabiję!-krzyczał jakiś człowiek. Półelf wykonał szybką analizę głosu, po czym stwierdził, że nie należy do młodzieńca, a raczej do kogoś, kto ma na sobie karb kilkudziesięciu lat. Zdecydowanie nie był to również Aquodayro ani nikt z drużyny.
Ponadto z głosu emanowała jakaś siła, która nie zdarzała się u każdego starszego człowieka. Musiał to być władca twierdzy. Błyskawicznie zdjął z siebie fartuch i rękawice laboratoryjne, wybiegając z laboratorium oraz naciągając własne rękawice.
Dokonując analizy głosu, zidentyfikował miejsce, z którego owy głos dobiegał. Jego szybkość była większa niż dość szybkiego człowieka, więc bez najmniejszych problemów dotarł do miejsca, z którego dobiegał głos.
Wnętrze komnaty było bogato ozdobione z wielkim łożem, zaś po prawej stronie widniały kolejne drzwi, zaś w komnacie Thomas uchylał się przed pociskami starca, miotającego zaklęcia, zaś na łóżku leżała Nami.
-Jest was więcej! Zabiję was bez problemu!-krzyknął mag, zaś Veinsteel prychnął, a w jego rękach pojawił się miecz i sztylet.
-Chyba kpisz, starcze!-warknął, patrząc bez emocji na trzy latające gargulce.
-Ty ich tu sprowadziłaś! Zapłacisz mi za to!-krzyknął ponownie stary człowiek, wypowiadając zaklęcie. Półelf nawet nie rzucił się na pomoc, gdyż wiedział, że nie pomógłby Nami, a jedynie wystawiłby się na ataki wszystkich gargulców, więc patrzył bez emocji na błyskawicę przeszywającą ciało kobiety oraz krew płynącą na podłogę.
Thomas wpadł w szał i poszarżował na maga, lecz ten dobył rapiera, którym wiedział jak się posługiwać.
Gargulce tymczasem atakowały, pikując i wznosząc się z ogromną prędkością. Veinsteel nawet nie próbował ich zaatakować, jedynie blokując ostrzami uderzenia łap. Nie próbował, ponieważ czekał na dogodną okazję.
Za obok niego stał Tantalion również blokując ciosy. Nie było sensu ustawiania się do siebie pledami, gdyż uniki mogłyby wtedy spowodować jedynie dostęp do towarzysza oraz jego zranienie. Dopóki mieli do czynienia z jednym gargulcem, nie był potrzeby osłaniania swoich tyłów.
Niedaleko stała Adrila i Lukas. Zauważył, że Lukas przyjmował ataki na tarczę, zaś Adrila kontratakowała.
Aquodayro wraz z Falco próbowali swoich sił w czarach.
Nagle Thomas zranił starca, a gargulec Adrili i Lukasa spadł, roztrzaskując biurko. W umyśle Veina zrodziły się całe szeregi planów, a jego oczy zabłysły, lecz kiedy spróbował doskoczyć do starca, gargulec natarł na niego. Półelf sparował cios, przechodząc gładko za kamiennego stwora. Nie dało się pojedynczo odejść, ale ta opcja nie była jedyna.
Pierwszym planem, który wykrystalizował się w jego umyśle, było skorzystanie z łuku, którym miał trafić starca. Był to bardzo prosty, a za razem możliwe, że skuteczny plan. Wtedy jednak Tantalion musiałby blogować uderzenia za nich dwóch i zapewne podłożyłby się sam, żeby tylko nie zraniono Veinsteela. Przez to Vein odrzucił ten pomysł, kwalifikując go jako ostateczny.
Następnym z szeregu jego planów było skupienie na sobie uwagi przez trójkę z drużyny, a mianowicie podejście bliżej pokoju. Mógłby to zrobić Lukas, Aquodayro i Tantalion, tymczasem on, Adrila i Falco podeszliby bliżej pokoju, przez co skupiliby uwagę na sobie, zaś pierwsze trójka przeszłaby bliżej. Jeszcze jeden taki manewr i można by było dostać się do Thomasa i maga. Słabym punktem planu była Adrila, która mogłaby nie wytrzymać uderzenia gargulca.
Inną możliwością było zbliżanie się całymi grupami. On i Tantaliona daliby sobie radę ze względu na karwasze i nagolenniki, a także jego wrodzoną szybkość. Falco i Ruvulus mogliby dostać się tam przy pomocy zaklęć ochronnych, a Lukas i Adrila mogliby tam wejść dzięki tarczy Lukasa. Jeżeli ktoś się cofnie, atak na niego zmaleje, przerzucając siły natarcia na pozostałe dwie pary. W ten sposób ta para, która się cofnie, odciąży się z gargulca, przez co będzie mogła dostać się do pokoju i szybko unieszkodliwić starca. Dzięki temu reszta będzie musiała znieść trzy gargulce, lecz przez krótką chwilę, gdyż z pewnością stary nie byłby w stanie bronić się przed trzema napastnikami.
Nagle Thomas i władca wyprowadzili jednoczesne pchnięcia. Oba trafiły, zaś ciała runęły głucho na podłogę, tak jak gargulce.
Chwilę później z korytarza dobiegły głosy strażników, więc Półelf błyskawicznie zamknął drzwi, przewracając stół, który wcisnął na siłę pod klamkę, blokując drzwi.
Nie mogło to długo wytrzymać, więc Veinsteel rozejrzał się za czymś cięższym.
-Otwierać! Otwierać mówię!-krzyczał ktoś z drugiej strony.
-Musimy znaleźć jakieś wyjście-rzekł Falco, rozglądając się po pokoju.
-Wywarzyć drzwi!-wrzasnął ten sam głos, zaś za chwilę cała futryna zaczęła się trząść.
Półelf spokojnie wyjął większy ze swoich pakunków, które były bombami. Typowa bomba reagująca na płomień, gdyż nie miał zamiaru marnować rubidowej oraz wody.
-Mam! Mam! Lustro magiczne znalazłem!-odezwał się czarodziej.
-To magiczne lustro pozwoli nam wydostać się stąd. Gdybym miał więcej czasu mógłbym spróbować przenieść nas na wyspę… Musimy zadowolić się tym co mamy-wymruczał Falco, rozpoczynając aktywację portalu.
Lustro zabłysło na niebiesko, po czym ukazał im się rozmazany obraz plaży i małej, drewnianej chaty.
Półelf wiedział, że drzwi za chwilę zostaną wyważone, więc podpalił lont bomby, umieszczając ją tak, by po wejściu strażników, wybuchła im w twarz, a także tak, by jej nie zauważyli. Cała futryna zostanie wywarzona, mało tego, już się wysunęła ze ściany, więc to na niej umieścił bombę. Kiedy wpadnie do środka, pakunek zsunie się do zewnątrz, upadając przed pierwsze szeregi. Oczywiście zapewne pomyślą, że to kawałek gruzu i zdadzą sobie sprawę z pomyłki wtedy, gdy będzie już a późno. Poza tym stojący z tyłu strażnicy, nie dadzą uciec tym z pierwszego rzędu, gdyż nie będą wiedzieli nawet co się dzieje. Ogólny chaos i zniszczenie da im trochę czasu.
-Udało się! Wskakujcie-krzyknął Falco, zaś Veinsteel widział jak drzwi zostają wywarzone. Nie miał czasu patrzeć na efekty wybuchu, gdyż rzucił się ku portalowi, do którego wskoczył jako przedostatni, przed Falco.
Nagle ściemniło mu się przed oczami, gdy nagle poczuł pod palcami dłoni drobną materię, którą był piasek. Szybko odzyskał zdolność widzenia i zobaczył, że reszta również dochodzi do siebie. Reszta oprócz Falco, który siedział oparty o drzewo z uśmiechem na twarzy i pustymi oczami. W jego brzuchu tkwił bełt.
-Jedynym pocieszeniem jest to, że zostawiłem im tam bombę-uśmiechnął się krzywo, podchodząc do Falco, by zamknąć mu oczy. Po tym zaczął kopać głęboki dół w dosyć dużej odległości od morza. Pomyślał o tym, żeby grobu nie wymyła woda, odsłaniając ciało.
Zajęło mi to około godziny, a dół o głębokości pięciu metrów został wykopany. Uprzednio przywiązał do drzewa swoją własną linę, by móc się wdrapać z powrotem. Kiedy to uczynił, przełożył sobie ciało Maga przez ramie i zszedł na dół, kładąc go.
-Nie martw się. Smoczy Władca umrze-poklepał ciało po ramieniu, zaczynając się wspinać, a kiedy był na powierzchni, odwiązał linę, chowając ją. Po tym zasypał grób, przykrywając warstwą suchego, sypkiego piachu. Po grobie nie było nawet śladu, tak jakby nigdy go tu nie było. W ten sposób zabezpieczył ciało przywódcy ruchu oporu przed wygrzebaniem go przez sługi Smoczego Pana.
-Pierwsze co należy zrobić, to zidentyfikować teren. Tantalionie, myślę, że ty zrobisz to najszybciej, a na tym nam najbardziej zależy. Będziemy w chacie. Nie zapomnij o zacieraniu śladów. Jeżeli chcesz, to przechowam twoją tarczę i nie zdziw się, jeżeli nie będzie tu śladów naszej obecności-powiedział do zakonnika.
-Proponuję udać się do chaty i w niej ukryć do pewnego czasu. W ten sposób osłonimy się przed wykryciem z powietrza, lądu i morza, a jeżeli będziemy cicho, nikt nas nie usłyszy-rzekł. Jeśli Tantalion uda się na zwiad, zaś reszta do chaty, zatrze ślady obecności, również zamykając się w chacie.
-Teraz należy ustalić system obserwacyjny. Proponuję najprostszy, a mianowicie każda osoba pilnuje jednej ściany chaty do powrotu Tantaliona-powiedział, rozglądając się po pomieszczeniu. Musiał mieć chwilę spokoju, żeby zebrać myśli.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172