|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
31-08-2007, 20:11 | #1 |
Reputacja: 1 | [Autorski] Polowanie na smoki - Nie dość, że pada to jeszcze podnosi się ta cholerna mgła!- powiedział zakapturzony mężczyzna. -Uspokój się Corwei. Musimy szybko dojechać do tej karczmy o której mówił nam Falco.- odpowiedział krasnolud idący obok człowieka.- z tego co mówił to tam zbierają się łowcy smoków. -Phii! Łowcy smoków… banda idiotów którzy myślą, że coś zdziałają w tych czasach… -Przynajmniej próbują, to i tak dużo. Wiele bym dał, żeby było jak dawniej, przed tą całą inwazją tych cholernych gadów! -Tak Mallunie, kiedyś było inaczej… Ale wątpię, że to kiedyś wróci. Na razie schowamy się w tej knajpie ukrytej w górach, podobno to już jedyne bezpieczne miejsce…-westchnął głęboko i spojrzał w górę starając się dojrzeć jakiegoś prześwitu we mgle. -Jesteśmy już prawie na miejscu-powiedział krasnolud spoglądając na nieschludnie narysowaną mapę. -Tak to tam!- wskazał obszerną i głęboką jaskinie lekko oświetloną od środka. Zaraz po wejściu do środka zauważyli budynek stojący w środku i dwóch strażników stojących przy wejściu. Nad drzwiami widniał ironiczny napis „Pod smoczym trupem”. -Hasło!- krzyknął jeden ze strażników celując do nich z kuszy. Krasnolud odpowiedział coś w innej mowie, prawdopodobnie w starożytnym języku łowców smoków. -Wchodźcie, szybko!- odpowiedział strażnik i otworzył metalowe drzwi. W środku było bardzo gorąco i duszno. Było tam około 20 osób i ospały barman z ochydną blizną na oku. Na ścianach wisiało pełno „pamiątek” po smokach (kły, kości itp.) Przy dwóch stolikach siedziały dwie grupy pięcio osobowe rozmawiające między sobą. Reszta siedziała samotnie lub drzemała gdzieś w kącie. Krasnolud kazał towarzyszowi zająć jakiś stolik, a sam podszedł do barmana. -Przysyła mnie Falco.- powiedział cicho. Słysząc to barman natychmiast się ożywił. -Masz jakieś wieści ze stolicy? Co z Falco? Miał tu przybyć ze swymi przyjaciółmi, czemu go tu z wami nie ma?!- Wykrzyknął barman. -Zaszły pewne komplikacje… sytuacja się zaostrzyła, nie można ufać już nawet ludziom… Król poddał się całkowicie woli smoczego pana kazał zniewolić Falco za podżeganie przeciwko smokom. Prawdopodobnie zostanie stracony lub oddany w ofierze.- odpowiedział posępnie krasnolud. -Nie może być!!- barman wbił nóż w ladę- musimy coś z tym zrobić, trzeba go ratować! -Tylko szaleniec by próbował- burknął krasnolud. -Szaleńców tutaj nie brakuje-uśmiechnął się złośliwie-to jak!?- krzyknął- Znajdzie się ktoś na tyle szalony aby wyrwać człowieka z pazurów tych śmierdzących bestii? Jeszcze jedna sprawa: piszemy w 3 osobie |
31-08-2007, 20:48 | #2 |
Reputacja: 1 | - Tak, tak! Szaleńców nie brakuje, taaaak!- wrzasnął jeden z gości siedzących w karczmie. Był to kościsty starzec ubrany w jakieś łachy, którego twarz była poznaczona licznymi zmarszczkami, sprawiającymi że wyglądał jeszcze sędziwiej. Posiada długie siwe włosy i taką taką samą brodę, której nie powstydziłby się niejeden krasnolud. OD człowieka tego emanuje dziwna moc, choć jego wygląd by na to nie wskazywał. Odskocznią od tego wizerunku żebraka, jest piękny naszyjnik. Łańcuch jest guby i wykonany ze złota. Natomiast wisior składa się z obsadzonego w środku dużego czarnego kamienia z czerwonymi rysami umieszczonego na złotej płytce. - Szleńca nie brak bo jestem nim. Tak mi mówią- SZALENIEC- krzyknął jeszcze głośniej mężczyzna- ale im nie wierzcie.- teraz z kolei dziad prawie syczał, a oczy zamieniły się w szparki- To nie prawda nieeee. Tak wlaśnie mówią szaleńcy, bo mnie nie znają ooooo. Ja ide na pomoc, ty który wołasz o pomoc i sprzedajesz rozwodnione piwo!- Krzyknął Aquodayro, bo tak miał na imię ów człowiek. Ale co stoi na przeszkodzie, by w jednym ciele było więcej ludzi i mieli inne imiona? |
31-08-2007, 21:33 | #3 |
Reputacja: 1 | Veinsteel Mordinan siedział w karczmie tylko chwilę, gdyż za chwilę wszedł do niej Krasnolud i jego towarzysz. Ten pierwszy wdał się w głośną rozmowę z oberżystą. Gdy wypowiedział swoje ostatnie słowo, wstał starzec, a zaraz po nim Vein. Wstał tak gwałtownie, że krzesło poszybowało metr do tyłu. -Szaleńcem nie jestem, ale Falco pomóc muszę-powiedział tak głośno, by mógł go usłyszeć każdy, nie zwracając uwagi na starego mężczyznę. A przy okazji zemszczę się-dodał w duchu, obserwując reakcję gości, karczmarza, krasnoluda i jego towarzysza. |
31-08-2007, 22:01 | #4 |
Reputacja: 0 | -Ja może i nie jestem szaleńcem ale jestem gotów zaryzykować swoje życie i uratować tego człowieka a smoki mi nie straszne zabije je wszystkie tak jak one zabiły moją rodzinę i przyjaciół.A teraz mam zamiar się zemścić! Odpowiedział głośno i stanowczo, Krasnolud stojący w kącie oparty o topór wyglądał na spokojnego miał długie czarne włosy, kilka kolczyków oczy miał piwne a jego twarz pokazywała smutek a za razem nienawiść.Nosił pierścień na serdecznym palcu. Symbolizował przynależność do jakiejś grupy lub gildii. -Trzeba uratować tego człowieka niech smoki zobaczą że ludzie i Krasnoludy mają jeszcze coś do powiedzenie w tym świecie!!! Jego imię brzmiało Kelgar żelazna pięść. |
31-08-2007, 22:08 | #5 |
Reputacja: 1 | Tantalion siedział samotnie w rogu sali. Nie wydawał się być zainteresowany tym co się dzieje dookoła. Do czasu. Gdy usłyszał zawołanie karczmarza, w jego oczach pojawił się ogień. Wstał, a srebrna kolczuga misternej roboty zajaśniała blaskiem. Okazał się być mężczyzną słusznego wzrostu i budowy o smukłej sylwetce. Odchylił poły swego szaro-zielonego płaszcza i zdjął kaptur z głowy. Wszyscy mogli teraz ujrzeć jego poznaczoną licznymi bliznami twarz, która zdawała się być jakby ze sztucznego tworzywa. Jedynie iskry w jego brązowych oczach mówiły o tym, że pod tą maską kryje się żywy człowiek. Odgarnął ręką swoje jasne, krótkie włosy i przemówił tymi słowy: - Zwę się Tantalion. - powiedział mocnym, ale spokojnym głosem. - Pół życia spędziłem walcząc ze smokami jako członek Zakonu Duriana Nieustraszonego. - tu wziął z czcią do ręki, wiszący na szyi medalion z wizerunkiem ziejącego ogniem smoka przebitego mieczem i ucałował go - Zakonu już nie ma - na jego twarzy pojawił się grymas bólu - ale jego idee wciąż żyją! Póki choć jedna bestia dycha na tym świecie, póty ja nie złożę ostrza. Falco będzie wolny! - powiedział stanowczo i usiadł na miejsce. Ostatnio edytowane przez Astaroth : 31-08-2007 o 22:12. |
31-08-2007, 23:56 | #6 |
Reputacja: 1 | Peredhil przybył do tej zapomnianej karczmy, aby znaleźć przygodę, która pomoże mu zapomnieć o śmierci jego mentora Abrahama Devis’a. Tymczasem okazało się, że to przygoda go znalazła. Półelf nie miał zbyt wiele czasu na podjęcie decyzji. Propozycja barmana wywołała wielki entuzjazm wśród osób wypełniających izbę. Bard musiał się spieszyć, jeśli chciał znaleźć dla siebie miejsce w tej drużynie śmiałków. Nie wiele się zastanawiając wskoczył na ciężki dębowy stuł, ujmując zaś w ręce lutnie począł śpiewać: Ze skowronkami wstaliśmy do pracy I spać pójdziemy o wieczornej zorzy, Ale w grobowcach my jeszcze żołdacy I hufiec boży. Więc choć się spęka świat i zadrży słońce, Chociaż się chmury i morza nasrożą, Choćby na niebie smoki latające - Nas nie zatrwożą. Więc nie wpadniemy w żadną wilczą jamę, Nie uklękniemy przed mocarzy władzą. Wiedząc, że nawet grobowce nas same Sławie oddadzą . Zakończywszy zaś swoją pieśń dodał: -Chyba znajdzie się w waszej drużynie miejsce dla barda, który spisze i zamieni w pieśni wasze chwalebne czyny?
__________________ Wyjechałem na dłużej! Nie mam dojścia do kompa! Help! MG niech poprowadzą lub uśmiercą moją postać wg. uznania! Graczy przepraszam i proszę o wyrozumiałość! |
01-09-2007, 00:13 | #7 |
Reputacja: 1 | Słysząc przemowy coraz to nowych ochotników, uśmiechnął się. -Falco ma za sobą wielu ludzi w tym...-wyjął miecz i wzniósł go do góry-...w tym Jeźdźców Gryfów!-powiedział podniosłym tonem. -Kto jeszcze jest na tyle odważny, by pomóc w biedzie komuś, kto pomaga nam każdego dnia?-zapytał, lecz nie widząc nikogo więcej włożył miecz z powrotem do pochwy. -Tchórze-mruknął posępnie, a wtedy wstał Bard, zaś Vein uśmiechnął się szeroko. -Walczmy za wolność!-ryknął, po czym podszedł do Krasnoluda, który zaczął temat o Falco. -Veinsteel Mordinan, a przyjaciele mówią na mnie Vein. Jestem Jeźdźcem Gryfów. Jak mogę pomóc Falco? W dowód tego, że nie jestem szpiegiem, powiem, że mojego ojca zabili słudzy Smoczego Władcy. Był Jeźdźcem czarnego Gryfa-to mówiąc pokazał pióro zwierzęcia, a następnie schował. -Teraz należy do mnie, ale jest w lasach Elfów. Jak zajdzie taka potrzeba to mogę spróbować go przywołać. Mam nadzieję, że udowodniłem lojalność. Powiedz jak mogę... możemy pomóc i przysłużyć się wszystkim-rzekł spokojnym tonem, patrząc to na Krasnoluda to na oberżystę. Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 01-09-2007 o 00:24. |
01-09-2007, 01:02 | #8 |
Reputacja: 1 | - Na was też mówią szaleńcy? Nie podejrzewałem że jest was aż tyle i to w tym jednym pomieszczeniu...- mruknał starzec, po czym podszedł do krasnoluda i karczmarza. Usłyszał także ich rozmowę z jednym z "szaleńców" którzy zgłosili się do wyprawy mającej na celu uratownie Falco. - Witam Ciebie o potężny jeźdźcze zwierzęcia którego nie ma.- zaczął staruch- Ja natomiast jestem Aqodayrrrrrrrrrrrrro- mówiąc swoje imię dziad zbliżył swą twarz do twarzy Veina i gdy wypowiadął głoskę "r" zaczął pluć w jego stronę. Kiedy dostrzegł, że jeździec gryfów nie jest zbyt zadowolony z sytuacji, jaka przed chwilą miała miejsce odsunął się i dodał pospiesznie już nieco poważniejszym tonem- ale nie sugeruj się tym imieniem. Choć widzisz we mnie tylko Aquodayro, jest tam też ktoś jeszcze, ale na razie nie chce z tobą mówić.- Następnie zwrócił się do krasnoluda- Kto to jest Falco? |
01-09-2007, 11:25 | #9 |
Reputacja: 0 | Kelgar widząc dwie postaci, które też chcą podjąć sie zadania, ruszył w ich stronę położywszy topór na ramieniu.Gdy podszedł do postaci stojących przy barze zaczął rozmowę. -Witajcie towarzysze zwą mnie Kelgar Żelazna Pięść a zauważyłem w też chcenie uratować Falco kimkolwiek on jest. Powiedział Kelgar. Wróciwszy sie w stronę tajemniczego krasnoluda powiedział. -Już wiesz jak mam na imię więc nie będę sie przedstawiał jak zauważyłem będzie to misja ratunkowa. |
01-09-2007, 11:36 | #10 |
Reputacja: 1 | Kiedy kończył mówić, podszedł do niego owy stary mężczyzna, który powitał i przedstawił się w dość... nietypowy sposób. Przez jego kamienną twarz przebiegł grymas niezadowolenia, lecz natychmiast zniknął. Odwrócił się w stronę oberżysty i dyskretnie otarł twarz ze śliny starca, a następnie odwrócił się do niego. -Veinsteel Mordinan. Miło mi, panie Aquodayro i przykro, że ten ktoś nie chce ze mną mówić, ale mimo wszystko proszę go przywitać i pozdrowić ode mnie-to mówiąc skłonił się lekko, a jego długie, kruczoczarne włosy opadły mu na twarz, lecz szybko je odgarnął, za krótkie spiczaste uszy, by mieć lepszy widok na wszystkich. Wtedy właśnie podszedł Krasnolud. -Witajcie towarzysze zwą mnie Kelgar Żelazna Pięść a zauważyłem w też chcenie uratować Falco kimkolwiek on jest-przedstawił się. -Już wiesz jak mam na imię więc nie będę sie przedstawiał jak zauważyłem będzie to misja ratunkowa-zakończył. -Veinsteel Mordinan-to mówiąc skłonił się ponownie, lecz dojechał do tego samego poziomu, co u starca, gdyż nie chciał go obrazić. Lekki ukłon pozwalał okazać szacunek, a także obserwować wszystko, by móc w porę zauważyć ewentualny cios. Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 01-09-2007 o 11:47. |