Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2007, 10:21   #11
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany


Jechaliście dalej w milczeniu, raz czy dwa zauwarzyliście może żółte ślepia gdzieś niedaleko was. Wydawałoby się, jakby was obserwowały.
Coraz bliżej było widać Mroczny las. Co dziwniejsze nie było widać nad nim burzowych chmur, tak samo jak i nad zamkiem, Fence za to miał drobne problemy techniczne, przez tą cholerną Mord-Sith, miał problemy poniżej pasa, mianowicie w gaciach. Ciężkie, grubsze niż zwyczajne spodnie, nie pozwalały się przemieszczać Twojemu męskiemu Ja na właściwe miejsce, wbrew pozorom dokuczało to bardziej niż deszcz. Do tego niedaleko Ciebie jechała ta walona Mord-Sith. Zanim jednak zdążyłeś coś z tym zrobić, wierzchowiec przedstawiciela Starszego Ludu zarżał dziko. Zły omen. Obok was grzmotnęło. Konie przestraszyły się i zaczęły biegać jak szalonę. Pogubiliście się w mrokach. Powoli zapadała noc. Obok was co raz strzelały pioruny.

Selina
Twój koń pognał szybko nie wiadomo gdzie, nie mogłaś go zatrzymać, więc zezłoszczona walnęłaś go raz agielem, koń zarżał i zwalił się na ziemię. Ups. Burza już zniknęła, jednak zapadła czarna noc. Niedaleko Ciebie widać Mroczny Las.

Vaneysh
Jako jedyny udało Ci się utrzymać konia w miejscu, nie chciał on jednak mieć zbytniego balastu na grzbiecie w razie gdyby coś miało walnąć obok niego, więc zaczął wyrzucać nogi do tyłu i stawać dęba, zwarzywszy na to, że nie umiesz zbytnio jeździć na koniu (brak umiejętności Jazdy Konnej), wyleciałeś przez jego szyję prosto w kałużę. Burzy już prawię nie ma. Dalej jednak nie widzisz przyjaciół, bo zapadła noc. Niedaleko Ciebie widać mroczny las.

Bailey
Jesteś na koniu dzięki niezwykłemu szczęściu, a mianowicie najbliżej Ciebie walnął piorun i koń z przerażeniem poleciał przed siebie, był jednak zbyt przerażony, a Ty zajęty zatrzymywaniem go gdy wlecieliście do Mrocznego Lasu. Koń stanął jak wyryty. Jest tutaj ciemno jak w nocy jednak nie pada deszcz. Do tego nie ma wiatru, pomimo lekkiego podmuchu.

Mellior
Kompletnie nie mogłeś skapnąć się gdzie jesteś, koń pognał jak szalony, zdaje Ci się, że nie była to zwykła błyskawica. Dzeszcz przestał padać, jednak już się zciemniło. Nikogo ze swoich nie zauwarzyłeś. Na szczęściu koń już zmęczony zatrzymał się. Obok Ciebie były drzewa z mrocznego lasu. Niedaleko usłyszałeś jakiś krzyk i aż się zląkłeś.

Ivor
Z wszystkich sił ciągnąłeś do siebie wodzę. Koniowi wędziło wbijało się, aż do krwi. Przed sobą jeszcze widziałeś Melliora, Twój koń jednak skręcił. Byliście już bardzo blisko Mrocznego Lasu. Rumak jednak poślizgnął się i wywalił w drzewo, przy okazji Twoja noga także walnęła w drzewo, do tego została jeszcze przygnieciona masą konia. Aż krzyknąłeś z bólu. Koń kwiczał leżąc na ziemi, nie dał rady się podnieść, Ty leżałeś nieopodal niego i trzymałeś się za bolącą nogę, chyba żadna poważniejsza kontuzja. Noc już zapadła, a burza przeminęła.

Hambutt
Twój bojowy kucyk nie zląkł się pioruna, ani pędzących w około niego koni. Zobaczyłeś jak Vaneysh spada z konia jednak silniejszy podmuch oddzielił Cię od niego. Jęknąłeś żałośnie lecąc z wiatrem. Wylądowałeś w jakimś rowie. Przez Ciebie przeskoczył jakiś olbrzymi wilk, o rozmiarach których nie widuje się na codzień. Wychyliłeś głowę z rowu i nieopodal ujrzałeś Mroczny Las. Ścisnąłeś mocniej swoją lutnie która jedyna ocalała z Twoich rzeczy. Nie ma już wiatru, ani burzy, jest za to ciemna noc.
 

Ostatnio edytowane przez Lukadepailuka : 14-09-2007 o 10:32.
Lukadepailuka jest offline  
Stary 14-09-2007, 13:13   #12
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bailey puścił mimo uszu pełne pogardy słowa Mord-Sith. "Chce moknąć - niech moknie" - przemknęło mu przez głowę. Widząc jej zachowanie pomyślał: "I to ma być dorosła kobieta?.... Już dawno wyrosłem z takich dziecinnych popisów..."
O ile zachowanie Mord-Sith wcale mu nie przeszkadzało, o tyle jej obecność - tak.
"Nawet gaci nie można sobie poprawić" - pomyślał ponuro. - "Jeszcze sobie pomyśli, że mam na nią ochotę.... "
Niezbyt wesołe rozważania przerwało dzikie rżenie konia. Spłoszony gwałtownym uderzeniem pioruna rumak pognał przed siebie. Na próżno Bailey szarpał za wodze wołając Prrrr!!! na zmianę ze Stój, przeklęta szkapo!
Towarzysze zniknęli jak zdmuchnięci, a Bailey zajęty powstrzymywaniem wierzchowca nawet nie zauważył, gdy znalazł się w Mrocznym Lesie. Wreszcie rumak się zatrzymał. Bailey uspokajającym gestem poklepał szyję wierzchowca.
- Dobry konik - powiedział półgłosem.
Zdjął płaszcz.
"Jedyny zysk to ten, że się zatrzymaliśmy i za kołnierz się nie leje" - pomyślał. - "Ciekawe, co z resztą kompanii..."
Na próżno rozglądał się dokoła szukając jakichkolwiek śladów obecności towarzyszy. Równocześnie usiłował sobie przypomnieć, co słyszał o miejscu, w którym się znalazł.... Jakie niespodzianki mogły spotkać nieostrożnego wędrowca.
"Przydałoby się światło... Ale do płomienia nie tylko ćmy ciągną..."
Wzrok powoli przyzwyczaił się do ciemności.
"Ciekawe, skąd ten podmuch" - pomyślał, spoglądając na ledwo widoczne w mroku, nieruchome korony drzew.
Wspomnienie widzianych niedawno żółtawych ślepi sprawiło, że sięgnął po miecz.
"Niezły początek wycieczki" - pomyślał. - "Sam w wielkim lesie" - dorzucił kpiąco.
Niepokój o resztę towarzystwa przezwyciężył chęć rozbicia obozu.
"Przyjechaliśmy chyba stamtąd" - spojrzał za plecy. - "Może by tak wrócić ta samą drogą..."
- Ruszamy, Papillon - powiedział cicho i poklepał pieszczotliwie rumaka. - Spróbujemy odszukać innych... Lub pozwolimy się odszukać - dodał z uśmiechem.
Zawrócił rumaka i z wolna ruszył w stronę z której, jak sądził, przed chwilą przybył. Jechał powoli, nisko pochylony nad szyją wierzchowca. Wypatrywał zarówno zwisających zbyt nisko, złośliwych gałęzi, jak i śladów, wizualnych bądź akustycznych, świadczących o obecności jakichkolwiek żywych istot.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-09-2007, 15:27   #13
 
kaufi's Avatar
 
Reputacja: 1 kaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwukaufi jest godny podziwu
Mellior jechał gdzieś w środku pochodu spoglądając na towarzyszy. Gdy zaczęło padać rozłożył ręce i odchylił w siodle głowę do tyłu tak żeby krople padały mu na twarz*Dziękuję matko ziemio że zaszczycasz nas darem życia*. Jechał tak chwile i gdy odezwał się Bailey, usiadł normalnie.

- Jedziemy dalej czy też szukamy jakiegoś miejsca, w którym można przeczekać to nagłe załamanie pogody? Dość dziwne zresztą... Jakby ktoś nam robił na złość... W zasadzie jest mi to obojętne, ale to ponoć niezdrowe przebywać w czasie burzy na otwartym terenie... Podobnie jak chowanie się pod drzewami.

Powiedział Bailey.

-Nie zatrzymujemy się. jedziemy dalej, a jeżeli ktoś chce się zatrzymać to może wracać z powrotem, droga wolna. Trzeba przebyć wrogie tereny jak najszybciej, by niebezpieczeństwa z tych terenów nie zdążyły nas zauważyć, a co dopiero się nami zająć. Chcemy dotrzeć bez szwanku do Przejścia i wejść do Starego Świata.

Skontrował Baileya, Van.

- Jak na mój gust to już zauważyły. Ruszajmy dalej... Nie czas to na strach przed zmoknięciem.

Powiedziała piękna kończąc rozmowę, następną rzeczą która się wydarzyła było uderzenie pioruna i rozbiegnięcie się wszystkich.*świetny koniec dnia będziemy się ganiać po lesie, dobra pomyślmy najpierw do krzyku następnie do drogi* Gdy koń się zatrzymał Mellior zsiadł z konia wyciągną lewy tomahawk a prawą ręką złapał za lejce i ruszył w kierunku krzyku.
 
__________________
"because, if you confess with your mouth that Jesus is Lord and believe in your heart that God raised him from the dead, you will be saved."

Rom 10:9
kaufi jest offline  
Stary 14-09-2007, 16:59   #14
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
Bailey

Po drodzę łamałeś wredne gałązie które tak jakby specjalnie waliły Cię po twarzy, parę razy musiałeś zmieniać kierunek, bo naglę przed Tobą było drzewo którego wcześniej nie widziałeś, starałeś się jednak utrzymywać stały kierunek.
Usłyszałeś gdzieś daleko słaby jęk. Skierowałeś się w tamtą stronę
jednak...
Twój koń dostał paroma strzałami w różne części ciała i upadł martwy.
...
W ostatniej chwili coś zepchnęło Cię z spadającego konia. Nie widziałeś tego, ale miało to dużą siłę. Za tobą stał jakiś elf z kocimi oczami i ciemną cerą z nożem.
...
Zamachnął się dziko.
...
I umarł. Jakiś olbrzymi wilk skoczył na Mrocznego Elfa i odgryzł mu głowę, w około Ciebie i Twojego wybawiciela zaroiło się od Mrocznych Elfów. Przed Tobą stało na oko z pietnastu, ciężko policzyć. Z jednego boku i z drugiego boku to gdzieś tak po pięć, przekalkulowałeś szybko. Skręciłeś lekko głowę w bok i ujrzałeś idących za sobą dwudziestu elfów. Byli uzbrojony w bronie o jednym trzonku i dwóch ostrzach. ()

Mellior

Poszedłeś w stronę krzyku i niebawem znalazłeś Ivor'a. Leżał i trzymał się za nogę.

Mellior i Ivor

Słyszeliście z strony lasu jęki i błagania.
-Chodź do nas.
Ciężko było się temu oprzeć i poszliście w stronę lasu. Wszystkie marzenia zaczęły się spełniać.
 

Ostatnio edytowane przez Lukadepailuka : 14-09-2007 o 19:58.
Lukadepailuka jest offline  
Stary 14-09-2007, 19:00   #15
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kobieta rzuciła kpiąco:
-Jak na mój gust to już zauważyły-Van zignorował ją i zachowywał się tak, jakby nic nie powiedziała.
-Ruszajmy dalej... Nie czas to na strach przed zmoknięciem-rzekła.
-Nie ma sensu jechać szybciej niż jedziemy.
Araby są wytrzymałe, lecz wolne.
Nie możemy pozwolić sobie na pochopne spożywanie wszystkich sił naszych wierzchowców, gdyż mogą być nam potrzebne
-powiedział wiedząc, że za chwilę napłynie cięta riposta ze strony Mord-Sith, ale kompletnie go to nie interesowało, gdyż nie miało to znaczenia.
Reakcje Młodych Ludzi są takie łatwe do przewidzenia. Stary Lud jest dużo mniej przewidywalny, co skłania do głębokiego zastanowienia nad kolejnym posunięciem. To właśnie zniechęca do bitw oraz potyczek, dlatego kraj jest w stanie pokoju oraz spokoju.
Swoją drogą nie wiem czemu Król kazał mi spotkać z tutejszymi ludźmi... Są tak mało stabilni, wybuchowi, a tym samym skłonni do napadów, co na pewno by się stało, gdyby nie Przełęcz, która jest błogosławieństwem Bogów dla Starego Ludu. Gdyby nie ona, już od dawna groziliby nam Ludzcy najeźdźcy, który bez wątpienia przegraliby z samymi Nadwornymi Magami, ale zniszczyliby część tego, co my zbudowaliśmy. Pewnie Elfy i Krasnoludowie też chcieliby zagarnąć nasze tereny. Jak wrócę, to będę musiał porozmawiać z Władcą na ten temat.
Być może dzięki tej misji uda nam się zawrzeć pokój z tą potężną rasą, co pozwoli na otworzenie szlaków handlowych, ale w przypadku próby napaści... Wtedy Zjednoczone Siły powstrzymają przemarsz jeszcze przed Przełęczą. Może nawet zrodzi się święta lub magiczna więź. To byłby podwójny skok dla naszej cywilizacji. Nasz magiczna potęga i ich przerażająca siła... Muszę tam wrócić, odzyskać moc, rodzinę, kraj, naród, wszystko, co miałem w poprzednim życiu...
-to rozmyślanie przerwał Arab, na którym Vanyesh jechał. Zarżał gwałtownie, co nie wróżyło niczego dobrego. Mocniej uchwycił wodze i pochylił się nad uchem konia, gdy niedaleko nich uderzały pioruny i rozległ się grzmot, którego wystraszyły się konie.
Kątem oka zobaczył jak Bailey, Melior i rudowłosy Elf razem ze swoimi końmi pognali do Mrocznego Lasu, zaś Mord-Sith oraz Barda nie widział. W tym samym czasie, gdy usłyszał grzmot, zaczął mówić do Araba:
-Spokojnie, spokojnie, nie bój się-szeptał, trzymając rumaka tak, by nie uciekał gdzie popadnie. Podziałało. Wierzchowiec został w tym samym miejscu, lecz zaczął wierzgać kopytami, wyrzucać je do tyłu, stawać dęba, aż w końcu dopiął celu, zrzucił Przedstawiciela Starego Ludu z grzbietu, wyrzucając go przez szyję w kałużę, w której wylądował, lecz na szczęście podparł się i nie ubrudził zbytnio szaty.
Wstał, rozglądając się. Błyskawicznie zauważył, że burza prawie zniknęła. To samo stało się z jego towarzyszami, których nie było widać. Po chwili z zaskoczeniem zdał sobie sprawę z tego, że przez chwilę panował zadziwiająco silny wiatr, który ustał równie nagle jak się pojawił.
Tu musi być jakaś ingerencja. Może to "Mały Daviggi". Nie, on mnie nie lubi, ma potencjał magiczny, ale nie ma aż takiej mocy. Quirrin, najgroźniejszy kandydat w wyścigu o posadę Królewskiego Maga, przewodniczącego Nadwornych Magów oraz Konklawe Magów... Nie... Ani on, ani ja nie mielibyśmy takiej potęgi, by wywołać burzę aż tutaj oraz śledzić magicznie przez cały czas od wyjścia z Pałacu Królewskiego. Niemożliwe, żeby brał udział w tym ktokolwiek ze Starego Ludu. Zatem ktoś musi być tutaj... W każdym razie bardzo blisko...-pomyślał, rozglądając się wokół.
Nie mogę tak stać bezczynnie, ale znowu muszę dać znak Bardowi i tej kobiecie, żeby wiedzieli gdzie pojechałem...-rozejrzał się i postanowił zaznaczyć kierunek, w którym podążał, jakimś patykiem. Wbił go w ziemię tak, by wierzchołek pokazywał Mroczny Las.
Pewnie wiele stworzeń przejdzie tędy, zaś jedna dwudziesta zrozumie ten znak. Zapewne wszyscy będą starali się powrócić w to miejsce, a że idę w kierunku Lasu, powinienem spotkać się z Baileyem, Melliorem oraz Elfem. Jeżeli ten znak pozostanie na swoim miejscu, a reszta go zauważy, na pewno go zrozumieją-pomyślał i ruszył w kierunku Mrocznego Lasu, gdzie, jak mu się wydawało, pogalopowały konie trzech towarzyszy.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 14-09-2007, 20:38   #16
 
Prabar_Hellimin's Avatar
 
Reputacja: 1 Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany
Bard wsiadł na konia z myślą o niebywałych przeżyciach, o sławie i nie wiadomo czym. Przy bramie zostali zatrzymani przez strażników - niziołek pogadałby sobie z nimi, ale kobieta podała przepustkę, przez co bard nie miał szansy dać tym śmieciom wykładu.
Po drodze do, jak mówiono, Mrocznego Lasu, przygrywał delikatnie na lutni, niby szukając melodii dla wspaniałej pieśni, o wspaniałych czynach, wspaniałych ludzi, ale tak naprawdę niziołek chciał dodać sobie, czy ewentualnie innym, otuchy. Tym bardziej, że pogoda do wspaniałych nie należała. Hambut coraz bardziej żałował, że nie wziął jakiegoś dodatkowego okrycia, coć miałby za co. Gdzieś pomiędzy myślami i obawami przemykały się do jego świadomości dźwięki rozmowy jego towarzyszy, ale, jako że się nie wsłuchiwał, nie znał zbytnio jej przebiegu.
Nagle coś go wyrwało z głębokich rozważań nad tą wyprawą i jego, nieco przymusowymi przyjaciółmi - piorun. Wokół niego wszystkie konie szalały, jego wierzchowiec był jednak spokojny. Zanim porwał go wiatr i zanim zaczął przeklinać, że urodził się niziołkiem, zdołał zobaczyć Vanyesha, spadającego z konia.
Gdy odzyskał zmysły, zauważył, że jest w jakimś rowie i że, chyba podświadomie, zdołał odratować lutnię. Otrzepał skórzane spodnie i kurtę, oraz z wielką dbałosią również starał się oczyścić prawie nową białą koszulę. Nerwowo poszukiwał sztyletu, noża, naszyjnika i rozeznania "skąd przyleciał", bo w końcu piechotą podróżować nie będzie, a poza tym, tam powinien znaleźć kogoś, o przyzwoitych rozmiarach.
 
__________________
Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P

Ostatnio edytowane przez Prabar_Hellimin : 14-09-2007 o 20:41.
Prabar_Hellimin jest offline  
Stary 14-09-2007, 22:07   #17
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nadzieja na ewentualne oddalenie się od ewentualnych wrogów zginęła wraz z kwikiem umierającego konia.
Bailey w myślach podziękował bogom za to, że nie ugrzązł pod martwym rumakiem. Bogom i tajemniczemu wilkowi, który ocalił go od noża elfa.
Ze zręcznością kota poderwał się z ziemi.... I zaklął w duchu, widząc przed sobą kilkanaście ciemnych sylwetek. Uzbrojonych w paskudnie wyglądającą broń o dwóch ostrzach..
Rzut oka do tyłu wystarczył, by wymazać wszelkie pomysły o odwrocie na z góry ustalone pozycje.
"Jatki tu będą proste" - złośliwa acz nader trafnie oddająca rzeczywistość myśl prześlizgnęła się wśród szarych komórek.
- Najlepszą obroną jest atak, prawda? - powiedział do swego jedynego towarzysza. Odpowiedzi nie oczekiwał...
Wyszczerzył zęby w wilczym uśmiechu i jak błyskawica ruszył na najbliżej stojącego wroga. Zadał cios mieczem i odskoczył, starając się uniknąć błyszczących w mroku ostrzy.
 
Kerm jest offline  
Stary 15-09-2007, 02:06   #18
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Wreszcie ruszyli ku niezadowoleniu Bailey'a. Selina usmiechnela sie pod nosem spogladajac na jego kwasna mine. Slicznie... Nie lubila gdy mezczyzni za bardzo zadzierali noska. Naturalnie nie liczac ubustwianego przez nia krola. On mogl wszystko... I nie jeden raz juz z tego przywileju korzystal. Obcy wspomnial cos o wytrzymalosci swojego rumaka. Phi... Cos w tym starym kraju muzgi wolno im dzialaja jezeli nie zrozumial o co jej chodzilo. Przeciez powiedziala dosc wyraznie zeby jechali dalej a nie zaby pedzili dalej na zlamanie karku... Echhh .. Widac nie tylko cialo ma wiotkie ale i umysl... Draznily ja rowniez te zolte slepia pojawiajace sie znikad i natychmiast znikajace gdy sie spojzalo w ich strone. Coz... Wolala gdy przeciwnik staje do walki otwarcie.. Czy to czlowiek czy zwierze... Hmm.. Ciekawe jak walczylo by sie jej z wilkiem lub niedzwiedziem... Mrrauu.. Juz czula ten przyjemny dreszcz pod skora.... Dreszcz bolu...
Nagle potezna blyskawica trzasnela tuz obok nich. Glupi kon natychmiast zerwal sie do galopu.. Widzac ze wszystkie znane jej sposoby nie dzialaja chwycila Agiel i uderzyla go w bok. Zwierze zarzalo i zwalilo sie na ziemie. Szczesciem w odpowiednim momencie zeskoczyla z siodla. Przekleta chabeta.. Miala stanac a nie sie przewracac! Coz.. przynajmniej dreszcz bolu byl w tym wszystkim przyjemny.. Moze by tak zdzielic go ponownie... W koncu jednak porzucila ten pomysl. Pospiesznie sprawdzila czy kon jeszcze zyje i to na ile jest zdatny do dalszej drogi. Jezeli nic sie z nim zrobic nie dalo to zabija go Agielem rozkoszujac sie chwila blogosci zatopiona w bolu jakie zwierze jej ofiarowuje w ostatnim momencie zycia. Nastepnie zebrawszy najwazniejszy ekwipunek rusza w kierunku ciemniejszej plamy lasu (o ile ja widzi).
Jezeli jednak chabeta zda sie jeszcze do uzytku to wskakuje na nia i wybiera ten sam kierunek. W obu przypadkach Agiel trzyma w dloni i rozglada sie czujnie wokolo.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 15-09-2007, 09:42   #19
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
Selina
Koń leżał na ziemi i po krótszych oględzinach doszłaś do wniosku, że nadaje się na kiełbase. Zabiłaś, więc go Agielem roskoszując się zadanym bólem i poszłaś w las. Po drodzę ujrzałaś jakiś patyk wbity w ziemię, był trochę przechylony i wskazywał drogę odwrotną od zamku. Co to do jasnej anielki mogło znaczyć? Ktoś się wycofał? Zanim poszłaś dalej usłyszałaś krzyk, odwróciłaś się i zobaczyłaś postać biegnącą za Tobą, w lewej ręce chyba miała sztylet.

Hambut
Wstałeś i otrzepałeś się. Zacząłeś iść po omacku przed siebie, potknąłeś się o coś i wziąłeś to w ręke chcąc to wyrzucić. W porę spostrzegłeś się jednak, że to Twój sztylet, odetchnąłeś i wziąłeś go w lewą ręke, prawą wciąż ściskałeś lutnie. Poszedłeś jeszcze parę kroków i zobaczyłeś Mord-Sith, strach przed ciemnością przezwyciężył strach przed Mord-Sith i zawołałeś ją z całych sił.

Bailey
Oni byli diabelnie szybcy...
Gdy tylko machnąłeś mieczem oni rzucili się w pięciu i zaczęli zajadle atakować, póki co ledwo się bronisz. Lewa, prawa, lewa, prawa. Miecz zaczął Ci ciążyć w dłoni gdy nieopodal w krzakach ujrzałeś Van'a. Oby tylko udało mu się Ciebie uratować.

Vaneysh
Poszedłeś w las, nie spotkałeś jednak, ani Ivor'a, ani Melliora. Usłyszałeś jednak daleko stąd jakieś skrzeczenia. To chyba nic dobrego, więc skoncentrowałeś się i wyczułeś obecność jakiegoś maga. Hmm, Maga? To może ten który zesłał burzę. Jeszcze w stanie koncentracji (który prawdę mówiąc był bardzo niebezpieczny) zdołałeś wyczuć energie życiową swojego kompana. Poszedłeś w tamtą stronę i ujrzałeś jego, jakiegoś wilka i jakieś czterdzieści przedstawicieli ras jakich nie znałeś wcześniej. Wyglądały podobnie do elfów.
 
Lukadepailuka jest offline  
Stary 15-09-2007, 10:43   #20
 
Moldgard's Avatar
 
Reputacja: 1 Moldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemu
Podczas podróży cały czas przyglądał sie przedstawicielowi Starego Ludu zafascynowany jego budowa i postawą. Jego mięśnie było widać jak przez wodę ciekawe czy tak cienka skóra jest słaba i od lada ciosu otwiera się niczym wulkan wylewając litry krwi... Jego rozmyślenia przerwał piorun który padł niedaleko wierzchowca płosząc się i galopując w stronę lasu... -Stój, nie tam, do cholery jasnej nie do lasu!- krzyczał do końskiego ucha ciągnąc wodze z całej siły raniąc przy tym konia... W końcu się zatrzymał przewracając o jakiś cholerny krzew przygwożdżając Elfowi prawą nogę - Za jakie grzechy... Arggghh- wrzasnął z bólu. Po chwili zjawił się Mellior który pomógł zdjąć konia z zmiażdżonej nogi, na szczęście nic się nie stało po chwili masowania ból przeszedł. Ivor zabrał ekwipunek z konia po czym przemówił do kompana - Dzięki bracie jestem twoim dłużnikiem, gdyby nie ty na pewno zjawiły by się tu wilki i rozszarpały mnie... bezbronnego. Nie doczekał się odpowiedzi Elfiego brata gdy w jego głowie zawitały jakieś ciche kobiece głosy na chwile mącąc mu w głowie. Całe życie przeleciało mu przed oczami, ale było nieco inne u jego boku pojawili się rodzice... rodzice których nigdy nie miał... Ja nie mam rodziców! Nigdy ich nie miałem i mieć ich nie będę! - próbował się opamiętać i przerwać to szaleństwo krzycząc w niebo głosy...
 
__________________
Quick! Like a Shadows we must be!

Ostatnio edytowane przez Moldgard : 15-09-2007 o 10:50.
Moldgard jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172