|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-10-2007, 23:13 | #101 |
Administrator Reputacja: 1 | Rod spojrzał w stronę zająca i potrząsnął głową. "Zabójczy długouchy" - pomyślał z uśmiechem. - "Zaraz nas zaatakuje." Spojrzał w ślad za zającem, który nie czekając na podróżnych zdążył się schować w krzakach. - Nie da się ukryć - powiedział z pewnym żalem - że właśnie pokicało w dal nasze drugie śniadanie. Albo obiad. |
16-10-2007, 20:39 | #102 |
Reputacja: 1 | - PrawdÄ™ mówiÄ…c, być może i to, i to. W najbliższej okolicy nie ma zbyt wiele zwierza – mruknęła Jadarit, po czym spokojnym krokiem skierowaÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ wÄ…skiej Å›cieżynki. - Pan wybaczy, panie magu – powiedziaÅ‚a cierpko, zrÄ™cznie wymijajÄ…c Thalmira, dzielnie tÅ‚umiÄ…c w sobie dreszcz rozbudzony magicznÄ… aurÄ… mężczyzny – Ale lepiej, żebym to ja prowadziÅ‚a, nieprawdaż? WielkÄ… stratÄ… by byÅ‚o, gdyby taki zacny towarzysz przez przypadek potknÄ…Å‚ siÄ™ o jakÄ…Å› drobnÄ…, ledwo zauważalnÄ… przeszkodÄ™, i poÅ‚amaÅ‚ nieco na ostrych skaÅ‚ach tego wÄ…wozu. Niezmierny żal wstÄ…piÅ‚by z nasze serca, co z kolei niezwykle uprzykrzyÅ‚oby dalszÄ… wÄ™drówkÄ™. Nie czekajÄ…c na odpowiedź, drobnym kroczkiem zeÅ›lizgnęła siÄ™ kilka metrów w dół, jak najbardziej oddalajÄ…c siÄ™ od maga. Rzeka pÅ‚ynÄ…ca wzdÅ‚uż wÄ…wozu mrugaÅ‚a do niej co chwilÄ™ srebrzystym refleksem sÅ‚oÅ„ca. Jadarit dobrze pamiÄ™taÅ‚a tÄ… rzekÄ™ – pamiÄ™taÅ‚a, w którym miejscu jest pÅ‚ytsza, w którym gÅ‚Ä™bsza, w którym co bardziej kapryÅ›na i rwÄ…ca. MaÅ‚o kto podróżowaÅ‚ Zapomnianymi Szlakami, wnioskowaÅ‚a wiÄ™c, że niewiele zdążyÅ‚o siÄ™ zmienić od czasu jej ostatniej przeprawy przez te bystre wody. ObejrzaÅ‚a siÄ™ za siebie – Thalmir spokojnym krokiem podążaÅ‚ za niÄ…, w oddalajÄ…cej siÄ™ zieleni krzaków i drzew wciąż mogÅ‚a rozróżnić zarysy Roda, Lothara i Iondhena. Nie widziaÅ‚a tylko Kerende. Zapewne siedziaÅ‚ gdzieÅ› gÅ‚Ä™biej w lesie, nie mogÄ…c siÄ™ zdecydować, czy pójść już w dół wÄ…wozu, czy raczej poczekać na górze. W sumie, nieważne. Zgrabnie przeskoczyÅ‚a niewielki korzeÅ„ wystajÄ…cy na jej drodze, kopnęła maÅ‚y kamyczek, posyÅ‚ajÄ…c go w przepaść. Wbrew samej sobie, przestaÅ‚a na chwilÄ™ przeliczać w myÅ›lach zÅ‚oto, które może zarobić na tej wyprawie, ani wyobrażać sobie liczne sposoby zupeÅ‚nie przypadkowego uÅ›miercenia magów. Teraz oddaÅ‚a siÄ™ cichej melancholii rzeki, wsÅ‚uchujÄ…c w jej odlegÅ‚y, rytmiczny szum.
__________________ Tyger! Tyger! burning bright In the forests of the night What immortal hand or eye Could frame thy fearful symmetry? |
17-10-2007, 15:15 | #103 |
Administrator Reputacja: 1 | Rod przeniósł wzrok z przeciwległego krańca wąwozu na Jadarit. "Co za troskliwość. I jakie miłe słówka" - pomyślał. - "Ciekawe, skąd w naszej przewodniczce ta niechęć do magów..." Z drugiej strony - znał parę osób, które nie znosiły magów. I paru magów, którzy nie znosili innych przedstawicieli tej samej profesji... "Pisklątka w gniazdku żyją w zgodzie..." - przemknęło mu przez głowę żartobliwe powiedzenie. Pełen wątpliwości pokręcił głową. Myśli nie przeszkadzały mu w obserwowaniu Khudanki. Chciał zapamiętać, którędy dziewczyna przebędzie rzekę. Nie miał zamiaru eksperymentować i szukać płytszych miejsc na własną rękę. - Jak już dotrzesz na samą górę - powiedział do Jadarit - to powiedz temu zajączkowi, że go zapraszamy na obiad. Może będzie tak miły i przyjmie zaproszenie. |
17-10-2007, 16:36 | #104 |
Reputacja: 1 | Thalmir dał się wyprzedzić Jadarit. Szedł za nią ostrożnie by faktycznie nie potknąć się i nie wpaść do potoku. Jednak ostrożność ta była wyuczona i odruchowa. Wiele takich zapomnianych przez bogów ścieżek już przebył i doskonale zdawał sobie sprawę, iż nie jest to ubity gościniec. - Już myślałem, że sam już przeprawię się przez ten rzekę - powiedział z nutką ironii do dziewczyny. Jednocześnie kontem oka obserwował drugą stronę wąwozu. Nie lubił takich miejsc. Za mało było tu możliwości. Nie lubił być ograniczany, a to miejsce ograniczało nie tylko jego, ale całą grupę.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane, Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 Ostatnio edytowane przez Kokesz : 18-10-2007 o 13:23. |
20-10-2007, 13:28 | #105 |
Reputacja: 1 | Jadarit i Thalmir zeszli w dół wąwozu, za nimi zaś prowadził swojego konia Kerende. Strażnik był jakby zaniepokojony, rozglądał się z trwogą wokół i lękał się każdego dźwięku. Uczucie strachu budziło położenie - wokół tylko i wyłącznie las, a mają się weń zagłębić jeszcze bardziej - a także świszczący, wyjątkowo silny wiatr. Zeszli już w dół, zaczęli przeprawiać się przez strumyk, najpierw Jadarit, potem pozostali, za nią. Przejście przez rzekę poszło sprawnie i bez żadnych komplikacji. Następnie zaczęli wspinać się pod górę. To było dużo trudniejszym zadaniem, między innymi ze względu na fakt, że prowadzą za sobą konie. Dla ukrytych w krzakach Roda, Lothara i Iondhena sam czas zejścia towarzyszy na dół był jak wieczność. Każdy, odbiegający od normalnego na silnym wietrze szelestu liści, odgłos zwracał ich uwagę, jak wołanie konkretnej osoby. Oczekiwali na ewentualną napaść bandytów, choć tak na prawdę walka z nimi byłaby odprężeniem od różnej maści złudzeń i lęków. Jadarit, Thalmir i Kerende byli już bardzo niedaleko od całkowitego wejścia na górę, gdy w całym lesie rozległ się przerażający odgłos, brzmiący trochę jak ryk niedźwiedzia, trochę jak wilcze warknięcie, ale stokroć donośniejszy. Śmiertelnie przerażony koń Roda pobiegł przed siebie, aż stoczył się w dół wąwozu, skręcając kark. Pozostałe konie również były niespokojne, ale udało się je uspokoić. Ryk jednak rozległ się ponownie, a po nim trzask łamanych konarów, głuche dudnienie, jakby spod stóp wielkiej istoty. Ryki, trzaski i kroki były coraz głośniejsze, dało się wyraźnie rozpoznać, że nabiegają z południowego-wschodu, (drużyna zmierza na południowy zachód) i wydawać by się mogło, że to "coś" zmierza w stronę drużyny. -Cholera! co to? - krzyknął Iondhen. Kerende i reszta wdrapali się już na przeciwległy "brzeg", toteż druga grupa zaczęła schodzić na dół, nerwowo, z wielkim lękiem.
__________________ Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P |
20-10-2007, 16:13 | #106 |
Reputacja: 1 | Lothar usłyszawszy ryk mocno chwycił konia za wodze i razem z innymi skierował sie ku wąwozowi. Przejęty zupełnie słuszną trwogą znacznie przyśpieszył kroku. Jego dłonie zaczęły lekko świecić od drobnych wyładowań elektrycznych. Była to jego naturalna reakcja na bardzo niebezpieczne, czy drażliwe sytuacje. Ta była taka. Światłoręki nie miał wątpliwości co do tego że przy konfrontacji z tą bestią o śmierć będzie nietrudno. Gdy dotarł do rzeki przystanął i po chwili klepnął konia po grzbiecie naelektryzowaną rękę, zmuszając go w ten sposób do szybkiego galopu na drugi brzeg wąwozu. -Zatrzymajcie konia! - krzyknął do towarzyszy i rozpoczął przeprawę przez rzekę. |
20-10-2007, 16:37 | #107 |
Reputacja: 1 | Mało brakowało żeby Thalmir spadł w głąb wąwozu, gdy z głębi lasu dobiegł nienaturalny ryk. Jego koń przestraszył się i chciał uciec, lecz magowi udało się go jakim cudem powstrzymać. Szybko w raz kobietą i elfem wdrapali się na górę. Usłyszeli łamane drzewa i kolejne ryki. Sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. - A mówiłem, że las kryje różne bestie - podsumował kolejny ryk. - Zatrzymajcie konia! - usłyszał wołanie Lothara. Spojrzał w dół i zobaczył konia Lothara próbującego w pośpiechu wdrapać się na górę. - Śpieszcie się przyjaciele! - krzyknął do towarzyszy znajdujących się przy rzece. - A wam radze wsiąść na konie, bo trzeba stąd uciekać. - zwrócił się do Jadarit i Kerende. Sam szybko wskoczył na swojego konia i czekał na konia Lothara by go złapać. Spojrzał na strzały, które trzymał nadal w dłoni. "Chyba nie przydacie się tutaj" - pomyślał i schował je do torby przy siodle.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane, Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |
22-10-2007, 12:29 | #108 |
Administrator Reputacja: 1 | Rod rzucił się w stronę uciekającego wierzchowca, ale po dwóch krokach zatrzymał się. Zaklął półgłosem widząc, jak kończy się podróż rumaka na dno wąwozu. "Dobrze, że nie siedziałem na jego grzbiecie" - pomyślał. - "Za to teraz czeka mnie piesza wędrówka, chyba, że..." Spojrzał na zapasowego konia, którego prowadził Iondhen. - Pozwolisz? - spytał wskazując zapasowego konia. Schodząc na dół odpowiedział na pytanie Iondhena. - Nigdy czegoś takiego nie słyszałem i jestem pewien, że nie chciałbym zobaczyć. Przystanął na parę sekund obok leżącego konia, by zabrać swoje rzeczy. - Mam nadzieję, że to coś, tam za nami, zadowoli się tym, co tu leży - wskazał głową nieszczęsne zwierzę - i nie będzie nas ścigać. Ruszył szybko na drugi brzeg rzeki. - A jeśli zacznie nas gonić... - przerwał i pokręcił głową. - Wtedy może lepiej stawić mu czoło na skraju wąwozu - machnął ręką w stronę, gdzie stali Jadarit, Thalmir i Kerende. - Ale może nas nie zobaczy - dodał przyspieszając. "Ktoś chyba wykrakał, opowiadając o potworach" - pomyślał. |
22-10-2007, 17:52 | #109 |
Reputacja: 1 | Iondhen podał lejce Rodowi, po czym zaczął nerwowo schodzić w dół wąwozu. Po przeprawieniu się przez strumyk obejżał się za siebię, gdyż rozległ się huk, od upadającego drzewa. Na zboczu, z którego właśnie zeszli drzewa kołysały się, bynajmniej nie od wiatru. Zaczęli się wdrapywać, aby dołączyć do towarzyszy. Niemal osiągnęli już porządany grunt, gdy spośród drzew wybiegł stwór. Jego ciało przypominało nieco niedźwiedzia, jednak było przynajmiej dwukrotnie masywniejsze. Głowa zaś przypominała nieco wilczą i była osadzona na dość długiej szyi. Istota ta stojąc na czterech łapach była wyższa od człowieka. Teraz można było zauważyć, za kim potwór gonił - uciekał przed nim jakiś człowiek, ubrany w skóry wilcze. Niezwykle zręcznie zbiegł po zboczu w dół wąwozu, skacząc po kamieniach przeprawił się na drugą stronę rzeki i zaczął wspinać się do góry. Zanim zbiegł stwór, jednak nie mogąc utrzymać równowagi runął w dół z hukiem. To go jeszcze bardziej rozjuszyło. Zwierz wstał i rzucił się w stronę uciekiniera, wbiegł nieco po zboczu i przeciął nieszczęśnika ogromnymi pazurami. Wspiął się nieco wyżej, złapał konającą ofiarę w masywne szczęki, rzucając szczęką na boki przegryzł w połowie, połknął niemal w całości i ruszył w stronę drużyny.
__________________ Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P |
22-10-2007, 20:35 | #110 |
Reputacja: 1 | Thalmir patrzył jak jego towarzysze w pośpiechu wdrapują się na brzeg wąwozu. Nagle po drugiej stronie rzeki zza drzew wyskoczył stwór, przed którym chcieli uciec. Nie wyglądał na nic o czym słyszał i czytał mag. Jednak bestia była niebezpieczna i Thalmir nie miał co do tego wątpliwości. Nagle zauważył, że przed bestią ucieka jakiś człowiek. Mag wiedział, że nie mogą mu pomóc. Ze smutkiem i współczuciem patrzył jak stwór rozszarpuje nieszczęśnika. Bestia nie poprzestała jednak na jednej ofierze i szybko ruszyła w ich stronę. Wyjął strzały, które podarował mu rod. Wbił w nie wzrok, otworzył dłoń i cztery strzały uniosły się w powietrze. Thalmir w tym momencie był jakby w innym świecie, skupił się tak jak najlepiej umiał. Nagle machnął ręką jakby odganiał natrętną muchę. Cztery strzały pomknęły przecinając powietrze kierując się wprost w łep bestii.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane, Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |
| |