|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-09-2007, 21:34 | #1 |
Reputacja: 1 | Totalus Absurdus Dawno, dawno temu w tej galaktyce... Totalus Absurdus Epizod I: Zemsta Shitów Wojna, wojna nigdy się nie zmienia. Ciągle te same elfy, ludzie orki nawalają się w trupa. I tak było tym razem. Zły Imperator Dark Lord stwierdził, że parada równości elfów nie moze się odbyć, ponieważ pwoduje zbyt duże zgorszenie dziatwy. Tak przynajmniej mówił jego doradca Romanus Giertychus. Oburzone elfy zakrzyknęły "Wojna" i tak się stało. To znaczy wybuchła kolejna wojna. Nim wszyscy wzdychnęli zirytowani rutyną stało się coś zgoła nieoczekiwanego. W zbożu niziołka Bulbo Bagińskiego zaobserwowano dziwne znaki. Te znaki zostały odczytane przez najwybitniejszych uczonych. Jedyne co zdradzili do tej pory to: "Chuj wie". Wszyscy próbują rozszyfrować te niezwykłe słowa które potrafią zrozumieć chyba tylko najwybitniejsi myśliciele. Afila Talarell i Buheh Kilgor Afila po latach siedzenia na dupie w przytulnym domku w końcu postanowiła wyruszyć w śwait. Oczywiscie za podszeptem swej przyjaciółki. po pożegnaniu z rodzina i wyruszeniu w drogę kilka godzin póżniej dotarła do portowego miasta Portland. Tam miała nadzieję na miłą podróż w towarzystwie jakiegoś rubasznego krasnoluda-pirata z drewnianą nogą i opaską na oku. Kiedy tylko weszła do karczmy od razu rzucił się jej ktos taki w oczy. Tym kimś był pirat-krasnolud Buheh Kilgor. Oczywiście natychmiast wpadł jej w oko. Tymczasem Buheh miał własne problemy. Właśnie został wyrzucony ze swojego statku za szczury w marmoladzie. Teraz zastanawiał się jak ukra.. Ekhm. Znaczy sie zdobyć nowy statek. Łotson Uranus Leżałeś wśród spróchniałych desek i pajaków zastanawiając się co jest nie tak. Wszystko na pozór wydawało sie w porządku. Wreszcie zauważyłeś. Zniknął twój roczny zapas bimbru. Pełen rozpaczy wybiegłeś z chaty tylko żeby zobaczyć jak czerwony demon uśmiecha się i trzymając twój zapas bimbru wskakuje do kanałów. Chciałeś już za nim wbiec, ale wtedy uświadomiłeś sobie, że jesteś analfabetą, a ci zawsze gina w sesjach rpg w perfidny sposób. Udałeś się więc do karczmy Portland w poszukiwaniu drużyny. John Właśnie weszłeś do karczmy i zamówiłeś piwo. Wszyscy sie w ciebie wpatrywali zdziwieni. Albinosi w światach fantasy byli rzadkością więc powinieneś się cieszyć. Nie miałeś na to czasu. Paru pijanych meneli wstało i podeszło do ciebie i zakrzyknęli: - Wynocha łachudro. Nie ma miejsca w tym świecie dla albinosów. - Piwo skończę - odpowiedziałeś. - Pomożemy ci. Szybkim ruchem chwycił za twój kufel i wypił go jednym haustem. - No to teraz wynocha. Ramus Szłeś przez maisto portland wesoło pogrywajac na lutni. Towarzyszyło temu dźwięk pękajacych szyb i ludzi wrzeszczących "Cisza". Mimo wszystko niestrudzenie szłeś dalej aż doszłeś do karczmy. Postanowiłeś troche zwilżyć gardło. Kiedy tylko weszłeś w oczy w oko wpadła ci elfka która wpatrywała sie w jakiegos pirata-krasnoluda. Zdenerwowany tym faktem prysiadłeś sie do stolika i czekałeś na aż ktoś przyjmie twoje zamówienie kiedy nagle przysiadł sie ajkiś nieznany ci czarnowłosy koleś, wcisnął ci w kieszeń kartkę i zniknął tak szybko jak sie pojawił. Terranova Najbardziej co cie ucieszyło w portland to o, że dochodziło do niego niewiele słońca. Na szczęście w karczmie ludzie wpatrywali sie akurat w jakiegoś albinosa, a wiec przemknąłeś niezauważony. Byłeś spragniony, ale starałeś sie powstrzymać głód. Wtedy wszedł do środka jakiś gość obwieszony czosnkiem i z kołkiem w łapie zakrzyknął: - Wyczuwam w tej karczmie złoooooooo. To efektowne przedłużenie ostatniego wyrazu zrobiło na tobie wrażenie. Zacząłeś się nerwowo rozglądać kiedy koleś zaczął do ciebie podchodzić. Kiedy wreszcie podszedł zapytał się: - Czy nie widziałeś tu przypadkiem jakiegos wampira? |
28-09-2007, 22:09 | #2 |
Reputacja: 1 | Szłem (XD) sobie przez miasto Portland, wesoło grając na mojej ukochanej fletni. Oczywiście wszyscy podziwiali moją cudowną muzykę, i żartowali sobie w stylu: "Cisza", które brzmiały trochę jak brzęk tłuczonej szyby... Wydawało się że czuć tą szybę nawet na plecach... mniejsza z tym. Polazłem do karczmy, coby trochę łyknąć piwska. Gdy wszłem tam, to w oko wpadła mi elfka która wpatrywała sie w jakiegoś pirata-krasnoluda, cholera no. Choroba, co to ma być?! Kurde, z tego wszystkiego przysiadłem się do nich i zamówiłem piwsko (barman wyglądał trochę tak jakby nie wiedział o co mi chodzi, więc się schował pod ladę... pewno po piwsko hehe [uśmiech na twarzy]). A tu nagle jakiś czarnowłosy kolo wpakował mi w kieszeń jakąś kartkę, a potem zniknął! Z pozoru to nic takiego, ale ta kieszeń była dziurawa! Kruca, musiałem się schylić po tą kartkę i przeżyć szok psychiczny wywołany przez drewnianą nogę, którą zobaczyłem. Myślałem najsampierw, normalnie, no, że to noga tej elfki, to i prawie przewróciłem się... Przecież fletnia mogła mi wypaść! I to właśnie jest szokujące. Nie zwracając uwagi już na to wszystko postanowiłem zagaić rozmowę, więc schowałem kartkę do kieszeni, po czym znowu się schyliłem, po kartkę i włożyłem ją ponownie, ale tym razem jednak do tej niedziurawej kieszeni. - Te, paczcie! Albinos haha! - zagaiłem w końcu. A potem usłyszałem taki dłuugi jęk, od strony wejścia, który mógłby trochę przypominać słowo "złoooo", którym na pewno nie było. To na pewno jakiś tajny szyfr wymyślony przez elfów łupieżców, którzy chcą mi skroić fletnię. Taak.
__________________ Question everything. |
29-09-2007, 01:50 | #3 |
Reputacja: 1 | " Te piwsko gorzej smakuje niż szczyny. W sumie dobrze że mi ten półgłówek pomógł... no ale zresztą, to było moje piwo i ja je miałem wypić. Ha! Znowu łatwe pieniądze się szykują." Z oburzeniem i zdenerwowaniem: -PARSZYWCU! To ić moje piwo było! Zniewagę wyczuwam w tym geście. Wytykając moją inność, uraziłeś mnie, więc poprzyj swe słowa czynami i sięgnij po szpadę, by jak prawdziwy mężczyzna stanąć do walki.- Powiedział to bardzo głośno i donośnie. Wyjął rękawiczkę i rzucił mu pod nogi. - Wybieraj broń niegodziwcze i chodźmy na zewnątrz!- Czekał na jego rekację. Zrobił parę kroków w stronę wyjścia, nie spuszczając oczu z potencjalnego przeciwnika. Po chwili usłyszał komentarz kogoś ze stolików i wzrokiem go szukał. Po chwili zobaczył go, wpatrującego się w niego i siedzącego z 2 innymi osobami. Chciał coś powiedzieć, ale chyba jedna walka starczy mu w przeciągu 10 min, więc wrócił do swojego przeciwnika.
__________________ Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu, palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium. 511409 |
29-09-2007, 08:09 | #4 |
Reputacja: 1 | - Czy nie widziałeś tu przypadkiem jakiegos wampira? -Czekaj czekaj... ale jak wygląda ten cały wampir? - spojrzał na dziwnego przybysza w duszy zaintonował sobie słowo złooooo złuoooooo złuoooo i to kilkakrotnie. - Czy ma taką jasną cere jak moja?! - pokazał palcem na policzek, widząc skinienie głową kolesia z kołkiem - I czy ma takie kiełki jak moje? - wyszczerzył ząbki, widząc ponowne zgodzenie się rozmówcy dodał: -W takim razie skoro tak wygląda wampir, to żadnego nie widziałem w okolicy - spojrzał znowu na typka z kołkiem, przyglądał mu się uważnie. -Czy to cisowy kołek?!... Dawaj go - po czym wyrwał mu go z ręki i zaczął się nim bawić.
__________________ Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:) -"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni" -"Co to za rasa szybko-palni?" Czego pragnie eMdżej?! Ostatnio edytowane przez Mordragon : 29-09-2007 o 14:29. |
29-09-2007, 11:12 | #5 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | Elfka raźnie ruszyła przed siebie szukać przygody. Cieszyła się, że nie musi iść sama, bo nudno by było. W końcu czas poznać jakiegoś krasnoludzkiego pirata, i najlepiej żeby miał drewnianą nogę. Erendill weszła więc do pierwszej lepszej karczmy, a tu, dziwnym trafem, siedział sobie właśnie taki krasnolud jakiego szukała! To na pewno sprawka Fannian, będzie jej musiała za to podziękować. Ruszyła więc w stronę krasnala. - Witaj mości krasnoludzie! Jestem Erendill Sirhali, lub Afila Tallarell, ale wolę to pierwsze. To moja przyjaciółka Faniann Farhile - elfka wskazała puste powietrze tuż obok siebie po czym usiadła. - Właściwie to szukam przygody, u boku kogoś takiego jak ty! Co ty na to? - mówiła dalej beztroskim tonem. Po chwili podszedł do nich jakiś facet i postanowił się przysiąść. Erendill nie mogła zrozumieć dlaczego ten gbur chciał usiąść na kolanach biednej Fannian, która ledwo zdążyła wstać z krzesła by ustąpić mu miejsca. Siadła więc na przeciwko elfki. Siedzieli tak chwilę razem a Erendill rozglądała się po karczmie. Jacyś albinosi, łowcy wampirów, phi same nudy. Latające kalosze z wąsami, to by było coś! Chociaż... nie znała jeszcze żadnego albinosa. Postanowiła uśmiechnąć się do niego i puścić mu oczko.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher Ostatnio edytowane przez Redone : 29-09-2007 o 11:17. |
29-09-2007, 11:28 | #6 |
Reputacja: 1 | Gdy na chwilę zerknął na tego kolesia, jeszcze na chwile zawiesił oko na pięęęęęęęęęęknej kobiecie. Szczęka prawie mu dotknęła ziemi, a gdy puściła oko, to by się zarumienił, tylko nie za bardzo mógł. Potem i tak tu wróci. Napewno. Ale teraz czego go walka!
__________________ Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu, palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium. 511409 |
29-09-2007, 13:28 | #7 |
Reputacja: 1 | "Kurde, flaszka no, przecież jestem krasnoludem, nie?" - zdałem sobie sprawę, ale nic z tego dalej mi nie wyniknęło. - Te barman dawaj mi tu szybko te piwo - wykrzyknąłem, ale widząc, że nie przynosi to żadnych efektów, podszedłem do czyjegoś pełnego kufla, skoriłem go i powiedziałem jegomościowi od kufla, że to przez barmana, po czym znowu dosiadłem do eflki i krasnoluda-pirata, popijając sobie piwko i patrząc jak albinos szykuje się do czegoś i jak obok jakiś gość obwieszony czosnkiem gada sobie z jakimś gościem przypominającego wompierza. W sumie sam nie wiem co to jest wompierz, ale jak popatrzyłem na tego gościa to tak mi się pomyślało. A! Nie można przeoczyć tego, że zobaczyłem gdzieś w oddali łażącego kalosza z wąsami, ale nie zdziwiło mnie to. Bardzo często elfy łupierzniki, które chcą mi ukraść fletnie właśnie taką postać przybierają.
__________________ Question everything. |
29-09-2007, 18:32 | #8 |
Reputacja: 1 | Biegnąc, dysząc, klnąc co jakiś czas - dobiegł do knajpy. Drzwi z IMPETEM otworzyły się z wyraźnym pomrukiem niezadowolenia żelaznych zawiasów, pod ciężarem licznie podziurawionego, nieudolnie poszywanego agrafkami KALOSZA. Łotson rozejrzał się dzikim wzrokiem po gości zacnej tawerny, po czym spostrzegł swojego dobrego kumpla karczmarza i nim doszedł do niego zaczął wrzeszczeć wściekle "LUDZIE, LUUUUDUUUUUUUU, TEN KOOSHITE GOVNO EE OOMEEITE BELSEPUP PODPIEPRZYŁ MI MÓJ ŚWIEŻO PĘDZONY BIMBEREK! PIZDA ZHOPA!" - tym akcentem zdarł z siebie swoją wiekową papachę i zaczął nią przebierać ze złości palcami, wdrażając kolejną już dziurę na czapce. Barman kręcąc w niedowierzaniu głową z smutkiem nalał Łotsonowi solidną szklanicę pigwówki ".. Nu..elegancko dzisiaj.." - rzekł patrząc smutnie na szklankę która już stała opróżniona. Rozejrzał się po knajpie, większość już znał z wcześniejszych przygód, które zaczynały się w tej karczmie, a zazwyczaj kończące się na spróchniałych deskach jego klitki. Totalus balangos w oparach świeżo pędzonego samogonu. Lecz wsio wiedzą, że na bimberka poczciwego Łotsona ni ma chooja we wsi. A jak jest, to stary egzorcysta-bimbrownik rozprawi się nu raz dwa za pomocą kalosza bądź też linki hamulcowej. Spostrzegł nieznajome spiczaste ciacho siedzące z jego kumplami od licznych kielichów i postanowił podejść i się przywitać z zacnie wyglądającą dupeczką-elfeczką. Chrząknął, splunął w róg zieloną flegmą, otarł resztki śliny kurtką byłego esesmana z którym Łotson nu raz dwa się rozprawił dawno dawien temu i podszedł do wysole zapowiadającej się gromadki super-bohaterów
__________________ Nigdy nie wdawaj się w dyskusje z idiotą, najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu,a potem pokona doświadczeniem. Co gorsza, otoczenie może pomylić kto nim tak naprawdę jest. Ostatnio edytowane przez Vanguard : 29-09-2007 o 18:40. |
29-09-2007, 23:36 | #9 |
Reputacja: 1 | Buheh wypił dzisiejszego wieczora już sporo. 20 piw to zbliżające się niebezpieczeństwo. Bo niebezpiecznie blisko się znajduje liczby 23, nieszczęśliwej dla niego (tak jak 5, 7, 56, 1294,40000 i 1235498375). A apetyt rośnie w miarę jedzenia. A więc pewne było, że dobije dziś do 23 piw (56 było mało prawdopodobne, a 1294 to lepiej nie mówić). Dlatego był w podłym nastroju i złapał doła. Pił więc dalej piwa na poprawienie humoru. Jeszzcze t..rzy i będzie git. Gdy tak mówił do siebie i drapał się chochlą po swędzącym miejscu na drewnianej nodze przysiadła się jakaś lala. - Witaj mości krasnoludzie! Jestem Erendill Sirhali, lub Afila Tallarell, ale wolę to pierwsze. To moja przyjaciółka Faniann Farhile - elfka wskazała puste powietrze tuż obok siebie po czym usiadła. Buheh spojrzał we wskazane miejsce, gdzie siedziała wspomniana Faniann Farhile. O w kurweł! Bliźniaczki! Wykrzyknął radośnie, bo 20 piw to magiczna liczba po której dwoi mu się w oczach. No, no dziewczyny. Mój morski smok jest dziś nie w formie, ale nieczęsto zdarza się okazja by się tak zabawić w trójkę. Tak z kolei powiedział, gdyż po pierwsze alkohol zawężył jego pole widzenia na tyle, iż nie zauważył dosiadających się do jego stolika kolejnych postaci. Po drugie był oczarowany perspektywą spędzenia miło nocnego czasu z dwiema pięknymi bliźniaczkami. Jeżeli szukacie przygody to nie mogłyście trafić lepiej. Patrzył się na piękne piersi ze sterczącymi sutkami prześwitującymi przez cieniutką bluzkę. Czuł jak łapie go skurcz w drewnianej nodze. Może arabskie jabłuszko?Powiedział proponując wyjętą z kieszeni fartucha nadgryzioną cebulę. Ma się ten gest.
__________________ Arkham Radio |
30-09-2007, 10:27 | #10 |
Reputacja: 1 | Kiedy Terranova zaczął bawić się kołkiem (szczególy tej czynnosci pozostawiam wyobrażni czytelników) Ramus zauważył kalosza z wąsami. Wtedy kalosz wyciągnął krótkofalówke i powiedział do niej: - Baza. Jakiś krasnolud się we mnie wpatruje. - Ignoruj Ka-9. Musisz poczekać aż przybędą nasi. Pozostań na pozycji. Wtedy do Ramusa podszedł jakiś koleś i powiedział: - Nie czytaj tej kartki co ją msz w kieszeni. To najstraszliwsza broń świata. Grożniejsza od katapulty. Jeśli ją przeczytasz zginiesz. Wtedy też John wygłosił swoja przemowę na którą pijacy odpowiedzieli: - Facet. Co ty pieprzysz? Kiedy rzucił rękawicę na ziemię podszedł do niego strażnik i wlepił mu mandat za zaśmiecanie okolicy. Jednak wszyscy umilkli kiedy do środka wszedł wysoki, czarnoskóry i łysy mężczyzna. Wszyscy patrzyli na niego przerażeni. - Rozpierdzielator - powiedział karczmarz przerażonym głosem. Wtedy mężczyzna który rozmawiał z Ramusem wytłumaczył wam kim on jest. - Rozpierdzielator to jeden z najgrożniejszych wojowników na świecie. Mówi nikomu nieznanym językiem dlatego trudno zrozumieć o co mu chodzi. Na potwierdzenie tych słów Rozpierdzielator podszedł do was i przywitał was słowami: - Yo, motherfuckers. |