Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2007, 23:30   #1
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
[sesja] Krew oczyszcza



KREW OCZYSZCZA


W życiu najbardziej warto dążyć do tego, by móc wybrać moment własnej śmierci, choćby po to, żeby nie mogła zatłuc człowieka jak szczura ani zgasić go czy udusić, kiedy nie jest gotowy

— Erich Maria Remarque (Paul Remarque)


20 lipca 2007, 22.45 Kraków.


SONIA MARKOWSKA


Przebierała produkty na stoisku z nabiałem, pakując kilka losowych rzeczy do koszyka z zakupami. Po pracy postanowiła zahaczyć o jeden z dobrze jej znanych sklepów przy ulicy gen Andersa. Było jej to cholernie nie po drodze, ale zakupy nie były jej jedynym celem. – Kasia pracowała dzisiaj na drugiej zmianie, więc powinna skończyć pracę za 15 minut.- Samo wspomnienie dziewczyny wywołało na twarzy Soni szczery uśmiech.


W sklepie, jak zwykle o tej porze, nie było wiele klientów, toteż Sonia ustawiła się na końcu malutkiej kolejki do jednej z dwóch czynnych kas – obsługiwanej przez Kasię. Ta, widząc znajomą twarz, rozpromieniła się. Przez krótką chwilę dziewczyny wymieniły spojrzenia.


Ktoś wpadł na Sonię tak, że o mały włos nie wylądowała na regale z gazetami. Wkurzona już miała poczęstować niezdarną osobę wiązanką przekleństw, ale widok rudowłosej kobiety, która ją potrąciła, odebrał jej do tego ochotę.


-Bardzo panią przepraszam – usłyszała jedynie szept, jaki z trudnością wydobył się z zaciśniętych ust kobiety. Nie zwróciła na Sonię najmniejszej uwagi, którą to bardzo zirytowało. Tymczasem „winna” jedynie wpatrywała się w grupkę trzech mężczyzn, stojących przy kasie.

Trzymała coś kurczowo w kieszeni płaszcza, kształtem przypominało to... Broń! Ona ma broń - zdążyła jedynie pomyśleć Sonia, zanim rozległ się huk wystrzału.



KATARZYNA KORD



Cukier… chleb… herbata… pomidory... Starsza i schorowana pani Zofia, odkąd Kasia zaczęła prace w sklepie na stanowisku kasjerki, zazwyczaj robiła zakupy o tej porze. Była to jedna z tych miłych starszych pań, o której nie można by nic złego powiedzieć.



Przeklęta praca, już dawno powinnam ją zmienić – powtarzała w myślach Kasia. Łydki piekły ją od ciągłego stania, a klientów, mimo późnej pory, ciągle nie ubywało.


0.5l. wódki… paczka papierosów… tani sok… Pan Henryk - również stały klient – był lokalnym wzorem alkoholika.

Pisk wbijanego kodu kreskowego po blisko ośmiu godzinach stania przy kasie stawał się nie do zniesienia. Dzięki Bogu, że to już prawie koniec na dziś. – Kasia zerknęła na ścienny zegar wiszący nad wejściem do sklepu: 22.45

Wtedy ujrzała kolejną znajomą twarz w kolejce.- Sonie. Serce Kasi przyśpieszyło i momentalnie zapomniała o bólu nóg. Sonia była jedyną osobą, z którą udało jej się nawiązać bliższą znajomość...może nawet coś więcej. Przez moment obydwie popatrzyły sobie prosto w oczy niestety jeden z trójki klientów stojących przy kasie zasłonił jej widok twarzy znajomej.

Kasia spojrzała na mężczyzn pytająco, nie mieli ze sobą żadnych zakupów. Najwyższy z nich, brunet za śmiesznie zaczesanymi na bok włosami uśmiechnął się do niej paskudnie aż przeszły ją ciarki po plecach, po czym kiwnął na pozostałych. Tamci zrozumieli. W oka mgnieniu w dłoni bruneta pojawił się pistolet…Kasia zamarła, był skierowany w nią.



BLANKA


- To on, to ostatni z tych skurwieli – była już pewna, że mężczyzna, którego śledziła całe popołudnie był trzecim ze sprawców. Pragnęła tylko jednego, jego śmierci. Chciała przyłożyć pistolet do jego łba i rozwalić go na kawałki zdejmując na zawsze ten obleśny uśmieszek z jego gęby. Czy była gotowa? Czy będzie na tyle silna żeby to zrobić? Znała już cenę, jaką przyjdzie jej za to zapłacić, czy się odważy?

Nie był jednak sam, spotkał się z grupą czterech mężczyzn i wszyscy razem weszli do tego sklepu. A co jeśli zostaną razem z nim przez resztę wieczoru? – Pełna obaw podążała za swoim celem nie spuszczając go ani na minutę z oka.

Stał teraz przy kasie…był tak blisko, wystarczyło tylko pociągnąć za spust. Dłoń zacisnęła się na rękojeści pistoletu. Cała się trzęsła z nerwów i rozbieżnych emocji, jaką nią targały. Nie zauważyła nawet jak potraciła kobietę stojącą w kolejce. Jej usta automatycznie wybąkały słowa przeprosin, ale ona myślami była przy swojej ofierze.

Wtedy wszystko się zaczęło…

Sonia, Kasia, Blanka


Trójka mężczyzn jak na komendę wyjęła pistolety. Najwyższy z nich mierzył przez chwilę w Kasie napawając się uczuciem jej rodzącego się strachu po krótkiej chwile skierował lufę w sufit i zanim ktokolwiek zdążył zareagować na pojawienie się uzbrojonych mężczyzn rozległ się huk dwóch wystrzałów wywołując panikę wśród zebranych w sklepie.


Alicja – druga chuda jak patyk kasjerka zaczęła krzyczeć z przerażenia, najbliżej stojący niej napastnik – niski, łysawy typ w brązowej skórzanej kurtce- nie wytrzymał tego i uderzył ją z całej siły. Biedna dziewczyna cała zakrwawiona z rozwalonym nosem upadła nieprzytomna.

Część klientów padła na ziemie…nie wszyscy.

- Zamknąć mordy a może nic wam się nie stanie!– Zawrzeszczał najwyższy. – Macie kurewskiego pecha, właściciel tego sklepu postanowił zabawić się w cwaniaka a wy niestety będziecie musieli za to zapłacić. -Widać, że sprawiało mu to radość, dziką, niepohamowaną i chorą przyjemność. – Nie gap się maleńka tylko otwieraj wszystkie kasy! – Zawył na Katarzynę.

Kasia nie wiedziała co robić, była przerażona, ręce jej drżały i nie czuła się najlepiej. Dopiero po chwili słowa przestępcy do niej dotarły. Maleńka….ON tak ją nazywał Coś się w niej obudziło, tak jak ostatnim razem…

Sonia zobaczyła przez regał z gazetami, na który o mało nie wpadła jak po drugiej stronie czwarty z napastników wyjmuje pistolet. Martwiła się o Kasie…nie chciała stracić kolejnej bliskiej osoby.

Blanka była w szoku, dalej wpatrywała się w bruneta, ale nie wiedziała, co robić. Wtedy przypomniała sobie twarz i pogodny uśmiech Wróbelka a potem jej pogrzeb.

Facet który wydawał się być przywódcą przestępców już miał uderzyć Katarzynę za jej opieszałość, ale w ostatnim momencie powstrzymał rękę. Automatycznie rozsuwane drzwi sklepu otwarły się, nikt o zdrowych zmysłach słysząc jeszcze dźwięk wystrzałów nie pakowałby się w to miejsce. Oczy napastników powoli zwróciły się w stronę wejścia. Była to cenna chwila nieuwagi.

JERZY

Gdy usłyszał dźwięk wystrzałów już wiedział, że jego przeznaczeniem było znaleźć się w tym miejscu. Drzwi sklepu powoli rozsunęły się a jego oczom ukazały się zaskoczone twarze uzbrojonych grzeszników. Czas wysłać ich prosto do piekła…
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 29-09-2007 o 00:33.
mataichi jest offline  
Stary 29-09-2007, 14:36   #2
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Od zawsze lubił długie, piesze wędrówki. Dość rzec, że od czasu jego przybycia do Krakowa zwiedził chyba już każdą jego ulicę- czy to piękne i tajemnicze aleje w Krakowie, czy nie zawsze bezpieczne w nocach okolice Błoni, ba- zwiedzał nawet najczęściej zarzygane i pełne brutalności zaułki Nowej Huty. Tak było i tym razem, gdy po odwiedzinach u Henryka, którego regularnie spowiadał u niego w domu, ze względu na okropny stan zdrowia tego umierającego już na raka czterdziestolatka (umierał on w domu, co według Jerzego było okropnym bestialstwem, ale cóż- takie czasy, całe szpitale wypełniali bogacze, gdyby nie oni te instytucje już dawno by upadły), postanowił przejść się pieszo niemal do końca ulicy Dobrego Pasterza, gdzie obiecał sobie odwiedzić urokliwy obiekt, jakim był dla niego kościół Pijarów. Teraz już wiedział, dlaczego tam szedł- Bóg tak chciał.

Dzięki Ci Jezu, za twą pomoc. Wciąż nie wiem, co począłbym bez niej w swym marnym życiu, jak wyglądałaby walka ze Smokiem bez twojego pełnego miłości podszeptu. Dzięki Ci, o Panie, za twe przy mnie trwanie…

W drzwiach sklepu stał wysoki, szczupły i niemłody już mężczyzna, w tej chwili odziany w ciemnogranatowy płaszcz, spod którego wyłaniała się czarna koszula z koloratką w kołnierzyku. Tylko długie, siwe włosy i ciemne okulary na oczach nie pasowały do wizerunku księdza, szczególnie tego w Polsce- tu powinien być miłym, grubym dziadziem w habicie. Jeżeli wyglądał inaczej, to pewnie był homoseksualistą albo pedofilem, jak to mawiały staruszki. A mimo to, jeszcze żadna nie nazwała Jerzego „pedałem” ani „dzieciojebcą”. Może to zasługa jakiegoś uroku rozsiewanego przez kleryka? Ale chyba chodziło o jego zawód…

- Rzućcie broń, Dzieci Boże.- rzekł, spoglądając na ludzi w sklepie. Czterech uzbrojonych mężczyzn, paru staruszków między regałami, dwie kasjerki i dwie młodsze kobiety przy wyjściu… Czy tak wygląda kolejne siedlisko Smoka? Cóż, kiedyś już uczestniczył w podobnej scenie na stacji benzynowej… Tyle, że tam… Nie. To nie jest tamto miejsce.

- Bo co nam zro…- zaczął krzyczeć już jeden z mężczyzn, powoli kierując broń w kierunku księdza. A potem zamilkł.

Cóż, czego innego się spodziewałem, mruknął jakby do siebie w myślach. Wszystko, co działo się później, zdawało się toczyć w jakimś zwolnionym tempie. Szybki i wyćwiczony ruch za plecy, dopiero teraz ludzie w sklepie zauważyli dziwny pokrowiec przewieszony przez plecy człowieka, wyglądający jak torba na kije golfowe. A jednak, duchowny nie nosił tam przyrządów do tej jakże szlachetnej gry. Szybkim ruchem wyrwał ze środka ogromną, potężną strzelbę, chyba półautomat, z przylutowaną niedaleko lufy posrebrzaną- jak cała broń- rurką, co razem tworzyło kształt krzyża…

Szybkim ruchem przeładował broń i, tym razem już nic nie mówiąc, wystrzelił. Śrut popędził w kierunku jednego z przestępców, dziurawiąc jego brzuch na podobieństwo sera. Wyglądał, jakby chciał coś krzyknąć. Nie udało mu się- drugi strzał spowodował, iż musiał zamilczeć na wieki…

Jerzy szybko uskoczył, kryjąc się za jedną ze sporych kolumn, która prócz podpierania dachu budynku, miała także funkcję słupa z tabliczkami prezentującymi kolejne promocje w sklepie. Przeładował i szykował się na kolejnego… A przy tym ciągle obserwował ludzi w sklepie- najważniejsze było bowiem to, by smocza głowa nie kąsała tych, których serca są czyste niczym łza…

Panie, przebacz im winy, by mogli nieść dobrą nowinę swego nawrócenia w słowem nieokreślonych niebiosach…
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 30-09-2007, 01:28   #3
 
Geisha's Avatar
 
Reputacja: 1 Geisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumny
Blance pociemniało na moment w oczach... Znowu, znowu to samo. jak za pierwszym razem. Starannie pielęgnowana nienawiść, to pragnienie zemsty, oczyszczenia świata, ta cała siła napędowa zniknęła. Pojawił się strach - przed Policją, przed więzieniem, jakiś proces, łzy matki, pełne wyrzutu spojrzenie Karolka - tysiące myśli na sekundę przewaliło się przez jej głowę. Zwątpienie. Czy warto? Wśród tylu ludzi, tylu świadków... warto zabić gnoja, a pójść siedzieć jak za człowieka? Zwątpienie! - była wściekła sama na siebie. Obiecała sobie, ze już do tego nie dopuści...

Miała go przecież jak na dłoni. Wyciągnąć rękę, pociągnąć za spust... spełnić swoje marzenia. Ten gnojek - on się tutaj tylko bawił w Boga, kosztem innych. Doskonale to wiedziała. Wróci zadowolony do swojego getta białych willi na wzgórzu, wypije lampkę szampana, pójdzie do łóżka ze swoją narzeczoną. Zostawiając za sobą przerażonych, którzy już do końca życia będą mieć na duszy szramę. Może nie taką jak ona... To wszystko trwało sekundy, jej palec drżał na spuście prawie wyjętego z kieszenie płaszcza pistoletu.

Cholera, cholera, cholera...

Drzwi otworzyły się jakby z namaszczeniem, a ten, który tam stał, był dla niej jak znak. Znak od Boga. "Nie rób tego, Dziecko..." Blanka znów zadrżała, pistolet powoli chował się w kieszeni. Może to nie ta droga? Zbłądziła? I wtedy TO się stało. Ksiądz, znak od Boga, wyciągnął krzyż, czy broń, dla niej było to już jedno i to samo. Fontanna krwi wytrysnęła z brzucha jednego z napastników, a jego głos zamienił sie w głuchy charkot. On zabijał! Ten ksiądz zabijał! Bez strachu, jak w jakimś filmie, których tyle ostatnio oglądała, jak Anioł Śmierci... karał... Zabijał JEJ grzeszników! Wszystko przestało się liczyć. Blanka wyszarpnęła z kieszeni pistolet. Lufa zahaczyła o materiał płaszcza rozdzierając go na całej długości. Teraz jej dłoń prowadziła go już pewnie, bez drżenia.
-On jest mój! - krzyknęła, ni to do mężczyzny w płaszczu, ni do siebie. Nie bała się. Celowała w głowę mężczyzny, za którym tutaj przyszła. Odwrócił się w jej stronę ze zdziwieniem w oczach.
- Za te dziewczynę z parku. I kosz róż, gnoju... - wycedziła przez zęby. I strzeliła, zanim zdążył skierować ku niej broń. Ale nie miała zamiaru napawać się widokiem swojej ofiary. Tak jak uczyli ja na treningu, odskoczyła, starając się znaleźć schronienie za którymś z regałów. Podkuliła nogi. Słyszała wrzaski przerażonych ludzi i miała tylko nadzieję, że tamten zdążył sobie przypomnieć, za co ginie. Tak poza tym, było jej już wszystko jedno....
 
__________________
Oto tańczę na Twoim grobie;
Ty, który wyzwałeś mnie od Aniołów...
Geisha jest offline  
Stary 30-09-2007, 18:10   #4
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Spać. Tylko o tym myślała Kasia pod koniec zmiany. Obolałe nogi, szum w głowie, ale nadal trzeba się uśmiechać do klientów. Taka praca. I może dałoby się ją zmienić gdyby dziewczyna miała jakieś porządne wykształcenie. Gdyby tak zapisać się do jakiejś szkoły weekendowej?

Rozmyślania Kasi dosłownie rozpłynęły się gdy zobaczyła Sonię w kolejce. Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie jakby nie widziały się od lat. Zawsze tak reagowały na swój widok. Serce Kasi zabiło szybciej, dobrze mieć taką przyjaciółkę jak Sonia, ona jedna wydaje się ją rozumieć i nie dopytuje skąd blizny na ciele. Kiedyś pewnie jej powie.

Za lada pojawiali się często ci sami klienci. Zawsze jakoś tak milej było spotykać znajome twarze. Pani Zofia była bardzo sympatyczna i nigdy nie narzekała na swoje zdrowie, wręcz przeciwnie, pytała czy Kasia się dobrze czuje i jak jej mija dzień. Pan Henryk z kolei za wiele nie gadał, chyba że dotyczyło to załatwienia wódki chociaż 50 groszy taniej. Wtedy był bardzo gadatliwy. Ot, wieczór jak każdy inny,

I wtedy ta banda oprychów postanowiła napaść właśnie na ten sklep. Dlaczego tutaj i dlaczego teraz? Już dość dziewczyna widziała krwi, i już dość przeżyła. Pewnie właśnie te przeżycia sprawiły, że w miarę szybko się ocknęła. Nie można pozwolić by tym ludziom coś się stało, ci biedni kliencie niczym nie zawinili. Tylko że Kasia nie miała pomysłu jak ich powstrzymać skoro wszyscy czterej na nią patrzą i obserwują każdy ruch.

Potrzebna jej była właśnie taka chwila nieuwagi jaka stała się udziałem... księdza? Taki widok był na tyle dziwny, że znowu Kasia stanęła jak wryta. Strzały od księdza, i nagle strzał od tej niepozornej dziewczyny stojącej w kolejce. Co to kurna ruch wyzwolenia uciśnionych? Na szczęście pozostali mężczyźni kompletnie nie mieli pojęcia co sie dzieje. Uciekać czy walczyć? Kasia nie dała im się długo zastanawiać.

Sięgnęła po nożyczki leżące pod ladą i z całej siły wbiła je jednemu z drabów w kark. Stał tyłem i patrzał na księdza więc zaskoczenie go nie było trudne. Kasia była gotowa zabrać kolejne życie, tak jak to całkiem niedawno zrobiła. Wciąż dziwi się jakie to proste. I tylko z całych sił miała nadzieję, ze nie zostanie przez to na wieki potępiona. Nie prosiła o to Boga, bo nawet nie wiedziała czy istnieje. Ten ksiądz raczej w niego wierzy a i tak zabija, więc czemu by nie miał mu pomóc?
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 30-09-2007, 19:00   #5
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Jako niska i drobna osóbka, o dość pospolitej twarzy, Sonia nigdy nie przyciągała specjalnej uwagi. Dopiero gdy zrobiła sobie na głowie warkoczyki i zaczęła obnosić się ze swoimi wytatuowanymi krzyżami na dłoniach, poczęto wyłapywać ją w tłumie.

Tym razem jednak dzięki swojej anonimowości, żaden z drabów się do niej nie dowalił. Stała po prostu spokojnie przy stojaku z gazetami i obserwowała sytuację. Tego typu napady to nic nowego, sama już przeżyła 3, raz nawet była zakładniczką na stacji benzynowej, a raz... nieważne. Ot, parszywe życie.

Teraz jednak jej opanowanie zostało zburzone. Oto bowiem bliska jej osoba – Kasia – stała się karmą dla napawających się swą złudną władzą pawianów.

„Dobry Boże! Dlaczego dajesz żyć takim gadzinom? Dlaczego pozwalasz im gasić cudze świeczki życia? Jak możesz patrzeć, gdy ktoś przelewa niewinną krew?! Boże...”

Jakby w odpowiedzi na jej modlitwę, drzwi sklepu rozsunęły się, a w nich stanął mężczyzna, przywodzący na myśl łowcę wampirów z kiczowatych, amerykańskich produkcji filmowych. Zresztą tak też się zachowywał strzelając do bandziorów z... Krzyża?!

Do tego tuż obok dziewczyny, podejrzana kobieta w płaszczu, która wcześniej omal jej nie przewróciła, również wyjęła pistolet i poczęła strzelać. Sonia przykucnęła na ziemi, nakrywając głowę rękami.

„W imię Ojca i Syna... co wykurwiasta melina!”

Wraz z poziomem adrenaliny rosła odwaga Soni. Podniosła oczy i nie bacząc już na bryzgającą krew, poszukała wzrokiem Kasi. Młoda kasjerka okazała się wcale nie trząść na ziemi, jak większość ludzi, lecz uzbrojona w jakieś ostrze natarła na mężczyznę, który z niej drwił. Coś w jej mimice, blasku w oczach było znajomego...

„Czyżby i ona zabiła już kiedyś?”

Korzystając z zamieszania, Sonia przemknęła na kolanach do kasy, gdzie znajdowała się Katarzyna. Silnym kopniakiem uderzyła bandziora w goleń. Spotkanie z twardym glanem dziewczyny zbiło faceta z nóg. Ryczał przy tym jak opętany, choć nie wiadomo czy to ona sama złamała mu nogę, czy Kasia pocięła go na tyle mocno.

Nie zastanawiając się nad tym, ściągnęła na ziemię kasjerkę i przytuliła do siebie czule.

„ A myślałam, że to ja mam być Aniołem Zemsty Pana... Dobre sobie.”
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 03-10-2007, 21:34   #6
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wystarczy krótka chwila, aby świat, jaki znaliśmy, życie jakie toczyliśmy dotychczas, wywróciło się do góry nogami. Chwila, w której zwykle wieczorne zakupy zamieniają się w krwawą rzeźnie naszpikowaną dźwiękami wystrzałów oraz jękami konających grzeszników…

Wszystko działo się cholernie za szybko, za szybko jak dla Rafała. Miała to być jedna z wielu podobnych „nauczek”, jaką razem z chłopakami dawali niepokornym handlowcom za niepłacenie podatku za ochrony. Chciał już z tym skończyć, zaszyć się gdzieś w górach, odcinając tym samym od przestępczej przeszłości – Tak, chciał z tym skończyć raz na zawsze, ale nie mógł, jeszcze nie. Wisiał grube pieniądze mafii, a ta zamierzała wyegzekwować cały dług co do grosza, korzystając z jego usług. Nie miał wyboru, a teraz czuł, że wpadł w najbardziej śmierdzące gówno w swoim życiu.

Pieprzony kaznodzieja pojawił się znikąd i rozwalił Sławka bez żadnego ostrzeżenia, robiąc mu z brzucha ser szwajcarski…a on nawet nie zdążył zareagować. Dopiero, gdy ksiądz schował się za kolumną, Rafał zaczął krzyczeć i strzelać bez opamiętania, tworząc jedynie kolejne wyrwy w betonowym słupie.

- Za te dziewczynę z parku. I kosz róż, gnoju... – Słowa kobiety zmroziły mu krew w żyłach. Pamiętał wszystko jakby to było wczoraj: park, młodą dziewczynę, nawet róże… a potem poczuł jedynie coś przypominającego silne uderzenie w tył głowy i było to ostatnie uczucie w jego bezwartościowym życiu.

****

Gdy ostatni z trójki mężczyzn stojących przy kasie z wbitymi w kark nożyczkami upadł powalony przez Sonię, nastała chwila względnej ciszy przerywana jedynie jękami konaniem draba i łkaniem jakiejś kobiety.


Blanka zrobiła to. Zakończyła swoją osobistą vendettę, jej przyjaciółka została pomszczona. Ale czy to był koniec jej misji? Na świecie było jeszcze wiele pokrzywdzonych kobiet.

-Giń szmato! – Usłyszała piskliwy krzyk za plecami. Momentalnie odwróciła się w stronę napastnika…młody rudowłosy chłopak, który nie miał pewnie dwudziestki, mierzył do niej z rewolweru. Był przerażony, cały się trząsł z emocji – pierwszy raz widział czyjąś śmierć. Zamknął oczy i krzyknął…Blanka wiedziała, co teraz nastąpi. Strzał, od którego nie zdąży się uchylić.


Znak od Boga nie inaczej - był już tego pewien. Gdy ukrył się za kolumną, usłyszał serie wystrzałów i dźwięk szamotaniny. Najwyraźniej nie tylko on odpowiedział na wezwanie Najwyższego.

Gdy był gotów, wyłonił się zza słupa, poszukując swoim zimnym wzorkiem kolejnych grzeszników, których powinnością jest stawić się przed srogim obliczem Pana. Pozostała dwójka bandziorów, stojących przy kasie leżała już w kałuży krwi. Ktoś za niego wymierzył im sprawiedliwość. Usłyszał krzyk i cała jego uwaga powędrowała w stronę ryżego chłopaka, który celował z broni do schylonej kobiety.


Sonia, Kasia


Bezpieczeństwo, tym jednym słowem można by opisać to, co czułyście przez kilka chwil leżąc razem na ziemi. Coraz cichsze jęki wspólnie powalonego zbira były niekończące się tortury. – Kiedy on już przestanie – pomyślała z nadzieją Sonia i jak na komendę odgłosy umierającego ustały na zawsze zapadając w pamięci kobiet, a młoda dziewczyna natychmiast pożałowała swoich myśli. Sonia wiedziała, że nie jest to koniec. Był przynajmniej jeszcze jeden napastnik. Wtedy usłyszały krzyk i wystrzały…
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 03-10-2007 o 21:45. Powód: bo kursywa nie była zbyt pochylona
mataichi jest offline  
Stary 04-10-2007, 00:44   #7
 
Geisha's Avatar
 
Reputacja: 1 Geisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumnyGeisha ma z czego być dumny
- Szczeniak - pomyślała Blanka, gdy spojrzała na twarz chłopaka, w wielkie, pełne strachu i wściekłości oczy. - Głupi, głupi szczeniak!
Durny chłoptaś, bawiący sie w przestępców, zafascynowany siłą, brutalnością, władzą nad bezbronnymi. Stawiał pierwsze kroki w świecie pełnym przemocy... Blanka była pewna, że nikogo jeszcze nie zabił. Jeszcze.
Ale Blanka nie miała zamiaru czekać, aż to nastąpi. Podniosła dłoń, w której ciągle jeszcze ściskała broń. Wycelowała w chłopaka i nacisnęła spust, mając nadzieję, ze zdąży...
I nawet przez moment zrobiło jej się go żal. Głupi, głupi szczeniak...
 
__________________
Oto tańczę na Twoim grobie;
Ty, który wyzwałeś mnie od Aniołów...
Geisha jest offline  
Stary 06-10-2007, 14:14   #8
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Kasia wtuliła się w Sonię czerpiąc z niej ciepło i bezpieczeństwo. Przez tę chwilę nie liczyło się nic innego tylko one. To było dziwne uczucie dla dziewczyny, która od życia wciąż dostawała tylko kopniaki. A z Sonią jeszcze nigdy nie była tak blisko. Pogładziła ją po warkoczykach, odwzajemniając jej czuły uścisk.

Ale sielanka nie może trwać wiecznie w takich warunkach. Martwe oczy bandyty wpatrywały się niemo w dwie przytulone dziewczyny. Pozostał jeden oprych, którego trzeba się szybko pozbyć. Kasia jednak nie miała zamiaru się już mieszać, ona nie miała broni. Niech ksiądz się nim zajmie. A tu o dziwo okazało się że to ta niepozorna dziewczyna chce mieć więcej krwi na rękach. Kasia po prostu czekała, by to się już skończyło.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 07-10-2007, 19:08   #9
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Zdawało się, że już po wszystkim. Jerzy zza kolumny nie widział już żadnego z napastników, odgłosy strzału zdawały się dochodzić zza regału- to musiała być ta ruda kobieta, która przed paroma chwilami powaliła na ziemię jednego z bandytów, szepcąc przy tym parę słów. Czyżby było już po zagrożeniu? Na to wyglądało, ale życie już nie raz uczyło księdza o tym, iż ostrożność należy zachowywać zawsze- w każdej sytuacji i w każdej chwili.

Naładowana i odbezpieczona broń spoczywała w jego rękach, gdy powoli, delikatnie przykucnięty, wychodził zza słupa. Jego niedawna osłona była nienaruszona- bandytów było na tyle mało, iż nikt nie otworzył ognia w kierunku duchownego. Mówiąc szczerze, dziwiło go to- był postacią na tyle charakterystyczną i często wzbudzającą zgrozę, iż wrogowie często upatrywali go sobie jako ten „upragniony cel”. Dlatego też na jego ciele wiele było blizn po ciosach, nożach i kulach- ale jeszcze ani razu żaden atak nie wyłączył Jerzego z walki ze Smokiem na dłuższy czas. Bóg nie mógł do tego dopuścić- który wódz bowiem pozwala na zranienie najlepszego ze swych wojowników przed największą bitwą? Jerzy był właśnie tym najlepszym, a przynajmniej sam tak sądził, a finałowa bitwa ze smokiem zdawała się zbliżać…

Z chwili na chwilę jego postawa stawała się coraz bardziej podobna do tej w pełni wyprostowanej, do dwóch kobiet wtulających się w swe ciała podszedł już w pełni wyprostowany. Powolnym ruchem stopy odwrócił głowę jednego z martwych bandytów, którego pełne bólu zdawały się wpatrywać w kobiety, po czym kucnął.

- Wszystko w porządku? Widziałyście tu więcej smo… uzbrojonych?- spytał, podnosząc delikatnie jedną brew nad czarne okulary, wyrażając swą miną sporą dezaprobatę. Zdawał się być jednym z bardziej tolerancyjnych księży, ale… bez przesady.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 07-10-2007, 19:37   #10
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Kasiu, cokolwiek się stanie... Nie jesteś sama.

Sonia przytuliła do siebie mocniej dziewczynę, jakby chcąc odegnać od niej koszmar, który rozgrywał się wokół. Wszak wszyscy zginą prędzej czy później. Pytanie brzmi tylko, jaką śmiercią.

Wyglądało na to, że piekło, które rozpętało się w sklepie, przeniosło się do własnego wymiaru. Ostatnim chwiejnym płomieniem był pistolet wymierzony w serce rudowłosej kobiety. Huk strzału zakończył jednak wszystko.

Sonia pogładziła uspokajająco przyjaciółkę po głowie.

- Już dobrze. Już po wszystkim...

Wtem usłyszała zbliżające się odgłosy ciężkich butów. W przypływie paniki rozejrzała się za czymś do obrony. Broń! Przecież te sukinsyny były niczym chodzące składziki – każdy z co najmniej jedną giwerą.

Bez zbędnych delikatności dziewczyna wyłamała sztywniejące już palce bandyty, aby wydobyć zeń pistolet. Uniosła go dokładnie w chwili, gdy naprzeciw stanął... ksiądz.
Był to ów ostatni sprawiedliwy, który rozpoczął strzelaninę. Na dodatek miał czelność bawić się w opiekuńczego tatuśka, pytając kobiety o ich stan.

- Wszystko w zajebistym porządku. – wysyczała Sonia przez zęby, gotowa w każdym momencie wystrzelić do nieznajomego.

Nie podobał jej się pełen dezaprobaty wyraz jego ust, budził jej niepokój, gdyż... gdzieś go już widziała.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172