Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-11-2007, 18:14   #1
 
Gurgie's Avatar
 
Reputacja: 1 Gurgie nie jest za bardzo znany
[Autorski] Alleria

Dronidos, niecierpliwie oczekuje podpływających statków.
Czeka na tych, co wybawią ten świat.
(Tutaj graczę Mogą zadecydować kiedy podpłyną).
Widzi na choryzoncie już pierwszy statek.
W tym statku, jeden z bohaterów, stoi, wypatrując lądu.

(Wiem że to dziwne, ale zapisy dawno temu się rozpoczeły, i tylko tutaj daje graczą decyzję kiedy dopłyną. Oczywiście nie można w każdym momencie, tylko teraz na początku. Forma: "W następnym statku dopływam ja." itd.)
 

Ostatnio edytowane przez Gurgie : 16-11-2007 o 19:59.
Gurgie jest offline  
Stary 18-11-2007, 17:10   #2
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dziennik Pokładowy kapitana Javisa Dwarnera:
Kolejny dzień sztormu. Załoga z całych sił walczy o statek, lecz burzawydaje się silniejsza. Marynarze są zmęczeni i wyczerpani, lecz nie poddają się, a mnie żal jest ich wykorzystywać. Codziennie widze ogorzałe twarze spięte w bezgranicznej determinacji i postanowienia wydobycia "Farela" ze śmiertelnej paszczy wściekłych wód.
Ja też ledwo wytrzymuję, lecz nie mogę tego pokazać. Jeżeli złamie się kapitan, złamie załoga.
Nie pisałem już od dwóch dni, ponieważ pracy w bród na pokładzie, wśród szalejących wichrów oraz deszczu chłoszczącego wielkimi kroplami wszystko co stanęło mu na drodze.
Jak już wcześniej pisałem, na nasz okręt wsiadł dziwny mężczyzna, doświadczony wojownik. Początkowo nie chciałem na to przystać, ale później zgodziłem się, co miało się okazać jedną z trafniejszych decyzji...

Leohanidar leżał w swojej kajucie, wyglądając przez małe okienko. Widział przez nie ogromne czarne chmury, kłębiące się nieustannie i powiększające z minuty na minutę.
Szykuje się wielka burza-mruknął do siebie, po czym nie wiedząc czemu, zamknął oczy i zasnął.
Nagle wojownika obudził przerażający ryk wiatru, nie zwiastujący niczego dobrego, więc szybko wstał, założył zbroję wraz zinnymi elementami pancerza, przypiął miecz, oszczem, nałożył hełm oraz tarcze, po czym wyszedł na pokład, na którym powoli zaczęło tworzyć się piekło.
W czasie ubierania się Leohanidara, powietrze zaczął przecinać deszcz, zalewający statek całymi strumieniami.
Załoga krzątała się po pokładzie, wykonując polecenia kapitan, wykrzykującego rozkazy do podwładnych, a człowiek podszedł do niego.
-Kapitanie!-powiedział, przekrzykując ryk wiatru.
-Mogę się na coś przydać?!-po tych słowach kapitan spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale odrzekł:
-Zwinąć żagle!-obaj spojrzeli w kierunku masztu, przy którym stało dziesięciu ludzi, próbujących ściągnąć wielkie płótno, by nie łapało wiatru.
Leohanidar skinął głową, po czym popędził w tamtą stronę.
-Wy trzej! Ciągnąć z drugiej strony!-wrzasnął, kiedy był na miejscu, a trzej dobrze zbudowani oficerowie popatrzyli na niego jak na idiotę, lecz on nie przejmował się tym i odepchnął ich, chwytając dwie liny obiema rękami i obwiązując je wokół dłoni. Pociągnął za liny, lecz uzyskał tylko to, że oderwał się od ziem, ale nie zrażał się tym, rozejrzał się i zobaczył metalowy element, do którego przywiązuje się liny, więc wlożył tam nogi, sprawdził, czy się nie wyślizgują, a następnie podągnął żagiel z całej siły.
Podłoga zatrzeszczała złowieszczo, podczas gdy Wojownik ściągał płótno w dół. Co dziwniejsze, żagiel ściągał się nierównomiernie po ou stronach, a był wyżej po stronie Leohanidara.
-Co się tak gapicie?! Ciągnijcie z drugiej strony!-krzyknął na trzech oficerów, którzy natychmiast wspomogli pięciu marynarzy z innymi linami.
Już trzy minuty później żagiel był zwinięty i przywiązany solidnymi, mocnymi węzłami.
-Jeszcze dwa!-wrzasnął kapitan.Trójmasztowiec miał zwinięty tylko jeden, najwiekszy żagiel, a wiatr wzmagał się, grożąc złamaniem pozostałych dwóch masztów.
Wojownik popędził szybko, odbierając liny i ciągnąc linę tak, że drugie płótno zwineło się dużo szybciej, zaś najszybciej zwijany był trzeci, gdyż około trzydziestu mężczyzn ściągało go i wiązało.
-Jak się nazywasz?!-zapytał kapitan.
-Leohanidar, kapitanie! Jest jeszcze coś, co mogę zrobić?!-odrzekł.
-Idź zastąp sternika! Trzymaj ster mocno i nie pozwól go obracać-rozkazał, a Wojownik popędził tam gdie miał się okazać przydatny. Był chętny do pomocy, ponieważ gdyby statek zatonął, on nie miałby szans na uratowanie się.
-Mam cię zastąpić! Pokażmi jak trzymać ster!-polecił sternikowi, a ten bez słowa spojrzal na niego, po czym powiedział:
-Utrzymuj go w tej pozycji!-na te słowa Leohanidar skinął głową i złapał za kolo.
Nagle zaskoczył go fakt, że jest to tak ciężkie zadanie, poniewaz woda szarpie nim w różne strony, gwałtownie je zmieniając, lecz nie dał tego po sobie poznać, utrzymując ster nieruchomo, zaś jedyną oznaką wysiłku, były mięśnie napinające się pod skórą.
Sternik widząc, że człowiek radzi sobie, odszedł, do kapitana.

Koło wydawało się szarpać coraz mocniej i gwałtowniej, a niezłomny Wojownik po wielu godzinach nieruchomego stania, odczuł delikatne zmęczenie, ale oczywiście nie dał tego po sobie poznać, prowadząc okręt w tym samym kierunku.
Spojrzał w górę, na chmury, lecz niestety wydawały się jescze czarniejsze nie, gdy patrzył na nie po raz ostatni, ściągając żagle.
-Chcesz odpocząć?!-zapytał kapitan, pojawiający się znikąd.
-Dam sobie radę!-wrzasnął nie odrywając wzroku od punktu na horyzoncie, na co tamten wzruszył ramionami i odszedł.

Mijały godziny, a Leohanidar odczuwał coraz większe zmęczenie. Koło nie stało już tak idealnie nieruchomo, jak na początku swojej warty, lecz nie zamierzał prosić o zmianę. Postanowił wytrzymać, jeżeli nie przyjdzie go ktoś zmienić.
Na szczęście około kwadransu później przyszedł wyraźnie wypoczęty sternik.
-Mam cię zastąpić!-przekrzyczał wiatr i deszcz, po czym dodał, widząc, że tamten ani drgął w kierunku wykonania polecenia:
-To rozkaz kapitana!-dalej odzewu nie było.
-Kapitan kazał cię zmienić, gdyż jesteś potrzebny gdzie indziej!-na te słowa Leohanidar zareagował, przekazujac ster, po czym poszedł do kapitana.
-Miałem pójść do innego zadania!-odezwał się.
-Istotnie! Masziść się przespać, bo będziesz potrzebny przy wiosłach! przyślę do ciebie kogoś, by cię obudził, gdy nadejdzie twój czas!-rozkazał, a takie wytłumaczenie odpoczynku, Wojownk uznał, że są do zaakceptowania, więc skinął głową, oddalając się i otwierając drzwi na schody pod pokład, a następnie zamykając z pewną trudnością.
Szybko zbiegł do swojej kajuty, gdze zdjął z siebie ekwipunek, po czym położył się i zasnął.

Wydawało się, że po chwili do drzwi zastukał ktoś z marynarzy, a człowiek obudził się, wstając i otwierając drzwi.
-Chwila-mruknął do członka załogi, ponownie zakładając ekwipunek. Przez okno zobaczył jak burza znaczaco zelżała.
-Ile czasu spałem?-zapytał.
-Około dziesięciu godzin-odrzekł, lecz po chwili dodał.
-Znioslo nas zkursu. Potrzeba twojej pomocy przy wiosłach, by zdążyć na czas do portu. To rozkaz kapitana-powiedział, po czym wyszedł proszadząc Leohanidara na najniższy pokład, gdzie pracowała już duża część załogi, po czym usadł przy wiośle, zaczynając pracę. Szybko okazało się, że praca stron jest nierównomierna, więc ze strony Wojownika zeszło trzech ludzi, który mieli być w jego zastęstwie lub wtedy, gdy straci dużo sił.
Kilka godzin później wszyscyledwo ciągnęli, wysilając mięśnie w dużym wysiłku. Leohanidar również był zmęczony, co wzmacniał głód, ponieważ nie jadł od kilku dni, ale tylko o, jako jedyny nie dał tego po sobie poznać, dalej pracując w takim samym tempie.
Wszystkim marynarzom praca dała się we znaki, gdy nagle na najniższym pokładzie pojawił się kapitan.
-Schować wiosła!-rozkazał, a każdy wyjął swoje i wciągnął do środka. Załoga spojrzałana czarne niebo, przez otwory, które właśnie zamykali.
-To jeszcze nie koniec, sztorm się nie skończył, lecz dał wytchnienie. Odpocznijcie-powiedział.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę-rzucił kapitan zamykając dziennik.
-Sztorm się wzmaga, kapitanie!-powiedział z rozpaczą marynarz, a kapitan pokręcił tylko głową i wyszedł na pokład.
Deszcz ponownie siekł niemiłosiernie po twarzy, a dowódca okrętu spojrzał na wykończoną załogę.
-Kiedy to się wreszcie skończy?-zapytał siebie, gdy niebo rozbłyzło, a z nieba uderzył grom, trafiając w najwyższy maszt, który złamał się i zapalił.
Jakby tego było mało, wyrzucił za burtę kilku marynarzy.
-LUDZIE ZA BURTĄ!-krzasnął ktoś na całe gardło, a zwalony maszt, a nawet ogień na pokładzie zeszły na dalszy plan. Ponad połowa załogi rzuciła się na pomoc tym, którzy wypadli, rzucając im koła ratunkowe, przywiązane linami, zaś za chwilę wszyscy złapali za owe liny, wciągając równocześnie.
W tym samym czasie Leohanidar próbował zgasić pożar. Błyskawicznym ruchem odciął żagiel od masztu, chwycił belkę, położył na niej nogę i pociągnął z całej siły. Kawał drewna zaskrzypiał, a następnie pękł z jęknięciem.
Odłamany kawał szybko wrzucił w płótno, które związał liną, a następnie wrzucił do morza, zaś gdy już tam się znalazło, wyciągnął je, odwiązując i wyrzucając kawał drewna, po czym narzucił mokrą płachtę na ogień, który natychmiast zgasł. Powrórzył to jeszcze dwa razy, opanowując ogień.
W tym czasie załoga była już w komplecie.
Na szczęście już kwadrans później okazało się, żesztorm właśnie wydaje ostatnie tchnienie, więc większa częśc załogi, wraz z Wojownikiem, udało się na spoczynek.
Następnego dnia, człowieka obudziło słońce śwecące prosto w oczy, dletego terz z niezmiennym wyrazem twarzy założył na siebie pancerz, a następnie wyszedł.
Na pokładzie zobaczył kapitana okrętu, siedzącego na dziobie i spoglądającego w dal.
-Za około trzy godziny zawiniemy do portu-stwierdził, dostrzegając Leohanidara kątem oka.
-Dobrze-odezwał się tylko, a następnie zamilkł.
-Czemu postanowiłeś nam pomóc?-zapytał nagle kapitan.
-Z powodów osobistych, kapitanie.
-A jakież to powody, jeżeli można wiedzieć?
-Gdyby okręt zatonął, nie poradziłbym sobie na pełnym morzu-powiedział, odchodząc.

Trzy godziny później, około południa, podniszczony statek zawinął do portu, a z niego szybko wysiadła zmęczona załoga, która wypełniła ostatni obowiązek rzucenia cum i tylko jeden człowiek w złotej zbroi wydawał się kompletnie nie poruszony i w pełni sił. Stanał on na lądzie, rozglądając się, po czym odetchnął głębiej.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 18-11-2007, 17:26   #3
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Erwan lezal na pokladzie statku grzejac sie w promieniach slonca. Ogolnie jego sytuacja nie byla zla. Malo ktory kapitan narzekal na jego obecnosc na statkach. A podrozowal juz wieloma statkami w swoim dlugim zyciu.
Zaloga takze omijala go z daleka. Slyszal jak mowia miedzy soba ze cos zle patrzy mu z oczu. On sam wcale tak nie uwazal. Dla niego byl tym czym powinna byc z inkarnowana potega. No moze poza drobnym szczegolem : byl kotem.
A przynajmniej obecnie nim byl. Przebywanie w tej powloce mialo swoje plusy byly jednak one dosc mierne w porownaniu do minusow. Dlatego tez Erwan podrozowal po wszystkich krainach starajac sie znalesc sposob na odzyskanie ludzkiej postaci. Podrozowal juz tak od kilku set lat. Przez te wszystkie lata nabral wiele zwyczajow wlasciwych zwyklym kotom i splodzil ( ku jego wewnetrznemu oburzeniu ) liczne potomstwo. Zew kociego ciala byl czasem potezny a i z biegiem czasu zaczelo mu to sprawiac przyjemnosc. Do dzis przechodza go ciarki na wspomnieniu tej bialej kotki w Zamku Lorda Steinbacha.
Powoli wstal myslac ze cza sie zabrac do roboty, bo inaczej spewnoscia beda probowali wywalic go z pokladu a to moglo by byc irytujace.
Przeciagnal sie i miaknal glosno. Nastwepnie zszedl pod poklad i spojrzal na gniezdzace sie tam myszy. Wpatrywal sie w nie tak dlugo az ich male mozdzki zdecydowaly iz lepiej jest wyskoczyc za burte niz stawac mu na drodze.
No coz mialy racje.

Wykonawszy swoja dzienna dawke dobrych uczynkow kot majestatycznie wkroczyl do pokladowej kuchni. Kucharz podskoczyl na siedzeniu gdy jednym zrecznym skokiem Erwan znalazl sie na stole.
Daj mi rybe i wino.- wyslal telepatyczna wiadomosc wpatrujac sie w glupca.
Gruby kucharz samemu nie wiedzac czemu postawil przed Erwanem rybe i spodek z czerwonym winem. Tylko ktos uczulony na magiie wyczul by iz powietrze wokolo erwana az skwierczalo od niej.
********

Po jakim czasie ( gdy sie jest kotem malo zwraca sie uwage na godziny i minuty ) statek zawinal do portu. Erwan z kocia zwinnoscia zszedl z pokladu po cumie. Katem oka zobaczyl ze statek obok jest calkiem niezle podniszczony.
Musieli wpasc na sztorm, jak ja cholernie nie lubie sztormow.- pomyslal.
Po chwili zwrocil uwage na osobnika stojacego w porcie. Byl ubrany w zbroje i obwieszony bronia. Erwan szybko ocenil ze jest on dosc kompetentnym wojownikiem. Postanowil podazac za nim. I tak jak narazie nie mial nic lepszego do roboty.
 
Marcellus jest offline  
Stary 19-11-2007, 14:38   #4
 
Bartolini's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartolini ma wyłączoną reputację
Argor spał. On często spał, prawie w każdej wolnej chwili. Po chwili, gdy na horyzoncie widać było już miasto wilk pociągnął go za nogawkę. Elf powoli wstał i rozkazał dopłynąć statkiem do portu. Sam przemienił się w ptaka i doleciał do portu. A więc gdzie jest ten cały Dronidok czy tam jak mu tam? - pośpiesznie spytał. Odpowiedziano mu, że w zamku. Zielonooki elf znowu przemienił się w nieokreślonego ptaka, czy innego latającego tworu i przyleciał do zamku(przed wejście). Ponownie przemienił się w do pierwotnej postaci i spytał - Gdzie jest Droniktośtam, bo się spieszę?
 
Bartolini jest offline  
Stary 20-11-2007, 20:57   #5
 
Gurgie's Avatar
 
Reputacja: 1 Gurgie nie jest za bardzo znany
Argor spotkał 16 letniego młodzieńca - Niema go tutaj - powiedział.
-Niedawno temu, poszedł do portu. Gdzieś godzina mineła.

Dronidos, spotykając Leohanidara i Erwana, zorientował się że są to osoby o pewnym potencjale.
-Wiem że to do was doszło. Resztę obgadamy w mojej sypialni.
Dronidos rzucił czar teleportacji. Bohaterowie znaleźli się w małym, ciepłym pokoiku, z komińkiem. Dronidos położył się na łóżku.
-Ciemna, chodź tutaj!
Wtedy do pokoju weszła ciemna wilczurzyca, i poległa na dywanie.
-A więc przedstawcie się nawzajem... Coś was mało, dziwne... słyszałem że o tej porze miały się zjawić 3 statki...
 

Ostatnio edytowane przez Gurgie : 20-11-2007 o 20:59.
Gurgie jest offline  
Stary 21-11-2007, 00:23   #6
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Na widok wikczurzycy Erwan zjezyl sie odruchowo lecz po chwili opanowal refleks swojego kociego ciala i wskoczyl na lozko. Kladac sie w konciku powiedzial.
Jam jest ten ktory Kroczyl W Ciemnosciach, Erwan niegdys zwany Wladca Cienia. Teraz aktualnie jestem troche nie w formie od kilku set lat aczkolwiek nadal wladam potezna moca.
Kot nie wydawal sie przejety tym ze generalnie rzecz ujmujac wynosi swa osobe pod niebiosa, wszak mowil prawde. Zamiast tego rzucil spojrzenie na Ciemna i zamachal ze zdenerwowaniem ogonem poczym prychnal dumnie.
 
Marcellus jest offline  
Stary 21-11-2007, 12:13   #7
 
Bartolini's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartolini ma wyłączoną reputację
Argor wraca do portu, tym razem w swojej elfiej postaci. W porcie zmienia się w wilka i szuka węchem brata króla, czasem też pyta przechodniów.
 
Bartolini jest offline  
Stary 21-11-2007, 15:25   #8
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Leohanidar stanął na brzegu w porcie i odetchnął głebiej, rozglądając się. Wtedy zobaczył człowieka, o którym wiedział bardzo nie wiele, lecz to z jego powodu tu przybył.
-Wiem że to do was doszło. Resztę obgadamy w mojej sypialni-rzekł Dronidos i nim Leohanidar zdążył coś powiedzieć, zaklęcie teleportacji przeniosło go do sypialni, wraz z czarnym kotem i rzucającym zaklęcia.
-Ciemna, chodź tutaj!-powiedział, kładąc się na łóżku, a do pokoju weszła ciemna wilczyca i połozyła się na dywaniku. Kot na jej widok zjeżył się, a następnie wskoczył na łóżko, gdzie się położył.
-A więc przedstawcie się nawzajem... Coś was mało, dziwne... słyszałem że o tej porze miały się zjawić 3 statki...-zakończył, a wtedy odezwał się kot.
-Jam jest ten ktory Kroczyl W Ciemnosciach, Erwan niegdys zwany Wladca Cienia. Teraz aktualnie jestem troche nie w formie od kilku set lat aczkolwiek nadal wladam potezna moca-rzekł Erwan.
-Będziesz w bitwie oceniony, nie teraz-skomentował krótko, po czym dodał:
-Leohanidar. Twoja kolej-na tym zakończył swoją przemowę i kierując ostatnie słowa do Dronidosa. Dalej stał w tym samym miejscu, w którym znalazł się przez zaklęcie.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 21-11-2007 o 15:28.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 21-11-2007, 17:44   #9
 
Gurgie's Avatar
 
Reputacja: 1 Gurgie nie jest za bardzo znany
Argor niczego nie znalazł.
Lecz nagle pojawił się w sypialni razem z Leohanidarem i Erwanem.
-Sprowadziłem trzeciego. - powiedział 16 letni chłopczyna.
-Dziękuje, on przedstawi się zaraz.
Odrzekł Dronidos.
-Natomiast najpierw chciałbym poddać was próbie. Ostatnimi dniami, koło miasta pojawił się pewnien mały problem. Ale to nic! Zaraz znajdziecie się na rynku. Chce poprostu sprawdzić, czy jesteście kompetentni.

Nasi bohaterowie, pojawili się na dużym, kulistym placu. Wokół placu rozmieszczone były stragany. Było południe. Słońce świeciło.
Kot poczuł papierek co się wbił mu do pazurka. Był to banknot 10 Takrowy.
Za takie coś, można kupić przeciętny miecz.


Małe info o walutach, nominałach:
W tym świecie, waluta jest podzielona na mało warte miedziaki i takry.
Takry to banknoty, pokryte u rogu cienką warstwą srebra. Miedziaki to monety. Zrobione z miedzi.
 
Gurgie jest offline  
Stary 22-11-2007, 14:45   #10
 
Bartolini's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartolini ma wyłączoną reputację
-Pozwólcie że się przedstawię. Zwą mnie Argor. Jestem druidem i znam się na wielu rzeczach, zbyt wielu by wyliczać. Przedstawcie się i wymieńcie swoje mocne i słabsze strony.
 
Bartolini jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172