Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-10-2007, 11:06   #1
 
Mordragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Mordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputację
Lightbulb [sesja]DBZ - Upadek Imperium

Rozdział I

ARENA



Jest rok 3765 galaktycznej ery. Całą znaną wszystkim istotom galaktyką rządzi niepodzielnie od prawie 100 lat lord Freezer, który po zamordowaniu swojego ojca King Cold'a objął władze nad Galaktyką.


Wiele istot w tym czasie straciło swój dom i swoje cenne życia. Przez to Galaktyka stała się bardziej różnorodna - setki istot bez swoich macierzystych planet tłoczą się w brudnych i dużych miastach, gdzie rządzi ten kto jest silniejsze. Bo w tym świecie, świecie jakim stworzył go Freezer, liczy się tylko energia, tylko to ile posiada się jednostek mocy....a nie wszystkie istoty są jednakowo uwarunkowane pod tym względem. Galaktyka stała się niebezpiecznym miejscem, niech cieszą się Ci, którzy żyją jeszcze w niewiedzy na swoich planetach... z dala od wszystkiego.

Mało kto pamięta jak to się wszystko zaczęło - za panowania dynastii Changelingów, bo tej rasy są Freeza i King Cold, wiedza i nauka nie są dość popularne - prawdopodobnie zaczęło się to dość prymitywnie; od bezczelnego rozboju i piractwa. Banda kosmicznych wojowników podbijała planety dla ras, które to swoje planety zatraciły... Teraz i tak liczy się tylko energia, moc, siła i władza!
Wszystko przelicza się na jednostki mocy za pomocą specjalnych urządzeń.
Przeciętny mieszkaniec Galaktyki powinnien mieć 2000 BP, czyli tych jednostek energii, by nie zginąć w tym karkołomnym i brutalnym świecie.


Ci którzy są złabsi, albo giną albo trafiają do niewoli. Sam lord Freeza podobno posiada tych jednostek 10 milionów, ale kto by wierzył plotkom?!
Freeza jako władca Galaktyki posiada swoją armie, która dzieli się na kilka poziomów.. zaczynając od ścierwa gdzie energia wojowników jest z zakresu 2000-5000BP kończąc na przybocznych samego Freezy, którzy razem nie stanowią nawet połowy energii władcy Galaktyki....
Nie można się przeciwstawić Freezie.. ostatnimi, którzy chcieli wyzwolić się spod jarzma tyrana była rasa Saiyan. Rasa bardzo waleczna i niebywale silna, dość szybko cała rasa zdominowała armie Freezy, a dwóch z nich stało się przybocznymi tyrana.. byli to Kakarotto i Vegeta, sam książe... Wśród nich krążyła Legenda o Super Saiyaninie, który miał się narodzić i obalić tyrana, a może go zastąpić?! Było to dobre 50 lat temu, sama legenda została wśród uciemiężonych ras i napewno już nie brzmi jak oryginalna.... bo czy o rasie, która dla Freezy zniszczyła tyle innych ras i planet można powiedzieć że chciała obalić tyrana w dobrej sprawie..?!
Ale może wkrótce wszystko się zmieni... może będzie lepiej?!

Cała historia zaczyna się na niewielkiej pustynnej planecie zwanej Aixa. Wiekszość to same pustynie i skały, jedynym miejscem gdzie można przetrwać jest nieduża oaza, gdzie wyrosło miasto zwane Dixa, a zaraz obok niego....

A zaraz obok niego wielka Arena, gdzie wiele istot przybywa by nacieszyć się widokiem walk gladiatorów....Szefem tego wszystkiego jest Dimos, który sam kiedyś był gladiatorem, a raczej niewolnikiem... ale zdołał się wybić z podobnej małej areny walcząc w samej stolicy Galaktyki, w mieście zwanym Icer. Jego siła i odwaga zostały docenione i trafił do armii King Cold'a, ówczesnego władcy, i to do jej wyższych szczeblów. Swym gladiatorom powtarza to za każdym razem, bo to jedyna droga by stać się kimś.
Z zewnątrz wszystko wygląda ładnie: jest sobie arena, przyjeżdżają widzowie, płacą, jedzą i piją, na arenie walczą gladiatorzy to z potworami to z innymi gladiatorami. Jednakże od wewnątrz jest całkiem inaczej. Cała nomenklatura, hierarchia, ład, porządek, sprawy finansowe, treningowe to wszystko sprawia że arena to jeden wielki ogranizm, gdzie każdy ma swoje zadanie do zrobienia, tylko po to by zadowolić jednocześnie do 20 tysięcy osób, które może zmieścić Arena...

Kolejny dzień w tym całym cyrku, zaczęło się dość zwyczajnie - parę potworów rozszarpało kilku niewolników, następnie jeden z potworów, a raczej monstrów sprowadzonych z różnych krańców Galaktyki, został efektownie zniszczony przez jednego z gladiatorów, Sarianina imieniem Revhis. Potem jeden z ludzi, który też jest gladiatorem, gnębił i znęcał się nad paroma niewolnikami.. Nudy, nudy, nudy.. hitem dnia miała być walka Nameczanina z Arlia-jinem.....
 
__________________
Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:)
-"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni"
-"Co to za rasa szybko-palni?"
Czego pragnie eMdżej?!

Ostatnio edytowane przez Mordragon : 27-10-2007 o 13:36.
Mordragon jest offline  
Stary 28-10-2007, 11:07   #2
 
Orion's Avatar
 
Reputacja: 0 Orion może tylko marzyć o lepszym jutrze
Revhis – Wysoki młody Sarianin w białych długich włosach spiętych w kuc. Ubrany sportowo w luźne spodnie czarne, czarną koszulkę bez rękawów czarną opaski na czoło i nadgarstki i buty sportowe.

================================

Revhis siedział w pokoju przygotowując się do walki.
~ Zaraz moja kolej. Niby robie to co lubie ... ale ... pod przymusem jest jakoś ... inaczej ... ehh ... ~
Usłyszał w głos speakera.
- „ZARAZ KOLEJNA WALKA. Z POTWOREM Z DALEKIEJ POLNOCY ZMIERZY SIĘ REVHIS.”
~ Już czas ... Mam nadzieje że trafi się coś ciekawego. Zawsze najciekawsze walki trafiają się Mailinowi ... nie mam pojęcia czemu. ~
Wyszedł z pokoju i udał się w kierunku areny. Po chwili usłyszał speakera wypowiadającego jego imię, zobaczył zielone światło wziął głęboki oddech. Poczuł moc przepływającą przez jego ciało. Wyleciał z jednego z korytarzy prowadzących na arenę zrobił rundę wokół zbierając brawa i zatrzymał się mniej więcej na środku unosząc się jakiś metr nad ziemią. Po kolejnej kwestii speakera otworzyło się pozostałe 5 bram prowadzących na arenę. Revhis obracał się wokół własnej osi z zamkniętymi oczami ( uznał że tak będzie ciekawiej ). Z jednej z bram wybiegł przedziwny stwór.



I od razu rozpoczął szarżę na Revhis’a. Kilka metrów przed nim wyskoczył. Publiczność zamarła ( lubił to robić, część już się przyzwyczaiła część jeszcze nie ). Revhis przestał utrzymywać się w powietrzu za pomocą KI. Natychmiast opadł na ziemie klękając na kolano przez co uniknął ataku bestii. Natychmiast cofnął minimalnie rękę i zaczął ładować w niej moc cały czas obserwując potwora. Ten po niepewnym lądowaniu zaczął hamować i w pewnym momencie ustawił się bokiem do Revhis’a. Wiedział, że to dobry moment mimo, że nie miał dużej mocy uznał, że to wystarczy i wystrzelił zieloną energie wyglądającą podobnie do komety w stronę przeciwnika stając na prostych nogach. Pocisk był bardzo szybki ( ale zdarzały się szybsze lecz ten nie posiadał zgromadzonej dużej mocy ) trafił potwora w momencie gdy ten praktycznie się już zatrzymał dalej będąc bokiem do Revhis’a. Stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Pocisk odbył się od dziwnej skóry potwora i poszybował wprost na czerwonoskórego faworyta. Revhis nie był w tym momencie skoncentrowany był pewien, że to będzie koniec potwora jedyne co zdążył zrobić to przewrócić się na plecy z myślą „Co jest do cholery ?”. Pocisk uderzył w bandę nie robiąc na niej większego wrażenia ( była bardzo mocna, opłacało się zainwestować w bardzo wytrzymałą zamiast wymieniać ją co jakiś czas ). Potwór nie próżnował, ruszył na Revhis’a. Zanim do niego doszło co się tak naprawdę stało był już niesiony na rogach na bandę. Na szczęścia szybko zdążył zareagować złapał za rogi i nogami uderzył o bandę nie dopuszczając do zmiażdżenia. Wiedział, że długo tak nie wytrzyma więc zgiął ręce w łokciach odbił się nogami od bandy, przeleciał pod nim i już był pewien, że spokojnie się oddali lecz oberwał ogonem czego nie przewidział. Uderzył o ziemie parę metrów dalej, lecz szybko się pozbierał i wystrzelił w powietrze.

~ Co to jest ? I czemu to jest takie mocne ? Musze szybko coś wymyślić ! ~

Zleciał niżej i poczekał aż potwór ruszy do ataku. Gdy był dosyć blisko odskoczył w bok odbił się nogami od ziemi i wpadł łokciem w bok potwora po czym wyprowadził dość mocne uderzenie z lewej ręki po czym odskoczył unikając ataku głową. Po kilku takich wymianach gdzie oberwało się jednemu i drugiemu Revhis wpadł na pomysł. Odleciał po uniku na przeciwną stronę areny gdzie stanął na ziemi stanął w rozkroku odłączył ręce od ciała i zaczął zbierać energię. Po chwili gdy już potwór biegł w jego stronę pojawiła się wokół niego zielona aura. Wiedział, że teraz porusza się znacznie szybciej. Zaczął lecieć pełnym pędem w bandę jednocześnie zbierając energię w ręce. Obrócił się w powietrzu odbił się nogami od bandy i leciał tuż nad ziemią w kierunku potwora. Krzyknął:
- Oyasumi nasai – Było to jego słynne powodzenie którym lubił kończyć walki oznaczało „Dobranoc”
W momencie gdy znalazł się pod potworem wystrzelił pocisk prosto w jego szyje która była nieosłonięta dziwnym pancerzem. Wiedział że teraz może spodziewać się ogona więc był szybszy. Wystrzelił z wielką szybkością spod potwora i zawisnął w powietrzu nad areną. Publiczność oszalała z wrażenia wiwatując, krzycząc i klaskając. Revhis gdy spostrzegł, że potwór nie rusza się i wylatują z niego coraz większe ilości krwi opadł na ziemię i przestał utrzymywać aurę. Podniósł ręce w geście zwycięstwa i obrócił się wokół własnej osi. Zauważył małą lampkę nad jednym z wejść i udał się w tamtym kierunku. Chciał odpocząć przed walką wieczoru której nie chciał przegapić. Zawsze mógł nauczyć się czegoś nowego!

~ To było coś nowego ... ciekawego ... wreszcie mogłem się wykazać ... podobało mi się ...~
 
Orion jest offline  
Stary 29-10-2007, 11:32   #3
 
Kors's Avatar
 
Reputacja: 1 Kors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwu
Mailin - średniego wzrostu Nameczanin, ubrany jedynie w białe luźne spodnie, granatowe buty, oraz białą chustę wokół karku.

=====================================

Mailin przed walką nigdy wcześniej się nie denerwował. Teraz się rozgrzewał, co można uznać za sposób na rozładowanie napięcia, jednak nawet jeśli był zdenerwowany, to nie dawał po sobie tego poznać w żaden inny sposób. Jeszcze kilka godzin temu, gdy opuścił komnatę swojego Pana, zastanawiał się jak może zostać odebrana przez publiczność jego walka, która prawdopodobnie, nie będzie przypominać żadnej poprzedniej. Teraz jednak jego umysł był wyciszony. Co jakiś czas z głośników na Arenie słychać było wywoływanie kolejnych gladiatorów, jednak Mailin wiedział, że to jeszcze nie jego pora. Czasami ćwiczył przed walką, czasami nie. Teraz jednak postanowił przygotować się do starcia, gdyż wiedział, że przeciwnik da w tej walce z siebie wszystko, a w jego przypadku to znaczyło wiele. Dobrze, że jego cela [nigdy nie nazwałby miejsca, gdzie jest zmuszony przebywać, inaczej, nawet gdyby mieszał w willi] była przystosowana do jego siły i nie mogła ulec wielkiemu zniszczeniu. Zresztą w treningu nie chodziło o pokaz mocy. Wiedział, że czas jego walki się zbliża, więc nie był szczególnie zaskoczony, gdy usłyszał swoje imię wykrzykiwane na Arenie przez komentatora. Słyszał też imię Kranil, jednak nie spowodowało to nagłego przypływu adrenaliny u Nameczanina, którego się spodziewał. Widać trening przed walką, nie był takim złym pomysłem. Wstał i ruszył w stronę Areny... nie miał pojęcia jak skończy się tak walka. Wiedział jedynie, że musi przekonać swojego przeciwnika, że w Nameczaninach tkwi siła, której niewarto zlekceważyć. Błąd Arlia-jina polegał na tym, że to zrobił.

Zanim Mailin wszedł na Arenę nie musiał nawet się wysilać, aby być pewnym, że jego przeciwnik już tam na niego czeka - publiczność zwykle już od początku dawała o sobie znać, w całkiem wyraźny sposób. Pierwszym co przykuło uwagę Mailina po wejściu na Arenę był dziwny wygląd Arlia-jina, a konkretnie jego nietypowa dla tych owadopodobnych stworzeń, zbroja.

Jak widać, jego przeciwnik postanowił odrobić zadanie domowe - pomyślałby Mailin, gdyby tylko kiedykolwiek sam dowiedział się czym jest zadanie domowe. W każdym razie Nameczanin po raz kolejny upomniał siebie, żeby go nie lekceważyć, chociaż chęć zemsty sprawiała, że nie był pewny czy to mu się uda. Kranil spoglądając na swojego przeciwnika, splunął z pogardą na ziemię. Możliwe, że wiedział, możliwe, że nie, ale była to jedna z najgorszych obelg wymierzonych przeciwko Nameczaninom, którzy żyją głównie dzięki wodzie, głównemu składnikowi śliny. W Mailinie zawrzało. Gdy tylko wojownicy usłyszeli sygnał oznajmujący początek walki, oboje trwali w bezruchu przez około 3 sekundy, po czym oboje skoczyli na siebie niemal w tym samym momencie, chociaż Mailin skoczył nieco wcześniej. Nameczanin dał się już na początku ponieść emocjom i chociaż planował początkowo ukrywać pełnie swojej mocy, wyprowadził potężny atak, wycelowany w korpus Kranila, który jak się okazało nie był taki szybki jak wcześniej, poza Areną, co z lekkim zdziwieniem zanotował Nameczanin, obserwując jak jego przeciwnik odlatuje na całkiem sporą odległość. Z dużo większym jednak zdziwieniem, Nameczanin zanotował iż Arlia-jin podniósł się z ziemi nie dając po sobie w żaden sposób, że przed chwilą otrzymał cios. Silny cios. Mailin postanowił ponownie spróbować i gdy tylko przeciwnik stanął na nogach, otrzymał dobrze wymierzonego kopniaka prosto w twarz, który rzucił go na ścianę. Jednak i tym razem podniósł się na nogi bez żadnego problemu. Zielonoskóry wojownik próbował jeszcze kilka razy, starał się też wyprowadzać szybkie serie ciosów, z których niemal wszystkie docierały do celu, jednak bez widocznego efektu. Szybki i przez to nieco słaby pocisk energii, także nie zrobił na owadopodobnym stworze wrażenia. Za każdym razem, kiedy ataki Mailina nie przynosiły efektu, cała widownia wiwatowała na cześć ich nowego bohatera. Nameczanin musiał myśleć szybko, gdy miał zamiar wygrać tą walkę, a co za tym idzie przeżyć, gdyż jego Pan mu nie podaruje przegranej - tego był pewny. Postanowił posłać w przeciwnika potężny pocisk energii KI, jednak gdy tylko zaczął zbierać energię, Kranil był już obok i jego uderzenie trafiło w Mailina bez problemów. Mailin jeszcze chyba nigdy nie przeleciał całej Areny w takim tempie, rozbijając się pod koniec o jeden z jej brzegów. Widownia dlatego właśnie przyszła. Nowy zawodnik, pokonujący starego weterana, to nieczęsto spotykany widok. Na nieszczęście Mailin był już trochę wyczerpany po poprzednich atakach i nie potrafił się tak szybko i tak bezproblemowo podnieść po tym ciosie. Na Arenie nie można jednak zbyt długo zwlekać z podnoszeniem się, o czym Mailin boleśnie się przekonał otrzymując kopniaka, który ponownie posłał go na ścianę. Tym razem jednak zmysł wojownika, sprawił, że szybciej sie podniósł i nie pozwolił się tak łatwo podejść. Zmęczenie sprawiło jednak, że inicjatywę przejął wolniejszy Arlia-jin. Mailin nie miał dużo czasu. Nie mógł nie skojarzyć, spowolnienia się ruchów Kranila i jego nagłego wzrostu siły oraz zdolności obronnych, z jego nietypową zbroją. Gdyby tylko udało mu się znaleźć sposób, żeby się jej pozbyć. Gdyby tylko miał odpowiednią ilość czasu, żeby wystrzelić odpowiednio potężny pocisk KI. Jego myśli zostały brutalnie przerwane, szybko wyprowadzoną serią silnych ciosów, które położyły Mailina. Muchostwór, zaczął krążyć wokół niego, z rękami uniesionymi wysoko, słuchając owacji publiczności. Kranil wiedział, że wygrał tą walkę. Był tego pewny, był pewny, że nawet gdyby został zaatakowany teraz, odsłonięty, to jego zbroja przyjmie ten cios. Zbierając oklaski i okrzyki publiczności, kątem oka widział jak podnosi się jego przeciwnik. Stanął naprzeciw niego i ponownie splunął, tak jak zrobił to przed walką. Miał chyba zamiar coś powiedzieć, w momencie, gdy usłyszał przerażająco głośny krzyk "Solar Flare!" i ujrzał oślepiające światło, przed którym bezskutecznie starał się zasłonić rękoma. W tym samym czasie Mailin, nie zwlekając ani chwili zaczął generować energię do pocisku KI i gdy tylko wyczuł, że moc pocisku jest odpowiednia, posłał ją dokładnie w swego znienawidzonego wroga, wraz z głośnym okrzykiem. Temu atakowi, nawet niespotykana zbroja Arlia-jina nie mogła się oprzeć i gdy tylko całej publiczności powrócił wzrok, można było zobaczyć Arlia-jina już praktycznie bez żadnej osłony, ledwie stojącego na nogach. Nie można powiedzieć, że Mailin był wolny, bądź zbyt zmęczony by zaatakować od razu. Po prostu chciał, by porażkę jego przeciwnika widzieli wszyscy Ci, którzy niedawno jeszcze wiwatowali na cześć swojego nowego idola. Chciał im pokazać, że niedocenianie go, nie było dobrym pomysłem. I udało mu się to, zaraz po tym jak wyprowadził szybki cios głową, prosto w tułów Kranila, który doleciał do ściany. Tym razem bez zbroi, błyskawicznie dobity kopniakiem Nameczanina, nie miał sił, aby powstać. Co się stało później? Pan Mailina już przed walką, kazał mu zabić ściewoowada. Wyczerpany, ale w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, Nameczanin wrócił do swojej celi, aby oddać się zasłużonemu odpoczynkowi. Chociaż był pewny, że jeszcze długi czas nie będzie mu dane porządnie odpocząć... w końcu tylko wolny osobnik, wie czym jest prawdziwy odpoczynek.
 
__________________
"Nie ważne co masz, ale jak to zdobyłeś" Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Kors : 31-10-2007 o 00:03.
Kors jest offline  
Stary 31-10-2007, 09:06   #4
 
Mordragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Mordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputację
Po skończonych walkach przy wyjściu czekał na was Dimos, Pan, jak to określa Mail i Szef jak to mówią inni, albo poprostu Dimos, jak mawiają ci najlepsi gladiatorzy.
-Dobra robota - poklepał każdego po ramieniu. Na dzisiaj to chyba koniec z walkami, zresztą nigdy nie walczycie w dzień dzień.. raczej niczym zawodnicy w jakiś grach zespołowych - raz w tygodniu czy dwa razy na tydzień.
-Trochę na was zarobiłem, dajecie niezły wycisk widowni, ale musicie walczyć tak by być ich władcami!! tak by na każde skinienie palcem słychać było zachwyt.. wtedy może trafimy z tej dziury do samego Icer i podobnie jak ja odzyskacie wolność!! A teraz zapłata.. - podał wam po małym mieszku z zeni. Dimos traktował was dość dobrze, cóż jako były gladiator wiedział o co chodzi, ale potrafił być bardzo surowy.
Odrazu udaliście się do komór regeneracyjnych. Starych, ledwo chodzących, bez profesjonalnej obsługi, ale są i dają radę!!. Obsługuje je Stary Germos, który jest tu chyba najdłużej. Podobno był tu przed powstaniem Areny!! Cóż zawsze odzywaliście się do niego z pewnym szacunkiem... za plecami się podśmiewując.
Weszliście do komór, a błogi płyn regeneracyjny obtoczył was ze wszystkich stron. Tutaj zawsze można było odpocząć i nacieszyć się chwilą spokoju, które prowadziły do komplentacji i różnych przemyśleń.
Musieliście dobrze wypocząć, jutro czekał was kolejny dzień.. albo obijania się albo ciężkiego treningu - wybór należał do was.

Wasze pokoje są dość nie duże, ale przytulne i nie wyglądają jak cele, choć wy tam tylko śpicie to można powiedzieć, że w porównaniu z resztą to mieszkacie niczym w pałacowych komnatach - taki przywilej mają gladiatorzy!
Na Arenie znajduje się również baro-jadalnia, gdzie dla gladiatorów jadła jest dowoli, reszta musi płacić ciężko zapracowanymi zeni. Cóz gladiatorów nie jest wielu - reszta to niewolnicy, ścierwo, mięso.. zero - więc Dimos może sobie na to pozwolić.
Swoje zeni wydajecie zatem na rozkosze poza Areną, w samym miasteczku Dixa - tam jesteście rozpoznawani i traktowani niczym bohaterowie, przynajmniej u dziatwy, aczkolwiek to że jesteście niewolnikami..... aczkolwiek to dużo zmienia. Miasto Dixa przyrosło do Areny, pomimo tego że było dużo wcześniej niż Arena.. więc mogło by się wydawać że ten cały kompleks powinnien przyrosnąć do Dixy... jednak.. do miasto Dixa czerpie duże dochody z Areny, a nie na odwrót. Oferuje miasteczko wszystko czego mogą pragnąć przybysze z całej Galaktyki - dziwki, jedzenie, picie, narkotyki, używki i innego tego typu. Sami po to się tam udajecie... i również po to by pogadać, by spotkać innych ludzi, by usłyszeć o czymś z zewnątrz..

Jutro czeka was nowy dzień.. albo trening w specjalnych salach, może z wykorzystaniem Saibaimanami, a może na świerzym, pustynnym powietrzu?! Albo kolejny dzień obijania się.....

 
__________________
Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:)
-"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni"
-"Co to za rasa szybko-palni?"
Czego pragnie eMdżej?!
Mordragon jest offline  
Stary 31-10-2007, 15:07   #5
 
Kors's Avatar
 
Reputacja: 1 Kors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwu
Mailin nigdy nie przepuszczał dużych ilości pieniędzy. Do Dixy brał ze sobą jedynie tyle, aby móc się swobodnie poruszać po miejscach, gdzie nie każdego wpuszczali za ładny uśmiech, którym Nameczanin i tak nie mógł się pochwalić. Nigdy nie rozumiał zachwytu innych ras nad jedzeniem. Skoro jemu wystarczała woda, to im też powinna. Może jeszcze do tego nie dojrzeli? I jeszcze wydawać na to ciężko zarobione Zeni... podobnie jak ta cała reprodukcja. Każdy przecież wie, że prawdziwy wojownik rodzi się z jaja, które wytworzył inny silny wojownik. A nie z jakiejś [w przypadku większości ras] słabszej i często niezrozumiałej płci, zwanej kobiecą. I po raz kolejny niezrozumiałe, a nawet można powiedzieć, że głupie zachowanie - kopulacja w celu uzyskania przyjemności, a nie potomka - kolejne, bezsensowne wydawanie Zeni. Wojownik powinien czerpać przyjemność z treningu, oto porządne podejście do życia. Co do innych używek... kiedyś spróbował. Nie mówimy oczywiście o żadnych wywołujących uczucia błogości czy halucynacje, nic z tych rzeczy. Spróbował kiedyś używki wspomagającej koncentracje, szybkość i sprawność ruchów. Czuł się jak młody bóg. Walkę którą miał tego dnia, zakończył w szybko i w bardzo efektowny sposób. Na Arenie przymykali oko, na takie coś, więc nie miał wyrzutów sumienia. Jednak, gdy środek przestał działać, Mailin przez trzy bite, dni chodził jak nieżywy. Trzy bite dni, chociaż tylko raz został za to wychłostany, gdyż nie był w stanie wyjść na Arenę. Dawne czasy. Później jeszcze od czasu do czasu miał ochotę... lekko się uzależnił już po jednym spożyciu. Miał jednak na tyle rozsądku, aby się powstrzymywać...

Aktualnie spacerował po mieście zmierzając do swojego znajomego, jedynego człowieka w swoim życiu, którego tolerował i nawet polubił. W sumie był drugim osobnikiem tego gatunku, którego spotkał w życiu. Pierwszego spotkał na Arenie. Derrick był mechanikiem. Mailin zawsze lubił u niego przesiadywać, gdy wychodził poza Arenę. Od czau do czasu nauczył się czegoś nowego, a czasami nawet on nauczył czegoś Derricka. Czasami mu pomagał, czasami nie było potrzeby. Nie brał jednak nigdy za nic opłat. Nie potrzebował. Jedyne co kupował to czasami jakiś nowy wynalazek do ćwiczeń albo nowe ubranie, gdy stare nie nadawało się już do niczego. Podobno podobało się to jego Panu, że nie marnotrawił pieniędzy na byle co, tylko na doskonalenie samego siebie, ale Mailin nigdy nie miał okazji, żeby go to spytać. Dzisiaj u Derricka, było trochę ruchu, ale nie na tyle, aby Mailin znalazł sobie jakieś zajęcie, więc po krótkiej rozmowie i wypytaniu o świeże informacje, opuścił to miejsce. Idąc do niewielkiego Zoo, w Dixie, przetrawiał to co usłyszał. Derrick, załamywał ręce, bo chociaż teraz nie ma wielkiej roboty, to niedługo pewnie będzie. Dużo istot zjechało się na dzisiejsze walki i duże ilości Zeni zmieniły właścicieli. To wróży dużo gniewu, a gniew wróży zniszczenia. Do tego momentu wszystko jest mało ważne, gdyby nie fakt, że dużo zniszczeń wróży Derrickowi wiele roboty, a nie był pewny czy temu podoła. Prosił Mailina, żeby go odwiedził niedługo. Obiecywał coś ciekawszego niż Zeni, jeśli tylko się zjawi. Mailin właśnie się zastanawiał czy się wybierze, gdy dotarł do bram Zoo. Zoo... dobre sobie. Taki był plan tego miejsca, zanim jeszcze powstała Arena. Teraz w tym miejscu, zwykle przebywają albo niezwykle groźne gatunki, które są przetrzymywane do czasu walk na Arenie albo czasem jakieś rzadkie stworzenia, które wśród tak wielu różnych istot z wypchanymi kieszeniami, szukają nowych właścicieli. Oczywiście one same nie mają na to żadnego wpływu. Żadnego wyboru. Mailinowi było ich nieraz żal, ale nigdy na tyle, żeby wpaść przykładowo na pomysł uratowania ich wszystkich. Z pewnością byłoby to miłe, ale nie był samobójcą. Przeszedł się po Zoo, jednak nie spotykając niczego nowego od ostatniego czasu, opuścił je po niedługim czasie. Jedyna różnica polegała na tym, że po ostatnich walkach, kilka klatek było pustych. Nic nadzwyczajnego. Ostatnim miejscem, które miał zamiar odwiedzić był sklep, gdzie można było kupić urządzenia do ćwiczeń. Miał nadzieję, że chociaż tam znajdzie coś ciekawego, po nieszczególnie udanych, dwóch ostatnich wizytach. Później miał zamiar albo przy użyciu starych albo już nowych urządzeń, oddać się ćwiczeniom. Bądź co bądź, niedawno wyszedł z komory regeneracyjnej, więc nie miał teraz w planach odpoczynku.
 
__________________
"Nie ważne co masz, ale jak to zdobyłeś" Terry Pratchett
Kors jest offline  
Stary 07-11-2007, 20:50   #6
 
Mordragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Mordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputację
W sklepie jak sklepie - dość dużo jak na te pustkowia osób, a raczej amatorskich zapaleńców, którzy wzorem swych idoli z areny chcą również być silni. Przywitał cie znajomy robot, który pod nieobecność szefa (kim kolwiek on jest bo zawsze jest ten robot) stał za ladą.



-Wi...wii... witam Gla.. gla .. gladiatora - rzekł jąkając się, najwyraźniej miał zepsuty moduł sterujący mową, ale większości to nie przeszkadzało; staly bywalcy się przyzwyczaili - Maa..maam coś specjalnaa. specjaaalnego, prooostoo z cen.. centrr.. centruum galaktyki.. Dii... diimoss zamówił ju..uu..już kilkaa taakich.. al...ee.. mam par..rę jeszczę, jeśli chcee..sz mieć osobi..stssty - zapaliło się nagle światełko na jego oczyma, machnął ręke, spojrzał na resztę:
-Zzz..aaa..mykamy - z oburzeniem ludzie wychodzili, nikt nie protestował - widzieli ciebie.
Poszedłeś za robotem na zaplacze, przeszliście korytarze pełne różnych paści, śmieci itp. by na końcu ujrzeć ładną pułkę, gdzie stały najwyraźniej nowości. Robot wyciągnął coś co wyglądało jak metalowy oszczep, z czerwonym guzikiem na środku i pokrętłem.
-too..jest wyzz.. wyzzwaalaacz.. graa..aa..witacji. Naciska..asz i grawitacja zwięk..zwiękksza się o, o , o tyle ile..ee ustawisz na pokrętle. Z.. zasięg to pię.. pięćć metrów.. tyylko sześ...sześć tysię..ęcy zeni - dał ci robot to urządzenie do ręki. Niestety w swych zapasach miałeś tylko połowę tej sumy....
 
__________________
Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:)
-"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni"
-"Co to za rasa szybko-palni?"
Czego pragnie eMdżej?!
Mordragon jest offline  
Stary 07-11-2007, 22:45   #7
 
Kors's Avatar
 
Reputacja: 1 Kors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwu
Mailin przyglądał się urządzeniu z zaciekawieniem. Był już nieraz w tym sklepie, więc wiedział, że robot nie będzie miał nic przeciwko jeśli wypróbuje urządzenie. Postawił dziwny przedmiot i włączył, początkowo z trzykrotnie zwiększoną grawitacją. Samo odczucie było dziwne... musiał się dużo bardziej starać, żeby zrobić chociażby krok, nie mówiąc już, przykładowo, o błyskawicznym wyprowadzeniu ciosu. Po kilkunastu minutach wyłączył urządzenie i wtedy przekonał się, dlaczego jest tyle warte. Poczuł, że w normalnej grawitacji, nawet po tak krótkim seansie, wszystko wydaje się łatwiejsze niż wcześniej. Poza tym był już nieco zmęczony, mimo że trening był taki krótki. Postanowił, że będzie miał ten sprzęt na własność. Jego Pan nie płacił im wiele. Może najwyższy czas się upomnieć o swoje? W końcu sam Dimos też będzie miał z tego korzyść. Może zgodzi się dołożyć drugą połowę sumy do tego urządzenia? Trzeba będzie się dowiedzieć, a do tego czasu, musi się postarać o jak najczęstsze korzystanie z tych, które znajdują się już na stanie jego Pana. Mailin grzecznie podziękował i poprosił robota, aby odłożył jedno z tych urządzeń dla niego.
- Prawdopodobnie zjawię się niedługo z całą sumą... - nigdy nie przemknęła by mu przez głowę, nawet myśl o targowaniu się. Jakoś to było zbyt... przeciętne... zbyt prymitywne. - a tymczasem, do zobaczenia.
Robot nie rzekł nic. Nie wiadomo czy dlatego, że uznał iż nic nie trzeba dodawać czy dlatego, że miał problemy z modułem sterującym głosem. W każdym razie Mailin miał teraz w planach odwiedzić swego Pana. Był w pełni świadom, że tylko od fortuny zależy kiedy się z nim zobaczy. Mógł chcieć go zobaczyć od ręki, a mógł też dać mu czekać kilka dni... w każdym razie cierpliwość nie była słabą stroną Nameczanina, więc mu to nie przeszkadzało. Musiał się jednak dowiedzieć czy dostanie pieniądze na urządzenie. Chociaż połowę... i czy nie ma żadnych problemów, aby korzystał z tych już nabytych do czasu zyskania osobistych. Takie były jego główne plany na najbliższy czas... jak się okazało, wizyta w mieście była owocna.
 
__________________
"Nie ważne co masz, ale jak to zdobyłeś" Terry Pratchett
Kors jest offline  
Stary 11-11-2007, 16:39   #8
 
Mordragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Mordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputację
- a to widze plotki szybko się roznoszą - rzekł Dimos, delikatnie się uśmiechając - zeni nie dostaniesz, zarobisz to będziesz miał swój własny sprzęt, na ten czas musisz korzystać z tego co oferuje Ci arena. Jedno możesz dostać ale na góra 2 dni, bo za 4 dni czeka cię kolejna walka na arenie. Jak wiesz gdy czas jest wolny zjeżdża tu się dużo osób. - Wstał i poszedł do skrzyni tuż za fotelem, w jego gabinecie. Wyciągnął jedno z urządzeń i podał Ci - Masz, tylko używaj tego gdzieś na zewnątrz żeby grawitacją nie zniszczyć niczego. Maksymalnie można ustawić 30 razy tyle ile mamy tutaj na Dixie. A co do zarobku to słyszałem, że parę diun pałęta się po pustyniach, gdybyś jakąś niedużą złapał - zaśmiał się dość ironicznie. - Teraz nie zawracaj mi głowy, idz zrób coś z sobą tak bym mógł na tobie zarobić.
 
__________________
Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:)
-"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni"
-"Co to za rasa szybko-palni?"
Czego pragnie eMdżej?!
Mordragon jest offline  
Stary 11-11-2007, 22:08   #9
 
Kors's Avatar
 
Reputacja: 1 Kors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwuKors jest godny podziwu
Nie komentując już więcej wypowiedzi swojego Pana, Mailin wyszedł od niego z nowym nabytkiem. Przyzwyczaił się być tak traktowany. Ba! Na początku było dużo gorzej... Znaczy nie przyzwyczaił się do końca, bo cały czas pamiętał wszystkie poniżenia jakich dostąpił, zarówno od swojego Pana, jak i od innych niewolników w początkach swojej "kariery".
Ale teraz nie było czasu na takie myśli. Teraz trzeba było wypróbować urządzenie... na zewnątrz - czyli jednak było coś niezwykłego w tym sprzęcie, skoro jego Dimos obawiał się jego użycia w pomieszczeniach. Kierując się w miejsce, o którym miał pewność, że przeważnie jest opustoszałe, myślał o możliwości zarobku na diunach. Sprzęt miał na dwa dni... czyli dwa dni treningu i trzeciego będzie mógł się sprawdzić, polując na diuny. To był dobry plan. Przynajmniej Nameczanin tak sądził. W każdym razie, będzie miał możliwość oswoić się ze swoim ciałem po treningu, w prawdziwej walce. Gdy znalazł się na miejscu, prawie od razu przeszedł do rzeczy. Zrobił jedynie mały zwiad, sprawdzając czy nie ma nikogo w pobliżu. Następnie, tak jak robił to w sklepie, umieścił Zmieniacz Grawitacji [jak go nazwał] w piasku, chociaż musiał go dosyć głęboko umieścić, ze względu na sypkość podłoża. Zaczynając od podwójnej grawitacji, gdyż wiedział, że nie należy przeceniać swoich możliwości, rozpoczął trening...
 
__________________
"Nie ważne co masz, ale jak to zdobyłeś" Terry Pratchett
Kors jest offline  
Stary 14-11-2007, 07:48   #10
 
Anubis's Avatar
 
Reputacja: 1 Anubis jest na bardzo dobrej drodzeAnubis jest na bardzo dobrej drodzeAnubis jest na bardzo dobrej drodzeAnubis jest na bardzo dobrej drodzeAnubis jest na bardzo dobrej drodzeAnubis jest na bardzo dobrej drodzeAnubis jest na bardzo dobrej drodzeAnubis jest na bardzo dobrej drodzeAnubis jest na bardzo dobrej drodzeAnubis jest na bardzo dobrej drodze
Revhis po męczącej walce, oddał się odpoczynkowi w komorze regeneracyjnej. Walka nie była prosta, ale również nie była specjalnie męcząca. Dobrze wiedział, że z biegiem czasu poziom jego przeciwników będzie wzrastał, co tłumaczyło by dzisiejszą walkę. Musiał rozpocząć ostry trening, jeśli miał uwolnić się z tego miejsca. Nie chciał przebywać tu, ani chwili dłużej. Gdyby nadarzyła się okazja już dawno byłby gdzieś w kosmosie...

Po dwugodzinnym odpoczynku, sarianin ruszył spokojnym, typowo żołnierskim krokiem kierując się do Dixy. Nie chciał kupować narkotyków, bo już mu się znudziły. Kiedyś kilka razy próbował i stwierdził, że gorszego sposobu na wydawanie pieniędzy nie ma. Nie tolerował również używek, gdyż jego zdaniem to było oszukiwanie i powodowanie w swoim organizmie wytworzenie bakterii, które obniżały moc. Uwielbiał za to spotykać się z różnymi stworzeniami, aby z nimi porozmawiać co dzieje się na zewnątrz galaktyki. Na arenie nie mógł zdobywać takich informacji, a przy stole wraz z kolegami, tak. Rozmawiał czasami godzinami, a wciąż mu się nie nudziło.

Włócząc się po mieście bez celu stanął na chwile przed sklepem z ubraniami. Szybkim ruchem spojrzał na swoje i stwierdził, że jest poniszczone i nadaje się jedynie do wyrzucenia. Wyjął ze swojej kieszeni pieniądze, przeliczył je i przyspieszonym krokiem wszedł do środka.

Gdy znalazł się w pomieszczeniu spojrzał na wszystkie znajdujące się ubrania z ciekawością. Były one o niebo lepsze od ubrania Revhisa. Spojrzał na wszystkich znajdujących się w środku, którzy spoglądali na niego z niemałym zdziwieniem. Nic, tylko wypiął pierś i podszedł do sprzedawcy:

- Dzień dobry. Czy znajdę tu ubranie, które zagwarantuje mi dużą obronę i będę mógł w niej się luźno czuć? – wyparował sarianin bez żadnego zawahania.

l
 
Anubis jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172