Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-10-2007, 23:28   #1
 
bushido's Avatar
 
Reputacja: 1 bushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skał
[Autorski] The Sopranos

ORATIO PRO FIDELIBUS DEFUNCTIS

Requiem aeternam dona eis,
Domine, et lux perpetua luceat eis.
Requiescant in pace. Amen.

WIECZNE ODPOCZYWANIE

Wieczny odpoczynek racz im dać panie,
A światłość wiekuista niechaj im świeci.
Niech odpoczywają w pokoju. Amen

NEW YORK TIMES
MOBSTERS DIE

Wczoraj w szpitalu Princeton zmarł 54 letni Giacomo April, domniemany przywódca półświatka mafijnego w Jersey. Zgon nastąpił z przyczyn naturalnych, choć lekarze nie wypowiadają się na ten temat wiadomo nam, że śmierć spowodowana została złośliwym nowotworem. Jak donosi przedstawiciel prasowy Szefa Policji w Newark ta nagła śmierć może spowodować dość brutalną i pełną rozlewu krwi walkę o przejęcie władzy. Jak uważa biegły stanowej policji, do udziału w niej może wmieszać się Nowy York, który prowadził dość liczne interesy z Jersey. Teraz nadchodzi moment w którym mogą przejąć pełnię władzy. Zarówno policja jak i gubernator stanu Jon Corzine zapowiadają, że są gotowi stawić czoła najgorszemu i nie pozwolą aby krwawe porachunki mafii wpłynęły na stan życia mieszkańców miasta. Pogrzeb zmarłego planowany jest na wtorek przyszłego tygodnia. Pochowany zostanie on na cmentarzu Evinga przy Scotch Rd w Trentom. Należy się spodziewać wspaniałego widowiska. Jak zawsze, gdy umiera ktoś z szefów półświatka. Zwykłym ludziom pozostaje mieć nadzieje, że zbliżające się dni nie dotkną nas bezpośrednia.

Samanta Baker



***

- Jak tam Pam? Dobrze się czuje po porodzie?-Dwight Harris rozsiadł się wygodnie na siedzeniu pasażera w srebrnym Buicku z 88. Zdjął zasłonę z Cannona i zaczął bawić się pokrętłami od strojenia obrazu.
-Dobrze. Wczoraj wróciła do domu i już zaczęła porządkować dom. Sam nie wiem kiedy znajduje na to czas.- Frank Cubitiosi kochał swoją żonę. Mimo swojego wieku nadal była atrakcyjna i przyciągała uwagę mężczyzn. W dodatku była inteligentna i samodzielna. Bardzo niebezpieczne połączenie, ale on kochał wymagające kobiety. Zapalił papierosa i spojrzał w lusterko. Kolumna czarnych aut powoli zbliżała się do nich. Widok był imponujący. Czterdzieści Lincolnów wypchanych po brzegi kwiatami i tłum ludzi. Jak podczas śmierci Kennedyego. Frank spojrzał na swojego partnera, miejsce aparatu zajął służbowy notes i pióro Duofolt Parkera. Pamiętał dzień w którym je mu podarował. Jego 33 urodziny, 12 rok ich znajomości. Dobrze znał upodobania Dwighta i wiedział, że bardzo lubi markowe gadżety, zwłaszcza pióra i zegarki. Doskonale wykonany Duofolt za 500 dolarów, ze złotą linią biegnącą wzdłuż boków zaczął skrobać kartkę papieru wydając charakterystyczny dźwięk. Agent zapisywał numery wszystkich przyjeżdżających aut i ludzi, którzy z nich wysiadali. Oprócz wynajętych limuzyn do przewozu kwiatów było co najmniej drugie tyle samochodów prywatnych.
-Wiesz mam bilety na Knightsów w tą sobotę, może pójdziesz? – Dwight lubił koszykówkę, jeszcze bardziej lubił Knightsów. Przerwał na moment pisanie aby napomknąć o ostatnim wypadzie na mecz. Tak Frank pamiętał go doskonale. Mecz, kolacja i kilka kolejek w ich ulubionym lokalu na Manhattanie. Wszystko skończyło by się dobrze gdyby nie przykry incydent z policją. Obaj zaczęli się śmiać na wspomnienie zaskoczonej twarzy policjanta po tym jak okazało się kim są.
-Oto i on książę Nowego Yorku- krzyknął Frank na widok Johnyego Sacramoni wysiadającego z czarnego mercedesa klasy S. Wraz z nim pojawił się Carmine Lupertazzi. Frank podniósł aparat do oczy, ustawił ostrość po czym pstryknął zdjęcie.

***

Restauracja Tabla przy 11 Madison Ave, była średniej wielkości lokalem znanym wśród zamożniejszych mieszkańców Nowego Yorku. Wnętrze skomponowane w dystyngowany sposób przyciągało ciepłem czerwieni i uspakajało granatowymi wykńczeniami. Liczne obrazy sprawiały, że człowiek czół się jak w galerii sztuki. Stoliki rozmieszczone były tak aby każdy mógł widzieć resztę bywalców, ale na tyle daleko, aby każdy klient mógł zachować dyskrecję i czuł się swobodnie. Kolejny trendy lokal, który gościł maklerów, prawników i lekarzy. Ludzi zamożnych jednak nie sławnych. Doskonałe miejsce dla wschodzących gwiazd w swoich dziedzinach. Nie wielu zdawało sobie sprawę, że miejsce to było pod kontrolą jednej z pięciu nowojorskich rodzin mafijnych. Toteż dzisiejszego dnia, było zamknięte dla normalnych klientów. Wejść można było tylko jeśli twoje nazwisko widniało na liście gości. A ta była długa. Prawie 150 osób. Rodzina i znajomi a także partnerzy w interesach. Rosalie Aprile, wdowa po zmarłym lamentowała pocieszana przez inne kobiety. One ją rozumiały, wiedziały, że je może spotkać to także i to bardzo szybko. Najbliższa rodzina starała się rozdzielić swój czas między płaczącą Rosalie a obowiązki względem gości. Panował ogólny chaos. Kelnerzy roznosili drinki i jedzenie między stolikami.

Jams Bradley

Stałeś przy samym wejściu wraz z dwójką innych ludzi. Jeden większy, rozmiarów boksera wagi ciężkiej przypominał ci wielkiego rosomaka. Przedstawił się jako Gorge i były to jedyne słowa jakie od niego usłyszałeś. Drugi mniejszy, miał pociągłą twarz z dużym, lekko garbatym nosem. Sprawiał wrażenie inteligentnego, zwłaszcza gdy zaczynał wdrążać się w jakiś temat, a mówił dużo. Za każdym razem gdy zabierał głos jego oczy wlepiały się w ciebie jakby chciał się upewnić czy rozumiesz o czym mówi. Gigi, bo tak kazał na siebie mówić sprawiał wrażenie nerwowego ale i pewnego siebie zarazem. Gdy się z kimś witał uśmiechał się i zamieniał słowo. Wydawał się, że zna wszystkich. Ty natomiast nie mogłeś się tym pochwalić. Oprócz osób, które znać musiałeś, z widzenia, przywitać się mogłeś z paroma osobami. W tym z Mikeyem Palmice. Jak zwykle gdy się pojawił wzbudził w tobie podziw. Był wyniosły i pewny siebie. Przywitał się z tobą i przedstawił ci swoją żonę JoJo. Była bardzo ładną szczupłą kobietą z rudymi rozpuszczonymi włosami upiększającymi milutką twarzyczkę. Uśmiechnęła się gdy podawała ci dłoń. Po czym wraz z swoim mężem minęła cię i powędrowała ku środkowi sali. Jej biodra kołysały się zgrabnie, sprawiając, że na chwilę zawiesiłeś na nich wzrok. Po jakimś kwadransie gdy sala zapełniła się po brzegi usłyszałeś znowu głos Gigi, który ostatnio jakby zaniknął gdzieś w całym, tym tłumie:
-To już ostatni gość, można się zrelaksować, zapalisz?- wyciągnął ku tobie pudełko papierosów, podczas gdy Gorge zamykał drzwi wejściowe.

Santo Terenzi

Siedziałeś przy stoliku wraz z Silvio, Pauliem i kilkoma innymi osobami z Jersey. Jednych znałeś innych nie. Pili i rozmawiali. Każdy uśmiechał się, nie było widać na ich twarzach smutku czy żalu po zmarłym. To akurat cię nie dziwiło, dobrze znałeś ten świat. Odkąd wstąpiłeś do interesu szło ci gładko, a wszystkie twoje potknięcia przechodziły bez większego echa. Zastanawiałeś się jak duży wpływ ma na to pamięć o twoim ojcu i jak długo będzie to trwało.

Ryan Demarti

Stałeś po środku sali sam. Popijając po woli swojego ulubionego drinka. Delektowałeś się nim, tak jak delektowałeś się każdym dniem na wolności. Ten był szczególny. Mogłeś spotkać ludzi z którymi doszedłeś na szczyt. Patrząc po sali widziałeś wiele znajomych twarzy. Chociażby Paulie Gaultieri, z którym zaczynaliście okradać miejscowych jubilerów. Do dzisiaj nie zapomnisz jak sprzedawaliście na ulicy markowe zegarki po cenach na które mogli sobie pozwolić normalni ludzie- wasi ludzie. Siedziało koło niego kilka osób. Większości nie znałeś, kilka dało się poznać od razu. Hesh- stary żyd, który za twoich czasów trzymał w garści biznes muzyczny. Swoją drogą ciekawe czy nadal tak jest? Upiłeś drinka pozwalając aby alkohol rozgrzał twój organizm. Zobaczyłeś kolejną parę mknącą ku środkowi sali. Wysoki, czarny mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze z bardzo zgrabną, rudą kobietą. Na jej widok przemknęło ci wspomnienie o sąsiadce. Dzisiaj znowu ją widziałeś. Jedno było pewne po tak długim pobicie w więzieniu potrzebowałeś kobiety.
 

Ostatnio edytowane przez bushido : 17-10-2007 o 08:37.
bushido jest offline  
Stary 17-10-2007, 16:08   #2
Andregor
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Gigi, zdał mu się inteligentny ale i trochę nazbyt wygadany, ktoś taki jak on z pewnością może z łatwością wyciągnąć pożądane informacje podczas niewinnej rozmowy, to pożyteczne ale i takim ludziom nie należy ufać, a już na pewno nie można dać się wciągną w dłuższą rozmowę, a sądząc po zachowaniu jest związany z rodzina już od dawna. Natomiast Gorge robił wrażenie tępego siłacza, nim pewnie łatwo manipulować, chociaż mało się odzywa, ciężko coś powiedzieć na jego temat. Jams zerkał od czasu do czasu w kierunku wejścia i obserwował wszystkie wchodzące osoby, gdy Mikey wszedł z swoją żoną.

Jamsa jak zawsze ogarną podziw którym go darzył. Pierwszy raz zobaczył jego żonę, była to nader ładna kobieta która z pewnością nie tylko jemu wpadła w oko. Przywitał się z Mikeyem i Jego żoną. Co kilka minut wchodzili kolejni goście, trwało to chwile aż w końcu zaczęło ich przychodzić coraz mniej i rzadziej a sala się wypełniała. Cały czas zachowywał się ostrożnie, obserwował wszystkich pobliskich gości a w szczególności Gigi i Gorgea. Gdy na Sali zrobił się tłok, i wchodziła prawdopodobnie ostatnia para James usłyszał z boku głos Gigi, zdziwił się gdyż straciwszy go z oczu uznał ze ten poszedł w głąb Sali najpewniej uciąć sobie kolejną pogawędkę.
-Nie palę…

Powiedział przeciągle jak by miał coś jeszcze dopowiedzieć tego jednak nie zrobił. Uznał ze rozmowy z takimi jak on powinny być krótkie i dawkowane, tak w każdym razie jest bezpieczniej.Odwrócił sie w kierunku środka sali kątem oka zerkając na Gigi.
 
 
Stary 18-10-2007, 06:45   #3
 
3killas's Avatar
 
Reputacja: 1 3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany


Stał sam, niemalże opierając się o stolik z niezliczoną ilością przystawek, sałatek i wszelkich rodzajów mięs. Kończył pić Tequila Sunrise i z ciekawością rozejrzał się po sali, która była wypełniona po brzegi. Podobało mu się to miejsce, gustowny, elegancki wystrój połączony z kopiami prac impresjonistów, przede wszystkim Moneta, natomiast bliżej kuchni dojrzał na ścianie obraz Delacroix. Nie był oczywiście znawcą sztuki, ale bez trudu rozpoznawał klasyków. Jego uwagę odciągnęła ruda, zgrabna kobieta, która towarzyszyła wysokiemu facetowi, w doskonale skrojonym garniturze. Nie znał go, albo może po prostu nie pamiętał. Dziewczyna miała piękny uśmiech, podobny do tej mieszkającej naprzeciwko niego. – Za dużo myślisz o laskach Ryan – skarcił sam siebie w myślach. Musiał skupić się na znalezieniu Tony’ego Soprano i rozmowie z nim, - …, ale nic na siłę.

Chwilę później wymknął się z lokalu na papierosa. Oparty o szybę jakiegoś zakładu fotograficznego, który dumnie ogłaszał się najlepszym takim miejscem w Nowym Jorku, wyciągnął z kieszeni swojej marynarki paczkę Rothmannsów. Powoli zaciągnął się, czując dym wypełniający jego płuca. Zawiesił wzrok na swoim Shelby GT 500 z ‘67 roku, który stał na roku Madison Avenue i jakiejś przecznicy. Od wyjścia z więzienia czuł się trochę dziwnie ze swoją wolnością. Był dziwnie przytłoczony ilością możliwości, które dawał mu każdy kolejny dzień…

Po powrocie wydało mu się, że zrobiło się jeszcze tłoczniej. Poprosił jednego z kelnerów o wódkę z sokiem pomarańczowym i zanotował w pamięci, że tyle już wystarczy. W końcu wracał potem do New Jersey samochodem. Dotknął swojego gładkiego policzka, nie pamiętał kiedy ostatnio był tak dokładnie ogolony. Przy jednym ze stolików dojrzał Pauliego. Uśmiechnął się do siebie. Zawsze kiedy go widział przypominała mu się legendarna już opowieść o tym, jak to Paulie, po wielu perypetiach, zdołał ukraść pewną ciężarówkę, rzekomo pełną sprzętu elektronicznego. Ów sprzęt okazał się być dostawą pięknych, dojrzałych, włoskich orzechów. Chwilę zaczekał na zamówionego drinka i podszedł z nim do stolika, przy którym siedział Paulie.

- Powiedz mi Paulie, jak to się dzieje, że z całego tego towarzystwa tylko Ty się nie zmieniasz? – zapytał ze śmiechem i usiadł na wolnym miejscu, naprzeciwko swojego „dawnego” znajomego. Był ciekaw jego reakcji, ponieważ jak przekonał się podczas pogrzebu, nie wiele osób wiedziało o jego przedwczesnym wyjściu.
 
3killas jest offline  
Stary 18-10-2007, 18:37   #4
 
Poise's Avatar
 
Reputacja: 1 Poise nie jest za bardzo znany


Siedział spokojnie przy stoliku zatrzymując na chwilę wzrok na uśmiechniętych twarzach towarzyszy, popijając jakiegoś drinka, rzekomo rewelacyjnego. Nigdy nie pił gorszego gówna. Ale przez wzgląd na maniery i kulturę, nie dawał po sobie poznać, że to co pije nie należy do alkoholu, który mu smakował. Gdyby to była zwykła knajpa, to kelner dostałby szkłem po pysku i kopa w tyłek na drogę do kuchni po coś lepszego. Ale przecież wypadało zachować trochę szacunku dla zmarłego.

Siedział z Pauliem, Silvio oraz resztą znajomych. Wszyscy w dobrze skrojonych garniturach, z nienagannym wizerunkiem ludzi sukcesu. On sam też ubrany był w swój najnowszy nabytek - świetny garnitur w starym, lekko paskowanym stylu - Jeszcze mi brakuje tylko kapelusza - zażartował w myślach. Ale był zadowolony z tego zakupu. Zawsze lubił chodzić w markowych rzeczach, a te paski teraz jakby były trochę bardziej oryginalne, co go zadowalało. Lubił się wyróżniać.

Z reguły uśmiechnięty i gadatliwy teraz zrobił sobie przerwę, odcinając się na chwilę od rozmowy, wpatrzony w ludzi na parkiecie. Zawsze był pod wrażeniem tych wszystkich spotkań rodzinno-biznesowych. Odkąd pamięta, nigdy nie było na nich mniej niż 100 osób.
Z uwagą obserwował wszystkie, zgrabne kobiety, które zwinnie kręciły tyłeczkami. Pamiętał, jak kiedyś na tego typu imprezie poderwał kobietę jakiegoś prawnika rodziny, nie pamiętał jego imienia. - Sporo było zabawy w lokalnej toalecie... - pomyślał, lekko się uśmiechając.

Z przemyśleń wyrwały go słowa obcego gościa, rozsiadającego się przy stoliku:
- Powiedz mi Paulie, jak to się dzieje, że z całego tego towarzystwa tylko Ty się nie zmieniasz?
Spojrzał na niego z uwagą, powolnie popijając siki, które strasznie trudno mu było skończyć. Nie podobały mu się zachowania w tym stylu. Nie lubił ludzi, którzy zbyt pewnie się czują. Dziwne, ponieważ on właśnie należał do takich osób.

Przyglądał się uważnie i z uwagą przeniósł wzrok na Pauliego, czekając na jego reakcję.
 
Poise jest offline  
Stary 26-10-2007, 20:24   #5
 
bushido's Avatar
 
Reputacja: 1 bushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skał


Ryan Demarti & Santo Terenzi

Paulie przerwał rozmowę i spojrzał prosto w twarz Ryana. Siedzący obok Silvio odstawił drinka po czym zaczął ci się przyglądać a na jego twarzy miejsce uśmiechu zajęła zaduma i skupienie. Nie tylko on przeglądał się tobie, siedzący z boku znajomy Pussy Bompansiero, powoli odłożył cygaro na popielniczkę a ulatujący z niej dym do złudzenia przypominał zgliszcza palącego się domu, których dym powoli unosił się nad stolikiem tworząc dość nie przyjemną aurę. Pamiętałeś każdego z nich, ale oni najwyraźniej nie pamiętali ciebie. Silvio zaczynał tak jak ty, kradzieże, włamania, haracze. W czasach na wolności byliście równi. Miastem rządzili inni a wy staraliście się jak mogliście aby kombinować i nie wejść nikomu na odcisk. Big „Pussy” Bompansiero to zupełnie inna historia, zawsze był w tle z tego co pamiętasz jedyne co trzymało go w waszym towarzystwie to przyjaźń z Tonym, Silvio i Pauliem. Co do tego ostatniego nie mogłeś zrozumieć jak mógł tak zareagować na twój powrót, byliście przyjaciółmi…
Jednak obecna sytuacja sprawiała, że czułeś się nieswojo, jego słowa nie poprawiły ci nastroju i sprawiły, że czułeś się jakby ktoś przystawiał ci pistolet do głowy:
-Znamy się mój przyjacielu?- Spokojny i opanowany głos, coś czego nie da się zapomnieć. Sposób w jaki mówił przekazując ludziom ostrzeżenie.

Cisza, pogłębiałą przygnębienie. Moment w którym zrozumiałeś, że nie jesteś tutaj mile widziany…

...ŚMIECH...

Powaga na twarzy Pauliego ustępuje szerokiemu uśmiechowi, tak samo jak u innych siedzących przy stoliku. Ktoś ciągnie cię za rękę to Pussy, który wita cię ściskając twą dłoń i wskazując cię palcem.

-Żałuj, że nie widziałeś swojej twarzy!-
Przy waszym stoliku atmosfera staje się rozluźniona. Poproszono cię o przyłączenie się a Paulie osobiście nakazał przynieść tobie drinka mimo, że miałeś już jednego. Po krótkiej rozmowie na tematy o których mogą rozmawiać starzy znajomi, którzy nie mieli ze sobą nic wspólnego przez wiele lat padło oczywiste pytanie, którego się spodziewałeś od samego początku rozmowy. Pytanie na które każdy chciał znać odpowiedź.

-Jak tam pobyt na wakacjach.-
wszyscy zamilkli przyglądając się ci ze skupieniem. Było to pytanie krępujące zarówno dla pytającego i odpowiadającego. Wtedy zobaczyłeś, że oprócz starych znajomych przygląda ci się ktoś trzeci. Młodzieniec, którego nie znałeś. Miał dobrze dopasowany staromodny garnitur w paski. Jak na twój gust troszkę do niego nie pasujący.
Po co tak młodemu człowiekowi coś tak staro-stylowego. Przemknęło ci przez głowę.


Jams Bradley

Stałeś tam samotny przy drzwiach w roli goryla i obserwowałeś tłumy zebrane przy poszczególnych stolikach. Ludzie najwyraźniej dobrze się bawili: żartowali, rozmawiali, gdzie niegdzie wybuchały salwy śmiechu. Gdzieś w odległym koncie sali ktoś zaintonował jakąś starą piosenkę do której po chwili przyłączyło się kilkoro seniorów tworząc iście dziwaczny chórek. George przed zaszczycił cię drugim zdaniem z jego strony, kulturalnie stwierdzając, że idzie za potrzebą. Gigi z kolei przez chwilę mówił coś o swoich problemach z samochodem. Z potoku zdań wywnioskowałeś jedynie, że jakiś czas temu pożyczył go znajomemu, który to zamiast dbać o samochód Gigiego jak należy rozbił go po pijaku gdzieś w południowym Jersey.

- Co on tam do cholery robił?!- prawie wykrzyczał ci do ucha. Oczami wyobraźni niemal czułeś jak twoja twarz pokrywa się jego śliną. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego chłopak odszedł w kierunku jednego z bliskich stolików i pogrążył się w rozmowie z jakimś mężczyzną. Przeczesałeś wzrokiem salę. Twój wzrok zatrzymał się na jedynych dobrze znanych ci osobach. Twoim szefie, który rozmawiał z Juniorem.
-Staruszek ma się dobrze, jak na swoje lata.- Pomyślałeś, gdy przyglądałeś się jak swobodnie gestykuluje rękami podczas rozmowy. Po prawej stronie Palmice siedziała jego żona. Figlarnie kręciła sobie swoje rude loki, w ogóle nie zainteresowana rozmową. Rozglądała się po sali. Była znudzona? Po chwili wasze spojrzenia się spotkały, podtrzymała je przez chwilę po czym odwróciła się i szepnęła coś na ucho swojemu mężowi. Po krótkiej rozmowie ten obrócił się do ciebie i pomachał ci ręką zachęcając cię do podejścia do stolika.
 
bushido jest offline  
Stary 27-10-2007, 17:47   #6
 
3killas's Avatar
 
Reputacja: 1 3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany


Coś było nie tak, już podchodząc widział dziwne spojrzenia, które wymieniali między sobą. Stał przy stole, z rękami w kieszeni i nerwowo spoglądał na twarze swoich dawnych przyjaciół. Patrzyli na niego jakby był kimś obcym, albo jednym z tych nieistotnych ludzi, których twarze można z trudem rozpoznać, ale za cholerę nie da się ich połączyć z imieniem, czy jakąś przeszłością. Pussy odłożył tlące się cygaro, nie możliwe, on też mnie nie poznaje? Chyba się tak nie zmieniłem przez te pieprzone osiem lat… Atmosfera z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej napięta.

- Znamy się przyjacielu? – to pytanie całkowicie pozbawiło go jakichkolwiek złudzeń. Zapomnieli o nim. O nim! Jak można zapomnieć o wspólnych akcjach, o setkach butelek whiskey wypitych w The Alchemist, czy papierosach wypalanych w samochodzie podczas obserwacji…

Lekko rozdziawił usta, chyba próbował coś powiedzieć, ale słowa nie chciały się wypowiadać, wyciągnął ręce z kieszeni, które komicznie rozłożył w swojej rozpaczy.

Śmiech, którym wybuchli zaraz potem zwrócił uwagę wszystkich w restauracji. Jeszcze chwilę rozglądał się zszokowany po wszystkich zanim głęboko odetchnął.

Siedząc ciągle się z kimś witał, zrobiło się wesoło i beztrosko. Pauli zamówił mu czystą, podwójną z lodem. Miałem już nie pić, ale cholera Pauliemu się przecież nie odmawia…

- Jak mama Paulie? Jak leci Pussy? Co u Gabrieli Silvio?– pytał po części z ciekawości, a po części z dobrych obyczajów. Ktoś wetknął mu do ust cygaro, ktoś zamówił kolejną whisky. Na chwilę zapomniał o Tony’m, o którym przypomniał mu dzwoniący telefon, wyświetlający na ekranie numer Sullo. Rozłączył go, na razie chciał nadrobić w ten jeden dzień osiem lat swojej nieobecności w New Jersey. W Nowym Jorku. Na wolności.

Pytanie które musiało paść, zadał Paulie. – Wiesz jak to jest… - popatrzył na niego. On też kiedyś siedział. Nie zmieniało to faktu, że dla nich obu temat był niewygodny. Sądząc z reakcji dla reszty gangsterów przy stole również. – Osiem lat patrzenia w kraty, albo w sufit. Użeranie się z klawiszami o każdego pieprzonego fajka, wycisk przy spawarce. Poker i plakaty z gołymi laskami na ścianach. Dwoma słowami wielkie gówno. – chwilę milczał wracając do wspomnień - … ale teraz jestem z powrotem. I nawet nie jesteś w stanie zrozumieć jak dobrze jest was widzieć…

Andy, przysięgam Ci, że kiedyś Cię dorwę. Dorwę i załatwię. W starym, gangsterskim stylu.

Jego myśli wróciły do rzeczywistości. Dopiero teraz zauważył przyglądającego mu się mężczyznę. Świetnie skrojony garnitur w paski, choć trochę staroświecki, jak na jego gust. Wstał i wyciągnął do niego rękę, uśmiechając się przyjaźnie – Ryan Demarti.
 
3killas jest offline  
Stary 28-10-2007, 23:18   #7
Andregor
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Podczas gdy Gigi zasypywał go potokiem słów James zamyślił sie.próbował wyobrazić sobie Gigi podczas jakiejś operacji wymagającej dyskrecji, temu sie gęba nie zamykała i był pewien że przed końcem wieczora pozna jego numer buta.Był bardzo zirytowany już chciał go uciszyć jakąś uwagą w stylu "Sprawdź czy cię nie ma przy bufecie" albo jaką podobną. Gigi na szczęście skończył swój przerażający monolog. George zdawał sie być dokładnym przeciwieństwem Gigiego. Swoja drogą James wolał by współpracować z nim niż z tym niskim i wygadanym.

Kiedy w końcu mógł sie odprężyć a Gigi zaczepił kogoś innego, zaczął rozglądać sie.było tam tyle osób, a on znał tak nie wiele.Ale o mu wystarczało, nie potrzebuje znowu tak wielu znajomych, zawsze sądził ze lepiej mieć mniej ale za to zaufanych.Nieopodal Palmice siedziała jego żona, podczas gdy ten rozmawiał, ona nie zainteresowana ową rozmowa wodziła oczami z nudów po sali, gdy ich spojrzenia zetknęły się, podtrzymane przez chwile.W końcu odwróciła sie w stronę męża i coś mu powiedziała a ten po skończonej rozmowie zaprosił do podejścia.

"Ciekawe co mu powiedziała, pewnie coś o mnie... no to lepiej iść od razu" James ruszył w kierunku swojego szefa, bardzo go ciekawiło o co może chodzić.Im bardziej zbliżał sie tym bardziej tłoczno, Ludzie gadali pili, w głębi sali było zupełnie inaczej niż na obrzeżach, przy ścianie, ale przynajmniej Gigi nie będzie go zadręczał swoimi opowieściami, chyba ze chciało by mu się przedzierać przez te tłumy.Gdy dotarł od razu zadał pytanie które go dręczyło całą drogę. -O co chodzi?...-
 
 
Stary 06-11-2007, 19:42   #8
 
bushido's Avatar
 
Reputacja: 1 bushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skał


Ryan Demarti

Santiago Torenzi- odparł krótko młodzieniec siedzący przy stoliku. Wstał gdy podawał ci dłoń. Pewny jednak byłeś, że uczynił to ponieważ musiał wstać aby dosięgnąć twojej dłoni a nie dlatego, że chciał ukazać w ten sposób to, że jesteście równi. Choć, zachowywał się spokojnie i opanowanie, zdradzały go oczy. Znałeś to spojrzenie. Spojrzenie narwanego młodzieńca, który myśli, że jest panem świata i zawsze dąży do sukcesu za wszelką cenę. Tacy, albo szybko dochodzili na szczyt, albo równie szybko lądowali z kulą w głowię.

Zdobywcy świata, kowboje, tak ich nazywaliście za twoich czasów. Nie bali się niczego i nikogo. Byli równie pomocni jak niebezpieczni.

- To chłopak starego Lino- ta wskazówka dana przez Pauliego sprawiła, że zacząłeś kojarzyć nazwisko. Lino był legendą za twoich czasów, staruszek słynął z wielu zasług dla rodziny. Młody ma przed sobą trudne zadanie dorównać ojcu nie będzie łatwo.

Ktoś złapał cię za szyję i mocno ścisnął. Mimo, wielu treningów, którymi wypełniałeś wolny czas w więzieniu wyswobodzenie się nie było łatwe. Twarz wyglądała znajomo, ale nie mogłeś uwierzyć, że ten pocieszny grubasek, który stoi przed tobą to Tony, Tony Soprano we własnej osobie. Uśmiechnął się wylewnie witając się i wykonał kilka ruchów, niby bokserskich ciosów w twój korpus.
-Jak tam dnie przepełnione nudą na pewno pozwoliły ci potrenować co? Dalej jesteś taki dobry jak kiedyś? –Wiedziałeś, że się z Tobą przedrzeźnia, mimo to przed oczami stanęły Ci liczne walki jakie stoczyłeś za swojej młodości.

Jams Bradley

Przedarcie się przez tłum nie stanowiło problemu. Ludzie, mimo że zebrani licznie mieli wystarczająco dużo miejsca aby nie powodować tłoku. Mijałeś poszczególne stoliki obserwując różne osoby, które w większości widziałeś pierwszy raz. Łączyło ich jedno szyk i elegancja. Mężczyźni w drogich i gustownych garniturach, które wbrew pozorom nie olśniewały szykiem. Przeciwnie rzecz miała się z kobietami. Te nie zależnie od wieku i urody wyglądały elegancko i szykownie. Na pierwszy rzut oka widać było, że spędziły niemało czasu dopieszczając swój wygląd. I choć zaledwie kilka tak naprawdę nie musiało tego robić to większość była nieatrakcyjna i starsza- wiek i urodę próbowały zatuszować marką i klasą, której z pewnością nie można im było odmówić. Kobietą, która zapewne miała styl i była pociągająca była JoJo- zakazany owoc, kobieta szefa. Gdy przechodziłeś obok ich stolika nawet nie zaszczyciła cię spojrzeniem, za to odgarnęła starannie włosy ukazując ładną szyję, niemal poczułeś ciepło jej skóry. Zapach jej perfum, wykwintnych i delikatnych sprawił, że samcze cechy zaczęły brać nad tobą górę. Mikey uśmiechnął się i przedstawił cię wszystkim przy stoliku. Większość siedzących była zbliżona wiekiem do Juniora i tak jak on przywitała cię skinieniem głowy. Mikey i Soprano rozmawiali przez chwilę o tobie.
-Chłopak jest porządny, na pewno nas nie zawiedzie- skwitował Mikey swój krótki monolog na temat twojej osoby. Następnie przeprosił wszystkich i odprowadził cię na bok. Znaleźliście zaciszne miejsce w jednej z wnęk sali.
-Słuchaj tamta sprawa o której ci wczoraj mówiłem, o naszym znajomym, który spóźnia się z opłatami, załatw to jutro- Od razu zrozumiałeś, że chodzi o zorientowanie się o to dlaczego jeden z właścicieli sklepu z podrobami spóźnia się z opłatami. To już drugi raz z rzędu i szefostwo jest nie zadowolone. W takim razie musisz odebrać należności i postarać się o to aby taka sytuacja nigdy się nie powtórzyła.
- A dzisiaj jeśli nie masz nic przeciwko odwieziesz moją żonę do domu, źle się czuje, nie ma ochoty tutaj przebywać. To zrozumiałe. Ja nie mogę tego zrobić. Oczywiście nie teraz, nie może wyjść tak od razu to by była zniewaga. Niech się napije porozmawia a potem jak najdzie jej ochota odwieziesz ją- Zrozumiałeś!?- Mikey rzucił ci jedno z tych spojrzeń, które sprawiały, że czułeś przed nim respekt. Władcze i stanowcze, nie znoszące sprzeciwu. W dodatku w jego oczach doszukałeś się nutki ostrzeżenia. Doskonale rozumiałeś powód. Obróciłeś się i spojrzałeś na stolik przy którym siedziała jego żona. Atrakcyjna w każdym calu.

-Mikey witaj dobrze cię widzieć co tam u ciebie?- Głos pochodził od wysokiego grubego mężczyzny. Lekko łysiejący posturą przypominający rosłego niedźwiedzia zdawał się górować nad wami. Z jego osoby biła siła i witalność. - Słuchaj powiedz stryjowi, że wpadnę do niego wieczorem musimy porozmawiać. – Następnie jego uwaga skierowała się na ciebie, wasze spojrzenia spotkały się. Mimowolnie skuliłeś się w sobie. Wiedziałeś, że jest to człowiek któremu nie wolno wchodzić w drogę. Kiwną ci lekko głową na przywitanie i poszedł ku środkowi sali poprawiając spodnie.
 
bushido jest offline  
Stary 08-11-2007, 23:20   #9
Andregor
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Idąc mijał całkiem obcych mu ludzi, nie czuł się w tych warunkach komfortowo, wystarczyła by chwila, pchnięcie sztyletem, nie miał by szans. Szedł bardzo wolno, bacząc na każdy ruch osób będących blisko. To nie było łatwe ani przyjemne, ciężko żyć w ciągłej niepewności. Spośród całego tego tłumu Jojo mimo że obca, wydawała mu się pociągająca, urodziwa i pełna zalet. Gdyby nie Mikey z pewnością próbował by się z nią poznać i być może coś by z tego było, jednak wiedział że im bardziej mu się podoba tym bardziej musi zachować dystans, nie mógł pozwolić by Mikey… nie mógł tego zrobić ze względu na niego i tylko dlatego. choć pewnie dla niego był nikim innym jak jednym z dziesiątek takich samych nowych… on widział w nim mentora, mistrza.

Po krótkiej rozmowie stało się jasne ze zaczął coś jednak znaczyć, miał sam odwieźć Jojo co świadczyło o ogromnym zaufaniu i dostał jeszcze zlecenie. Ale odwieźć Jojo ? co jeżeli powie się o jedno słowo za wiele ? może lepiej Worgule się nie odzywać? Ograniczyć się do samego odwiezienia, unikać rozmów i szybko wrócić do siebie ? tak chyba było by najlepiej jednak czy to takie proste ? Rozejrzał się za dziewczyną, lepiej było by żeby był w pobliżu gdyby chciała wracać. Udał się w jej kierunku i nalał sobie odrobinę ponczu, popił sobie by zwilżyć gardło i powiedział –Jak będziesz chciała wracać daj znać, będę niedaleko- nie wiedział co ma powiedzieć, chciał lepiej poznać Jojo ale wiedział ze może się to źle skończyć co by nie było jest obca i nie wiadomo czego się po niej spodziewać.
 
 
Stary 11-11-2007, 18:06   #10
 
3killas's Avatar
 
Reputacja: 1 3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany


Powoli pił podwójną szkocką, którą postawił mu Paulie. Delikatnie drażniła jego przełyk i poprawiała i tak już świetny nastrój. Spróbował sałatki z kurczakiem, potem delektował się znakomitymi ostrygami. W więzieniu przyzwyczaił się do jedzenia kaszy i jakiejś obrzydliwej potrawki. Światła, obrazy, alkohol, jedzenie i zapach kobiecych perfum wprawiały jego umysł w stan lekkiego oszołomienia i upojenia. Santiago Torenzi, syn starego Lino… Zbyt pewny siebie. Widział już takich leżących twarzą w zimnym piasku, na jakiejś budowie poza miastem. Często załatwionych przez swoich własnych ludzi, strzałem w tył głowy. Kiedyś nawet razem z Tony’m i Pauliem zrobili z takiego gówniarza kalekę, połamali chłopakowi kolana kijem baseballowym na stole do gry w pokera, bodajże w „Golden Dragon Casino”. Nie powinien był oszukiwać… Ryan może by go oszczędził, ale nie było nawet o tym mowy w towarzystwie tamtych dwóch narwańców. Zabawne, wtedy sam był jeszcze przecież gówniarzem, Tony nie mówił na niego inaczej niż „małolat”, albo „smarkacz”.

Odstawił szklaneczkę. Wystarczy na dzisiaj. Wyciągnął i zapalił Rothmansa, słuchając jakiejś zabawnej historyjki, którą opowiadał Big Pussy. Dym rozprzestrzeniał się w jego płucach jak morska fala zalewająca piaszczystą plażę. Stare dobre czasy, teraz były jak na wyciągnięcie ręki. Wszyscy byli tacy jak ich zapamiętał, cholera ludzie się jednak nie zmieniają… Te osiem lat odcisnęło jednak piętno na ich twarzach i dłoniach.

Kiedy zobaczył Tony’ego setki obrazów przeleciało przez jego umysł jak na pieprzonym pokazie slajdów. Kule rozcinały powietrze, noże rozcinały ubrania, butelki whisky stawały się puste, papierosy dogasały na popielniczkach, deszcz bił o przednią szybę czarnego mercedesa jadącego 150 mil na godzinę, a koguty radiowozów odbijały się w tylniej. To były czasy.

Wstał i śmiejąc się podał rękę Tony’emu. – Kope lat… Nadal miał niedźwiedzią sylwetkę i siłę w łapach. Kiedyś świetnie boksował, zresztą przecież poznali się w sali treningowej. – Jestem coraz lepszy, jak dobre wino. – chwila milczenia, patrzył mu prosto w oczy - Może się przejdziemy pogadać o starych dobrych czasach? Zresztą widzę, że muszę przywitać się jeszcze z paroma osobami na sali… Musiał pogadać z Tony’m o interesach, a to była teraz najlepsza okazja. Chciał wrócić do biznesu, a przede wszystkim odzyskać klub. I doskonale wiedział, że największe na to szanse ma przy boku niedźwiedzia Soprano…
 
3killas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172