Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-11-2007, 20:47   #1
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Tacy jak ty 3

Wszystkie trzy księżyce lśniły pełnym blaskiem. Niebo było ciche, spokojne, obsypane gęsto rozedrganymi delikatnie punkcikami gwiazd.

Miał piękne, czarne oczy, o błękitnych źrenicach, przyćmione troską, niestety.

Fromani fero anfrigna
Kideno milu nanedur
Lotde zefi sil dorna
Lotde warnem devenur
Verere neco
Elamodeo...

Spojrzała na oblicze pełne niewinności, piękna i, pomimo uśmiechu – smutku. Białe koraliki, podarunek od Niej, migotały w świetle gwiazd, skrząc się na jego czarnych włosach jak krople rosy. Miętosił w dłoni kwiat czerwonej róży.

http://sleckt.deviantart.com/art/D-e...a-t-a-36551667

W ciemnościach jasne światło
Zabłysło promykiem nadziei
Pełna wiary i odwagi
Pełna blasku promieni
Ruszyłaś samotnie
Na śmierć...

W oczach twych błyszczących
Było coś dziwnego
Miałaś złe przeczucie
A jednak szłaś dalej
Ku chwale swojej
W objęcia śmierci

Choć moc twego serca
Jasna, potężna i ciepła
Zamknięta jest ona
W śmiertelnym ciele
W ostatniej chwili zwycięstwa
Śmierć zadała ci cios

Mówiłaś, że ze złem
Walczyć trzeba
Oto leżysz u mych stóp
Martwa, zwycięska, uśmiechnięta
W rozluźnionej swej dłoni
Trzymałaś śmierć

Usta twe zamknięte od krwi czerwone
Dłonie twe zaciśnięte, krwią splamione
Chciały uchwycić iskrę życia
Oczy smutne nie patrzą już
W dal z utęsknieniem
Znamię śmierci na nich

Powiedz mi
Jedno słowo jedno imię
Tego co splamił ręce
Krwią twoją
A pomszczę cię
Ale wróg twój - śmierć

Za co walczyłaś
Jest niepokonane
A w co wierzyłaś
Oto dziś nastało
Imię twoje będzie wychwalane
Śmierć o nim nie zapomni...

- Nie pozwolę was skrzywdzić – odparła z naciskiem.
Uśmiechnął się.
http://sinlinn.deviantart.com/art/gs3-39951609

„Dlaczego? Dlaczego zabił ciebie, a nie mnie? Miał walczyć ze mną, nie z tobą!...”
...
„Nie znasz odpowiedzi na pytania rozpoczynające się słowem ‘dlaczego’, gdyż jesteś synem chaosu. Przyczyny i skutki to nie twoje zmartwienie”
...
„Zabiłeś go z zazdrości? Z nienawiści? Samoobrony? Bez powodu? Przez przypadek stanął na twojej drodze?... Widzisz to, Levander? Czy co dzień, co noc, musisz oglądać tę, za którą oddałeś życie u boku tego, który zadał ci śmiertelny cios...?”

Siedziała w ciszy, patrząc gdzieś w dal. Silny, chłodny wiatr kołysał łanami wysokich traw, tworząc burzliwe fale na morzu zieleni. W zamyśleniu obserwowała ciemne chmury przesuwające się ponad wzgórzami. Coś dopadło do jej pleców i ucapiło, splatając ramiona na jej talii. Dziewczyna podskoczyła, przestraszona, wyrwana z zadumy. Odpowiedział jej rozbawiony chichot. Odetchnęła, pogłaskała obejmujące ją ramię.
- Przestraszyłeś mnie!... – przyznała.
- Jest czego się bac!;3 – odparł zadziornie, ocierając policzkiem o jej policzek.
- Udało się?
Mruknął ironicznie pod nosem.
- Słonko, jeśli chciałaś kotka i pieska, trzeba było śmiało wspomnieć o tym dawno temu. Mając więcej czasu znalazłbym coś ładniejszego; jeden ma krzywy zgryz, drugi nie zna się na modzie...
- Ich losy są ze sobą sprzężone – odparła poważnie. - Pozwólmy działać przeznaczeniu.
- Czy twoja prośba o ocalenie ich była w ramach przeznaczenia?;3
- Oczywiście – uśmiechnęła się szelmowsko.
- Obyś się nie myliła...
- Verion...?
- Hm?;3 ... Ah... Nie będę udawał, że jest mi przykro. Znasz moje zdanie na ten temat, Słonko; powinniśmy obaj polec w tamtej walce. Lecz gdybyśmy obaj zginęli... kto chroniłby ciebie, hm?;3 – przytulił się do dziewczyny. – Śmierć Lavendera nie poszła na marne, Słonko, obiecałem odpokutować. Jak mi idzie?
- Dobrze. Wybacz, ja tylko...
- Ja też...
* * *

Vriess; Budzisz się, nie mając pojęcia co robiłeś wczoraj. Macasz dłońmi ziemię – odkrywasz, że leżysz na chłodnej trawie.

Waldorff; Gramolisz się z ziemi, wspierając się o drzewo. Dawno nie widziałeś tak grubego pnia... Nagle coś wielkości wróbla przefrunęło przed twoim nosem.
http://humandescent.deviantart.com/a...birat-19787270
I pomknęło w las.

Charlotte; Ocknęłaś się, leżąc z nogami wspartymi na czymś... ciepłym i włochatym!

Vriess; Wstajesz chwiejnie, poobijany i półprzytomny. Czujesz się jakby przebiegło po tobie stado Astarothów. O, o wilku mowa – pan demon ‘drzemie’ w najlepsze, rozłożony na trawce, plecami oparty o pień ogromnego drzewa nieopodal.

Sathem; budzisz się; coś na to tobie leży. I porusza się oO’ zeskakuje nagle z ciebie, podnosisz się na klęczki i widzisz szczupłą, średniego wzrostu kobietę o niebywale szmaragdowych oczach. Posiada długie, kręcone rude włosy. Ubrana jest w czarną suknię przylegającą do ciała. Na głowie nosi coś w rodzaju czarnego diademu.

Charlotte; fu, to jakiś zwierzak! OO’ Ciemnoszara sierść, pomarańczowy... kapelusz?! Ciemnozielony płaszcz, spodenki w zielono-białe paski. To jakiś wilkołak!

Vriess; Póki co nie zauważyłeś nikogo znajomego poza Astarothem, więc zataczając się, wleczesz się powoli ku niemu. A nuż wie, co się stało. Astaroth jest pogrążony w dziwnym, głębokim śnie. Znienacka otwiera szeroko oczy, zrywa się w parodyjnej wręcz panice i odskakuje, uderzając plecami o drzewo za sobą. Przez moment wygląda, jakby zobaczył Thomasa w bikiniXD W życiu nie widziałeś takiej zgrozy wymalowanej na jego twarzy. Po chwili Astaroth rozgląda się z zagubieniem i spogląda na ciebie pytająco. Jego wierna mała chimerka ląduje mu na lewym ramieniu.
http://humandescent.deviantart.com/a...birat-19787270

Waldorff; coś poruszyło się nieopodal, usłyszałeś szelest i klasyczny trzask gałęzi. Ostrożnie idziesz w tym kierunku i z ulgą zauważasz nekromantę oraz demona. No, chwałą Moradinowi, nie jesteś sam.

Vriess, Astaroth, Waldorff; usłyszeliście pisk Charlotte. Podążając za nim znajdujecie sukkubę i... wilka w kapeluszu? OO’’

Sathem; O nie, to ta złowroga halucynacja w czerwonym żupanie!!! XD Teraz już wygląda całkiem realnie, jak czerwono-żółty koszmar, który wyłonił się z mroku zza pnia wielkiego drzewa. Są z nim też inni!... ale tamci przynajmniej nie mają mlecznobiałej skóry. Jeden z nich to człowiek, chudziutki, młodziutki, średniego wzrostu. Ubrany w długi czarny płaszcz. Na szyi nosi dwa dziwne amulety. Wygląda na bystrą, zdeterminowaną istotę, przygląda się tobie z krzywą, sarkastyczną miną.
U boku nekromanty stoi sędziwy dwarf. Wygląda na doświadczonego przez życie krasnoluda. Wzrostem i budową odpowiada standardowym wymiarom reszty swych współplemieńców. Ubrany jest w ciemno szare ubrania, podróżną szatę. Na ramieniu ma dwuręczny młot bojowy. Wierzchnim ubraniem jest ciemno brązowy płaszcz z grubej skóry sztukowanej w miejscach ruchomych lżejszą skórą. Przez piersi ma przewieszony pas skórzanej torby podróżnej. Wygląda na poczciwego, pokojowo nastawionego gościa, choć raczej nie warto drażnić kogoś, kto dźwiga ogromny bojowy młot z taką łatwością...

Vriess, Astaroth, Waldorff, Charlotte, Sathem;Bez dwóch zdań, znajdujecie się w lesie.



Wokół jest ciemno, rozbrzmiewają wszędzie dziwne głosy zwierząt. Bystro zauważacie, że brakuje Thomasa i Genghiego.
Jest chłodnawy wieczór, słonce zaraz zajdzie. Jesteście zmęczeni i diabelnie głodni.

Astaroth; Nie do końca wiesz, co się stało. Pamiętasz, że obudziłeś się w dziwnym miejscu, wewnątrz bardzo małej piramidy z fioletowych mgieł, zawieszonej w białawej pustce. Poznawałeś doskonale swoją własną energię – nią właśnie były kłęby mgły poruszające się wokół. Usłyszałeś znajomy głos,
„Ivjiiiidjiia hapsen-hapsen-sjooovna...!” – zaszemrał tak jak poprzednio.
Przez mgielną ścianę piramidy przedarła się naraz czyjaś twarz, i gwałtownie zbliżyła się do twojej własnej twarzy. Miała duże, kocie oczy, płonące hipnotyzującym karmazynem i fioletem zarazem. Przypominała twarz ludzką, ale to nie był człowiek, tego byłeś pewien. Chyba postać ta miała długie włosy, ale... widziałeś j tak zaskakująco krótko... Nie pamiętasz nawet wyraźnie rysów jej twarzy, czy się uśmiechała, czy nie. Pamiętasz jedynie blask w jej niesamowitych oczach. Miałeś wrażenie, że to spojrzenie zabijało, i to dosłownie.

Tevonrel; urrghhh... nie za dobrze się czujesz... Ocknąłeś się leżąc na brzuchu na wielkiej gałęzi, z ramionami i nogami zwisającymi w dół jak u śpiącego jaguara. Z zagadkowego, chorobliwego zamroczenia wyrwał cię kobiecy pisk zgrozy dobiegający gdzieś z dołu. Obracasz obolałą głowę i spoglądasz w ciemną otchłań w dole. Znajdujesz się kilkanaście metrów nad ziemią. Widzisz z góry Sathema, rudowłosą pannę w czerni, chudzielca w czarny płaszczu i dwarfa z ogromnym młotem bojowym. Usłyszałeś dziwny pisk tuż obok siebie. Coś siedzi na gałęzi nieopodal!

 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-11-2007, 09:57   #2
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Kolejna teleportacja- Zdązył sobie pomyśleć Waldorff zanim dał sie posłuchać Vriessowi i wszedł do promienia teleporta teleportu.
Podróżując w niewiadomym kierunku i czasie miał przyjemność niejako oczyma duszy zobaczyć co się stało z ich dotychczasowym miejscem przebywania. -Widowiskie pożegnanie, całkiem, całkiem.

Takie podróże zawsze nastrajały go tak samo. Przypominały o tym co kiedyś zrobił i dlaczego musiał relatywnie dość często podróżować do innych nieznanych miejsc, których normalnie by nie opuścił. Och jak on tesknił za Czarną Górą i niezliczonymi korytarzami i sztolniami. Oddał by wszystko by raz jeszcze móc wejść do tawerny po skończonej szychcie lub poświęcić swoje dwa dni wolnego czasu na przepisywania jego ukochanych ksiąg.

Księgi! o tak to one były powodem jego nieszczęścia. Gdyby nie kłamstwo dotyczące jednej z nich nigdy by nie musiał kłamać a w ostateczności podnieść ręki na brata...

Rozmyślania przerwało łądowanie. I to gdzie w lesie. Oczywiście Kapłan jak wiekszość krasnoludów uważał że las jest dobrym miejscem na uzupełnienie zapasu stempli do szalunku ewentualnie jako nie ograniczone magazyn opału do pieców na węgiel drzewny. Tylko szkodniki takie jak wiewiórki, elfy, bobry, elfy i tym podobne zwierzaki deklarowały inne poglądy...

Karzeł wygramilił się z ziemi i oparł się o pobliskie drzewo. Jak na jego rozbudowany instynkt łowcy było to całkowicie normalne drzewo według miar karłów spod Czarnej góry.

Pewne zaniepokojenie wywołał w nim ptaszek, który przeleciał tuz obok jego twarzy. Takich zwierzątek nie znał chyba że te chore elfy znów coś wyprodukowały. Poruszenie w krzakach przywróciło go do rzeczywistości. Kilka kroków dalej reszta drużyny przynajmiej większość.

-Hoho, kogoż to widze na me stare oczy! - Widok znajomych wybitnie poprawił mu humor. Wszyscy cali, oczywiście że tak -Sam siebie zmitygował pod nosem. -Słuchajcie ja mam pewne pytanko czy ma ktoś może jakąś gorzałkę czy cóś. Te wszystkie przygody wysuszyły moją menażkę i gardło na popiół... W oczekiwaniu na jakąś odpowiedź rozejrzał się wokół. Zobaczył wilkołaka. - A kogoż to tu mamy??
 
Vireless jest offline  
Stary 16-11-2007, 10:09   #3
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Mała, chłodna zamkowa komnata była nadzwyczaj przytulna. Bogato umeblowana, piękne obrazy wiszące na ścianach, piękne krzesełka, stolik, półki z książkami! Wszystko takie urokliwe i tajemnicze. Mała, ciemnozielona zasłonka zawiała przy oknie z okiennicą. Najpiękniejsze ze wszystkich mebli było łoże. Wspaniałe, choć twarde, odsypane różami, które subtelnie łaskotały nagie ciało Sukkuby.
- Mhmm, jak tu ciepło. - wyszeptała namiętnie rozciągając się na mięciutkim łóżeczku. Piękna, lśniąco fioletowa, włochata kołderka tuliła ją delikatnie. Objęła ją nogą odsłaniając krągłe biodro i przytuliła się do mężczyzny leżącego obok niej. Był zimny i twardy jak głaz, zupełnie jak martwy. Miał okrągłą głowę i mięciutkie w dotyku, zielonkawe włosy.
- Wiesz gdzie jesteś? - zapytał.
- Och tak naturalnie, że wiem! Jestem w łóżku z lodowym soplem. - wymamrotała oszołomiona i pocałowała go. Dziwny smak i ten ziąb twardych ust sprawił iż otrząsnęła się. Otworzyła oczy i spostrzegła, że obejmuje jakiś kamień porośnięty mchem.

- Bleeeee - wyjęczała i plunęła na ziemię. Wokół było trochę trawy, jakieś robale, brudna ziemia...robale?!
Przeraźliwy pisk Charlotte rozniósł się po lesie. Dziewczyna z przerażenia miała wstać już gwałtownie gdy zorientowała się, że włochata kołderka, która to niby dawała tyle ciepełka była wilkiem w gatkach w paski! Dziewczyna zerwała się na równe nogi i cofając potknęła się o kamień i upadła na tyłek. Jedynie jej nogi opierały się o skałkę.

- Ehehehe....czeeść - uśmiechnęła się głupawo przyglądając się bardziej nowo napotkanej istocie.
Ciemnoszara sierść, pomarańczowy kapelusz, ciemnozielony płaszcz, spodenki w zielono-białe paski. To jakiś wilkołak! I to bez gustu w dodatku! O czym on myślał wychodząc z domu w takim stroju?! O Halloween?
Usłyszała jakiś szelest nieopodal i obejrzała się. Spostrzegła nekromantę, pierwszy raz miał taką śmieszną minę XD, oraz krasnoluda, był brudny i jest brudny, nic się nie zmienił ;3
Sytuacja była niezbyt skomplikowana chociaż to zależy jak kto ją odbierał. Charlotte siedziała oparta rękoma o ziemię z nogami usadowionymi na kamieniu zaś przed nią (i przed kamieniem XD) stało coś dziwnego. Bynajmniej dla dziewczyny było to coś nadzwyczaj dziwne.

- Czeeeść ^__^" - pomachała do nich jedną ręką i uśmiechnęła się znacząco.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 16-11-2007, 19:42   #4
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Cóż, ta podróż nie należała do przyjemnych, jednak dzięki wydarzeniu po drodze dała mu nową nadzieję i nową motywację. Miał teraz swój cel, jasno określony do którego osiągnięcia nie musiał iść ścieżką poświęceń i wyrzeczeń ale wręcz przeciwnie - do osiągnięcia celu musiał po prostu robić to, co lubi. Do celu musiał wykonać sześć kroków, w tym ostatni wciąż pozostawał po części niejasny, ale przejmowanie się tym, co będzie w przyszłości nie było w stylu Astarotha. Skoro był cel, jasno określony należało działać tak, by go osiągnąć za wszelką cenę.

Teraz jednak musiał na chwilę się od swojego planu wstrzymać, gdyż znajdował się w lesie - swoją drogą, to zawsze musiał być las, czemu nie step albo pustynia? W lesie spotkał ponownie drużynę, z krateru po lesie przenosił się do innego świata... Czy to na coś wskazywało? Niedaleko pojawiła się jego kotoptakowata chimera, znikając w lesie - tymczasem tak będzie lepiej, żeby żaden zapalczywiec z drużyny, zwłaszcza anioł nie rzucił się na nią w swojej zapalczywości bo musiałby go skrzywdzić i przywrócić zdrowy rozsądek

W zasięgu wzroku znajdowało się dwóch starych znajomków, krasnoludzki kapłan Waldorff oraz nekromanta Vriess. Cóż, jak zwykle przeżyli - on swoje życie zawdzięczał energii chaosu, ale sposobu jak oni unikali śmierci nie potrafił pojąć - połączenie szczęścia i zbiegów okoliczności? Najpewniej tak. W niedużej odległości był także wilk w dziwnym ubraniu - pilot statku który próbował go wykończyć. Wtedy, w przestrzeni nie udało mu się go wykończyć, ale teraz pora pokazać mu próbkę swoich możliwości. Niech przez chwilę uważa, że jest bezpieczny - tymczasem postanowił pokazać się od miłej strony i odpowiedział na prośbę Waldorffa

- Niestety, nie mam gorzały jednak jeśli potrzebujesz pokrzepienia i rozweselenia mam coś lepszego. Pewna tropikalna roślina, którą posiadam od jakiegoś czasu po chwili przygotowania wypalona zadziała równie dobrze. Marnowała się u mnie, gdyż niestety demon nie może skorzystać z jej dobrodziejstw, ale skoro może się to komuś przydać... chętnie ci ją oddam, żeby pokazać że nie działam tylko dla siebie

Cóż... krasnolud nie powinien mieć do niego żadnych zatargów, oraz wydawał się osobą rozsądną, która nie ocenia po pozorach - kogoś takiego zawsze lepiej mieć za przyjaciela niż za wroga, zwłaszcza że on jako jeden z niewielu byłby się w stanie dogadać z demonem
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 16-11-2007, 19:52   #5
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość
Wilk właśnie robił widowiskową beczkę w próżni z okrzykiem "Nauczyłem się to obsługiwać!!" gdy nagle coś błysło i znalazł się na zimnej, mokrej ziemi, w dodatku pod jakimś stworzeniem.
~~Ledwo się ustatkowałem, a już jestem gdzie indziej... Moment... Tutaj chyba Żółte Światło nie ma aż takiego wpływu... Brrr... Ale tutaj zimno... CO TO JEST?!~~
"To coś" zeskoczyło z niego i jego oczom ukazała się piękna kobieta w obcisłym ubraniu.
- Ehehehe....czeeść.
- Eee... cześć.
Widział że dziewczyna jest trochę przestraszona, więc chciał się pierwszy przedstawić.
- Jestem...
Nagle z głębi lasu wyłoniły się trzy postacie: demon z obstawą chuderlaka i krasnoluda.
Nikt nie był w stanie zobaczyć, jak szybko wilk wstał. Sathem powoli zaczął się cofać i pokazawszy palcem demona, powiedział:
- To znowu ty! Czego ode mnie chcesz! Sam nie dałeś sobie ze mną rady, więc skombinowałeś sobie kumpli i teraz mnie zabijesz, tak?! Czyżbyś stracił honor, atakując trzema na jednego??
Wilkołak wycofał się na bezpieczną odległość od trzech nieznajomych i przygotował się do walki.
~~Na razie nie ma co ujawniać swych umiejętności... Byleby tylko ten zapyziały demon pomyślał, że to co widział w statku mu się zdawało... Tylko jedna osoba wie tak naprawdę co potrafię... Ten zapchlony Kot... Miejmy nadzieję, że ten błysk go zabił...~~
 
__________________
Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek...

gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę
Amman jest offline  
Stary 16-11-2007, 22:12   #6
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Otworzyłem oko. Potwornie bolała mnie głowa. Przyznam szczerze, że nie przypominam sobie, żebym po którejś z suto zaprawianych imprez w Akademii przeżywał coś podobnego. Jak to mówią, człowiek uczy się przez całe życie. Zresztą, lepiej głowa niż coś innego... Machnąłem ręką koło siebie. Wpadła w coś miękkiego. "Cholera" - pomyślałem mając złe przeczucie. Na szczęście jednak dla mojego poczucia estetyki, okazało się, że była to jedynie miękka, chłodna trawa, obficie skąpana w rosie.

Wstałem, chwiejąc się na nogach. Przed oczami latały mi jakieś pomioty Belzebuba, a cały świat bujał w zgniłozielonych barwach. Na bogów, klina, królestwo za klina!.. Tylko że to nie była zwykła choroba. Coś mnie rozłożyło na atomy, wysłało w cholerę i złożyło z powrotem. Ku mojemu ubolewaniu reszta nierobów zamiast stać się jakąś gwiezdną konstelacją leżała sapiąc obok mojej skromnej osoby.

Astaroth leżał niedaleko mnie. Złośliwy uśmiech wykwitł mi na twarzy. Wyjąłem sztylet i zacząłem wlec się po cichutku w jego kierunku. Nie zrozumcie mnie źle, nie chciałem go zarzynać, ale tylko zostawić mu na pysku jakąś pamiątkę. Albo uciąć coś. I przyszyć gdzieś indziej. Taki astarothowy misz masz. Astaroth - zestaw do samodzielnego złożenia.
Już miałem urżnąć małe conieco, gdy nagle demon otworzył oczy i odskoczył w panice. Biorąc pod uwagę to, co zamierzałem zrobić, panika ta była całkiem dobrze uzasadniona.
- Ech - westchnąłem, chowając nóż do pochwy.
Jakiś koszmar schizofrenika wylądował mu na ramieniu, ale nie zamierzałem się tym przejmować.
Jestem w końcu nekromantą, nie zoologiem.

W momencie gdy tak sobie wzdychałem, usłyszałem pisk. Wysoki. Kobiecy. Bez wątpienia to nie był Astaroth; poza tym i tak miałem schowane ostrze sztyletu... Rzuciłem się w kierunku odgłosu, po to by ujrzeć Charlotte i ... Wilka?!
- Na bogów - złapałem się za głowę - Nie wiedziałem, że te podróże aż tak dają w czapę...

Inna rzecz, że bydle znajdowało się w dwuznacznej sytuacji w stosunku do sukkubicy. No cóż, może i nie żyłem z nią w świetnych relacjach, ale mam do niej sentyment, prawda? Niewiele więc myśląc wyciągnąłem broń, złapałem Charlotte żelaznym uściskiem i przyciągnąłem do siebie. Nie będzie mi jakiś wilk się tutaj panoszył...

Kiedy tak stałem z Charlotte przycupniętą do mojej piersi, poczułem, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Oto, mój zwykły chłód i logika wydawały się mnie opuszczać. Nie wiedziałem co się ze mną dzieję; czy był to jakiś czar tej dziewczyny, czy jakieś skrywane po cichu uczucie które wróciło na powierzchnie, po tym jak maszyna rozbiła mnie na kawałki i złożyła tutaj w całość... Wiedziałem tylko jedno: nie potrafiłem myśleć już o niczym innym, niż oddaniu się w ręce (tak, ręce ^^) sukkuba. Jakkolwiek to brzmi ^^.

- To wy.. ermm... Zabezpieczcie teren... - wyjąkałem - A ja odprowadzę ją w bezpieczne miejsce...

Ciągle trzymając Charlotte za ramię, pociągnąłem ją za sobą. Szczerze mówiąc, nie obchodziło mnie czy będzie się opierać, czy pójdzie ze mną dobrowolnie. Świat przysłaniała mi czerwonawa mgła, a ja sam słyszałem huk krwi w tętnicach. Odciągnąłem dziewczynę na tyle daleko, by reszta
hołoty nie mogła nas zobaczyć, ani usłyszeć.

Nie mówiąc słowa spojrzałem jej prosto w oczy. Zdecydowanie za długo z tym czekałem. Nie należy przecież tłumić własnych popędów... Schyliłem się i wczepiłem się łapczywie ustami w jej usta.Byłem już całkowicie zaślepiony i, na bogów, niemal przekonany że nie kontroluję już własnych poczynań. Moje ręcę błądziły po jej ciele. Prawa znalazła w końcu całkiem sympatyczną, miękką pierś dziewczyny i poświęciła jej dłuższą chwilę. Lewa zjeżdżała powoli coraz niżej, i niżej, i niżej... W końcu i prawa ręka stwierdziła, że potrzebuje więcej doznań; po czym zaczęła gwałtownymi ruchami ściągać z Charlotte okrycie wierzchnie. Usta powędrowały na jej kark, dekolt, błądziły zataczając koła; to niżej, to wyżej. Lewa ręka nieporadnie radziła sobie z moim własnym płaszczem - na szczęście ktoś przewidział taką sytuację, i operacja pozbycia się go poszła w miarę sprawnie. W końcu stanęliśmy przed sobą, jak nas matka natura stworzyła. Ale, jak się domyślacie, ten fakt już od dłuższego czasu średnio na wyrost docierał do mojego przegrzanego umysłu. Nim zdążyła się dobrze zorientować co się wokół niej dzieje (a może właśnie orientowała się aż za dobrze), położyłem ją zdecydowanym ruchem na miękkiej trawie. Zbliżyłem się do niej, pochłaniając wręcz jej ciało pocałunkami. I nagle...

... Nagle świat rozbłysnął tysiącem kolorów a ja westchnąłem z rozkoszy...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 17-11-2007, 00:32   #7
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Dziwny, dość dwuznaczny widok nie zaćmił reszcie towarzyszy umysłu...tak bynajmniej na początku wydawało się rudej. W końcu, nikt o zdrowych zmysłach będąc człowiekiem nie seksiłby się z wilkiem w gaciach. Oczywiście, gdyby tych portek nie miał, też nikt by się z nim nie....ekhem. Charlotte nie pomyślałaby, że któryś mężczyzna ze zgromadzonego kółka różańcowego mógłby tak pomyśleć, a jednak i tym razem się pomyliła.

To była ostatnia rzecz o jaką podejrzewałaby Vriessa. Ba, w ogóle nie podejrzewała go o takie zachowanie, o taką gwałtowną i, w jej mniemaniu, spontaniczną reakcję. Mężczyzna podszedł do Charlotte i łapiąc ją za rękę szybkim ruchem pociągnął ku sobie tak, że dziewczyna wręcz przyległa do jego chłodnego ciała. Trzymając skulone ręce na jego piersi popatrzyła w górę na jego twarz.

- Vriess... - szepnęła zaskoczona a gdy mężczyzna spojrzał na nią rozwarła lekko usta jakby chciała coś dodać jednak one milczały. Skrzętnie ukrywały tysiące słownych sztuczek, tak naprawdę, nie teraz był w jej głowie nekromanta, to nie teraz pragnęła go tak samo jak tysiące minut temu.

I właśnie wtedy kiedy to nie ona go chciała, nie ona ubiegała o jego względy, o jego najkrótsze choć spojrzenie, zdarzyło się coś co wprawiło ją o niespodziewany zawrót głowy i niemalże zsunęłaby się w dół gdyby nie podtrzymujące ją silne dłonie mężczyzny.

- To wy.. ermm... Zabezpieczcie teren... - wyjąknął - A ja odprowadzę ją w bezpieczne miejsce... - rzekł po czym trzymając Charlotte za ramię pociągnął ją za sobą.

- Vriess w jakie bezpieczne miejsce? Jakbyś jeszcze nie zauważył jesteśmy w środku lasu, a jeszcze niedawno molestowało mnie jakieś żywe, chodzące w babcinych gaciach futro. Vriess słuchasz mnie? Ja rozumiem, że . . . - Charlotte nie opierała się nekromancie jednak jakoś nie za bardzo wiedziała co on robi i jakie ma ku niej zamiary. Obejrzała się za siebie, nie dostrzegła nikogo. Las był nadzwyczaj pusty i gęsty. Nie zdziwiłoby ją to gdyby się w nim zgubili. - - . . . że każdy Cię . . . - poważny ton i jej wypowiedź przerwały usta Vriessa, które w namiętności przywarły do jej. Nekromanta wyraźnie pokazywał swoją siłę i przewagę nad bądź co bądź, bezbronną kobietą, która, jakby nie było, nie miała zamiaru opierać się namiętnością tego, którego od dłuższego czasu chciała (a dokładnie chyba od 53 strony TJT 2 xP). Jego dłonie ślepo błądziły po ciepłym ciele dziewczyny. Sukkuba szybko zdjęła swoją suknię i po niedługiej chwili stała zupełnie naga tuż przed jego obliczem. Jak można było się domyśleć, nie tylko ona chciała by doszło do tego jak najszybciej, nie tylko jej na tym zależało albowiem towarzysz jej był równie nagi jak i ona.
Nekromanta, chudy, wysoki i niepozorny, gwałtownym ruchem obrócił Charlotte i zdecydowanie położył ją, wydawać by się mogło, że na trawie, jednak na szczęście była to pewna część garderoby wierzchniej. Nikt by nie chciał by jakieś ubytki w chaotycznym nieładzie natury wbijały mu się na przykład, powiedzmy, że w plecy. Zaczął obsypywać jej ciało pocałunkami, a gdy ta poruszyła się by przejęć inicjatywę, stanowczym naciskiem obu dłoni zabronił jej zmiany pozycji. Przycisnął ręce nad jej głowę by nie mogła się opierać, by nie mogła wykonać żadnego ruchu. Całował namiętnie jej usta a ta, oplotła jego talię nogami. Szybkie i zdecydowane ruchy mężczyzny ukazywały jego całkowitą wyższość. Ona przymykając co chwila oczy, to z bólu to z rozkoszy. jęczała cichutko domagając się więcej, a gdy już to otrzymała, jej rozkoszne jęki stały się bardziej wyraziste. Przestał dopiero kiedy skończył. Na początku nie objął jej nawet tylko legł na niej i oboje oddychali ciężko, stanowczo szybciej niż normalnie. Po niedługim czasie wstali i ubrali się. Charlotte uśmiechnęła się do Vriessa, stosunek seksua wyobrażała sobie trochę inaczej.

- Sądzę, że wiesz . . . raczej się domyślili czemu mnie tu zaciągnąłeś. - odezwała się jako pierwsza poprawiając suknię by jej ułożenie było bardziej idealne, dopasowane do sylwetki. Oczywiście, nie wyobrażała sobie teraz, że nekromanta powie jej coś miłego lub chociaż przytuli ją. Wątpiła nawet, że tak jak ją przyciągnął tu tak i poprowadzi ją z powrotem, ale jednak nie obraziłaby się za taki gest.
Prawdę mówiąc seks bez zobowiązań był dla niej czymś codziennym i naturalnym. Miłości nie znała i nie potrafiła się w niej wyrazić. Nikt nie miał prawa jej kochać, a ona i tak nigdy nie pokochałaby kogoś. Tak przedstawiał się schemat każdego Sukkuba w razie gdyby druga osoba zakochała się (co zdarzało się nadzwyczaj często - niestety siła wyższa i wada ludzi) taka o to podstępna Sukkuba mogła sobie owego wybranka wykorzystywać. Nie ma co ukrywać, dużo było jego dzieci o których nawet nie miał pojęcia. Inkuby to bardzo sprytne i podstępne demony, męska wersja Sukkuby, obce nasienie rozdaje w prezencie grzecznym, bądź mniej grzecznym kobietom, w zależności od humoru i, bądź co bądź ogromnych, możliwości.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 17-11-2007 o 09:30.
Nami jest offline  
Stary 17-11-2007, 19:40   #8
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Słońce powoli zachodzi, wokół robi się coraz ciemniej, a milczące drzewa przemieniają się z wolna w ogromne, złowrogie posągi z pokrzywionymi łapskami i szponami, wpatrujące się w was drażniąco. Wszystko okrywa gęsty, chłodny całun mgły. W ciemnościach z ledwością możecie wypatrzyć rozgwieżdżone niebo za zasłoną gałęzi i liści.

Waldorff; Białe światło zdaje się mieć zbawienny wpływ na Astarotha. Demon wyraźnie złagodniał, jego oczy lśnią innym, przyjaźniejszym blaskiem. Reaguje nawet na lament nad pustą flaszką i stara się okazać dobre intencje, częstując cię jedynym rozweselaczem jaki posiada. Podaje ci na dłoni kilka listków, zdążyłeś zauważyć, nim twoją uwagę przykuło zachowanie Vriessa, który przybył by „uratować” Charlotte z łap wielkiego, złego wilka.[akcja odwleczona przez zapowiedzianą nieobecność gracza]

Astaroth; Zerkasz spode łba na nekromantę, który ciągnie za rękę oszołomioną Charlotte. Kręcisz z politowaniem głową. Śmiertelnicy i ich wybryki, pfeh. Jak zwykle, o ironio, jesteś jedynym, który myśli trzeźwo nad aktualną sytuacją, zdaje się. Nikt poza tobą nie przejął się szczególnie zniknięciem Thomasa i Genghiego. Nie, żeby brakowało ci towarzystwa anioła, praworządnego syna Bieli, ale... no właśnie, ale. Wzdychasz pod nosem. Ogłaszasz, że wyruszasz na poszukiwania Anioła i Pierwszego Topora Lorda Inkwizytora, po czym teleportując się, znikasz.

Waldorff, Sathem; Tevonrel; Nekromanta i Charlotte udali się w nieznanym kierunku, w oczywistym celu Astaroth wyruszył na poszukiwania zaginionej części drużyny i również wyemigrował.

Tevonrel; nadal na drzewie, w towarzystwie dziwnego zwierzaczka.

Sathem; Sam na sam z dwarfem...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 17-11-2007, 20:14   #9
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość
Wilk ucieszył się na widok znikającego demona, jego "podopiecznego" i tej kobiety. Tylko ten krasnolud trochę mu przeszkadzał...
~~Może uda mi się przekonać go do mojej strony? Chociaż wygląda na ostatniego z całej tej "trójki" którego bym mógł posądzić o zdradę drużyny...~~

Dla Sathema dwarf wydawał się pokojowo nastawiony, ale nie wiadomo co ten demon zdążył mu o wilkołaku na opowiadać.
~~Trzeba uważać - pomyślał Sathem - jeśli zaryzykuję i podejdę do niego, to jeśli się na mnie rzuci, to już nic mi nie pomoże. Ale co innego mogę zrobić?~~

Tak myśląc, nie opuszczając swojej "bojowej pozycji" (XD) podszedł ostrożnie do dwarfa obserwując bez wyjątku każdy jego ruch, a zwłaszcza te, którymi mógł dobyć swój młot. Rzekł:
- Yyy... Cześć - wyjąkał - czy moglibyśmy spokojnie porozmawiać? Jestem Sathem. - po czym powoli wyciągnął rękę w stronę krasnoluda.
 
__________________
Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek...

gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę

Ostatnio edytowane przez Amman : 17-11-2007 o 20:17.
Amman jest offline  
Stary 18-11-2007, 17:35   #10
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tevonrel nagle obudził się na drzewie.
Co tu się do cholery dzieje?!-pomyślał wściekły, gdy na dole zobaczył Futrzaka i już miał skoczyćna niego, żeby wypruć mu flaki, gdy zobaczył inne dziewne istoty. Wśród nich była ruda kobieta, dziwny cudzielec i krasnolud z wielkim młotem bojowym.
Szykuje się ciekawe przedstawienie-pomyślał, wygodniej kaładąc się na gałęzi, skąd wszystko ładnie widział.
Jakieś dziwne stworzenie siedziało na gałęzi niealeko, lecz to zwierzątko kompletnie zignorował.
-To znowu ty! Czego ode mnie chcesz! Sam nie dałeś sobie ze mną rady, więc skombinowałeś sobie kumpli i teraz mnie zabijesz, tak?! Czyżbyś stracił honor, atakując trzema na jednego??-mówił Sierściuch, a Tevonrel zachichotał. Co prawda nie widział tego, do którego słowa te były adresowane, ale nie wiele go to obchodziło.
-Na bogów. Nie wiedziałem, że te podróże aż tak dają w czapę...-powiedział chudzielec, po czym przyciągnął do siebie rudowłosą.
-To wy.. ermm... Zabezpieczcie teren.... A ja odprowadzę ją w bezpieczne miejsce..-powiedział dziwny człowiek, ciągnąc gdzieś kobietę.
-Vriess w jakie bezpieczne miejsce? Jakbyś jeszcze nie zauważył jesteśmy w środku lasu, a jeszcze niedawno molestowało mnie jakieś żywe, chodzące w babcinych gaciach futro. Vriess słuchasz mnie? Ja rozumiem, że...-mówiła, a jej głos cichł powoli w oddali, a Tevonrel zaczął mieć nie lada problem, gdyż chciał podążyć za nimi, po gałęziach, ale też chciał zobaczyć Futrzaka w wersji wypchanego drewnem, podnóżka, co zapewne stanie się w obecności Krasnoluda z młotem bojowym.
-A niech to. Zostaję-pomyślał dalej przyglądając się Sierściuchowi.
-Yyy... Cześć. Czy moglibyśmy spokojnie porozmawiać? Jestem Sathem-powiedział Futrzak, a Tevonrel chichotał bezgłośnie, obserwując całe zajście i wyczekując ataku Krasnoluda.
 
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172