Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2007, 01:16   #1
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
W pogoni za szczęściem

39 lat, skończyłem wczoraj 39 lat. Jeszcze rok i dobijemy hucznej 40-stki. I co potem? Liczenie czasu do 50? A potem? Rezerwacja miejsca na cmenatrzu obok grobów brata i matki? Tak ojciec jeszcze żyje, ma się dobrze; czasem wpadnie na święta pobawi się z wnukiem, pogada o starych czasach i ponarzeka. No cóż taka jest już naturalna kolej rzeczy. Owoce spadają z drzew a na ich miejsce wyrastają nowe. Ale jak tak się na to spojrzy to dożywanie ostatnich dni w domu starości i granie w szachy jako jedyne kreatywne spędzanie wolnego czasu to nie jest zupełnie to co chciałbym zastać będąc w wieku mojego ojca. Hugh Harper, mój ojciec. Glina przez 30 lat, nienaganny życiorys i medal za odwagę. Pewnie byłby w tej chwili jednym z tzw. złotych synów Ameryki gdyby nie fakt, że parę lat przed przymusową emeryturą wziął jedną jedyną w życiu łapówkę. Pech, przypadek czy może wrobił go ktoś trzeci. Nigdy go o to nie pytałem, zresztą chyba by nie odpowiedział. Tak już jest w rodzinie, duma i honor przede wszystkim. Tak ojciec zawsze wpajał nam te wartości do głów odkąd pamiętam, mi i Jimowi. Potrzebowaliśmy wtedy tych pieniędzy, matka była chora a Jim szedł na studia. Niech to szlag z tym gównem, całe życie był uczciwy i czyścił buty tym u góry a oni, wielcy szefowie mieli go gdzieś tak jak resztę zwykłych gliniarzy i ich psie pensje a przecież każdego dnia mogli zarobić za nich kulkę patrolując ulicę. Trzeba jednak przyznać, że wykazali się klasą ten jeden jedyny raz. Pozwolili mu zachować twarz, oficjalnie zrezygnował dobrowolnie z pracy z przyczyn zdrowotnych. Cały wydział wiedział, wszyscy brali ale kogo to obchodziło, stało się trudno życie toczy się dalej jak opona z której uchodzi powietrze. Matka zmarła tego samego roku, ojciec harował jak wół w rzeźni żebyśmy my mieli co włożyć do garnka. W końcu wysiadł całkowicie, lekarz powiedział że to kręgosłup. Od tej chwili tylko my pracowaliśmy. Pracowałem od 12 roku życia, jako hmm pomyślmy. Najpierw byłem gazeciarzem wstawałem o 5 kiedy słońce dopiero wychodziło zza naszego domu, pakowałem się na mojego starego bmxa z czerwoną ramą i objeżdzałem całe osiedle do 8. Wtedy to była frajda no i zarobki jak na takiego małego gówniarza były całkiem przyzwoite. Jak miałem 14 lat przyszedł czas na złoty rok sprzedawania lemoniady. No wiecie, to było w 82-gim. Rok upałów i pożarów na całym wschodnim wybrzeżu. Mówię wam straż pożarna miała pełne ręce roboty a zapotrzebowanie na takie płyny jak posłodzona woda z cytryną swoją drogą jeden z największych amerykańskich(mam rację?) wynalazków było ogromne. Ludzie przychodzili, kupowali(25 centów szklanka) pili, szczali a potem znów przychodzili i.. no zresztą co wam będę opowiadał. Konkretnie, interes szedł dobrze, spółkę prowadziłem z Caroline notabene pierwszą dziewczyną którą pocałowałem w życiu i to z języczkiem. Chodziłem wtedy dumny jak cholera. W szkole chłopaki dosłownie prześcigali się w tych sprawach, pamiętam że czułem się tak jak jakaś gwiazda bejsbolowa opowiadając kumplom o "Cal". Oczywiście często koloryzowałem, ale chyba nikt nie zaprzeczy że w wieku 15 lat nastolatki mają dość wybujałą wyobraźnie. W zasadzie nie zrobiłem "tego" z nią ale wszyscy i tak myśleli, że tak. Trochę mi jak o tym teraz pomyślę głupio z tego powodu. Rodzina Cal zresztą przeprowadziła się aż do Vancouver i od tego czasu nigdy jej już nie widziałem. W wieku 16 lat zacząłem biegać, późno jak cholera jeśli chcesz być zawodowcem ale zawsze miałem dobrą kondycję. Trener wziął mnie do drużyny i może nie zapowiadałem się na jakiegoś Michela Johnsona, ale osiągałem niezłe wyniki. Niedługo zresztą moja marzenia przestały być już tak realne jak to zresztą często bywa w tym sporcie. Złamałem nogę, głupie zabawy tak się zwykle kończą "gdyby kózka nie skakała..". Wszystko było ok. rehabilitacja przebiegała sprawnie tylko, że potem zaniedbałem treningi by w końcu rzucić to na dobre. Oglądam czasem powtórki "Cudownych Lat" no wiecie z tym dzieciakiem z kręconymi włosami którzy przez całe życie wyglądają jakby nigdy się nie starzeli. Myślę sobie teraz, że moje życie było momentami podobne do tego w tym serialu. Małomówny surowy ojciec, matka która zawsze mnie broniła po kolejnych wybrykach no i Jim starszy brat równie wielki "głąb" jak ten serialowy. Dzieciństwo było sielanką zresztą każde dziecko powinno mieć wtedy swoje "cudowne lata". Jak teraz sobie o tym pomyślę to podziwiam ojca, że wychował nas na ludzi. Jeśli chodzi o szkołę to muszę przyznać, że nie byłem zbyt pilnym uczniem. Raczej jednym z tych, których trzeba było ciągnąć tam siłą i wbijać wszystko do głowy wielkim młotkiem. Rodziców nie raz wzywano do szkoły, wagary, wybita szyba, bójka w stołówce i takie tam pierdółki. Pierdółki czy nie wolałbym teraz uniknąć stawiana rodziców w tego rodzaju sytuacjach. Ojciec bywał wtedy surowy, ale chyba nie miał wyjścia trzymając nas krótko, utrzymywał po prostu dyscyplinę nie był na szczęście żadnym sadystą, alkoholikiem czy Bóg wie kim tam jeszcze. Jeżeli już wyciągał pas to tylko w ostateczności i wtedy patrząc w jego oczy, których nigdy przed nikim nie cofał nawet teraz. Zobaczyłem, żal, cholerny żal. Tak tato mi też było przykro, ale rób co musisz nie byłem przykładnym synem mimo, że on starał się być przykładnym ojcem. Poczekajcie muszę zapalić papierosa, stary nawyk który zapożyczyłem od Jima kiedy po kryjomu jaraliśmy tanie fajki ojca kiedy on był w pracy. O tak, właśnie od razu lepiej. Na czym to ja.. A właśnie, jeśli chodzi o mojego ojca no to hej kocham staruszka. I zawsze będę go kochać, tak to już jest że ojciec rzadko mówi do syna że go kocha ale w większości przypadków jak już mówią to sobie w wielce sentymentalnych chwilach to mówią poważnie no przynajmniej tak było z nami. Rzadko, ale wystarczająco często żeby mieć te momenty przed oczami po 20 latach. Hmm, te szlugi są naprawdę dobre wiecie? Zgubny nałóg, mówię wam kiedyś pójdę do lekarza a ten zdiagnozuje mi raka i da góra pół roku życia a na zdjęcie swoich zczerniałych, czarnych, przepalonych płuc nawet nie odważę się spojrzeć. W każdym razie na razie dużo mi do tego brakuje.



"PALENIE ZABIJA POWOLI" ta kampania mnie dobija, idę tymi smętnymi ulicami i co chwilę widzę jakiś billboard w tym guście. W sumie racja może to coś da, takiemu staremu głupkowi jak ja w każdym razie na pewno już nic nie pomoże. Uśmiecham się jak pod tymi słowami na wielkich reklamach ktoś dokleił lub wysprejował swój tekst w stylu "PALENIE ZABIJA POWOLI WIĘC MAMY JESZCZE DUŻO CZASU". Najlepsze jest zresztą to jak te chłopaki załatwiają codziennie dziesiątki reklam "Mc Donalda" i innych symboli naszej zdegenerowanego społeczeństwa. Są jak hipisi, tylko bardziej świadomi, buntują się przeciw władzy i przeciw wszystkiemu co ich zniewala. Kilkanaście lat wstecz sam bym do nich dołączył, dziś niech zajmą się tym ludzie, którzy jeszcze nie przegrali walki z systemem. Akceptuję to podobnie jak miliony amerykanów dla których takie problemy jak zanieczyszczenie środowiska czy dziura ozonowa są mniej istotne niż wieczorek z Oprą albo Jay`em Leno. Kim jestem? Jestem nikim, zwykłym człowiekiem jak Ty, on, oni którego nie poznałbyś pewnie w tłumie. Nazywam się Jack Harper i to początek mojej historii.

 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 25-11-2007 o 12:31.
traveller jest offline  
Stary 26-11-2007, 16:04   #2
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Przytlumione swiatlo jedynie w minialnym stopniu rozswietla wnetrze klubu. Mezczyzni i kobiety wsrod atmosfery wyczekiwania wpatruja sie w pograzona w calkowitych ciemnosciach scene. Nie widze ich dokladnie lecz potrafie sobie wyobrazic. Kobiety nieco niepewnie i z lekka nutka podniecenia, mezczyzni z blyskiem pozadania w oczach. Jest 23:57.


Ale przeciez nie zawsze znajdowalam sie na tej scenie wsrod tych ludzi. Kiedys, wydawac sie by moglo iz wieki temu, mieszkalam wraz z rodzicami w malym prowincionalnym miasteczku i z calego serca marzylam o zostaniu zawodowa tancerka. Dosc szumne marzenia jak dla corki mechanika i ksiegowej. Ilez to razy slyszalam od matki moraly w stylu:

- Kreceniem tylka nie zarobisz na chleb.
- Wez sie do roboty dziewczyno. Mrzonkami sie nie najesz.
- Czy choc raz mogla bys spedzic w domu choc jeden wieczor, a nie szlajac sie po jakis klubach dla znudzonych gowniar?


Etc etc etc etc.... Ojciec siedzial cicho od czasu do czasu wtracajac tylko zebym nastepnym razem wrocila do domu przed polnoca. Wspanialy staruszek, gdyby tylko czasami osmielil sie sprzeciwic matce, kto wie. Tak czy siak dopielam jednak swego choc nie bez klod serwowanych mi pod nogi przez rodzicielke. Zdobylam dyplom szkoly tanca Pani Birdy i w wieku 18 lat wyrwalam sie z jej nadopiekunczych skrzydel i pelna wspanialych snow i marzen wyjechalam do wielkiego miasta. Jakze naiwna wtedy bylam. Czasami zastanawiam sie jakim cudem wogule udalo mi sie przezyc te pierwsze miesiace. Bez znajomych, rodziny, przyjaciol czy chociazby pracy. Wluczac sie od castingu do castingu gdzie wciaz i wciaz slyszalam ze jestem za gruba, zbyt koscista, mam za duze piersi albo nazbyt pelne biodra. I ak w kolko i w kolko i w kolko. Mieszkalam w nedznej norze, w ktorej smierdzialo zdechlym kotem i obok ktorej co dwie minuty przejezdzalo metro sprawiajac iz kubki spadaly z suszarki. Mozecie powiedziec, ze powinnam wtedy wrocic do domu, albo tez porzucic marzenia i znalesc sobie porzadna, stala prace. Pewnie nawet macie co do tego racje. Tylko ze cholernie ze mnie uparta istota. Poza tym... miala bym wrocic do zrzedzacej matki, dla ktorej moja porazka byla by najwiekszym tryumfem? Oooo nie..
I nie wrocilam. Fakt znalazlam sobie jaka taka prace kelnerki w nocnej restauracji, z czegos w koncu musialam zyc, ale bynajmniej nie znaczylo to ze przestalam szukac. Wrecz przeciwnie. W Codym&Podym przepracowalam prawie rok gdy wreszcie trafilam na cos co nie bylo wprawdzie tym co szukalam ale ... Ogloszenie pokazal mi Pody, przysadzisty mezczyzna o twardym spojrzeniu czlowieka z doswiadczniem i rewelacyjnym zmyslem kucharskim. Jak bedziecie przejezdzac obok tej knajpy to wpadnijcie i zamowcie steka ala devil, paluszki lizac. Ale wracajac do ogloszenia. Pody znalazl je przez przypadek w jednej z codziennych gazet. Ot niewielki choc elegancko wygladajacy prostokat zawierajacy slowa:

Klub nocny "Skarabeusz" poszukuje tancerek z doswiadczeniem.

Pod spodem byl numer telefonu i adres. Coz.. doswiadczenia niby nie mialam ale warto bylo sprobowac. W tamtym okresie bylam juz naprawde zdesperowana. Zdesperowana do tego stopnia, ze gotowa bylam zostac striptizerka w jakims klubie nocnym byle tylko odbic sie od tego w czym zylam.
Na spotkanie (umowione wczesniej telefonicznie) stawilam sie punktualnie. Krotka rozmowa wstepna, maly pokaz tego co umiem, krotkie

- Zadzwonimy jak cos.


I po wszystkim. Mocno rozczarowana wrocilam do mojego smierciokociego mieszkanka przekonana ze po raz kolejny stracilam jedynie czas. Przekonanie jak sie okazalo dosc mylne. Po tygodniu oczekiwania i sprawdzania automatycznej sekretarki (spret na ktory wydalam trzy pensje) totalnie zniechecona po dlugiej i ciezkiej nocy w restauracji uslyszalam wreszcie tak wytesknione slowa.

- Zlotko jestes przyjeta. Zadzwon albo lepiej wpadnij to ustalimy szczegoly. Pytaj o Terrego.

I tak sie to wlasnie zaczelo.


Swiatlo na sali zgaslo zupelnie. Gdzies w tle rozlegla sie muzyka, a mocny strumien swiatla padl na moje cialo. Jest 22:00, czas zaczac wystep.

Jestem Midnight i to jest poczatek mojej histori.

 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 26-11-2007 o 23:17.
Midnight jest offline  
Stary 06-12-2007, 17:57   #3
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
http://kyoko.wrzuta.pl/audio/2CbN2rEySP/

Budzę się o szóstej i leżę z otwartymi oczami wpatrując się w sufit. Czekam na dźwięk budzika. Dźwięk, zwiastujący początek dnia. Kiedy leżę tak, myślę o o wiadomościach w telewizorze w których głównie przebijają się tanie skandale z gwiazdami ala Paris Hilton w tle czy tragiczne katastrofy.. tak ludzie wciąż uwielbiają słyszeć o ludzkich cierpieniach. Może to podnosi ich na duchu? Że gdzieś tam jest gorzej? Albo może po prostu uzależnili się od dawki wrażeń i wszystko traktują jak film? Myślę o tym jak bardzo popieprzonym miejscem stał się ten świat.
Myślę o własnym życiu o źrenicach twoich których nawet jeszcze nie widziałem, ale wciąż mam nadzieje. Może kiedyś tam, gdzieś tam, mijając na ulicy cały tłum ludzi choćby przez ten jeden niewielki ułamek sekundy odnajdziemy się w tej magicznej chwili. Nasze spojrzenia spotkają się w tym niemym i przerażającym spojrzeniu, które mówi "czy ja cię aby nie znam"? Czy to jest w ogóle możliwe? Prawdziwa miłość. Nawet w moim wieku?
Jeśli o to chodzi to myślę, że parę razy zmarnowałem swoją szansę na szczęśliwe życie. Nie ułożyłem wszystkiego tak jakbym chciał, dokonałem złych wyborów.
Obecnie jestem w separacji od dwóch lat. Przyznaję się dużo w tym mojej winy, zawsze wina leży po obu stronach. Tylko po prostu nie zawsze umiemy się do tego przyznać.
Nie sądzę żeby to się zmieniło. Kochałem ją.. kiedyś. Po 5 latach małżeństwa przyszło jakby to nazwać.. wypalenie. Początkowo wzajemna podejrzliwość o zazdrość o romans. Do tej pory nie jestem pewny i ona chyba też. Chociaż nie ma podstaw hmm w sumie ja też ich nie miałem.Wraz z tym brak tematów do rozmów, coraz częstsze kłótnie, narodziny dziecka. Tak mam syna, nazywa się Adam ma 7 lat. I muszę stwierdzić, że to jedna z nielicznych rzeczy jakie dają człowiekowi tą wewnętrzną satysfakcję spełnienia dobrej roboty. Jestem z niego naprawdę cholernie dumny. Niestety obecnie nie spędza ze mną tyle czasu ile bym chciał, ale jeśli będę musiał to będę o to walczyć i uwierzcie mi że będę. Lada chwila mamy sprawę w sądzie o opiekę nad dzieckiem.
No, ale wracając do mojego małżeństwa. Firma w której pracowałem po prostu splajtowała a wszędzie tam gdzie tylko zanosiłem papiery były sterty chętnych, lepiej wykształconych, młodszych, ze znajomościami lub większą siłą przebicia.
No cóż pozostało mi wrócić na sam dół co miałem zrobić? Wanda odeszła chyba nie mogła przeboleć niższego standardu życia. Sprzedaliśmy samochód, dom i wszystko co miało jakąś większą wartość. Mam dziecko, muszę jakoś żyć. Ono w tej chwili jest najważniejsze, nic innego nie ma znaczenia. Być może pracować fizycznie w moim wieku to dość żałosne, ale za nim mnie osądzisz wiedz że nie miałem wyboru. Człowiek musi mieć za co jeść, ubrać dziecko i pewnego dnia wysłać na studia. Pieniądze żądzą tym pieprzonym światem i nic na to nie poradzę ani ja ani nikt inny z najlepszymi chęciami.
Włącz TV i zobaczysz uśmiechnięte twarze ludzi którzy obiecują obniżyć podatki, zlikwidować bezrobocie, "by żyło się lepiej" wszystkim nam dookoła ale ja patrzę i widzę wszędzie te same mordy. Uśmiechnięte od ucha do ucha, zajęte własnymi karierami i ukrywaniem skandalów. Czasem wyjdzie na jaw, że jakiś kongresmen zdradza żonę z sekretarką i wśród blasku fleszy musi zrezygnować, ale prawda jest taka że ci ludzie żerują na nas i na naszych problemach. W ich interesie leży nie to żeby nasze życie żyło się lepiej ale to, żebyśmy po zjedzeniu kawałka ciasta chcieli następny nie dostając od razu całego tortu żywiąc się ich obietnicami. Radzę dowiedzieć się ile kosztuje "nas" bo przecież wszystko to jest z pieniędzy podatników, utrzymanie rządowych samochodów, kancelarii czy agencji wywiadowczych.



Weźmy np. Busha i jego administrację. Zauważyliście, że od lat słyszymy ciągle o kolejnych doniesieniach o Bin Ladenie, jego tzw. "oświadczeniach" na których słyszymy głos i stare zdjęcia jeszcze sprzed 11 września? Rzekomo CIA zawsze identyfikuje zapis jako autentyczny, chociaż tak naprawdę to wszystko mogło zostać nagrane czy zmontowane albo przed 11 września albo przez ludzi zainteresowanych przedłużeniem tego wyimaginowanego zagrożenia ze strony Arabów.
Połowa Ameryki na słowa Bin Laden podskakuje ze strachu a druga wyciąga broń gotowa do strzału. Nikt nie przejdzie obojętnie.
No coś tu chyba jednak nie gra. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale akurat w tym wypadku rząd zachowuje się tak jakby na rękę było mu zaszczucie całego naszego społeczeństwa w strachu przed terroryzmem. Oglądaliście np. dokumenty Moore`a?
Nie? Szczerze polecam, chociaż nie bierzcie wszystkiego mega poważnie bo wszystko ma swoje granice. No ale trzeba przyznać, że dość dobrze pokazują od kuchni co się zaczyna dziać w tym kraju. Tak, jestem patriotą jak wielu innych gotowy wystąpić przed szereg i walczyć za ojczyznę.
Być może to tylko puste frazesy, formułki wbijane nam od dzieciństwa podobnie jak modlitwa. Suma sumarum to nic nie znaczy, liczy się pieniądz, który napędza każdą wojnę, liczą się kłamstwa z których po prostu słyszymy to co chcemy usłyszeć. Bo przecież nikt nie powie nam "no kurwa zrobiliśmy błąd Irak był jednym wielkim wdepnięciem w gówno i trzeba teraz wytrzeć buty" zamiast tego słyszymy "każda wojna wymaga ofiar". Ofiar? Przepraszam czy pan Rumsfeld powiedział coś tak głupiego? Czy może nie dosłyszałem? Do tej pory liczba naszych chłopców poległych w Iraku w tym roku przekroczyła już 3 tys. a niedługo a jak tak dalej pójdzie to niedługo dojdzie do 5. To i tak tylko oficjalnie dane. Nie można na pewno stwierdzić ile osób straciło tam życie, przecież dużo uznawanych jest wciąż za zaginionych. To wszystko zaczyna wyglądać tak samo jak w cholernym Wietnamie. Medal na trumnę czy w miejsce oderwanej kończyny chyba nic jednak nie rozwiązuje. Rząd ma gdzieś weteranów i taka jest prawda.
Mój wujek był na wojnie, trzy miesiące po Wietnamie strzelił sobie w łeb pozostawiając narzeczoną z dzieckiem w drodze. Niby nic, można powiedzieć zawsze się zdarza. Kraj a jednostka, i znów słyszymy "wojna wymaga ofiar.. ofiar". Tylko nikt z głównodowodzących czy to w Wietnamie, w Iraku czy na każdej innej wojnie nie przewidział trwałych skutków mających swoje odzwierciedlenie w psychice człowieka. Nie można potem od tak z miejsca odstawić karabin i żyć bez rozkazów. Od tak kiedy to się wszystko wreszcie kończy,wracasz do domu i stwierdzasz że to nie jest już ten sam dom. Dorośli mężczyźni płaczą przez sen dopiero wtedy dając upust tłumionym emocjom, trzęsą im się ręce przy prostych czynnościach, patrzą godzinami przed siebie bez celu aż ich bliscy odsuną się od nich i pozostawią samemu sobie. Uwierzcie mi żaden człowiek nie jest w pełni psychicznie przygotowany do wojny chyba że jest socjopatą, pieprzonym psycholem który czerpie z tego przyjemność. Ludzie nie mogący odnaleźć po powrocie do domu po prostu wracali do wojska i służyli zawodowo. Zawsze to jakiś sposób a ci którzy zostali kalekami, młodymi chłopakami na wózkach inwalidzkich? Co im powie uśmiechnięty wuj Sam?
Wybija siódma, dzwoni budzik pora wstawać. Kolejny dzień dla mnie i dla ciebie:

Amerykański sen wciąż trwa.

 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 06-12-2007 o 21:38.
traveller jest offline  
Stary 10-12-2007, 07:04   #4
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Szosta rano.....
Glowa boli jak cholera, zlamany paznokiec wtoruje i zdecydowanie mam ochote rzygac. Ostatni raz zostalam z dziewczynami. Naprawde ostatni. Czlowiek nie zdaje sobie sprawy gdzie sa jego granice do czasu, az nagle w niego walna. Spogladam przytepionym wzrokiem po pokoju. Juz nie mieszkam w tej budzie przy torach. Teraz jest to mile mieszkanko z eleganckimi meblami i plazma na scianie. Zadziwiajace jak zycie potrafi sie zmienic...
Lekko niepewnie ruszam do lazieki. Nagie stopy miekko zapadaja sie w dywan lecz jakos nieszczegolnie mnie to cieszy. Zupelnie jakby chodzenie nie sprawialo mi juz wystarczajacego klopotu.
Wanna...Taaak.... Cudowny wynalazek czlowieka powoli napelnia sie woda... O czym to ja.. a tak... Zycie i jego zmiany. Wiecie... Jak na tancerke klubu nocnego mam tragicznie pretensjonalne marzenia co do idealnego faceta. Znaczy sie, moze i nie tragicznie ale... A zreszta i tak nie mam szans... Ale to w koncu tylko marzenie ..A konkretnie? Coz, wiadomo... Rycerz na bialym rumaku w srebnej zbroi bojacy po oczach odbitym w niej swiatlem. Zamek tez by nie zaszkodzil. Odkrywcze nie?...
Mrrr olejek waniliowy... Duuza piana... Zanurzam sie az po szyje w goracej wodzie... Co za rozkosz... I po diabla kobiecie facet... Zupelnie jakby sama nie potrafila zadbac o wlasna przyjemnosc.. Z drugiej strony jednak nie ma to jak dobry kochanek. Dla przykladu Danny. Boze co za cialo. Ten facet zdecydowanie jest idealem.. No prawie. Wszystko byloby ok gdyby nie to ze moj slodziutki Danny, ten wymarzony kochanek woli slodziutkich mezczyzn. Coz, przynajmniej od czasu do czasu zgodzi sie na male co nieco.
Niech wam sie jednak nie wydaje iz puszczam sie z kazdym w pogoni za idealem. Jezeli tak walasnie jest to spiepszac odemnie. To, ze pozwalam im ogladac moje cialo nie znaczy odrazu, ze ide z kazdym z nich do lozka. Choc naturalnie czasami... Swieta w koncu zdecydowanie nie jestem. Szlak by trafil. Wszystko mi sie miesza.. Dobra rada na przyszlosc: Nie snujcie swoich rozmyslan gdy jestescie po kilku glebszych i z dwuch znacznie glebszych. Zdecydowanie nie wychodzi to jak trzeba. Ale co to ja... A tak..
Tak sobie mysle, ze .... no dobra.. wcale w tym momencie nie mysle. Jestem otumaniona alkocholem, czekoladkami i dobrym sexem wiec nie wymagajcie odemnie sensownego myslenia. Wlasciwie to w tym momencie mozecie odemnie wymagac co najwyzej tego, ze wyjde z wanny zanim woda bedzie lodowata,a i to nie jest wcale takie pewne.
Hmmm.. Ciekawe czy dziewczyna taka jak ja ma jeszcze szanse na prawdziwa milosc. Na takie szczesliwe zakonczenie gdzie biale golebie lataja wokolo nie zalatwiajac swoich potrzeb na glowy gosci i gdzie tort weselny ma dwa metry wysokosci. Szlak, zle ze mna. Zdecydowanie zle skoro zaczynam rymowac.
Wychodze z wanny otulajac sie puszystym szlafrokiem i czlapiac do lozka. Satynowa posciel tak przyjemnie glaszcze moje cialo. Mrrrr.... Jak cudownie.. Nic tylko zasnac. Zasnac przytulona to tego jedynego, ukochanego........ pluszowego misia.


Moj ksiaze..... poczeka, gdziekolwiek by teraz nie byl.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 10-12-2007 o 07:18.
Midnight jest offline  
Stary 20-01-2008, 18:47   #5
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Wrzuta.pl - Black eyed Peas ft. Justin Timberlake - Where is The Love

Ubieram się pospiesznie i niedbale. Wkładam wczorajszą koszulę, którą wypadałoby przynajmniej wyprasować. Myję zęby elektryczną szczoteczką którą Wendy sprawiła mi na Mikołajki, pewnie skłonił ją do tego fakt że szczotkowałem zęby tak intensywnie że średnio co dwa miesiące trzeba było wymieniać szczoteczkę.
Uśmiecham się na tą myśl i pytam siebie co się stało. Co się stało, że przestaliśmy się razem śmiać. Chodzić na normalne randki, czerpać radość ze wspólnie spędzonego czasu i ba nawet seks przestał być już tak przyjemny jak kiedyś.
Zamiast tego zaczęliśmy się kłócić. Myślę że każdy związek prędzej czy później ma przynajmniej jeden duży kryzys od którego przezwyciężenia zależą jego dalsze losy, być albo nie być. W naszym przypadku nie być.
Do parteru sprowadza mnie odgłos czajnika z kuchni przypominając że trzeba jeszcze coś zjeść. Kończę się golić i zapinam koszulę. Zerkam na zegar w kuchni, powinien spokojnie się wyrobić. Zalewam kawę przy okazji szybko smarując grzanki z tostera. Kolejny raz przyrzekam sobie, że posprzątam w tym chlewie następnym razem. Sterty brudnych naczyń, zaplamiony obrus, kawałki posiłków na podłodze - makaronu z "zupek chińskich", okruchów chleba, ketchupu i reszty trudnych do identyfikacji rzeczy które jeśli w tym domu popełniono by morderstwo pewnie sprawiłyby niezły ból głowy kryminalnym analitykom - wszystko to świadczy o tym jak to mówi reszta ludzi, że brak facetowi kobiecej ręki.
No cóż na pomoc domową mnie nie stać a nigdy nie byłem dobry w tych sprawach, zwykle facet zakłada że jeśli przynosi do domu kasę. I to znaczą część domowego budżetu jak nie cały to powinien mieć jakieś względy jeśli chodzi o dom.
No dobra starałem się też coś robić ale kiedy przypaliłem obiad enty raz to Wanda tym słodkim niewinnym godnym politowania uśmiechem po którym czerwieniłem się i czułem się znowu jak nastolatek nakryty na czymś wstydliwym dajmy na to masturbacji sprawiała, że przypominałem sobie swoje miejsce w szeregu.
Kochałem ten uśmiech. Kochałem ją. Jakaś moja część wciąż ją kocha i tęskni. Ale chyba czasem lepiej odpuścić, lepiej tego nie utrudniać zwłaszcza gdy w grę wchodzą dzieci. Trzeba przede wszystkim patrzeć na dobro dzieci i wcale tu nie przesadzam dzieci w takich sprawach cierpią najbardziej.
No dobra pakuje, lunch - jeśli lunchem można nazwać to co jem - biorę płaszcz i wybiegam pospiesznie z domu upewniając się że zamknąłem drzwi na wszystkie trzy zamki. W takiej okolicy trzeba być ostrożnym, mamy tu jeden z największych wskaźników przestępczości w mieście hmm chyba dlatego właściciel spuścił tyle z ceny przy wynajmie.
Przeprowadziliśmy się tutaj kiedy zaczęły się poważne problemy finansowe. W gruncie rzeczy jeśli jesteś naprawdę zdeterminowanym złodziejem to nie zatrzyma cię żaden zamek, ale lepiej nie kusić losu.
Wychodzę na Main Street zerkając na zegarek, jakieś trzy minuty do chwili kiedy ucieknie mi autobus i pozostawi na pastwę szefa który skrupulatnie wykreśla każde spóźnienie.
Przystanek jest tylko 100 metrów ode mnie i to w lini prostej, co to jest dla byłej - zmarnowanej - nadziei białych w biegach. Puszczam się pędem z teczką w ręku, krawat powiewa mi na wietrze pot spływa z czoła a płytki oddech mówi mi, że trochę wyszedłem z wprawy.
Gdyby jakiś malarz chciałby uwiecznić mnie właśnie w tej chwili i nawet stworzyłby arcydzieło pełne ukrytej symboliki i głębszego przesłania o które zapytany z dumą mógłby wygłaszać niekończące się wywody nad przemijającym cyklem człowieka zataczającego krąg, upadkiem moralnym, wyścigiem szczurów i kto go tam jeszcze wie czym. Może miałby rację, ale prawda jest taka, że w tej chwili gówno mnie obchodziło co powiedziałby ten malarz. Ja zinterpretowałbym to jako człowieka spieszącego się do pracy. Przybiegłem na przystanek a autobusu wciąż nie było. No co jest? Czyżby się spóźniał?
Jakaś starsza kobieta która najwidoczniej lubiła czekanie spojrzała na mnie z politowaniem. Wanda, coś jej w oczach przez chwilę przypomniało mi właśnie moment kiedy przypaliłem obiad.

-Przepraszam czy..
-Nowy rozkład kochaneczku. Wszedł w życie pierwszego, trzynastka będzie za 15 minut.


Stałem przez chwilę przyswajając sobie to co powiedziała. Od pierwszego? Czyli od dzisiaj. Kiwnąłem lekko głową wyrażając tym samym zrezygnowanie. Przekląłem swoją głupotę no tak, przecież wiedziałem o tym już od dawna jak zresztą każdy uczestnik ruchu drogowego.
Brak samochodu kolejny raz stanął mi ością w gardle, no tak brak samochodu i roztargnienie.



Nie mając za bardzo wyjścia, usiadłem ciężko na ławkę obok tej miłej starszej pani. Uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłem uśmiech robiąc dobrą minę do złej gry. Joe mnie zabije, jak znowu się spóźnię ale teraz już nic nie poradzę. Pieszo przez miasto dojdę tam w południe a to było równoznaczne z dobrowolnym zwolnieniem z pracy. Spróbowałem się odprężyć ale średnio mi to wychodziło.
Nagle zupełnie bez ostrzeżenia poczułem silne ukłucie w klatce piersiowej, wstałem momentalnie chwytając rękoma powietrze szukając rozpaczliwie rozwiązania co się dzieje. Bez dźwięcznie zadając pytanie nie doczekałem się odpowiedzi. Na próżno wodziłem oczami w poszukiwaniu jakiegoś ratunku. Usłyszałem za sobą coś chyba krzyk a potem kolana ugięły się pode mną jak cienkie zapałki. Szyja bezwładnie skrzywiła się w dół, chodnik w zastraszającym tempie stawał się coraz bliższy i wyraźniejszy a potem.. A potem chyba ktoś wyjął wtyczkę.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 20-01-2008 o 18:54.
traveller jest offline  
Stary 28-01-2008, 02:04   #6
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację


Pokoj pograzony byl w polmroku. Liczne swiece poustawiane na chybil trafil rzucaly migotliwy blask na pare kochankow. Splecione ze soba nagie ciala mezczyzny i kobiety poruszaly sie wolno w pradawnym rytmie. Zazwyczaj brutalne dlonie mezczyzny wodzily teraz delikatnie po jej swietlistej skorze. Pobudzaly, draznily, rozpalaly i lagodzily ogien tylko po to by wzniecic go ponownie z jeszcze wieksza moca. Nie pozostawala mu dluzna. Zadbane paznokcie gleboko wbijaly sie w jego cialo za kazdym razem gdy zpazm rozkoszy targal jej cialem. Usmiechal sie patrzac na nia. Jego kobieta. Skarb o ktorym marzyl od tak dawna, o ktory zabiegal sam nie wiedzac dlaczego, spoczywal w jego dloniach. Oddala mu sie.. Oddala, nie zwarzajac na opinie znajomych i rodzicow. Pragnela go calym cialem, wreszcie jej pragnienie sie spelnilo. Wygieta w luk wykrzyczala jego imie odurzona spelnieniem.
Huk wystrzalu rozbrzmial niczym uderzenie pioruna. Bezwladne cialo osunelo sie na jej nagie piersi. Krzyczala tulac go do siebie. Krzyczala dopuki jej glowa nie odskoczyla do tylu pchnieta impetem kuli przeszywajacej jej czaszke.





- Szlak. To dopiero smierc.

Z westchnieniem podnioslam sie z kanapy. Obok telewizora lezaly jeszcze cztery filmy o mniej wiecej takiej samej tematyce. Lubie je, daja czlowiekowi nadzieje, ze gdzies tam jest ten wymarzony kochanek. Wiem.. Nadzieja matka glupich, nie znaczy to jednak ze karmienie sie nia nie sprawia przyjemnosci. A przyjemnosc jest wlasnie ta rzecza, ktorej planuje zaznac jak najwiecej w trakcie tygodniowego urlopu. Tydzien wylegiwania sie w lozku, zakupow, imprez i.. zapewne samotnych nocy lub w najlepszym wypadku facetow na jeden numerek. Juz dawno doszlam do wniosku, ze cos kuleje w moim zyciu. Chyba zwyczajnie nie trafilam jeszcze na tego jedynego. Z tym, ze tanczac na scenie ubrana glownie w lancuszek na kostce mam niejakie problemy z poszukiwaniami. Kto wie, moze wlasnie w trakcie tych siedmiu dni stanie sie cud.... Puki co jednak zdecydowanie potrzebuje kubka czekoladowych lodow i kieliszka szampana. Na szczescie przezornie wszystkie te specjaly znajduja sie w lodowce. Zimny szampan.. Napoj bogow Olimpu. Do tego lody..... Zycie jest piekne.
W chwile pozniej ponownie zasiadam przed ekranem. Unosze kieliszek w jego strone wznoszac toast za dobry sex i samotne kobiety. Chlera, kiedy ja sie taka cyniczna zrobilam.




Ranek wita mnie tam gdzie zostawil sen. Moja kanapa moze i jest wygodna gdy sie na niej siedzi kilka godzin ale do spania zdecydowanie sie nie nadaje. Na ekranie migocze polnagi bog sexu, ktory w tym moemncie jakos do mnie nie przemawia. Kubelek po lodach znaczy slad swego upadku brazowa plama na moim puszystym dywanie. Kieliszek poszedl w jego slady wiec przynajmniej maja siebie nawzajem w trudnych chwilach porannych, a ja? Zniechecona czlapie do lazienki przezornie omijajac wszelkie lusta na swojej drodze. Duze wstrzasy psychiczne nie sa wskazane po nocy obzarstwa, szampana i dobrego kopulowania na ekranie.
W godzine pozniej wciaz skladajac pochwalne modly czlowiekowi, ktory wynalazl Aspiryne, ruszam do centrum, z ktorego wracam dopiero poznym wieczorem.


Doprawdy nic tak nie poprawia humoru jak dobre zakupy i takiz sam sex. O pierwsze juz sie zatroszczylam. Drugim, mam nadzieje zajmie sie John, tatuazysta z salonu do ktorego wstapilam w przyplywie natchnienia. O.. O wilku mowa. Zyczcie mi szczescia
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172