Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-12-2007, 16:53   #1
 
Laser's Avatar
 
Reputacja: 1 Laser ma wyłączoną reputację
[Sesja]Kierunek... Wymarła planeta!

//Jeszcze raz wszystkich bardzo przepraszam... Otatni tydzień był dla mnie bardzo ciężkim przeżyciem psychicznym i stąd to moje roztrzepanie... Teraz mam nadzieję że już nic mi nie przeszkodzi w prowadzeniu sesji //

Na lotnisku w Nowym Yorku panował spory ruch spowodowany promocją tanich linii na sąsiednie kolonie turystyczne ziemi. Według danych rekrutacji do ekspedycji na wymarłą planetę mieliście spotkać się przy doku nr 14, gdzie czekać na was miał Andree DuVall. Zanim moglibyście wejść na pokład promu, Andree miał obowiązek skontrolować wasze dane osobowe.

//Przedstawcie innym graczom jak wyglądacie i przekażcie dane waszych bohaterów. Potem pociągnę akcję. XD//
 
Laser jest offline  
Stary 01-12-2007, 17:04   #2
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Li rozejrzal sie po lotnisku. Nowy York stolica UEN, samo przebywanie w tym miejscu przyprawia mnie o mdlosci.
Li byl chinczykiem, oficerem EAC. Czarny mundur NDZR przyciagal wzrok przechodniow i sluzow prawa. Mundur byl doskonale dopasowany i sprawial wspaniale wrazenie. Wkoncu byla to wersja "wyjsciowa". Czarny material byl zdobiony idealnie wypolerowanymi insygniami Dywizjonu. Na prawym ramieniu widnial znak, wskazujacy na to ze Li jest porucznikiem. Na piersi przypiety mial medal, za jedna z przeszlych misji.
Mimo iz byl niski, to byl dobrze zbudowany. Na prawym policzku mial blizne od ciecia nozem.
Przerzucajac bagaz przez ramie szybkim krokiem skierowal sie na miejsce spotkania. Mial sie tam spotkac z nijakim DuVallem i swoja partnerka na ta misje. Li pracowal z nia juz wielo krotnie i cenil sobie jej umiejetnosci. Cenil sobie umiejetnosci kazdego zolnierza NDZR.

Gdy doszedl na miejsce spotkania nie bylo tam jeszcze nikogo poza DuVallem.
-Porucznik Li Wan, melduje sie na wyznaczonym miejscu spotkania. Oto moje papiery.- podal francuzowi plik papierow. Wsrod nich bylo potwierdzenie oficjalnych rozkazow Wan'a, pozwolenie na wniesienie na poklad broni krotkiej i jego dowod osobisty. Wszystko opatrzone pieczatka Glownego Dowodzctwa EAC.
Nastepnie Li zaczal rozgladac sie dyskretnie za reszta czlonkow ekspedycji.
 
Marcellus jest offline  
Stary 01-12-2007, 18:13   #3
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
QelHaol był mocno poirytowany: najpierw spóźnienie promu z koloni badawczej C-35. Później lądowanie w zupełnie innym lotnisku, i podróż z tym nieznośnym taksówkarzem, przez korki do lotniska głównego. Chociaż znał już doskonale zróżnicowanie i temperament ludzi nadal od ponad 100 lat nie był w stanie przetrawić aroganckich "nadludzi". Jeszce na dodatek dok jest na drugim końcu lotniska pomyślał zdenerwowany. nic jednak nie okazywał po sobie, zachowując kamienną twarz gdy przemierzał zgrabnym krokiem przez lotnisko.
Adamar wzbudzał niemałe zdziwienie ludzi Rzadko bowiem kiedy jakiś jego krewniak pojawiał sie na ziemi. Ludzie patrzyli na niego z mieszanymi uczuciami: niektórzy zainteresowanie przyglądali się gdy przechodził obok nich, dzieci entuzjastycznie podchodziły do niego i patrzył z niejakim podziwem, jeszcze inni, z strachem, niektórzy z wrogością. był dość wysoki, miał 2 metry wzrostu, ale za to budowę miał dość wątłą, ubrany był biały płaszcz zapięty po szyje. Długie jasnoniebieski włosy, zapięte w warkocz spływały mu do łopatek. Twarz miał odcień szarości, a to co wrzucało się oczy, po bliższej obserwacji to bardzo intensywne fioletowe tęczówki. Sam nic nie niusł, za nim jechał automatyczny wózek z kilkoma walizkami podróżnym, wszystkie o bardzo dziwnym zamku. Reszta rzeczy, zwłaszcza wyposażenie laboratorium, była juz wcześniej przewieziona na okręt.
W końcu się znalazł przed wyznaczonym dokiem. Skinął lekko do obecnych i podszedł do toreb i pochylił się lekko. Jedna z walizek, najmniejsza sama się otworzyła. Wyjął z niego jakieś papiery., po czym się odwrócił. Walizeczka sama się zamknęła. Adamar podszedł do kapitana, którego rozpoznał po zdjęciu.
Witamm Pana Panie DuVall- powiedział dźwięcznie po angielsku. Akcentował nienaganniekażsde słowo, jakby wyuczył się tego z kursów językowych.
Wręczając dokumenty kontynuował.
- Jestemm QelHaol FoShi (Trudno by było wymówić imię w za pomoca ludzkiej fonetyki). Jestemm mikrobiologiemm, który ma uczestniczyć w tej misji.

Gdy załatwił wszystkie formalności odszedł na bok (wózek posłusznie pojechał za nim) i usiadł wygodnie na jednym z krzeseł. było oczywiście trochę za małe, ale jakoś sie zmieścił
 
enneid jest offline  
Stary 01-12-2007, 22:07   #4
 
TTjk's Avatar
 
Reputacja: 1 TTjk nie jest za bardzo znany
Samuel stał na chodniku i spokojnie palił. Przed sobą, po drugiej stronie ulicy miał terminal lotniska. Obserwował jak przez drzwi wylewa się różnokolorowy potok ludzi.#Nowy York wiecznie zatłoczony - pomyślał.# Zdusił butem niedopałek i szybko ruszył na drugą stronę. Tłum go pochłonął. Ciągle potrącany niemal przedarł się do głównego holu. Rzucił okiem na plan lotniska i skierował się w stronę doków. #Cholera, do 14 kawał drogi - przeleciało mu przez głowę.#

Nikt nie zwracał na niego uwagi. Ubrany w jasne spodnie podobne do wojskowych, szary T-shirt i kurtkę w takim samym odcieniu wyglądał jak tysiące innych nowojorczyków. Raz tylko ochroniarz odprowadził go bacznym wzrokiem. #Pewnie nie podoba ci się moja gęba - pomyślał wtedy.#
Przed 14 dokiem skręcił do ubikacji. Wysikał się i zaczął myć ręce patrząc w lustro. Zobaczył mężczyznę o jasnych włosach i niebieskich, trochę smutnych oczach. Na prawym policzku miał zygzakowatą bliznę ciągnącą się wzdłuż szczęki, od prawego kącika ust. Uśmiechnął się krzywo.
- Do zobaczenia po robocie - powiedział mrugając okiem do odbicia. Wysuszył ręce, poprawił plecak na ramieniu i ruszył pod 14. #Liczy się pierwsze wrażenie - przemknęło mu przez głowę.# Uśmiechnął się przy tym ironicznie.

Gdy dotarł na miejsce rzucił mu się w oczy czarny mundur. Później dostrzegł Du Vall'a. Skierował się w jego stronę patrząc na Azjatę w czerni. #Porucznik - poznał po dystynkcjach - Do tego oficer EAC. Nie wygląda też na ułomka - pomyślał.# Zdawkowo kiwnął głową w stronę tamtego i zwrócił się do Andree Du Valla'a:
- Samuel Dwight Paxton.
Podał mu papiery i rozglądał się na około. Na krzesłach zobaczył Adamera. Widok ten zbił go nieco z tropu.

Po załatwionych formalnościach stanął trochę z boku czekając na rozwój sytuacji.#Wycieczka robi się coraz ciekawsza. - myślał nie spuszczając oczu z Azjaty. - Ciekawe...#
 
TTjk jest offline  
Stary 02-12-2007, 20:08   #5
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Amanda szła powoli, lekkim, wyuczonym miarowym krokiem przez port lotniczy Nowego Jorku. Rozglądała się na boki. Była tu już kiedyś. Z rodzicami. Ambasada znajdowała się na Manhattanie ale przecież przyjechali na miejsce z lotniska. Rzuciła okiem na plan, ale właściwie zrobiła to z przyzwyczajenia. Amanda miała doskonale wyćwiczony zmysł orientacji. I obserwacji. Zapamiętywała raz przebytą drogę i zamykała w dokładnie oznaczonej szufladce swojej pamięci.

Tak więc teraz wcale nie musiała patrzeć na plan. Szła po prostu w najdalszy kąt hali. Zbiórka miała być w terminalu 14. A lotnisko liczyło 16 terminali.
Z ciekawością przyglądała się ludziom i obcym znajdującym się w budynku. Czekali na promy lub na bliskich, wracających z przestrzeni. Dzieciaki wrzeszczały, mężczyźni się wściekali, kobiety wzruszały a obcy jak to obcy- całkowicie ignorowali otoczenie.
Gdy przechodziła, gapili się na nią. Czuła to i w związku z tym irytacja w niej rosła. Spokojnie, słoneczko mówiła do siebie, opanowując nerwy. Zaraz będziemy w doku a potem w przestrzeni. I będzie po wszystkim. Jednak stanowiła niemałą atrakcję w Stanach.
Oficer EAC, obcej armii w galowym mundurze na środku najbardziej znanego miasta UEN. Błyszczące, wypolerowane guziki bluzy odbijały światło jarzeniówek. Lśniąca skóra butów i daszek czapki przekrzywionej na bakier dzielnie wtórowały guzikom. Czerń materiału bardzo kontrastowała z jasną karnacją skóry holenderki. Jasne patki podporucznika i kolorowe baretki orderów zadawały szyku jednolitej barwie munduru. I do tego jeszcze ten worek marynarski przerzucony przez plecy.

Dochodząc do właściwego terminalu, zauważyła, że wszyscy już są. Spóźniać się to przywilej kobiet pomyślała wesoło i uśmiechnęła się do siebie. Podchodząc do francuza, spojrzała ciekawie na Adamera. Przystojny przeleciało jej przez głowę I luksusowy. Następnie wzrok przeniosła na mężczyznę w jasnoszarym ubraniu. Wygląda zupełnie jak wojskowy. Ale nie od nas zauważyła. Dochodząc do DuValla mijała Li Wana. Zasalutowała przykładając na moment palce prawej dłoni do daszka.
Pracowali razem już kilka razy. Zdążyła poznać go i docenić. Niski chińczyk był wysportowany, odważny i świetny był z niego żołnierz. Współpraca więc zapowiada się dobrze.
Worek z głuchym łomotem uderzył w ziemię. Amanda wyciągnęła dokumenty z kieszeni.
- Wszystko, co potrzeba. Podporucznik Amanda van Allen, EAC, zgłasza się na rozkaz.

Nawet nie spojrzała, jak francuz przeglądał papiery. O była spokojna o poprawność. Każdy świstek był opatrzony pieczęcią Głównego Dowództwa Sił Zbrojnych EAC.
Holenderka zdjętą z głowy czapkę włożyła pod ramię. Odwróciła się do DuValla plecami, jednocześnie przeczesując króciutkie blond włosy palcami. Podeszła do Li. Gdy stali obok siebie widać było, że są jednego wzrostu.
- Adamer, żołnierze UEN i EAC. Ładnie się zaczyna.- Powiedziała.- Ciekawe kto jeszcze jedzie na wycieczkę?
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline  
Stary 02-12-2007, 20:08   #6
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Amanda szła powoli, lekkim, wyuczonym miarowym krokiem przez port lotniczy Nowego Jorku. Rozglądała się na boki. Była tu już kiedyś. Z rodzicami. Ambasada znajdowała się na Manhattanie ale przecież przyjechali na miejsce z lotniska. Rzuciła okiem na plan, ale właściwie zrobiła to z przyzwyczajenia. Amanda miała doskonale wyćwiczony zmysł orientacji. I obserwacji. Zapamiętywała raz przebytą drogę i zamykała w dokładnie oznaczonej szufladce swojej pamięci.

Tak więc teraz wcale nie musiała patrzeć na plan. Szła po prostu w najdalszy kąt hali. Zbiórka miała być w terminalu 14. A lotnisko liczyło 16 terminali.
Z ciekawością przyglądała się ludziom i obcym znajdującym się w budynku. Czekali na promy lub na bliskich, wracających z przestrzeni. Dzieciaki wrzeszczały, mężczyźni się wściekali, kobiety wzruszały a obcy jak to obcy- całkowicie ignorowali otoczenie.
Gdy przechodziła, gapili się na nią. Czuła to i w związku z tym irytacja w niej rosła. Spokojnie, słoneczko mówiła do siebie, opanowując nerwy. Zaraz będziemy w doku a potem w przestrzeni. I będzie po wszystkim. Jednak stanowiła niemałą atrakcję w Stanach.
Oficer EAC, obcej armii w galowym mundurze na środku najbardziej znanego miasta UEN. Błyszczące, wypolerowane guziki bluzy odbijały światło jarzeniówek. Lśniąca skóra butów i daszek czapki przekrzywionej na bakier dzielnie wtórowały guzikom. Czerń materiału bardzo kontrastowała z jasną karnacją skóry holenderki. Jasne patki podporucznika i kolorowe baretki orderów zadawały szyku jednolitej barwie munduru. I do tego jeszcze ten worek marynarski przerzucony przez plecy.

Dochodząc do właściwego terminalu, zauważyła, że wszyscy już są. Spóźniać się to przywilej kobiet pomyślała wesoło i uśmiechnęła się do siebie. Podchodząc do francuza, spojrzała ciekawie na Adamera. Przystojny przeleciało jej przez głowę I luksusowy. Następnie wzrok przeniosła na mężczyznę w jasnoszarym ubraniu. Wygląda zupełnie jak wojskowy. Ale nie od nas zauważyła. Dochodząc do DuValla mijała Li Wana. Zasalutowała przykładając na moment palce prawej dłoni do daszka.
Pracowali razem już kilka razy. Zdążyła poznać go i docenić. Niski chińczyk był wysportowany, odważny i świetny był z niego żołnierz. Współpraca więc zapowiada się dobrze.
Worek z głuchym łomotem uderzył w ziemię. Amanda wyciągnęła dokumenty z kieszeni.
- Wszystko, co potrzeba. Podporucznik Amanda van Allen, EAC, zgłasza się na rozkaz.

Nawet nie spojrzała, jak francuz przeglądał papiery. O była spokojna o poprawność. Każdy świstek był opatrzony pieczęcią Głównego Dowództwa Sił Zbrojnych EAC.
Holenderka zdjętą z głowy czapkę włożyła pod ramię. Odwróciła się do DuValla plecami, jednocześnie przeczesując króciutkie blond włosy palcami. Podeszła do Li. Gdy stali obok siebie widać było, że są jednego wzrostu.
- Adamer, żołnierze UEN i EAC. Ładnie się zaczyna.- Powiedziała.- Ciekawe kto jeszcze jedzie na wycieczkę?
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline  
Stary 02-12-2007, 20:29   #7
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Li zaczynal juz sie niecierpliwic czekaniem na Amande. Na polu walki byla niemal nie zawodna ale jak kazda kobieta lubila sie spozniac na umowione spotkania.
Gdy wkoncu dotarla na miejsce zasalutowala chinczykowi i przekazala swoje papiery DuVallowi. Uwadze oficera NDZR nie uszlo przelotne spojrzenie ktore Amanda zawiesila na przystojnym francuzie. Moze da sie kiedys wykorzystac to do wykonania misji.
Wszak uwodzenie jest jednym z najpotezniejszych narzedzi.

Pochwili podeszla do Li i powiedziala :
- Adamer, żołnierze UEN i EAC. Ładnie się zaczyna.Ciekawe kto jeszcze jedzie na wycieczkę?

-Spoznilas sie, jak zwykle. Ilez razy mozna ci powtarzac.... A zreszta nie wazne. - powiedzial bezwiednie Li. -Ale prawda ze sprawa zapowiada sie dosc interesujaco.Brakuje tylko jakiegos araba.Nalezy zwrocic szczegolna uwage na tego amerykanskiego wiesniaka. Ale wracajac do spraw powaznych. Prosil bym o stan twojego ekwipunku na ta misje. Przeciez wiesz standartowa procedura.- cala wypowiedz byla powiedziana po rosyjsku, jezyku w ktorym oboje mowili biegle.
 

Ostatnio edytowane przez Marcellus : 02-12-2007 o 20:36.
Marcellus jest offline  
Stary 03-12-2007, 12:43   #8
 
Pacal II's Avatar
 
Reputacja: 1 Pacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumnyPacal II ma z czego być dumny
Dopiero wrócił na swoją rodzinną planetę, a już musiał ja opuszczać. Lecz nie mógł odrzucić tej ekspedycji. Chęć spróbowania swoich umiejętności na nowym terenie, pociągała go. Pod ruinami zniszczonej cywilizacji mogły kryć się tajemnice, które tylko czekały na odkrycie. Po dostaniu się na lotnisko, rozejrzał się. Wszyscy wyglądali na żołnierzy, jakie niebezpieczeństwa mogły czekać na wymarłej planecie. To pewnie zwykła procedura, potrzebna do tego typu wypraw. Pozatym był naukowiec, co ciekawe Adamer. Może później będzie miał okazję poćwiczyć biegłość w ich języku. Przedtem jednak musiał pokazać dokumenty.

Andree spojrzał na niego. Sandżibar nie był muskularny. Miał ciemną cerę jak praktyczne każdy hindus. Gęste czarne włosy i broda przykrywały jego wciąż usmiechniętą twarz. Na oczach okrągłe okulary nadające mu nieco śmieszny wyraz twarzy.. Pozatym żadnych szram, blizn czy czegoś charakterystycznego. Miał garnitur z dziwnego, lśniącego materiału. Był nieco dziwny, widać było że nie znał się za dobrze na Nowo-Yorkskiej modzie. Zaś buty lekkie, skórzane. Na ramieniu nosił walizkę z ubraniami i książkami.. Można by rzec, że wyglądał bardzo „normalnie”. Podał papiery i odparł po angielsku z mocno słyszalnym silgriańskim akcentem.
- Nazywam się Sandżibar, jestem historykiem z naro...
- Tak, tak wszystko masz w papierach. Dołącz do reszty. Spóźniłeś się.


Odszedł powolnym krokiem, by porozmawiać z pozostałymi członkami wyprawy. Ciekawiło go jakie zadanie zlecono im. W końcu grupa była dość różnorodna. Zaś misja dość specyficzna...
 

Ostatnio edytowane przez Pacal II : 03-12-2007 o 12:53.
Pacal II jest offline  
Stary 03-12-2007, 12:53   #9
 
TTjk's Avatar
 
Reputacja: 1 TTjk nie jest za bardzo znany
Samuel rozglądał się tu i tam z pozoru znudzonym wzrokiem. Jednak blondynka w czarnym mundurze od razu przyciągnęła jego wzrok. Poczuł na sobie jej krótkie spojrzenie. Dyskretnie odprowadził ją wzrokiem. #Cholerny świat - pomyślał. - Baba oficer. Do tego najwidoczniej zna się z tym Azjatą.# Otaksował wzrokiem rozmawiającą dwójkę. #Dosyć młodzi, wysportowani, kilka odznaczeń, i do tego z cholernego EAC! - jego umysł analizował - Azjata nie wygląda też na chętnego do współpracy. Ale babka w sumie niezła, może będzie chciała się dogadać. No o ile szanowni panowie oficerowie będą rozmawiać z byle sierżantem. Ehh chciałbym tu teraz mieć chłopaków z Miecza...# Na myśl o tym spochmurniał nieco. #Nie wyciągaj pochopnych wniosków - przyszło mu na myśl - Co oni o tobie myślą? Mimo wszystko będziemy drużyną, może moje życie będzie kiedyś zależeć od nich? Cholera! Tak czy inaczej zaczynam od stromej górki.# Myślenie wprawiło go w zły nastrój. #Rozluźnij się...# - nakazał sobie w myślach, po czym zaczął pogwizdywać jakiś stary kawałek. W między czasie zobaczył jakiegoś nowo przybyłego. #Kolejny członek teamu... - pomyślał - Jajogłowy?# Obserwował go chwilę po czym wrócił do pogwizdywania.
 

Ostatnio edytowane przez TTjk : 03-12-2007 o 12:57.
TTjk jest offline  
Stary 03-12-2007, 15:56   #10
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
QelHaol przyglądał się zaciekawiony, acz dyskretnie zachowaniu wojskowym. Choć przez wiele lat miał okazje poznać dość dobrze historię tej planety i rasy ludzkiej, to jednak od XX wieku według ich rachuby, sytuacja wydawała mu się nie dokońca zrozumiała, i co by tu dużo rzec zagmatwana. Zimna Wojna, rozpoczęta w połowie XX wieku, po pięćdziesięciu latach przerwana na 40 lat, a potem znów przywrócona czego symbolem są właśnie te dwie frakcje EAC UEN... Od rozpatrywania przyczyn aż głowa boli.
Ludzie zawsze go jakoś fascynowali. Chociaż żyje już dłużej od jakiegokolwiek przedstawiciela tej rasy, z czego znaczącą część przeżył wśród nich, to jednak nadal nie był wstanie zrozumieć. niektórych irracjonalnych zachowań, emocjonalnych poniesień, czy poznać wszystkie archetypy charakterów.
Do całej grupy doszedł nowy. Nie wyglądał na wojskowego. naukowiec? Nic mu nie było wiadomo o innym mikrobiologu, może to jakiś geolog... historyk? Chwile go zastanawiało na ile może znać kulturę i historię adamarską. Uniwersytecka wiedza z Ziemi była raczej niepełna i ogólnikowa, względem bogatej historii jego rasy. Uśmiechnął się ponuro do siebie. #Dla niego to zamierzchła historia, zbyt daleka by miała zabarwienie osobiste, dla mnie to moja przeszłość...#
 
enneid jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172