Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-08-2008, 23:31   #1
 
ppaatt1's Avatar
 
Reputacja: 1 ppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwu
Sg-13



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=pUsDq-0-DJw&[/MEDIA]

Tajna Baza SGC, Cheyenne Mountain Air Station.
Godz. 14.00

Rozlega się hałas z głośników - Pułkownik Alex Marlon proszony do sali odpraw, Major John Fenix proszony do sali odpraw, Porucznik Charles Frankowsky proszony do sali odpraw

Sala odpraw ,Tajna Baza SGC, Cheyenne Mountain Air Station.
Godz. 14.05

Oto Jack O'Neill, dowódca grupy SG-1 - natychmiast odrzekł generał Hammond. - A więc - kontynuując generał wziął do ręki akta osobowe:
- Alex Marlon, służący kilka miesięcy w jednostce SG-6, Podczas odwiedzin na P3R-639 wpadł w pułapkę Apofisa. Tylko on przeżył niszcząc pół garnizonu Jaffa, cały i zdrowy wrócił do SGC. - przewrócił kartkę - John Fenix, służący w jednostce SG-9, kilkakrotnie odznaczał się bohaterstwem na akcji, m.in. doskonale wykorzystał teren na P3X-235, przez co osłonił SG-1 przed atakiem Jaffa. - przewrócił kartkę - Charles Frankowsky, jeden z bardziej inteligentnych ludzi w bazie, czasem pod ostrzałem wroga potrafił naprawić sondę MALP i przejść z nią przez wrota...
Nagle przerwał Jack - To Carter go wybrała, nie Ja.
- Pewnie zastawiacie się dlaczego was zwołałem, otóż utworzycie razem zespół SG-13 - kontynuował Hammond - jednak to nie będzie zwykły zespół, a elitarna jednostka wzywana tylko w naprawdę krytycznych sytuacjach. Oczywiście nie zabraknie także eksploracji nowych planet. Teraz pytam się was: Wstępujecie do zespołu?
Po kilku minutach zastanowienia Alex, John oraz Charles odpowiedzieli głośno i pewnie: - Yes, Sir.
Tutaj macie dane waszej pierwszej misji wyruszacie o 16.00 - odrzekł Hammond podając akta misji.

Pierwszym zadaniem było sprawdzenie, dosyć tajemniczej planety, według sond MALP wrota były umieszczone w dużej świątyni. Nie wyglądała ona na jakąś z jakiejkolwiek znanej mitologii. Trzebyło to sprawdzić.

Pomieszczenie wrót ,Tajna Baza SGC, Cheyenne Mountain Air Station.
Godz 16.00

SG-13 przeszło przez wrota, ich oczom ukazała się bardzo stara świątynia, jednak zadbana, wrota były umiejscowione w środku. Wokół pusta przestrzeń Niedaleko znajdowały się potężne drzwi wejściowe, przyozdobione jakimś dialektem, były na wpół otwarte, przez co do świątynie wpadało światło. Nie było nigdzie okien.
 

Ostatnio edytowane przez ppaatt1 : 20-08-2008 o 17:24.
ppaatt1 jest offline  
Stary 20-08-2008, 20:17   #2
NPC
 
NPC's Avatar
 
Reputacja: 1 NPC nie jest za bardzo znanyNPC nie jest za bardzo znany
Tuż przed przejściem przez wrota Charles uśmiechną się sam do siebie przypominając sobie minę O'Niella mówiącego do generała: "To Carter go wybrała, nie Ja."
Chociaż wielokrotnie przechodził przez horyzont zdarzeń, za każdym razem czuł się dziwnie, być może to uczucie było wynikiem rozłożenia jego ciała na czynniki pierwsze i prawie natychmiastowym złożeniu z powrotem setki lat świetlnych dalej, a może tym że pomieszczenie w którym był jeszcze przed chwilą nagle zniknęło a w jego miejsce pojawiło się nowe. Sam tego nie wiedział. Tak samo jak nie potrafił sprecyzować czym to uczucie tak naprawdę było. Wiedział jedynie że było całkiem inne od tych do których przywykł na co dzień i że było nawet dość przyjemne.
Gdy już znalazł się po drugiej stronie wrót z przyzwyczajenia spojrzał w kierunku sondy MALP. Już miał ruszyć w jej kierunku aby dokonać jej diagnostyki i ewentualnych napraw, gdy nagle przypomniał sobie, że tym razem nie ona jest głównym celem jego podróży na drugą stronę galaktyki.
Wziął wiec głęboki oddech i pomyślał "To może być nawet ciekawe". Rozejrzał się bez słowa po pomieszczeniu w którym znajdował się wraz ze swoimi nowymi towarzyszami. Jego wzrok zatrzymał się na DHD. "Mam nadzieję że to cudeńko działa jak należy i że będzie się dało z niego dodzwonić do domu" pomyślał. Z wierzchu wyglądało dobrze, więc myśl ta zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Następnym punktem który przykuł jego wzrok były drzwi. Patrzył chwilę na litery obcego dialektu. "Tu by się przydał jakiś lingwista, a nie inżynier." Charles skierował więc ostatecznie wzrok na światło które świeciło poprzez uchylone drzwi, próbując dostrzec co też może się za nimi kryć.
 
NPC jest offline  
Stary 20-08-2008, 21:22   #3
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Alex wszedł do Sali odpraw gdzie już byli pozostali wywołani oraz słynny Jack O’Neill i generał Hammond. Niestety nie było tu też owej nie mniej słynnej Carter, która mimo niekoniecznych starań przyciągała męskie grono ku swojej osobie.
Siadł na jednym z obrotowych, skórzanych krzeseł, oparł się wygodnie i czekał na wyjaśnienia, czemu to został wezwany na zebranie, tak szanownego grona.
-Teraz pytam się was: Wstępujecie do zespołu? –padło pytanie z ust generała

Alex wyprostował się w krześle i z entuzjazmem zasalutował
- Yes, sir! – szczery uśmiech pojawił się na jego twarzy, teraz był w grupie równie mocnej co słynne SG-1, może i on będzie miał okazje uratować Ziemie, czy przechwycić parę okrętów kosmicznych węży.
Hammond przekazał im dokumenty dotyczące zbliżającej się misji. W samych dokumentach nie było nic konkretnego, tyle, ze misja jest o 16, a wrota znajdują się na planecie zdatnej do zamieszkania w środku opustoszałej świątyni.
- Nie zawiedziemy pana – Marlon podczas podnoszenia się z krzesła zasalutował i udał się w stronę swojej kwatery.

Pomieszczenie było szare i zimne, czego można było się spodziewać po betonowym schronie.
- Chyba będę musiał sobie trochę to miejsce przystroić. Żadnej laski nie wyrwę w tak ponurym pomieszczeniu, a ta z SG-5 całkiem sympatycznie się prezentowała. Ciekawe jak się nazywa… - rzucił się na pryczę – mniejsza z tym, priorytetem będzie zmiana tego badziewia.

Pułkownik przymknął oczy i tak w zupełnej ciszy, leżał i się relaksował, aż do godziny 15:30

Pierwsze, co zrobił po chwili relaksu to udał się na stołówkę, gdzie zjadł lekki deser, a następnie na 10 minut przed startem misji, udał się do zbrojowni. Założył kamizelkę, zabrał naładowane P-90, do tego cztery magazynki, oraz dwa granaty odłamkowe, plus dwie kostki C4 i detonator.
Już miał się zbierać do wyjścia, gdy nagle się zatrzymał i niepewnie spojrzał na pułkę z C4.
- Kto wie, co może nas tam spotkać – cofnął się po trzecią kostkę i tak obładowany ruszył do sali z wrotami. Wybiła godzina 16. Wszyscy już byli gotowi.
- Mało nas, ale damy rade. – uśmiechnał się do pozostałej dwójki i wszedł na platformę, a po niej ruszył ku niebieskiej tafli.

Jedna setna ułamka sekundy i znalazł się po drugiej stronie wrót, gdzie panowała zupełna cisza. Z niesmakiem splunął na podłogę.
- To te ciastka, co zjadłem dosłownie 30 minut temu. Nie polecam, lepsze są galaretki.

Sięgnął ręką do prawej kieszeni kurtki i wyciągnął małe pudełeczko, w którym jak się okazało był srebrny kolczyk.
- Nie macie nic przeciwko? – spojrzał na resztę i wpioł sobie w ucho owe świecidełko – tylko ciho sza o tym w raporcie, mogą się o to potem niepotrzebnie pluć za przeproszeniem, a jak na moje, nikomu to nie wadzi.
Po zamontowaniu błyskotki, wyciągnął ręką brązowy wisiorek i ucałował, po czym schował z powrotem za kurtkę.
- Duchy przeszłości, chrońcie mnie – wyszeptał do siebie

Odbezpieczył P-90 i ruszył ku wyjściu.
- Zna ktoś ten język? – wskazał lufą na napisy zdobiące wejście - W ogóle mamy tu jakiegoś lingwistę czy archeologa? - zapytał dwójki kompanów, na co odpowiedział John:
-Sir ,ja spróbuje - po czym zaczął grzebać przy swoim elektronicznym pudełku

Alex chwile poczekał na Fenixa, a potem niezależnie od tego co usłyszał, ruszył przed siebie.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 22-08-2008 o 21:48.
sante jest offline  
Stary 22-08-2008, 19:57   #4
 
Marjan's Avatar
 
Reputacja: 1 Marjan jest na bardzo dobrej drodze
Przechodząc przez wrota znowu czuł się nieswojo. Zaraz gdy wylądował otrząsnął się nie z obrzydzenia ale ze zwykłego przyzwyczajenia.
-Nienawidzę tego-mruknął pod nosem.

Rozejrzał sie po okolicy ściskając swoje P90-żebym go tylko nie połamał-powtarzał w myślach nienawidził plastikowych zabaweczek z SGC . AK-47 to jest broń a nie jakiś plastikowy puzdereczek.
Sprawdził stan granatów.-5 błuskowo-hukowych,3 odłamkowe i do tego 4 zapasowych magazynków. Elektroniczny deszyfrator w kieszeni a podręczny palmtop na piersi.

Sprawdzając stan usłyszał prośbę o rozszyfrowanie znaków.
-Sir ,ja spróbuje- powiedział podchodząc z palmtopem w dłoni i szukając tych znaków w pamięci komputera.
-Obym coś rozszyfrował bo inaczej będą niezłe jaja-Mruknął pod nosem.
 
Marjan jest offline  
Stary 23-08-2008, 10:56   #5
 
ppaatt1's Avatar
 
Reputacja: 1 ppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwu
Świątynia, planeta P3X-323
Godz. 16:10 czasu ziemskiego

Mjr John Fenix szukał w bazie danych języka, niestety był to język nieznany, może Daniel Jackson by to rozszyfrował ale na pewno nie komputer. Wszyscy wyszli za drzwi, ujrzeli bardzo bujny las, aczkolwiek nie dżunglę, byli na jakieś górze, z krawędzi ujrzeć można było wioskę to był ich następny cel, skierowali się w jej stronę.

Po dotarciu na miejsce, ujrzeli ludzi ubranych w bardzo kolorowe szaty, a wręcz o kolorach tęczy, dziwnie to dosyć wyglądało, ale zapewne taka była ich kultura, budynki wyglądały jak niegdyś na Ziemi nordyckie, po kilku krokach zobaczyli grupę wojowników, tylko ,że wyglądających na średniowiecznych. Alex Marlon pomyślał - który Goa'uld zgodziłby się na wymieszanie kultur, musiał Ziemię odwiedzać kilkakrotnie w innych czasach lub... sam nie wiem co. Wnet zauważyli ,że rycerze ich otoczyli i przyłożyli miecze do gardeł, nic nie mówiąc...
 
ppaatt1 jest offline  
Stary 23-08-2008, 18:23   #6
 
Marjan's Avatar
 
Reputacja: 1 Marjan jest na bardzo dobrej drodze
Czując zimne żelazo na szyi starał się policzyć ilu jest wojowników.
Przypomniała mu się sytuacja w Afganistanie jak odbijał swój odział. Nienawidził tego uczucia gdy wiedział że wszystko zmierza do rozlewu krwi.
-No nie ma jak ciepłe powtanie.-mruknął z lekkim zdnerwowaniem- Powiecie nam czego od nas chcecie czy popisujecie się brzytewkami??
 
Marjan jest offline  
Stary 23-08-2008, 21:11   #7
NPC
 
NPC's Avatar
 
Reputacja: 1 NPC nie jest za bardzo znanyNPC nie jest za bardzo znany
Wchodząc do miasteczka Charles odbezpieczył swoje P90. "Nigdy nie wiadomo jak zareagują tubylcy."

-Kto by pomyślał że na innych planetach też są hipisi- powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy do reszty drużyny na widok pierwszego mieszkańca wioski. Widok wojowników nie zrobił na nim większego wrażenia dopóki jeden z nich nie przystawił mu miecza do szyi. Może i ten miecz wyglądał prymitywnie, ale zabawką na pewno nie był. Charles wolał nie sprawdzać na własnej skórze jak ta broń sprawuje się w tym do czego była stworzona.

"Dobrze że chociaż odbezpieczyłem broń" pomyślał poprawiając uchwyt na P90 który ciągle trzymał w pozycji z lufą do dołu, aby po pierwsze nie prowokować niepotrzebnych reakcji wśród tych dość nieufnych ludzi, a po drugie żeby to czarne coś o dziwnym wyglądzie, które miał w rękach nie zostało wzięte za broń. Dzięki temu w razie gdyby zostali pojmani może zostawili by mu tą "zabawkę". Nie za bardzo podobała mu się ta broń, przywykł raczej do karabinów wyborowych które były o wiele celniejsze i lepiej sprawdzały się przy strzałach z dużej odległości. Przynajmniej P90 zapewniało szybkostrzelność która bardzo przydawała się w starciach na krótki dystans, który wydawał się bardziej prawdopodobnym w wypadku konfrontacji.

-Może byś cofną troszeczkę ten kozik bo już się dzisiaj goliłem- odparł do jednego z rycerzy. Miał nadzieję że uda się sprawę załatwić bez wystrzelonych pocisków czy też ubrudzonych we krwi mieczy.
 

Ostatnio edytowane przez NPC : 24-08-2008 o 22:55.
NPC jest offline  
Stary 24-08-2008, 14:53   #8
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Alex wyszedł na zewnątrz i z zaciekawienie rozejrzał się po okolicy.
- Raczej do miejsca cywilizowanego nie trafiliśmy – poprawił pasek, na którym miał broń, by ta wygodniej leżał.
Gdy dotarli do skraju góry, w dolinie ujrzeli wioskę składającą się z drewnianych, skandynawskich chat.
- Ruszamy – machnął ręką na znak, że czasu szkoda na podziwianie widoków

Gdy dotarli na miejsce otoczyła ich grupa ludzi w kolorowych wdziankach, Alex pierwsze co to poszukał wzrokiem jakiś tutejszych kobiet, jednak nim zdążył coś ciekawego znaleźć, grupa mężczyzn otoczyła jego i pozostałych członków, jednocześnie przystawiając im metalowe ostrza do gardeł.
- No nie ma jak ciepłe powitanie.-mruknął z lekkim zdenerwowaniem- Powiecie nam czego od nas chcecie czy popisujecie się brzytewkami? – Jon pierwszy zaczął dyskusje
- Może byś cofną troszeczkę ten kozik, bo już się dzisiaj goliłem – podchwycił temat Frankowsky

Alex puścił P-90, która w efekcie zawisła na parcianym pasku. Powoli, bez jakiś gwałtownych ruchów uniósł ręce do góry.
- Coście tacy nerwowi? My w pokojowych intencjach przybywamy, jak zresztą widzicie nie posiadamy broni. My w celach dyplomatycznych i być może handlowych. Nie wiem jak u was, ale w moim kraju, gości się wita poczęstunkiem, a nie mieczem. Co nie chłopaki? – ostatnie zdanie było skierowane do towarzyszy, przy czym Alex uśmiechnął się pokazując, że nie jest wrogo nastawiony.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 24-08-2008, 21:47   #9
 
Marjan's Avatar
 
Reputacja: 1 Marjan jest na bardzo dobrej drodze
Święte słowa szefie-powiedział lekko zdziwiony ale szybko się opanował-No to jak panowie zrobimy jakiś interesik ??-
Zatarł ręce w których z przyzwyczajenia nic nie miał P90 wsiało na pasku odkąd tylko wziął palmtopa do ręki a jego schował na chwile przed wejściem do wioski.
-No to jak będzie panowie przyjaciele czy nieprzyjaciele??-po ostatnich słowa ustawił dłonie skierowanie ku wojownikom i starał się wyglądac jak nic nie znaczący kupiec.
 
Marjan jest offline  
Stary 24-08-2008, 22:53   #10
NPC
 
NPC's Avatar
 
Reputacja: 1 NPC nie jest za bardzo znanyNPC nie jest za bardzo znany
- Coście tacy nerwowi? My w pokojowych intencjach przybywamy, jak zresztą widzicie nie posiadamy broni. My w celach dyplomatycznych i być może handlowych. Nie wiem jak u was, ale w moim kraju, gości się wita poczęstunkiem, a nie mieczem. Co nie chłopaki? – odparł dowódca. "Heh, widzę że nie tylko ja pomyślałem o przekonaniu naszych nowych kolegów, że jesteśmy całkiem niegroźni"

- Święte słowa szefie. No to jak panowie zrobimy jakiś interesik ??- dodał major. "Oj widzę że nasza drużyna świetnie się rozumie nawet bez słów".
-No to jak będzie panowie przyjaciele czy nieprzyjaciele??- Słowa majora jak i pułkownika nie zdradzały żadnych oznak blefu, a przynajmniej Charles nie mógł się żadnych doszukać.

Nie było już wyjścia trzeba było kłamać i nie dać się na kłamstwie złapać.

Frankowsky powoli wypuścił z rąk swoją broń, która delikatnie zawisła na pasku. Spojrzał kątem oka na swoich towarzyszy i zauważył że obaj wykonali przyjacielskie gesty. Sam dla odmiany powoli położył prawą dłoń na rękojeści pistoletu który zwisał mu z boku i niemal niedostrzegalnie odbezpieczył go i rozpiął kaburę "Przynajmniej jeden z nas powinien trzymać palec na spuście. Tak na wszelki wypadek." Uzasadnił swoje czyny w myślach Charles, po czym odparł na pytanie Alexa. - Pewnie że poczęstunek lepszy, szczególnie że dobry poczęstunek zwiększa szanse rabatu przy zakupach -
 

Ostatnio edytowane przez NPC : 24-08-2008 o 22:56.
NPC jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172