Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-12-2007, 22:48   #1
 
Reputacja: 1 Tokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnie
[autorski] By ocalić?

Czasy obecne... świat pędzi do przodu, tak mówią w telewizji, radiu, internecie... lecz czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo świat pędzi? Czy potrafimy uświadomić sobie, że wszystko - włącznie z nami - prze naprzód i nie zamierza czekać łaskawie, aż ludzkie umysły przygotują się na to, co nadchodzi? Tego nie wie nikt. Wkrótce kilkoro ludzi zostanie poddanych najcięższej próbie w ich życiu. Ale czy podołają, i czy zdołają ocalić wszystko, co dla nich ważne? Albo raczej, czy zechcą to zrobić?

Adam
Polska, Poznań, bar ‘U Henryka’

Od kilkunastu minut siedzisz przy kontuarze, popijając spokojnie piwo, czekając na ważny telefon od szefa, albo raczej tego idioty, który każe się tak nazywać, i obserwując grupkę dziewczyn siedzących przy jednym ze stolików. Spojrzałeś na zegarek. 15:35. Dlaczego ten idiota kazał mi czekać na telefon właśnie tu? Świr. – pomyślałeś. Po kolejnych kilkunastu minutach zacząłeś się naprawdę denerwować. Już miałeś dać sobie spokój i pojechać do domu, gdy twoja komórka zaczęła dzwonić. Szybko odebrałeś.
- Witam, panie Janik. – usłyszałeś nieznany ci głos.
- Kto mówi?
- Hm… powiedzmy, że poznanie mojego imienia w niczym panu nie pomoże. Ważne jest, że chcę pana ostrzec. Grozi panu wielkie niebezpieczeństwo. – gdy to usłyszałeś miałeś ochotę wybuchnąć śmiechem, ale powstrzymałeś się. Co jest, ukryta kamera? Albo może zaciągnęli mnie po pijaku do filmu? – przemknęło ci przez głowę, lecz po chwili nie było ci wesoło, gdyż zauważyłeś 2 gości w garniturach, którzy jakby nigdy nic… kradli ci auto. Albo przynajmniej tak to wyglądało. Już chciałeś wypaść z baru i przegonić ich, ale zauważyłeś u jednego z nich broń. Usiadłeś, nie wiedząc co robić. Po jakiejś minucie doszło do ciebie, że wciąż trwa połączenie.
- Przepraszam… że przerwałem, ale coś mi upadło. – wypróbowałeś starą jak świat wymówkę. Zadziałała.
- Nic nie szkodzi, ja mam czas. W przeciwieństwie do pana. Oni już po pana i- głos urwał się nagle, przerwany przez huk wystrzału. Najwidoczniej ktoś nie chciał, by twój rozmówca cię ostrzegł…

Devon
USA, Detroit, boisko do koszykówki za domem Kyle’a Thompsona

To twój szczęśliwy dzień. Trzy razy pod rząd wygrałeś z Kyle’m w meczu jeden na jednego, a wraz z Marco w pięknym stylu dołożyliście mu i Paulowi… teraz jesteś wycieńczony, ale szczęśliwy jak nigdy. Pozostaje tylko iść do domu i przespać kilka godzin w spokoju. Z łatwością przeskoczyłeś przez siatkę otaczającą boisko i po krótkim biegu znalazłeś się przed swoim domem. W chwili gdy łapałeś za klamkę, usłyszałeś krzyk dochodzący z wnętrza. Bez wahania wpadłeś do środka, wyciągając przy okazji broń. Na środku pokoju stał jakiś facet i trzymał pistolet przy głowie twojej siostry!
- Ty… zaj**** cię! – wykrzyknąłeś, niemalże od razu ogarnięty furią.
- Ta, już. – gość zaśmiał się tylko, a ty przyjrzałeś mu się uważnie. Blada, niemalże idealnie biała skóra, jasnoniebieskie oczy i tłuste, czarne włosy. Ubrany w jakiś podarty łach, który kiedyś był pewnie płaszczem – Spróbuj tylko coś zrobić, a odstrzelę twojej siostrzyczce łeb. Nie chciałbyś tego, prawda? – zaśmiał się, po czym splunął na podłogę – A może wolałbyś, żebym zabił twoją mamuśkę? Albo inną siostrzyczkę? A może… brata? – uśmiechnął się do ciebie paskudnie i znów splunął… tym razem krwią. Pewnie był ranny… masz przewagę, ale… lepiej udawać że to on ją ma. Opuściłeś broń, a on roześmiał się.
- Bardzo mądrze. A teraz… pod ścianę! – powiedział, odpychając od siebie twoją siostrę. Ta szybko wybiegła przez drzwi – Głupia… ale mniejsza. Mi chodzi o ciebie. – wyszczerzył się, robiąc krok w twoją stronę i celując ci ze swojego rewolweru w głowę. Zauważyłeś że utyka… i to może być właśnie fakt, który da ci przewagę. Jeśli tylko uda ci się do niego doskoczyć lub dobiec…

Kate
USA, Nowy Jork, restauracja ‘Betts Dinner’

Byłaś wycieńczona. Cały dzień latałaś wte i wewte, notując zamówienia. Na szczęście została jeszcze tylko godzina do zamknięcia. Teraz siedziałaś przy jednym stoliku zarezerwowanym dla personelu, i rozkoszowałaś się pozostałymi ci 5 minutami przerwy popijając kawę. Spojrzałaś przez okno na ulicę. Ci to mają dobrze. – przyszło ci na myśl, gdy zauważyłaś grupkę dzieciaków, malujących coś na ścianie budynku – Nie pracują… też bym tak chciała… no, ale- rozmyślania brutalnie przerwał ci jakiś facet, który zataczając się wypadł z łazienki i wleciał na stolik.
- Przepraszam. – wyszeptał słabo, po czym jakby nigdy nic odszedł. Wzruszyłaś tylko ramionami. W końcu w mieście takim jak to jest wielu dziwaków. Dopiłaś resztkę kawy, złapałaś za notes i wróciłaś do pracy. W pewnym momencie z łazienki wyszedł jakiś policjant i, pokazując odznakę, oznajmił.
- Właśnie zostało popełnione przestępstwo. Proszę zachować spokój i pozostać na swoich miejscach do przybycia śledczych, którzy zbiorą zeznania.
Pobladłaś. Jak to? Tu, teraz? Musisz przecież wrócić do domu…

Thomas
USA, Nowy Jork, okolice restauracji ‘Betts Dinner’/ restauracja ‘Betts Dinner’

Właśnie skończyłeś robotę, gdy zadzwonił telefon. Dzwonił jeden z twoich dawniejszych znajomych – jeszcze z Polski – Dawid, i prosił o pomoc. Podobno wpakował się w niezłe bagno z jakimś nowym wirusem, a jako że to kolega i w dodatku znajomy po fachu od razu zgodziłeś się mu pomóc. Udałeś się więc do ‘Betts Dinner’, gdzie miał na ciebie czekać. Jednak gdy znalazłeś się niedaleko restauracji, wiedziałeś już że coś jest nie tak – w sumie, każdy by się zorientował widząc wozy policyjne… przyspieszyłeś kroku i wszedłeś do restauracji, mijając po drodze jakąś dziewczynę siedzącą w kącie. Przy jednym ze stolików zauważyłeś bladego jak ściana Dawida, wpatrującego się niewidzącym wzrokiem w jeden punkt. Dopadłeś do jego stolika.
- Cześć… co się tu, do cholery, dzieje? – zapytałeś po polsku, gdyż wiedziałeś że nie jest aż tak dobry z angielskiego.
- Cześć. – Dawid z początku wydawał się zaskoczony, lecz po chwili cię rozpoznał – nie wiem. Czekałem tu na ciebie, a tu nagle jakiś glina wypada z WC i każe wszystkim pozostać na miejscach. Pięć minut później roiło się od smerfów… - zaśmiał się cicho – podobno jakiś wariat zabił kogoś w kiblu. Słyszałem z rozmowy policjantów, że wyglądało to jak – uwaga uwaga – rytualne morderstwo!
- Żartujesz. – spojrzałeś na niego z niedowierzaniem. Dawid już otwierał usta by zaprzeczyć, gdy wyrósł przy was policjant.
- Panowie pozwolą zadać sobie kilka pytań… - bardziej stwierdził, niż spytał. Dawid przytaknął tylko, zaś policjant spojrzał na ciebie pytająco. Hm. Co prawda jestem tu od kilku minut, ale… co mi szkodzi? – pomyślałeś i kiwnąłeś głową.
- Świetnie… a więc po pierwsze – czy widzieli panowie coś podejrzanego?
- Nie. – odpowiedzieliście chórem ty i Dawid. Gliniarz wzruszył tylko ramionami.
- Wiecie co… ani wy tego nie chcecie, ani ja. Na dobrą sprawę to ja nienawidzę tej roboty… nie zamierzam ułatwiać pracy tym bubkom, a i wy nie wyglądacie na takich, którzy coś widzieli… tak więc do widzenia. – zaśmiał się cicho i odszedł. Popatrzyliście po sobie zdziwieni.
- No… to było dziwne. Ale mniejsza o to – zaczął Dawid – chodziło mi o tego nowego wirusa. Tak więc zaprogramował go jeden z mojej firmy i wpuścił w całą sieć. Po dwóch dniach zżarł wszystko. Dosłownie. Nikt nie wie, jak działa i jak się przenosi, ale jeśli wydostanie się z biura… - przełknął ślinę, a ty zorientowałeś się natychmiast, że sprawa jest bardzo poważna – Tak więc chciałem cię prosić żebyś go złamał. Nie wiem jak, ty jesteś mistrzem w te klocki. Zrobisz to? Jeśli będzie trzeba, dam ci nawet dostęp do głównego komputera. – zakończył i spojrzał na ciebie pytająco.

Karol
Polska, Żary, dom Karola Kryszyłowicza

To był naprawdę dobry dzień. Najpierw szef dał ci – w pełni zasłużoną oczywiście – podwyżkę, a potem włamałeś dla żartu się do komputera jednego ze swoich kolegów i odkryłeś kilka wyjątkowo… interesujących zdjęć. Pozostawało tylko zadzwonić do niego, uczciwie powiadomić o tym, jak łatwo było to znaleźć i poradzić coś na przyszłość. Wystukałeś jego numer. Nic. Spróbowałeś ponownie. Znów nic.
- Głupi telefon… ale, ale, od czego mamy zapasowy. – zaśmiałeś się, wystukując jego numer ponownie, tym razem na drugim telefonie. Działa! Po kilku minutach odebrał.
- Halo?
- Cześć, tu Karol… wiesz co, muszę ci powiedzieć że ochrona twojego komputera jest do bani. I do kitu. I… łapiesz?
- Łapię to, ale nie łapię o co cho. – odpowiedział. Czy ten gość nie może wyrażać się normalnie? – pomyślałeś.
- Chodzi o foteczki… - powiedziałeś powoli.
- Że co? Jak ty… ty… - zaczął, po czym wybuchnął śmiechem – dobre to było… no, to co powinienem zmie-
Połączenie padło. Ale nie, to nie to… telefon nie działa. Co jest? – zacząłeś się zastanawiać, grzebiąc w plątaninie kabli zalegających pod biurkiem. Po chwili zaszokowany opadłeś na krzesło. Kabel od telefonu spalił się. Dosłownie. Na proch.
- Ale… dlaczego? – zapytałeś się sam siebie.
- Powiem ci, dlaczego… ale później. Teraz… idziesz ze mną. – usłyszałeś za sobą głos. Szybko obróciłeś się, ale zdążyłeś tylko zauważyć mężczyznę w idiotycznej pelerynie i w masce gdy poczułeś ból… i zemdlałeś.

???, ???, ???

Ocknąłeś się w jasno oświetlonym pomieszczeniu bez widocznych drzwi, za to z wielkim lustrem zamiast jednej ze ścian – i z megafonem w jednym z kątów.
- Co jest… - wyszeptałeś, wstając i masując czubek głowy.
- Witaj, obiekcie Bishop… Karo… albo raczej Karolu Kryszyłowiczu. – z głośnika dobiegł męski głos, mówiący po angielsku – Co prawda wiemy o tobie wszystko, ale musimy upewnić się czy jesteś prawdziwym Bishopem. Opowiedz o sobie wszystko… wszystko.
- Ta, już. – odpowiedziałeś, trzęsąc się mimowolnie ze śmiechu. Co to jest, jakiś film sensacyjny?
- Ano właśnie, już. Chyba że wolisz, żebyśmy podali ci serum prawdy… albo potraktowali elektrowstrząsami. – odpowiedział łagodnie głos, i poczułeś że nie żartuje. Przełknąłeś ślinę.
- Co… co chcecie wiedzieć?
- Wszystko. Od kiedy jesteś tak zwanym hakerem – a w rzeczywistości kimś więcej – do ilu komputerów i serwerów się włamałeś – chodzi o te ważniejsze – i ogółem o wszystko związane z twoją działalnością jako Karo lub Bishop. - głos urwał. Poczułeś, że jeśli nie zaczniesz mówić będziesz w niezłych tarapatach.
 
Tokokamre jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172