Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-01-2008, 20:54   #11
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
-Oj, oj.. spokojnie. Jestem Borand aep Dilho z Cesarstwa Nilfgaardu, a jak komuś to nie odpowiada niech mnie w rzyć całuje.

Butna odpowiedź szlachcica zaskoczyła wiedźmina, a jego hardość wręcz rozśmieszyła. - Iście mospanie, w rzyć to Cię będą dźgać, ale chłopi widłami jak się zwiedzą ktoś zacz. Pamiętają oni jeszcze Czarnych z ostatniej wojny aż za dobrze. Pamiętają spalone przez waszych sługusów - Wiewiórki, domostwa i zabite rodziny... na waszym miejscu spuściłbym z tonu. I porzucił ten durny uśmieszek, że o chwaleniu się pochodzeniem nie wspomnę... bo chłopstwo iście szybkie jest do kręcenia powrozów na stryczki... - wiedźmin mówił spokojnie, obserwując twarz południowca.

- Skoro o manierach sobie przypomniałeś, to i ja się przedstawię, jestem Flamir, Flamir z Zarzecza... To Ci powinno wystarczyć. Jestem wiedźminem, podążam przed siebie, zapłacą za ubicie potwora to zabijam i wędruję dalej, śpieszno mi teraz bo gadzinę jedną mam do zakatrupienia.

- Mieczem posługiwać się... umiem. - Flamir mówił wolno, kładąc nacisk na ostatnie słowo. - A co do twojego szlacheckiego pochodzenia i stwierdzenia "dużo mogę", to raczę przypomnieć moje wcześniejsze słowa o widłach i chłopach, tudzież stryczkach... Podróżowanie z tobą w dzisiejszych czasach, to jak picie z krasnoludzką zmianą z kopalni - samobójstwo. Chyba... że przestaniesz się afiszować ze swoim pochodzeniem i zaczniesz się normalnie zachowywać, a nie tak z wielkopańska... Zresztą wybieraj, mi się spieszy, więc albo zrobisz jak mówię i wyprowadzę Cię z tych lasów, albo spinaj konia ostrogami i jedź w swoją stronę...
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 09-01-2008, 22:27   #12
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
Wiedźmin odwrócił się w stronę elfa i uśmiechnął się.
- Długo będziesz tak milczał, seidhe? - mruknął - Skoro już, jak sądzę zmierzamy w tym samym kierunku to wypadałoby się chociaż przedstawić.
Wstał i uczynił kilka kroków w stronę elfa.
- Jestem Vildemor, wiedźmin z Cechu Kota - powiedział, wbijając w elfa wzrok swoich błękitnych oczu o pionowych źrenicach.

Elf podniósł spojrzenie znad przygotowanego naprędce legowiska. W blasku chylącego się ku zachodowi słońca jego oczy błyszczały niczym rozjarzony bursztyn. Ale w tych oczach było coś chłodnego i zarazem drapieżnego, coś co sprawiało, że dłoń sama zmierzała ku rękojeści miecza. Uśmiechnął się półgębkiem ukazując drobne, śnieżnobiałe zęby. Taksował Wiedźmina nieprzyjemnym spojrzeniem rezerwowanym zwykle dla ciekawych okazów zwierzyny przywożonych z dalekich stron świata ku radości gawiedzi. W końcu obserwację zakończył, usta przy tym krzywiąc nieznacznie acz pogardliwie rzekł:

-Avnar... - głos na chwilę zawiesił a po chwili namysłu dodał - Essea woedd spardh... Te esseath vatt'ghern yea?

Pytanie zawisło w ciszy. Nie czekając na odpowiedź elf począł przyglądać się brzechwom strzał z pękatego kołczanu. Każdą raz za razem obracał bacząc czy aby wilgoć nie zniszczyła piór. Co jakiś czas podnosił się czujnie przepatrując okolicę. W takich chwilach zdawał się być gotów do skoku niczym podchodzący do wodopoju jeleń. Wypatrywał czegoś w zaroślach, a może na coś czekał...
 

Ostatnio edytowane przez Avaron : 10-01-2008 o 00:56.
Avaron jest offline  
Stary 10-01-2008, 19:54   #13
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Aleksander spokojnie przyjrzał się reakcji chłopa, przez chwilę zdawało mu się, że zamierza on splunąć przez ramię. Ludowy sposób odegnania "złego" czy ustrzeżenia się przed czarami. Oczywiście całkowicie nie skuteczny, gdyby zwykłe plucie mogło odstraszyć grupy Utopców, Wiedźmini już dawno straciliby swoje zajęcie.

Musiał przyznać, że ten ogromny osobnik zafascynował go jednak, udało mu się powstrzymać, przed jak się zdawało wyuczoną i całkiem naturalną, przynajmniej z punktu widzenia prostego chłopa reakcją.

Po chwili Bolko rozgadał się machając przy tym swoimi ogromnymi rękoma. Jasnowłosy wiedźmin przypatrywał mu się milcząc. Dzięki tym kilku zdaniom dowiedział się wiele o swoim "wybawicielu". Scoia'tel, wiewiórki, banda głupich młokosów uznająca miecz, za najskuteczniejszy sposób dojścia do swoich celów. Banda idiotów, ich idee były równie prawdopodobne jak to, że zaraz przybędzie tutaj Król Foltest i zacznie taniec brzucha. Aleksander nie lubił mieszać się w spory polityczne, jeżeli mógł jeszcze zrozumieć walkę o wolność, to to co robiły Wiewiórki dawno już przestało tym być. Wzięli się za mordowanie. Wybrali złą strategię ... ostatecznie można było uznać ich cele, ale nie metody.

Przerwał swoje rozmyślania słuchając kolejnych słów cieśli, który zaciągnął ciała na pobocze i siekierką zaczął wykopywać dół.

- To jak tam, panie wiedźmin? Wy dobrzy ludzie? Bezpiecznym przy was, krzywdy nie zrobicie?-
zapytał go w końcu Bolko

-Żadnej. Zabijam potwory lub w samoobronie ...- odpowiedział mu wiedźmin krótko. Nie należał do gadatliwych typów, chociaż obecność takowych wcale mu nie przeszkadzała. Czasami było nawet przyjemnie usłyszeć czyjś głos, odrywał od pewnych myśli a czasami sprowadzał je nawet na inny tor.

Jeszcze raz spojrzał na ciała swoich niedoszłych oprawców, zastanawiając się, kim oni do cholery mogli być.

Bolko tymczasem przerwał rozkopywanie ziemi, usiadł i wytarł ręce. Z sakwy wyjął duży bochenek i bukłak mleka. Odłamał pół chleba i podał wiedźminowi.

- Ha! To ja rozumie. No to co panie, wiedźmin? Celu podróży nie macie, to może się do mnie przyłączycie? Rad byłbym z takiego towarzysza podróży, napewno wiele historii ciekawych i strasznych znacie! Jak do wsi wrócę, to bede miał co dziatwie, co to do mnie czasem przylatuje, opowiadać.


Wiedźmin skinął głową, na znak potwierdzenia i po chwili dodał spokojnym głosem -Dobrze, lepsze to niż kręcenie się bez celu- jeszcze chwilę przypatrywał się Bolkowi -Gdzie dokładnie wyruszamy?-

- Ło tam

Cieśla machnął ręką wzdłóż drogi.

-Idziemy i pytamy, az nas do brania wina wezmą.

-Branie wina, nie jest tym czym się zajmuję, ale będę ci towarzyszył do momentu, w którym ciebie nie wezmą- odpowiedział Alexander rozglądając się po drodze. Wydawało się, że napad był jednak przypadkiem, ale jeżeli nie? Wyglądało, że już się tego nie dowie.

- Hehe. Cieszym się panie wiedźmin. Dziś to już dużo drogi nie nadrobim, przez tych hultajów, ale od jutra wspólną podróż zaczynajem! No to się za robtę biorę, coby nie opóźniać.

Napchał sobie usta chlebem i wrócił do pracy z nową werwą.

Wiedźmin przywiązał konia do najbliższego drzewa i usiadł na jednym z kamieni przypatrując się cieśli, który pracowicie wykopywał groby, dla trzech rabusiów. Kolejny raz uderzyła w niego wyjątkowość tej osoby, w dzisiejszych czasach niewielu interesowałoby wykopanie grobów dla zupełnie nieznajomych, a jeśli do tego napadliby na nich, to pozostawiliby ich na drodze, żeby gnili
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty

Ostatnio edytowane przez Hawkeye : 15-01-2008 o 21:20. Powód: Rozmowa z Bolko
Hawkeye jest offline  
Stary 11-01-2008, 16:05   #14
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
-Wiedźmin… wiedźmin..- Myślał Borand, o czym świadczyła bruzda która wystąpiła na jego czole.- Znaczy się opowieści o Białym Wilku nie są tylko bajką do straszenia nilfgaardzkich dzieci? A niech mnie… - I znów intuicja go nie zawiodła. Z takim kimś perspektywa dalszej podróży wyglądała znacznie bardziej obiecująco niż jeszcze przed paroma chwilami. Może nawet zrezygnuje z pierwotnego planu wystawienia towarzysza na pastwę pogoni, gdyby ta się pojawiła, po to by zyskać na czasie. – Ciekawe tylko ile tak naprawdę potrafi. Samemu potwora ukatrupi? Pewnie jakiego fortelu użyje. Ha, chyba że wiedźmin jest przynajmniej w połowie tak dobry jak w dziadkowych opowieściach. Jeśli tak, to nie mam się czego bać. – Czuł jak na nowo wypełnia go fala szczeniackiego entuzjazmu. Powstrzymał jednak cisnący się na gębę uśmiech. Wiedźmina to irytowało. Cóż, na jakiś czas będzie trzeba wybaczyć mu, że jest takim mrukiem.

-(...) Podróżowanie z tobą w dzisiejszych czasach, to jak picie z krasnoludzką zmianą z kopalni - samobójstwo. Chyba... że przestaniesz się afiszować ze swoim pochodzeniem i zaczniesz się normalnie zachowywać, a nie tak z wielkopańska... Zresztą wybieraj, mi się spieszy, więc albo zrobisz jak mówię i wyprowadzę Cię z tych lasów, albo spinaj konia ostrogami i jedź w swoją stronę...

- Ech- Westchnął wznosząc oczy ku niebu.- Chciałeś, żebym mówił prawdę, to mówiłem. Wcale się nie dziwię się, że raptem zmieniłeś zdanie. Dobrze, więc. Postaram nie rzucać się w oczy. –Ta wypowiedź dziwnie kontrastowała z jego barwnym strojem. Nie mógł powstrzymać się przed przetarciem wierzchem ręki swojego szlacheckiego pierścienia, następnie ściągnął go i schował do sakiewki. Jakby ten detal jeszcze cokolwiek zmieniał..- Tylko pohamuj się z osądami. Ja nigdy w życiu nikogo ze Scoia'tael nie widziałem. Ale nic dziwnego, że to tutaj a nie u nas się buntują. W Nilfgaardzie nikt nie prześladuje nieludzi. A przynajmniej prawie nikt.. –Dodał po chwili wahania. Podjął temat mówiąc z typową sobie łagodnością, jakby tłumaczył niezwykle trudną kwestie młodemu, acz pojętnemu uczniowi.- Smutne jest, że królowie północy odrzucają kaganek cywilizacji niesiony przez Cesarza Emhyra. Nawet przepowiednie mówią, że to on jest Białym Płomieniem który zatańczy na kurhanie każdego, kto stanie mu na drodze. Znasz przepowiednie Ithliny Falmirze z Zarzecza? – Uniósł lekko brew pod spojrzeniem wiedźmina. - Dobrze, już dobrze. Wiem co chcesz powiedzieć. W drodze swoje poglądy zachowam dla siebie. Jeno w tobie dostrzegam otwarty umysł, który jest w stanie ogarnąć słuszność moich słów. – Tym razem uniósł ręce w obronnym geście i dodał szybko, przeciągając jedynie pierwsze słowo.- Nooo, ale już milczę.

- I naprawdę samojeden będziesz potwora zabijał? - Nie wytrzymał zbyt długo w ciszy. – Jakieś to nieprawdopodobne. Doprawdy chciałbym to zobaczyć! Jak to się losy dziwnie plotą. Napiszę kiedyś księgę o swoich podróżach. Naprawdę. Będziesz sławny, tak jak każdy kto się znajdzie na jej kartach. I ja będę sławny jak ten wasz Jaskier, a nie będę musiał brzajdolić na lutni. Życie jest piękne, prawda? No, ale jedźmy już.
 

Ostatnio edytowane przez Keth : 11-01-2008 o 16:08.
Keth jest offline  
Stary 14-01-2008, 20:51   #15
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Wiedźmin zmarszczył brwi. "Czyżby ten elf był przygłuchy?" pomyślał. Ale po chwili na jego oblicze wrócił spokojny uśmiech. Widać albo elf uważał za niegodne odezwanie się we wspólnej mowie, albo też chciał sprawdzić, czy prymitywny człowiek go rozumie. Cóż...

- Avnar - powtórzył imię elfa - miło cię poznać - i uśmiechnął się jak kot, który ma zaraz połknąć kanarka.
- Tak, jestem wiedźminem - mruknął - Dziwi cię to?

Elf sprawiał wrażenie zaniepokojonego. W sumie całą drogę można było odniesć wrażenie, że sam diabeł go ściga.
- Cáelm, seidhe - powiedział - Nikt nas nie ściga. Odjechaliśmy wystarczająco daleko od Kerack a wątpię aby przyszło im do głowy, że zmierzamy w tym kierunku.

To mówiąc rozejrzał się wokół polany. Gdyby czyhało na nich jakieś niebezpieczeństwo niechybnie medalion w kształcie głowy kota, który zwisał mu na szyi, zacząłby drgać na alarm. Jedna z najprzydatniejszych zabawek jakimi dysponowali wiedźmini. Poza bronią oczywiście.

Zabrał się za przygotowywanie legowiska dla siebie. W sumie nie byli jeszcze w Brokilonie więc bez obaw mogliby rozpalić ogień. Zresztą, jemu przeziębienie nie groziło. A elf jakoś da sobie radę. Z drugiej strony nie lubił, kiedy mu dupa marznie.
- Jeśli masz coś przeciwko rozpaleniu ogniska to powiedz - mruknął Vildemor - Chyba, że rzeczywiście bardzo się czegoś obawiasz. A właściwie przy okazji... - spojrzał w stronę elfa - Co Ciebie pędzi w tę stronę? Tą drogą można dojechać tylko do Brokilonu, więc wnioskuję, że tam zmierzasz, prawda?

Elf nie sprawiał wrażenia rozmownego. Wiedźmin też nie zwykł strzępić języka, ale skoro przyszło im wędrować razem, przynajmniej na razie, to warto skorzystać z tego, że ma się do kogo gębę otworzyć.
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 14-01-2008, 23:48   #16
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
- Avnar - powtórzył imię elfa - miło cię poznać - i uśmiechnął się jak kot, który ma zaraz połknąć kanarka.
- Tak, jestem wiedźminem - mruknął - Dziwi cię to?

Elf począł powoli krążyć wokół wiedźmina dokładnie go oglądając ze wszystkich stron. W końcu zatrzymał się przed nim i rzekł z powagą, znamionującą iż sprawa jest dlań istotna:

-Hmmm... n'aen spar a vatt'ghern... Czy jak inna... hmm inna zwierzyna uśmiercić można was tak samo? - Mówi powoli, z wyraźnym trudem. Zdaje się, że nie używał tego języka od dawna. Bardzo dawna. Każde jego słowo znamionuje dziwny archaiczny akcent.

-Cáelm, seidhe - powiedział - Nikt nas nie ściga. Odjechaliśmy wystarczająco daleko od Kerack a wątpię aby przyszło im do głowy, że zmierzamy w tym kierunku.

Ciszę przeszył cichy, sykliwy dźwięk. Dopiero po chwili wiedźmin zdał sobie sprawę, że słyszy jak ten dziwny elf śmieje się. Usta wykrzywiły mu się w grymasie, który przy sporej dawce wyobraźni można by nazwać uśmiechem. Drobne zęby elfa błyskały drapieżnie w zapadającej ciemności. W końcu elf westchnął głośniej i powiedział zmęczonym głosem:

-Ess'laine vatt'ghern... En'ca yoliae... - Gdy wypowiedział te słowa nagle wydało się, że jego wyprostowana, smukła sylwetka przygarbiła się, oczy przygasły i zmętniały. Wyglądał na bardzo starego i jeszcze bardziej zmęczonego. Trwało to tylko chwilę. Gdy mówił dalej rysy twarzy mu stwardniały, a całe ciało zdawało się być jak napięta cięciwa łuku. -To co za mną idzie... me gaes... Nie poczujesz, nie wytropisz... Nie pojmiesz...

Ostatnie słowa wypowiedział z niejakim smutkiem. Potem zamilkł odwróciwszy się plecami do wiedźmina począł wpatrywać się w gwiazdy.

- Jeśli masz coś przeciwko rozpaleniu ogniska to powiedz - mruknął Vildemor - Chyba, że rzeczywiście bardzo się czegoś obawiasz. A właściwie przy okazji... - spojrzał w stronę elfa - Co Ciebie pędzi w tę stronę? Tą drogą można dojechać tylko do Brokilonu, więc wnioskuję, że tam zmierzasz, prawda?

Machnął ręką tylko nie odrywając spojrzenia od gwiazd, a gdy Vildemor zabrał się za rozpalanie ognia Avnar podniósł się niechętnie ze swego miejsca. Podszedł do przygotowanego ogniska, z wydobytym nie wiadomo skąd krzesiwem. Iskierki poczęły przeskakiwać w gęstniejącym mroku. Pojawiały się i znikały, aż w końcu prawdziwy płomień rozświetlił polankę.

-Elaine daith... -Avnar zamarł na chwilę wpatrując się w ogień, nagle podniósł głowę jakby przypomniał sobie o obecności wiedźmina - Me spar va vort... Przed siebie zawsze... Dziś Brokilon...

Wzruszył tylko ramionami i raz jeszcze się wykrzywił się w tym dziwnie obcym uśmiechu pytając:

-Va'te a Brokilon?
 
Avaron jest offline  
Stary 17-01-2008, 13:45   #17
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Dziki Gon - przekleństwo niektórych okolic, na Dziki Gon najczęściej można natrafić zimą. Jest to pędzący po niebie orszak upiorów dosiadających szkielety koni. Sama ich obecność wywołuje ataki szału oraz paniki, które powodują przyłączenie się do tego orszaku. Liczne zaginięcia ludzi, a potem ich nagłe i niespodziewane powroty, tłumaczono jako porwanie przez Dziki Gon. Porwani doświadczają dylatacji czasu. Gdy wracają do swych rodzinnych okolic zastają stare, zarośnięte groby swych dzieci.
Vyran z Carreas - rektor akademii w Oxenfurcie, tytułowany też Śledczym Gonu.


Koszmarna kawalkada zakręca, mknie wprost na mnie. Kopyta widmowych koni kotłują poświatę błędnych ogników wiszących nad bagnami. Na czele kawalkady galopuje Król Gonu. Przerdzewiały szyszak kołysze się nad trupią maską, ziejącą dziurami oczodołów, w których płonie sinawy ogień. Powiewa wystrzępiony płaszcz. O pokryty rdzą napierśnik grzechocze naszyjnik, pusty jak stara grochowina. Niegdyś były w nim drogie kamienie. Pewnie wypadły podczas dzikiej gonitwy po niebie, a potem stały się gwiazdami. Król Gonu śmieje się, kłapią przegniłe zęby nad zardzewiałym kołnierzem zbroi. Sino goreją oczodoły trupiej maski…
Muriel Szalona, wieśniaczka z pod Rinbe


Przywódca jeźdźców, czarnowłosy elf, siedział na wielkim jak smok karogniadym ogierze ustrojonym, jak wszystkie konie oddziału, w kropierz haftowany w smocze łuski, do tego noszącym na łbie prawdziwie demoniczny rogaty bukranion. Jak wszystkie pozostałe elfy, czarnowłosy miał pod cynobrowo-amarantowo-karmazynowym płaszczem kolczugę wykonaną z kółeczek o nieprawdopodobnie małej średnicy, dzięki czemu układała się na ciele miękko niczym wełniana dzianina.
Czarna Księgą z Ellander. Fragment traktujący o elfie znanym jako Eredin Bréacc Glas, dowódcy Dearg Ruadhri.


*****




Smok brunatny zawdzięcza swoją nazwę charakterystycznemu ubarwieniu swoich drobnych łusek, które z daleka wyglądają jak skóra suma. Taka budowa pozwala mu szybko poruszać się pod wodą. Między palcami łap ma błonę (taka, jak u ptactwa wodnego). W miejsce rogowatych wyrostków z kręgosłupa, przez szyję, cały grzbiet, aż po koniec ogona wyrasta mu gęsta bura grzywa (na głowie -jaskrawo ruda). Nad uszami umieszczone jest poroże, skręcone na podobieństwo baranich rogów. Ogon zwieńczony jest trójkątną płetwą. Samcom nad nosem wyrasta niewielki rożek.
Physiologus


Od jakiegoś czasu wszędzie w około zalegała jakaś głucha cisza. Nie słychać było żadnych zwierząt leśnych, ani też ptaków. Jakby wszystko wokół wyniosło się za Wielkie Morze. Było to dość podejrzane, ale podróżnicy nie byli na tyle uważni, by dostrzec ten szczegół.

Podróż mimo wszystko szła jakoś tak mniej monotonnie odkąd pojawił się Borand - Flamir musiał to sobie przyznać. Jego ciągłe opowiastki i pytania przetykane zapewnieniami o milczeniu były dość zabawne. W tej miłej atmosferze dojechaliby być może do fortu granicznego, gdyby nie pewne istotne zdarzenie - nagle nad drogą coś przeleciało, i bynajmniej nie był to ptak. Przynajmniej do tej pory nikt, nawet wiedźmin, nie słyszał o ptakach tej wielkości. Lot stworzenia był koślawy, zupełnie jakby nie było ono oswojone z przestworzami. Ta chwila, którą dały zarzeczaninowi pozdzierane nieco skrzydła, wystarczyła by przyjrzeć się dokładnie. To był smok!




Nilfgaardczyk westchnął, nie wiadomo czy to z przerażenia, czy z podziwu - to była mimowolna reakcja na ten widok. Flamir zinterpretował ten dźwięk bardzo pozytywnie - oznaczał on: „Jeszcze nie narobiłem w spodnie”. W upalnym słońcu łuski koloru piasku błyszczały oślepiająco - zwykły człowiek nie mógł już zobaczyć nic, prócz strumienia światła. Dla wiedźmina był to o wiele mniejszy problem. Teraz nadszedł czas decyzji.




Toussaint jest bluszczowym księstewkiem Cesarstwa Nilfgaardzkiego, położonym w dolinie Sansretour. Ulokowane w niszy pomiędzy Górami Sinymi, masywem Amell i Tir Tochair, Toussaint ma wyjątkowo łagodny klimat o długim okresie wegetacyjnym i idealnej rocznej sumie opadów, a także wyjątkowo żyzną wulkaniczną glebę, co sprawia, że właśnie na jego licznych wzgórzach, w jeszcze liczniejszych winnicach rosną najsłodsze winne grona Kontynentu a w loszkach i piwnicach zameczków i kaszteli wieńczących co większe pagórki dojrzewają najprzedniejsze wina o najwyższej klasie i cenie, oczywiście. To właśnie z Toussaint pochodzą marki tak znamienite jak Cote de Blessure czy Est-Est, chluba i chwała całego księstwa.
Encyklopedia Maxima Mundi. Tom VII.


Bolko sprawnie wykopał trzy dołki, po czym wrzucił do nich ciała bandytów i przysypał na powrót ziemią. Ułożył także po kilka kamieni, by wszyscy nie chodzili po zmarłych ot tak, z niewiedzy. Sam chciał, by ktoś tak postąpił kiedyś z nim, jeżeli doszło by do takiej sytuacji. Olbrzym o gołębim sercu - być może i nie był nazbyt elokwentny, jednak o cyzelowaniu retoryki z krowami i świniami rzadko się dziś słyszy.


Tedy mówiąc prościej los ich złączył, by pomogli sobie nawzajem. Podróżowali, wiedźmin konno, cieśla piechotą, jeszcze trzy dni wzdłuż rzeki, aż w końcu przekroczyli granicę. Klimat księstwa rządzonego przez wicehrabiego Juliana, zwanego Jaskrem i księżną Anariettę był iście bajkowy. Lekki chłód pozwolił zapomnieć o strudzeniu i pocie, tymczasem jednak podróżnych spotkało mniej miłe powitanie. Z pomiędzy drzew wyjechał w ich stronę rycerz w pełnej zbroi i konno. Nie miał on nigdzie widocznego herbu, ni klejnotu. "Kolejny przysiągł na czaplę", zadrwił w myślach Aleksander. Co kwartał zdarzali się rycerze na tyle głupi, którą to głupotę nazywano odwagą, by przysiąc na balu u księżnej jakąś niedorzeczność. Pochodzący z Toussaint wiedźmin znał zwyczaje rycerstwa aż za dobrze.

-Kim żeście są? Pytam was ja, rycerz Dębu w imieniu księżnej Łasi… Anarietty i proszę odpowiadać mi raz, dwa!

Podjechało jeszcze dwóch rycerzy. Nie byli pewnie nazbyt szybcy, ale ich kopie dawały im znaczną przewagę. Pierwszy miał w herbie wielką byczą głowę i jechał na olbrzymim cisawym ogierze, drugi zaś miał czarnego jak noc wierzchowca i zbroję podobnego koloru. Czarny Rycerz, jak widać ubezpieczony na takie sytuacje już wyciągał stryczki…




Charakterystyczne dla nich jest zielonkawe zabarwienie skóry. Driady są wyznawczyniami kultu matki natury. Stronią od innych ras i zabijają niemal każdego, kto naruszy ich święty las. Starają się nie włączać do konfliktów i tłumaczą to tym, że natura jest wieczna i będzie trwać nawet po wojnach. Ich społeczność składa się tylko z kobiet. Młode driady rodzą się z uświęconych związków z elfami lub ludźmi, przy czym zawsze rodzą się dziewczynki. Driady są bezwzględne, mistrzowsko władają łukiem oraz potrafią poruszać się bezszelestnie po lesie.
„Zaklęty las”, pióra wielebnego Jarre z Ellander Starszego


Vildemor rozścielił już sobie posłanie dość blisko otoczonego naprędce pozbieranymi kamieniami ogniska. Elf dość szybko je rozpalił, jednak zabrał wiedźminowi z cechu kota możliwość popisania się Znakiem Igni. No cóż, może następnym razem, pomyślał. Płomień radośnie syczał buchając jednocześnie dymem z mokrego odrobinę drewna - całe suche poszło na rozpałkę. Wiedźminowi dziwnie skojarzyła się ta sytuacja z wędzeniem mięsa.

-Wyjdź z ukrycia i się przedstaw.

Elf został troszkę zaskoczony tym, że ktoś zdołał podejść do nich tak, że on nie zauważył. Wiedźmin zauważył, że coś nie tak dopiero chwilkę temu. Podkradającego się zgubiła jedna zabłąkana gałązka, jak sądził - nie wszedł w nią, ale nie wiele brakowało. Stracił równowagę i został zauważony.

-No dalej, nie spotka cię z naszej strony żadna krzywda.

-Obiecujesz?

-Wychodź pókim dobry!


Zza drzewa wyszła dziwna niska i pokraczna postać. Miała ona wzrost mniej więcej niziołka, lecz była odrobinę mocniej zbudowana. Ubrana była w podarte łachmany, które jednak kiedyś były porządnym odzieniem. Najgorsza z tego wszystkiego była jednak twarz - wyglądała ona, jakby wśród przodków niezwykła postać miała odyńca. Kiedy elf chciał podnieść łuk, postać kwiknęła z przestrachu.


Towarzysze podróży spojrzeli po sobie ze zdziwieniem. Skąd takie paskudztwa chodzą po tej ziemi? Medalion jednak nie zadrgał, poza tym stworzenie nie miało najwyraźniej wrogich zamiarów. Usiadło, korzystając z waszej konsternacji, przy ognisku i zaczeło grzać sobie łapki.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 17-01-2008 o 14:44.
 
Stary 17-01-2008, 18:22   #18
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny


- Hmmm... n'aen spar a vatt'ghern... Czy jak inna... hmm inna zwierzyna uśmiercić można was tak samo? - powiedział elf.

Wiedźmin uśmiechnął się paskudnie i odparł:
- Uśmiercić można wszystko co dycha i krwawi. Nawet to, co niektórzy wieśniacy zwykli uważać za monstra nie do zabicia - uniósł lewą brew - Czasem trzeba tylko nieco więcej zachodu i sprytu. I nie nazywaj wiedźmina zwierzyną - zaśmiał się - Mógłby się śmiertelnie obruszyć.

Nie do końca zrozumiał słowa elfa o przekleństwie. "Me gaes" powiedział elf. O jakim przekleństwie on bredzi? Vildemor uznał, że może kiedyś elf zechce wyjawić coś więcej. Miał tylko nadzieję, że nie przyszło mu wędrować z jakimś wariatem. Już sam fakt, że był elfem, był wystarczający. Nie żeby był rasistą. Ale znał podejście elfów do ludzi i ich nastawienie do tego, co dzieje się we współczesnym świecie. Nie chciał mieć z tego powodu kłopotów. Wystarczająco wiele ich sobie narobił w Kerack.

Potwierdził tylko jego oczywiste przypuszczenia, że zmierza do Brokilonu, ale nie wyjawił celu. Jego prawo. Nie zdążył odpowiedzieć na ostatnie pytanie Avnara, kiedy usłyszał, że ktoś się zbliża.

...

- Wychodź pókim dobry! - warknął wiedźmin.

Ujrzawszy dziwadło, które raczyło ich nawiedzić, Vildemor zdumiał się nieco. Niejedno już widział, ale czegoś takiego jeszcze nie. Co dziwniejsze, medalion nie dawał żadnego znaku czy ten... stwór jest niebezpieczny. Widocznie nie żywił złych zamiarów.

- Caelm, Avnar - mruknął do elfa - Chyba nasz gość nie szuka kłopotów - po czym zwrócił się do przybysza - Prawda?

Zbliżył się nieco do stworzenia. Nie chciał go przestraszyć ale był nieco ciekaw... Gdy stanął bliżej niego, przykucnął i przyjrzał mu się uważnie swymi kocimi oczami.

- Kim jesteś? - rzucił - I co robisz w tych lasach?
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...

Ostatnio edytowane przez Malekith : 17-01-2008 o 18:24. Powód: kilka literówek
Malekith jest offline  
Stary 17-01-2008, 20:50   #19
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Magnar Elsa


Stwór zaryczał ośliniając siebie odrobinę. Widać było, że nie było mu w smak chodzić oślinionym, bo zaraz zaczął się wycierać. Najwyraźniej nie panował nad niektórymi instynktami.

Kim jestem? Bardzo trudne pytania zadajesz wiedźminie. Nie powiem ci, bo sam nie wiem. Skąd wiem kim ty jesteś?

W oczach stworzenia można było zobaczyć jakby błysk inteligencji.

Masz medalion. Widzę przez ubranie. Poza tym podsłuchiwałem was już od jakiegoś czasu bojąc się podejść do ogniska. Wszak ja wyglądam jak wyglądam, a ty jesteś kim jesteś - nie chciałem się ujawniać.

Futrzak rozsiadł się wygodniej przy ognisku, wyciągnął jakieś zawiniątko z plecaka, który jak zauważyliście miał przewieszony przez plecy.

Mogę więc ci powiedzieć kim byłem, zanim to się stało.

Znowu zauważyliście wyraz pewnego obrzydzenia na jego twarzy - oślinił sobie futro, kiedy tylko poczuł zapach jedzenia. Najwidoczniej traktował swoją postać jako jakiegoś rodzaju przekleństwo. Wiedźmin słyszał o takich przypadkach - najprawdopodobniej był to zaklęty. Nie posiadał jednak umiejętności, które mogły by mu pomóc.

Magnar Elsa, tak się nazywam. Urodziłem się jakieś pięćdziesiąt lat temu w Vicovaro, pierwszej krainie, którą podbił Nilfgaard, uznawanej zresztą przez większość południowców za część Cesarstwa. Różnica jest nikła i nie ma zresztą o czym opowiadać. Urodziłem się w rodzinie szlacheckiej. Miałem zostać wojskowym, ale tak się nie stało. Moim powołaniem stała sie nauka. Zostałem nawet rektorem. Ktoś jednak zapragnął mojej pozycji i jestem tutaj, uciekając przed wszystkimi, którzy mogli by mnie ścigać. Takich jak ja zazwyczaj się zabija, ponadto pogoń z tej strony, z której nadeszła moja zguba wciąż nie śpi. Oni chcą, żebym zamilkł na wieki. Po prostu ludzka ambicja nie zna granic, a ja znalazłem się w złym miejscu, nie właściwym czasie et cetera, et cetera. Miałem zamiar chwilowo poszukać schronienia u driad - podobno tolerują takie dziwadła. Skoro już ja coś powiedziałem o sobie, to i wy możecie - odwykłem od pozycji wykładowcy, dialogu nie miałem kiedy zakosztować, a wy wydajecie się mi interesującymi osobami. Co mogą razem robić wiedźmin i elf z manią prześladowczą? Zaiste, jeszcze rok temu grzejąc stołek rektora nigdy bym nie przypuszczał, że będę przeżywał takie chwile.

Człowiek - z wyglądu to była by dość dziwna diagnoza. Najwidoczniej jednak nim był. Wrócił do jedzenia i nie zamierzał kontynuować rozmowy, o ile to od spotkanych na drodze nie wyjdzie inicjatywa a propos kontynuowania dalszej konwersacji. W końcu podrózni zbierali się już do spania...
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 05-02-2008 o 21:37.
 
Stary 19-01-2008, 22:32   #20
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację


-Spokojnie panowie ... - odezwał się wiedźmin. Jego głos nie wyrażał żadnych uczuć. Mógł wydać się nadzwyczaj spokojny ... lub nadzwyczaj zimny. Alexander podniósł wzrok uważnie przypatrując się trójce rycerzy. Nigdy nie mógł zrozumieć, co oni takiego widzieli w obiecywaniu jakiś głupot. Przysięgi i inne sprawy. Cóż niektórzy z rycerzy, którzy po pijaku lub pod wpływem powabnego uroku, niektórych dam obiecywali im, przeróżne trudne do zdobycia trofea: zęby bazyliszka, kły fledera lub pióra kuroliszka. Owi szlachetni panowie, kiedy oprzytomnieli, bądź wtedy kiedy zdrowy rozsądek powrócił lub jak w przypadku niektórych, znajdował się w przejeździe przez ich głowę, szukali eksperta. Płacili bardzo dobrze za samo pozbycie się potwora, a czasami dorzucali jeszcze więcej za milczenie. W końcu żaden z nich nie chciał aby jego konkurenci dowiedzieli się, że nie oni zabili potwora, którego kły składali w podarku, jak najwspanialsze klejnoty.

Wzrok zabójcy potworów zatrzymał się na ostatnim rycerzu, tym z szubienicą. Toussaintczyk uśmiechnął się pod nosem. Błędni rycerze szukający jakiś rzezimieszków ... źle trafili. Jedną ręką odciągnął kaptur, ze swojej głowy i popatrzył prosto w oczy ich "dowódcy", temu który jako pierwszy się odezwał.

-Nazywam się Alexander i jestem wiedźminem, może teraz szlachetny rycerzu, zechcielibyście odpowiedzieć tą samą uprzejmością i zdradzić mi swoje imię? -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172