Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-01-2008, 15:50   #1
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
[Storytelling] Siste, viator!

Siste, viator! - Wędrowcze, zatrzymaj się!






Ciemność. Ciemność i drażniący, ostry zapach. Swąd spalenizny.
Urodziło was trzaśnięcie drzwiami. Was. Ale kogo tak na prawdę? Kim jesteście? Skąd przybywacie? Dokąd zmierzacie? Gdzie jesteście? W pamięci poruszają się, jak leniwe widma, szczątki wspomnień. Ludzie, których nie rozpoznajecie, przedmioty i miejsca, które nie mają dla was znaczenia, szczątkowe preferencje. Co wiecie? Że wolicie musztardę od keczupu, że bardziej podoba wam się czerń niż biel, że bliżej wam do księżyca niż słońca, a noc jest przyjemniejsza od dnia... Że nie lubicie psów. I vice versa.
I myślicie o kamieniu. Wielkim, szarym głazie. Ale dlaczego?
Ciemność się rozmywa. Świat powraca nabierając kolorów i znaczeń.




Jesteście w pokoju. Jest całkowicie spalony. Siedzicie na podłodze, na szczątkach krzeseł. Przez szpary między deskami w oknie przesączają się promienie słońca, oświetlając wirujące leniwie w nad podłogą kłaczki kurzu. Szyby są osmalone, ale nie wybite. Wszystkie sprzęty, dekoracje, tapeta na ścianach są wspomnieniem pożaru. Drzwi w przeciwległym końcu pokoju ozdobione są wymyślnymi freskami z sadzy. Jakieś szalone dziecko lub artysta narysował niewprawną ręką szlaczki i plamki czarne niczym smoła na tle różanego drewna drzwi. Wszędzie sadza i węgiel. Nic poza tym. Pokój wygląda jak wnętrze kopalni. Nawet wasze ubrania są spalone. Ale choć na rękach macie sadzę, a we włosach popiół, to wasze ciała są nienaruszone. Spaliło się wszystko. Wszystko poza mapą i medalionem.









Leżą na środku pokoju. Srebro wisiora błyszczy, jakby śmiało się z was urągliwie, przygniatając pergamin do desek podłogi.
W głowie macie pustkę. Jedyne okno zabite dechami, a na przeciw niego drewniane, zamknięte drzwi.

__________________________________________________ _______________

Lin

Cicho. Ta cisza mogła by zmarłego obudzić do życia! Ciche szepty wiatru, przemykającego przez zgliszcza. Zgliszcza? No bo tak cicho i zimno jest. Kolejny i mocniejszy przeciąg. Przeciąg?

"Co to ma wszystko znaczyć?!" Lin aż chciało się krzyczeć. Pytać, co to ma wszytko znaczyć. Co ona tu robi, w tym doszczętnie spalonym pokoju. Dlaczego jest naga i co oznaczają ten medalion i mapa.

Michael

Już chciał podejść do okna, żeby sprobować zlokalizować swoje położenie lustrując szparę między deskami, kiedy jego oko przykuł drobny szczegół. „Zaraz zaraz. Jakich śmieci? Skoro WSZYSTKO jest spalone, to dlaczego te śmieci nie są?”
Na czworaka podpełzł bliżej i ku swemu zdumieniu stwierdził, że patrzy na wisiorek i kawałek papieru przypominającego mapę. Wśród tych wszystkich zgliszczy wydało mu się to tak nienaturalne, jak zjedzenie łososia z dżemem lub obmacywanie swojego brata.
Klęcząc na podłodze, ze zwitkiem papieru i medalionem między nogami popadł w rechot.

Cassidy

Ciemność... Chłód... Lęk... Szczątki rozmazanych niczym sen wspomnień...

Nagle wszystko zniknęło. Młoda dziewczyna przyłożyła ciężką dłoń do pulsującej od tępego bólu skroni. Niestety wiele to nie pomogło. Nie była w stanie otworzyć oczu. A może nie chciała ich otwierać? Może podświadomie czuła, że to oznaczałoby powrót do rzeczywistości? Niestety tak się nie da. Wieczność to mnóstwo czasu. Nie można przetrwać jej w błogim stanie nieświadomości. Zmysły zaczęły się wyostrzać.

Eugene

Siedział, przerzucał w myślach jedną opcję za drugą zastanawiając się nad możliwościami rozwiązania dziwacznej sytuacji. Narzucały się trzy możliwości:

1. albo leży teraz w szpitalu po jakimś wypadku, to zaś są wszystko wytwory jego wyobraźni. Jeśli tak, jakakolwiek działalność była zbędna,
2. albo zwariował, jednakże od takiego założenia ciężko zacząć jakieś sensowne działania,
3. albo jakimś cudem wszystko jest rzeczywistością, a wobec tego należałoby się wydostać stąd, udać do domu, następnie zaś zamówić wizytę u jakiegoś dobrego psychiatry. Tylko gdzie ma dom? Nie wiedział także tego.

Biorąc możliwości pod rozwagę postanowił, że najbezpieczniej będzie założyć, że prawdziwy jest wariant trzeci. Tylko co z tego, skoro i tak nie miał zielonego pojęcia, co tu robi.

Fede

„Jezu! Ja jestem goła!" Kucnęła z powrotem i schowała się we włosach. „Dobrze, że je przynajmniej mam. Ale od kiedy je mam?”

Chwileczkę, a co będzie jak ją ktoś zaczepi? Zapyta o imię? Poprawiła kosmyk włosów, który wpadał jej do oczu. „Mogę być wszystkim i niczym. Jestem wszystkim i niczym. Ale żeby nie było tandetnie... Zapożyczmy z innego języka. Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Niech iini mówią do mnie wiara. Po włosku to będzie Fede. Skąd znam włoski? Pewnie się kiedyś uczyłam... To co z tym naszyjnikiem?”

Lukas

Najpierw obudziła się jako taka świadomość. Gwałtowny wdech powietrza, od którego zabolały płuca. Wracało powietrze, ciążenie grawitacji.
I z tym nadeszło poczucie zawiedzenia.
Ogarnęło falą od głowy wzwyż do czubków palców u stóp. To miał być koniec. Wreszcie koniec.

- Ale… Ale wy jesteście nadzy!- Wystękał to na tyle cicho, że inni mieli małe szanse na usłyszenie tego.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline  
Stary 06-01-2008, 16:07   #2
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany


Jak opisać ciemność?

Jak wyrazić strach przed ciemnością?
W jaki sposób przekazać doświadczenie ciemności?
Jak namalować, wyrzeźbić, zagrać, skomponować utwór dotyczący ciemności? Czym jest ciemność?
Jakie budzi skojarzenia? Jak zdefiniować pojęcie ciemności ?








A wtedy nadeszła Ciemność. I zabrała wszystko czego nie mieli. A to co mieli zostawiła, bo nic nie mieli. Bo wtedy była Ciemność.
Koniec urwał dźwięki, zgasił światło. Nie było nawet ciemności. Była tylko nieprzerwana pustka.
Był koniec i zaczynał się początek. Ostry zapach spalenizny przedarł zasłonę. Koniec końca, a początek początku.
Zapach stawał się coraz bardziej wyraźny, unosił się i rozwiewał. Doszedł do nozdrzy.
Znowu zaczynał czuć.
Powrócił dźwięk.
Najpierw obudziła się jako taka świadomość. Gwałtowny wdech powietrza, od którego zabolały płuca. Wracało powietrze, ciążenie grawitacji.
I z tym nadeszło poczucie zawiedzenia.
Ogarnęło falą od głowy wzwyż do czubków palców u stóp. To miał być koniec. Wreszcie koniec.
Nie wiedział czemu. Po prostu chciał końca.
I poczuł śmierć. Zakręciło mu się w głowie. Swąd spalenizny rozpuszczony w śluzie odczuwany był w receptorach nosa. Zwymiotował na podłogę.
Klęczał przed swoimi wymiocinami i jeszcze nie mógł się otrząsnąć. Wstał i zachwiał się, prawie przewracając na szczątki krzesła.
Zapach spalenizny zaintrygował jednak Lukasa, toteż rozejrzał się po pokoju. Szok spowodował, że przez chwilę nie mógł się ruszać. Wszędzie gdzie okiem sięgnąć były tylko zgliszcza. Pamiątki po śmierciodajnym ogniu. Relikty przeszłości skazane na zagładę.
Nadszedł czas nowego życia.
Z nagłym strach obejrzał samego siebie. Żółć zebrała mu się w gardle., gdy ujrzał blizny po cięciach na obu ramionach.

„Cóż oni mi uczynili?”

To jednak nie było skutkiem pożaru. Całe ciało nie zostało ruszone przez ogień. We włosach miał popiół, a na sobie szczątki ubrań.

„Tak jakby wnieśli mnie po pożarze… Ale wtedy i ubrania nie byłyby zniszczone.”

Nagle ujrzał innych ludzi. Byli równie zdziwieni, a może i bardziej, a może i mniej. Lukas zapomniał jak wyglądają inni ludzie. Zapomniał prawie wszystko. Rozpoczęło się nowe życie. Jednak to co pamiętał z życia, a nie mieli tego ludzie doprowadził do kolejnego szoku. Udało mu się tylko wyjąkać.

-Ale… Ale wy jesteście nadzy!- Wystękał to na tyle cicho, że inni mieli małe szanse na usłyszenie tego.

Spojrzał się jeszcze raz na siebie. On też był goły. Obejrzał swoje ciało. Patrząc na wzrost innych doszedł do wniosku, że on sam jest raczej niski. Niski i z lekką nadwagą. To czego nie widział to włosy szatyna, garbaty nos, kilkudniowy zarost i piwne oczy. Wyglądał całkiem sympatycznie. Z pozoru.
Mężczyzna dalej ogarnięty szokiem cofnął się do tyłu i nadepnął na coś… Chłodnego? Gdy spojrzał w dół ujrzał srebrny medalion, a pod nim jakiś kawałek papieru. Po podniesieniu go i obejrzeniu okazał się tylko bezwartościowym arkuszem z narysowanymi prostokątami. Bohomazy nastolatka, któremu się nudziło. Raczej, nic więcej.
Jako, że nie miał gdzie tego wsadzić, po prostu upuścił papier. Spojrzał jeszcze raz na resztę osób z pokoju i ruszył do drzwi, zdecydowanym, acz szybkim i nerwowym krokiem. Pchnął je ręką. I… To był jedyny sposób na dowiedzenie się czegoś. Może się nie mylił. Może to koniec. Z rosnącym niepokojem przekroczył próg przygotowany na kolejny szok. I na to, że takie przygotowanie nic nie da.
 

Ostatnio edytowane przez Lukadepailuka : 06-01-2008 o 16:10.
Lukadepailuka jest offline  
Stary 06-01-2008, 16:39   #3
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Miał pustkę w głowie. Siedział na rozwalonym krześle. Chociaż szczerze był niezadowolony z tego stanu sytuacji, bowiem właśnie coś go ostro kłuło w lewy pośladek. To nie jest przyjemne, oj nie. Ale właściwie, dlaczego kłuło? Pustki w głowie także nie lubił. Czuł, że myślenie jest jego największą bronią oraz zaletą i właśnie tej broni został pozbawiony. Jednak, to było dziwne, nie czuł zdenerwowania, a raczej spokojne podniecenie naukowca, który planuje wziąć się z jakimś problemem za bary mając nadzieję na ciekawe wyzwanie intelektualne.

Skupił wolę zmuszając leniwe myśli do ruszenia. Kim był? No i co on tutaj robił? Owszem, wydawało mu się, że lubi streep tease, ale zazwyczaj w wykonaniu ładnych pań, a nie własnym. Tymczasem siedział na golasa, a obok niego grupa identycznie ustrojonych postaci płci obydwojga. No, na to akurat nie narzekał, a widok dziewczyn wzbudzał w nim, hm, całkiem przyjemne uczucie, ale zazwyczaj jednak wolał wiedzieć, z kim idzie do łóżka, zaś orgie, a grupa golasów kojarzyła mu się przede wszystkim z tym, nie wchodziły w ogóle grę. Przynajmniej tak mu się wydawało, bo na wypowiedziane cicho do siebie słowo „orgia” automatycznie się mocno skrzywił. A może został po pijaku członkiem jakiejś dziwacznej sekty odprawiającej orgiastyczne rytuały? Wątpił, bo na słowo „wódka” reakcja jego umysłu była podobna, jak na „orgię”. Jednak może właśnie dlatego, nawet mały kieliszek czegoś mógł go wprawić w stan totalnej nieświadomości? To były pytania, jednak nie najważniejsze w owej chwili. Znacznie istotniejsze było to: czego, do jasnej ciasnej dodali mu do owej wódy, czy żarcia, że teraz ma tak idiotyczne przywidzenia? Ale zaraz, przywidzenia nie bolą. Był tego zupełnie pewny, a jego pośladek bolał coraz bardziej. Wstał i popatrzył na swoje krzesło. No tak, takie coś, to nawet nie powinno nazywać się krzesłem, ale ta głupia drzazga, którą właśnie usunął, żeby znowu spokojnie usiąść oraz samo krzesło były rzeczywiście prawdziwe.

Jednak zaraz. Spojrzał na otaczającą go ciemność, a ciemność spojrzała równie badawczym wzrokiem na niego.
- "Hm, wyjdźmy od najprostszych" – powiedział sobie. – "Głowa na miejscu. Chyba. Ręce także" – Poruszył nimi, to samo nogami. – "Inne ważne rzeczy, - spojrzał najpierw na pierś, brzuch, potem zaś skierował wzrok nieco dalej na dół, także wydają się nienaruszone. Hm, to dziwne, bo krajobraz jak po pożarze. A może to ta głupia sekta wymyśliła sobie taki podkład dla swoich spotkań? Hm, czy to w ogóle możliwe"?

Jego analityczny umysł badał cała sytuacje rozpatrując rozmaite warianty. Przychodziło mu to nadspodziewanie łatwo. Co jednak wiedział? Niewiele. Jak się nazywał? Nagle bowiem złapał się na tym, ze nawet nie zna swojego imienia. Może Eugene? Nie wiedział, ale to imię coś mu mówiło. Budziło jakieś pozytywne wibracje, odczucia, więc uznał, że chyba trafił właściwie. To był dobry znak, bowiem nie miał zielonego pojęcia, co robić dalej. Kim był? Nie znał swojego miejsca zatrudnienia. Nie pamiętał, lecz zgrubienie na środkowym palcu prawej dłoni wskazywało, że często trzymał w niej pióro. Tak. Bokserem nie był na pewno. Nie ta klasa ciała. Przypominał raczej typowego inteligenta, średniego wzrostu, dość przeciętnego, jeśli chodzi o umięśnienie, ba nawet słabego, ale z błyskiem inteligencji w oczach. Wprawdzie ten błysk stanowił jedynie domysł, ale uznał, biorąc pod uwagę ujawnione zdolności analityczne, że coś takie właśnie musi być. Krótkie włosy, szatyn, niewątpliwie dojrzały mężczyzna, który jakiś czas temu zostawił za sobą dzieciństwo i wczesną młodość, ale nie stary, czy nawet w sile wieku.

- "Hm" - postanowił się nie ruszać przez jakiś czas. Może reszta będzie miała większe pojęcie od niego, co się dzieje? Ciekawe byłoby się dowiedzieć. Póki co, najrozsądniejsze wydawało się poczekanie. Ponadto ta dziewczyna obok miała niezły biust.

- „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” – pomyślał zerkając spod oka na nią od czasu do czasu. - „Ponadto Lepiej siedzieć cicho i nawet wyglądać ewentualnie na głupka, niż odezwać się, rozwiewając wszelkie złudzenia.” – Tam myśl przyświecała mu. Dlatego póki co, się nie odzywał oczekując na reakcję innych. Dwie już miał, nawet charakterystyczne. Jedna z dziewcząt, widać przestraszona całą sytuacją zerwała się z krzesła i przykucnęła osłaniając się dodatkowo pięknymi, bujnymi włosami. Naturalna reakcja przestraszonej, niepewnej kobiety. Nawet by się temu nie dziwił, tylko denerwowało go, że to akurat ta, która siedziała niedaleko niego i na której biust przed chwilą spod oka zerkał. Och, nie to, ze był zboczeńcem, a przynajmniej nie pamiętał, żeby był, no, ale skoro takie smakowitości same wpadają w oko, to jakże sobie raz czy drugi, czy dziesiąty, czy sto pięćdziesiąty siódmy nie podejrzeć.

- Mogłaby więc” – powiedział do siebie w myślach – „jeszcze chwilę poczekać z owym dziewiczym, hm, teraz to chyba byłym dziewiczym, wstydem”. – ale cóż, uśmiechnięty skupił się na atrybutach pozostałych pań. Szkoda tylko, że te siedziały nieco dalej od niego i w takiej ciemności, jaka panowała w pokoju, niektóre rzeczy nie dało się obserwować tak szczegółowo, jak by to było miło.

Druga osoba, która go zainteresowała, to mężczyzna, który wszedł na środek sali, po czym dostał napadu śmiechawki. Eugene, bo tak się zaczął w myślach nazywać, uznał, ze to całkiem normalna reakcja. Pewnie spowodowana przedawkowaniem jakiegoś świństwa, które wsypano im do żarcia, gdyż ani chwili nie wątpił, że była to robota jakiejś sekty. A może wszyscy zebrali się tutaj, żeby zrobić sobie jakąś orgietkę?

- „Kurde, jeżeli dałem się wplątać w coś takiego, to powinienem natychmiast odbyć kilka spotkań z dobrym psychoanalitykiem” – umysł Eugene non stop poszukiwał bowiem jakiego sensownego rozwiązania całej sytuacji. Eugene milczał przynajmniej jakiś czas. Problem w tym, że poza gościem, który szeptał coś pod nosem, czego kompletnie nie dało się słyszeć, oraz osobnikiem rechoczącym na środku pokoju, nad kawałkiem papieru i jakimś medalionem, nikt się nie odzywał.

- "Hm, czyżby także nie wiedzieli, co tu jest grane? Jeżeli tak, to co? Może podali im to samo świństwo co mu i wszyscy stracili pamięć" - o ile, rzecz jasna, ktoś cokolwiek mu podał, ale wedle jego przemyśleń, póki co była najprawdopodobniejsza hipoteza, jednakże gotów był do jej zweryfikowania po otrzymaniu nowych danych.

- Nie wiem, czy państwo pamiętają. Jestem Eugene – zaczął niepewnie. Skoro bowiem nikt się odezwać nie chciał, to ktoś wreszcie musiał. – Przepraszam bardzo, ale chyba wypiłem za dużo, albo łyknąłem coś nie tego, bo jakoś nie pamiętam, co tu się działo. Czy ktoś z państwa mógłby mi przybliżyć sytuację, bo skoro spotkaliśmy się w takiej sytuacji, pokazując, ze nie mamy nic kompletnie do ukrycia, to pewnie znamy się całkiem nieźle. - Mówił te słowa akurat w chwili, gdy jeden z mężczyzn wstał i podszedł do drzwi popychając je dłonią.
 
Kelly jest offline  
Stary 06-01-2008, 18:40   #4
Nansze
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Cicho. Ta cisza mogła by zmarłego obudzić do życia! Ciche szepty wiatru, przemykającego przez zgliszcza. Zgliszcza? No bo tak cicho i zimno jest. Kolejny i mocniejszy przeciąg. Przeciąg? Dziewczyna zaczyna powoli otwierać oczy. Strasznie ją bolą. Ale dlaczego? To światło, chyba ją oślepia. Zaczyna trzeć nadgarstkami oczy. Teraz to zaczyna piec. Auć. Lin zamarła w bezruchu.
-Ktoś tu jest?- Szepnęła bardziej do siebie, niż gdyby pytanie było skierowane do kogoś innego. Nie może dobrze się rozejrzeć. Na razie widzi mgłę. Same kontury.
Idiotka. To przecież ja. Sama tu jestem ... sama? Kontury zaczęły nabierać kształtów. Koślawych, niepełnych, mglistych, szarych, czarnych. Zaczęła dyskretnie rozglądać się po ciemnym, osmolonym pomieszczeniu. Dobrze, że miała długie włosy, bo aż do kolan, to przynajmniej zasłoniła się nimi. Wyglądem teraz przypominała, kuzyna „coś” z rodziny Adamsów. Naglę tę ciszę, jaka panowała, rozdarł szaleńczy śmiech jednego z mężczyzn. Mężczyzn? Serce Lin zaczęło mocniej bić i odruchowo przysłoniła się bardziej włosami. Gdyby to było możliwe zapadła by się pod ziemię.
-Gdzie ja jestem?- Lin momentalnie otworzyła szeroko swoje brązowo – zielone oczy. Dziewczyna siedziała na podłodze w pokoju. Nic w tym nie było by dziwnego tylko, że parę aspektów wyróżniało tą normalną sytuację. To, że Lin siedziała w nieznanym jej pomieszczeniu. Że pomieszczenie było doszczętnie spalone oraz to, że dziewczyna była naga i nie tylko ona bo parę osób w tym pokoju też. Co jest kuźwa?! Dezorientacja wraz z mieszanymi wspomnieniami. Tylko tyle. Lin podkuliła nogi i założyła ręce za kolana. Przytuliła się do siebie, a łzy popłynęły jej z bezradności z sytuacji, w której się znalazła. Oparła się na kolanach. Dobrze, że miała te długie włosy, które zakryły jej „kobiece wdzięki”, bo inaczej ta sytuacja była by jeszcze bardziej beznadziejna, niż tak jak teraz jest. Lin aż chciało się krzyczeć. Pytać, co to ma wszytko znaczyć. Co ona tu robi, w tym doszczętnie spalonym pokoju. W szaleńczym amoku bijącego jej serca i skotłowanych myśli wybił ją jeden z nagich przedstawicieli płci brzydkiej.
- Nie wiem, czy państwo pamiętają. Jestem Eugene – zaczął niepewnie chudy, intelektualista. To było widać. Lin cicho wciągnęła powietrze nosem. I znowu zapadła cisza. To jak jakiś chory, psychodeliczny sen. Lin podniosła się ze szczątków spalonego dywanu. Otrzepała się z popiołów i sadzy, ale tym jeszcze bardziej rozmazała czarne smugi po ciele. Barwy maskujące, czy jak? Popatrzyła kątem oka na mężczyznę kierującego swoje kroki ku drzwi.
Przepraszam bardzo, ale chyba wypiłem za dużo, albo łyknąłem coś nie tego, bo jakoś nie pamiętam, co tu się działo. Czy ktoś z państwa mógłby mi przybliżyć sytuację, bo skoro spotkaliśmy się w takiej sytuacji, pokazując, ze nie mamy nic kompletnie do ukrycia, to pewnie znamy się całkiem nieźle.
-Lin …- Odezwała się tak jakoś nagle dziewczyna. A jej wzrok utkwił w błyszczącym przedmiocie w popiele.
-Nazywam sięchybaLin. Stała tak prawie, że na środku pokoju. Włosy zasłaniały jej „kobiecość”, a wzrok miała zamglony. Wydawało się, że zaraz zemdleje.
 
 
Stary 06-01-2008, 21:05   #5
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację


Ciemność... Chłód... Lęk... Szczątki rozmazanych niczym sen wspomnień...

Nagle wszystko zniknęło. Młoda dziewczyna przyłożyła ciężką dłoń do pulsującej od tępego bólu skroni. Niestety wiele to nie pomogło. Nie była w stanie otworzyć oczu. A może nie chciała ich otwierać? Może podświadomie czuła, że to oznaczałoby powrót do rzeczywistości? Niestety tak się nie da. Wieczność to mnóstwo czasu. Nie można przetrwać jej w błogim stanie nieświadomości. Zmysły zaczęły się wyostrzać. Zapach popiołu, smak sadzy w ustach, jakieś ruchy w pomieszczeniu. Powoli uniosła ciężkie jak ołów powieki. Nie widziała nic. Przetarła oczy, zsypując z nich sporą warstwę popiołu. Do bólu głowy dołączyło jeszcze straszne pieczenie oczu. Zaczęła jednak coś widzieć. Zamazany obraz powoli się wyostrzał. Ujrzała spopielone ściany, meble... i ludzi. Czyżby martwych? Nie. Na szczęście oddychają, ktoś się porusza. Ale dlaczego wszyscy są... nadzy? Zerwała się, gwałtownie wstając. Nie był to jednak dobry pomysł. Nagła zmiana pozycji na stojącą, spowodowała, że dziewczynie zakręciło się w głowie, oraz wszyscy mogli ujrzeć ją w okazałości. Szczupła, niemal idealna sylwetka jako pierwsza rzucała się w oczy. Upadła. Po chwili usiadła, speszona i cała czerwona, zasłaniając ciało kolanami. Z tyłu ramienia krwisto czerwieniła się róża. "Gdzie jestem?" Pierwsze pytanie zapoczątkowało następne. "Kim oni są? Kim JA jestem..." Teraz zorientowała się, że nic nie pamięta. Parę łez popłynęło z jej zielonych oczu, po bladym teraz obliczu, gdy próbowała sobie przypomnieć chociaż swoje imię. W tej pozycji siedziała parę minut. W końcu wzięła się w garść. Zaczęła wymieniać sobie w myślach różne imiona, próbując trafić na właściwe. Cassidy. Wydało się takie przyjazne. Spróbowała wmówić sobie, że tak się nazywa. Podniosła wzrok, nie patrząc na nagich ludzi. Miała nadzieję, że się obudzi, albo chociaż sprawa sama się rozwiąże... "To na pewno chwilowa amnestia... Wszystko da się wytłumaczyć..." Słuchała tego, co mówili z twarzą zakrytą włosami, choć ani drgnęła.
- Jestem Cassidy... chyba... - wyszeptała nagle, nie podnosząc nawet głowy. Uczyniła to dopiero po chwili. Z dużych, zielonych oczu, spływały małe, kryształowe łzy. Płynęły powoli po rumianych policzkach i niknęły w brązowych, długich włosach.
- Gdzie my jesteśmy? - znów głos ledwo wydostał się z jej krtani.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 06-01-2008, 23:13   #6
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze


"Ale co...? Ale jak...? Ale gdzie...?" Otworzyła usta, mając nadzieję, że to jakoś ułatwi jej oddech. Wcale jej nie ulżyło. Po ciele przeszedł dreszcz, mimo że nie czuła zimna. Gula w gardle rosła, serce się ścisnęło, przez przyspieszony puls huczało jej w głowie, a umysł pochłonęła zupełna, najczarniejsza pustka. Zakryła dłońmi twarz. „Spokojnie. Tylko spokojnie. Teraz weź głęboki oddech”. Usłyszała własne, ciche westchnięcie. „Stać cię na więcej. Spokojnie odetchnij.” Tym razem lepiej poszło. Wzięła głęboki oddech. Znaczy, że atak powoli mija. Usiadła wygodniej na podłodze pokrytej pozostałością krzesła. „Świetnie ci poszło. Jeszcze jeden wdech.” Udało się i tym razem. „Czyli nie jest ze mną tak źle. Teraz przydałoby się rozejrzeć dokoła.” To już nie było takie proste. Bała się tego, co mogłaby zobaczyć. Dlatego długo wpatrywała się w lodowate i spocone dłonie dopiero co odjęte od twarzy (przestudiowała je dokładnie. były: brudne, prawie czarne, kleiste i cuchnące). "No rzesz ty!" Zdenerwowana, w końcu zawzięła się w sobie. „Koniec z panikarstwem, ileż można?!” Rozejrzała się po pomieszczeniu. I po ludziach. „Są i inni? Na razie nie warto się nad tym zastanawiać”. Po czym jej wzrok padł na mapę. I wisiorek. Ten jej się z czymś kojarzył. Ale to zapewne tylko de ja vu, które zdarzają się jej od czasu do czasu. Jak wszystko. Wstała, żeby podejść bliżej. Niechcący rzuciło się jej w oczy to, dokładnie było widać jej ślicznie wyrzeźbione mięśnie (może od biegania?) całego młodego ciała. „Jezu! Ja jestem goła”! Kucnęła z powrotem i schowała się we włosach. „Dobrze, że są gęste i sięgają połowy uda. Zawsze takie były? Były...? A nie...?” Zmroziło ją. Kolejna fala paniki zalała jej ciało, które straciło jakąkolwiek zdolność ruchu. „Nie pamiętam. Nic..”. Złapała się za głowę. „Kim jestem? Skąd jestem? A rodzina, rodzeństwo, przyjaciele???” Łzy same napłynęły do oczu. Zagryzła dolną wargę. „Tylko bez płaczu!” Jedna wielka pustka! JEDNA WIELKA PUSTKA!! Przez chwilę o niczym nie myślała. Zawiesiła wszystko, oprócz oddychania. „Pytanie: czy jeśli teraz pozwolę sobie na panikę to rozwiąże to mój problem? Nie. No to bierzemy się w garść.” Wzięła kolejny głęboki oddech, wstała i przeniosła całe zainteresowanie na naszyjnik i mapę. Nie miała zamiaru zacząć rozmowy pierwsza, zbyt się wstydziła. Chwileczkę, a co będzie jak ją ktoś zaczepi? Zapyta o imię? Poprawiła kosmyk włosów, który wpadał jej do oczu. „Mogę być wszystkim i niczym. Jestem wszystkim i niczym. Ale żeby nie było tandetnie... Zapożyczmy z innego języka. Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Niech iini mówią do mnie wiara. Po włosku to będzie Fede. Skąd znam włoski? Pewnie się kiedyś uczyłam... To co z tym naszyjnikiem?"
I kiedy w końcu udało jej się zmienić bieg myśli, popadło TO pytanie. Fede zrobiła się czerwona jak rak. Gdyby mogła, skuliłaby się i zapomniała o wszystkim. Taki był jej pierwszy odruch. Ale stłamsiła go od razu. Uśmiechnęła się lekko.
- Fede, miło mi poznać. - rzuciła w powietrze, do każdego z osobna i do wszystkich razem, uporczywie wpatrując się w medalion.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 07-01-2008 o 17:39.
Latilen jest offline  
Stary 07-01-2008, 18:06   #7
 
dzban's Avatar
 
Reputacja: 0 dzban miał trochę wstydliwych czynów w przeszłości


Przestał się śmiac.Jego uwagę przykuła grupa ludzi z obecności której wsześniej nie zdawał sobie sprawy.Rozglądając sie po ich twarzach stwierdził że wszyscy jak jeden mąż wpatrują mu się w krocze.
Nie był czlowiekiem wstydliwym lecz trzy kobiety i dwóch facetów przyglądających mu się z wielkim zainteresowaniem wywołaly na jego twarzy rumieniec.Zakrył swoją męskośc.Dopiero teraz zauważył ze obiektem ich zainteresowania notabene nie są jego męskie walory, lecz mapa i amulet, które ma między nogami.Z lekkim rozczarowaniem osunął się pod ścianę i zapytał w stronę meżczyzny siłującego się z drzwiami.
-Zamknięte?
Pózniej kierując wzrok na pozostałych:
-Mam na imię Michael.Przynajmniej tak mi się wydaje bo mało pamiętam.W sumie to chyba nic nie pamiętam.Czy ktoś wie o co tutaj chodzi?I dlaczego nie mamy ubrań?
 
dzban jest offline  
Stary 08-01-2008, 12:24   #8
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze


Przedstawienie:
__________________________________________________ _____________


Lin stała na środku pokoju, tuż przed przedmiotami na podłodze. Wyglądała jak kukiełka wisząca na wieszaku, której nie poruszają wprawne palce lalkarza. Długie włosy spływały na jej umazane węglem ciało, okrywając je niby płaszczem. Zamglonego wzroku nie odrywała od medalionu, a czerwone oczko zdawało się wpatrywać się w nią równie intensywnie.
- Zamknięte?- Proste pytanie i szczęk zamka obudziły ją, przywracając do "tu" i "teraz".

Kelly nie ruszał się z miejsca. Obserwował. Patrzył i zapamiętywał. Analizował każdy szczegół pokoju, każdy element sytuacji, każdą osobę i każdy ruch. Przychodziło mu to zupełnie naturalnie. Postarał się też o wprowadzenie czynnika uspokajającego, czyli powiedział coś, co miało rozładować atmosferę. Ani medalion, ani papier zdawały się go nie interesować. Wydawał się spokojny i zrelaksowany. Jednak i on nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś tu jest nie za bardzo w porządku.
- Zamknięte?- Słowa mężczyzny na środku pokoju sprawiły, że spojrzał na drzwi i usłyszał kliknięcie zamka.

Cassidy siedziała na osmalonej podłodze, okryta peleryną włosów. Zielone oczy były przerażone i smutne. Łzy płynęły same, a ona nie starała się ich powstrzymać. Odwracała wzrok od ludzi i przedmiotów w pokoju. Nie patrzyła na ściany, okno ani sufit.
- Zamknięte?- Nie zareagowała na pytanie. Jednak kliknięcie zamka w drzwiach spowodowało, że odwróciła głowę w tamtą stronę.

Fede uporczywie starała się znaleźć odpowiedzi na pytania kłębiące się w jej głowie. Siedziała na resztkach krzesła, osłaniając swoje wdzięki najlepiej jak umiała. Na razie nie pozwalała wydostać się panice, ale czuła że jeszcze trochę, jeszcze chwila a strach uwolni się i sparaliżuję ją. Starała się obejrzeć pokój, drzwi, okna. Dojrzeć jakiś sensowny wzór w sadzy i śladach węgla. Patrzyła spod przymrużonych powiek na ludzi dookoła niej. Ale raz po raz zerkała na środek pokoju, gdzie lezały papier i srebro.
- Zamknięte?- I szczęk zamka w drzwiach. Natychmiast odwróciła wzrok.

Michael siedział, trzymając w dłoniach swoje przyrodzenie. Zawstydzony, zastanawiał się co zrobić, żeby odwrócić od niego spojrzenia. Najpierw niekontrolowany wybuch śmiechu, teraz te wszystkie oczy wpatrzone w niego. Nawet by mu to odpowiadało jednak było coś, co nie pozwalało mu się skupić. Rozejrzał się i zobaczył mężczyznę pod drzwiami.
- Zamknięte?- Zapytał i nagle usłyszał, że drzwi sie otwierają.
Mówił dalej patrząc już na pozostałych, ale w tle ciągle słyszał szelest otwieranych drzwi.

Lukas podszedł do drzwi. Drewniane, w drewnianej framudze z metalową, okrągłą gałką po prawej stronie na wysokości brzucha. Gdyby nie sadza i węgiel, byłyby w kolorze naturalnym. A tak wyglądały jakby ktoś jej pomazał smołą. Przez chwilę stał nie wiedząc, co zrobić. Spróbował pchnąć. Nie podziałało. Pociągnąć- również. Doszły go głosy z głębi pokoju. Nie odwracał się, mimo że słyszał co się dzieje. "Obudzili się" pomyślał i dotknął mosiężnej gałki.
Obracał ją powoli w prawo, aż usłyszał znajome kliknięcie. Drzwi samorzutnie się uchyliły, gdy tylko puścił klamkę.
- Zamknięte?- Zapytał go ktoś zza pleców.
Lukas cofnął wyciągniętą, gotową do popchnięcia dłoń.
- Nie.- Powiedział cicho. Jakby do siebie.
I zawahał się.




Za drzwiami rozpościerała się bowiem rzeczywistość. Straszna i nieznana rzeczywistość. Żadne z nich nie chciało wejść tam samo. Czuli, że w grupie są silniejsi. Że grupą lepiej stawią czoła nieznanemu światu. Że grupa ich obroni przed nieznanym. To był instynkt zawarty w najdalszych skrawkach pamięci. Siła podświadomości uśpionej dawno, dawno temu przez cywilizację. Przeczucie stawiające ich na równi ze zwierzętami, a jednak tak bliskie ich jestestwu. Czuli, że gdyby chcieli z niego zrezygnować, ich dusze płakałyby, nie mogąc znieść rozdzielenia.
Instynkt był silny i odezwał się właśnie teraz. Gdy mieli przekroczyć granicę ich małego świata- barierę progu drzwi.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline  
Stary 08-01-2008, 19:15   #9
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację


- Moment – rzekł odwracając się twarzą do ściany. – Panowie, myślę, ze nie będziecie mieli nic przeciwko temu, żeby się przyłączyć do dyskusji w pozie odwróconej, która da kobietom choć trochę komfortu, jeśli to możliwe w ogóle w tej sytuacji. Jest jeszcze mapa, bo to chyba mapa, czy plan, ale nim to może się zakryć tylko jedna osoba, więc pewnie chętnych byłoby zbyt wielu. Przynajmniej chwilę, proszę, porozmawiajmy, bo ja, przyznaję, mam straszny mętlik w głowie. Kiedy się obudziłem tutaj, to przyznam, ze patrząc na całą sytuację wydawało mi się, ze albo zwariowałem, albo mam jakieś dziwne majaki, wprawdzie całkiem przyjemne, biorąc pod uwagę ... no, nieważne, naprawdę nie patrzę – dodał słysząc prychnięcie jednej z przedstawicielek płci piękniejszej. Stojąc tyłem nie wiedział jednak której. Jednak słowa te rzucił celowo. Liczył na to, ze może choć troszkę się rozluźnią, czy w ogóle przestaną być tak potwornie spięte, zażenowane i może one, właśnie one odszukają cokolwiek w kącikach swojej pamięci. – No, a potem, kiedy pomyślałem, ze gdyby to jednak była rzeczywistość, to jakim sposobem mogliśmy wszyscy razem wylądować w takim miejscu bez ubrań, to najbardziej prawdopodobne wydawało mi się, ze jesteśmy grupą przyjaciół, która trochę przesadziła z alkoholem, no i postanowiła się zabawić, no, tak grupowo. Przepraszam, to naprawdę nie moje klimaty, ale kurde, nie miałem żadnego pomysłu. Pomyślałem, ze może nas wziął jakiś alkohol, albo jakieś świństwo, które ludzie czasem biorą, no i doszło do czegoś. Przypuszczałem także, ze od tego padła mi pamięć. Bowiem tak!!! – Krzyknął. – Niczego nie pamiętam. Kompletnie niczego. Myślałem, ze może wy, ale jeżeli wy także nie, to co my tu robimy? Kim jesteśmy? Co nas, albo kto próbuje w coś wrobić? Nie pamiętam niczego, może jednak przynajmniej wy. Przecież zwyczajnie nie moglismy stracić pamięci wszyscy naraz.
 
Kelly jest offline  
Stary 08-01-2008, 20:03   #10
 
dzban's Avatar
 
Reputacja: 0 dzban miał trochę wstydliwych czynów w przeszłości


Wstał i odwócił się bez słowa,przytakując tym samym prośbie Eugene.Chciał jak najszybciej opuścic to pomieszczenie.Odczuwał to teraz jeszcze mocniej widząc przed sobą otwarte drzwi.
Lecz jakis głos rozsądku chwycił go za nogi i mocno trzymał.Nie pozwalał się ruszyc mając na uwadze to, że nie ma pojęcia co go spotka na zewnątrz.Nie chciał też pozostawic towarzyszy samych sobie.Strach i jakaś dziwna troska o nich i o siebie powodowały że stał tak dalej.
Nie zakrywał już okolic podbrzusza.Przeniósł ręce na tył i chwycił się za nadgarstki, bardziej podświadomie niż celowo.Chciał pewnie tym samym zakryc swoje pośladki wiedząc ze kobiety za nim nie omieszkają pewnie rzucic okiem.
-Nie mam pojęcia co tu się dzieje, ale nie podoba mi się to.Mniemam że nie byliśmy świadkami pożaru, bo przecież jesteśmy cali.Co więcej mapa i medalion są jedynymi przedmiotami które nie uległy zniszczeniu, więc zostały tu pewnie podłożone celowo.Moim skromnym zdaniem powinniśmy stąd wyjśc i się rozejrzec.Uważam też że Panowie powinni iśc pierwsi, względnie jeden z nas żeby zamykał pochód jako ostatni.Tak będzie bezpieczniej.Ja mogę iśc na końcu.

"Oczywiście bezpieczeństwo przede wszystkim ale idąc ostatni bedę miał chociaż troszkę przyjemności w tej dziwnej sytuacji."- dodał już w swojej głowie.Nie omieszkał przed odwróceniem się ogarnąc wzrokiem zgromadzonych pań i uśmiechnąc się do swoich myśli.
 

Ostatnio edytowane przez dzban : 08-01-2008 o 20:05.
dzban jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172