Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2008, 00:03   #1
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zapałka na zakręcie

To nie tak miał skończyć się czas
Obiecał trwać lecz zadrwił i zgasł
Wiem czym są łzy i wiem czym jest lęk
Bo to koniec i mnie coraz mniej



Fot. mataichi

ZAPAŁKA NA ZAKRĘCIE


Papieros dogasał w popielniczce.
Po trzech zaciągnięciach odechciało jej się go, wrzuciła go do pełnego petów pudełeczka po fistaszkach i nawet nie zadusiła. Tlił się, aż spalił... od wewnątrz. Żar drążył jego lędźwie, aż pożarł wszystko, pozostawiając jedynie śmieszny, osmolony kawałek filtru – wspomnienie papierosa, jego karykaturę.

Patrzyła na ten proces, chłonąc dym w płuca i zastanawiając się, co też mógł czuć ów wytwór ludzki. Odbierając mu jego właściwą formę – zapalając, ale nie paląc w sposób należyty - ośmieszyła go, ba! Wręcz upokorzyła, na dodatek bezczeszcząc jego ciało i sprowadzając do postaci śmiesznej gąbki. Teraz mogła z niego drwić, a on nie miał już niczego, by się ukryć. Wypalił się.
Czy on naprawdę nic nie czuł? Nie wstydził się? Nie lamentował nad niedokonanym żywotem?

*DING DONG*

Dzwonek do drzwi. Typowy, stworzony na modłę amerykańską dźwięk dzwonka do drzwi. Niby ciepły, nieponaglający, jakby chcący przyjemnym brzmieniem oszukać tego, który drzwi musi otworzyć. A może pragnie wynagrodzić mu cierpienia związane z oderwaniem się od zajęcia, nawet jeśli była nim obserwacja dopalającego się peta?

Choć ledwo ćwierć wieku minęło od momentu, kiedy jako kwilące niemowlę opuściła dostatni przybytek matczynego wnętrza, teraz stęknęła wzorem starej kobieciny.
Lekko zdezorientowanym wzrokiem potoczyła po pokoju. Bałagan, bałaganem, ale gdzieś tu przecież musiała być jakaś koszula. Może nie czysta, ale jeszcze nie brudna, taka z etykietą „można jeszcze raz założyć”.

*DING DONG*


Dźwięk wdzierał się do aparatu słuchowego jak gdyby przepraszając i goniąc zarazem. Wiedziała, że nie może go zignorować. Godzinę temu telefonował właściciel mieszkania informując, że ma nowego współlokatora, który jeszcze dziś powinien się zjawić. Szkoda tylko, że nie wspomniał nawet płci osoby X, a może i lepiej? Po co budować sobie obraz kogoś, kogo się jeszcze nie zna?

O. Znalazła flanelową koszulę. Oczywiście, nie tę, którą chciała, tamta bowiem złośliwie wpełzła w jakiś ciemny kąt i teraz naigrywała się z właścicielki, ale inną – wystarczająco dobrą na pierwsze spotkanie. Skoro mieli mieszkać ze sobą, to nie było po co się stroić. Osoba X prędzej czy później pozna jej domową „formę” i mogłaby się rozczarować. A tak, karty zostały wyłożone na stół.

Szurając po podłodze stopami (znów zapomniała kapci), przeszła do przedpokoju i tam na chwilę przystanęła przy lustrze.

„Beznadzieja. Chyba znów przytyłam... No, ale co się dziwić, jak się cały dzień ślęczy przed monitorem? Wcześniej w ramach spalania tłuszczu chociaż uprawiałam seks, ale teraz facet się wyprowadził do Anglii, a wibrator, jaki by nie był wielki, gruby i bogaty w opcje regulacji drgań, nie wymęczy tak człowieka, jak drugi człowiek. Oto stare prawo Inków.”

Wzruszyła ramionami i skierowała się do drzwi. Kiedy przekręcała zamek, przypomniała sobie, że wpierw powinna spojrzeć przez judasza. Wtedy miałaby te cennych kilka sekund na przyjęcie odpowiedniej strategii komunikacyjnej, bo wiedziałaby już, jak wygląda jej gość. No trudno, będzie tak jak z jajkiem-niespodzianką.
Zresztą jej nastawienie było i raczej pozostanie neutralne. Z jednej strony trochę żałowała utraconej suwerenności, z drugiej mogła odetchnąć, bo właściciel nie będzie miał podstaw, żeby obciążyć ją pełnymi kosztami utrzymania mieszkania. Ot, poświęcenie pragnienia samotności w imię stabilizacji materialnej. Typowe dla obecnej rzeczywistości.

„Czy rzeczywistość może być nieobecna? Jeśli tak, to czym by się to objawiało? Nieobecna czyli... zamyślona, a może po prostu wyszła do kiosku po fajki i jej nie ma?”

Z tymi pytaniami w głowie uchyliła drzwi. Para oczu, nos, usta, głowa, ręce, nogi.
Osoba X okazała się być typowym przedstawicielem homo sapiens. No trudno...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 17-03-2008, 06:59   #2
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Była wściekła na cały świat. A najbardziej na siebie samą, za to, że ostatecznie wróciła do punktu wyjścia. Do najbardziej znienawidzonego przez nią skrawka betonu na całym globie. I nie była do końca przekonana dlaczego właściwie to robi. Przecież kiedyś wybiegła przez te drzwi i przeklinała się, że żadna siła nie ściągnie jej tu ponownie. A teraz powróciła dramatycznie jak córka marnotrawna. Brakowało tylko fanfarów i błysków fleszy żeby to uwiecznić.

I co zastanie w środku? Czy znajome, przeżarte grzybem ściany przygarną ją z otwartymi ramionami? Czy zniszczona podłoga zaskrzypi pod jej stopami przyjaźnie, prawie czule? Czy widok z okna obudzi przygasłe wspomnienia? A zasnuty mrokiem korytarz podzieli się swoim chłodem? Może nie był to idealny dom, ale z pewnością jedyny jaki kiedykolwiek miała.

Ponoć po śmierci matki komornik zajął go za długi i wystawił na licytację. Odkupił go jakiś prywatny inwestor i wynajmuje teraz za psie pieniądze. Nic dziwnego. Tylko ślepiec albo świr chciałby mieszkać w tej norze. Ona ślepcem nie jest, co do drugiego wciąż nie miała jednoznacznej odpowiedzi.

Po co więc wróciła na stare śmieci? Po jaką cholerę miałaby rozgrzebywać dawno zaschnięte gówno? A chyba dlatego właśnie, że jest masochistką i kompletnym tępakiem. W zeszłym tygodniu wpadła jej w ręce jedna z tych kolorowych, nic nie wartych gazet i przeczytała w niej tkliwą historię kobiety, która wraca do rodzinnego miasteczka aby zmierzyć się z demonami przeszłości i odnaleźć w końcu własną tożsamość. Żenujące doprawdy. Pomysł na tyle nonsensowny, że od razu przypadł jej do gustu. Jeszcze tego samego dnia zlokalizowała właściciela posesji. Dziwnym trafem okazało się, że zwolniło się w niej jedno miejsce. Pomyślała od razu, że to grubsza sprawa, że to przeznaczenie musiało maczać w tym palce. Uwielbiała wszystko co ezoteryczne i niejasne, czego nie można zaszufladkować i ogarnąć umysłem. I lubiła zrzucać wszystko na kark przeznaczenia. Nadawało to tajemniczości jej życiu.

Jej życie... Dwadzieścia osiem zmarnowanych lat. Nie wiedziała ile jeszcze jej zostało ale sumiennie postanowiła tą resztę także zmarnować. Prawda była taka, że miała tendencję do irracjonalnych zachowań. Kiedyś postanowiła, że będzie dziwna. Ot tak, po prostu, z własnej woli. Brzydziła się stereotypów. Gardziła prostymi, uczciwymi ludźmi, którzy wypruwają sobie żyły aby ciągnąć swój nic nie warty żywot, tylko po to by zgasnąć w końcu jak świeca na piedestale swojej gównianej egzystencji i nie zostawić w historii nawet mglistego wspomnienia własnej karykaturalnej osoby. Postanowiła, że nie podda się parszywemu losowi i będzie żyć z rozmachem. Nie zależało jej na ludziach, nie chciała by ją lubili ani nawet szanowali. Chciała by ją zapamiętali. Chciał być nietuzinkowa, niebanalna, wyjątkowa.

Miała pięć lat kiedy to podjęła tę życiową decyzję. Postanowiła, że każdego dnia będzie robić jedną całkiem nierozsądną i błazeńską rzecz. Od tamtej pory dostawała od ojca regularnie lanie a sąsiedzi zaczęli wytykać ją palcami. Szybko też przylgnęło do niej określenie „wariatka”. A teraz dziwactwo już zupełnie weszło jej w krew. Cóż, może tak naprawdę faktycznie jest psychicznie niezrównoważona. Czy wypada w ogóle jej to osądzać? Przecież nie ma odpowiedniej wiedzy ani kwalifikacji żeby to stwierdzić z całą stanowczością. Czy jeśli zachowuje się irracjonalnie z własnej nieprzymuszonej woli sugeruje to że jest poczytalna? Czy może wręcz przeciwnie, potwierdza, że jest z gruntu szalona.

Drzwi się otworzyły akurat kiedy opierała się o nie całym ciężarem. Z impetem wpadła do środka i wylądowała na podłodze. Leżała z twarzą przyklejoną do parkietu, z groteskowo rozrzuconymi na boki kończynami. Dookoła niej tkwiły porozrzucane przedmioty. Dwie wypchane walizki, kilka mniejszych toreb, trzymana wcześniej luzem para wysokich, czerwonych kozaków, kilka kolorowych pism, gruby zimowy płaszcz i butelka wina, która jakimś cudem się nie roztrzaskała.

Dziewczyna leżała chwilę na podłodze. Chyba odrobinę zbyt długo. Miała wzrok utkwiony w starych, podłogowych deskach i robiła niejasne wrażenie jakby je wąchała. Wstała niezdarnie i rozejrzała się dokoła. Wyglądała niecodziennie. Ubrana w kraciastą, plisowaną spódniczkę, czerwone szelki i bufiastą bluzkę, jakby skradzioną z babcinej szafy. Włosy miała długie i proste, o nietypowym odcieniu miedzianego brązu a w uszach plastikowe, tandetne kolczyki w kształcie spirali. Nie była brzydka. Może trochę zbyt koścista i zapadnięta w sobie. I miała nieobecne, matowe oczy, pod którymi demonstracyjnie odcinały się ciemne smugi.

Spłoszona spojrzała na współlokatorkę i zaczęła zgarniać na kupę porozrzucane graty. Za moment jednak wstała i zbliżyła się do stojącego w korytarzu wazonu wypełnionego mocno już przeschłymi różami. Wyjęła kwiaty i wylała całą jego zawartość na swoją głowę. Strugi wody spływały jej po twarzy, zmoczyły włosy i całkiem zalały oczy, dlaczego zaczęła intensywnie mrugać.

- Wybacz, musiałam się odświeżyć. Straszny dziś skwar. Zupełnie nie do wytrzymania...- wytarła się rękawem i wróciła do zbierania bagaży.
No i dobrze, niech wreszcie mają to za sobą. Niech wie, że przyjdzie jej mieszkać z kompletną wariatką...
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 17-03-2008 o 23:34.
liliel jest offline  
Stary 17-03-2008, 20:55   #3
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zapadło milczenie. Patrzyła na swoją współlokatorkę, mając wciąż ten sam – zobojętniały -wyraz twarzy. Jedynie jedna z jej brwi uniosła się nieco ku górze. W końcu wypadało okazać jakieś zainteresowanie...
Zresztą faktycznie zainteresowana była. Nagle bowiem problem koszuli przestał ją trapić, pojawił się zupełnie inny zbiór myśli.

- Wiesz... Ta woda miała ponad dwa tygodnie. – odezwała się wreszcie – Miałam wywalić te badyle, ale... nie chciało mi się.

„Co ja robię? Przecież nie miałam jej zrazić. Nie mam kasy na zapłacenie za całe mieszkanie... potrzebuję tej kaczki-dziwaczki.”


Stękając, jak na dwudziestopięcioletnią staruszkę przystało, kobieta zaczęła pomagać wnosic bagaże swojej „wspólniczce”.

- Jak chcesz się odświeżyć, tam jest łazienka. – wskazała niedbałym gestem dłoni drzwi po prawej – Wanna jest zatkana, ale prysznic okey. Na półce jest mydło w płynie – jak chcesz, korzystaj śmiało.

„No to zostałam troskliwą gospodynią jeeeeej. Tylko nie licz laska, że ci umyję plecki albo zrobię kanapki do pracy... choć w sumie to pierwsze chyba jest bardziej prawdopodobne... Eh, najgorzej jak ona zacznie kupować chleb do kanapek, znów ten zapychacz. Z drugiej strony rzygam już ryżem i kaszą... może pieprzyć tę dietę i zamówić pizzę? W końcu dziś święto nowego mieszkańca... A może chińszczyzna? Cieszem siem z twego przysibycia, zjećmy na źnak pokoju kota sonsiada... Odwala mi.”
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 18-03-2008 o 00:30.
Mira jest offline  
Stary 18-03-2008, 23:50   #4
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Jak chcesz się odświeżyć, tam jest łazienka. – dziewczyna wskazała jej palcem drzwi.
- Doskonale wiem, że tu jest łazienka, a tu salon z wnęką kuchenną, chociaż może salon to zbyt egzaltowane określenie jak na tą norę. Kiedyś tu mieszkałam, wiesz? Dawno temu. Chociaż może to tylko pieprzone deja vu? - zaglądała po kolei do wszystkich pokoi drapiąc się w wytapirowane włosy – I skoro ty masz pokój bez okna sądząc po ilości rzeczy rozrzuconych na podłodze, to ja powinnam zająć pokój z cudownym widokiem na miasto. Świetnie, może któregoś wieczoru mnie poniesie i wyskoczę – zaśmiała się histerycznie.

Rzuciła walizkę na łóżko w niewielkim, obskurnym pokoju i przykucnęła przy parapecie.

- Powiedz mi czym sobie trzeba zasłużyć żeby wylądować w takim miejscu? Wyjrzyj ze mną - złapała dziewczynę za ramiona i przyciągnęła ku sobie. – Popatrz na to miasto. Z dwunastego piętra widać wszystko jak na dłoni, nic się nie ukryje. Wiesz co ja dostrzegam? Esencję depresji. Wszechobecną szarość. Dymiące, fabryczne kominy. Brudne ulice. Beton i śmieci. Budynki czarne od smogu, totalny industrialny splin. Nocą wypełzają wszystkie szumowiny. Nastoletnie prostytutki, grzeczne dzieciaki, które po zmierzchu gromadzą się w bramach i zalewają łeb czystą wódką żeby uciec choć na moment od swojej bezwartościowej egzystencji - znów poszła na korytarz po kolejną torbę i przywlekła ją do pokoju. Mówiła prawie na jednym oddechu, nie przerywając monologu, nie dając szansy na wtrącenia.

- A niby do Europy nas przyjęli. Tylko gdzie ta Europa ja się kurwa pytam? Ja jej z okna nie widzę! Tylko te wieżowce! Jak pamiątki upadku przegranej cywilizacji. Oto my! Pokolenie wychowane wśród azbestowych płyt, wszechobecnych toksyn, w strugach kwaśnego deszczu. Wyhodowani na modyfikowanej żywności, narażeni na promieniowanie z komórek i mikrofalówek. Aż cud, że nam dodatkowa ręka nie wyrosła. Chociaż mnie to chyba raczej na mózg padło - słowotok wylewał się z niej jak woda z kranu.
Weszła do kuchni wciąż nie przerwanie mówiąc. Odsuwała po kolei wszystkie szuflady aż natrafiła na tą ze sztućcami i odnalazła w niej korkociąg. Przez chwilę zmagała się z butelką wina aż wreszcie otworzyła z rozmachem i nalała do dwóch, nie najczystszych szklanek.

- Wznieśmy toast! - wypiła duszkiem pełną lampkę, szkarłatne pasma polały się po obu stronach ust, spłynęły po brodzie – Żeby nam się dobrze razem mieszkało. - Zaśmiała się ciepło – No dalej! Wypij do dna.

- Gdzieś przeczytałam takie zdanie, hm... Jakoś tak to szło. Cytuję: Nic tak nie zbliża ludzi jak wspólne rzyganie – koniec cytatu. - zaniosła się śmiechem - Może wybadamy dziś ile w tym prawdy? - podsunęła jej szklankę pod nos. Wyciągnęła z kieszeni papierosa, zapaliła i mocno zaciągnęła się dymem.

- Ah, i najważniejsze. Zupełnie bym zapomniała. Jestem Kornelia. - objęła współlokatorkę za szyję. Mocno, obiema rękami. Ten uścisk był życzliwy i przyjacielski, zupełnie jakby znały się od lat.

- I musimy puścić jakąś dobrą muzę! Nie wyobrażam sobie imprezy bez posępnych, melancholijnych dźwięków. Muzyka otwiera ludziom serca, a nam chyba by się to przydało skoro mamy się lepiej poznać – znów zachichotała. Serdecznie, ujmująco. Może była zdrowo pomylona ale nie można było odmówić jej charyzmy i jakiegoś dziecięcego uroku. - Moja droga, najwyraźniej przeznaczenie pchnęło nas ku sobie. A przeznaczenia nie należy ignorować. Czuję gdzieś w środku, że... – przycisnęła dłonie do piersi - ...że będziesz moją najlepszą przyjaciółką. Taką, jaką ma się jeden raz w życiu. - znów spojrzała jej w oczy – Też to czujesz? Pozytywne fluidy? Gęste powietrze? Elektryzujące wibracje? Powiem ci jedno, nie wolno drwić z losu. Skoro już połączył nas razem nie wolno nam tego zignorować. No dalej, wypij. A potem zamówimy jakieś żarcie. Konam z głodu.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 19-03-2008 o 17:28.
liliel jest offline  
Stary 19-03-2008, 22:13   #5
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Powiedz mi czym sobie trzeba zasłużyć żeby wylądować w takim miejscu? Wyjrzyj ze mną - Współlokatroka dość mocno złapała kobietę za ramiona i przyciągnęła ku sobie. – Popatrz na to miasto. Z dwunastego piętra widać wszystko jak na dłoni, nic się nie ukryje. Wiesz co ja dostrzegam? Esencję depresji. Wszechobecną szarość. Dymiące, fabryczne kominy. Brudne ulice. Beton i śmieci. Budynki czarne od smogu, totalny industrialny splin. Nocą wypełzają wszystkie szumowiny. Nastoletnie prostytutki, grzeczne dzieciaki, które po zmierzchu gromadzą się w bramach i zalewają łeb czystą wódką żeby uciec choć na moment od swojej bezwartościowej egzystencji...

„Sama wyglądasz jak nastoletnia prostytutka...”

No i tyle jeśli chodzi o rolę gospodyni. Wydawało się, że będzie panią na swoich śmieciach, a tu „zaskoczonko”, laska mieszkała w tym mieszkaniu dużo wcześniej, więc patrząc pod kątem stażu, to ona była bardziej u siebie. Z drugiej jednak strony ściany ścianami, ale sposób funkcjonowania na tej kupie śmieci określała ona. Niczym kocur, który zaznacza swój teren moczem, to właśnie ona „oznaczyła” to mieszkanie swoimi sprzętami. To, w jaki sposób ułożone były naczynia, gdzie stały przyprawy, gdzie leżała suszarka do włosów... to wszystko ustaliła ona sama!

Trzeba walczyć! Walczyć o koronę królowej betonu i śmieci! Chociaż... w sumie to... mi się nie chce. Jak ta bździągwa chce, to niech ją bierze. W sumie chętnie ograniczę się do posady „inspektora”. Ciekawe czy będzie łapać wkurwa na teksty typu ‘Źle, źle, źle... poprzednia lokatorka nie robiła tego tak, robiła to siak’. Ehhhh robię się coraz bardziej zgryźliwa, chyba zarastam...”

Uśmiechając się głupio do swoich myśli, dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że wyłączyła się na jakiś czas z potoku słów nowej współlokatorki. To jednak nie przeszkadzało tej drugiej krzątać się i dalej paplać. Nie wiedzieć też kiedy otworzyła jakieś wino i wsunęła szklankę w jej dłoń. Płyn wyglądał dość mętnie, a kożuch z herbaty na brzegach szkła nie bardzo zachęcał do spożycia. Doświadczenie studiów oraz własny brak pedantyzmu, spowodowały jednak, że kobieta skwitowała to tylko wzruszeniem ramion.

„Cóż... po co ma parować? Trzeba wypić.” - jak pomyślała, tak zrobiła, pijąc duszkiem. nawet nie było takie złe. Rzygać tym mozna dopiero po 4-5 szklance.

- Jestem Mirela. Przez jedno „L”. Zresztą wygodniej chyba mówić mi „Mira”, jeśli już trzeba. Jeżeli nie masz zwyczaju gadać do siebie, to raczej się połapię, że gdy coś mówisz, to ja jestem tego adresatem... aaa!


Ojej, chciała się powymądrzać, a tu ją na ziewanie wzięło. No trudno, laska chyba też nie bardzo jej słuchała, paplając dalej.

- Niezłe winko. Jak jesteś głodna, to sobie odgrzej pizzę w mikroweli albo upoluj jakąś parówkę z lodówki. Ostrzegam tylko, że te drugie mogły już przejść mutację i dostać nóżek... Ja nastawię muzę. Radia nie mamy, na swoim kompie muzę puszczam.

To całe paplanie o przyjaźni wyprowadziło ją nieco z równowagi. Bo co odpowiedzieć na taką otwartość? „Nie znam cię, spierdalaj”? To się obrazi lub – co gorsza – poryczy. Najlepiej udać, że się nie słyszało... Zresztą laska papla bez zastanowienia, sama więc chyba niewielka wagę przywiązuje do swoich słów.

Poszła do swojego pozbawionego okien, mrocznego pokoju, który sama zresztą upstrzyła dziwnymi malowidłami, żeby było w nim jeszcze „mhrroczniej”.


Zamknęła pusty – jak zwykle – dokument Worda i otworzyła Winampa. Miała do wyboru kilka zestawów.

- Wybierz kategorię. – krzyknęła do Kornelii Chcesz „rocka”, „elektro”, „relaksacyjną”, „japońskie rzępolenie” czy „słuchasz na własną odpowiedzialność”?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 20-03-2008, 22:57   #6
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Niezłe winko. Jak jesteś głodna, to sobie odgrzej pizzę w mikroweli albo upoluj jakąś parówkę z lodówki. Ostrzegam tylko, że te drugie mogły już przejść mutację i dostać nóżek... Ja nastawię muzę. Radia nie mamy, na swoim kompie muzę puszczam. - Mirela wyglądała na znudzoną, mimo to Kornelia nie zraziła się ani na chwilę.


Ochoczo podbiegła do lodówki i wyjęła z niej napoczętą już paczkę parówek. Odruchowo sięgnęła do najbliższej szafki i cudownym zrządzeniem losu czekał tam na nią średniej wielkości rondel. Zalała go wodą i wrzuciła do niego całą zawartość opakowania. Pięć sztuk grubych, pękatych serdelków.

- Może i dla mnie wystarczy, ale co ty będziesz jadła? - znów zaśmiała się z własnego, przedniego dowcipu.


Mirela przemknęła do swojego pokoju a Kornelia podążyła za nią jak cień.
- Chcesz „rocka”, „elektro”, „relaksacyjną”, „japońskie rzępolenie” czy „słuchasz na własną odpowiedzialność”?


Wskoczyła na jej łóżko i bezwładnie, całym ciałem rzuciła się na miękkie poduszki. Leżała nieruchomo z wzrokiem utkwionym w suficie.


-Zaskocz mnie. Chcę usłyszeć coś tobie bliskiego. Puść mi taki kawałek, który słuchałaś zalana łzami gdy rzucił cię facet, albo gdy masz ten stan, kiedy wydaje ci się, że grunt obsuwa ci się spod nóg i masz ochotę otworzyć sobie żyły...


Podniosła się na łokciach i spojrzała Mireli prosto w oczy.
- Jestem zdania, że muzyka jaką słuchamy pośrednio definiuje człowieka. Określ się zatem. Masz jedną niepodważalną szansę pokazać mi jaka jesteś. Puść mi kawałek, który określa kwintesencję twojej osobowości. Będę wiedziała wtedy na jakich nadajesz falach...


Opadła znów na poduszki żeby zerwać się za chwilę z łóżka i zniknąć w progu pokoju. Wróciła jednak szybko niosąc ostrożnie dwie, wypełnione po brzegi winem szklanki. Przychyliła spory łyk i podała drugą Mireli.


- Nie ma jak swojski wieczór w babskim gronie. Nie trzeba udawać, głupkowato szczebiotać i śmiać się z męskich żartów. Całe szczęście, że ominęło mnie mieszkanie z jakimś zakompleksionym samcem, który będzie symulował, że spuszcza wzrok za każdym razem gdy pojawię się w samych stringach. A tak naprawdę wlepiałby gały w moje kościste dupsko. Naprawdę się cieszę Mira. Bez skrępowania, bez kłamstwa, bez cenzury.


W zasadzie Kornelia nie znała pojęcia „przestudiować coś w głowie”. Wszystkie myśli w momencie, w którym nawiedzały jej umysł od razu znajdywały ujście na języku. Nie widziała nigdy potrzeby żeby zachować coś tylko dla siebie. Wszelkie intencje w naturalny sposób wylewały się z niej na zewnątrz, zderzały się z innym człowiekiem. Bo po co miałaby gadać w pustkę? Albo myśleć nie mogąc się tymi myślami podzielić? Oczywiście zdarzało jej się w czasem rozmyślać w samotności ale zawsze uważała to za czas stracony. A czasu marnować nie lubiła. Tak jak dziś, gdy postanowiła się upić. Lepiej zrobić to w pół godziny i mieć spokojną głowę. Kiedy miała zamiar z kimś się zaprzyjaźnić, chciała zrobić to natychmiast. Po co ludzie czekają latami aby przyznać, że kogoś lubią? Czyż nie liczy się efekt pierwszego wrażenia? Ona zawsze intuicyjnie wiedziała do kogo się garnąć, a kogo lepiej unikać.


Przez moment krzątała się po mieszkaniu, zamieszała łyżką parówki, jakby to w czymś im miało pomóc i wróciła do pokoju Mireli ciągnąc za sobą sporą torbę. Zatrzymała się przy ścianie, dotknęła obiema dłońmi malowideł.
- Tego tutaj nie było. Jestem pewna bo to był kiedyś mój pokój...


Wyjęła z torby małą buteleczkę i usiadła na krześle. Po woli zdjęła skarpetki i zaczęła malować paznokcie jaskrawo czerwonym lakierem. Ciężki, gryzący zapach uniósł się w powietrzu.


- No to zdecydowałaś się już? Włącz muzykę i posłuchajmy czegoś wreszcie. Aha, zapomniałabym! - Skoczyła na równe nogi i dopadła jednym susem swoich bagaży. Grzebała przez chwilę w bocznych kieszonkach aż znalazła zwiniętego w bibułę skręta. Przypaliła koniec i wciągnęła dym w płuca. Przytrzymała dość długo ale smugi dymu zaczęły się niekontrolowanie wymykać i wylatywać leniwie przez jej nos. Oczy momentalnie się zaszkliły.


- Proszę – wyciągnęła go w stronę współlokatorki – pierwszorzędny towar. Pełna natura, bez zanieczyszczeń i chemii. Sama uprawiałam te krzaczki w poprzednim miejscu zamieszkania. Podlewałam, dbałam i kochałam. No dobrze, czasem też czytałam im przed snem. - uśmiechnęła się z dumą. - No, bierz. Dla dobrej muzyki trzeba przygotować odpowiedni podkład emocjonalny.
 
liliel jest offline  
Stary 21-03-2008, 13:38   #7
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
"Ile lat gromadziłam tę listę na Winampie? Pięć... nie, raczej dziesięć. Te piosenki to moje radości i smutki, złości i żałości. Tu jestem cała ja ze swoimi pasjami obecnymi i zaszłymi. I mam się teraz zdradzić? Mam ot tak pokazać to wszystko jakieś małpie, która skacze mi po łóżku?”

Mirela odwróciła się na chwilę od monitora i spojrzała na swoją współlokatorkę, która paplała w najlepsze i jeszcze zaczęła do tego malować sobie paznokcie. Zwykle o takiej osobie pomyślałaby „nienormalna, niemoralna, niewychowana” teraz jednak przychodziło jej na myśl określenie „bezpośrednia”.

Znając życie pewnie niedługo się nią zmęczy, póki co jednak ta osóbka wprowadziła do tych martwych ścian odrobinę życia. Była niczym powiew powietrza, który wreszcie rozgonił straszliwy zaduch, zaduch szarości.

- Wiesz, ja nigdy nie płakałam przez faceta ze smutku. – powiedziała na głos. Chciała się ugryźć w język, ale było już za późno. – Płakałam ze złości, płakałam nad własną głupotą i bezsilnością, płakałam nad rozlanym mlekiem... W każdym razie jest jedna piosenka, której wówczas słuchałam w kółko. Puszczę ci ją, wsłuchaj się w tekst.

[media]http://republika.pl/lorinale/archive.mp3[/media]

Stało się, nacisnęła „play”. Może powiedziała za dużo, a może faktycznie znalazła bratnią duszę? Spodobało jej się to paplanie o kościstym tyłku i braku cenzury... coś w tym było.

There’s a look on your face I would like to knock out
See the sin in your grin and the shape of your mouth
All I want is to see you in terrible pain
Though we won’t ever meet I remember your name

Przez chwilę wahała się co z sobą zrobić na czas słuchania muzy. No, ale skoro już powiedziała spontaniczności A, to trzeba dodać B. Spojrzała na Kornelię pytająco, lecz nic nie powiedziała. Po prostu walnęła się na łóżko tuż obok.

Opowieść o roślinkach była inspirująca, oczami wyobraźni widziała już jak kobieta czyta im, może nawet całowała ich listki do snu... zdawała się być do tego zdolna.

- Dzięki. – powiedziała, biorąc skręta.

Nie chciało jej się w sumie palić, ale miała ochotę chociaż trochę się wyluzować. Wyglądało wszak na to, że nowa lokatorka raczej łatwo się nie spłoszy jej dziwactwami. Kto wie... może nawet role się odwrócą?

Bet you sleep like a child with your thumb in your mouth
I could creep up beside put a gun in your mouth
Makes me sick when I hear all the shit that you say
So much crap coming out it must take you all day

Wsłuchując się w pełne jadu słowa, wyrzucane z gardła piosenkarza beznamiętnym głosem, ułożyła się na łóżku tak, że nogi trzymała uniesione, oparte o ścianę. Trudno stwierdzić czemu, ale zawsze lubiła leżeć w tej pozycji. Może dlatego, że miała dzięki temu możliwość spojrzeć na świat z innej perspektywy? Odwrócony do góry nogami wydawał jej sie bardziej nagi, przystępniejszy... Jeśli chciała, mogła nawet udawać, że chodzi po tej ścianie, że wspina się na sufit i ten sposób poznaje obcy, odwrócony świat. Mogła nawet po nim biegać... W końcu za ścianą i tak nikt nie mieszkał, była tam tylko stara graciarnia.

- Muszę ci coś powiedzieć... – rzekła w pewnym momencie poważnym tonem – Twoje parówy są już tak gorące, że pewnie zaraz trysną...

Po raz pierwszy na jej twarzy zagościł uśmiech, a oczy – choć zmętniałe – błyszczały od psotnych ogników.

Pray to God I can think of a nice thing to say
But I don’t think I can so fuck you anyway

- So fuck you anyway... So fuck you anyway!
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 27-03-2008 o 18:18. Powód: media
Mira jest offline  
Stary 23-03-2008, 07:57   #8
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Kornelia leżała na łóżku zasłuchana, kompletnie nieobecna. Tępo wpatrywała się w sufit i wciągała co jakiś czas siwy dym w płuca po czym oddawała skręta współlokatorce. Nie chciała wyjść na egoistkę i skąpca więc pilnowała by paliły po równo, i nikomu nie przepadła jego kolejka.


- Muszę ci coś powiedzieć... – rzuciła nagle Mirela śmiertelnie poważnym tonem – Twoje parówy są już tak gorące, że pewnie zaraz trysną...


Piosenka właśnie się skończyła i Kornelia wybiegła do kuchni żeby wrócić za kilka chwil z parującym talerzem.


- Dobry kawałek. Podoba mi się - jadła palcami. Wpychała do ust spore kęsy i głośno przeżuwała - Mocny tekst. Zawistny i gniewny. Dość depresyjna kompozycja, muszę przyznać. A jednostajna linia melodyczna dodatkowo pogłębia wrażenie wszechogarniającego przygnębienia. Aż sama się zdołowałam – wyszczerzyła w uśmiechu rząd równych, białych zębów.


- No to wprowadziłaś pożądany nastrój! - powiedziała z udawanym wyrzutem ciągle się uśmiechając - Od razu popełniamy zbiorowe samobójstwo czy podyskutujemy najpierw o czymś ponurym, co przybije gwóźdź do naszej trumny? - jej śmiech niósł się przez moment niczym salwa z karabinu maszynowego ale później twarz jej nagle stężała, spoważniała. Odłożyła nadgryzioną parówkę na talerz i szepnęła enigmatycznie – Wiesz, tak się zastanawiałam... - kilkakrotnie energicznie przekrzywiła głowę na boki jak spłoszony ptak. Robiła wrażenie jakby się rozglądała czy ktoś przypadkiem ich nie podsłuchuje.


- Myślisz, że czeka na nas coś po śmierci? - wypaliła niespodziewanie - Czy staniemy się jedynie gnijącym mięsem i kupą kości? - położyła się na brzuchu obok Mireli i oparła brodę na splecionych ramionach - A jeśli faktycznie mamy duszę to czy trafi ona później w zasłużone miejsce? Czy jesteśmy raczej skazani na snucie się po ziemskim padole będąc jedynie nikłą namiastką naszej wcześniejszej bytności? Niebo i piekło... To tylko abstrakcyjne pojęcie ale czy coś na ich kształt rzeczywiście istnieje? A jeśli pójdziemy do piekła Mirela? - jeszcze bardziej zniżyła głos i spojrzała jej w oczy - Wyobrażasz to sobie? Spędzić wieczność w rzece ognia, gdzie płomienie trawią każdą żywą komórkę z jakiej jesteś złożona? Ale skoro nie będziemy posiadać ciała to czy można będzie zadać nam fizyczny ból? I wreszcie najważniejsze, czy istnienie piekła nie zaprzecza podstawowym dogmatom naszej religii? A gdzie miłosierdzie i boska nieskończona miłość? Nie ma?! Jest za to: „smażcie się żywcem grzeszne skurwysyny”? Trochę mi się to nie klei, a tobie? Tylko chrześcijanie mogli stworzyć tak mściwe i okrutne bóstwo. Ciekawe co sam bóg myśli na temat wizerunku jaki stworzyli mu „jego” ludzie - położyła akcent na słowie „jego” i przewróciła znacząco oczami. - Raczej kiepski mają w kościele dział public relations.


Kornelia wstała z łóżka, wzięła Mirelę za rękę i pociągnęła lekko.


- Chodź. Pokarzę ci coś.


Podeszły do wyjścia z mieszkania i Kornelia zmagała się chwilę ze wszystkimi zamkami. Otworzyła drzwi i te skrzypnęły złowrogo, przeciągle. Stanęła w progu. Na jej twarzy malowała się konsternacja ale ruszyła wreszcie do przodu. Ostrożnie stawiała kroki, jakby szły po szkle a nie gładkiej, betonowej posadzce.


Osnuty ciemnością korytarz odstraszał pustką i obskurną scenerią. Dodatkowo panowała posępna, cmentarna cisza. Kornelia milczała, jakby bojąc się zakłócić ten ponury spokój. Tylko jej oddech przyspieszył nieznacznie. Mocniej ścisnęła Mirelę za rękę i pociągnęła ją dalej. W połowie korytarza przystanęła i nacisnęła włącznik światła ale żarówka zaczęła jedynie mrugać i bzyczeć chaotycznie jakby wahała się czy podzielić się z nimi swoim światłem. Ostatecznie zapaliła się ale dawała jedynie delikatną, bladą poświatę, która tylko nieznacznie rozpraszała mrok.


Mijając drzwi od winy zerknęła przez szybkę w ciemny szyb spodziewając się coś tam ujrzeć. Jej oczy nie napotkały jednak niczego prócz zwartej, skoncentrowanej czerni. Po chwili ruszyła dalej, na sam koniec korytarza wciąż ciągnąc współlokatorkę za plecami. Minęły zsyp na śmieci. Uderzył je potworny odór odpadków i rozkładu. Kornelia aż zakryła usta dłonią. Wydawało jej się nawet, że usłyszała niosący się z dołu pisk szczurów grasujących w stertach śmieci.


Jeszcze tylko kilka kroków... Dotarły.


Zatrzymała się przy ciężkich, okutych żelazem drzwiach. Kornelia wpatrywała się w nie z jakimś nieuzasadnionym lękiem. Naparła całym ciężarem na klamkę ale drzwi ani drgnęły.


- Dziwne. Zawsze były otwarte gdy tu mieszkaliśmy. Chociaż, po tym wszystkim co się stało, nic dziwnego, że woleli je zamknąć - zerknęła na Mirelę. – Masz klucz? Chciałabym zajrzeć znowu do środka... - oczy miała wielkie jak spodki, czaiła się w nich mieszanka strachu i ekscytacji.

 

Ostatnio edytowane przez liliel : 23-03-2008 o 12:44.
liliel jest offline  
Stary 23-03-2008, 22:59   #9
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
„Ta to ma gadane...”

Skręt dopalał się do końca. Dziwne, go nie czuła. Właściwie nic nie czuła – żadnych emocji. Mogłaby wyskoczyć teraz przez okno i nawet się nie wystraszyć wysokości, ani nawet perspektywy śmierci. A może właśnie na tym polegało działanie draga?

Właśnie Kornelia paplała o śmierci. Chyba jednak nadawały na podobnych falach, a układ jedna gada - druga milczy wydawał się przy tym naturalny.

„Milczy...niekoniecznie słucha.”

Nagle swoista nirwana obojętności została rozproszona z powodu delikatnego, aczkolwiek uporczywego szarpania. Mirela otworzyła oczy, by zobaczyć pochyloną nad sobą, rozczochraną głowę współlokatorki.

- Chodź. Pokażę ci coś.

„A może najpierw spytałabyś czy chcę to zobaczyć?”


Ciężko wzdychając nad swym losem, podniosła się z łóżka. Niestety, chyba w definicję życia jest wpisane „i ciągle ktoś ci truje dupę”.
Odruchowo przeczesała palcami splątane włosy, widząc, że Kornelia prowadzi ją ku wyjściu z mieszkania.

„Oby tylko nie chciała odwiedzać sąsiadów czy zwiedzać miasta.”

Nie bacząc na zniecierpliwienie towarzyszki, zanim wyszła, wpierw ubrała buty i zapięła koszulę. Już raz jej starczyło, gdy sąsiad z boku zobaczył ją w staniku, a potem nachalnie próbował wprosić się na kawę przez dwa tygodnie.

"Jeszcze przekręcić kluczyk w zamku. Nacisnąć na klamkę... zamknięte. Ostrożności nigdy dosyć, szczególnie jak się mieszka w ogromnym, brudnym, popeerelowskim bloku. Kocham to miasto, te dzielnicę, a z powodu tej rudery po prostu sikam w majtki z optymizmu..."

Ziewnęła. Dopiero teraz ruszyła za Kornelią. Na szczęście ta nie poszła za daleko. Stanęła przy drzwiach prowadzących do zsypu na śmieci.

„Nie, laska... nie wpadłaś na pomysł ze zjeżdżalnią, co?”

Nie, dziewczyna weszła do pomieszczania, lecz chciała pójść dalej, do graciarni. Zatrzymała się przy ciężkich, okutych żelazem drzwiach, spoglądając na nie niepewnie, po czym naparła całym ciężarem na klamkę, ale drzwi ani drgnęły.

- Dziwne. - rzekła Kornelia - Zawsze były otwarte gdy tu mieszkaliśmy. Chociaż, po tym wszystkim co się stało, nic dziwnego, że woleli je zamknąć. Masz klucz? Chciałabym zajrzeć znowu do środka...

Mirela zmarszczyła brwi. Nie podobał jej się ten wyraz twarzy, który widziała u Kornelii. To już nie był zwykły odjeb po dragu, coś się z nią działo... Jakieś wspomnienia?

Niespiesznie podniosła oczy na metalowe, obskurne drzwi. Wiało od nich chłodem, przez co otuliła się szczelniej flanelą. Od kiedy pamiętała były one zamkniete. Raz tylko, gdy jakieś dzieciaki wywaliły szybę, otworzono to pomieszczenie. Pamiętała to, bo z ciekawości zajrzała do środka. Były tu stare meble, wózki dziecięce, sterty pudeł, lamp i innych nieokreślonych przedmiotów. Jedynie przestrzeń przy oknie była uprzątnięta i obłożona folią – jakby przed zamknięciem graciarni, ktoś tutaj posprzątał. To jednak co, Mirelę wtedy zdziwiło, to fakt, że nigdzie nie było żadnej cegły czy kamienia, którymi dzieciaki by wybiły szybę... nie było nawet zbyt wiele szkła w środku, jakby ktoś uderzył w okno od wnętrza pomieszczenia.

- Te drzwi są zawsze zamknięte. Tylko ktoś ze spółdzielni ma klucze. – powiedziała na głos.

Odruchowo nacisnęła na klamkę – nic. Gdy tylko ją puściła, ta zamiast odskoczyć, trwała zawieszona. Odruchowo Mirela dotknęła metalu, by poprawić zardzewiałą gałkę. I wtedy nagle coś zgrzytnęło a klamka sama odskoczyła, chybocząc się na dodatek parę razy, jakby ktoś za nią szamotał.

- Kurwa!

Kobieta odskoczyła przestraszona. W tym jednak momencie wszystko się uspokoiło, klamka wróciła na normalną pozycję.

„Co to było?!”

Przełknąwszy ślinę, spojrzała wielkimi oczami na Kornelię. Czy ona też to widziała?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 24-03-2008, 23:35   #10
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Kurwa!

Mirela odskoczyła od drzwi, głośno przełknęła ślinę i łypnęła na Kornelię przestraszonymi oczyma. Najwyraźniej czekała na komentarz ze strony współlokatorki.

Ale Kornelia milczała jak zaklęta, co już wydawało się mocno podejrzane. Nogi się pod nią ugięły, ręce zupełnie zesztywniały. Chciała uciec czym prędzej ale ciało się zbuntowało i odmówiło posłuszeństwa. Wyglądała na przygaszoną i odrętwiałą. A może zwyczajnie przerażoną?

Długo wpatrywała się bezmyślnie w klamkę. Zupełnie jakby ktoś szarpał za nią od wewnątrz. Ale to przecież niemożliwe! Mirela wyjaśniła jej, że pomieszczenie od dawna stoi puste i nikt z sąsiadów nie dysponuje własnym kompletem kluczy. Więc co to do cholery było? - pomyślała. Ale w głębi duszy miała gotową odpowiedź, bała się jedynie ją zaakceptować.

- Później... – powiedziała wreszcie a jej ciałem wstrząsnął zimny dreszcz. – Wracajmy już do środka. Zrobiło mi się jakoś... zimno. - Oczy miała puste i błyszczące. Szła niczym w amoku, powłócząc flegmatycznie nogami. Opuściły ją wszystkie siły. Nagle dotarła do niej powaga sytuacji. Czy jej powrót nie był jednak potwornym błędem? Czy nie obudziła swoją obecnością uśpionego od dawna zła? Teraz miała pewność. Wtedy, jedenaście lat temu nie miała urojeń. Coś mieszkało już wówczas na dwunastym piętrze starego obdrapanego wieżowca przy jednej z głównych ulic miasta. Tuż pod nosem szarej ludzkiej masy ciasno zbitej jak mrówki w mrowisku. Ale ludzie nic nie zauważali bo tak było im na rękę. A ona? Ona widziała... A teraz Mirela także to zobaczyła.

Ocknęła się gdy były już u siebie. Marazm nadal ściskał ją za gardło ale jakby trochę zwolnił uścisk. W mieszkaniu rozdygotanymi rekami dokładnie zamknęła za nimi wszystkie zamki i wyjrzała przez lufcik na korytarz. Spoglądała przez dłuższą chwilę gdy nagle, niespodziewanie odskoczyła opętańczo na bok a w jej gardle uwiązł niemy krzyk.

- Jezu, zdaje mi się, że coś tam było! Jakiś cień... - targał nią niepokój. Oczy patrzyły nieprzytomnie, czaiła się w nich obłęd - Sama nie wiem... – powiedziała już spokojniej i odgarnęła z twarzy rozczochrane włosy – Chyba tylko mi się wydawało... – powiedziała bez przekonania i ponownie wyjrzała przez dziurkę w drzwiach.

Nagle odwróciła się na pięcie i zupełnie naturalnie, bez skrępowania zaczęła się rozbierać. Zdjęła bluzkę i rzuciła ją na podłogę. Weszła do łazienki. Odkręciła kurek z gorącą wodą i patrzyła otumaniona jak do wanny zaczął spływać strumień parującej wody.

Poszła jeszcze do pokoju, odnalazła paczkę papierosów i odpaliła jednego.

- Chyba przyda mi się kąpiel Mira, jakoś nie najlepiej się czuję... - rzuciła niemrawo i wróciła do łazienki zostawiając za sobą otwarte na oścież drzwi.

Zdjęła resztę ubrania i pośpiesznie zanurzyła się we wrzącej wodzie. Zakręciła kurek, bezwładnie opadła do wody i oparła głowę na kancie wanny. Od czasu do czasu zaciągała się tytoniem. Leżała zamyślona z rozrzuconymi na boki, wyprostowanymi rękoma. W jednej dłoni tkwił nadal jarzący się papieros. Wzrok miała utkwiony w pasku popiołu, który zdawał jej się rosnąc w jakimś nienaturalnym tempie aż wreszcie, nie wiadomo kiedy, cały papieros wypalił się i zgasł samoczynnie. Obserwowała to z fascynacją, jak oglądała w telewizji programy przyrodnicze gdy była dzieckiem. Jej myśli krążyły gdzieś daleko. Była nadal oszołomiona i ogarnęła ją niewytłumaczalna panika.

Rzuciła niedopałek na wyłożoną płytkami podłogę i zanurzyła się pod taflę wody. Tkwiła tak dość długo wypuszczając po woli bąble powietrza. Nie była pewna czy w ogóle chce się wynurzyć. Nie była też pewna czy coś się dziś wydarzyło, czy jedynie odurzony umysł płatał jej koszmarne figle. Była jednak przekonana co do jednej rzeczy. To miejsce obudziło śpiące w niej demony... Wspomnienia wróciły z ogromną siłą i wdzierały się teraz wprost do jej zgnębionej duszy, rwały ją na strzępy i boleśnie odciskały się w jej głowie. Wszystko ożyło, nabrało dawnych barw, zmieniło sposób postrzegania rzeczywistości, zatarło dystans, który budowała przez te lata.

- Po co mi było wracać? Po co było rozpruwać paznokciami całkiem już zabliźnione rany? Chyba faktycznie jestem szalona – szepnęła i złapała się rękami za głowę.

- Mirela! – krzyknęła nagle półprzytomnie - Mirela! Proszę, czy możesz do mnie przyjść! Nie chcę być sama! Błagam przyjdź do mnie! - nie zauważyła nawet kiedy po jej policzkach zaczęły ściekać łzy, oczy piekły nieznośnie – Mirela, tak bardzo się boję! - skuliła się oplatając rękami kolana - Proszę, posiedź ze mną chwilę, nie zostawiaj mnie samej. Albo... chodźmy już spać. Jestem zmęczona... tak potwornie zmęczona... - Wstrząsał nią niekontrolowany szloch. Oczy płonęły gorączkowo, na twarzy malowały się wypieki. Schowała twarz w dłonie i popadła w histeryczny, spazmatyczny płacz. Wyglądała bezbronnie i niewinnie jak dziecko, któremu właśnie odebrano coś cennego. Lub raczej dziecko, które ktoś brutalnie skrzywdził.
 
liliel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172