Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-02-2008, 12:23   #1
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
[FR-DS] Wyrok Śmierci

Rozdział Pierwszy


Wyrok Śmierci.





A wszystko działo się w Cormyrze…



Siedzieliście wszyscy patrząc się na przybysza. Zdjął, jeszcze mokry od deszczu, kaptur odsłaniając twarz pełną blizn, oraz siwe włosy. Piwne oczy wpatrywały się z nad haczykowatego nosa w świece stojącą pośrodku stołu. Odpiął guziki czarnej peleryny i uniósł głowę, patrząc na was. Przyjął od barmana piwo, poczym otworzył usta. Zaczął mówić.


***








- Wsiadajże na wóz! Podwiozę Cię!- Uśmiechnął się wesoło do niej jakiś postawny stary chłop siedzący na furze.

Lili tylko odwzajemniła uśmiech i wskoczyła na siano, znajdujące się na wozie. Czemu miałaby nie skorzystać z tej propozycji? Tak, tylko by nogi na śmierć zamęczyła. Do najbliższego miasta było trochę drogi.

- Jakże masz na imię mała?- Spytał uprzejmie wieśniak poganiając konie do marszu.

- Mów mi Lilianum.- Odpowiedziała owijając sobie włosami szyję.

- Och, specyficzne imię.- Odwrócił się i ujrzał jej spiczaste uszy.- Elfka?

Zraziła się trochę tym, brzmiało jak obraza, już miała wybuchnąć gniewem i zeskoczyć z wozu, gdy tamten rzekł uspokajająco.

- Nie martw się, nie mam nic do elfów.

Rozluźniła się lekko. Miał taki uspokajający głos. Popatrzyła na słońce, które przysłaniały zbierające się chmury.

- Ha! Ja sam mam też dziwnie na imię. Eten. Prawda, że dziwne?

Eten? Zadrżała, przeszył ją dreszcz. Dlaczego akurat tak musiał mieć na imię?

- Widzę, żeś nie rozmowna, gdzie zmierzasz?

- Do najbliższej osady.

A ta już była nieopodal. elfka zeskoczyła z wozu i podziękowała wieśniakowi. Nie miała czym zapłacić.

- Nie trzeba! Ja z życzliwości serca, nie dla pieniądza.- Mruknął i pognał wozem dalej.

Weszła do miasta, strażnicy wpuścili jej bez słowa protestu, jednak ich wzrok był łakomy. Dobrze, że sama elfka tego nie zauważyła. Bezmyślnie poruszała się uliczkami, jakby nie widząc sensu dojazdu do miasta. A takowy istniał?

Wreszcie się zatrzymała, jakby nie zdecydowana, jakby wreszcie trafiła… gdzie? Stała przed jakimś słupem. Ruszyła dalej, ale ten nie dawał jej spokoju. Odwróciła się i zaczęła czytać.

I poszła dalej. Obojętnym krokiem. Ruszyła do najbliższej karczmy, gdyż krople zaczęły spadać jej na głowę, mocząc białe włosy.

W środku nikt jej nie zaczepiał, co było dziwne. Prawie zawsze nie mogła się odpędzić od ludzi i irytowało to ją. Atmosfera tutaj jednak była tak dziwna, że czuła się nieswojo. I usiadła przy stoliku. Barman podszedł i nic nie mówiąc podstawił przed nią piwo.








- Jesteś wolny.

Półork wstał z pryczy i podszedł do krat. Strażnik otworzył drzwi, więc Borlath’owi nie pozostało nic innego jak wyjść, mimo, że był zdezorientowany.

- Kto?

- Szef Karawan.- Warknął tylko w odpowiedzi strażnik i wyprowadził byłego więźnia.

Półork stał samotnie na ulicy nie wiedząc co robić. Nieopodal wisiało jakieś ogłoszenie na słupie. Wyglądało jak… poszukiwanie najemników. Więc podszedł i przeczytał je.

Przeznaczenie? Też coś. Robił to tylko dla pieniędzy.

Kamiennymi uliczkami ruszył w kierunku swojego… przeznaczenia. Nieopodal zobaczył jakiegoś orka, leżał przy murze owinięty szmatami, spał. Twarz wykrzywił mu grymas złości. Sięgnął po miecz przy pasie, ale zawahał się. Po prostu go ominął.

Podszedł do studni. Powiadali, że nie jest tu czysto, ale trudno. I tak na razie nie było szans na znalezienie lepszej wody. Chyba, że poza miastem, ale teraz miał jeszcze sprawy do załatwienia.

Obmył sobie twarz zimną wodą, która trochę go ocuciła. Po bójce miał jeszcze obolałą twarz, ale nie zwracał na to uwagi. Ruszył dalej.

W karczmie było cicho i spokojnie. Barman rzutem oka już wiedział po co on tu jest. Takie osobniki nie przychodzą do barów, aby sobie posiedzieć i miło pokonwersować. Ale w tym spojrzeniu karczmarza było coś więcej.

Wskazał na stół, przy którym już siedziała jakaś białowłosa kobieta. Borlath przysiadł się do niej, nic nie mówiąc. Odebrał od oberżysty kufel z piwem. Postawił go na stole.

Nie upił nawet łyka.







- Wracaj tu gnojku!

Otto umknął w ostatniej chwili przed łapą jakiegoś niskiego wieśniaka. Biegł ile sił w nogach słysząc jeszcze przekleństwa tamtego.

Pędził jak najdalej się da. W płucach zaczęło brakować mu powietrza i wreszcie wiedząc, że już dalej nie dobiegnie i nikt mu po plecach nie depcze, usiadł opierając się plecami o mur. Obok niego stał jakiś staruszek szczając i rechocząc przy tym. Coś bełkotał sam do siebie…

- Hi, hehe, a to dobre, hi. O kur… zapiał, cholera… Hi, hi.

Otto pokręcił głową i wstał. Znowu nie udało mu się nic ukraść, miał już dość takiego stanu życia, wiedział, że już długo nie wyrobi, że prędzej czy później go złapią. Samotny jedenastolatek nie miał prawa bytu w takim świecie.

Ruszył, przygnębiony bardzo, w kierunku swojej kryjówki nie wiedząc co już robić. I wtem pojawiło się błogosławieństwo, nadzieja, która później okazała się zgubą.

Ale to później…

Zobaczył napisy na pergaminie przyczepionym do słupa i na twarz wypełzł mu uśmiech. Jest nadzieja. Może się nadaje, umie co nieco, może się zda, wszak to przeznaczenie. Szybko ruszył do karczmy nieopodal.

Wpadł do środka, zdziwiony, że jeszcze nie został wygoniony przez Barmana. Rozejrzał się i… już wiedział gdzie trafić. Gdzieś w kącie stał stół, przy którym siedziała dwójka dziwnie wyglądających osobników. Jakiś półork i elfka. Nie bardzo wiedział co ma robić, ale zbliżył się do nich i usiadł obok, patrząc z zainteresowaniem na kobietę. Wyglądała tak inaczej. I przypominała mu kogoś.



Halandar




Na horyzoncie widać już było miasto. Zmęczony Niziołek nie miał już ochoty iść dalej. Miał nadzieje, że pogoń go tak szybko nie znajdzie. Usiadł na ziemi z dala od gościńca i pociągnął łyk wody z bukłaka. Usnął.

Następnego dnia ruszył dalej. W mieście nikt na niego nie zwracał uwagi, niziołki były z natury podobne do siebie i były często widywane. Jednak potrzebował pieniędzy. Jego sakiewka była już pusta.

I zobaczył ogłoszenie, wiszące na słupie. A może to będzie dobra okazja? Poszedł… Niszcząc wszystko za sobą.

W karczmie było luźno. Spojrzał barmanowi głęboko w oczy. Ten odwzajemnił spojrzenie i kiwnął głową w kierunku stołu, przy którym siedział Półork, jakaś białowłosa kobieta i mały chłopiec. Zgraja niepasujących do siebie dziwaków odstraszała. Ale Halandar odważył się usiąść obok nich. Wszyscy milczeli, tylko ten dzieciak wpatrywał się w kobietę z ciekawością. Karczmarz przyniósł mu piwo, jednak Niziołek nawet go nie tknął. Nie miał ochoty się teraz upijać.




Mater!!!



Krasnolud odgryzł kawałek jabłka. Było przepyszne, słodkie i o wyraźnym smaku. Pogoda zapowiadała się nieźle, więc począł pogwizdywać.

Nadchodziły jednak ciemne strony tego dnia.

Durin’owi zaczynało brakować pieniędzy. Wprawdzie już ich nie miał. A pracy dla kogoś takiego jak on jak na złość niebyło.

Nie było? Bynajmniej. Ale on jeszcze o tym nic nie wiedział.

I wtedy poczuł jakieś szarpnięcie przy pasie. Ktoś sięgał po jego sakiewkę, wprawdzie pustą, lecz sam fakt był hańbiący. Zamachnął się swoją wielką łapą, lecz tamten zdołał jej uniknąć.

Zwykły, biedny, dziesięcioletni chłopak. Schylił się, po czym zaczął jak najprędzej uciekać przed złym krasnoludem. Ten go nie gonił. I tak nie miał po co. Krzyknął tylko, żeby go bardziej nastraszyć.

- Wracaj tu mały gnojku!

I ruszył dalej. Ogryzek wyrzucił na ulicę i wierzchem dłoni otarł usta z lepkiego soku. Jakiś ptak zaświergotał wesoło.

- Krasnal, nie wiesz może gdzie znajdę jakąś posadę? Wiesz, ostatnio brakuje mi gotówki. Może byś mnie trochę zasponsorował?- Mruknął do niego półdrow w czarnej kolczudze i z mieczem przy pasie.

Durin nie lubił gdy zwracano się do niego per „krasnal”, a ponadto miał w genach nienawiść do elfów i im rasowo podobnych. Czemu by nie podsumować pięknego dnia posoką, jakiegoś kmiecia? A czarny jegomość ewidentnie rzucał mu wyzwanie.

- Nie, a szukasz może mocnych wrażeń?- Odwarknął groźnie, sięgając po topór przy pasie.

Tamten też wyjął miecz. Na dodatek, dla dodania dramatyzmu, począł padać deszcz.

- Nie będę walczył w deszczu.- Rzekł mroczny elf i schował broń do pochwy. Wycofał się do uliczki wsadzając ręce do kieszeni.

-Że co?- Zdziwił się Durin, kręcąc głową. Świat schodził na psy.

Wolnym krokiem ruszył do najbliższej karczmy, wyciskając zmoczoną brodę. Od razu swe kroki skierował ku barowi nie zwracając uwagi na otoczeni. Było wyjątkowo cicho.

- Najemnik, tak?- Spytał się barman, a krasnolud zmarszczył brwi.- To widać. Tam.- wskazał palcem stół, przy którym znajdowała się już jakaś grupka ludzki.

Szykowała się robota, za którą można było zarobić. Spokojnym krokiem ruszył do stołu i usiadł obok innych. Hobbit, Elfka, Półork, i jakiś ludzki dzieciak. Zgraja wariatów.

Karczmarz przyniósł mu piwo, ale ten nie tknął go nawet, bo i inni siedzieli w milczeniu nic nie robiąc. Wolał już dostać coś do jedzenia.




Civis totius mundi



Miasto prezentowało się przeciętnie. Kamienny mur, uliczki wyłożone kamieniami. Niektóre domy jeszcze z drewna. Ogólnie nic wyjątkowego, kolejne miasto, które odwiedza się przejazdem. Nie miał zamiaru spędzać tutaj dużo czasu.

A może jednak?

I wtedy zobaczył to ogłoszenie. Takie doświadczenie dałoby mu dużo wiedzy. Czemu by nie?

Ruszył naprzód gdy deszcz zaczął padać. Szybko jednak dotarł do karczmy, więc nie zmókł za bardzo.

Otworzył drzwi do karczmy i podszedł do barmana, który czyścił szklankę jakąś brudną szmatą.

- Wie pan może gdzie mogę znaleźć Guthga Starego?- Spytał Niziołek siadając przy barze.

Karczmarz tylko kiwnął głową, dalej szorując szkło, co zaczęło irytować Hugo.

- Eee, a więc gdzie go mogę znaleźć?

Oberżysta wskazał głową w kierunku stolika przy, którym siedział już jakiś Półork, Niziołek, Elfka, Krasnolud i ludzki dzieciak.

Hugo westchnął i ruszył do towarzystwa przyjmują wcześniej od barmana piwo. Usiadł przy nich stawiając kufel przed sobą, nie odzywając się.



***

A w kącie karczmy pogrywał na lutni bard.


- Witajcie, dziękuje, że przyszliście. To jest istotne dla mnie i nie tylko. Większość z was jest poszukiwaczami przygód. Byłymi wojakami, czy najemnikami. Czemu przeznaczenie was tutaj sprowadziło? Nie będę owijał w bawełnę, zadanie jest ciężkie. Drogę jaką będziecie musieli przeżyć będzie najpewniej najdłuższą w waszym życiu, może nawet ostatnią. Samo zadanie brzmi prosto, problem także.- Przerwał i pociągnął łyk piwa z kufla.

- Mój znajomy, osoba bardzo istotna dla społeczności Cormyru, ma ciężką sytuacje. Poczęły w nim odradzać się ukryte za dzieciństwa demony. Ów znajomy jest magiem, bardzo zdolnym i takowe przebudzenie demonów będzie niebezpieczne dla nas wszystkich. Teraz jest wśród najznakomitszych magów w Fareunie. Spowalniają oni proces mutacji, jednak potrzebują kogoś kto zdobędzie lekarstwo, Splamiony Ząb Smoka, który wygna z jego ciała demony i wchłonie do siebie. Wiedzą nawet kto takowy ma. Jakowy Hektor Jaszczurzy Język, Gadzi Pomiot, Ognisty Demon, Pogromca Krasnoludów i Szatańskie Ostrze. Plotki jednak niosą, że już nie żyje, a jego twierdza została spalona. Nikt jednak tam nie zaglądał i lekarstwo pewnie jeszcze znajduje się w skarbcu. Sam nie wiem gdzie te ruiny mogą się znajdować, ale znam osobę, która zna osoby, które to wiedzą.

Zadrżeliście, tylko o to chodziło? Cała ta gadka o przeznaczeniu do tego się sprowadzała?

- I co? I tyle? Przecież to może zrobić każdy! Nie mówię, że to łatwe czy coś, ale nie sprowadza się to tylko do przeznaczenia.- Powiedziała Lili, jakby zła na samą siebie.

Starzec wstał. Twarz wykrzywił mu grymas złości.

- Tylko? Tylko? Dziewczynko , co Ty możesz o tym wiedzieć! Myślisz, że to jest byle co? To przeznaczenie was tutaj ściągnęło. Skoro wy tu jesteście, to czemu nie inni? Czemu niema tu wszystkich tych, którzy są zdolni wykonać taką misję? Czemu tylko was przygnało? Chcieliście tutaj być?

Wszyscy zamilkli, więc starzec usiadł na swoim miejscu. Napił się jeszcze jednego łyka piwa.

- Tutaj liczy się czas. Jak tylko zdobędziecie ten artefakt szybko przyjeżdżajcie do Miasta, niech nic was nie zatrzymuje. To naprawdę pilne. Znajdziecie mnie w mieszkaniu jedenaście na ulicy Vulgira, lub tutaj wieczorami w karczmie. Proszę, pośpieszcie się. Wiedzcie, że magowie potrafią być hojni.

Zamówił kolejne piwo i przestał na chwilę mówić. Bawił się medalionem na szyi.

- Osoba, która wie gdzie są osoby wiedzące, gdzie jest Hektor, to kobieta. Półelfka, która pracuję jako prostytutka w jednej z karczm Miasta Dolliran. Gospoda nazywa się, bodajże „Pod Smoczym Ogonem”, a kobieta ma na imię Turyli. To chyba wszystko co powinniście wiedzieć. Uważajcie na siebie.

Zapłacił barmanowi, wstał, założył płaszcz, zapiął jego guziki, narzucił kaptur i… I wyszedł.

Wyszedł.

Wyszedł.


Wyszedł.





 

Ostatnio edytowane przez Lukadepailuka : 03-02-2008 o 16:56.
Lukadepailuka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172