Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-04-2008, 22:47   #1
 
Maciekafc's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znany
[storytelling] Stalingrad

To już drugi światowy konflikt w tym stuleciu. Również i tym razem agresywna niemiecka polityka i chęć podbojów wywołały wojnę. Do tej pory wygląda to naprawdę dobrze, zaskakująco dobrze. Początki wojny były obiecujące dla Aliantów. Dzielni Polacy dali wystarczająco dużo czasu na reakcje Anglików i Francuzów, której nie było. A gdyby była? Może nie musiałbyś już jechać na front i walczyć o urzeczywistnienie chorych ambicji swoich wodzów..? Niestety. Polska została zdobyta. Francja również... Niemcy panują w zachodniej i południowej Europie. Lada chwila upada Norwegia i Finlandia…Bałkanami rządzą Niemcy. Nagle na jaw wychodzą plany ‘Barbarossa’ i ‘Burza’. To będzie decydująca batalia tej wojny. Możemy mówić, a raczej musimy, o zdradzie.. tylko kogo? Postanowienia paktów zostają złamane. Hitler postanawia wejść ze wszystkich zachodnich stron do Rosji. Decyzja o przerzuceniu większości wojsk na nowo utworzony front wschodni opłaciła się. W dość krótkim czasie wojska Wehrmachtu przedzierają się w głąb ZSRR. Klęska komunistów to kwestia czasu…czy na pewno?

4 maja 1942r. – Wehrmacht. (Wiktor Gutszmit, Hans Meier)

Niemieckie oddziały już dawno dotarły na linię frontu. Dodatkowewojsko zostały wezwane jako kolejny, pomocniczy rzut wojsk. Przez 7 miesięcy, jakie spędziłeś na froncie, w Rosji za wiele się nie działo. Głównie zapoznawałeś się z obraną taktyką, z licznymi planami i mapami. Jednak zdążyłeśe zasmakować już walki, trudy rosyjskiej zimy. Nadszedł maj, Przez pierwsze dni owego miesiąca walki zostały chwilowo przerwane. Od kilku dni odbywa się, dość długa, reorganizacja wojsk. W niemieckim sztabie słuchać rozkazy o ciągłym parciu w przód, zdobywaniu kolejnych, ważnych punktów. Gdzie niegdzie odbywają się krótkie szkolenia, w szczególności dla młodych żołnierzy. Zgodnie z przewidywaniami dowódców następny cel będzie najważniejszy dla losów dalszej wojny na froncie wschodnim. Ten cel to miasto nad Wołgą – Stalingrad. Obecnie jest to najbardziej wysunięty punkt linii frontu.

11 maja 1942r. – Wehrmacht (Wiktor Gutszmit, Hans Meier).

Koniec postoju. Żołnierze zostali poprzedzielani do odpowiednich jednostek, plany zostały jasno określone. Wymarsz na Stalingrad. Morale w oddziałach wojsk niemieckich są obecnie bardzo dobre. Przybyły posiłki, systematycznie wygrywamy kolejne starcia z wrogiem, straty nie są tak duże jak oczekiwano. Nagle wszystko, jak jeden wielki pionek, zaczęło iść na przód. Wokół siebie widać twarze, młodych Niemców, w powietrzu słychać lecące samoloty. Głównie są to bombowce i myśliwce. Daleko przed Tobą, na równinie widać sunące na przód czołgi. Czuć tylko spaliny.

Wiktor Gutszmit

Zostałeś przydzielony do batalionu medycznego. Od samego przyjazdu miałeś kupę roboty. Wielu rannych, wiele kursów w warunkach polowych do przejścia. Dobrze, że przydzielono Cię do odpowiedzialnych i doświadczonych ludzi. Masz się od kogo uczyć i komu się przypatrywać. Podczas wielkiego postoju wysłano Cię do szpitala polowego. Po raz pierwszy zetknąłeś się ze śmiercią. Z trudem przychodziło Ci mówienie zołnierzom, że dla nich nie ma ratunku. Łudząc się, zakładałeś opatrunki i podawałeś kolejne dawki morfiny, łudząc się, że to pomoże.. Lecz nie, było na odwrót. Żołnierze ginęli, a Ty dostawałeś tylko nagany od przełożonych, w końcu trzeba oszczędzać wszystkiego co się da, nawet na umierających.

Zimę przeżyłeś spokojnie, w cieple piecyków w szpitalu. Oczywiście dało się odczuć, że nie jest to leciutka niemiecka zima do jakiej byłeś przyzwyczajony. Każdego dnia nabywałeś nowych umiejętności. Teraz już wiesz, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Lecz to dopiero początek.


24 sierpnia 1942r. Wehrmacht (Wiktor Gutszmit, Hans Meier)

Kolejny miesiąc za Tobą . Niemalże z biegu, niemieckie wojsko zdobywa kawalątek zachodniej części miasta. Gdyby nie lotnictwo, byłoby bardzo ciężko. Głównie mniejsze dywizje pancerne i cięższa broń sieje pustoszenie w szeregach Armii Czerwonej!

Wiktor Gutszmit

Poprzedniego dnia znalazłeś odrobinę czasu na drzemkę. Teraz nagle budzisz się, z pewnością przez ten hałas na zewnątrz. Luftwaffe od samego świtu prowadzi naloty dywanowe na miasto. Właśnie jeden z nich zbudził Cię tego ranka. Okazało się, że zasnąłeś nad książką przy biurku. Zostałeś rzucony z pierwszą kompanią medyczną jako jedna z wielu grup medycznych w ognisko walk. Wasz szpital polowy mieścił się w byłym sklepie. Już pierwszego dnia walk lotnictwo skrupulatnie bombardowało budynki, jak i Rosjan, którzy musieli się z każdym dniem walk cofać. Ów budynek był w miarę cały. Wyższe kondygnacje zostały zburzone, ale parter uchował się. Po wyniesieniu wszystkiego co się dało, zostało tylko jedno duże, głuche pomieszczenie, z dużymi oknami wystawowymi i rzędem wypolerowanych blatów, mających służyć za stoły operacyjne. Dalej był mały magazyn, w którym przechowywano cały sprzęt medyczny, oraz przedmioty osobiste lekarzy. Kilka dni po rozpoczęciu walk, szpital był niemal pusty. Nie licząc lekarzy, rannych można było policzyć na palcach dwóch rąk. Byli to żołnierze z poważniejszymi obrażeniami. Odrzucając resztki snu powracałeś do rzeczywistości, do wojny. Kilku z Twoich kolegów biegało między łóżkami robiąc codzienny obchód. W dalszej części było słychać jakieś wrzaski.. nawet liczne wybuchy i strzały z zewnątrz nie były w stanie zagłuszyć go.
”Pewnie nowy ranny…nieźle musiał oberwać... Gdy porządnie ziewałeś.. przysiadł się do biurka Twój kolega. Podsunął Ci pod nos blaszany kubek z gorącą kawą:
- No no, ludzie umierają, a Ty sobie spisz w najlepsze..-uśmiechnął się popijając swoją kawę- Dzisiaj wypada nasz przydział na polu walk.. gdy wróci pierwsza zmiana to lecimy. Już wiedziałeś, że nie będzie to nudny dzień. Popijałeś napój chłonąć każde słowo Güntera. Gdy skończył, zmieniłeś temat:
- Ale siki.. jak w ogóle można pić to świństwo? I jeszcze ten odór w tym całym gównianym szpitalu…. Skończywszy wziąłeś potężny łyk kawy i wpatrywałeś się w obrazy za oknem. Widok był bardzo monotonny – gruz, gruz, gruz. Widząc Niemców, ludność cywilna skrzętnie opróżniła co się da i.. uciekła do portu, bądź dalej na wschód, w głąb Rosji. Całemu widokowi towarzyszył już nudny odgłos lecących bombowców, wybuchów i strzałów. Czasami można było usłyszeć jakiś gruby, gardłowy okrzyk. Wszystko to spowiła czarna mgiełka.
W momencie gdy jednym ruchem dokończyłeś kawę do szpitala przez prowizoryczne drzwi wkroczyło 4 lekarzy. Byli w czarnuch mundurach, zwykłych niemieckich mundurach. Na hełmie namalowany czerwony, grecki krzyż, na ramieniu zaś biała opaska, z takim samym krzyżem. Dłonie mieli całe umazane krwią. Za pewne mundury również były ‘czerwone’, ale nie było tego widać na dystans. Wiedziałeś co oznacza ich przyjście. Jeden z przybyłych – Daniel – zdjął hełm i położył go na biurku, sam usiadł na jego kancie. Pozostała trójka udała się prosto do szatni – magazynu.
- Widzę, że przybyliście w komplecie…to dobrze prognozuje- drwił Günter - No dobrze... czas się zbierać- rzekł wpatrując się we mnie. Wiedziałem co to znaczy, ale dalej siedziałem słuchając rozmowy.
- Uwierz przyjacielu…nie chcesz tam iść..- rzucił sucho Daniel, podniósł się i wolnym krokiem odszedł w stronę szatni.

Hans Meier

Mimo Twojej przeszłości, Twój dowódca darzył Cię sympatią. Dostałeś małą pod grupę swojego oddziału. Liczyła mało żołnierzy (10), ale byli to ci specjalnie, niejako komandosi. Istni rywale oddziałów SS. Cały wczorajszy dzień spędziłeś na oficerskich "kwaterach". Z samego rana do późnego po południa gen. Paulus ustalał plany taktyczne wespół z dowódcami większych oddziałów, Ty czekałeś na specjalne polecenia dla Twojej, elitarnej grupki żołnierzy.

Dzień następny rozpocząłeś od przedstawienia planów swojej grupie. Wszyscy cicho stali blisko mapy, która przedstawiała najbliższą okolicę. Mapa była zrobiona głównie ze zdjęć lotniczych. Wszyscy stali wokół Ciebie i ślepili w mapę, dostatecznie słuchając. Plan obowiązywał przejęcia ważnego z punktów strategicznych budynku, wielkiej hali produkcyjnej po zakładach włókienniczych. Po kilkunastu minutach objaśniania wszystkiego, chwyciłeś swój StG 44 (karabin szturmowy) i wyszedłeś z ciemnej piwnicy na zewnątrz. Panował połmrok, promienie słoneczne przenikały między budynkami, bardzo nisko na widnokręgu. Za Tobą wyszli Twoi kompani, wszyscy uzbrojeni, gotowi do drogi. Po wypaleniu papierosa, wydałeś rozkaz i razem z całą grupą udaliście się w połnocną uliczkę. Obowiązujący plan, był bardzo dobrze ułożony. Akcja miała rozpoczać się o 8:20. Pod osłoną snajperów z budynku na przeciwko zakładu mieliście się przedrzeć w okolice hali. Za pewne w środku byli "komuniści", jak zwykliśćie nazywać Rosjan. Plan ataku również był prosty i przejrzysty. Dwaj specjalnie przyłączeni do Twojego oddziału, piechurzy z miotaczami ognia, mieli 'umożliwić' wejście dla komandosów..

10 maja 1942r. – Armia Czerwona (Iwan Rykov, Juri Pawlov)

Sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Od dawna było wiadomo, że prędzej czy później pakt Mołotow – Ribbentrop zostanie złamany. Niewiadomą była tylko data ataku. Wszyscy czekali w niepewności na pierwszy ruch. Taki nastał. Zrobiły go Niemcy. Armia Czerwona dawno nie zaznała takiej klęski i takich strat – jak w kolejnych bitwach po 1941 roku. Mimo wszelkich opracowanych działań, posunięcia Wehrmachtu i niemieckich generałów zaskakiwały co i rusz defensorów i ich taktyków. Dochodzi połowa 1942 roku, a Rzesza stoi przy Moskwie. To ona wyznacza linie frontu po wschodniej stronie.

Jak to w Rosji wszystkiego jest dużo.. jest też dużo snajperów. Nawet i tych ze słabszej płci. Mimo to, jest również dużo wygód i przyjemności. Oboje trafiliście do jednej kompanii snajperskiej. Gdy front był jeszcze daleko na zachód byliście w jednym obozie szkoleniowym, w jednej grupie.. w jednym pokoju. Mimo, że Iwan był troszkę starszy, nie stanowiło to przeszkody do zostania przyjacielem Jurnego. Oboje też byliście świetnymi snajperami. Gdy wydarzenia wraz z frontem szły do przodu poszczególne grupy zostawały wysłane w gorętsze rejony walk. Tak i przyszła kolej na Was.
[i]- Trzeba rzucić większość najlepszych oddziałów do miasta Stalina, do Stalingradu. To właśnie tam zatrzymamy faszystów..[/b]- grzmiał W. Czujkow, główny dowodzący obroną wojsk Radzieckich w obrębie Stalingradu ...snajperzy – kompania 1 3 7 i 12..
I tak się stało.
Gdy dotarliście do miasta, było czuć wszechobecny niepokój i bojaźń. Ludność cywilna powoli wycofywała się wiedząc o nadchodzącym zagrożeniu. Jednak uboższa część społeczeństwa czekała na całkowite opustoszenie(spustoszenie) miasta, liczyła na zysk.
Snajperzy, ludzie działający sami. Dużo czasu zajmowało Wam studiowanie map, przechadzkach po miescie..

21 sierpnia 1942 – Armia Czerwona (Iwan Rykov, Juri Pawlov)

Nastąpił ten dzień… W oddali słychać nadlatujące ‘Sztukasy’. Miasto jest prawie opustoszałe, tylko niezmiennie przy porcie tkwią tysiące ludzi, cywilów i żołnierzy – dezerterów. Dla nich nie ma przebacz. Generałowie nie bawią się, reguła jest jasna, dezercja = śmierć.

24 sierpnia 1924r. – Armia Czerwona (Iwan Rykov, Juri Pawlov)

3 dni po pierwszym nalocie, nalocie, który miał powitać Rosjan, który był tylko preludium. Wschodziło słońce. Tylko gdzie niegdzie było słychać pojedyncze strzały i wybuchy ręcznych granatów. W zamierzeniach Waszego oddziału zaczyna się dzień angażu. Trzeba zaprzestać ciągłemu cofaniu się Armii Czerwonej.

Iwan Rykov

Obudziłeś się chwilę przed wschodem słońca. Jak wszyscy snajperzy Twojej kompanii odpoczywali w piwnicach budynku mieszkalnego. Ta część miasta na razie pozostawała cała. Wygrzebałeś z woreczka jedną z gum do żucia, włożyłeś w usta, uwolniłeś jej smak. W piwnicy panował półmrok. Była to jedna duża sala, z pewnością nad Wami mieścił się jakiś sklep, bądź fabryka.. może jakiś zakład. Rozejrzałeś się po sali, wszyscy jeszcze zdrowo chrapali. Wziąłeś karabin, niedbale poskładałeś koce, które służyły za posłanie. Cichutko..nie budząc nikogo wyszedłeś na zewnątrz. Dzień zapowiadał się brzydki. Nie chodziło tutaj o ciągłe naloty, ale o pogodę. Było zimno. Potarłeś ręce chuchając w nie. Po drugiej stronie ulicy stało 3 mężczyzn z Twojej kompanii. Ziewając przeszedłeś jezdnie i dołączyłeś do grupy snajperów:
- Witajcie koledzy…widzę, że wojna wam także nie pozwala spać. Macie papierosa?
- Pri’viet Iwan. Oczywiście znajdzie się dla Ciebie i jeden.- spokojnie odparł Sasha, chwilę później poczęstował Cie papierosem i zapałkami. Gumę schowałeś do papierka, zapaliłeś papierosa i począłeś się szybko zaciągać. Słońce wschodziło, w zasadzie już wzeszło. Do waszej grupki co jakiś czas dołączali inni koledzy częstując papierosami, kawą i niesmacznymi żartami. Czułeś się tutaj dobrze. O dziwo nikt nie proponował wódki, chociaż każdy miał za pazuchą odpowiednią jej ilość. Staliście w dzielnicy typowo mieszkaniowej. Oczywiście, żadnych cywilów już tutaj nie było, w przeciwieństwie do budynków, które stały nietknięte. Spojrzałeś na zegarek, dochodziła 8. Cała grupa śmiała się i żartowała. Teraz było to coś koło 10 osób. W oddali, przy innych budynkach można było spostrzec podobne sytuacje, podobnych ludzi.

Wybuchy stawały się coraz częstsze. Wiedziałeś, że sowieckie wojska straciły w tych początkowych dniach bardzo dużo żołnierzy. Brakowało sprzętu, oszczędzano żywność. Był to pierwszy rzut do obrony Stalingradu. Oddaliłeś się od grupy przyjaciół. Szedłeś przed siebie, czasami skręcałeś w jedną z uliczek. Różne myśli chodziły po Twojej głowie. Przy innych budynkach natrafiałeś na grupy żołnierzy, prosiłeś o kolejne papierosy. Kilka spaliłeś, resztę chowałeś do jednej z wielu kieszeni kurtki. Czas mijał. Jak na tę chwilę nie dotarły żadne rozkazy, żadne telefony. Spacerowałeś ulicami Stalingradu zastanawiając się głównie nad wojną i nad tym czy ją przetrwasz. Spojrzałeś na karabin zawieszony na ramieniu:
”Przetrwam.. muszę”..

Juri Pawlov

W wielkich bólach otworzyłeś oczy. Pierwsze co poczułeś po przebudzeniu to ból głowy.
Podparłeś się na łokciach. Wszyscy spali jak zabici:
”Chyba wczoraj przesadziliśmy, dobrze, że dowódca ma tak słabą głowę”- Rzeczywiście, wczorajsza ‘gra w karty’, jak to nazywaliście, przekroczyła granicę przyzwoitości. Chociaż można powiedzieć, że skończyło się to jak zawsze. Przejechałeś dłońmi po twarzy. Malutkie pomieszczenie, w którym spałeś było już pełne światła. Lecz to nie przeszkadzało wam. Chwyciłeś marynarkę od munduru i wyjąłeś stalową manierkę. Pociągnąłeś dwa łyki, po nich kolejne dwa. ”Trzeba coś ze sobą zrobić…ale nie mam teraz głowy do tego.. kurwa.. jak można było się tak schlać?”. Bezsilnie opadłeś na prowizoryczne posłanie. Mijały minuty… kwadranse. Nagle usłyszałeś jakieś dziwne dźwięki z pokoju obok. Ktoś niemiłosiernie się tłukł. ”Zapewne ma ten sam problem.”. Uśmiechnąłeś się.
Od otwarcia oczu minęła godzina. Czułeś się troszkę lepiej. Jednak wszyscy dalej spali. Organizm dawał znać o sobie.. dopominał się papierosa. Wolnym, zręcznym ruchem dorwałeś się do kieszeni kurtki leżącej obok Ciebie. Nie była ona Twoja. ”Co mi tam..”. W końcu znalazłeś to co chciałeś – papierosy. Wziąłeś.. pożyczyłeś 3 sztuki od nieznajomego kolegi obok:
-Spasiba, towarzyszu-wyszeptałeś jak mogłeś najciszej. Równie cicho i skrycie udałeś się do wyjścia. Po schodach zszedłeś już normalnie. Gdyby nie resztki refleksu i poręcz, kilka razy poczułbyś chłód betonowych schodów. Na dworze było zimno. Na zegarku widniała 8:10. Twój organizm bardzo ciepło powitał rześkie, chłodne powietrze. Czułeś się zdecydowanie lepiej niż godzinę temu. Na zewnątrz stała grupka żołnierzy, gdzie indziej spacerowali. W oddali było słychać szum niemieckich samolotów, odgłosy wojny. Również daleko nad budynkami dostrzegłeś smugi czarnego, gęstego dymu. Oparłeś się o frontową ścianę budynku i oddałeś się rytuałowi palenia. Wypaliłeś jednego papierosa, drugiego. Z trzecim w ustach poszedłeś za budynek oddać mocz.. Widać było, że nie pierwszy wpadłeś na ten pomysł. 8;30, Stalingrad zaczynał żyć.
 

Ostatnio edytowane przez Maciekafc : 20-04-2008 o 17:23.
Maciekafc jest offline  
Stary 19-04-2008, 20:56   #2
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Juri zagłębił się w swój pamiętnik wojenny, który był jego ostoją spokoju i na pewno kiedyś będzie on pamiątką dla narodu rosyjskiego gdy będą spisywać dzieje walecznego socjalistycznego kraju, która wydał plon w postaci dzieci Stalina, za którego Juri oddałby życie tylko po to aby obronić naszego wodza. Dziś Pavlov znajduję się w jego grodzie, w jego wspaniałym mieście, którego nazwa jest równie wspaniała jak przywódca komunistów. Wiele krwi przeleje się w tym mieście, ale jedno jest pewne, faszyszci muszą zostać zlikwidowani a wtedy matczyne ręce naszego wodza otulą zwycięzców, którzy wrócą do stolicy w glorii i sławie. Krzyczmy więc: „Za matieczkę Rosję!”.
Ale wróćmy do pamiętnika, za pewne każdy chciałby się dowiedzieć co czuł Pavlov już na początku wojny, w 1941 kiedy to zdradzieckie, nazistowskie Niemcy zaatakowały jedyne rozwiązanie dla świata – ZSRR. Wojna się nigdy nie zmienia.

Pavlov miał czas obejrzeć dokładnie pamiętnik i przypomnieć wszystkie swoje zadania i wspomnienia, które przeżył w swoim życiu.

22 VI 1941 rok
Stało się! Niemcy w zdradzieckim ciosie w plecy najechały nasz spokojny i święty kraj. Nie splamione krwią ziemie zalały się mundurami i stopami faszystów. Ogromne armie w sile kilkuset dywizji spotkały się w zaciekłej walce. Musimy się bronić, aby nasze dzieci dorastały w wolnym, socjalistycznym kraju, aby nasze wnuki pracowały dla dobra ogółu i dla świętej ziemi – Rosji. Na razie nie jesteśmy włączani do walki, wciąż trenujemy i szkolimy się do lepszej wojny, to wojny która nadejdzie niebawem pod nasze progi. Mam nadzieję. Wierzę w naród rosyjski

19 XI 1941
Niestety, wciąż waleczne wojska naszego kraju cofają się, jednak to nie oznacza całkowitej klęski. Są już pod Leningradem, stolicą i Rostowem nad Donem. Wciąż mobilizowane wojska, starają się aby naziści nie mogli wedrzeć się w głąb naszego kraju. Walka z mordercami naszych dzieci jest coraz trudniejsza, ponieważ naziści wprowadzają do boju coraz to nowsze modele czołgów a świetnie wyszkolone jednostki piechoty potrafią świetnie sprawdzać się w walce. Boję się o snajperów niemieckich czy również tak jak piechota wykorzystuje technikę wojenną na naszych chłopcach. Mam nadzieję że kiedyś takiego spotkam a wtedy trafię mu prosto w celownik aby jego oko już nigdy nie spojrzało na nasze hełmy.
 

Ostatnio edytowane przez Maciass0 : 22-04-2008 o 18:11.
Maciass0 jest offline  
Stary 20-04-2008, 18:42   #3
 
Hawkmoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputację
Iwan leżał chwilę po przebudzeniu rozkoszując się tym, że nie musi nic robić. Już niedługo miało się to zmienić. Apatycznie żuł gumę i nie zwracał na nic innego uwagi.

W końcu podniósł się. Położył koce na stertę i zaczął lawirować między śpiącymi towarzyszami. Nie chciał nikogo zbudzić, bo wiedział jaka będzie reakcja. Wyszedł z piwnicy i przespacerował się. Chodził wśród żołnierzy zbitych w grupki i zbierał to, co oferowali. Wymieniał plotki, informacje i przeczucia.

Zamyślony szedł po ulicach miasta Stalina. Wybuchy wstrząsały miastem, ale on rozmyślał nie o tym, czy coś go trafi, tylko czy uda się obronić Stalingrad. Chciał się na coś przydać, a bezczynność go dobijała. Nie przychodziły żadne rozkazy.

Ktoś kiedyś powiedział, że wojna, to długie okresy nudy, a potem krótki okresy podniecenia. Szybko został wyprowadzony z błędu. Wojna, to krótkie okresy czekania, a potem długie okresy bycia martwym. Rykov zawrócił w kierunku obozu. Oficer nie byłby zadowolony, jakby nie było go w chwili otrzymania rozkazów.

PS Przepraszam, że tak mało, ale na razie nie bardzo jest co opisywać.
 
Hawkmoon jest offline  
Stary 22-04-2008, 14:22   #4
 
zbik_zbik's Avatar
 
Reputacja: 1 zbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumnyzbik_zbik ma z czego być dumny
- Uwierz przyjacielu…nie chcesz tam iść...- rzucił sucho Daniel, podniósł się i wolnym krokiem odszedł w stronę szatni.

Trzeba było się ruszać, Wiktor szybko pozbierał manatki i sprawdził broń. Wyruszyli w czwórkę, przemieszczali się szybko ulicami miasta aż dotarli do głównego miejsca bitwy. Zewsząd było słychać krzyki: "Medyka, medyk medyk!!!". Koledzy szybko się rozpierzchli a on stał przez chwilę patrząc na rzeź jaka się tu dokonywała, Ciała całe i ich szczątki leżały na ulicy, krew lała się rynsztokami, a po tym biegły kolejne odziały, w tą i z powrotem.

Stał i patrzył zaszokowany, aż jakaś kula nie świsnęła mu koło ucha. Schylił się szybko i dostrzegł jednego z rannych wyciągającego do niego swą rękę. Podszedł. Kula przebiła mu płuca, nie było ratunku, nie mógł w takim przypadku dać środków uśmierzających ból, wyją jedynie gazę i przyłożył do rany. Żołnierz miał koło 25 lat, wiedział że umrze, wyciągną jakiś list krwawiąc go swą brudną ręką i wcisną Gutshmitowi.
- Dopilnuj... list... musi dotrzeć... - nie mógł już mówić, Wiktor wziął list i pokiwał głową że rozumie. Wiedział że w takich warunkach ten list raczej nie dotrze ale wzrok tego żołnierza pobudził go do działania. Postanowił że ten list musi dotrzeć do adresata.
- Jak nie przyjmą go wracający to sam dostarczę go... osobiście. - Powiedział z uśmiechem zdecydowanie wymuszonym. Ranny jakby tylko na te słowa czekał i gdy to usłyszał zmarł, a obok upadł kolejny człowiek. Ten dostał tylko w nogę, ale gdy Wiktor do niego podszedł kolejna kulka trafiła go w głowę.
Wzburzony medyk podniósł się i zaczął krzyczeć w stronę Rosjan, był wzburzony i wykrzyczał chyba wszystkie przekleństwa jakie znał i te których nie znał. Nagle niebo przemknęło przed jego oczyma i zobaczył ziemię. Nie wiedział co się wydarzyło. To jego kolega Günter przycisną go do ziemi.
- Zajmij się leczeniem głupcze, - syczał prosto do ucha - życie ci nie miłe żeby się wystawiać na kule snajperów? Jak nie dasz im powodów to Cię nie zastrzelą, jesteś medykiem, najwyżej się z Tobą pobawią. Nie szukaj śmierci! Zajmij się robotą!
Wiktor był już wolny od uścisku, rozejrzał się, Günter był już przy jednym z rannych. Szybko ruszył do innego i zajął się robotą tak jak przed chwilą mu doradzono. Biegał od jednego rannego do drugiego, nie ratując ich wcale gdyż rany były zbyt ciężkie, Ci co mieli słabsze urazy sami uciekali z pola bitwy, a było ich nie wielu.

Po godzinie atak się zakończył. Wiktor nawet nie wiedział czy wygrali nasi czy Ci barbarzyńcy. Pomagał jednemu kapitanowi w powrocie z pola bitwy, snajper ustrzelił mu dwie nogi. Rany nie były ciężkie, w lewej kula przeleciała na wylot przez udo, a w prawej zatrzymała się na kości, szybko go opatrzono a Gutshmit jeszcze podczas walki wyją kulę. Brnęli razem przez ciała, właściwie to medyk brną z kapitanem na plecach.
- To wróci pan do domu kapitanie.
- Na to wygląda... - odrzekł smutno.
- Czy dostarczy pan list od pewnego żołnierza do jego rodziny? Ten żołnierz już nie żyje.
- Dacie mi jak dojdziemy do szpitala. Dostarczę.
 
__________________
Dobry dyplomata improwizuje to, co ma powiedzieć,
oraz dokładnie przygotowuje to, co ma przemilczeć.
zbik_zbik jest offline  
Stary 22-04-2008, 18:11   #5
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Czarna kompania nieźle popiła ostatniego wieczoru zdobyczną wódką. Libacja alkoholowa była miła, ponieważ wszyscy zapomnieli o otaczających ich ruinach i o tym, że dziś rusza front na nowo, a śmierć wstaje ze swojego leża i bierze kosę by znowu zbierać żniwa wojny. Każdy popił odpowiednią ilość ziemniaczanego trunku tak, aby zamroczyło głowy a wszyscy śmieli się w niebogłosy i mówili sprośne kawały, które umilały czas na tej przeklętej wojnie, która zaczęła się w 1941 roku. Jednak pewna osoba musiała przesadzić z wódką, bo odpadła jako pierwsza w tej rywalizacji pijackiej, a sen i odpoczynek przyszedł bardzo szybko na łóżko, na którym leżał, Juri Pavlov, żołnierz pochodzący z wschodniej, skrajnej Syberii, gdzie jego rodzice dostali ogromne połacie terenu zamian za zasługi dla narodu rosyjskiego. Juri pogrążył się w mocnym, twardym śnie.

***

Ulica, ciemna ulica gdzie półmrok rozwiewa się poprzez wnikające obłoki światła pochodzącego ze słońca, które właśnie wstawało. Wczesny świt. Jakaś piąta nad ranem. Na podrzędnej uliczce, która dochodziła do alejki w przykuckach znajdowali się ludzie, a raczej żołnierze w mundurach bojowych z bronią niemieckiej produkcji. Dało się dostrzec Mp 40 i Mausery 98Kar. Widocznie gotowali się do boju. Na hełmach mieli ostre znaczki SS, co było faktem, że są to jednostki elitarne. Dwóch z żołnierzy rozmawiało, zapewne byli to dowódcy:
- Nie wiadomo sir czy jest tam kilku snajperów czy nie ma ich tam wogóle w hotelu, musimy przebiec przez alejkę i dostać się do opuszczonego, starego magazynu, który jest zaznaczony na mapie jako ważny punkt strategiczny, stamtąd będziemy mogli strzelać w stronę hotelu, który na pewno jest zajęty przez Rosjan.
- A magazyn? Skąd masz pewność, że nikogo tam nie ma? Przecież może być różnie. Nie chcę napotkać na opór ze strony wroga. Jest nas mało a radio nie działa.
- Sir, nie chcę negować pana rozkazów, ale jesteśmy szukani, musimy działać. Zapewne tereny, w których umieściliśmy ładunki wybuchowe już są sprawdzane przez patrole. Musimy działać.

- Na mój znak biegniemy przez alejkę, mamy do pokonania jakieś dwadzieścia metrów, damy radę?
- Fuhrer jest z nami
- Gott mit Uns (Bóg z nami)
- Powiedział pod nosem z przekonaniem dowódca niedobitków - Szykować się – powiedział do reszty drużyny
Juri, którego już kolana bolały od tego ciągłego siedzenia na własnych łydkach czekał na rozwój akcji, na znak ruszenia. Był w stroju niemieckim, chciał mordować Rosjan za krzywdy, które wyrządzili na Ukrainie, za biedę i nędzę, jaką spotkali w drodze zwycięstwa nad komunistami. Drogę, która była błogosławiona przez Fuhrera, naszego drogiego wodza narodu, który swoimi słowami koi nasze serca i umysły. Jego przemowy ruszały ludzi w bój przeciwko najgorszemu ustrojowi świata – komunizmowi. Chciał zniszczyć podludzi, chociaż współczuł tym, którzy nie mieli nic, w tym przypadku narodowi ukraińskiemu. Przetarł swój karabin Mp 44, najlepszy na te czasy i patrzył na dowódcę.
„Czas ruszać” – pomyślał i tak jakby posłuchano jego myśli, bo dowódca wstał i machnął ręką na znak do biegu. Drużyna ruszyła szybko i w biegu chcieli przebiec przez pas, który był odsłonięty na fasadę hotelu, mieli ich jak na dłoni. Karabin maszynowy załatwiłby ich od razu, pierwsze dziesięć metrów minęło, Rosjan widocznie nie było...
Strzał! Te dziesięć metrów były ostatnimi, jakie zrobił Juri dostał pociskiem w okolice szyi, upadł na ziemię odrzucony siłą pocisku, widział jak go mijają, widział jak nikt nie zostaje mu na pomoc, słyszał krzyki: „Za mateczkę Rosję!”- Zapewne komuniści byli ukryci niedaleko, bo dało się słyszeć strzały z karabinów i pistoletów. Ale to już było... I nie wróci więcej...
Juri odpływał, stał się tylko wspomnieniem, ostatnimi ruchami dotknął ręką szyi i zobaczył śmierć...

Pavlov wstał z legowiska z bólem głowy, widocznie nie pamiętał snu, bo obudził się naturalnie. Dotknął rękoma twarzy i potarł ścierając szybkimi ruchami zmęczenie. Ziewnął mocno, spojrzał na pomieszczenie. Wszyscy jeszcze spali, więc Pavlov miał chwilę dla siebie.
„Dzisiaj jest jak mniemam 24 sierpień, to już tyle czasu minęło od zdradzieckiego ataku Rzeszy” – pomyślał i rozejrzał się za swoimi rzeczami, cała broń była przy nim, bo w razie ataku mieli ruszyć w bój z miejsca. Juri pożyczył od jakiegoś towarzysza trzy fajki, które zamierzał oddać w najbliższym czasie, zapewne będzie to jakiś wiek, albo w innym wcieleniu. Ubrał się, wziął rzeczy i powoli omijając ludzi leżących na ziemi, którzy pewnie pospadali z jakiś prowizorycznych luksusowych „łóżek” wyszedł na zewnątrz budynku, pooddychać świeżym powietrzem. Schody były śliskie, więc Juri musiał, co rusz łapać się poręczy, aby nie upaść na tyłek, bądź na twarz. Poczuł chłodne powietrze, jak na sierpień to naprawdę było zimno, ale zapewne słońce dzisiaj przygrzeje. Snajper pod wpływem świeżego powietrza poczuł się lepiej i już nie czuł pozostałości po wczorajszej libacji alkoholowej. Zapalił papierosa i oparł się o ścianę budynku nogą, rozejrzał się i zobaczył towarzyszy z kompanii. Niektórzy czyścili broń, drudzy spacerowali, a jeszcze inni oddawali się boskiemu rytuałowi palenia fajek, tak jak to robi Juri. Spojrzał na zegarek na lewej dłoni, była już 8:10. Przy trzecim papierosie żołnierz poczuł napływający mocz do pęcherza, więc czym prędzej poszedł się go pozbyć. Celem był budynek, a raczej miejsce za budynkiem, które było stworzone specjalnie pod taką czynność. „Oddawanie moczu” było również ważnym rytuałem dla mężczyzny jak palenie papierosów. Juri widział mocno mokrą ścianę, a odór unosił się w powietrzu, więc czym prędzej żołnierz uciekł z tamtego miejsca. Na zegarku widniała godzina w pół do dziewiątej, więc poszedł w stronę miejsca spotkania kompanii, pewnie dowódca będzie chciał rozpocząć przegląd broni i żołnierzy a potem omówić działania na dzisiejszy dzień, Juri miał nadzieję, że zestrzeli dzisiaj wiele głów faszystom.
 
Maciass0 jest offline  
Stary 25-04-2008, 17:55   #6
mjl
 
mjl's Avatar
 
Reputacja: 1 mjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwu
4 maja 1942r.


Wszędzie słychać odgłosy bombardowania, krzyki rannych i strzały z dział. Hans jest w okopach. Na jego ramieniu widoczna jest zabandażowana rana, która, gdyby nie medycy mogła okazać się śmiertelna. Teraz siedzi i pisze po kryjomu list.


Eva Meier, Berlin ul. Faulen 15

Mamo!

Piszę tak rzadko, bo tu się tyle dzieje… Już dawno dotarliśmy na linię frontu. Codziennie ktoś ginie, wojna jest okrutna. Wszystkich znajomych przerzucili gdzieś dalej, a ja, tylko ja zostałem. Widzisz, piszę bo nie wiem czy doczekasz następnego mojego listu. Przerzucają nas, idziemy w głąb Rosji. Mówią, że atakujemy Stalingrad! Nie wiem jak to wszystko się potoczy, kocham was, a to dołączam do listu. Jeśli dostałabyś wiadomość o mojej śmierci, a mojego ciała by nie znaleziono wykop dół w ogrodzie i tam to zakop. Chociaż w ten sposób choć częścią będę z wami.

Hans



Młodzieniec wkłada kartkę do koperty wsadzając tam również woreczek z ziemią, na której prawie poległ. Chodzi o jego ranę, Hans ledwo co uszedł z życiem. Wykrwawiał się na śmierć w jakimś dole po minie, a nagle znaleźli go inni. Narażając swe życie, wynieśli spod ostrzału i dowlekli nieprzytomnego do medyków. Gdy przechodził koło niego młody posłaniec, Hans zawołał go:
-Młodzieńcze, pozwól tu.
Dzieciak posłusznie wykonał polecenie przypatrując się dziwnym wzrokiem jego ranie.
-Dostarcz to do gmachu poczty. – powiedział i wsunął w wyciągniętą już rękę garść pieniędzy.


11 maja 1942r.


Hans stoi w szeregu. Dziś rano dowódca zarządził koniec postoju i teraz każdy miał zostać przydzielony do nowych oddziałów. Wszystko poszło szybko, i dowódca rzekł:
-Wymarsz na Stalingrad!
Wszyscy śmieją się i żartują. Śpiewają wesołe pieśni i są pewni swego rychłego zwycięstwa. Wszyscy oprócz naszego bohatera, który idzie w milczeniu myśląc o swojej rodzinie… O swej zapłakanej matce i o swoim zaginionym ojcu.

Po dotarciu na miejsce dość szybko udaje się złamać opór broniących się sowietów i dostać na zachodnie obrzeża miasta. A było to 24 sierpnia. Niemcy zrobiły prawdziwą jatkę. Gdyby nie piloci, wszyscy by zginęli jednak nikt teraz o tym nie pamięta. Zachodni kawałek miasta opanowany, wszędzie słychać radosne okrzyki…

Hans stał wtedy przed namiotem Paulusa i rozmyślał czekając na rozkazy. Wczoraj dostał zadanie. Zaczynał coś znaczyć. Dostał nawet dziesięciu ludzi pod siebie, którzy właśnie podeszli.
-Pomszczę ojca. – rzekł mściwym tonem i odwrócił się w stronę podwładnych. Nie trzeba było być szczególnie inteligentnym, by stwierdzić że ci ludzie potrafią walczyć. Młodzi, muskularni, krótko obcięci z idealnie wyczyszczoną bronią i spokojnym spojrzeniem.
Posłaniec nagle przyszedł i zaprowadził zgromadzonych do namiotu. Była tam mapa składająca się głównie ze zdjęć lotniczych.
Hans stanął w środku, każąc usiąść swej drużynie. Szybko przejrzał notatki i rzekł:
-Moje nazwisko Hans Meier. Właśnie otrzymałem rozkazy, które teraz wam przedstawię.
Ewentualne pytania pod koniec.
-Mamy zająć halę produkcyjną. – rzekł, wskazując ją palcem.
-Dwóch z was idzie pierwszych z miotaczami ognia, waszym zadaniem jest umożliwienie wejścia następnym. Ochotnicy?
Zgłosiło się dwóch nie wyglądających na zbyt inteligentnych.
-Dobrze, macie przedrzeć się przez komunistów i potem osłaniać wchodzących. Z tyłu budynku pójdzie następna trójka flankując obrońców. Ochotnicy? – mówił, wskazując miejsca wejścia poszczególnych grup.
Zgłosiło się następnych trzech. Wyglądali zdecydowanie rozważniej i byli zapewne bardziej doświadczeni od ich poprzedników.
-Dobrze, wy na początku przedzieracie się z nami do hali, a potem okrążacie ją i flankujecie. Reszta idzie za tymi z miotaczami ognia razem ze mną. Aha i mamy snajperów. – rzekł odwracając się w kierunku poddanych.
-Atakujemy rano, punkt 8.20. – rzekł, patrząc na zegarek.
I wyszedł z namiotu.


****


8.19 następnego dnia.

Oddział na miejscu. Grupa zajęła pozycje za dowódcą.
-Jeszcze chwila. – rzekł, Hans rzucając peta na ziemię.
Rzucił spojrzenie w kierunku celu i powiedział.
-Po cichu, kryjcie się o ile możecie. Jeden biegnie, drugi osłania, dzielimy się na dwójki.
-3, 2, 1, 8.20. Ruszamy. – rzekł łapiąc swoje STG.
 
__________________
Idzie basista przez ulicę, patrzy a tam mur przed nim. Stoi przed nim i stoi, a wkrótce mur się rozwala...
Jaki z tego morał?
"Albo basista jest głupi albo niedorozwinięty."
mjl jest offline  
Stary 30-04-2008, 00:07   #7
 
Maciekafc's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znany
Wiktor Gutszmit

Bardzo zmęczony przemierzałeś kolejne odległości z kapitanem na plecach. Od wszechobecnego odoru śmierci było Ci niedobrze, chciałeś do domu. Przed Tobą szedł medyk, najprawdopodobniej z innego oddziału. Gdy wyszliście za dość wysoki nasyp, żołnierz nagle zatrzymał się i upadł. Stanąłeś jak wryty, chwila upadku medyka przed Tobą, wydawała się godziną, świat dla Ciebie się zatrzymał..dopiero gdy ujarzałeś stróżkę krwii płynącą po twarzy zabitego, odzyskałeś poczucie rzeczywistości... W całym hałasie nie było słuchać odgłosu wystrzału..natychmiast przywarłeś do ziemi. Pod dodatkowym ciężarem nie było to zbyt trudne. Zrobiłeś to na tyle szybko, że kolejnego strzału snajpera nie było. Odetchnąłeś z ulgą, udało Ci się:
-No żołnierzu...teraz tylko przywróc mnie do zdrowia to będzie cacy...-rzekł ranny z Twoich pleców. Uśmiechnałeś się skrycie..trzeba było iść na przód. Powoli zacząłeś się czołgać w stronę szpitala polowego. Wokół działo się piekło, co chwilę ktoś umierał...a Ty pełzłeś w kałużach krwii. Ten dzień się dopiero rozpoczął. W końcu dotarłeś na miejsce. Wyczerpany wpadłeś przez prowizoryczne drzwi szpitala. Gdy opuszczałeś to miejsce, było pusto, w miare cicho. Teraz sytuacja diametralnie się zmieniła. Noszowi co chwilę przybiegali z nowymi rannymi, a obsługa donosiła wszelkie przyrządy. Nie było już wolnego łóżka, a wrzask był nieziemski. Zdołałeś oprzeć się o biurko, ściągnąłeś hełm, ręką przetarłeś twarz. Od pyłów miałeś ją całą czarną, a w ustach smak mieszaniny ziemi z ludzką krwią. Kapitana odebrał od Ciebie jeden z sanitariuszy, pielegniarzy. Odetchąłeś z wielką ulgą. W końcu z dala od lini ognia, huków granatów. W jednej chwili zorientowałeś się, że nie masz przy sobie broni, swojego karabinu MP40..a na żołnierza przypada dokładnie jedna sztuka, w szpitalu nie bedzie od kogo 'pożyczyć'. Tak 'odpoczywając' i myśląc, spostrzegłeś, że lekarz...tak to był Daniel, mówi coś do Ciebie..:
-...robisz?-stał przed jakimś pacjentem w w całym czerwonym od krwii fartuchu, przeprowadzał operacje. Nie rozumiałeś go, byłeś zbyt zmęczony:
-Co..co mówisz?- Daniel pokręcił z zażenowania głową:
-Co Ty tu jeszcze robisz!? Do roboty, na front!- krzyczał lekarz.. Zniechęcony zarzuciłeś hełm na głowę.. i powoli wyszedłeś z punktu sanitarnego, zapominając uzupełnić zapasów...tak..dzień się jeszcze nie skończył..

Hans Meier

Wybiła 8:20. Wszyscy ruszyli zgodnie z planem. Biegłeś nieco z tyłu, jako dowódca byłeś najważniejszą osobą jak i najwazniejszym celem dla oponenta, dlatego wolałeś być trochę poza grupą. Do 'drużyny' wziąłeś sobie najbardziej zaufanego kolegę - szeregowca Hansa Fritza. Biegł teraz przed Tobą uważnie się rozglądając i trzymając broń w pogotowiu. Hala była coraz bliżej. Teraz stojąc jeszcze na ścianie okopu widziałeś, że Twój plan był dobry. W okopie stało dwóch żołnierzy z miotaczami i dwóch szeregowców. Z każdej strony budynku biegło po dwie pary żołnierzy, czujnych, ostrożnych. W bloku za Tobą kryło się dwóch snajperów...jeszcze nikt nie oddał strzału. Zbiegłeś w dół, w stronę frontowych drzwi..w zasadzie były to tylnie drzwi. Dotychczas przebiegało wszystko w jak najlepszym porządku. Dodatkowo 6 żołnierzy czekało w okopach, aby szybko móc zastąpić rannego czy zabitego. Dobrze wiedziałeś, że Sowieci widzą Was jak na dłoni, obserwują ze wsząd. Mieli dosyć pokaźną przewagę, której jak na razie nie chcieli wykorzystać. Pierwsza dwójka dobiegła do ściany magazynu, komandosi, którzy mieli wejść boku, już czekali ukryci za gruzami, które leżały wszędzie. Truchtem, rezem z Friztem dotarliście do drzwi. Najłatwiejsze zostało wykonane. Spojrzałeś na zegarek: 8:28:
-Dosyć sprawnie..- mrunkąłeś-..dawać miotacze ognia! Szybko!- teraz już bardziej zdecydowanie krzyknałeś, i tak nie było Cię słychać w okopach kilkaset metrów wstecz. Machnąłeś ręką do obserwatora, który wypatrywał właśnie znaków od Ciebie:
-Teraz najtrudniejsza część zadania...coś tutaj zaspokojnie..-powiedziałeś do Hansa Fritza ocierając pot z czoła -Chłopaki, bądzie czujni, strzelajcie do każdego kogo zobaczycie, oni muszą tutaj dotrzeć!. Wszyscy kiwnęli głowami i zajeli pozycje. Tak..miałeś racje. Szło Wam aż nadto dobrze. Żadnego strzału, żadnego ruska..Twoje niemałe doświadczenie mówiło Ci, że coś tutaj się wydarzy..ale wierzyłeś, że się powiedzie. Hala znajdowała się w "troche mniej" zniszczonej części miasta. Tutaj walka nie toczyła się tak prężnie jak na w tej głównej parti Stalingradu. Oczywiście, lotnictwo wykonało swoje zadanie, naloty dywanowe zniszczyły dużo budynków, gdzieś na prawo od Was było widać żołnierzy w okopach, którzy walczą o każdy metr..ale u Was spokój..jakby dwa inne światy. Ciężko opancerzeni żołnierze wyruszyli z okopów. Towarzyszyło im dwóch szeregowców. W oknach bloku za okopami zajaśniały lunety karabinów snajperskich, promienie słoneczne odbijały się od okularów lunet. Patrzyłeś z niedowierzaniem na to..ale w końcu nadzieja umiera ostatnia. 8:32. Żołnierze biegną. Uzbrojeni w butle z paliwem do miotaczy ognia, cięzko stąpają po ziemi. Stoisz i patrzysz. Nagle pada strzał. Zmącił ciszę jak strzał z bicza... obserwujesz dokładnie jak żołnierz w jednej chwili dosłownie wybucha..pocisk trafił w kurek butli na plecach szeregowca, iskra wystarczyła aby paliwo wybuchło...pozostali trzej piechurzy zgnięli na miejscu, resztki ich ciał płonęły na stalingradzkim gruncie. Stało się to tak szybko, było nierealne. Po chwili wszystko wróciło do poprzedniego stanu..cisza..
Przeklinałeś pod nosem. Twoje obawy się sprawdziły. Teraz trzeba wymyślić plan awaryjny. Albo chwała, albo śmierć..

Ivan Rykov

Pospiesznie wróciłeś do obozu. Przed kamienicą, na schodach siedział najprawdopodobniej dowódca, a wokół niego stali żołnierze z Twojego plutonu. Najszybciej jak i najcisiej podszedłeś niezauważony:
-..Wołodia i Sasha, zajmiecie to stanowisko..-dowódca wskazywał jakiś punkt na mapie- Pavel, Oleg, Władim - wy pójdziecie tutaj..- pokazując kolejne punkty, wypowiadał kolejne imiona żołnierzy-snajperów, którzy mieli wiząć udział w tej akcji- Reszta...ma zając takie miejsca by mieć wgląd na cały teren i móc ostrzeliwać wroga. Pamiętajcie! Ten magazyn jest bardzo ważnym punktem.-dodał sucho oficer, złożył niedbale mape, wstał i wszedł do budynku. Gdzieś z głębi kamienicy było słychać -Za Rosję!. Staliście tam jeszcze przez chwilę w ciszy. W końcu nie mogąc się powstrzymać - parsnkąłeś. Kilku snajperów zachichotało. Czas leciał, a Wy staliście w milczeniu. Nagle wszyscy poderwali głowy do góry, z okna krzyczał dowódca:
-Co wy tu jeszcze robicie? Ruszać się! Ruszać! Zabijać!- wrzeszczał z okna, widać jak bardzo był zdenerwowany. Miny wszystkich zebranych zrzedły i leniwie zaczęli rozchodzić się, Ty zaś, dalej stałeś, nie wiedziałeś co robić. Musiałeś zacząć działać - nie chciałeś być obiektem kolejnych złości dowódcy..westchnąłeś:
- Magazyn..jaki magazyn?- nie mogłeś sobie przypomnieć, która hala stanowi ważny z punktu taktycznego obiekt:
-No nic, trzeba iść.- począłeś biec za ostatnimi zołnierzami, którzy pozostali na widoku.

Juri Pawlov

Czas leciał bardzo, bardzo powoli. Nigdy byś nie przypuszczał, że tak wylgadą wojna - wieczne oczekiwanie. Usiadłeś na schodach budynku, zapialiłeś ostatniego 'pożyczonego' papierosa. Bardzo bolała Cię głowa od całego hałasu, który tutaj był o wiele mniejszy niż w samym sercu walk, dym papierosowy nie pomagał. Zważając, iż jest to ostatni papieros - paliłeś go powoli. Coraz więcej żołnierzy wychodziło na ulicę, panowała wesoła atmosfera. W jednej chwili, zza budynku wyjechał jeep. Zigonorowałeś ten widok, powróciłeś do palenia. Ryk silnika był coraz lepiej słyszalny, samochód mijał dziesiątki żołnierzy, a zmierzał w Twoją stronę. W końcu hałas ustał - pojazd zatrzymał się przed Tobą. W samochodzie siedział jeden żołnierz-kierowca. Najprawdopodobniej był to zwykły szeregowy, którego przydzielono do pomocy tym 'z wyższej pułki' co nie mieli czasu na takie 'błahe' rzeczy:
-Towarzyszu, która jednostka?- zawołał kierowca do Ciebie
-Drużyna c z 12. plutonu.-odpwiedziałeś sucho, zaciagnałeś się papierosem
-Wygląda na to, że dobrze trafiłem. Chodz, pojedziesz ze mną.- Z trudem otworzył Ci drzwi pasażera.
Milcząc siedizałeś na schodach.
-Doniesiono, że wasz dowódca..jest w złym stanie, a rozkazy czekają..
Milcząc siedizałeś na schodach.
-TO ROZKAZ od KOMISARZA!-zagrzmiał kierowca.
No nic, musiałeś.
-Spokojnie..tylko pójdę po karabin..-Wszedłeś do budynku, strasznie bolała Cię głowa, nic na to nie mogłeś poradzić. Szybko znalazłeś się koło swojej prowizorycznej sypialni. Dużo osób jeszcze spało. Pociągnąłeś łyk z manierki kolegi i pozyczyłęś kolejne 3 papierosy. Chwyciłeś karabin i niecałą minutę później siedziałeś już w jeepie.

Jechaliście koło 5 minut, dosyć szybko. Zimne powietrze wynikające z pędu zrobiło CI lepiej, ale dalej nie było dobrze. Dotarliście do dużego namiotu stojącego pośrodku zgliszczy i gruzów. W tej części miasta wyglądało to okropniej niż tam, skąd przyjechałeś. Kierowca szybko wyłączył silnik i wysiadł idąc wprost do namiotu. Pobiegłeś za nim. Wartownicy nawet nie zareagowali. W środku było jedno duże pomieszczenie. Stału tam 3 tablice z mapami, a na środku ogromny okrągły stół. Krzątało się kilku wyższych dowódców i oficerów. Stanąłeś obok wejścia. Kierowca zamienił słówko z przysadzistym oficerem. Było tutaj względnie cicho, a nawet podobało Ci się. Skończywszy się rozglądać, spostrzegłes komisarza idącego do Ciebie:
-Towrzyszu.-rozpoczął dosyć dziwnie przełożony, był niski, troszkę z brzuszkiem, o łysej głowie i okularach. Zasalutowałeś-Towarzyszu..już pominę co się stało wczorajszego dnia w waszym plutonie..że wasz dowódca nie żyje, że kilkudziesięciu żołnierzy zdezertowało, pominę.- Tutaj komiasrz zastpopował. Popatrzył się na Ciebie masywnym wzrokiem, jakbyś miał coś do ukrycia, a on tylko czekał, aż powiesz prawdę. Pierwsze słyszysz o takich wydarzeniach w Twojej jednostce. Co prawda, dowódcy dzisiaj nie widziałeś..i nie wydawało Ci się, aby ludzie pouciekali. Nie wiedziałeś co powiedzieć, przemierzwiłeś ręką włosy, czekając co dalej powie dowódca:
-Towarzyszu. Nie znam Cię, nie wiem czy jesteś odpowiedni do pełnienia tej funkcji. Od tej chwili będziecie dowodzili drużyną 12c. Zaraz przyniosą Ci odpowiedni mundur. Powiedz mi..jak się nazywacie?
-Juri Pawlov, Towarzyszu Komisarzu.
-Pawlov..dobrze. - Zanotowł na karteczce Twoją godność. -Nie będę ukrywał, Towarzysu Pawlov, że sytuacja jest ciężka, prawie krytyczna.- Odwrócił się i poszedł w stronę jednej z tablic, a Wy za nim. -Znajdujemy się tutaj. 500 metrów dalej stoją nasze rezerwy, a kilometr od nas trwa piekło. Ciągle jesteśmy zmuszani cofać się wgłąb Stalingradu. Co musicie zrobić..Nie będę dociekał w jakis sposób to zrobicie, macie po prostu wykonywać nasze rozkazy, a Wasza drużyna - Wasze, czyli nasze.. Luftwaffe kontunuuje naloty, posiłki docierają drogą morską. Na szczęście Jestesmy daleko od Wołgi-komisarz podrapał się w łysinę i nabrał powietrza -200 metrów od Waszej jednostki na północny wschód stoi budynek centrum handlowego. Podejrzewamy, że kolejne ataki faszystów będą w tamtych strafach. W zasadzie to oni już są na całej szerokości miasta.-Komisarz wręczył Ci mundur, i kazał odejść. Teraz wszystko w Twoich rękach.
 

Ostatnio edytowane przez Maciekafc : 02-05-2008 o 19:22.
Maciekafc jest offline  
Stary 01-05-2008, 19:08   #8
mjl
 
mjl's Avatar
 
Reputacja: 1 mjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwumjl jest godny podziwu
8:32

-„Komuniści kontratakowali. Coś wybuchło. Zginęli czterej szturmujący.” – mówi, zdenerwowany głos operatora radia.
-„Następnych czterech za Meierem!” – krzyczy dowódca.
Żołnierze momentalnie opuścili pobliskie okopy i pobiegli na miejsce. Po przebiegnięciu paru metrów słyszą kolejny strzał. Jeden z nich pada martwy… Reszta chowa się za pobliskim wrakiem samochodu. Nie wiedzą skąd padają strzały. To opóźni wsparcie.


******


Meier zarządził ukrycie się.
-Szybciej, szybciej zejdźcie im z celu! – krzyczy.
Zza pasa wyciąga krótkofalówkę i mówi:
-Flankujący, ściągnijcie ich uwagę na siebie.
-Do diabła, snajperzy co wy tam robicie? – krzyczy w urządzenie.
-Znajdźcie ich i wystrzelajcie!
-Za Rzeszę! – drze się.
Oddział żołnierzy, którzy zaszli budynek z tyłu chwilę ukazał się na widoku. Wykonali polecenie. Hans poświęcił ich, chociaż miał nadzieję, że już nikt dzisiaj nie zginie… W duchu modlił się o to, żeby snajperzy wystrzelali tamtych i ocalili swoich towarzyszy broni.
Wydaje jeszcze jedno polecenie.
-Po tym jak tamci zginą, każdy wybiega w dużych odstępach od siebie i biegnie w kierunku celu.
Pozostawało tylko czekać.
 
__________________
Idzie basista przez ulicę, patrzy a tam mur przed nim. Stoi przed nim i stoi, a wkrótce mur się rozwala...
Jaki z tego morał?
"Albo basista jest głupi albo niedorozwinięty."
mjl jest offline  
Stary 04-05-2008, 20:34   #9
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Tytoń, używka to jedna rodzinka. Palisz – nie czujesz, nie palisz – boli. Papieros nabity tytoniem pozwala zapomnieć. Ukryć się przed bólem. Gdy się zaciągasz czujesz ulgę. Teraz świat wokół ciebie nie jest ważny, to ty odpoczywasz i niech nikt nie waży ci się przeszkadzać. Bo ty jesteś panem białego osmolonego papierosa. Dym wyłania się i leci do twoich płuc, a ty cieszysz się jak małe dziecko. Wiatru nie czujesz, zimna nie czujesz jedyne co wiesz że wojna wkrótce przerwie ten błogi stan. To będzie koniec odpoczynku.
Pavlov wracał do budynku po swój karabin, szykował się do boju, bo podjechał pod niego pewien żołnierz, zwiadowca bądź łącznik. Dziwił się bardzo Pavlov, co też na niego czeka. Kara, nagroda? Wszystko było teraz jak wielki znak zapytania, jedna niewiadoma iks. Żołnierza w radzieckim mundurze bolała głowa, wciąż część osób, współtowarzyszy leżało na ziemi i czekało na pobudkę. Spóźniali się, ale to dobrze, niech chłopaki sobie pośpią. Należało im się po ostatnich ciężkich przygotowaniach do walki w tym mieście. Zobaczymy czy tak naprawdę są gotowi. Dezercja nie jest tolerowana. Pavlov jest zadowolony z pracy NKWD, która rozprawia się z tchórzami i zdrajcami naszej matki ziemi. Juri sam pragnął złapać wszystkich dezerterów i puścić ich w najgorszy ogień, aby zginęli pod ostrzałem nieprzyjaciela. Wtedy dopiero otrzymaliby pochwałę ze strony Pavlova. Snajper kochał swój naród i ojczyznę, zrobiłby dla niej wszystko. Życie jego było oddane w stu procentach dla największego imperium świata walczącego ze złem faszystów. Dla Juriego nie jest ważne jak będzie wyglądał świat po wojnie, lecz jedno jest istotne – Związek Radziecki będzie nim rządził. Juri dla tego celu zwiększy swoją waleczność do 300% normy tak jak przodownicy w fabrykach i urzędach, aby Rosja wydała świetny plon na świat – wolność narodów wszystkich krajów.
Pavlov siedział już w jeepie produkcji radzieckiej i jechał wraz z nowo poznanym żołnierzem jak dowiedział się do komisarza tego obszaru. Szczerze mówiąc Pavlov bał się.
Dotarli do ogromnego namiotu w którym znajdowała się baza. Wokół stało dużo beczek z paliwem i wokół kręcili się ludzie usmarowani smarem oraz żołnierze. Weszli do środka a potem akcja potoczyła się zbyt szybko dla Pavlova aby mógł spamiętać wszystko dokładnie, ale kilka słów można się dowiedzieć.
Pavlov dostał nominację na dowódcę drużyny 12c i pierwsze zadanie – centrum handlowe. Jednak zanim przyniesiono mu mundur Pavlov musiał się spytać komisarza o szczegóły:
- Komisarzu, nie wiem czy centrum handlowe może być zdobyte przez faszystów zanim wrócę do obozu po swoich ludzi. Proszę o kontakt radiowy, gdy wrócę. Proszę wywołać Ja Mosin 3 razy a powinien się mój radio-telegrafista odezwać. Dziękuje
Pavlov zasalutował i wyszedł odwracając się wcześniej na pięcie. Po drodze dostał jeszcze mundur, który na prędce założył i kazał się wieść temu samemu żołnierzowi z powrotem do obozu:
- Żołnierzu, szybko pędem jedźmy, nie ma czasu do stracenia
Jechali do obozu, Pavlov musiał sprawdzić stan drużyny i skontaktować się z innymi dowódcami, którzy razem z naszymi nocowali w jednym budynku. Musieli szybko opanować plan działania. Pavlov też nie wiedział czy jakaś drużyna znajduję się już w centrum handlowym i czy nasz team obstawi wystarczająco budynek. Wszystkiego miał nadzieje się dowiedzieć na miejscu...
 
Maciass0 jest offline  
Stary 19-05-2008, 16:38   #10
 
Hawkmoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputacjęHawkmoon ma wspaniałą reputację
Iwan był nieco poddenerwowany i zagubiony w tym wszystkim. Nadal nie zdążył się do końca obudzić. Otrząsnął się z resztek snów i żując gumę pobiegł za żołnierzami. Kierował się w bliżej nieznanym dla siebie kierunku, ale utrzymywał złudne wrażenie pewności siebie.

Mijali zasypane śniegiem domy, zaspy na poboczach, przemierzali uliczki. Zimno było jak diabli i przypomniał mu się jego optymistyczny kolega - Pavlov. Ten gorliwy patriota diametralnie różnił się od Iwana. Iwan, który miał dotychczas 100% skuteczności w zachowywaniu się przy życiu, nie miał ochoty zmieniać tego rzucając się w przysłowiowy ogień walki. Pavlov, za matkę Rosję zrobiłby to z przyjemnością. Z zamyślenia wyrwał go głos kolegi, który głośno zastanawiał się jakie zadanie im przydzielą. Był widać tak samo zorientowany co Rykov. Mimo wyraźnego zapytania z jego strony, Iwan nie odezwał się

Na horyzoncie zamajaczył budynek magazynu. Łatwo go było poznac, ponieważ wszyscy żołnierze gawędząc wchodzili do środka, a sam budynek wyglądał jak... no jak magazyn. Przeszli przez metalowe drzwi i rozejrzał się w środku. Obskurne ściany tylko dodawały mu surowości. Usiadł i oparł się czekając na rozwój wydarzeń.
 
Hawkmoon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172