- Hola, hola, mości kawalerze! Poskrom swój język bo do mego sługi mówisz! - zaczął pan Sosnowski. - Józwa! Odstąp, barani łbie! Wody żeś się opił, że chudopachołków chcesz wieszać? - A wyście tu czego chcieli!? Szpiega wieszajem i jakowaś zagrodowa szlachta w służbie u pludry do niczego tu nie potrzebna! Jam jest Samuel Brodzicki, herbu Brodzic, towarzysz z chorągwi husarskiej JKM w podróży! I jakem swą piersią w polu Jego Królewską Mość bronił tak i teraz nie odstąpią a szpiega obwieszę! - słysząc takie dictum mości Sosnowski poczerwieniał na twarzy. - Z waszmości taki husarz, że na dwóch koniach do szarży idziesz bo jeden by padł w pół drogi! Odstąp, wasza mość, bo nie zdzierżę! |
Wiadomość iż Józef ma być szpiegiem wywołała zdumienie na twarzy Piotra. Powiódł wzrokiem po Jóźwie, potem po Sosnowskim, pokręcił z niedowierzaniem głową. Drapiąc się dłonią po policzku rzekł do Brodzickiego - Waszmość chyba zjadł co zepsutego dzisiejszego dnia i się mu w głowie mąci, bowiem sługa mój szpiegiem być nie może. Ręczę słowem szlachcica za niego... a tak przy okazji przestańcie szablą wywijać bo sobie jeszcze krzywdę zrobicie. - dodał złośliwie. |
Jako towarzysz lekkiego znaku niezbyt pan Samuel lubił towarzyszy górnych znaków dumnych i co ważniejsze zawsze sobie roszczących praw do lepszych kwater i jadła. Podparł się tedy pod boki i rzekł. - Czołem zatem panie żołnierz ! Samuel Dobrot herbu Doliwa towarzysz lekkiego znaku. I ja tez w drodze, ale czyichś pachołków nie wieszam. Nie dla mnie rakarska robota - dorzucił złośliwie. |
Pan Jan widząc przyczynę zajścia zdjął rękę z szabli i parsknął śmiechem. Panowie Bracia toż nawet na wojnie moskali nie wieszaliśmy ot tak bez przyczyny, a jak któregoś na szpiegach złapaliśmy to najpierw na pogaduszki prosiliśmy pięknie z kwaczem. Powieszony mało gadatliwy jest zwykle... A tu w spokojnej Koronie na gałąź bez dobrej racji? Czy w czasie jak na wojnach bywałem tu jakieś bunta były, albo szalej zaczęliście jadać? A może Mazury skąpią na usługi małodobrych - jeśli to faktycznie szpieg by był i królowi groził toż to poważna sprawa by była. Dla małodobrego, a nie wieszatiela - ostatnie słowo z ruska wtrącił, bo mu polskiego zabrakło. |
- Wasze moście to widać, że poza swoją wioską świata nie widzieli! Jam towarzysz poważnego znaku z listami hetmańskimi do Torunia jadący! - tu szablę schował i począł wymachiwać jakimiś opieczętowanymi papierzyskami wyjętymi z sakwy przy pasie - Jam tu władzę hetmańską reprezentuję! Mnie się szacunek należny należy! Waszmościowie mnie obrażając Rzeczpospolitą obrażają! - poczerwieniał na twarzy i nawet z kilku metrów widać było, iż mówiąc zaczyna pluć kropelkami śliny. - Za takowe postępowanie to by waszmościów koło obwiesić za bunt kazało! Za hetmańskim pozwoleniem albo i bez niego! Józwa, widząc, iż przestał być główną atrakcją dnia, zostawił wieszanie Józefa i cichaczem wycofał się za plecy tłumu. Józef zaś pośpieszył do swego pana. - To i wy w spisku jesteście! - Brodzicki, widząc to, aż w dyszkant momentami przebijał - Ja pachołków starościńskich sprowadzę! Ja was do gołej ziemi i dupy!... - schowawszy na powrót papiery począł na konia wsiadać, co przy jego tuszy nie było nazbyt łatwe. Mości Sosnowski, słysząc o pachołkach, zmełł w ustach coś na kształt "bodaj cię i twoją mać" i ruszył do Brodzickiego. - Waszmość tumulty wszczynasz a nie posłujesz! Ostaw tę kobyłę i po szlachecku sprawę rozwiążmy! Albo szablą, albo miodem! Brodzicki już na koniu siedział gdy pan Sosnowski do niego doszedł. - Wyście taka szlachta, że ino wam Węgrów prowadzać! Albo i za Węgrów robić! Sosnowski za połę żupana go chwycił. - Waszmość defensorów Rzeczpospolitej obrażasz! - Defensorów kurnika albo murew sochaczewskich! Rękę na hetmańskiego posła podnosisz! Precz! - Brodzicki spiął konia i kopnął Sosnowskiego w pierś. Ten upadł a konny oddalił się galopem. Towarzysze Sosnowskiego podbiegli doń i pomogli wstać. - A bodaj go co zadusiło we śnie! Bodaj go wszy oblazły murwiego syna, końskiego chwosta, sajdaka bisurmańskiego! Ale wrócisz ty tu! - zakończył mściwie pokazując pozostałym sakwę w której Brodzicki trzymał pisma. |
Jan sięgnął po torbę — Pozwól Waszmość popatrzeć. W środku były 3 listy, dwa faktycznie wyglądały na hetmańską pieczęcią opatrzone, z tym, że pieczęć złamaną była. — Spójrzcie — pokazał wszystkim w koło — otwarte. Osip — krzyknął — siodłaj luzaka ino migiem! — Jeden hetmański do jakiejś mieszczki w Poznaniu Waszmościowie, drugi do rządcy. Imć Strzybyszewski. Faktycznie wojskowe sprawy husarza z nimi trza wysyłać. — Uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał — Ale on mi na Annę Derhoff nie wyglądał... a pieczęcie złamane. Coś mi tu śmierdzi pan husarz. Jan sięgnął głębiej do sakwy. - O jest trzeci, nie naruszony tą razą. Jakaś biskupia pieczęć na nim. — Panowie bracia chyba mu trzeba o listach przypomnieć. — rzekł oddając listy cześnikowi — Osip! Arkan dołóż! Na tym swoim fryzu za szybko nie pojedzie bo by mu się rozparł. Po chwili Osip przyprowadził luzaka, pan Jan wskoczył, arkan wziął w rękę i w ślad husarza ruszył ostro wyciągniętym kłusem, by zanim zniknął za drzewami przejść do galopu. Za wsią droga rozdzielała się, Pan Jan zwolnił i przyjrzał się śladom. W pyle wyraźnie było widać wielkie kopyta, ciężkiego, mocno obciążonego fryza na jednej z bocznych dróżek. Po kilku stajach tropy zboczyły w pola w kierunku leżącego w pobliżu lasku. W trawie nie odcisnęły się tak wyraźnie jak na drodze, więc pan Jan musiał kilka razy zsiadać z konia i starannie ich szukać. Po jakiś 10 zdrowaśkach wjechał w las. Jeszcze kilka później zobaczył fryza - niestety innego, kilku chłopów szykowało zwózkę drewna. Zaklął szpetnie i jak niepyszny wrócił do karczmy. — Zgubił się huncwot... Fryza dopadłem, ale nie tego, żeby go franca dopadła - rzekł zrezygnowany |
Samuel zadumał się na chwilę. - Pokażcie waszmościowie. Oglądał chwilę pieczęcie, po czym oddał dwa listy dalej. - Te dwa to pana hetmana wielkiego i wojewody kijowskiego Żółkiewskiego. Ale on listy do mieszczek śle ? Toć mu będzie - rachował chwilę - toć mu będzie siódmy krzyżyk szedł, testamenty pisze co raz. A do mieszczek pisze ? - powiódł po zebranych zdziwionym wzrokiem. - Do rządcy to rozumiem, ale do mieszczki ? Chwilę kręcił głową cmokając ustami. - Ten zaś - chwilę przypatrywał się pieczęci - to biskupa przemyskiego Siecińskiego. Coś mi tu dziwnego wygląda. Kuriera słać w drogę z otwartymi listami ? List otworzyć, pieczęć szlachecką i hetmańską złamać, toć na Boga to katem pachnie. Coś ten Brodziec mi na lepszego ptaszka wygląda niż z nazwiska możnaby sądzić. Lepiej że nas kilku było, łatwiej prawdę świadczyć w razie potrzeby. Ale co nam teraz czynić wypada ? Na Poznań się obrócić, czy najpierw na Toruń. A może do Hetmana ? Bo tu może o polityczne sprawy iść, nie nasze głowy. Jedyna rada, że pan Jan ułapi go po drodze -dokończył ale z tonu głosu możnaby sądzić, że wielkiej nadziei na to nie. Jakoż za kilka pacierzy sprawdziły się jego słowa, gdy pan Jan z pustymi rękami wrócił. Wprowadzili go też towarzysze we wszystko co już sami wcześniej się dowiedzieli. |
List hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego adresowany do Waldemara Strzybyszewskiego: Mości Panie Strzybyszewski, a mnie Panie Bracie i towarzyszu. Wielcem ucieszył się z wieści jakie mi, Waszmość, przekazałeś ostatnią razą. Jednako śpieszę pismo właściwe, dla spraw posunięcia, napisać, w grodzie jakim oblatać i Waszmości posłać, coby Waszmość, jako mój od lat zarządca, i w wiadomej sprawie działania właściwe mógł w mym imieniu poczynić. Sprawy bieg swój mają i na przyszłym sejmie sprawę nam tak drogą, a dla polepszenia spraw Rzeczpospolitej ważką, przedstawię. Mości Strzybyszewski! Sprawy bardziej na czasie poruszając, zapytuję Waszmości jak sprawy z Biebrzanami stoją? Pożar zeszłego roku wielkie szkody poczynił, tak w inwentarzu, tak i w ludziach. Rad bym wielce wiedzieć co poczyniłeś by niedolę pogorzelców poprawić, a i by intrata stosowna do wielkości tychże dóbr była. A pomnij by dobra te należycie opatrzeć bo to przecie w wianku mej Katarzynki dobra. Dan w Krakowie 4 martii 1615 roku. List hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego adresowany do Anny Derhoff: Łaskawa Pani Rad bym odwiedzić Panią w najbliższym czasie. Jednakoż sprawy Rzeczpospolitej na miejscu mnie trzymają a i to o dobra swe zadbać musze by je, w razie co, w należytym porządku dzieciom pozostawić. Śpieszę zapewnić Panią o swej wdzięczności za należyte spraw doglądanie. Człek Pani znany i wiadomy przybędzie w pierwszej połowie maja tedy dasz mu Pani to com pisał w poprzednim liście. Dan w Krakowie 4 martii 1615 roku. |
– 4 martii! toż 14 Iunius teraz mamy! – rzekł pan Jan, zimnym piwem się krzepiąc po cięzkiej jeździe. – 100 dni temu jak w pysk strzelił! – A więc posłańcem nie byłby nawet, żeby w każdej karczmie od Krakowa tydzień popasał. Czyli mamy do czynienia co najmniej z kłamcą. Sądzę, że te listy trzeba jak najszybciej hetmanowi oddać, zwłaszcza, że jeśli dobrze rozumuje sprawy w nich poruszane ważniejsze od błahej treści się wydają. Miejmy nadzieję, że Jaśnie Pan Hetman w Warszawie nie w Krakowie teraz jest, moglibyśmy te listy wraz z protestacyją w sprawie pań Kucińskich dostarczyć. Może i czegoś się przy okazji dowiemy o Brodzickim - bo, że on tu wrócić nie wróci to rzecz pewna. No chyba, że ma tu gdzieś w okolicy jakiś popleczników. Chwilę się zamyślił nad ostatnimi swymi słowy i zawołał Osipa. – Strzeżonego Pan Bóg strzeże - opatrz pistolce i kaczą stopę świeżym prochem |
- Zatem w kierunku Torunia nie ma co jechać. Skoro sami waszmościowie ustaliliśmy że to zdrajca i licho wie co za liszka, to prawdy nie mówił gdzie jedzie, jeno łgać musiał. No i list biskupa był zamknięty - znaczy nieważny. Jechać by do Pana Hetmana dobra rada, bo i protestację możemy złożyć w Warszawie. Ale czy on tam jest ? To na Poznań się obrócić ? Jak ów zdrajca list przeczytał, o tym co owa Anna Derhoff przekazać miała, a prawił że do Torunia a Poznań niedaleko, jechał, to może jej niebezpieczeństwo grozi ? Może to ważna rzecz ? Przejechał pan Samuel ręką po czuprynie co w chwilach frasunku czynił, bo łatwiej moskwicinom łby ścinać niż w politykę brnąć. Zajazd zrobić, na dwa, czy trzykroć liczniejszego wroga uderzyć fraszka, ale zawiłości polityki...ech... ciężka dola żołnierza, gdy wojny nie ma... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:05. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0