Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-06-2008, 13:58   #11
 
Darnock's Avatar
 
Reputacja: 1 Darnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwu
Ból przeszedł ciało Rashida. Spodziewał się kary, ale zdawał sobie sprawę też, że jest IM potrzebny. Zresztą nawet gdyby chciał miał małe szanse na obranienie się. ON nie był ble kim.

Gdy leżał na ziemi, a ciało odmawiało mu kontroli pracodawca zaczął mówić. Zaskoczenie jakie wywarły na nim słowa które usłyszał, trudne było do opisania. Zadziwiło go nie tyle cel misji. Patrucjusze byli mściwi, kwestią czasu był upadek Ragnabego. Czuł się zaszczycony że tak nędzny pionek jak on, został wybrany do tej misji. Zresztą, czysto samobójczej. Ostatnie słowa JEGO zbiegły sie z momentem gdy odzyskał panowanie nad ciałem. Zdążył tylko klęknąć na oba kolana i z opuszczaną głową powiedzieć:
-Niech się spełni rola Najwyższegp.

Gdy podniósł głowę JEGO już nie było. ON zawsze umiał pokazać tylko tyle ile chciał żeby Rashid zobaczył.

Oczywiście nikt nie zwrócił uwagę na to co się stało, ludzie nie umieją patrzeć. Nie wiedzą że tu rozegrał się jeden z ruchów gry, o całe cesarstwo. Trzeba było obmyśleć dobry plan, nie bez powodu wybrano jego. Plan pałacu znał jak włanego domu. Wiedział gdzie musi się udać by "znaleźć" cesarza. Problem polegał na tym, że straże pałacowe, były jednym z najtrudniejszych przeciwników. Więc w najlepszym przypadku zdąży zadać trzy ciosy.

Nie ma rady, trzeba się zabezpieczyć w coś ekstra. Bardzo nie lubił odwiedzać alchemików. Ale ta sytuacja wymagała poświęceń. Bo ON dawał tylko jeden wybór "wykonać misje, albo zginąc w trakcjie jej". Problem w tym że nie zawsze właściwym celem było to co on mówił.

Rashid jednak jeszcze nie musiał się tym przejmować. W myślach zastanawiał się jaką trucizną "poczęstować" uzupatora. I ile będzie go to kosztowało.
 
__________________
"Co zbawienie nam, czy piekło!
Byle życie nie uciekło!"
Darnock jest offline  
Stary 23-06-2008, 22:10   #12
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Pierwszą emocją, jaka wyzwoliła się w Odinnie było zdziwienie.
- Dziwię się, że ktokolwiek przeżył... - zaczął z konsternacją. - Oprócz mnie. - dokończył z lekkim uśmiechem, chociaż wcale nie było mu do śmiechu.

- Dziwię się też, że nie znaleziono ciał. - pogrążył się na krótką chwilę w rozmyślaniach. Przecież utłukł ich tam z tuzin, jeśli nie więcej.

Wiking nigdy nie był zbyt wylewy, no, chyba że po kilku kielichach. Opowiadał krótko i na temat. Wziął solidny łyk, i zaczął.

- Kiedy wracałem do pałacu, zauważyłem, że jestem ścigany. Próbował ich wyminąć, ale wpadłem w ślepą uliczkę. Utłukłem wszystkich, a gdy wyszedłem, było ich więcej. Próbowałem ucieczki po dachach, ale strzelcy prawie mnie ustrzelili. Wpadłem do jakiejś chaty, gdzie napadła mnie wściekła baba z tłuczkiem. A zaraz po mnie do chaty wpadli zamachowcy. Nie wiem skąd wziął się pożar, widocznie chcieli mnie upiec żywcem. Widać, upiekli samych siebie, stąd nie ma ciał.
 
Revan jest offline  
Stary 10-07-2008, 15:41   #13
 
Rewan's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodze
Choć czasami Marcjan zapominał, iż Teofan nie jest jego prawdziwym synem, to właśnie w tych chwilach, gdy młody chłopak z zafascynowaniem opowiadał o celu podróży, przypominał jego prawdziwego ojca. Ten wyraz twarzy, te podniecenie, pasja(!), ale przede wszystkim jego spojrzenie... Tego spojrzenia nie mógłby zapomnieć, a już na pewno nie gdy jego przybranym synem jest Teofan. Ileż lat minęło od czasu gdy widział jego ojca... A jednak jego syn, który praktycznie nie znał ojca, był do niego podobny. W takich chwilach do Marcjana przychodziło poczucie winy. W końcu nie postąpił zbyt chwalebnie i gdyby jego syn się o tym dowiedział...

Gdy Teofan mówił właśnie coś o korzyściach tego rejsu związanych z kolejnymi wyprawami, jakiś żeglarz wykrzykiwał rozkaz do drugiego, wiatr zaszumiał w uszach i kolejna większa fala uderzyła o burte, Kappalini dostrzegł coś na morzu. Pierwsza myśl, jakiś ląd, mała wysepka, czy coś w tym rodzaju, szybko jednak skarcił się za nią, bo to po prostu nie mógł być ląd. A więc inny statek. Tam była czerwień. Coś tutaj nie grało. Stare przeczucie się odzywało. Coś tu do cholery nie grało...

-Piraci!!!

Nim zdążył dojść do jakiegoś wniosku rozległ się wrzask marynarza na bocianim gnieździe. Wszystko zyskało sens, a Marcjan był wściekły na siebie, iż stracił cenny czas na wpatrywanie się w piracki statek.

-Ster na bakburtę!

Kapitan Argo nie miał zamiaru próżnować. Od razu wykrzyczał rozkazy i pobiegł do sternika. Stanął tuż koło niego, na kilka metrów przed Marcjanem i Teofanem. Rozglądał się przytomnie po statku wydając odpowiednie rozkazy.

-Kto to? Skąd się u diabła tu wzięli?! - zawołał do marynarza na bocianim gnieździe.

-Bułgarzy!

Statek powoli zawrócił i skierował się w przeciwną stronę. W stronę Konstantynopola. Zaczęli płynąć z powrotem ku Konstantynopolowi z przerażeniem na twarzy. I choć Marcjan starał się być odważnym przy synu, to jednak nie wychodziło mu to w pełnej okazałości. Stoicki spokój zachował za to Marek Tuliusz. Marcjan poczuł zazdrość, gdy ujrzał spojrzenie syna utkwione w kapitanie... Choć Argo nie należał do wolnych statków, odległość między dwoma statkami zmniejszała się w szybkim tempie. Zbyt szybkim...

-Nie dopłyniemy na czas! - ktoś zauważył trzeźwo.

Marek obrócił się do nich z mniejszym spokojem niż dotychczas.

-On ma rację...


***

Skrytobójca znalazł się sam na skalnym brzegu przy murach miasta. Z miasta dochodziły odgłosy życia codziennego, ale do jego głowy wkradał się jedynie szum fal. Wpełzał do najskrytszych zakamarków jego umysłu. Nowe słowa jego przełożonego były jak fale uderzające o skały. Z pozoru jedynie uderzały ale bez większego efektu, jednak skała z czasem ustępuje wodzie. Myśl o tym co musi zrobić uderzała jak fala... Czasem sam karcił się za to, iż za dużo myśli o tym co musi robić, a za mało w jaki sposób. Jest skrytobójcą, pionkiem, który nie dopytuje się po co kogoś zabija, a po prostu to wykonuje. Taki jego zawód, a on zaczynał wykraczać po za swoją część roboty. I do tego ta pewność siebie... Był zbyt pewny siebie, swych umiejętności i wartości. W końcu ta tajemnicza organizacja miała więcej skrytobójców, a on był tylko jednym z mało wartych pionków. Pewność siebie kiedyś go zgubi, ale o tym nie teraz...

Wstał i otrzepał się, po czym ruszył z powrotem ku miastu, by tam wrócić do domu. Nie mógł isć do alchemika, bo było późno, a późna pora sprowadza podejrzenia. Gdy ulice są zatłoczone nikt nie zwraca uwagi na pojedynczą jednostkę. Następnego dnia poszedł do alchemika. Wbrew wszelkim pozorom alchemik nie znajdował się w złej dzielnicy, gdzie chaty ledwo trzymały się kupy. Nie było tam nawet przekrzywionego szyldu a na nim nazwy jakiejś karczmy dla ciemnych typków. Alchemik ów znajdował się w jednej z lepszych części ulicy Mese. Nim do niej doszedł, to by nie wzbudzać podejrzeń (nie tylko wokół siebie, ale wokół alchemika), przebrał się w bardziej pokaźne odzienie. Sam sklep alchemika sprzedającego jedne z najlepszych i najskuteczniejszych trucizn był równocześnie sklepem z lekami (najczęściej z ziołami, bądź innymi tego typu rzeczami). Wszedł do niego i ujrzał w nim targującego się właściciela z klientami. Będzie musiał poczekać... Po kilku minutach wszyscy klienci znikli, a sprzedawca, który rozpoznał Rashida pokazał zapraszającym gestem w stronę bocznych drzwi. Przed tem zawołał swego syna by zajął się sklepem. Boczne drzwi prowadziły do podłużnego pokoju, wzdłuż którego stały półki. Co jakiś odcinek na jakimś odcinku regałów widniał napis mówiący o tym co się w danym odcinku znajduje. Były tam zatrute sztylety, dmuchawki, zatrute strzały i bełty, trucizny w fiolkach, słowem wszystko czego mógł tylko potrzebować.

-Czego tym razem potrzebujesz?

Rashid nie mógł zatruć posiłku, bo o staraniach mordu na cesarzu było ostatnio głośno w ciągu ostatnich miesięcy. On musiał się dostać do niego bezpośrednio. Musiał wybrać coś innego. Tylko co?

***
Cesarz Rangabe spojrzał spode łba na swojego zaufanego żołnierza z zaciekawieniem. Po chwili wstał i z kielichem w ręku odszedł od niego kilka kroków dalej przyglądając się jakiemuś obrazowi na ścianie. Długie chwile nikt nic nie mówił, nastała cisza, przerywana jedynie siorbaniem cesarza.

-Dziwne... Naprawdę dziwne... Z tamtego dnia otrzymałem doniesienia o różnych dziwnych atakach. Wielu naocznych świadków widziało armię Arabów pod murami miasta. Niektórzy potem jednak stracili przytomność, a inni mówili, że armia arabów rozpłynęła się w powietrzu. Naprawdę dziwne...

Kolejna cisza, tym razem dłuższa. Odinn myślał nad słowami Michała, a i sam cesarz rozmyślał.

-Jak tylko uda ci się pojmać zamachowca przeprowadzisz śledztwo. Chcę wiedzieć wszystko, co do najmniejszego szczegółu. Tymczasem możesz odejść...
 
Rewan jest offline  
Stary 22-07-2008, 23:51   #14
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Marcjan z przyjemnością wysłuchiwał sprawozdania Teofana, oceniając, że młodzieniec będzie dobrym kupcem i następcą. Już myślał, jakie kolejne obowiązki będzie mógł przekazać swemu synowi. Jednocześnie, w jakimś zakamarku jego duszy kołatało się wspomnienie prawdy o tym, dlaczego zaadoptował to właśnie dziecko. Za każdym razem, gdy przypominał sobie tamte dni, jego gardło ściskał wstyd i żal. Ciężko było nosić taką tajemnicę w pojedynkę, a on czynił tak od wielu już lat. Po cichu liczył, że na morzu, wśród marynarskiego zgiełku, nie będzie musiał o tym myśleć. A jednak...

Nagłe pojawienie się Bułgarów wyrwało go z gorzkich rozmyślań. I już po chwili pożałował, że nie może jeszcze trochę powspominać i pocierpieć w ciszy.
O Święci pańscy! Piraci! Wszyscy zginiemy!- to była pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy, gdy Tuliusz potwierdził spostrzeżenie jednego z załogantów- trzeba było siedzieć w Konstantynopolu.

Zaraz jednak fala uspokojenia przyszła na wzburzonego kupca. Początkowo odbiła się od litej skały paniki, ale gdy spojrzał na zacięte oblicze swego przybranego syna, gdy zobaczył jak większość marynarzy, było nie było jego pracowników, robi swoje, mimo, że byli skazani na porażkę, coś w nim pękło. Zebrał w sobie całą pewność siebie i postarał się przybrać minę kogoś zdecydowanego nie oddać swoich ludzi i swojej własności zbyt łatwo. Nie miał najmniejszego zamiaru zastępować Marka na jego stanowisku, nie umywał się do niego jako żeglarz, ale jeśli chodziło o zagrzewanie ludzi do pracy czy podtrzymywanie ich na duchu, mógł się wykazać. Przybrał dumną pozę, wkładając w to wszystkie swoje umiejętności, nabyte przez lata obcowania z różnymi ludźmi. To już nie było popisywanie się przed synem, to było przygotowanie ludzi do bitwy. Małe miał w tym doświadczenie, ale podczas wypraw na Słowiańszczyznę widział to i owo. Z jedną dłonią opartą na rękojeści miecza podszedł do Tuliusza.

-Jeśli i tak nie zdołamy uciec, należy chyba przygotować się do obrony? Jak oceniasz nasze szanse? Zapewniam cię, że razem możemy zapewnić, żeby nasza załoga miała morale lepsze niż armia cesarska po zwycięskiej bitwie- zapowiedź była buńczuczna, ale ponownej niewoli u barbarzyńców bał się jak niczego w świecie. Zależnie od decyzji kapitana, który na okręcie był pierwszy po Bogu, miał zamiar użyć swych niecodziennych talentów i zapewnić, że żaden z marynarzy nie zwątpi w nieodpowiedniej chwili. Miał nadzieję, że wystarczy, jeśli będzie musiał dbać o zapał innych, ale przysiągł sobie, że i własnej skóry tanio nie sprzeda.

Boże, jeśli wyjdziemy z tego cało, zafunduję kaplicę gdzieś przy Mese. I nie będę oszczędzał.
 
Wojnar jest offline  
Stary 05-09-2008, 21:52   #15
 
Darnock's Avatar
 
Reputacja: 1 Darnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwuDarnock jest godny podziwu
Rashid uśmiechnął się do sprzedawcy, tym uśmiechem którym drapieżnik obdarza swoje ofiary przed ciosem. A przynajmniej tak mogło się komuś zdawać, bo ten uśmiech trwał tylko kilka sekund. I był wyraźnym sygnałem że jeśli zostanie oszukany to alchemik równie dobrze mógłby sam popełnić samobójstwo.

A następnie przemówił, był to język który słychać w bogatych dzielnicach bardzo rzadko. Coś, co trudno zrozumieć postronnym i właśnie jako taka mieszanka został stworzony, a tak naprawdę jest to greka wymawiana w dialekcie arabskim. Dla postronnej osoby brzmi to jak syk wężą i właśnie tak nazwał to rzymski skrytobójca który uczył ich posługiwać się tą odmianą. Rashid powiedział tylko kilka słów, ale to wystarczyło by sprzedawca skłonił sie posłusznie i wyjął z skrzyneczki znajdującej sie w ukrytej wnęce malutką sakiewkę.

Następnie doszło do wymiany sakiewek.

Teraz pozostalo tylko ustalić datę "wizyty" w pałacu. Ale Rashid myślał o tym zeszłej prawie bezsennej nocy, gdy włóczył się bezczynnie ulicami Konstantynopolu. Za trzy dni, o pełni księżyca. Wtedy gdy nikt nie będzie się go spodziewał.
 
__________________
"Co zbawienie nam, czy piekło!
Byle życie nie uciekło!"
Darnock jest offline  
Stary 11-09-2008, 22:40   #16
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Odinn nic nie odpowiedział, skinął tylko głową. Wziął swój hełm ze stołu, krótkim pokłonem pożegnał cesarza. Nic nie mówił, wolał zostawić Michała ze swoimi myślami.

Szedł pałacowymi korytarzami, z hełmem pod pachą. Bacznie sprawdzał gwardzistów, którzy gdy tylko go spostrzegli, prostowali się, aby sprawić jak największe wrażenie. Zawsze tak było, a Odinn tylko przestrzegał, aby uważali, i że jak kogoś zobaczy śpiącego na służbie, to strąci go murów w morską toń.

Myślał. Swoje kroki skierował do swojej kwatery. Potrzeba mu było snu, ostatnio prawie nie sypiał. Jeszcze niedługo ma dojść do zamachu, w ogóle nie będzie spał, tylko czekał jak na szpilkach. Jak zawiedzie, splami swój honor, zawiedzie cesarza, i siebie. Nie chodzi głównie o to, aby uchronić Michała od śmierci, ale także, aby schwytać zamachowca. Z tym może być trudniej. Przed swoją komnatą wydał rozkaz gwardziście, aby nazajutrz rano stawiły się do niego komendanci straży, i kilka innych zaufanych osób w straży, między innymi dubler cesarza. Zamierzał tajemniczych ich w plan.
 
Revan jest offline  
Stary 13-09-2008, 00:39   #17
 
Rewan's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodze
Marek Tuliusz stał oparty rękami o barierkę. Spokój, który gościł na jego twarzy, teraz ustąpił miejsca zwątpieniu. Kapitan Argo doskonale zdawał sobie sprawę, jak marna jest ich sytuacja. Argo była stosunkowo szybka, ale przy bułgarskim statku nie miała szans. Obrona? To jedyna szansa, ale i tak mało prawdopodobna. Bojowa załoga Argo liczyła 10 osób nie licząc jego samego i Marcjana. Reszta załogi nie dość, że jest niewyszkolona, to jeszcze nie ma czym walczyć. Natomiast Bułgarski oddział jest uzbrojony po zęby. Ale skąd się u diabła tu wzięli?! Stosunki między Bułgarami a Cesarstwem Bizantyjskim były napięte, ale nic nie zapowiadało wojny na najbliższe miesiące. Marcjan nie był przygotowany na takie zagrożenie. Najemnicy na pokładzie byli bardziej symboliczni, bo Argo była zbyt szybka dla zwykłych statków pirackich. Wtedy nadszedł Marcjan i powiedział swoje. Tuliusz poczuł falę ciepła i nowej, niewytłumaczalnej odwagi. Zwątpienie tak szybko jak się pojawiło, tak szybko też znikło.

-Tak... Będziemy walczyć, chociaż byśmy mieli zginąć. Szansa zawsze pozostaje.

Omiótł wzrokiem statek i ludzi biegających w zamieszaniu. Daleko im było do wzorowej dyscypliny.

-Przygotować się do bezpośredniego starcia! Wszystko co nada się do walki, każdego rodzaju kije, uzbrójcie się w cokolwiek!

Ludzie tak jak cały czas biegali w popłochu, teraz, na czas przemowy, przystanęli co do jednego marynarza. Nawet gdy słowa Marka ucichły, ci nadal wpatrywali się w niego z przerażeniem. On natomiast podszedł do Marcjana i powiedział cicho:

-Przemów do nich. Jesteś w tym lepszy ode mnie.

***

Skrytobójca bynajmniej nie musiał dawać żadnych znaków świadczących o tym, iż nie toleruje oszustów, ponieważ nie raz kupował u niego i wiedział, jak każdy w tym fachu, gdzie szukać kupców, którzy nie oszukują i nie zdradzają nikomu informacji ze sprzedaży. Jednak Rashid posunął się do złowieszczego spojrzenia, które spotkało się z zażenowaniem sprzedawcy. Jednak swoje zrobił, przyniósł to, co chciał dostać Rashid. Po wymianie towaru, skrytobójca opuścił budynek, wcześniej chowając zakazany towar za odzieniem. Natomiast sprzedawca wrócił do legalnej, mniej przychodowej, części handlu.

Rashid wtopił się w tłum idąc razem z jego nurtem. Szedł jak każdy człowiek nie rzucający się w oczy. Szedł i myślał. Wykonał już część przygotowania i zyskał narzędzie. Teraz musiał opracować sam plan działania, dowiedzieć się jak wyglądają patrole, a wszystko to tak, by nikt nie zauważył. Problem polegał na tym, że nie wchodząc w posiadłości cesarza, może ujrzeć jedynie sam początek jego rezydencji.

Ale póki co miał chwilę przerwy. Dla niego ważne są patrole nie dzienne, a nocne. A że słońce zawisło wysoko nad nim, miał dużo czasu...

***

Idąc przez korytarze dumnie wyprostowany Odinn nie miał okazji ujrzeć żadnego strażnika nie na posterunku. Tak naprawdę, jak tylko było słychać kroki w korytarzu, gwardziści zawczasu prostowali się do granic możliwości i w nielicznych przypadkach wręcz trzęśli portkami. Hrafnsson cieszył się niemałym autorytetem, a do tego jego pochodzenie, które mówiło samo za siebie, powodowało, że nikt nie miał odwagi ośmielić się zrobić najmniejszego błędu przy nim. Pogłoski o ludziach z północy utrzymywały Odinna w ramach człowieka łatwo denerwującego się i to nie byle jak. Odinn o tym doskonale wiedział i można powiedzieć, że cieszył się z tego, bo to odstraszało potencjalnych kandydatów na jego stanowisko. Tylko ludzie głupi, bądź mądrzy mogli spróbować wejść na jego stanowisko. Ale tych pierwszych się nie obawiał...

Po wydaniu odpowiednich rozkazów, udał się na spoczynek. Noc spędził w głębokim śnie. Ludziom takim jak on nie przeszkadzały w śnie hałasy. Ludzie tacy jak on, wikingowie, spali głęboko choćby walka szalała dookoła, no chyba, że koniecznie chciał w niej wziąć udział. Następnego dnia strażnik oznajmił mu, że zebrali się już wszyscy, których wezwał. Odinn więc ruszył do pokoju, który służył jako pokój odpraw. Tam zastał już wszystkich wezwanych i miejsce wolne, przy końcu stołu. Kilkanaście par oczu wpatrywało się w niego ze zniecierpliwieniem.
 
Rewan jest offline  
Stary 14-09-2008, 11:34   #18
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Marcjan przymknął na chwilę oczy. Dla postronnego obserwatora mogło to wyglądać, jakby lustrował wzrokiem zgromadzonych przed nim ludzi, oceniając ich zdolność bojową. Dowódca przygotowujący swą wierną armię do bitwy. W rzeczywistości „dowódca” chciał się tylko na chwilę odciąć od panującego zgiełku i zebrać myśli, bawiące się w jego głowie w berka, a „armia” drżała ze strachu, nie wiedząc co robić i czego od niej chcą. Młodsza część załogi, nie znająca kupca, patrzyła na niego ze zdziwieniem.

Ale to się miało się zmienić. Marcjan, jako kupiec, wolał rozmowy w cztery oczy, czy choćby w wąskim gronie kontrahentów, ale nie ulegało wątpliwości, że miał naturalny talent do wpływania na innych ludzi. I nie tylko naturalny.

- Przyjaciele!- zaczął wreszcie, gdy ocenił słuchaczy. Marynarze, prości, twardzi ludzie. Bez zbędnego patosu i poezji, krótko i dobitnie- Rzymianie! Przed nami bitwa i nie ma się co oszukiwać. Ale powiem wam coś. Nie wiem, co sobie myślą ci Bułgarzy- wskazał ręką na coraz bliższy wrogi statek- ale ja mam przy swoim boku ludzi, którym jestem gotów zawierzyć życie. Mam tu swego syna, swego najlepszego przyjaciela, a wy, skoro Marek Tuliusz, jeden z najlepszych kapitanów Bizancjum, przyjął was do załogi, też jesteście nie byle kim. Lepszej kompanii nie mógłbym sobie wymarzyć. Prawie współczuję tym barbarzyńcom!- ostatnie zdanie wykrzyknął, wyciągając miecz z pochwy- Pokażmy im, jak walczą obrońcy chrześcijaństwa! I jak zwyciężają!
 
Wojnar jest offline  
Stary 19-09-2008, 21:58   #19
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
- Słyszeliście pewnie pogłoski o domniemanym zamachu na cesarza. Jak moglibyście nie słyszeć, całe miasto aż od nich wrze. Powiem wam tyle, jakkolwiek nie byłyby one prawdziwe, jesteśmy jego przyboczną gwardią. I musimy spełnić pokładane w nas nadzieje, jakoby głowa Imperium Bizantyjskiego mogła rządzić nim dalej. – zaczął, na końcu zwilżył wargi w winie.

- Prawdą to jest, co wieści niosą. Koniec gadania, przejdę do konkretów. – mimowolnie zauważył, jak niektórzy odetchnęli z ulgą. Sam nie lubił mowy początkowej.

- Skrytobójca uderzy dokładnie za dwa dni. Cesarz będzie sobie smacznie spał w swojej komnacie, jakby nigdy nic, kiedy my będziemy się uwijać, próbując złapać zamachowca. Tak, dobrze usłyszeliście. Należy złapać go, zanim wykona swoją robotę, i to żywego, by można było z niego wycisnąć, co się da. I tutaj większa część sprawy leży w waszych rękach, na wzorowym przygotowaniu się do tej sytuacji. Od tego zależy życie cesarza. – mówił to w miarę jednostajnym głosem, do znudzenia odbijającym się echem w głowach słuchaczy.

Rozpoczął przygotowania. Zlecił podwojenie liczby straży, dublerowi miał dublować cesarza, zlecił czuwanie nad przestrzenią wokół pałacu. Strażnicy mieli być wyposażeni w sieci, w końcu trzeba było złapać skrytobójcę. I zawsze chodzili parami. Straż na zewnątrz powinna mieć przy sobie psy. Zwierzęta zawsze wyczują człowieka. Nie mógł też nikt otruć cesarza, zawsze był ktoś, kto degustował jedzenie przed nim. Oczywiście cesarz miał spać w pokojach gościnnych, a za niego przebierze się dubler. Dobra ochrona w tych czasach. Po uzgodnieniu wszystkiego, kazał wszystkim odejść. Chyba, że ktoś chciał coś powiedzieć, ale w gruncie rzeczy raczej wszyscy woleli go zostawić.
 
Revan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172