Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2008, 15:42   #501
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
To była chwila. Wiedział, że kiedyś w końcu to nastąpi. Trud podjęcia wyboru. Nie jakiejś błahostki, ale wyboru, który mógłby odmienić oblicze świata. No właśnie, ale czy to wszystko co my tutaj robimy ma jakiekolwiek znaczenie…? A może Mistress dalej zabawia się z nami za pomocą swych sztuczek poza zakresem umiejętności każdego członka drużyny…? W tej krótkiej chwili, która przyszła, którą Ray’gi, na dobrą sprawę, sam dla siebie stworzył, nie było miejsca na rozmyślania. Błyskawiczny refleks… Gdzież on był kiedy drow najbardziej go potrzebował…? Opuszki palców raz jeszcze musnęły czule strzałę, a mroczny elf wypuścił ją gładko. Wiedział, że jeżeli zginie to po prostu ktoś im tego nie daruje. Ta myśl podbudowała go na tyle, by zaryzykować śmierć, a ocalić ich wszystkich od nieubłaganej fali przeciwników. Demonów po prostu nienawidził jeszcze bardziej od towarzyszy.

Funghrimm… Czemu akurat w tej chwili…? Czy ten krasnolud specjalnie czekał na ten moment, wszystko miał ukartowane…? Nic nie było pewne prócz tego, że to Ray’gi prowokował go do tego czynu już od długiego czasu. W sumie – od momentu przybycia do Ditrojid. Pamiętał ich rozmowy na łódce: Masz piękną broń, który jej koniec wolałbyś poczuć…? Jak blisko konfliktu byli już tamtego dnia !

Światło zalało polanę. Kometa wyzwolona przez drowa unicestwiała Legion. Paradoksalnie, nawet nie poczuł jeszcze bólu. Już…? Nie. Czekał na nienadchodzący cios. I chociaż to był moment, Ray’giemu zdawało się, jakby czekał nań wieczność. Jakby w każdej chwili mógł zejść z drogi krasnoludzkiemu zabójcy. Nie ruszył się. Światło zgasło. Maszerują żołnierze, a czas szaleje. Maszerują by zginąć. Czy ktoś wie, że na dnie ich serc, panuje mrok przeraźliwy, nieprzenikniony i okala ich dusze lubieżnie ? Stają na łące smaganej wiatrem. I liczą trupy. Tańczą żołnierze, choć nieodpowiednia to pora. Tańczą, by jeszcze chwilkę móc uciekać i w końcu upaść, wyciągając rękę by upomnieć się o swe żniwo. Przeraźliwy krzyk rozdarł powietrze. Tak, na wojnie od zawsze były ofiary.

Levin leżał nieopodal w kałuży posoki. Drow przyklęknął przy nim. A więc zamierzał mnie chronić. Paradoksalnie spodziewał się, że umrze z mojej winy. Ale chyba nie w taki sposób. Ray’gi zrobił kilka kroków w stronę ciała, lecz Kejsi uprzedziła go. Podbiegła do zwłok w podskokach i zaczęła lamentować. Nim drow zdążył cokolwiek zrobić, zostali przeniesieni na plan materialny, na pola. Znów byli żywi. Drow zbadał konsystencję swej skóry dotykiem. Zadziwiające, że nie czuje żadnej różnicy. – pomyślał drwiąco. Kejsi rzuciła mu się w ramiona, a on przytulił ją mocno. Boisz się. W istocie, nader łatwo było stracić kogoś bliskiego w tej nie ograniczonej niczym, bratobójczej walce. Powiedziała mu, że chce odszukać Levina, a on odszepnął jej:

- W takim razie odszukaj go, lecz wracaj prędko. Kejsi, jesteś jedyną osobą, której mogę tu zaufać. Nie mogę Cię stracić, dbaj o siebie. I nie martw się o mnie, byłem nie raz w większej opresji – podrapał ją za uchem i uśmiechnął się – Już, leć. I pamiętaj on wypełnił swoje przeznaczenie, nie musisz tego robić.

Na koniec ucałowała go w policzek, a Ray’gi podniósł się na nogi. Poleciała. Został sam na sam z trzema adwersarzami oraz uszczuplonym Legionem w liczbie pięćdziesięciu. Chwilę potem wszyscy rozpadli się na chmury fioletowego dymu, a Azmaer, dawny zausznik Astarotha wycofał się w cień drzew i zniknął. Przyszedł się pożegnać…? Elf przeciągnął się i spojrzał na wrogów. Każdy jeden z nich stał po drugiej stronie barykady. Ork przerwał ciszę:

- I co teraz ? - przemówił do wszystkich – Dalej będziemy się zabijać, czy może raczej zastanowimy się co dalej ?

Usta drowa wykrzywił grymas euforycznej złośliwości.

– Nie myślicie chyba, że ja, Ray’gi, pozwolę, by na moich oczach mordowano moich stronników. Byście krzyżowali mi plany od samego początku. Nie godzę się również na wymierzanie jakichkolwiek ataków we mnie, a potem dążenie do chwilowego pokoju. Nie pozwoli na to ani Kejsi, ani tym bardziej ja. Nie będziecie mieli czasu nawet się zatrząść, ty parodio Wojownika Światła, jak i ty brodaty przyjacielu – postura elfa delikatnie się rozmazała, a w jego rękach zatańczyła psioniczna energia – Dajcie sobie spokój i lepiej dajcie się zabić. Nie wiem, czy ten świat kocha zdrajców ideałów, ale wiem, że i on powoli zgnije jak wszystko, co pod dominacją Mistress. A więc nie macie już dokąd uciec, gdzie się schować. Więc dajcie sobie spokój, przyjaciele…!
 
__________________
Młot na czarownice.

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 21-12-2008 o 21:39.
Mijikai jest offline  
Stary 21-12-2008, 19:47   #502
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tev od początku był wulkanem energii. Może energia była nie do końca pozytywna lub negatywna, ale zawsze był w stanie erupcji. Ponadto rzeczywiście był podobny do wulkanu, tak jak on, to co z niego wypływało było gorące, zaś sam w sobie był potwornie hałaśliwy.
Ale nawet w tworze tak silnym jak owy wulkan, może zabraknąć magmy, która wypłynęłaby potokiem.
Tak właśnie działo się z Tevem. Uznawał to za upodabnianie się do Ravista, spowodowane zbyt długotrwałym siedzeniem z tymże osobnikiem. Często dawał to do zrozumienia: "Zabierzcie ode mnie tego sztywniakaaaaaaa!!! Każdy, tylko nie ooonn!!!", "Przez ciebie tetryczeję GNOJU!!!" czy "Ty produkcie uboczny Skolopendromorficznego chędożenia... co ja pierdzielę... To przez ciebie potrawko z Bloedzuigera!".
Ravist myślał podobnie. Myślał, że Tev staje się spokojniejszy i zaczyna chłodno myśleć.
Mylili się. Powodem było nic innego jak to, że wszystko coraz bardziej podłamywało Rakszasę. Strata głosu była czymś, czego nie mógł przeboleć przez cały czas aż do chwili jego odzyskania. Zdrada Kejsi, choć nieświadoma, również miała wpływ, tak jak to, że Rakszasa, pomimo wszelkich starań, nie utrzymał równowagi, która z wielkim łoskotem runęła. Powoli świat zacznie załamywać się pod uderzeniem upadającej równowagi.
Ravist i Tev szczelnie ochronili się psychicznie, mentalnie i fizycznie, lecz cios nadszedł, jak zawsze, ze strony, której najmniej się spodziewali. Tev najzwyczajniej w świecie stracił siły i ochotę do wszystkiego, nawet niszczenia.
Anioł posłał ku Kejsi niewinnie wyglądającą kulkę, która miała jednak sporą moc. Z siłą Ogra, Kejsi została strącona na drzewa. Rakszasa usłyszał tylko trzask łamanych gałęzi oraz konarów, po czym jeszcze chwilę patrzył w to samo miejsce, oczekując ponownego ataku Kotki. Ki jego szczęśliwemu zaskoczeniu, nie nastąpił, więc zleciał na ziemię, ponownie przybierając postać Tygryza, zaś Stabilna Czerń ponownie spłynęła mu na ręce. Stanął obok Barbaka i Waldorffa.
-Dzięki Tev za pomoc. Ale wiesz ja musze zrobić coś co obiecałem koledze. Jeżeli będzie się to kłócić twemu odbiorowi świata to wycofaj Go. Mam ostatnią misję do zrobienia. Nim minie dzień Drow znów nas zdradzi tak jak wtedy przy walce z bladolicym. On musi zginąć, to za to że wysługuje się tej Fioletowej wywłoce-powiedział Krasnolud, zaś Sirfaldir popatrzył na Teva, który pokręcił głową. Dalej miał osłaniać Waldorffa.
-Kto powiedział że będziemy żyć wiecznie...-rzekł Waldorff, zaś Tygrys pokręcił głową.
-Nikt-mruknął, chwytając swoją broń mocniej.
Krasnolud popędził na Ray'giego, gdy ten wystrzelił z Oka Światła. Strzała stała się czymś, co przypominało kometę, a kiedy uderzyła, rozbłysło białe, oślepiające światło.
Przez pewien czas Tev nie widział nic i wcale mu to nie przeszkadzało. Poprostu usiadł sobie, grzebiąc palcami w ziemi.
Kiedy już odzyskał zdolność widzenia, zobaczył, że Legion zniknął, Ray'gi stał z zaciśniętymi oczami, a Levin z krzykiem bólu padł na ziemię. Druid miał szczęście. Przy anihilacyjnej mocy powłoki topora i sile Krasnoluda, mógł obudzić się w dwóch połówkach.
Kejsi podbiegła do Levina, rozpaczając, zaś Tev poczuł przewrotną przyjemność z tego zdarzenia. Nie, nie z tragedii Levina, lecz z rozpaczy Kejsi. Być może silne uczucia otworzą jej ślepe oczy.
W rzeczywistości Levin widział więcej niż Kejsi.
-To twoja wina Kejsi. Gdybyś nie traciła czasu na bezsensowne atakowanie mnie, byłabyś bliżej Ray'giego i Levina. Zdołałabyś ich wtedy osłonić-wbił szpilę Ravist, gdy nagle znaleźli się polu, w zbożu.
Nie było jednak Astarotha i Levina. Mogło to znaczyć, że umarli, ale nie musiało.
Nagle usłyszał szmer w zbożach, zaś jego oczom ukazała się dziewczynka i chłopiec. Kejsi rzuciła się na Ray'giego, po czym odleciała szukać Levina.
-I co teraz? Dalej będziemy się zabijać, czy może raczej zastanowimy się co dalej?-zapytał Barbak, zaś Tev wzruszył ramionami. Pisk dziewczynki był swego rodzaju alarmem, więc Tygrys spojrzał na niebo, gdzi leciały do nich niedobitki Legionu, które nagle zmieniły się w pył. Kątem oka dostrzegł ruch. To Azmaer.
-Ten, zdaje się, stoi w kolejce po to, żeby go zniszczyć, nie?-zapytał Ravist, nie dbając o to czy go ktokolwiek usłyszy, zaś sam słuchał Ray'giego, wstając.
-Nie wiem, czy ten świat kocha zdrajców ideałów, ale wiem, że i on powoli zgnije jak wszystko, co pod dominacją Mistress. A więc nie macie już dokąd uciec, gdzie się schować. Więc dajcie sobie spokój, przyjaciele…!-rzekł Mroczny Elf, zaś Ravist uśmiechnął się tajemniczo.
-Masz rację, wszystko tu zginie, bo równowaga nie została zachowana, a wszystko przez Mistress-mruknął.
-Co do drugiego, nie zgodzę się. Zrozum, istnieją inne światy, a ja mogę do niego wrócić... Wraz z nimi-wskazał na Barbaka i Waldorffa. Osobą, której tak naprawdę ufał, jest Waldorff, więc nie zamierzał go zdradzić.
Stał się Anihilacyjnym tworem, stając u boku Waldorffa.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 21-12-2008, 20:07   #503
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtąc dla Levina
Pustka, cisza. Myślałeś, że śmierć bardziej boli. Ale ona nie boli niemal wcale. Zmysły gasną zbyt szybko, robi się strasznie gorąco, miękko, nie możesz się ruszyć, robi ci się tak wygodnie, tak sztywno wygodnie. Kręci ci się w głowie, oczy, krucze oczy, nie widzą już nic poza szarością i bezkształtną mazią, a ty lecisz gdzieś w dół, zasypiając...



Don't give up
It's just the weight of the world
When your heart's heavy, I
I will lift it for you
Don't give up
Because you want to be heard
If silence keeps you, I
I will break it for you

Everybody wants to be understood
Well I can hear you
Everybody wants to be loved
Don't give up
Because you are loved

Don't give up
It's just the hurt
That you hide
When you're lost inside, I
I'll be there to find you

Don't give up
Because you want to burn bright
If darkness blinds you I
I will shine to guide you



- Levin… Levin, wstań!
Al...manakh…?
- Levin!
Otworzyłeś szerzej oczy. Kejsi?
Wyciągnęła do ciebie łapkę. Odruchowo podniosłeś rękę – zdziwiłeś się że miałeś na to siły! Chwyciłeś jej łapkę, dźwignąłeś się do pozycji siedzącej. Wtedy dopiero zrozumiałeś, że ból minął. Byłeś cały i zdrowy, nie dowierzałeś – czy to... zdarzyło się naprawdę...? Świetlisty blask bił z twojej torby, gasł. Wstałeś, czując się dobrze i lekko jak nigdy dotąd!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 21-12-2008, 21:29   #504
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
- Levin… Levin, wstań!
Niektórzy twierdzą, że imię ma potężną moc, może i tak jest. W każdym razie teraz wyrwało go... No właśnie z czego. Śmierci? Omdlenia? Cokolwiek to było, było przyjemne. Te uczucie wiecznego spokoju, brak trosk, ciepło i uczucie miękkości. Chciał w nim pozostać. A przyjaciele? Zrobił dla nich dość, niech teraz radzą sobie sami. Druid chciał dalej spać ale jedna myśl nie dawała mu spokoju:
"Don't give up."
Do tego nie jego myśl.
-Al... manakh...?
-Levin!
Tym razem ktoś wykrzyczał jego imię i to bynajmniej nie była Pani. Kejsi! Levin otworzył swój umysł na kruczy obraz, chimerka klęczała przy nim. Podparł się na łokciu i chwycił wyciągniętą łapkę, podciągnął się do pozycji siedzącej. Czekał na ból, nie doczekał się. Zamiast niego oczami Avadriela zobaczył światło wydobywające się z jego torby.
"Don't give up."
"Nie poddam się Pani, dziękuje."

-Kejsi jak ja się cieszę, że Ciebie widzę. To znaczy nie widzę. No wiesz o co mi chodzi. Cieszę się i to bardzo. Pamiętaj umieranie to nie jest dobry zwyczaj. Gdzie nasza wspaniała drużyna? Musze się rozmówić z pewną trójką. Mam na myśli pewnego brodacza, lembasa i takiego co z zieleniał z zazdrośni na mój widok.
Mimo niedawnego bólu, Levin teraz tryskał energią i dobrym humorem. Po sekundzie coś sobie przypomniał.
-Kejsi co się wydarzyło po tym jak Funghrimm mnie rąbnął? I od razu mówię on nie wiedział, że to ja.
Gdy tylko chimerka mu odpowiedziała zaproponował:
-No dobra lećmy do naszej ukochanej drużyny.
Po chwili przypomniał sobie zdolności Wojowników Światła do zmiany kształtu.
-To znaczy chodźmy.
Gdy skończył rozmawiać z Kejsi, schylił się po Żywy Ogień i odezwał do jeszcze jednej osoby.
"Ray'gi! Where are you?!"
Gdy szli z Kejsi do drużyny wypowiedział na głos myśl, która najbardziej go bolała.
-Jak dojdziemy do reszty, może dojść do pewnej sytuacji, mianowicie do walki mojej i Ray'giego. Zaznaczam może. Mam wtedy tylko jedną prośbę, nie wtrącaj się do niej. Proszę.
Szedł do drużyny, szedł na ponowną śmierć ale słowa Almankh czyniły ten marsz łatwym. Wiedział, że musi to zrobić i wiedział, że zrobi wszystko by to zrobić. Od tego zależało wiele. Nie, nie losy świata, życie jego przyjaciół.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 21-12-2008 o 21:32.
Szarlej jest offline  
Stary 21-12-2008, 22:21   #505
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiedy Levin poruszył się i wyciągnął od niej rękę, odetchnęła z ulgą. Ponownie wszechmocne niepokonane Światło ochroniło godne tego istotę odpędzając od niej śmierć!
- Pamiętaj umieranie to nie jest dobry zwyczaj.
- Stanowczo, stanowczo, stanowczo! Cieszę się, że ujrzałeś Światło a ono mogło wesprzeć cię w powrocie do zdrowia!
- No dobra lećmy do naszej ukochanej drużyny. To znaczy chodźmy.
Kejsi zatrzepotała wyhodowanymi mutacją skrzydłami.
- Uniosę cię, jestem Wojowniczką Światła! – Zawołała i dźwignęła druida, wznoszą się nieco ponad las. – nie bój się, trzymam cię mocno, trzymam, trzymam!
- Jak dojdziemy do reszty, może dojść do pewnej sytuacji, mianowicie do walki mojej i Ray'giego. Zaznaczam może. Mam wtedy tylko jedną prośbę, nie wtrącaj się do niej. Proszę.
Kejsi posmutniała.
- Dlaczego chcesz z nim walczyć!? – zdziwiła się. – Przed chwilą omal nie zginąłeś w jego obronie!!! Co chcesz właściwie osiągnąć, co, co!? Chcesz pozabijać ich wszystkich!? Przecież nie po to tu przyszliśmy, nie po to! Raygi jest po naszej stronie! Barbak, Waldorff i Tev, jeśli zdradzili nas i Światło, Światło to widzi, nie wybaczy im! Astaroth zginął! Nie wiem czy poświecił się byśmy mogli żyć, czy nie, ale to nieważne, on zginął! Co teraz zrobisz!? Zabijesz całą resztę drużyny!? Dlaczego, po co!? Piąty Wymiar niedługo powstanie! Jeśli... jeśli zdecydowałeś że o tym już nie myślisz i twoim celem jest zemsta, w porządku... ale dlaczego Raygi!? Nie mam nic do Barbaka. Zaatakował, oddałam mu. Jesteśmy kwita póki znów nie zaatakuje. Niech Światło go sądzi! Będę bronić Raygiego przed nimi. Ale ty...!? Dlaczego ty!? – jęknęła. – Nie mogę... nie chcę...! Nie chcę patrzeć jak walczycie! Nie... wolno... mi...! – potrząsnęła głową. – Levin... To będzie jego zwycięstwo... tryumf Astarotha!!! Choć zginął, zabije i nas zza grobu! Nie słuchaj go, spoglądaj w Światło!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 21-12-2008, 22:52   #506
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Lot, Levin lubił latanie. miał to coś z kruka. Wiatr mierzwiący mu włosy, chłodzący twarz. I te uczucie, uczucie wolność. Lot sprawiał mu autentyczną radość. W przeciwieństwie do Barbaka. Druid przypomniał sobie reakcje orka na nieliczne loty. Poczuł chęć podzielenia się z przyjaciółką słowami, które kiedyś usłyszał od orka.
-Kejsi my nie jesteśmy stworzeni do latania.
Gdy chimerka wyraziła swoje obawy, Levin się uśmiechnął. Nie z wyższością, po przyjacielsku z lekkim zmęczeniem.
-Kejsi ja nie patrzę w chaos. Odkąd się z Wami spotkałem, odkąd zaczęło mi się, często mylnie wydawać, że wiem o co w tym chodzi mam tylko jeden cel. Bardzo prosty cel, przynajmniej w porównaniu do celu Ray'giego czy Astarotha. Ocalić siebie i swoich przyjaciół, czyli Ciebie, Barbaka i Funghrimma. Niestety Ray'gi ma swój własny cel, który może z moim kolidował, a będzie kolidował tylko wtedy gdy spróbuje zabić Ciebie lub Barbaka. Funghrimm, on pragnie śmierci w walce ale Wy musicie żyć. Musicie.
-Nie patrzę w chaos, patrzę w Światło, to najczystsze. Dlatego gdy dolecimy, proszę zaufaj mi. Nie chce się mścić. Walczyć z Barbakiem czy Funghrimmem chce z nim porozmawiać. Podobnie z Ray'gim.
-I jeszcze jedno, wszystko co robię od początku, w tym mój sojusz z Ray'gim robie dla Was. Waszej trójki.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 24-12-2008, 20:18   #507
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dokonało się. Energia amuletu Kaihi-ri, przyzwyczajona do odtwarzania Wymiarów zniszczonych po Wielkich Wojnach została uwolniona. Czy to była Wielka Wojna?
Plan był ambitny a cena bardzo wysoka. Od wieków padały komentarze, prośby i spekulacje na temat zapadającego się powoli Wymiaru Pustki i związanej z tym rychłej zagłady sąsiedniego Wymiaru Pasm. Mistress nie zależało na ratowaniu któregokolwiek z Wymiarów. Istniała duża szansa, że amulet Kaihi-ri powstanie później i odnowi je lub wykreuje coś nowego. Mistress bardzo lubiła odkrywa nowe rzeczy. Czas mijał a prośby napływały wciąż. Piąty Wymiar, trwała płaszczyzna łączące wszystkie istniejące światy, byłaby wiecznie otwartą Bramą dla Chaosu. Wymiar Bieli doskonale o tym wiedział. Mistress jednak nie zależało wcale na nowych terenach do podboju. To była wręcz obelga dla niej. Gdyby chciała podbić pozostałe Wymiary, dokonałaby tego i tak, przekonywała niemo spojrzeniem swoich płonących amarantem oczu. Mistress lubiła odkrywać nowe rzeczy. Almanakh była jej siostrą, Białą częścią Chaosu. Almena zawsze czekała na dzień, w którym owa Biel i chaos zechcą znów złączyć się w jedno. Czas mijał. Zmieniały się religie, mentalność, ideały, zwyczaje. Zmieniał się Chaos, bardzo, bardzo powoli. Pojawiały się demony z wolną wolą. Verion. Astaroth. Almena bardzo lubiła odkrywać nowe możliwości.
Nie było żadnego planu snutego przez wieki. Pojawiła się możliwość, szansa, odżyły dawne chęci, prośby i petycje. Rith był dziwnym przypadkiem. Wykazywał po części wolną wolę, ale był na tyle skażony szaleństwem i chaosem, iż bardzo łatwo było przekonać go, iż cały chaos nie widzi, jak Rith dąży do stworzenia amuletu Kaihi-ri. Amulet miał moc tworzenia Wymiarów. Nie mogła zostać zmarnowana na odtwarzanie szkód po Wielkiej Wojnie. Wielka Wojna nie mogła wybuchnąć. Aby jednak sam amulet powstał, należało udawać, że wojna jednak wybuchnie. Zachwiania energii były potrzebne do stworzenia amuletu.
Reznor był w stanie uwierzyć w dobre intencje Mistress. Nie miał wyboru. Jego poprzednik zginął zgładzony przez sprowokowanego Shabranido a demony nie zajęły Wymiaru Pasm, jak Reznor sądził, dlatego że jego mieszkańcy przestawili się na przychylność Mistress. Demony kochają napastować tych, którzy się bronią. Kto się nie broni i nawet nie próbuje, nie stanowił atrakcyjnego celu dla Mistress. Prawda była taka, że Wymiar Pasm miał coś w sobie nieatrakcyjnego dla mgieł fioletu. Być może demony nie zamierzały zadamawiać się w miejscu które było zagrożone zagładą. Reznor żył w zgodzie z Mistress. Nie miała powodów by atakować, a on nie zamierzał jej takowego dawać.
Isoetheh otwarcie odmówił budowy Filaru w Wymiarze Pustki. Widział Piąty Wymiar jako autostradę którą chaos rozpleni się wszędzie wokół. W Wymiarze pustki Mistress zawsze miała zagorzałych wrogów. Każdy miał, nawet Almanakh. Wymiar Pustki to najniebezpieczniejsze miejsce ze wszystkich. Wymiar Pustki ma to do siebie, że jest jak czarna dziura, nieczuła, pochłaniająca wszystko, nieważne czy dobre, czy złe. Isoetheh musiał umrzeć.

Teraz wszystko było gotowe. Filary stały, Bramy mogły zostać otwarte. Piąty Wymiar, działo wszystkich, dla wszystkich, miał powstać. A gdy powstanie, nie będzie odwrotu. Nauczą się z nim żyć. Nauczą się czegoś nowego. Miał być bezpieczną inwestycją, miejscem wolnym od cielesności, bólu i śmierci. Na pewno miną lata, nim zaczną postrzegać tę wielką szansę jako dobro. Czy zło. Nieważne. Mistress miała jeden cel. Stworzyć go. Stworzyć coś nowego. Co śmiertelni z tym zrobią, nie obchodziło ją wcale. To miał być też prezent. Dla Astarotha.

Mistress stała u stóp Filaru. Sama, na Wolf Pack Island. Almanakh zjawiła się cicho, ale została zauważona. Podeszła w milczeniu. Mistress była strapiona. Widok konającego Astarotha wyrył się w jej pamięci i gniew wciąż płonął w jej oczach.

Dark and Light angel by ~minbuskim on deviantART

- Ład nie lubi zmian – odezwała się poważnie Almanakh. - Gdy zmiany nadchodzą, nie potrafimy dostosować się do nich. Nie jesteśmy zmienni tak jak chaos. Potrafimy niszczyć chaos ale nie zmiany, jakie niesie.
Schyliła lekko głowę i wyciągnęła dłoń do Almeny. Ta uśmiechnęła się słabo.
- Nie przyszłam tu zwyciężać i podbijać – zaszemrały mgły wijące się wokół Mistress.
- Nie. Oni sami się poddali.
- Tu nie ma wygranych i przegranych. Każdy grał o własną duszę. O to, jak go zapamiętają. Nie każdy potrafi korzystać z mocy Światła. Nie każdy potrafi je dostrzegać.
- Wpakowałam zbyt ciężkie brzemię na ich barki...
- Sami je przyjęli.
- Przyszłam walczyć zamiast nich – ogłosiła stanowczo Almanakh. - Przyszłam przytrzymać Filar.

Mistress spojrzała jej w oczy, ruszyła powoli w jej kierunku. Cała postawa Almanakh wyrażała gotowość na śmierć.
- W Piątym Wymiarze nie będzie nas i ich, Almanakh. Będziemy my. Wszyscy. Nie utopia. Nie raj, o jakim myślą. Wolność, jakiej nie znają ich ograniczone umysły. Nie wieczne szczęście i spokój. Wolność, wiążąca się z ogromną odpowiedzialnością. Wybory nie mające znaczenia, kreujące rzeczywistość Piątego Wymiaru. Prawda. Prawda, jaką sami odkryją, nie dostrzegając już barier. Zakazany owoc.
- Po to jest Chaos i Biel. Po to tu przyszłam. Żebyś nie musiała dźwigać tego sama.
Almena z autentyczną radością wyciągnęła rękę ku dłoni Almanakh.
the creation of man by ~adeelab on deviantART

- Gdyby pozostałe Filary nie stały, nie zrobiłabyś tego – uśmiechnęła się żartobliwie Almena.
- Ale stoją – odparła z uśmiechem Almanakh.
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną. I`m really glad.
Ostatnie słowa Veriona. Almanakh zamknęła oczy. Stała tak blisko Mistress, że ich energie ścierały się już ze sobą i promieniowały niesamowitą mocą. Kiedy jej dłoń dotknie dłoni Mistress, eksplozja energii powinna być wystarczającym sygnałem by poprawić niewyraźny wizerunek niedokończonej świątyni, a jednocześnie by utrzymać Filar.

origins of creation by ~nisht on deviantART

- Czujesz...?
Almanakh uśmiechnęła się w fascynacji. Chaos i Biel.
- Get ready!
- I hear you, Mistress! – zakrzyknął w podekscytowaniu Reznor.
Shabranido poderwał się radośnie, mgły fioletu zafalowały wokół niego.
- I`m sending a signal...
- I can see it!
- All right. Musimy zsynchronizować otwarcie Bram, czas jest zakrzywiany przez czasoprzestrzeń. Jeśli coś złego się wydarzy, to w Wymiarze Pustki.
- Co wtedy zrobimy? – spytała z wahaniem Almanakh.
- Pójdziemy tam – mrugnęła Almena.
- Mam pomysł. Niech oni otworzą Bramę pierwsi, ci w Wymiarze Pustki – zaproponowała Almanakh. – Dostosujemy się do nich. Jeśli otworzymy Bramę do Wymiaru Pustki, Odbicie pochłonie część jej energii. To może opóźnić otwarcie Bramy.
- To ma małe znaczenie. Błąd czasu jest dopuszczalny, gorzej z miejscem. Filar w Wymiarze pustki przesuwa się.
- Widzimy was. Co robimy?
- Reznor, darling, ona ma rację. Lepiej wypatrzymy miejsce, jeśli Brama z Wymiaru Pustki stanie pierwsza.
- Niech będzie.
- Gotowi?
- Gotowi.
- Światło najjaśniejsze, wspomóż nas w tej chwili! – szepnęła Almanakh.
- Otwórzcie Bramę – powiedziała w skupieniu Almena.
- Filar...

Collab: Hex Omega by ~kire1987 on deviantART

- Jest na miejscu...
- Zakrzywiony!

Golden Gate by =JoeJesus on deviantART

- Nie, jest w porządku. Widziałam gorsze – uśmiechnęła się Mistress. – Gife me a hand here!
Almanakh chwyciła ją za rękę.

The Gate by ~consteon-dragon on deviantART

- Can you see it? – uśmiechnęła się Almena. – CAN YOU SEE IT NOW, WARRIOR OF LIGHT?!

The Point Of All Creation by ~unafraidsage on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 27-12-2008, 18:06   #508
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Lot się skończył, z daleka już widział polane. Tev stał obok krasnoluda, który stał w bojowej pozycji jak zawsze zresztą. Barbak trzymał napięte Maleństwo a Ray'gi naprzeciwko wszystkich gotów do zabijania. Wylądowali, ślepiec przeszedł od razu do swego planu. Złapał szybko Kejsi i ją przytrzymał, zanim chimerka zdążyła zrobić cokolwiek szepnął tak, żeby tylko ona usłyszała.
-Nie ruszaj się, proszę. Tylko w ten sposób wszyscy przeżyjemy. Uwierz mi, uwierz Światłu.
Wiedział co może się stać, chimerka bez porównania od niego silniejsza wyrwie się i stanie po stronie drowa, wtedy rozpęta się rzeź. Dalej wszystko będzie zależało od niego, jeśli wspomoże ją i drowa najprawdopodobniej wygrają i Barbak zginie. Jeśli pomoże reszcie drużyny Ray'gi a co najważniejsze Kejsi zginą. Ciężki wybór, ale i życie jest ciężkie. Kejsi na szczęscie się nie ruszała. Ślepiec uśmiechnął się do reszty.
-Nie przeszkadzajcie sobie, kontynuujcie.
Pora na faze drugą. Zacznie od ogrodzenia się od drowa, potem zrobi jedyną rzecz jaką tylko może w tej sytuacji, pomodli się.
Rozmowa z Almanakh i Almeną była długa i burzliwa, dwa razy myślał, że porazi go fioletowy piorun z przyczepioną karteczką „DON`T... EVER... CALL ME A GODESS!” i faktycznie Levin by już jej nie nazwał bogiem. Gdy przez zdenerwowanie powiedział Misstres jak zarabia na utrzymanie i w jaki sposób obsługuje trzech klientów, też nic go nie trafiło. Swego celu nie osiągnął, ale przynajmniej żył. Trza działać inaczej, najpierw zwrócił się do Kejsi.
-Rozmawiałem wcześniej z Ray’gim, przyznał się, że walka z krasnoludem i orkiem to część jego planu, że zabicie ich jest częścią planu. Przysięgam, że tak jest na światłość. Nie kłamie.
Wypuścił chimerkę i w tym samym momencie go olśniło. „Rzucił” do Almeny i Almanach.
„Masz racje Misstres, Ci którzy ratowali Veriona powinni być w bezpiecznym miejscu. Tylko, że ja jestem człowiekiem, jestem istotą interesowną i nie powinienem być ratowany. Ale Kejsi nie jest, to ona chciała go ratować z głębi serca, to ja przenieście i uratujcie. Tylko ją.”
Druid dał kilka kroków do przodu, sprawdzając czy jego nowe sznurówki Niki made in hell nie są poplątane i oparł się na kiju, czekał na rozwój sytuacji gotów interweniować. W tym samym czasie Avadriel przeleciał tuż przed drowem, jakby chciał mu się pokazać.
Levin myślał tylko o jednym, nie poddać się, zrobić wszystko by dopiąć swego.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 27-12-2008 o 18:08. Powód: Bo musiałem Ray'giemu ptaka pokazać.
Szarlej jest offline  
Stary 27-12-2008, 19:40   #509
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Nie mogę...!
Zrób to.
Nie mogę!!!
Zrób to dla Światła.

Kejsi zaczęła kasłać chorobliwie.
- Kłaczek...! – wyjaśniła z zakłopotaniem reszcie.

Przecież nie chcesz, żeby Ray`gi zginął.
Nie chcę, nie chcę, nie chcę!
Nie chcesz, żeby Levin zginął.
Levin...?
Ten co stoi obok, podparty o kij.
Uuu. Skąd wytrzasnął takie cudowne sznurówki!?
Skup się.
Tak!
Nie chcesz, żeby Levin zginął.
A dostanę takie sznurówki!?
Oczywiście.
Różowe!?
...Of corse, różowe.
Oh you`re the bestest ever, MIAŁ!
Shut up. Skup się.
Nie mogę. To boli!!! Swędzi mnie wszystko!!! Muszę podrapać się po tyłku, a oni wszyscy się na mnie gapią! I te koronkowe gacie, piją!!!
Nikt się na ciebie nie gapi, nie mogą cię nawet zobaczyć! Powtórz. Chcesz, żeby Ray`gi zginął?
NIE! ...A dostanę różowe gacie?
Nie.
Whaaahaj!? ;(
Nie chcesz, żeby Levin zginął.
Oczywiście, że nie!
Dobrze.
Powiedział wszyscy?
Nie.
Powiedział ‘wszyscy’!
Wydaje ci się.
Powiedział, powiedział, powiedział! Dlaczego on do mnie mówi!?
Że co...?
Dlaczego on...?
ŻE CO?
Dlaczego on...
...
Khym. Wybacz, wybacz, wybacz! Khym. Czemu on...?
...
On mówi, żeby go nie ratować! Czy to znaczy że nie dostanę różowych gaci!? ;(
Tak, to dokładnie to oznacza.

- NIEEEEEHE!!! – wydarła się naraz zrozpaczona Kejsi.
...
- Raygi nie mógł mieć w planach walki z krasnoludem i orkiem skoro to oni pierwsi go zaatakowali! Co to za plan!? – krzyczała z rozpaczą Kejsi. – Mogli go zabić!!! Co wy wygadujecie, Levin, co ty mówisz!? – jęknęła.
- Przysięgam, że tak jest na światłość. Nie kłamie.
Kejsi zakrztusiła się aż i poklepała w pierś.
- Kła...czekh...!...
Nie ruszaj się.
Dlaczego ja nie mam sznurówek!? Dlaczego nie mam BUTÓW!? O__O
ŻE CO...?
Dlaczego nie mam....
CO TY GADASZ!?
BUTY!
Co buty?
Chcę buty!
Kopa dostaniesz, a nie buty!
Dlaczego!?;(
ŻE CO?!
...
...
Ja chcę żeby Raygi nie umierał! ;(
Świetnie. Dogadaj się z nią.
Z kim?
Z tą chimerą, Wojowniczką Światła.
Almanakh jest piękna! ^__^
... Nie z tą. Z tą drugą.
Są dwie!?
Tak. Ta druga tam stoi, obok tego z kijem i...
NIE CHCĘ ŻEBY LEVIN PODPARTY O KIJ UMIERAŁ!!!
...Świetnie -_o‘
Ona też nie ma butów!!!
Tak. To właśnie ta. Dogadaj się z nią. Ona też nie chce żeby Ray`gi i Levin umierali.
A ma różowe gacie...?
Nie wiem -_- NIE SPRAWDZAJ! -_o’

- Ray`gi!!! – Kejsi zawołała do drowa. – Ray`gi, posłuchaj, nie walcz z nimi, nie walcz, nie walcz!!! Ray`gi...! Oddaj ten łuk, oddaj Oko Światła, zanim i ciebie zniszczy! Chodźmy stąd, Ray`gi! Chodź ze mną! – ze łzami w oczach wyciągnęła do niego łapkę. – Zostaw ich, nie są tego warci! Takich Jak Ty stać na więcej, potrafisz to pokonać, chęć zemsty, żądzę mordu i władzy! Potrafisz wyrwać się ze szponów chaosu i planu Astarotha! Spójrz na nich! Gotowi pozabijać przyjaciół dla obrony Legionu w jego imię! Ty taki nie jesteś! Wy tacy nie jesteście! – spojrzała na Levina. – Złóżmy broń! Tev!!! – popatrzyła na rakszasę. – Jeśli moja skrucha i przeprosiny za tamten atak są w stanie powstrzymać cię od ataku na Raygiego i Levina, przepraszam, proszę przyjmij moje przeprosiny! To kłamstwa, Raygi, kłamstwa, kłamstwa! Może kiedyś, dawniej, kiedyś, ale nie teraz, wiem że nie, że nie mógłbyś!!! Wierzę ci, wiem, że nie mógłbyś! Chodź ze mną! Potrzebuję cię... Raygi! – zarumieniła się.



- Ty nie jesteś wszyscy. Nie chcesz żyć, jak wszyscy. Tacy ludzie, którzy tego nie chcą, owszem, istnieją. I oni także się dzielą. Na tych, którzy stwierdzają, że skoro nie chcą żyć, jak inni, to nie ma sensu żyć inaczej i wybierają śmierć. Właśnie taką drogę chciałaś wybrać ty. Ale są jeszcze ci, którzy umieją powiedzieć: Nie będę żył, tak jak oni. Będę żył tak, jak sam tego chcę, wbrew wszystkim. Tą drogę ci proponuję.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 27-12-2008, 19:56   #510
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Kejsi krzyczała długo, starała się przekonać go, Teva i Ray'giego do złożenia broni. Ray'giego! Tego lembasa co przypalił się podczas wypiekania! tego megalomana, który najchętniej by ją posłał do wszystkich Astarothów. Levin zawsze wiedział, że bycie Wojownikiem Światła coś robi z mózgiem, Kejsi zrobiło aż za bardzo.
Nastała chwila ciszy, w tej ciszy rozległ się dźwięk, coś upadło o ziemie. Żywy Ogień na którym do tej pory ślepiec się podpierał upadł na ziemie i spopielił trawę.
-Proszę Kejsi, rozbroiłem się. Ale nikt mnie nie atakuje. Prawda Funghrimie? Prawda Barbaku? To było nieporozumienie, a Ray'gi robi to co chce. Jakby to Ast powiedział walka to ich Wolna Wola.
Ostatnie dwa słowa ślepiec wypluł.
-Ja widzę Kejsi jeden sposób, żeby spełnić moją obietnice. Wszyscy się rozejdźmy. Czy to nie dobry pomysł? Barbaku? Ray'gi? Nie jesteśmy już drużyną, jak chcecie to się potem szukajcie, ale na razie się rozejdźmy. Zrobiliśmy co mieliśmy i nie psujmy tego czynu takim nie miłym akcentem jakim jest pozabijanie się.
Druid przez cały czas sprawdzał okolice, czekał na kogoś i chciał wiedzieć gdy ten ktoś przyjdzie.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172