Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-05-2008, 17:20   #11
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Piotr zignorował zmarkotnienie chłopca. Nie za bardzo przejmował się ludźmi. Mimo wszystko wziął w ręce obrazek zostawiony na odchodnym przez małego chłopca. Obraz wstrząsnął nim do głębi. Po przeczytaniu napisu na odwrocie zaczął nerwowo się rozglądać. Biegiem poleciał do barku, włożył obrazek i zamknął drzwiczki na klucz. Prawie natychmiast je otworzył i porwał obrazek z powrotem. Co się tu dzieje, u diabła?. Jeszcze raz spojrzał na obrazek. Wpatrywał się w niego zahipnotyzowany.
 
Pruszkov jest offline  
Stary 16-05-2008, 18:30   #12
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Mężczyzna, do którego przysiadł się Bazylii, przypominał mu bohatera własnego snu. Po chwili jednak to wrażenie zanikło. Pijak miał lekki, czarny zarost z wąsami, no i pogodną twarz, zupełnie nie pasującą do wykrzywionej grymasem szaleństwa twarzy potwornego staruszka. Widać było, że jego życie mogło być szczęśliwe, lecz brutalnie zostało zniszczone przez alkohol.
- Pan się mnie... nie pow-wi-winien bać-ć-ć... - wydukał i spojrzał swoimi mętnymi oczami w twoje. - Ja jes-tem panu bliższy, niż się... pa-panu wydaje.
Zostawił worek na ziemi i wstał. Podszedł do Bazylego dość blisko. Stał w miarę pionowo, choć nieco dygotał.
- Widzem... widzę... to w pańskich oczach - szepnął. - Tak jakbym widział to-to, w lustrze... trzy lata temu.
Odetchnął, po czym otarł łzę z oka;
- Ja wtedy zacząłem... widzieć. Pan dopiero za-zacznie widzieć i s-słyszeć... a pańskie życie utonie...
Cofnął się, podniósł reklamówkę, wyciągnął ręce ku górze i krzyknął;
- Do diabła z wami wszystkimi!
Po czym powolutku cofnął się w stronę, z której przyszedł.

Dom, w którym znalazł się Patryk, był odosobniony. Najbliższy budynek znajdował się gdzieś w oddali, ale przebiegała w pobliżu szosa. Furtki, zarówno ta przed wejściem, jak i za domem, prowadząca do małego sadu, były otwarte. Widocznie ludzie, którzy przyprowadzili tutaj Panka byli pewni, iż ten nie będzie próbował uciec. Psiak natychmiast pobiegł za swoim nowym panem. Chwycił zębami Patryka za but i zaczął lekko ciągnąć. Może był głodny? Może chciał się bawić?

Wejście księdza do domu, wyraźnie zaskoczyło Mateusza Głowackiego. Prądu wciąż nie było. Ogłoszenie o jego braku było pewnie prawdziwe. Bardziej zastanawiało muzyka, czy intruz aby nie zniszczył jego cennych skrzypiec.
- Słyszysz mnie? - rozległ się skądś kobiecy głos. Z łatwością Mateusz mógł rozpoznać do kogo należał. - Nie waż się iść do pokoju z instrumentami! Tam jest tylko ból.
Jednak w jego głowie pojawił się impuls, który nakazywał mu sprawdzenie stanu skrzypiec. Jaki wybór podejmie Głowacki, a może... zrobi coś innego?

Marek Dobrzański był w swoim pokoju, gdy ktoś głośno załomotał do drzwi, a następnie je wyważył. Rozległ się dźwięczny, kobiecy śmiech.
- Nie przyszedłeś do nas, więc my przyszłyśmy do ciebie - powiedziała kobieta.
Nie weszła jednak do pokoju w którym znajdował się malarz. Zaczęła przeszukiwać pozostałe. Jej intencje były nieznane, choć po wyważeniu drzwi nie można było spodziewać się niczego dobrego.

Pruszyński nie zauważył w nim nic jeszcze intrygującego. Był tylko tytuł, którego nie zauważył za pierwszym razem; "Prorok w XXI wieku". Wówczas sprzed wejścia rozległ się stłumiony głos chłopca;
- Tatusiu, czy ten pan naprawdę będzie musiał zginąć?
Do środka wszedł mężczyzna u którego boku stał dzieciak. Był nieco zdenerwowany, ale raczej nie emanował nienawiścią.
- Dzień dobry, czy moje dziecko przypadkiem nie zostawiło tu mojego rysunku?
Spojrzał na ręce Piotra i w jego wzroku coś zabłysło;
- To ten obraz! - wykrzyknął, ale zaraz się uspokoił. - Przepraszam, czy mógłby mi pan zwrócić mój obraz, który nieopatrznie dało panu moje niesforne dziecko? Jest bardzo bliski mojemu sercu, obraz i syn, oczywiście.
"Mały Książę" patrzył się na ciebie swoimi wielkimi oczami.

Na głównym dworcu w Krakowie pojawił się jeszcze jeden przybysz. Staruszek ten wydawał się zagubiony, a z tą swoją dużą, pękatą torbą podróżną, mógł jedynie wzbudzać litość. Jednak Hieronim Mergoff nie dbał o to co powiedzą ludzie. Miał pewien cel, który chciał osiągnąć. Nie wiedział jednak od czego zacząć. Przed nocą miał jeszcze trochę czasu, aby rozglądnąć się po krakowskich przedmieściach.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 16-05-2008, 19:34   #13
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Znów starałem się coś nabazgrolić. Zamknąłem oczy i starałem się skupić, na tym co mi jawiło mi się w umyśle. Poskręcane kształty powoli tworzyły całość. Zacząłem ruszać pędzlem po płótnie. Po paru minutach otworzyłem oczy. Znów to samo. Wszystko bez ładu i składu. Wylałem farbę na obraz i wbiłem w niego pędzel drewnianym wykończeniem. Niespodziewanie usłyszałem huk u drzwi.
-Co do chole...
Nie zdążyłem dokończyć. Do mojego mieszkania wtargnęła obca kobieta. Tego było już za wiele. Z rogu pokoju podniosłem metalową rurkę, z jakiegoś starego stojaka. Wyszedłem do niespodziewanego gościa.
 
Caleb jest offline  
Stary 17-05-2008, 00:10   #14
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Nie odpowiedziałem... Choć przez chwile chciałem zawołać za mężczyzną, stwierdziłem, że było by to głupie. Zadawanie pytań, proszenie o wytłumaczenia wadawało mi się pujściem na łatwizne. Musiałem sam dojść do odpowiedzi... Stałem chwile jak wmurowany. Uścisk na metalowej rurce poluźniał się aż w końcu wypadła mi z ręki. To wszystko było głupie. W tym całym zamęcie ostatnich paru miesięcy zaczynałem powoli zatracać siebie. Chęć ustatkowania się, wejścia w jakiś związek, zaakceptowanie wcześniej odżucanych używek, jeszcze pod tak głupim pretekstem, ale przede wszystkim ten durny strach...
Być może rzeczywiście mężczyzna był podobny do mnie. Może też bym tak wyglądał za wspomniane przez niego trzy lata.?. Musiłem skończyć z tym oddalaniem się od mojej osoby. Gdy ocknąłem się z natłoku myśli mężczyzny nie było już widać. Wydawało mi się, że niemożliwym było by tak szybko oddalił się poza zasięg mojego wzroku, ale może przewrócił się, bądź więcej czasu, niż mi się wydawało, zabrało mi rozmyślanie o moim Ja. Nie wiem...
Po chwili stania i wpatrywania się w las nie widzącym wzrokiem, stwierdziłem, że jeleń, polana i staruch mogą poczekać. Musiałem odnaleźć swoja osobowość. Odwróciłem się na pięcie i wróciłem do domu. Szedłem powoli.
Przed klatką grupa dzieciaków, które zdąrzyły już wrócić ze szkoły szykowały sie na mecz. Pełne radości...
- Też bym... Chociaż nie... Nie chciał bym tak. To zbyt proste... Zbyt schematyczne.
Wszedłem do mieszkania. Niezapaliłem światła. Zasunąłem rolety i siedziałem. Siedziałem w ciemności i myślałem o sobie. Ciemność strasznie mnie przytłaczała postanowiłem wyjść z domu. Błądziłem jakiś czas po okolicy. W końcu udałem się na plaże. Położyłem się na piachu tam gdzie było najmniej ludzi... Czekałem na jakieś natchnienie...
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...

Ostatnio edytowane przez Kroni.PJ : 17-05-2008 o 22:01.
Kroni.PJ jest offline  
Stary 17-05-2008, 10:43   #15
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Piotr bez ociągania wcisnął obraz w ręce mężczyzny.
- No, proszę bardzo, niech pan już się wynosi! - ostatnie słowo właściwie wykrzyczał zdenerwowany. Szybko zamknął drzwi na klucz i udał się do kuchni po szklankę wody. Był przestraszony. W ogóle, w całym życiu Piotr nigdy nie był odważny, więc nawet taki incydent potrafił zszargać jego nerwy.
 
Pruszkov jest offline  
Stary 17-05-2008, 11:01   #16
 
wasiu's Avatar
 
Reputacja: 1 wasiu ma wyłączoną reputację
-Daria?! Ja muszę sprawdzić... muszę tam wejść... moje - Mateusz przerwał. Na jego twarzy zarysowało się skupienie, jakby czegoś nasłuchiwał a za chwilę wielkie oburzenie. - Nie, nie, nie! Kocham Cię, ale muszę to sprawdzić!! - Każdy kto zobaczyłby teraz jego twarz wiedziałby, że bardzo mu na tym zależy. - Gdzie? Nie! Nie odchodź! Gdzie jesteś? Daria! Daria!!! - Na twarzy Mateusza pojawiły się kropelki potu, a może łzy... a może to i to... Nagle umilkł i po cichu powtarzając do siebie w kółko przez zaciśnięte zęby, z wielką złością, ale szeptem imię swojej żony zaczął krążyć po domu i jej szukać. Najpierw obszedł wszystkie pokoje, oprócz tego jednego, w którym miał instrument, wyszedł na klatkę schodową i cicho wołał jej imię. Potem wrócił do domu i zaczął przewalać wszystkie rzeczy - jakby Daria mogła ukryć się pod stołem, bądź w szafce. Jego oddech stale przyspieszał i stawał się coraz głośniejszy w tym crescendzie sapania i uderzeń różnych rzeczy wydawało mu się że gra. Gra na świecie, czuł się jak kompozytor, który piszę symfonię - tworzył własny świat. Zaczęło lekko kręcić mu się w głowie i kiedy zdecydował zakończyć swój utwór głośnym brzdękiem wazonu roztrzaskanego na podłodze powoli podniósł swój wzrok czekając na oklaski... nic jednak takiego nie usłyszał... zorientował się jedynie, że stoi przed drzwiami do Sypialni. Jego oddech się ustatkował a tą "muzykę" zastąpiło drażniące piszczenie w uszach i bardzo szybko narastający ból głowy. - Nie, to nie mogła być ona... przecież... nie... nie może mi rozkazywać, ona nie żyje... - Pomyślał Mateusz, po czym odważnie przekroczył próg sypialni.
 
wasiu jest offline  
Stary 18-05-2008, 19:12   #17
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Marek Dobrzański wybiegł na przeciw intruza, dysponując jedynie metalową pałką. Drzwi wejściowe wisiały jedynie na górnym zawiasie, zamek został wyrwany z futryny. W kuchni natomiast znajdowała się obca kobieta. W rękach trzymała strzelbę, a na jej ramieniu spoczywał legwan. Malarz nie mógł sobie zupełnie przypomnieć, czy gdzieś widział tą kobietę i dlaczego zaatakowała tak brutalnie jego dom. Odwróciła się w momencie, w którym bohater zaczął się rozglądać się za intruzem. Wycelowała i podeszła do Dobrzańskiego. Wyciągnęła z kieszeni tabletkę, po czym powiedziała;
- Połknij tą tabletkę, a wszystko będzie dobrze...
Nie siliła się na przymilny ton. Legwan patrzył na sytuację leniwie.

Niebo było błękitne i bezkresne. Obłoki o fantazyjnych kształtach płynęły nad Bazylim, kierowane wiatrem na południe. Adamczuk próbował myśleć, szukać natchnienia w tej sytuacji, ale w jego głowie kłębiły się nieskładne obrazy. Szum fal jako jedyny docierał do uszu filozofa. W tym momencie dotarł do niego strzęp rozmowy;
- ...widzisz tam tego...
- Pewnie pijany...
- Nie no, pijak tak nie wygląda.
Dwóch rozmówców-mężczyzn biegło plażą. Jeden z nich podbiegł i nachylił nad leżącym Adamczukiem.
- Stary! Nie leż tu tak - powiedział wesoło. - Biegnij za nami... czuj się wolny jak jeleń w lesie!
Stał czekając na reakcję.

Nieoczekiwani goście wyszli z domu Pruszyńskiego. Do jego uszu doszedł tylko płacz dziecka i zarzuty kierowane pod adresem ojca. Woda ukoiła nieco nerwy Piotra, jednak wciąż był zdenerwowany.
- Przepraszam, że znów panu przeszkadzam.
Za plecami mężczyzny stał ów mały chłopiec, który dopiero co wyszedł. Szklanka z wodą wypadła ze zdrętwiałych rąk Piotra. Dziecko patrzyło się swoimi niebieskimi oczami na Pruszyńskiego.
- Daje panu z powrotem ten obrazek - rzekł i położył na stole kuchennym obraz jego ojca. Dziecko miało pokrwawione ręce oraz rękawy.
- Przepraszam też za swojego tatę - dodał. - On już nie będzie dla pana niegrzeczny.
Po czym, jak gdyby nigdy nic, usiadł na podłodze, z plecaka wyciągnął kredki i kartkę, aby rysować. Krew skapywała chłopcu z rąk, brudząc nowy rysunek.

Sypialnia była pusta. Jednak kilka rzeczy wskazywało na to, iż ktoś tu był. Przede wszystkim stare skrzypce leżały na łóżku, więc tajemniczy ksiądz zepsuł inną sztukę. Nie to było najbardziej szokujące. Na przeciwległej ścianie ktoś gwoźdźmi przybił zdjęcia. I choć Głowacki nie widział ich dobrze, podświadomie wiedział co tam będzie. Zdjęcia pokazywały kobietę z poderżniętym gardłem pod różnymi perspektywami - mogły być żywcem wyciągnięte z policyjnej kroniki. To brutalne świadectwo potwierdzało, iż Daria Głowacka z domu Kotołowski nie żyje, a wraz z nią zginęło nienarodzone dziecko.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 19-05-2008, 18:29   #18
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Szybko wkroczyłem do kuchni podnosząc już rurkę, jednak widok, który zobaczyłem kazał mi się zatrzymać. Wszystko działo się w zwolnionym tempie, z resztą cała sytuacja zaczęła robić się nierealna. Przede mną stała kobieta ze strzelbą i jakimś śmierdzącym gadem na ręku. Czyżby to miało coś wspólnego z tą głupią kartką, którą dziś dostałem?
-Kim do cholery jesteś?! Co tu robisz?!-wykrzyczałem.
Wydawało mi się, że emanuje z niej przeraźliwe zimno. Zwróciła się do mnie:
- Połknij tą tabletkę, a wszystko będzie dobrze...
Zamknąłem oczy-to zawsze wzmagało moją koncentrację. Pojawiła się plątanina poskręcanych, szarych twarzy.
-Cholera. Znów mi odbija.
Przez chwilę pomyślałem, że to może jakiś majak, że kiedy otworzę oczy jej już nie będzie. Oczywiście nic z tego. Stałem jak zahipnotyzowany. W końcu wziąłem pigułkę i połknąłem ją. Chyba poczułem się inaczej.
 
Caleb jest offline  
Stary 20-05-2008, 14:25   #19
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Spojrzałem na chłopca. Przez chwilę gapiłem się na niego, gdy przypomniałem sobie o szklance. W mojej głowie był mętlik. Jak najszybciej posprzątałem kawałki szkła. Gdy byłem w kuchni, Otworzyłem szufladę i wyciągnąłem jakiś ostry nóż do cięcia mięsa. Sprawdziłem ostrość - było dobrze. Po schowaniu narzędzia - pełen obaw - udałem się w kierunku chłopca. Serce podskoczyło mi do gardła, a trzewia wywróciły mi się na wierzch. Byłem prawie pewien, czyja była krew, jadnak postanowiłem go zapytać o pochodzenie tejże krwi. Krople potu spływały mi po ciele. Podchodzenie do chłopca nie było dobrym pomysłem, uciekanie również. Szybko wykalkulowałem możliwą drogę ucieczki, po czym wbrew zdrowemu rozsądkowi podszedłem i zapytałem:
- Chłopczyku, pobrudziłeś sobie ręce farbą, chcesz trochę wody? - zamarłem w oczekiwaniu na odpowiedź.
 

Ostatnio edytowane przez Pruszkov : 20-05-2008 o 14:35.
Pruszkov jest offline  
Stary 30-05-2008, 17:02   #20
Banned
 
Reputacja: 1 void nie jest za bardzo znany
-Czemu łazisz za mną pchlarzu... - mruknąłem do siebie. Wiedziałem, że zwierzę i tak nie zrozumie tego, co mówią ludzie. Zawsze śmieszyło mnie, jak ludzie mówili, że ich zwierze jest tak mądre, że rozumie, co oni mówią. Bzdura.
Wyglądało na to, że mogę się tu na chwilę zadomowić. Jeśli nikogo nie ma... Tamci chyba tak szybko nie wrócą. Obszedłem dookoła dom, wyjrzałem do sadu. Cały czas patrzyłem, czy szosą jeżdżą jakieś samochody. W mojej głowie powoli układał się plan. Chciałem spróbować stąd uciec, zabrać psa i spróbować wrócić do domu. Psem zająłbym sie później. Szkoda, żeby zdychał tu sam, na marne.
Potem wróciłem do domu. Może uda mi się znaleźć jakiś telefon, komputer, jakiś kontakt choćby do pracy...
Pies łaził za mną. Może był głodny. Nie zgłupiałem, żeby zamiast sobą, zajmować się najpierw psem. Sam bym coś zjadł...
 
void jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172