Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2008, 21:28   #21
 
wasiu's Avatar
 
Reputacja: 1 wasiu ma wyłączoną reputację
W pierwszym momencie stanąłem jak wryty. Pisk w uszach zastąpiła totalna cisza, miałe wrażenie, że ogłuchłem. Ból głowy jednak nie ustąpił - przeciwnie. Czułem jakby na moje skronie napierał cały dom, jakby chciał zmiażdżyć mi głowę swoimi ścianami, napierał z dwóch stron... MOCNIEJ. Pokój jakby się wydłużył.. Zrobiłem krok do przodu, by zerwać fotografie ze ściany, ale od razu upadłem na kolana. I JESZCZE MOCNIEJ... Krople potu napłynęły mi do oczu, spróbowałem zrobić jeszcze dwa kroki na czworaka, po czym zrobiło mi się ciemno przed oczami, upadłem na zakurzoną podłogę i straciłem przytomność.
 
wasiu jest offline  
Stary 02-06-2008, 21:18   #22
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Doktor Mergoff włóczył się bez celu przedmieściami Krakowa. Bagaż niósł wciąż ze sobą, bo jakoś nie miał ochoty odnaleźć miejsca na nocleg. Praca dawała o sobie znać. Przypomniał sobie bowiem o pewnym przypadku, który poznał podczas wizyty w Polsce. A mianowicie u młodego mężczyzny wykryto manię. Przypadek był dla Hieronima zbyt poważny, aby puszczać go na wolność, gdyż w grę wchodziło uszkodzenie mózgu po nieudanym leczeniu. A jednak po kilku latach dowiedział się, iż pacjent został malarzem. Mergoffowi udało się nawiązać kontakt z otoczeniem tego mężczyzny. Ci dawali mu informacje o jego aktualnym zachowaniu. Niestety gdzieś te akta się doktorowi zapodziały i nie potrafił powiedzieć gdzie - tak samo jak akta kilkunastu innych pacjentów. Dopiero gdy w tutejszej galerii artystycznej zobaczył jeden z jego charakterystycznych obrazów, przypomniał sobie jego nazwisko - Dobrzański. Hieronim nagle przystanął, bo coś kazało mu się zatrzymać. Zaraz do czegoś dojdzie...

Marek Dobrzański połknął tabletkę z lekkim wahaniem. Kobieta opuściła strzelbę i wzięła go pod ramię. Malarz poczuł się słabo, nie stawiał oporu, ale wciąż miał pełną świadomość.
- Za chwile będzie tu policja i stwierdzi porwanie znanego malarza - powiedziała jakby do siebie.
Potem poprowadziła Marka przed budynek, rozglądając się uważnie. Dyskretnie ukryła broń za płaszczem. W pobliżu stał ciemnofioletowy samochód, do którego wręcz wpakowała Dobrzańskiego. Za kierownicą siedział starszy mężczyzna, którego malarz kojarzył ze studiów. Ten podał kobiecie telefon komórkowy i skinął głową. Następnie ruszył z piskiem opon. Siedząca na przednim fotelu kobieta zadzwoniła pod numer i gdy tylko uzyskała połączenie zaatakowała odbiorcę.
- Barnaba! Wciąż nie masz kontaktu z doktorkiem? Te świry są już blisko...
Marek nie słyszał dalszej części rozmowy, gdyż obraz przed nim zaczął się rozmazywać, a w końcu zapadł w nicość.
Obudził się przykryty białym prześcieradłem, chociaż głowa wciąż pozostawała odkryta. W równym rządku na podobnych blatach leżały ciała przykryte podobnymi prześcieradłami. Wówczas Marek stwierdził, że ktoś jeszcze jest w środku.
- Zaraz się tobą zajmiemy skarbie - powiedziała przechodząca w pobliżu lekarka.
Po czym wyszła z tego zimnego pomieszczenia.

Chłopiec skinął w stronę Piotra, ale sam poszedł umyć ręce pod umywalką. Po skończonym myciu szkarłatne ślady wciąż pozostały na dłoniach oraz rękawach, choć krew już nie spływała. Wrócił do rysunku, który przypominał zarysy wisielca. Rzekł po chwili;
- Możesz odłożyć ten nóż, nie zrobię TOBIE nic złego - nie odrywał wzroku od rysunku. - Niestety zginiesz... za... kilka dni. Przez utopienie. Ale możesz to zmienić.
Nóż nagle wyskoczył z ręki chłopca. Dzieciak uśmiechnął się złośliwie, po czym rzucił nim w stronę zdjęcia rodzinnego z młodości Piotra.
- Zawiodłeś ich!!! Tym razem nie zawiedź mnie!
Pruszyński obudził się i wciąż siedział w swoim fotelu. Przed nim znów stał Mały Książę.
- No to narysuje mi pan tego baranka, czy nie? Tatuś mi mówił, że jestem nachalny, za co bardzo przepraszam.

W domu przy którym znalazł się Patryk Panek była lodówka wypełniona zapasami na cały tydzień - a tak przynajmniej mówił porywacz. Z ucieczką byłoby bardzo prosto. O ścianę domu stał oparty nowy motocykl, a w pobliżu na pewno były kluczyki. Oprócz psa w promieniu dobrych dwóch kilometrów nie było prawdopodobnie nikogo. Chirurgowi nie zostawiono telefonu komórkowego, a także sądząc po łączeniu kabli z pobliskiej sieci energetycznej, był wyłącznie prąd. Kompletne cywilizacyjne pustkowie.

Mateusz Głowacki siedział w pierwszej ławie katedralnej. Ta katedra była ogromna, zdawała się być wręcz nieskończona. Nie widział nigdy takiej. Witraże przedstawiające sceny biblijne rzucały na podłogę wielobarwne światło. Muzyk był w świątyni sam, lecz po chwili przed nim wystąpił na mównicę ksiądz z twarzą zasłoniętą białą maską szkieleta. Mówił tubalnym głosem;
- Oto słyszeliście bracia mowę naszego zbawiciela! Wiecie już jak przestrzegać nakazów boskiego prawa, lecz ja mówię wam - już przegraliście. Skazaliście się na gniew naszego pana! I wiedzcie, że gniew ten przybędzie i zyska na sile! Bo oto przyszedł ten co więzi i wyzwala, ten co skazuje i przebacza, ten co kroczy ścieżkami umysłu. Szuka uczniów, którym otworzy oczy! Oni jedynie przeżyją ten piekielny ogień. Dostąpią oczyszczenia.
Ktoś podniósł Głowackiego z podłogi. Znów był w swoim pokoju, a zdjęcia wciąż wisiały na ścianie. Przed nim znajdowało się grono policjantów i mężczyzna w szarym garniturze. To on podszedł do muzyka.
- Mamy już tego kto to zrobił - powiedział smętnym głosem. - Ale teraz odpocznij. Przeżyłeś wystarczający szok.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 02-06-2008, 22:39   #23
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Obudziłem się leżąc na zimnym stole, prawie cały zakryty prześcieradłem. Jakaś kobieta mówiła do mnie, ale pełną świadomość uzyskałem parę chwil później, gdy już jej nie było. Wstałem i rozejrzałem sie.
Czyżby kostnica? Nie miałem czasu się zastanawiać co to za miejsce i dlaczego zostałem porwany. Postanowiłem stąd uciekać, a jeśli ktoś znów stanie mi na drodze zaatakować, tym razem bez chwili wahania. Jednak w pół drogi do drzwi zreflektowałem się, zawsze byłem nad wyraz porywczy i nie wychodziło mi to na dobrze. Po prostu wyjdę stąd i zażądam wyjaśnień. Nacisnąłem klamkę.
 
Caleb jest offline  
Stary 03-06-2008, 15:38   #24
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Spojrzałem w stronę telefonu z zamiarem zadzwonienia do psychologa. Po chwili rozmyśliłem się, przypomniało mi się, gdzie umieszcza się wariatów. Zwykły sen, nic wielkiego pomyślałem. W milczeniu wziąłem kartkę od chłopca. Nie mogąc opanować irracjonalnego drżenia ręki, narysowałem nieopatrznie czteronogiego potwora, dość przerażającego. Zastanowiłem się. Może to go stąd wypłoszy, pomyślałem. Bez słowa wręczyłem chłopcu obrazek. Był trochę pomięty, gdyż zacisnąłem pięść zamiarem zamaskowania drżenia rąk. O ile to udało mi się ukryć, to już niespokojny oddech nie za bardzo. Jeszcze raz zastanowiłem się nad perspektywą telefonu do psychologa. Tak, zadzwonię, może wreszcie będę miał spokój. Co za koszmarny sen. - pomyślałem ponownie.
 
Pruszkov jest offline  
Stary 14-06-2008, 21:03   #25
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Białe drzwi prosektorium uchyliły się po naciśnięciu Dobrzańskiego. Były to te same drzwi przez która wyszła kobieta. W tym momencie pracownica zawróciła i nucąc pod nosem melodię, stanęła na wprost twarzy Marka. Spojrzała w oczy osobie, która jeszcze przed chwilą była martwa. Rudowłosa, młoda lekarka momentalnie pobladła, otworzyła usta w niemym krzyku, po czym runęła do tyłu jak kłoda. Spod jej głowy wyciekła mała strużka krwi. Oddychała płytko, a więc wciąż żyła. W rękach trzymała akt śmierci Marka Dobrzańskiego, w którym rubryka "Wyniki sekcji zwłok" była pusta. Za to ze wstępnych oględzin stwierdzono uduszenie. Rzeczywiście, wokół szyi Marka widniało otarcie, przypominające odbicie sznura.
W korytarzu nie było nikogo, a za plecami znajdowały się jedynie trzy trupy. Szczęśliwie malarz miał na sobie jeszcze ubranie. Co to był za szpital? A może samo prosektorium?

Piotr Pruszyński zamarł z ręką na słuchawce telefonu. Dziecko patrzyło się na niego wielkimi oczami, następnie ukłoniło i wyszło pospiesznie z domu. Gdy otworzyło drzwi, Piotr zobaczył coś, co wybiło mu pomysł z dzwonieniem do psychiatry. Obok wejścia w kałuży krwi leżał mężczyzna, rzekomo ojciec chłopca. Jego kratkowana koszula była szkarłatna od krwi, na ciele widniało wiele cięć ostrym przedmiotem. Człowiek przypominał teraz marionetkę bez artysty ciągnącego za sznurki. Wpatrywał się w podłogę swoimi martwymi i pustymi oczyma. W ściśniętej dłoni trzymał rysunek, który przedtem Piotr otrzymał od chłopca. Wtedy przez drzwi wkroczył błyskawicznie...

Hieronim Megoff stał na chodniku, gdy z pobliskiego domu wybiegł chłopiec. Początkowo doktor miał wrażenie, że widzi Małego Księcia z książki Saint-Exupery'ego. Dziecko spojrzało w jego stronę i podbiegło. Wskazało palcem w stronę domu, z którego wyszedł;
- Tamten pan jest nieszczęśliwy i potrzebuje pomocy!
Mergoff lubił rozmawiać z dziećmi, gdyż nie miały jeszcze wytworzonej wokół umysłu sztucznej otoczki, jaką nadawało społeczeństwo. Przykucnął i spojrzał głęboko w przestraszone niebieskie oczy chłopca.
- Powiedz jeszcze raz. Co złego jest z tym panem?
- On się zgubił... Musi mu pan pomóc... Pan jest dorosły i wie co robić!
Mały Książę powiedział to, po czym pobiegł dalej. Mergoff wstał, chwycił torbę i szybko poszedł w stronę domu. Już na progu poczuł, że coś jest nie tak. Wydawało mu się, że spod drzwi wycieka krew. Pchnął je i zobaczył to, czego najbardziej się obawiał. Martwy mężczyzna, praktycznie posiekany nożem. W ręce trzymał jeden z obrazów Dobrzańskiego. Ostrożnie przekroczył kałużę krwi i spojrzał w stronę młodzieńca - Piotra Pruszyńskiego, który zamarł z ręką na telefonie. W kącie dostrzegł pokrwawiony nóż. Zwolnił i powiedział spokojnie;
- Cokolwiek chcesz zrobić chłopcze... Nie rób tego... Porozmawiamy.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 27-06-2008, 22:44   #26
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Nie zastanawiałem się ani sekundy. Kochałem sport od zawsze. Zapewne przez używki i nie praktykowanie moja forma opadła, ale wiedziałem, że to właśnie to czego mi potrzeba. Wstałem. Zauważyłem, że mam na nogach buty do koszykówki, które kupiłem bardzo dawno i chyba równie dawno temu ostatnio miałem je na nogach. Wychodząc musiałem je bezwiednie założyć. To musiał być kolejny znak. Swoja drogą porównanie do jelenia. Teraz wydało mi się to nawet zabawne. Uśmiechnąłem się do mężczyzny i nie związując nawet włosów zacząłem truchtać w miejscu...
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...
Kroni.PJ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172