- Zgadzam się - powiedziałem z nad konsoli nawigacyjnej. Nie żeby mnie to cieszyło - odrzucenie żagli spowoduje, że nie będziemy już potem mogli rozwinąć porządnej prędkości. Powrót na Ziemię też nie wchodził więc już w rachubę. Nie lubiłem takich permanentnych rozwiązań, ale nie mogliśmy sobie teraz pozwolić na przerwanie hamowania. - Komputer, rozpocznij awaryjną procedurę odrzucania żagli, w chwili zero. Autoryzacja: Selin-Dwa-Omega. Trzy, dwa, jeden, zero! - spojrzałem na ekran diagnostyczny - Wykonaj procedurę mijania; nowy kurs wedle wprowadzonych instrukcji - wytyczony przeze mnie i kapitana kurs miał teraz zostać wykonany przez maszynę. Wcisnąłem guzik wewnętrznej komunikacji: - Kamiensky, nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale te silniki muszą wytrzymać manewr, bo inaczej staniemy się żywym przykładem na to, jak działa grawitacja. Zrozumiano? |
Na zewnątrz Krucjatora rozległy się wystrzały. Wielkie prowadnice odpowiadające za ułożenie słonecznych żagli i bolty mocujące zostały wszystkie w tej samej chwili odblokowane. Żagle słoneczne napięte do granic wytrzymałości błyskawicznie wygięły się w prawo i uwolniwszy się z zamocowań zaczęły nabierać prędkości w kierunku czarnej dziury. W ciągu zaledwie sekund znacznie wyprzedziły Krucjatora i znikły z oczu kapitana, który oglądał cały proces na głównym ekranie. Dopiero po mniej więcej minucie zmiana masy statku wywołała turbulencję, która mocno potrząsnęła wszystkimi, ale nie spowodowała żadnych zniszczeń. Bezpośrednio po tym wstrząsie komputer rozpoczął manewr mijania. Zbiegło się to z całkowitym zatrzymaniem obrotu pierścienia wewnętrznego. Od tej pory Krucjator poruszał się prostopadle do grawitacji czarnej dziury i zaczynał się od niej oddalać. Komputer wyświetlił schematyczny wynik zmiany kursu: |
- Zrozumiałem komandorze Nie podobało mi się to, ale w sumie śmierć podobała mi się jeszcze mniej. - Robot, jednostka nr 3. Przynieś z magazynu części zapasowe do pompy wodorowej, oznaczenia GH45 i ZQW2, oraz części do silnika przy zasilaniu elektromagnesów, oznaczenie TY7. - wydałem polecenie robotowi. - Robot, jednostka nr 1. Zajmij się wzmacnianiem pokrywy zbiorniku wodorowego. Sam po powrocie robota nr 3 zabrałem się za naprawę, a raczej za próbę przedłużenia żywotności silnika. Przy zasilaniu elektromagnesów poszło mi całkiem nieźle. Musiałem odłączyć parę układów, co spowodowało zmniejszenie mocy całego silnika, ale po chwili chodził już na pełnych obrotach. Gorzej było z pompą, nie mogłem jej wyłączyć bo równoważyło by się to z wyłączeniem całego silnika. Wyjście było tylko jedno. Musiałem zmontować cały układ z nową pompą, który zastępował by starą, a następnie odłączyć uszkodzony element. "Nie wygląda to za dobrze, ale jakiś czas powinno wytrzymać. Po wyłączeniu silnika zrobię to porządnie." Teraz przyszła kolej na zbiornik wodorowy. "Ech te roboty. Takie niezdarne i toporne. Zaraz co on..." - Robot, jednostka nr 3, zatrzymaj...! Za późno. Nie zdążyłem dokończyć komendy. Podbiegłem jedynie parę metrów i jak głupek ustawiłem się idealnie, żeby dostać w ramię głupim nitem prosto w lewe ramię. Rzuciło mną w tył, obróciłem sie w powietrzu o 180 stopni i upadłem na brzuch. Ramię zaczęło ostro krwawić. Trudno nie czas na to. Szybko oceniłem sytuację. Na szczęście zbiornik był porządnie wykonany i brak jednego nita nie oznaczał nieszczelności. Ach ta technologia XXIII wieku. Jedną ręką starałem zabrać się do naprawy, ale potrzebowałem pomocy robota. Postanowiłem nie korzystać z jednostki nr 1, chyba jest uszkodzona. Rozkazy wydałem jednostce nr 3. Wspólnymi siłami jakoś doprowadziliśmy zbiornik do jako takiego stanu. Innych poważnych usterek, które nie mogą zaczekać, nie zlokalizowałem dlatego mogłem spokojnie usiąść i odpocząć. - Kapitanie, silniki połatane. Jakiś czas wytrzym... Nie miałem już siły na nic. Straciłem za dużo krwi. Przydałaby się pomoc. - Komputer... sprow... medyczną... pomoc... |
Kapitanie. Zdarzył się wypadek. Matthew Kamiensky znajduje się w stanie krytycznym. Znajduje się w maszynowni pierwszej na poziomie drugim. Pokład dolny silników - poinformował komputer - Potrzebna pilna pomoc. Max nie czekała na niczyją reakcję. Wybiegła z mostka kapitańskiego i popędziła do maszynowni. Jednocześnie komputer nadał komunikaty do Abrama i Terry'ego, z których Terry znajdował się najbliżej miejsca wypadku. |
Abram wysłuchał wiadomości od kapitana. Odrzucenie żagli słonecznych nie było dobrym posunięciem, oznaczało to bowiem zdanie się jedynie na łaskę silników, które nie były zbyt szybkie. Teraz nie było już wyjścia. Kapitan dokonał wyboru, a żagle zostały odrzucone. Jedynym co pozostawało w tym momencie do zrobienia było bieżące monitorowanie sytuacji statku. Maszynownia była już zajęta przez Matha, a jak głosiło stare ziemskie przysłowie "gdzie kucharek sześć...", tak więc nie miał czego tam szukać. Wpatrzony w monitor, począł poszukiwać miejsc na statku, gdzie występują problemy, jednak odczyty wskaźników nie ukazywały niczego, co przekraczało ustalone normy. Nagle dało się słyszeć komunikat kapitana, że drugi mechanik uległ wypadkowi. Abram czym prędzej ruszył z pomocą. |
Natychmiast ruszyłem do maszynowni. Matthew chyba mnie nie polubił, ale to jednak towarzysz. Co się mogło stać. Po chwili znalazłem się na miejscu. Matthew leżał w kałuży krwi. Nie jestem medykiem. Kilka filmów się jednak w życiu widziało. Zdjąłem koszulę kolegi i zacząłem mocno uciskać ranę. Po chwili doszedłem do wniosku że przyda się jednak jakiś materiał. Minutę później górna część mojej garderoby byłą już w strzępach i tamowała upływ krwi Matthew. - Szybciej do cholery - krzyczałem co sił - On się tu k***a wykrwawia Wciąż mocno uciskałem ranę, czekając na nadejście pomocy. - Trzymaj się stary wyjdziesz z tego |
Gdy komputer poinformował kapitana o wypadku Matthewa Daniel był obok niego. Tam gdzie zazwyczaj znajdował się pierwszy oficer. Stał cicho i spokojnie więcej słuchając niż mówiąc. Gdy Max rzuciła się do maszynowni Daniel zasalutował kapitanowi i powiedział : - Sir niech pan zostanie na mostku, ja pójdę zobaczyć co się stało." -poczym szybkim krokiem ruszył na miejsce wypadku. Idąc rozmyślał o tym jak to wiele rzeczy nagle zaczynało iść nie tak jak powinno. Jakaś cholerna zła passa czy ki diabeł ? |
Kapitan słyszał słowa Daniela. Przyjął je ze zrozumieniem, ale wskazał tylko ręką drzwi mostka na znak "Proszę bardzo. Idź." Był załamany sytuacją. W każdej chwili coś się mogło popsuć z silnikami, a mechanik oberwał nitem i wykrwawia się. Sam kapitan nie mógł nic w tej sytuacji pomóc, bo musiał teraz rozważyć, jak przebiegać będzie ciąg dalszy hamowania. Komputer tym czasem przygotował ambulatorium na trzecim poziomie na przyjęcie rannego pacjenta. Komora rehabilitacyjna napełniona została płynem stabilizującym. Matthew leżał na zimnej podłodze maszynowni i wykrwawiał się. Po pewnym czasie stracił przytomność. Nikt nie poinformował Terry'ego , że zarówno Maxim, jak i Daniel biegli już z pomocą. Klęczał przerażony uciskając ranę Matthew. Mimo że przewiązana była już jego białą koszulą, fragment koszuli, oraz dłonie Terry'ego były po kilku minutach czerwone od krwi. Nad ich głowami nieświadome wypadku roboty techniczne nadal montowały jakiś układ w wielkim silniku jonowym. Krucjator nadal spokojnie zwalniał. Co godzinę wytracał prędkość 36 km/s , co oznaczało, że prędkość orbitalną 10 tys. km/s osiągnie za 268 dni. |
Max poczuła jak fala zimna uderza ją z każdym kolejnym słowem komputera. Wszystko waliło się w zastraszającym tempie. To już nie był nawet zwykły pech. Sama niewiele mogła zrobić. Niewiele znała sie na tej całej "maszynowej" robocie tak więc starała się nie przeszkadzać. Siedząc z boku i obserwując całe zajście z boku oraz reakcje Kapitana popadała w coraz większe zakłopotanie. Częściowo przez to, że niewiele z tero rozumiała, ale nie trudno było przewidzieć konsekwencje np. odrzucenia żagli. Chyba nie wyjdą z tego żywi... Potem komputer oznajmił o wypadku. Max poczuła gęsią skórkę paskudny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa zostawiając za sobą przerażający chłód. Jednak to poczuła dopiero po chwili sama nie wie kiedy pobiegła przez korytarz "Krucjatora". Po drodze wydała polecenia komputerowi. - Komputer, opaska uciskowa, nosze... Straciła na chwilę oddech zatrzymując się przed wejściem do maszynowni. - ... bandaże do maszynowni. Przygotuj krew do podania zgodną z grupa krwi i odczynem serotonicznym Matthew'a Kamiensky'ego. Dokończyła polecenia, resztę będzie musiała zrobić jak zobaczy stan Matthew'a, właściwie to Komputer musiała zrobić. Ona nie była medykiem. Spojrzała w ciemna maszynownie z lekkim grymasem. Jednak długo się nie zastanawiała, zamknęła oczy przebiegając przez wejście by jak najszybciej znaleźć się w zasięgu lamp. Dopiero wtedy zobaczyła Terrego oraz leżącego na ziemi Matthew'a w kałuży krwi. Zanim w ogóle coś powiedziała odepchnęła lekko Terrego, wyglądało na to, że tętnica ramienna, lub nie daj boże, pachowa została uszkodzona. Zawiązanie rękawa chyba niewiele by zdziałało. Przynajmniej tyle Max wywnioskowała z ilości krwi. Założyła opaskę uciskową na rękę starając się trochę zatamować krwawienie. Wcisnęła w ręce Terrego bandaże. - Połóż na ranie i przyciskaj mocno, on już stracił za dużo krwi Niewiele brakowało Max do pełnej paniki... |
Z piątego sektora na poziomie pierwszym wyjechał niewielki zautomatyzowany dwuosobowy pojazd terenowy używany do tej pory tylko raz, a przeznaczony do przewozu pasażerów po pokładzie Krucjatora. Ktoś, kto go uprzednio używał, grał chyba w ogrodzie w golfa, bo na jednym z siedzeń leżały nadal kije golfowe. Komputer tak czy siak zadecydował, że ten sposób transportu rannego będzie o wiele szybszy. Z inkubatora z osobistej kapsuły, w której niedawno spał Matthew wyszedł mały robocik na kształt pająka z zamocowanymi na plecach dwiema buteleczkami. Jedna zawierała adrenalinę, a druga mieszaninę substancji bakteriobójczych. Polecenia Max jak widać komputer wykonała po swojemu. Następnie poinformowała o tym wszystkich sugerując, by pacjenta niezwłocznie przetransportowano do pojazdu, który czekać będzie w sektorze piątym. Robocik i pojazd terenowy wspólnie tą samą windą udały się na drugi poziom i zatrzymały się w sektorze piątym, w możliwie najbliższej okolicy maszynowni pierwszej. Nikt na pokładzie nie spodziewał się tak skomplikowanej reakcji komputera. Kapitan słuchając przebiegu wydarzeń z głośników, wstał z wrażenia z fotela, na chwilę otrząsając się z paniki, która go ogarniała. Przekierował wszystkie swoje przyszłe decyzje do ambulatorium, do którego postanowił udać się osobiście. Tam też od tej pory komputer miał go informować o wszelkich zmianach toru lotu, bądź o usterkach silników. Max i Terry opiekowali się rannym. Dołączył do nich Daniel. Chwilę potem nieopodal miejsca zdarzenia znalazł się mały dwu-siedzeniowy jeep wyprodukowany przez mechaników już w czasie podróży Krucjatora. Drzwi do maszynowni otworzyły się i pozostały otwarte. Do środka wbiegł metalowy pająk i nie czekając na niczyją reakcję wstrzyknął Matthew połowę zawartości fiolki z adrenaliną. Maxim i Terry odsunęli się. Następnie robocik przysiadł na podłodze obok. Zwinął dwie przednie kończyny pod siebie w celu zamiany końcówki z igłą na nową bardzo małą. Ponownie dobrał się do Matthew i tym razem wielokrotnie ukłuł go w okolice rany wstrzykując mu w kilka miejsc środek odkażający. Odskoczył na bok i odsunął się daleko. "Proszę teraz przetransportować pacjenta do pojazdu" - odezwał się komputer. Col_Frost: W każdej chwili twoja postać może się teraz ocknąć, jeśli tak zadecydujesz. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:50. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0