Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-07-2008, 10:07   #1
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wataha

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ZK1Odh_zbLA&feature=related[/media]

* * *
....
Już... rano...?

Odzyskałeś słuch i węch. Węch!
Setki wyrazistych zapachów! Chleb. Mięsiwo. Sarna. Jeleń. Dzik. Lis. Wilk. Krew. Pot. Ludzie. Kwiaty, drzewa, stal, spocone skarpety, mleko, żółty ser, palenisko, myszy... Serce zabiło ci mocno. Tysiące informacji docierały do twojego otumanionego umysłu, miliony już zapachów, setki odgłosów...
Odzyskałeś wzrok.
Półmrok, mdłe światło słoneczne wpadało do pomieszczenia przez jedno niewielkie okno. Drewniana, niewielka chata. Wasza baza wypadowa, w centrum tak zwanego zadupia. Dwa łóżka, kilka posłań na podłodze. O, spałeś tam. Posłanie niewygodne jak diabli. Na szczęście jeszcze tylko kilka dni i wracacie... Stół, w kącie stos skórzanych, dużych toreb. Pod ścianą poroża jeleni. Tamte, i tamte, to twoje zdobycze.



Otwierasz szerzej jedno oko, zupełnie zaspany i rozleniwiony nienaturalnie. Łeb łosia nad kominkiem. A tak! To był okaz! Pamiętasz, jak Klif przed nim uciekał, dureń omal z gaci wtedy nie wyskoczył!



Na wieszaku dyndają skóry. Uzbierało się trochę tych futerek, będzie nieco grosza za futrzaki...



Są też na podło...



Dureń, znowu po nich depcze! Ed, ten nowy, żółtodziób! Szlag by go! Chucherko takie, wszystko psuje, śmieje się głupkowato niewiadomo z czego i ciągle tylko bawi się tym swoim nożem! Z łuku strzelać nie umie, we własne sidła omal nie wpadł! A teraz jeszcze depcze twoje piękne skóry!
Wściekły dźwignąłeś się, uderzyłeś głową i plecami o coś twardego...
To ocuciło cię ostatecznie z dziwnego otumanienia, które, jak początkowo sądziłeś, nie było wcale skutkiem źle przespanej nocy. Spojrzałeś w górę. Dechy. Otarłeś lewym bokiem o kolejną ścianę z desek. Odsunąłeś się w prawo, zaledwie kilkanaście centymetrów – znów ściana! Otworzyłeś szeroko oczy. Kraty! Zakręciłeś się w kółko – jesteś w... klatce?!
Spojrzałeś na podło... łapy! Łapy wilka?!
Odskoczyłeś ze zgrozą, uderzając o bok klatki i z hukiem potrząsając swym więzieniem. Spojrzałeś przez kraty na nogi Eda – jego głowy nie widziałeś z tej perspektywy. „Ed?!” – chciałeś krzyknąć w rozpaczliwym wołaniu o pomoc, lecz z twego gardła wydobył się jedynie wilczy skowyt!
- Oho! – głos Kliffa. – Zaczynają się kręcić...
Kliff był młody i ambitny, za ambitny. Zawsze spłoszył zwierzynę, albo za szybko wypuścił strzałę. Ten jego krótki łuk, pożal się boże [nadal go ma, jak widać...]. Ale dobry był z niego tropiciel.
- Uważam, że tego, tego i tego powinniśmy zabrać żywcem – Arkas, najstarszy z łowców, też tu był!
Arkas miał już swoje lata, nie był szybki ani zwinny, ale za to świetnie podkradał się do zwierzyny i znakomicie strzelał z łuku. Jego łuk, owszem, leży w kącie, obok toreb. Innej broni Arkas nie nosi – za stary był na to, jak mawiał.
Przystawiłeś głowę do krat, aby go dostrzec- przy nim, pod ścianą klatki na zwierzęta, drewniane, z metalowymi kratami z przodu. Były w nich wilki!
Klatki to trzy drewniane ścianki, bez szczelin, drewniana podłoga i sufit, oraz pionowe kraty, odległość między prętami około 20 cm – wilki przełożą przez nie łapę i pysk. W pomieszczeniu stoi jeszcze jedna klatka, większa od pozostałych, niestety okryta jest lnianym, szarym płótnem, i nie możecie dojrzeć co jest w środku.
- Ten jest młodszy.
- Ale nie wygląda zdrowo.
- Ten ma ładniejszą sierść!
- W ogóle... myślicie, że to te...? Te... magiczne...?
- Ciężko orzec, ale w życiu żem nie widział wilka tych rozmiarów, a polowałem po całym kontynencie!
- Wiecie co ja myślę? Że one SĄ magiczne, a Kall'eh, Baybars i reszta chcieli na nie zapolować!
- Przecie szli na jelenie – bąknął z dezaprobatą Arkas.
- Ba! Słyszałem wczoraj, jak jeden do drugiego przy stole szeptał o ogłuszaczu! Ogłuszacza na jelenie się nie zabiera!
- Wykiwali nas?
- Ha, i teraz mają! Ja myślę, że chcieli te wilki schwytać, rzucili proszę ciebie, ogłuszaczem, on wybuchł, a w tym czasie te wilki magią ich potraktowały, i o! Kall'eh, Amadeusz, Kiti i cała reszta wyparowali, a wilki jak padły, tak leżały, aż żeśmy je znaleźli!
- Mogło tak być.
- Eee, bzdury. Nażarte, wyrośnięte, i tyle.
Arkas przykucnął przy jednej z klatek.
- Patrzcie na tego. Ma w oczach coś, mi się nie podoba.
- Zabieramy tego. Reszta pod nóż.
- A jak nas też... no wiecie... magią...? – zająknął się Ed.
- Słyszałem, że jak są zamknięte, albo na uwięzi, to ich magia nie działa! – poklepał go rozbawiony Arkas.
- A ja słyszałem, że w nocy zamieniają się w ludzi i chodzą normalnie po ulicach, po knajpach, na dziwki, o!
- Ponoć potrafią gadać ludzkim głosem! – to Erni!
http://tymonalbrzykowski.blox.pl/res...iad_z_boku.jpg
Erni też nie był już młody, ale miał krzepę! Nie rozstawał się ze swoim nożykiem, ani z łukiem.
Erni przykucnął, ujrzałeś jego twarz. Stary, dobry Erni. Kiedyś sam, włócznią, zadźgał ogromnego niedźwiedzia!
- Ej! – skinął na ciebie głową. - No przyjacielu, powiedz coś do nas.
- Tracimy czas – bąknął Arkas. - Zabierajmy się do roboty, zanim kto odkryje co tu trzymamy! Jak wóz przyjedzie, skóry i łby powinny być już gotowe!
Erni wstał, podszedł do stosu toreb. Wygrzebał flaszkę, wziął długi kij z cienkim ostrzem na końcu, wsparty o kominek.
- Dobrze, że nam zostało sporo tej trucizny – stwierdził.
- Może to na nie nie działa? – Ed upierał się przy koncepcji magicznych wilków.
- A ja wam mówię, że od trutki mojej roboty zdechną jak zwykłe psy – mruknął Erni, mocząc ostrze w płynie z flaszki.
Zauważyłeś, że jeden z wilków był poza klatką, uwiązany na krótkim łańcuchu. Obroża – łańcuch – uchwyt w podłodze. Arkas zbliżył się ostrożnie do drapieżnika.
- Ten jest mój. Wytresuję i ugłaskam, będzie mi z ręki jadł.
- Taa, razem z ręką.
Arkas zważył w swej potężnej ręce długą, metalową pałkę.
- No, siad, mały – pomachał pałką przed wilkiem, trącił go nią. - Siad!
- To który najpierw? – Erni z ostrzem na kiju rozejrzał się po sali. – Może ten...?
- Dobra – zgodził się Ed, bawiący się jak zwykle swoim nożem.



- ...Co się dzieje?! Baybars, Kall'eh, Amadeusz, Kiti?! Gdzie jesteście?! – chciałeś zawołać, ale znów jedynie zaskomlałeś.
- Tutaj! – zaskomlał któryś z wilków, a wszystkie pozostałe zerknęły na ciebie.
* * *
Amadeusz:
Jak... w tym można... oddychać?! Gruba, skórzana obroża wżyna ci się w gardło. Próbujesz ją zdjąć, ale nie mas doświadczenia w posługiwaniu się kończynami bez palców! Potrząsasz jedynie grubym łańcuchem, który brzęczy denerwująco. Obroża, łańcuch, uchwyt przekręcony solidnie do podłogi. Arkas! No wreszcie, pomocy, zróbże coś...! Co ty robisz z tą...?! Pchnął cię metalową pałką! Głupi śmieszek. Znowu!
- Oszalałeś ty stary brutalu w gorącym łajnie jelenim kąpany?!?! Przecież to ja, Amadeusz Estevez!!!
- WWWRRRAAAU?!?! HAWRRR HAW RAWR HAW!!!
- Naprawdę chcesz stracić tą rękę, co, Arkas? – mruknął Ed.
- Młody, patrz i ucz się! – Arkas dumnie zadarł głowę, kiwając pałką. – Jak bydle raz się nauczy kto tu rządzi, nigdy mi nie podskoczy! Siad mówię! – szturchnął cię końcem pałki w twarz!

Baybars:
- To który najpierw? – Erni z ostrzem na kiju rozejrzał się po sali. – Może ten...?
Ruszył w twoją stronę! Wiercisz się w ciasnej klatce, twoje wilcze pazury stukają o drewnianą podłogę skrzyni.

* * *
Jeszcze trochę... wreszcie!
Ze sterty skórzanych toreb w kącie wyłonił się nagle mały, koci łepek! Kot rozgląda się wokół, w oburzeniu szukając tego, kto uwięził go pod tymi obrzydliwie ciężkimi, brudnymi torbami. Te głosy...! To głos Kiti! A tamten to glos Baybarsa! Kall'eh i Amadeusz?! Głosy dobiegają... z ... klatek z wilkami?!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 03-07-2008, 12:21   #2
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
- Meeeohhhr - oburzone miauknięcie dobiegło od strony tobołków.
Kot przeciągnął się leniwie ciekawie strzygąc przy tym uszami i niepozornie łypał na klatki.
Miękkie i bure futerko utrzymane jest we względnym porządku i błyszczy zdrowiem, a cała sylwetka wraz z kształtnym łebkiem emanuje pewnością siebie i tym specyficznym urokiem na jaki szlachetni łapią dwunogi gdy mają ochotę na coś do jedzenia..
Zmrużone zielone oczy omiatają spojrzeniem chatę łowiąc każdy ruch, całość lekko psuje naderwane podczas walki z wielkim szczurem ucho, choć może dodaje mu to trochę łobuzerskiego uroku.

W łepku wciąż był mętlik, a znajome głosy dobiegające zza prętów jeszcze bardziej go ogłupiały. Wyglądało na to iż część z dwunogów zrozumiała w końcu, że ułomne formy daleko ich w życiu nie zawiodą i zdecydowały się przyjąć lepsze powłoki.
Tylko czemu szczekacze?!?!
Pytanie jak to zrobiły, zdawało się być dalszą kwestią.

Z niepokojem zerknął na pozostałych dwunogów i nie poczuł się najlepiej. Jeden z nich specjalnie kilka razy nadepnął mu na ogon, ogólnie bardziej odpowiadałoby mu towarzystwo tej części w klatkach, choć z drugiej strony ostre zębiska i nowa szczekacka natura też nie wróżyły dobrze.

Kot z godnością, acz ostrożnością przesunął się bliżej w stronę klatek zerkając na łowców rozmawiających o czymś żywiołowo.
Zerknął na nich
Meeeeoow? - wydał z siebie jakby chciał by wytłumaczono mu nowe porządki, po czym zwrócił się ku klatkom.
Prhhhqqq! - prychnął kładąc uszy po sobie i bijąc ogonem na boki.

- Lepiej, Lepiej... Sierść, ogony niczego sobie, pogratulować, jednak mogliście wybrać sobie lepszą formę. - odezwał sie do wilków odgrywając wciąż przedstawienie złości, przed łowcami.
- Czy będzie nietaktem jak spytam co się na wiadro pełne myszy, stało?
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 03-07-2008 o 12:50.
Leoncoeur jest offline  
Stary 03-07-2008, 13:57   #3
 
Rijsel's Avatar
 
Reputacja: 0 Rijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicach


Śnieżny wilk łypnął groźnie na raz po raz zerkajacego w kierunku jego klatki myśliwego. Ocenił sytuację. Podobnie jak kamraci, był unieruchomiony, nie miał wielkich szans w starciu z uzbrojonymi łowcami. Trzeba się było jakoś wydostać z przeklętego, metalowego więzienia. I to w miarę szybko.
Ten duży, zarośnięty, trzymał w ręku nóż, którym bez trudu, w bolesny sposób, mógł zmusić do posłuszeństwa któregokolwiek z czworonożnych przyjaciół.

Jak się stąd wydostać..? Zwykłe powarkiwanie i ujadanie na niewiele się zda, brutalni myśliwi w najlepszym przypadku zignorują hałas, w nieco gorszym - postarają się go stłumić, w najgorszym - pozbyć się źródła hałasu...

W umyśle Baybarsa pojawił się iście szatański pomysł przegnania łowców i wyzwolenia się z więzienia. Miał wszelkie szanse powodzenia, ale wymagał doskonałego współdziałania.
Wilk zwrócił się do drużyny:

- Kamraci! Jeśli poznaliście mnie choć trochę jako człowieka, wiecie na pewno, że lubiłem igrać z ogniem. Innymi słowy, ten żywioł fascynował mnie tak bardzo, że w toku długich praktyk posiadłem umiejętność kontrolowania go do pewnego stopnia.
Wydaje mi się, że nie utraciłem swoich zdolności nawet w czworonożnej postaci...


- Nasi prześladowcy sami nas z klatek nie wypuszczą.
Nie możemy czekać na cud.
Proponuję urządzić im małe, za to iście *piekielne* przedstawienie... Zobaczymy, czy rzeczywiście mają nerwy ze stali.
Kiti i Kall'eh, chcę, byście rozpoczęli upiorną symfonię.
Amadeuszu, zbliż się do mojej klatki, na ile tylko pozwala Ci ta obroża. Gdy nasi kotowaci przyjaciele rozpoczną, warcz razem ze mną.
Jeśli ten... dwunożny... spróbuje mnie lub Ciebie zdzielić tym, co trzyma w ręku, mój gniew zacznie się wyzwalać - w bardzo widocznej postaci.


Gdy przerwał, jego kamraci mieli wrażenie, że z czerwonych tatuaży na sierści Baybarsa strzeliły pierwsze iskierki.

- Osobiście nie chciałbym zrobić im krzywdy. - wskazał łbem na grupkę zawzięcie dyskutujących łowców - Wolałbym, gdyby uciekli, gdzie pieprz rośnie, gdy tylko *przedstawienie* się rozpocznie.

- Jeśli nie zwieją... - śnieżny wilk zawiesił głos - W każdym razie płomienie, które ogarną tę chatynkę, nie zrobią Wam krzywdy, przyjaciele... - skończył złowróżbnie.

Czekał na ich reakcję.
 

Ostatnio edytowane przez Rijsel : 03-07-2008 o 14:00.
Rijsel jest offline  
Stary 03-07-2008, 14:56   #4
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ciemność, sen, odpoczynek. Tak to zawsze było mu miłe. Zawsze sprzyjało jego doskonałym zdolnościom. Zawsze pomagało w odnalezieniu natchnienia, weny, która jak wybredna i rozpieszczona kochanka, to przychodziła to odchodziła. Amadeusz Estevez oddawał się słodkiemu odpoczynkowi. Jego umysł nie specjalnie zdawał sobie sprawę dlaczego ma możliwość odpoczynku. Nie było to jednak aktualnie ważne. Liczył się sam fakt. Mógł odpoczywać więc odpoczywał. Cieszył się tym.

Bo i czym się martwić?
Co ma być I tak będzie,
więc mając to na względzie,
należy wszędzie gdzie tylko możliwe,
zażywać sensu istnienia!
Odpoczywając leniwie.


Jego ton, mimo że w myślach zaczął odrazy, automatycznie przyjmować barwę i sposób wymowy charakterystyczny balladom. Amadeusz delektował się tym, uwielbiał to. Muzyka, recytacja, ballady, sonety, romanse były całym jego życiem. Wszystkim co ukochał, no może poza nim samym. Miłość, właśnie. Czym jest istota ludzka, bez miłości? Bard zamyślił się przez chwile, po czym wyimaginowanymi dłońmi, uchwycił wyimaginowaną lutnię. Uderzył pewnie w struny. Dźwięk, jak zawsze doskonale czysty popłynął z jego ukochanego instrumentu, a z najdoskonalszego instrumentu, jego własnego gardła wydobył się aksamitny głos.

When you love someone
You’ll do anything.
You do all the crazy things
That you can’t explain.

You shoot the moon,
Put out the sun.
When you love someone.

You denied the truth
Believe a lie.
Every time that you believed
You could really fly.

Your lonely night’s have just began
When you love someone.


Amadeusz, zapewne kontynuował by swe senne arie, jednak upomniała się o niego rzeczywistość. Ta, niczym pomieszanie rozpędzonego nosorożca i taranu w jednym, nakazała mu powrócić ze świata snów to jego realnego, brudnego cuchnącego krwią, mięsem, potem, stalą odpowiednika. KRWIĄ? POTEM? MIĘSEM? Amadeusz otrzeźwiał nagle i targnął się odruchowo na nogi. Był ranek. Znajdował się w domu myśliwych. Nie tych, z którymi podróżował ostatnio, ale czy to było ważne? Przecież i tak nie byli mu do niczego potrzebni. Nie interesowały go ich przyziemne łowy na dzikiego zwierza. Dla niego ważne było piękno przyrody, piękno lasu. On polował na natchnienie! No i oczywiście na swą muzę!

Chciał wstać, jednak coś mu nie pozwalało. Obroża? Ktoś robi sobie głupie żarty, zdjąć? Jak? Pazury? Skąd? Na wszystkie dziewice uparcie strzegące swych cnót! Skąd te łapy? Pazury? Pysk?
- Co się dzieje? Skąd te pazury? Palce! Gdzie są moje palce???? . Amadeusz ze zgrozą zrozumiał iż jego piękny głos zamienił się w powarkiwanie i szczekanie. Że jego piękna osoba przyjęła teraz nędzny kształt jakiegoś dzikiego kundla. Co do Ciężkiej cholery się stało?.

Nie miał czasu na zastanawianie się naprzeciw niego stanął człek, Akras, chyba tak miał na imię. Trzymał w dłoniach pałkę i wykrzykiwał coś niezrozumiale.
- Oszalałeś ty stary brutalu w gorącym łajnie jelenim kąpany?!?! Przecież to ja, Amadeusz Estevez!!! Bard aż podskoczył. Znaczy się podskoczył by gdyby nie duszący łańcuch. WWWRRRAAAU?!?! HAWRRR HAW RAWR HAW!!! Były to jedyne co mógł przekazać swemu rozmówcy.
– Jak bydle raz się nauczy kto tu rządzi, nigdy mi nie podskoczy! Siad mówię! Amadeusz otrzymał potężny cios w sam nos. Zadzwoniło my w głowie.
- Jak możesz mnie okładać? Jestem Amadeusz Estevez! Słynny Poeta, światły rycerz w służbie poezji! Jak śmiesz! Kolejne razy spoczęły na jego nowym, włochatym ciele, zaraz po tym jak zamiast oskarżycielskiej mowy pojawiły się kolejne szczenięca. Mamusiu! Zakatują mnie tutaj. A ja jeszcze nie skończyłem swych sonetów! Nie chce umierać! Pomocy!!!.

Bystry umysł barda był jednak nieocenionym narzędziem, z którego poeta nie raz już korzystał. Jestem Wilkiem tak? A on najwyraźniej chce sobie zrobić ze mnie psa. Tak? No dobra to go będzie miał, tylko niech już nie bije.

Usiadł na tylnych łapach, boleśnie przekonując się, że na zadzie jest część ciała, o której do tej pory nie miał pojęcia. Ogon. Uniósł delikatnie głowę i wystawił język na bok. Wolał nie wiedzieć jak teraz wygląda. Zrobił minę, jakby patrzyła na zupełnie nagą kobietę. Takie obrazy zawsze cisnęły mu się na myśl w najmniej odpowiednich momentach. Zresztą czy było to ważne. Musi przecież jakoś przeżyć. Musi uratować swój niepowtarzalny talent, swój głos! Spróbował zamerdać tym, na czym przed chwilą usiadł.
- Łóf, chał? Jak to się do cholery mówi? No chyba się udało.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 03-07-2008, 15:54   #5
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Kall'eh
Smród... tylko tyle zdążyło mi przejść przez głowę zanim zacząłem odzyskiwać jakąkolwiek świadomość.
- Co za smród - wykrztusiłem, bo na pewno nie brzmiało to jak mowa. Czekaj czekaj to brzmiało jak szczeknięcie.
Że co?
- Cholera, co jest? - znowu to samo. Niby rozumiem ale nie mowie. Tylko szczekam, warczę czy coś w ten deseń.
Spanikowany wstałem na równe łapy, tak łapy, bo na cóż by innego? Nagle, zanim się porządnie rozejrzałem, zrozumiałem. Jestem w skórze jakiegoś wilka. Nie, ja jestem wilkiem. Jak to? To nie ma sensu. A mimo to węch mnie nie zawiódł. Czułem smród. Smród ludzi. I coś jeszcze... Chyba jeszcze gorsze. Smród kota. Rany boskie jaki jest nie znośny!
Instynktownie zacząłem warczeć. Cofnąłem się i z łupnąłem zadkiem w tył klatki. Dopiero teraz zauważyłem, że jestem zamknięty. Widzę nogi.
- Chłopaki to wy? Co się dzieje? - i znowu te warknięcia ze szczeknięciami.
Słyszę ludzki głos. Podchodzę do krat żeby sie rozejrzeć. Nagle stanąłem jak wryty na widok swojego niewyraźnego odbicia w grubej kracie. Czarny wilk. Tylko oczy wyróżniają sie z czarnej plątaniny sierści. Spojrzałem po sobie. Faktycznie cały czarny jak smoła.

Rozejrzałem sie i zobaczyłem inne klatki. Usłyszałem ludzki głos. To Ed?
Po lewej widzę kota. To mnie nie zdziwiło w końcu go czułem. Ale dlaczego rozumiem tego futrzaka?
- Sam chciałbym wiedzieć co sie stało. A tak w ogóle coś za jeden? - sypnąłem zanim zdążyłem sie zastanowić.

Szybki rzut oka na sytuacje. Facet z pałką, drugi z czymś co można nazwać włócznia. Będzie gorąco. Już nie próbowałem sie zachowywać jak człowiek. Zacząłem ujadać bez opamiętania.
- szybko sie denerwuje - zastanowiłem się - to dobrze.
Uśmiechnął bym sie gdyby sytuacja wyglądała inaczej. Ale czy wilki sie uśmiechają?
- niedługo sie dowiem -przeszło mi przez głowę.
Po prawej stronie usłyszałem głos, nie, nie głos ale szczek Baybars'a.
- symfonię? Ależ proszę bardzo. - rzuciłem i chyba nie było nikogo kto by mnie powstrzymał od wycia. Przynajmniej chwilowo tak myślałem. Gdyż po dłuższej chwili, po prawej dojrzałem swojego kompana, a przynajmniej też wilka. Usiadł na "prośbę" ogolonej małpy. Rozumiecie? USIADŁ!
- Nie no tego za wiele! - Warknąłem.
Nie wiedząc czemu tak mnie to zirytowało, ba, to mnie wkurzyło, żeby nie powiedzieć jeszcze gorzej. Ruszyłem wściekły i uderzyłem w kraty. Nie wiedziałem czy to coś da. Chciałem tylko żeby ten "pałkarz" ze mną spróbował zadrzeć. Szamotałem sie, wierzgałem, waliłem grzbietem o ściany, dach. Do tego warczałem jak opętany. I tylko zdążyło mi przez myśl przejść jedno zdanie:
-Co jest w tej wielkiej klatce przykrytej jakimś materiałem?
 

Ostatnio edytowane przez Fabiano : 03-07-2008 o 16:03.
Fabiano jest offline  
Stary 03-07-2008, 16:18   #6
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Kot aż przez chwile przestał prychać. Próbując zrozumieć szczekaczy.
Czerwonopyski chciał wszystko podpalać, powołując się na swe *magiczne* zdolności, więc kot od razu stwierdził, że nie przez niego bieży droga aby dogadać sie z łowcami którzy zapragnęli poznać przywilej machania ogonem i strzygnięcia uszami.
Panikowaty na łańcuchu nie wiedział nawet co zrobić z ogonem, jedynie Ciemnofutrzak sprawiał wrażenie bardziej... nie... czy on zaczął siłować się z kratami? W których sam zamykał czasem zwierzęta i znał wytrzymałość?

Wciąż kuląc uszy i sycząc machał ogonem na boki, zerkając tez ku dwunogom, aby jakiś zabłąkany but nie zaszczycił jego żeber. Odezwał się cicho.
- Kim jestem? Szlachetnym, który miast siedzieć na zapiecku we wsi, wybrał wasze towarzystwo i którego co dzień mijasz idąc na łowy, Czarnofutrzaku. - fuknął. - Co zaś do tej klatki, nie próbowałbym, bo za mocna. Wystarczy klinik wyciągnąć miast kłódki założony, lecz obawiam się że chwilowo tylko ja i tamte dwunogi sięgnąć i otworzyć go mogą, lecz oni dalecy są chyba od tego.
Ja tez coraz dalej, bo jako obiad dla szczekacza skończyć nie chcę.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 03-07-2008 o 16:27.
Leoncoeur jest offline  
Stary 03-07-2008, 16:47   #7
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Co się dzieje...? Polowanie...? Ogłuszacz...? Nora, wilk...?
Wilk!
Kiti usłyszała wyraźnie warczenie i ujadanie wilka, blisko, bardzo blisko siebie! W przerażeniu otworzyła szeroko oczy, sprężyła się i poderwała głowę, ale natychmiast położyła ją z powrotem, po tym jak czarny świat zawirował i bolesne kołatanie zahuczało jej pod czaszką.
- Auu...!
Sniiiiif!
Skamlenie wilka!
Kiti powoli obróciła głowę i znów ją dźwignęła z twardej podłogi. Z mroku zaczęły wyłaniać się kształty i postacie. Poznała łowców, Eda, Arkasa... Spece od grubej zwierzyny mieli przybyć tu jutro... Jutro...? Kiti zemknęła w kierunku okna. Jasno. Co się działo zeszłego wieczora, i w nocy, było dla Kiti zagadką. Drgnęła nerwowo. Nic nie pamięta! Starała się zachować zimną krew i nie okazywać zakłopotania. Głowa ją bolała, czuła się jak otępiały kawał drewna, zesztywniała, obolała, cała obolała, obolała!
- Ała! – jęknęła. – Witaj Arkas, cześć Ed! Darujcie moje lenistwo, coś źle spałam i się tej nocy, chyba wczoraj przeholowałam z tą twoja pyszną zupą z grzybków, Ed! – Kiti starała się zatuszować swoją kiepska kondycję żartem.
A-ŁUUUUUUŁ! HOW, HOW! Sniiiif, snif snif sniiif, wruał, ał!
Kiti znieruchomiała w przerażeniu.
- Co...!?
WU-UŁ!?
Poderwała się gwałtownie, uderzyła grzbietem o deski klatki.
HOW…!?
W zgrozie zakręciła się wokół, energicznie obróciła się wokół własnej osi kilka razy, ocierając się o ściany klatki. Postukała z rozpaczą nosem o dach klatki, skamląc zaczęła z uporem maniaka drapać drewnianą podłogę klatki. Przecisnęła wilczy pysk przez pręty klatki, napierają mocno na nie, jakby próbowała desperacko przecisnąć całą głowę i resztę ciała, choć wiedziała, że to niemożliwe, niemożliwe, niemożliwe!!!



- ARF, ARF, AAARF!!!
Na pomoc, na pomoc, ratunku!!!

Kiti była wilkiem! Śnieżnobiałą wilczycą właściwie, z postury drobniejszą i szczuplejszą od typowych samców wilczego gatunku. Była jeszcze młoda i sprawiała wrażenie puszystego, miłego, potulnego puszka przytulani o łagodnych oczach.

- Arkas, Ed, Kliff, Eni! To ja, to ja, to ja, Kiti!!! Na pomoc!
Kiti skamlała i ujadała, szamocząc się opętańczo w klatce, podskakując w niej bezradnie, drapiąc raz po raz w podłogę.
- Dirith, Baybars, Kall'eh!? Amadeuszu!? – opanowana histerią i rozpaczą kiti wykrzykiwała na cały glos imiona swoich towarzyszów, łowców, z którymi tutaj przybyła.
Przerażona swoim położeniem, nie wierzyła już, że ktokolwiek zrozumie, co się stało, że ktokolwiek ją pozna i wypuści z tej okropnej klitki! Nagle usłyszała głos Amadeusza! Dochodził z prawej strony, z kąta pokoju! Kiti przecisnęła znów pysk przez pręty, żeby dostrzec towarzysza. Ku jej zgrozie, on także był wilkiem!
- Amadeusz!? – zaszczekała z nadzieją, ze łzami w oczach.
Właściwie ulżyło jej, że nie jest sama ze swoją tragedią.
- Co się stało, co się stało!? Dlaczego zamieniliśmy się w...!?
Zamilkła, widząc Arkasa zbliżającego się z metalową pałką w ręku. Podkuliła ogon, z bijącym sercem cofnęła się w głąb klatki i skuliła się w kącie.
„To się nie może dziać, nie może, nie może!”
- Młody, patrz i ucz się! – Arkas dumnie zadarł głowę, kiwając pałką. – Jak bydle raz się nauczy kto tu rządzi, nigdy mi nie podskoczy! Siad mówię!
Kiti zamarła.
- Przestań!!! – pisnęła. – Przestań, zostaw go, zostaw!!! – zjeżyła białą sierść, zaczęła nerwowo poruszać lekko ogonem, sprężyła się, chyląc nisko wilczy łeb, kładąc uszy po sobie.
Tak się bała! Metalowa pałka trąciła pysk czarnego wilka.
- DOŚĆ, przestań, draniu!!! – krzyknęła głośno.
Zawarczała wściekle, pokazała kły, szczeknęła zajadle i dopadła do krat swojej klatki, złapała pręt w zęby i gryzła go zawzięcie. Gryzła brzeg drewnianej ściany klatki, znów pręty, ujadała wściekle wymachują ogonem, próbując przecisnąć głowę przez kraty.

Zauważyła kota, który wyskoczył ze sterty tobołów i podbiegł do jednej z klatek.
- Czy będzie nietaktem jak spytam co się na wiadro pełne myszy, stało?
- Ten kot gada!!! – wymknęło się osłupiałej Kiti, po czym zamilkła i spuściła głowę, speszona.
Jak ona sama mogła wytykać gadającemu kotu to że on gada, skoro sama była teraz elfką w ciele wilka!? Nagle Kiti zrozumiała. To nie kot gada ludzkim głosem, to ona go rozumie jego kocią mowę! Ludzie z kolei, jej dawni znajomi, słyszą tylko szczekanie z jej „ust”!?
- Nie wiem co się stało, ale to ja, to ja, Kiti! – zaskomlała do kota. – Zamieniłam się w wilka, tak jak inni! To chyba... dlatego że...?
Głupio było o tym mówić!
- Chyba poszliśmy na polowanie i... znaleźliśmy wilka i pomyśleliśmy... wilka z młodymi... i to było głupio, że te młode, i ten wilk, że...? Rozumiesz...?
- Chłopaki to wy?
- Kall'eh!? – Kiti przecisnęła znów pysk przez kraty, próbując dojrzeć swego towarzysz. – Ty też!?
- Co się dzieje?
- Wszyscy zamieniliśmy się w wilki!? – jęknęła Kiti.

- To który najpierw? – Erni z ostrzem na kiju rozejrzał się po sali. – Może ten...?
Ruszył w kierunku klatki naprzeciwko i zatrzymał się przy niej. O nie, o nie, Dirith!!!
Tak mamy skończyć!? Jako futra, jako wykładziny na dworze jakiegoś magnata!? To klątwa, to kara!? To moi towarzysze, moi przyjaciele!
- Bayyyyyybaaaars!!! – zawyła rozpaczliwie Kiti.

Mrok. Biała iskra, rozjaśniająca ciemności. Wszystko inne znikło, wszystko inne ucichło. Kiti nigdy nie widziała czegoś takiego, nigdy się tak nie czuła!

Odbicie świetliste zmrożone rozkazem bieli,
Skuj swoim gładkim lustrem ciszy wrzask złych dusz,
Zduś ogień nienawiści ich umysłów i serc,
Blizzard wind!!!

Oczy Kiti zabłysły na niebiesko, wokół wilczycy pojawił się lewitujący pierścień lodu, który nagle rozprysnął się na setki drobinek i płatków śniegu. W pomieszczenie zerwał się silny lodowaty wiatr. Kiti miała nadzieję, że uda się jej zamrozić podłogę i sprawić, aby łowcy się na niej pośliznęli. Dodatkowo, chciała zamrozić ręce Arkasa i Erniego, aby nie skrzywdzili jej przyjaciół. Następnie, spróbuje na ścianie stworzyć napis z sopelków lodu „wypuścicie nas, to my, Kiti, Amadeusz, Baybars i Kall'eh!”
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 03-07-2008, 17:01   #8
 
Rijsel's Avatar
 
Reputacja: 0 Rijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Solidarność iście ludzka, z goryczą pomyślał śnieżny wilk.

Moi współwięźniowie... nadęty bard-konformista i prychający kot w swej inteligencji widocznie nie zdający sobie sprawy z faktu, że celem "dwunożnych małp" *nie* jest udomowienie naszej rozkosznej grupy...
Kotowaty chyba zbytnio wziął sobie do serca mądrość ludową, w myśl której pośpiech jest potrzebny jedynie przy łapaniu pcheł.
*Tak się składa*, że jest on przydatny również przy ucieczce przed prześladowcami. No ale, skąd taki *noblesse*mógł to wiedzieć?

Jedynie Kall'eh gotów był zaryzykować desperackiej próby uwolnienia się ze stalowego więzienia.
I dzielna Kiti, próbująca najwyraźniej zwiększyć tak potrzebne teraz zamieszanie czymś ze swojego arsenału.

Baybars postanowił spróbować innego fortelu...
Czy nie dałoby się spóbować stopić jednego bądź dwóch szczebelków klatki.
W najgorszym wypadku odwrócę uwagę dwunożnych,
dając kotu odrobinę czasu na uwolnienie Kall'eha...
 

Ostatnio edytowane przez Rijsel : 03-07-2008 o 17:07.
Rijsel jest offline  
Stary 03-07-2008, 20:08   #9
 
luiner's Avatar
 
Reputacja: 1 luiner nie jest za bardzo znany
Lunar spokojnie obserwowal wydarzenia w pomieszczeniu porobujac
przyzwyczaic sie do swej skory. Wilcze lapy zdecydowanie nie sa tak
manewrowe jak elfie ale umysl pozostaje na swoim miejscu wiec
wyprobujemy innej sztuczki...
Z doswiadczenia wiem ze klin nie pusci jesli sie pcha kraty, ale gdyby
je pociagnac...
Lunar spokojnie, przystapil do kraty drzwiczek po czym chwycil ja
zebami, nie za mocno, ale odwaznie, starajac sie by pysk byl
stosunkowo blisko klinu i lekko powyzej jego wysokosci co zdecydowanie
ulatwi dostep lapom jesli wogole da sie dosiegnac go przy ich pomocy.
Nastepnie powoli zapierajac sie tylnimi lapami cofal, uwaznie
obserwujac zachowanie klinu, kiedy znalazl moment luzu stara sie
zatrzymac w tym miejscu i podbic klin jedna lub druga lapa skupiajac
sie na precyzji a nie brutalnej sile...
 

Ostatnio edytowane przez luiner : 04-07-2008 o 00:28.
luiner jest offline  
Stary 03-07-2008, 22:12   #10
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Baybars, mając stać się rychło pierwszą ofiarą przemysłu futrzarskiego, szybko układa plan ucieczki. Kiti i Kall'eh zaczynają zgodnie wyć i szaleć w klatkach, a Baybars i Amadeusz zgodnie warczą groźnie, wprawiając zdumionych łowców stan głębokiej frustracji i niepewności. Zwęszyliście strach. Na domiar złego, po kolejnej komendzie „siad!”, dzika, nieokiełznana bestia z lasu, potulnie siada i wymachuje przyjaźnie ogonem, strojąc miny dobrego psa.
- Widziałeś to?! – jęknął Ed.
Arkas z krzywą miną cofnął się od czarnego wilka na łańcuchu i podrapał się po głowie.
- Dużo żem widział dziwnych rzeczy w lasach, i wiem, że zdolnym treserem jestem, ale to u diabła?!
- Może... już był tresowany? – wtrącił zgłupiały Kliff. – Przez elfy, druidów, albo coś takiego...?
- To nie są zwykłe wilki! – rzucił zastrachany Ed. – Zobacz, jak ten biały się na nas gapi! A ta, zobacz, zżera klatkę!
Kall'eh i Kiti demolowali zaciekle swoje klatki.
- Spokojnie panowie – rzekł Kliff. – Wóz zaraz będzie, zapakujemy to i koniec draki.
- Żywe? Co nam to żywych wilkach? Kto to kupi?
- Zapakujemy?! Ja się do nich nie zbliżam!
- Przestań jęczeć Ed, do cholery! To tylko banda głupich, przestraszonych, zawszonych wilków, nażartych, i wielkich, ale nic poza tym!
- To dziwne... – Arkas nadal gapił się z niedowierzaniem na Amadeusza.
- Z-zobacz!!! – Ed drżącą ręką wskazał Barbarsa.
Tatuaże wilka lśniły iskierkami ognia.
- O ń-hie...! – jęknął z durnowatym uśmieszkiem obłąkańca Ed, cofając się ku drzwiom. – Ja się do nich nie zbliżam!...
Pręty w klatce Baybarsa zajarzyły się nagle czerwienią.
- C...oooOOOOoooooooo?! – Arkas pośliznął się na podłodze, która nagle zamieniła się w równiutką taflę lodu.
Kiedy Arkas rąbnął jak długi, Ed jęknął w panice i próbował skoczyć ku drzwiom, ale szybko odkrył, że skoki na lodzie to nie jego specjalność i wykonawszy całkiem efektywny szpagat, z głuchym stęknięciem również legł na podłodze.
- Wynoszę się stąd – stwierdził delikatnie Kiliff, przytrzymując się ściany ruchem poślizgowo-upadkowym posuwając się ku drzwiom.
Erni w milczeniu, krok za krokiem, ostrożnie cofał się ku wrotom, wyciągając ku towarzyszom rękę, jakby mówił „dajcie mi broń”. Ci jednak broni mu nie dali, a szybko ewakuowali się z chaty.
- Widziałeś to?! Widziałeś?! Nie wracam tam! – słyszeliście głos spanikowanego Eda.
Arkas zaglądał przez okno z bezpiecznej odległości. Łowcy dłuższą chwilę przekrzykują się nawzajem w zażartej kłótni o coś.
- Są warte fortunę!
- Są niebezpieczne!
- Nie słuchasz. Są warte fortunę!!! Są w klatkach!!! Są nasze!!! Stary, są nasze! Całe szczęście, żeśmy ich nie przerobili na futra! Muszą być żywe, muszą robić te swoje sztuczki...! Każdy mag da za nie for-tu-nę! – Kliff zacierał ręce.
- I jak je niby stąd zabierzemy?!
- Ogłuszacz! Ogłuszacz, lećmy po ogłuszacz! – powtarzał jak w transie Kliff. – Raz zadziałało na nie, to i drugi zadziała!
- Dobra. Dobra, spokojnie...
- One nas pozabijają!...
- Zamknij gębę, Ed. Jedziemy po ogłuszacz. Psia mać!
- Co?
- Trofea i torby zostały w środku! Tam są nasze pieniądze!
- Ja tam nie wracam!
Znów słyszycie kłótnię. Po chwili przez okno do pokoju wsuwa się gruba, długa gałąź. Drży i kołysze się, próbując nawinąć na swój koniec pasek od skórzanej torby leżącej na szycie sterty w kącie.
- Kliff, jedź już, zatrzymaj wóz!
Rżenie, tętent końskich kopyt.
- Już prawie mam...
- Cholera! – pasek torby uznał się z czubka gałęzi. – Jeszcze raz...

Lunar szarpie się z drzwiczkami klatki, próbując sięgnąć łapą zawiasu i wybić z niego klin. Niestety, zamknięcie klatki znajduje się na zewnątrz, na lewej ścianie klatki, przez co wilk nie może go sięgnąć łapą, która niestety nie jest tak wprawna w manipulacjach jak elfia ręka. I tak, szarpiąc drzwiczki, Lunar słyszy, jak ciężka kłódka obija się o drewnianą ściankę.

Z okrytej płótnem klatki dobiega nagle warczenie. Nie jest to warczenie wilka aczkolwiek, a grube, tęgie warczenie czegoś większego! Gwałtowne uderzenie w klatkę. Jeszcze jedno. Brzdęk metalu; oceniacie, że ta duża klatka jest inna niż wasza, nie z drewna, a ze stali.

Baybars tymczasem obserwuje, jak dwa pręty jego klatki żarzą się do czerwoności, przyjmując powoli żółtawo-biały odcień. Nieznacznie się wyginają, ale nie przeciśniesz się, a poza tym są gorące. Gdyby ktoś je teraz urobił...?

Kiti; nie udało się stworzyć napisu z sopelków, za mało wilgoci było w okolicy i napis po prostu się rozsypał.

Kall'eh toczy dysputy z kotem. Nie trudno dziwić się kotu – ma otworzyć klatkę, z której wyjdzie wielki, ogromny, silny, zabójczy, szczekasty, zębiasty, krwiożerczy wilk?! Musiałby mieć naprawdę dobrą motywację...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172