Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-07-2008, 23:02   #21
 
Powerslave's Avatar
 
Reputacja: 1 Powerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodze
Tera zdała się odpuścić i zdecydowała się na odpuszczenie sobie potyczki z demonem za namową Laury. Po chwili po twarzy kobiety spłynęły łzy, następnie wzięła za rękę Laurę i razem ruszyły w kierunku wyjścia. Wtedy staruszek zawołał kobiety i zwrócił się do nich tymi słowy:
-Mój pan jest dość bogaty, i ma na dość honoru by zrekompensować Ci tę zniewagę. Po tych słowach rzucił im mieszek ze złotem, którego Laura najzwyczajniej w świecie nie złapała. Zatrzymała się na chwilę, zerknęła na starca, po czym wyszła wraz z poszkodowaną. Gdy były na zewnątrz od razu zdecydowały się ruszyć ku kramom i dzielnicy handlowej. Przeszły całą alejkę uważnie się rozglądając, ale nie znalazły żadnego kramu z materiałami ani suknem. Zamorscy kupcy usiłowali im wcisnąć dzikie zwierzęta, ale ani Laura ani Tera nie miały teraz ochotę na adopcję tych nieszczęsnych stworzeń. ~~ Skoro nigdzie u kupców nie ma sukna, czas ruszyć, tam gdzie moi znajomi ~~
W tym momencie Laura pomyślała o portowych knajpach, a jako pierwsza na myśl przyszła jej ta, w której pracują panie lekkich obyczajów, które znała dość dobrze (bynajmniej nie po fachu). Nie pamiętała nazwy tego lokalu ale była pewna, że trafi. W końcu w porcie Ramptos bywała bardzo często za dawnych czasów. W końcu odezwała się do Tery:
- Chodźmy, wiem gdzie będą potrafili nam pomóc
Gdy już dotarły na miejsce Laura zapytała pierwszej napotkanej 'panny' pracującej w lokalu o pomoc, mniej więcej tymi słowy:
- Witaj, pamiętasz mnie jeszcze? To ja Laura Hildesbrad, bywałam tutaj często swojego czasu. Ja w zasadzie z małą prośbą. Oto moja znajoma - tu Laura dyskretnym gestem wskazała na Terę - Miałyśmy mały eem...wypadek no i potrzebujemy jakichś ciuszków. Jakaś miejskiego kroju suknia powinna być w porządku...
 
Powerslave jest offline  
Stary 16-07-2008, 15:17   #22
 
opax's Avatar
 
Reputacja: 1 opax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znany
Naga kobieta zalała się łzami, może pod spojrzeniem Nierka albo po prostu sytuacja ją przerosła. W każdym razie nie stanowiła już żadnego zagrożenia, więc się zrelaksował i wrócił do normalnej pozycji. Nie spuszczał jednak z niej wzroku, ale teraz dwukolorowe oczy zamiast wrogości wyrażały żywe zainteresowanie. Nigdy w swoim życiu nie spotkał się ze łzami, one jak i podobne emocje były domeną ludzi i ras pochodnych, krew demonów płynąca w jego żyłach sprawiała, że był na nie niepodatny i likwidowała granice między dobrem a złem.

Obie kobiety wyszły po odmowie przyjęcia od starca zadośćuczynienia w postaci kilku monet. Nierk się tym nie przejmował, nie czół się w jakikolwiek sposób winny. Tym co przyciągnęło jego uwagę, były słowa mówiące o pracodawcy jako kimś honorowym, co przekreślało jego podejrzenia, jakoby stał za tym jakiś demon. Właściwie nie miał co tu już robić ale starzec powstrzymał go prze wyjściem. Wyjaśnił też pokrótce, że całe to przedstawienie miało wyłonić najbardziej zdeterminowanych i zainteresowanych najemników.
Nie miał większego zamiaru pracować dla kogokolwiek ale jakoś nie mógł porzucić sprawy księgi i odejść. Zamiast tego skierował się w stronę końca sali gdzie wokół biurka zebrała się grupa pozostałych w sali przybyszów.

Gdy niespiesznie doszedł do innych zainteresowanych, odezwał się do pracodawcy, jednocześnie wpatrując się w niego, jednak nie próbował wywierać jakiegoś nacisku.
-To wszystkie informacje jakie o nim macie? Może coś o kimś kto go zna, kim jest, w której części miasta o nim słyszano?
Nie spodziewał się jakiejkolwiek odpowiedzi, więc czym prędzej omiótł wzrokiem pozostałych w sali.
~~Ludzie, elf i takie tam. Chociaż nie wyglądają zachęcająco to pewnie się przydadzą, głównie do zdobywania informacji bo nieraz zdarzało się, że na sam mój widok mieszkańcy kręcili nosami.~~
Odwrócił się do nich i uśmiechnął odsłaniając pokaźny zbiór zębów.
-Jestem samotnikiem i pracuję sam, jeżeli jednak taka wola naszego pracodawcy ruszę razem z resztą na poszukiwania.
 

Ostatnio edytowane przez opax : 17-07-2008 o 10:52.
opax jest offline  
Stary 16-07-2008, 16:34   #23
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Cała sytuacja z demonem i zbulwersowaną kobietą wreszcie przycichła, a każdy ostudził już swój zapał. Co do starego, ten przytaknął i odpowiedział:
-Tak, zgadza się, prawdziwa siła tkwi w środku, każdego. Grupa jest silniejsza od jednostki, zgrana grupa jest niezwyciężona... Samotny „jeździec” nigdy nie dociera do celu.
Caenvox wcześniej się nad tym nie zastanawiał. Miałby współpracować z tą bandą? Jedynie kobieta przypominająca pirata sprawiała wrażenie bardziej rozsądnej. Jednak i ona opuściła dom. Do reszty nie miał ani zaufania. A szczególnie dla tego demona, który wręcz prosił się o osmażenie swojego kupra. Jeśli jednak będzie musiał złączyć z nimi siły zrobi to-mus jest mus. A na pewno lepsze to niż wzajemna gonitwa i walka o skrawki kolejnych stronnic księgi.
Okazało się również, że wcześniej jedynie wystawiano cierpliwość przybyszów na próbę. Dopiero teraz, gdy przybyszów znacznie ubiło prowadzący spotkanie zdradził im:
-Jedna stronica jest tu w mieście. Jej posiadaczem jest „Jastrząb”, nie wiemy jak naprawdę się nazywa. To członek zakonu rycerskiego. Jak ją zdobędziecie to już wasza sprawa.
-Jastrząb?-pomyślał, starając się odnaleźć to imię w zaułkach pamięci. Swego czasu znał parę osób z tych okolic, ale na chwilę obecną nie mógł skojarzyć sobie tego osobnika.
Zerknął na resztę. Miny mieli zdeterminowane, ale wątpił aby i oni wiedzieli o kogo chodzi. Do grupki podszedł demon, z którego udziałem zaszedł wcześniej nieprzyjemny incydent. Nieświadomie mag zacisnął ręce czując jak przepływa przez nie gorąca energia. Zaraz jednak opanował się i rozluźnił uchwyt. Nierk począł wypytywać starca o szczegóły, ale wydawało się to być bezsensowne. Zapewne dowiedzieli się już dostatecznie dużo, a teraz nadeszła pora na ich ruch.
Caenvox zwrócił się do pozostałych:
-Dobrze, panowie. Nie marnujmy czasu, trzeba na początek zaciągnąć języka. Miasto jest wielkie, więc najlepiej będzie się rozdzielić i za dwie godziny spotkać się pod tą rezydencją. Co wy na to?
 
Caleb jest offline  
Stary 18-07-2008, 14:44   #24
qaz
 
qaz's Avatar
 
Reputacja: 1 qaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie coś
[Ulice miasta- Port]

Laura nie przyjęła złota, Tera była zbyt załamana by kontaktować, co nią kierowało? Piracka duma, a może kobieca wyniosłość? To teraz nie było ważne. Kobiety zatrzymały się na chwilę na wybrukowanej kamieniami ulicy, tuż za bramą dzielnicy. Po lewej stronie wznosiły się magazyny i „stara karczma”, jednakże nie te budynki były celem ich wędrówki. Ruszyły w prawo, do budynku zwanego „Przytulną Sarą”. Kluczyły odrobinę pomiędzy domami. Przez jakiś czas Laura miał dziwne uczucie bycia obserwowaną, spojrzała przez ramię, lecz nikogo nie dostrzegła. Pewnie tylko tak jej się wydawało. Uliczki zrobiły się coraz węższe, to tu to tam stały stosy beczek i skrzyń. Upragniony budynek znajdował się on w głębi uliczki tuż za zbrojownią. Przybrudzone okna w których wisiały ciężkie zasłony doskonale skrywały wnętrze. Przed drzwiami stała para mężczyzn. ~~Eunuchowie~~ pomyślała Tera. Kobieta schowała się za plecami Laury, wyglądały zupełnie jak siostry. Drzwi otworzyły się z głuchym zgrzytem, w blasku promieni słonecznych zamajaczyła jedna z „panien”, rozejrzała się wokoło i nim zawołała odezwała się Laura:

- Witaj, pamiętasz mnie jeszcze? To ja Laura Hildesbrad, bywałam tutaj często swojego czasu. Ja w zasadzie z małą prośbą. Oto moja znajoma - tu Laura dyskretnym gestem wskazała na Terę - Miałyśmy mały eem...wypadek no i potrzebujemy jakichś ciuszków. Jakaś miejskiego kroju suknia powinna być w porządku...

-Pewnie, że cię pamiętam kochanieńka, wchodźcie wchodźcie, bez obaw nie mamy „klientów”.- uśmiechnęła się i zaprosiła gestem ręki- Nadal nie masz ochoty do nas przystać? Nigdy nie pojmowałam co tak bardzo Cię pociąga w tym fachu... No ale nie przyszłaś tutaj się wykłócać o dawne dzieje prawda?

Kobieta którą Laura rozpoznała jako Esriv prowadziła je na piętro. Z początku budynek przypominał bogatą, porządną karczmę i jedynie ilość łoży i panien dawała do zrozumienia z czym ma się styczność. Esriv wprowadziła gości do najodleglejszej komnaty. Schludne małe pomieszczenie zdawało się nie być wykorzystywane zbyt często. Krótka drewniana ława z ledwością pomieściła trzy osoby. Przy ścianach ustawiono wysokie szafy, wypchane po brzegi ubraniami.

-Opowiadaj kochanieńka o tych twoich podróżach, a ty młoda damo wybierz coś sobie, nie krępuj się...

[Dom spotkań]
Ludziom nie było zbyt spieszno do opuszczenia budynku. Zebrali się gromadnie przed biurkiem i dopytywali się o więcej informacji, tak jakby te były niewystarczające. Nierk okazał się nieczuły tak jak większość demonów na ludzkie sprawy, myśli i uczucia. Po tym co zrobił nie wyglądał nawet na takiego, który poczuwa się do winy i nic dziwnego. Demony zawsze miały odmienne spojrzenie na świat i jego sprawy. Starzec przetarł zaciśniętą dłonią oko, był już wyraźnie zmęczony. Spojrzał jeszcze tylko na nieprzyjęte złoto poczym wrócił do dialogu:

-„jastrząb” jak mówiłem wcześniej jest członkiem zakonu rycerskiego, mają siedzibę na centralnym placu. To chyba nie problem dla was Panowie dowiedzieć się samemu czegoś więcej?

Nierk wyszczerzył zęby jak bezpański pies, który pokazuje swoją siłę, w jego mniemaniu mógł być to uśmiech, dla innych groźba. Zebrani popatrzeli po sobie, z wolna tworzyły się większe i mniejsze zespoły. Wy również dobrze zdawaliście sobie sprawę z faktu, iż w pojedynkę mało uczynicie.

-Jestem samotnikiem i pracuję sam, jeżeli jednak taka wola naszego pracodawcy ruszę razem z resztą na poszukiwania.

Starcowi zrzedła mina, nie spodziewał się tak wielu indywidualistów. Westchnął ciężko i zamyślił się. Ktoś z sali ziewnął przeciągle, cóż siedzieli tu niemal półdnia. Spojrzał badawczo na Marvina który najwięcej milczał, inni przynajmniej wymieniali spostrzeżenia pomiędzy sobą. W głowie zabłysła mu pewna myśl. Chciał coś powiedzieć, lecz uprzedził go mag Caenvox.

-Dobrze, panowie. Nie marnujmy czasu, trzeba na początek zaciągnąć języka. Miasto jest wielkie, więc najlepiej będzie się rozdzielić i za dwie godziny spotkać się pod tą rezydencją. Co wy na to?

-hmm, całkiem rozsądne, czyli ty również będziesz z nim współpracował- Starzec wskazał na Marvina i pstryknął palcami- Ty tam jak Ci na imię? Mniejsza o to, wasza trójka ma działać razem na pewno się dogadacie, jesteście prawie jak rodzina. Macie czas, wypocznijcie, uzupełnijcie zapasy, róbcie co tylko chcecie. Aha i jeszcze jedno, mój pan opłaci wam pokoje w „starej karczmie” wieczorem będą gotowe

Większość skinęła głową. Zebrali swoje rzeczy i powychodzili. Część rozpoczęła dochodzenie zaraz na ulicach bogatej dzielnicy, wypytywali przechodniów czym zwracali uwagę strażników na siebie. Byliście pewni, że jeśli tak dalej pójdzie, to „jastrząb” odleci nim zdołacie cokolwiek osiągnąć.
 
__________________
Dobry Polak , to mądry i światły człowiek , otwarty na innych ludzi i inne kultury , ale też człowiek ostrożny , człowiek czujny , mający regał książek , komputer z internetem i Ak 47 na strychu <joke>
qaz jest offline  
Stary 19-07-2008, 09:57   #25
 
opax's Avatar
 
Reputacja: 1 opax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znanyopax nie jest za bardzo znany
Nierk szczęśliwą osobą nie był, dostał do towarzystwa elfa, mrocznego czy ciemnego, nie za bardzo pamiętał nazwy podras. W każdym razie za dużo nie zawadzał i wydawał się inteligentny ale drugi "towarzysz" wyglądał na podstarzałego człowieka, do tego zapewne niemowa lub nawet głuchoniemy. Jak ktoś taki może zbierać informację?
Celowo zignorował starca i zwrócił się do elfa.
-Rozglądnę się po slumsach.-Nie chciał mówić za dużo, jednak po chwili dodał.-Nazywają mnie Nierk.
Skierował się w stronę drzwi i od razu zauważył grupkę najemników, którzy zaczepiali przechodniów i najprawdopodobniej wypytywali ich o jastrzębia.
~~Są równie subtelni co ta śmierdząca kupa łajna.-Nierk przemilczał że w jego przypadku "subtelność" oznaczała zabicie przesłuchiwanej osoby i wszystkich światków-Ten rycerzyk niedługo zauważy swoją popularność wśród najemników.
Chociaż trzeba było teraz działać szybko, zatrzymał się jeszcze przy drzwiach aby posłuchać gdzie wybierają się jego towarzyszę, o ile zamierzają się gdzieś ruszyć. Niemowa pokazała już swoją obojętność na wszystko tkwiąc niewzruszenie na tym samym miejscu od początku spotkania.
 
opax jest offline  
Stary 20-07-2008, 00:58   #26
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Dziewczyna średniego wzrostu, bo mierzyła ok 170cm na niewielkim obcasie, o dumnie brzmiącym imieniu Jackie D. Flint, relaksowała się właśnie na bocianim gnieździe, na statku o dźwięcznej nazwie "Płynąca Radość". Mało kto z załogi wymieniając nazwę statku używał do tego języka śródziemnomorskiego, ale jednak nikt nie wstydził się nazwy statku, która mogła brzmieć dość "radośnie" a nie piracko. Do załogi "Szyderczego Uśmiechu" doszły plotki o księdze wartej sporą sumkę. Nie tyle kapitan, co pewny członek załogi, usłyszawszy o grubej kasie postanowił, że taka informacja nie przejdzie mu koło nosa i trzeba to wykorzystać. Mimo iż dla Jackie, pieniądze nie były priorytetem, dziewczyna mocno zainteresowała się samym artefaktem.

- Oi, Jackie! Złaź już stamtąd, dopływamy do brzegu, a jeszcze nie ustaliliśmy szczegółów. - krzyknął nawigator, któremu udało się namówić dziewczynę na całą tę szopkę.

- Już schodzę, już schodzę! Pieprzony materialista. - wzdychnęła ciemnowłosa i zaczęła niespiesznie schodzić z bocianiego gniazda po drabince.

- Widzisz Nickey, taki już nasz los - Ty dryfujesz w biuście, a ja wśród debili. - skomentowała krótko mówiąc jakby sama do siebie. Uśmiechnęła się szyderczo, a gdy już stanęła na pokładzie usłyszała marudzenie Taurena - znawcy staroci i miłośnika historii.

- Ale się nie wyspałeeeem! Co, to już ranek? ... Oooo, Jackie! Widzę, że nadal rywalizujesz z naszym kapitanem o to kto ma bardziej szyderczy uśmiech, hm? - rzekł dość sennie patrząc na nią jednym okiem, ponieważ drugim, ciągle był w krainie snów.

- Tak Taurenku, tak, leki Ci się już skończyły, hym? Biedny Tauryś - powiedziała lekko ironicznie drażniąc się z mężczyzną. Ten spojrzał na nią lekko zarumieniony i zamknął szybko oko gdy zobaczył, że Jackie się nad nim pochyla.

- DOBRANOC! - rzekł krótko tuląc do piersi jakąś księgę. Dziewczyna jedynie zaśmiała się cicho i pokiwała z niedowierzaniem głową.

Jackie, była kobietą o dość lekkiej budowie ciała. Jej długie, zgrabne nogi, zakryte były do kolan butami z wieloma klamrami zapinanymi z tyłu łydki. Na udzie miała poprzywiązywane pochwy na bronie, które o dziwo nie zawadzały jej. Jej tyłek prezentował się dość okazale, ale nie można było powiedzieć, że jest on wielki i tłusty. Jako kobieta pirat, Jackie, nie miała raczej czasu na bezsensowne tycie, toteż jej szerokie biodra są raczej wynikiem długich podróży w niekomfortowych warunkach, a często też długich godzin marszu. Wbrew pozorom, tak to się stało. Miała na sobie idealnie dopasowane, krótkie spodenki o dość ponuro trawiastej barwie.
Ku zadowoleniu kobiety, reszta części ciała prezentuje się zdecydowanie lepiej. Jej znacznie widoczne wcięcie w talii, zdecydowanie odwraca uwagę od większego tyłka, zaś biust dziewczyny, jest zdecydowanie standardowy. Nie jest on ani przesadni, tak, że dziewczyna mogła wznieść się w powietrze na swoich balonach, ani też mały, żeby można było mylić ją z chłopcem. Wielkość jej piersi była idealna, by móc schować coś w biust, i by to coś nie wyleciało dołem bluzki. Sama górna część garderoby była dość skromna, ale nie na tyle, by więcej odsłaniać niż zasłaniać. Była dość zwyczajna, jak na porządną kobietę, spędzająca długie miesiące na morzu, przystało. Na lewym ramieniu wytatuowany ma ster. Buzia Jackie jest dość młoda, choć nie wygląda na nastoletnią. Zdecydowanie wygląda bardziej dojrzale i dorosło. Jej wyraz jest zazwyczaj wredny i złośliwy zaś uśmiech - całkowicie szyderczy i szelmowski. Ta kobieta na pierwszy rzut oka wydaje się być twardą zawodniczką, którą nie łatwo nastraszyć. Kobieta Pirat ma proste, brąz włosy sięgające do łopatek Ma na głowie przepaskę ozdobioną czaszką ze specyficznym znakiem jej załogi - słynnym szyderczym uśmieszkiem. Kolor oczu Jackie był zdecydowanie morski. Mieszanka zieleni i niesamowitego błękitu sprawiały, że jedno zatopienie się było wręcz nieodwracalne. Każdy od razu tonął w pięknie jej oczu. Złośliwcy mówili, że to jest jedyne piękno w niej całej, jednak ona wiedziała, że wcale tak nie jest. Mimo iż z wyglądu była całkiem przeciętna, i nie przypominała żadnej modelki, nie należała do tych "brzydszych". Choć ludzie mają różne gusta.

- Erion, co chciałeś? - spytała nawigatora gdy ten obserwował pogodę.

- Nie zgrywaj głupiej Jackie D. Flint. Doskonale to wiesz... - odpowiedział i spojrzał na nią swym przenikliwym wzrokiem, uśmiechając się podstępnie. Zapewne nie jedną osobę przeszedłby dreszcz, jednak dziewczyna pewnym krokiem podeszła bliżej nawigatora i szepnęła mu do ucha

- Mów.

* * *

Płynąca Radość zacumowała nieco z dala od miasta. Była już nieźle spóźniona, ale cała załoga starała się opóźnić przypłynięcie o jeszcze dobre parę godzin. Może pod wieczór podpłyną? W porcie stała już "paskudna harpia" i "Hańba", Jackie rozpoznała od razu te dwa okręty. Od razu na myśl przyszła jej, jej znajoma, która pływała na jednym z owych statków. Zakumplowały się, jednak Jackie nigdy nie mówiła wiele o sobie - uważała, że Laura jest za młoda, by móc dzielić się z nią takimi informacjami, a zresztą - co ją obchodziło życie tak starej piratki? Starej, gdyż według Jackie, 24 lata to sporo.
Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie gdy dostrzegła znajome budynki. Poczuła się jak w domu, widząc te dziwactwa, jednak lubiła je. Odetchnęła z ulgą i oparła się o stojące w porcie beczki gdy nagle usłyszała za sobą czyjeś wołanie

-Jackie!! - dziewczyna mimowolnie odwróciła się by zobaczyć, kto wykrzykuje jej imię na cały port - To ty Jackie? Gdzie twój statek, co się stało, dlaczego jesteś sama?

- No, bo ja właśnie... - zaczeła dziewczyna jednak nie było dane jej skończyć.

- No co Ty powiadasz?! - zaciekawił się Kapitan, mimo iż ciemnowłosa nie zdążyła jeszcze powiedzieć czegoś konkretnego - Zdecydowanie musimy porozmawiać, O!, proponuję ten budyneczek! Co powiesz na "Starą Karczmę"? - Geralt Hogges był osobą dość...specyficzną. Jackie nie zdążyła poznać go to końca, jedynie wypiła z nim kilka beczek wina i mocniejszego trunku. Co jak co, ale głowa Jackie byłą zdecydowanie mocna. To by wiele tłumaczyło, chociażby to, że Kapitan zaciąga ją akurat do Karczmy. Dziewczyna nie opierając się poszła pewnym siebie krokiem wraz z Geraltem.
Gdy tylko dotarli, od razu zajęła jeden stolik.

- Może dwa piwka na dobry początek, jeśli łaskawa by paniusia była! - krzyknęła Pani Pirat do jakiejś chucherkowatej dziewczynki po czym nachyliła się nad stolikiem i szepnęła do Kapitana - Pieprzona modelka, wygląda jak wieszak. - uśmiechnęła się dość złośliwie.

- Dzięki Ci maleńka, fajna dupa z Ciebie, tylko trochę jak piorunochron wyglądasz. - skomentowała Jackie uśmiechając się do niej szelmowsko, po czym skosztowała łyk piwa.

- Dobre...choć lekko oszczane...A właśnie, Hogges, jest może Laura w mieście? Dawno jej nie widziałam chyba...muszę się pochwalić moją nową szablą, znalazłam na pewnej wyspie ostatnio. - zaczęła dość spokojnie dziewczyna, uśmiechając się do Kapitana.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 21-07-2008, 17:52   #27
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Demon, jak się okazało także nie zamierzał marnować czasu. Wspomniał coś o slumsach i wyszedł. Caenvox mało zwracał na niego uwagę czekając co zrobi pozostał towarzysz. Ten jednak stał jak słup soli, wciąż w zamyśleniu.
-Kiedy raczysz się rozbudzić, rozejrzyj się za tym facetem. Ja sprawdzę koszary.-powiedział mu i zaczął także wychodzić.
Kiedy wreszcie wyszedł na zewnątrz wciągnął tutejsze, rześkie powietrze. To od razu poprawiło mu humor i usprawniło umysł. Z tego co pamiętał, koszary znajdowały się w centralnej części miasta. Po drodze bacznie rozglądał się w okół, stale pozostając czujnym. Pomimo, że nie brakowało tu strażników, a jak na razie panował względny spokój wiedział, że jest tu pełno rzezimieszków i bandytów. Szybko miał się o tym przekonać, kiedy jakiś cuchnący goblin zaszedł go od tyłu i już miał dobrać się do mieszka maga, gdy ten szybko odwrócił się. Taka marna kreatura nawet nie zasługiwała, aby marnował na nią zaklęcie. Zmierzył tylko małego przenikliwym wzrokiem, na chwilę przestając być drobnym, zgarbionym staruszkiem, a przybierając złowrogą postać, od której biła przedziwna aura. Nagła metamorfoza zwróciła uwagę kilku przechodzących obok mieszczan. Caenvox wiedział, że nie może się zdradzić. Szybko powrócił do roli spokojnego maga i starał się wtopić w tłum po drugiej stronie ulicy, licząc że nie wzbudziło to większych podejrzeń. Za zakrętem trafił na aleję targową, przeszedł jednak bokiem, gdyż znał skrót tuż obok. Wreszcie wyszedł na rynek. Życie całego miasta zdawało sie kulminować właśnie tutaj. Pełno było przeróżnych awanturników, dziwnych, egzotycznych stworzeń jak i zwykłych mieszkańców zajmujących się codziennymi sprawami. Nie lubił takich miejsc, zawsze stronił od większych skupisk. Piątka to już dla niego tłum, a co dopiero ta hałastra? Wokół krzątali się wiecznie podejrzliwi strażnicy, którzy według Caenvox'a nie wyglądali lepiej od tutejszych bandytów. Każdy z nich co chwilę zerkał w jego stronę, jakby tylko oczekiwali, że zrobi coś niewłaściwego. Ale mag nie bał się ich, większość miała słabe umysły i w razie potrzeby mógłby w parę chwil ich złamać. Minął sklep z wywarami, skąd ział mocny zapach ziół. Po północnej stronie placu stało więzienie wraz z koszarami. Idąc w kierunku budynku opracowywał w głowie plan. Na pewno tutejsi nadal będą podejrzliwi, więc będzie musiał grać. Wchodząc na schodki prowadzące do koszar nachylił się, kaszlnął parę razy dla efektu i starał się przybrać minę z repertuaru: "bezbronny staruszek". Mimo, że sam nie był jeszcze tak stary, wyglądał przynajmniej na sześćdziesiąt parę lat. Było to zasługą burzliwej przeszłości jaka odcisnęła na nim swoje piętno. Podszedł do stojącego obok zbrojnego.
-Khem...khem...Chłopcze, czy byłbyś tak dobry i pomógł staremu człowiekowi? Szukam...eee...jak mu tam...A, już pamiętam! Jastrząb, tak go zwą.
 
Caleb jest offline  
Stary 21-07-2008, 21:51   #28
qaz
 
qaz's Avatar
 
Reputacja: 1 qaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie coś
[Dom i ulice miasta]


Przymusowa współpraca nie była nikomu w smak. Nierk zmierzył swym przerażającym wzrokiem przymusowych kompanów i jakość nie promieniał od szczęścia. Oni odpowiedzieli mu krótkim spojrzeniem które nie wyrażało wcale większego zainteresowania wspólną pracą. Demon najwyraźniej szybko chciał opuścić budynek jak to wcześniej uczynili Laura i Felix. Starzec za biurkiem wpatrywał się w nich mętnym wzrokiem a, że nie doczekał się już kolejnych pytań zagłębił się w lekturze licznie zgromadzonych na pulpicie kart. Tylko co jakiś czas notował coś na osobnej kartce.

-Rozglądnę się po slumsach. Nazywają mnie Nierk.

-Tak, tak idź... i nie zawracajcie mi głowy bez powodu- odpowiedział odruchowo starzec.

-Kiedy raczysz się rozbudzić, rozejrzyj się za tym facetem. Ja sprawdzę koszary.

Nikt jednak już go nie słuchał, większość zajmowała się już swoimi sprawami. Tylko Marvin stał zamyślony przez dłuższą chwilę jakby prowadził wewnętrzną rozmowę z samym sobą, jednak i on wkrótce wyszedł również bez słowa. Coś się w nim jednak zmieniło, tak jakby nagle jego priorytety całkowicie się pozmieniały. Stał się żywszy i pełen energii. Szybko zniknął z oczu, choć wyszedł razem z pozostałymi. Frey wymknął się również cichcem, niezwracając na siebie niczyjej uwagi. Widocznie poruszał się w miejskiej dziczy równie wprawnie co w normalnym lesie.Nierk szedł kilka kroków przed magiem i wyraźnie się od niego oddalał. Slumsy były daleko, trzeba było minąć centrum miast i część dzielnicy świątynnej. PO drodze demon zdążył minąć chyba z trzy patrole straży i co najmniej kilkanaście dość podejrzanych grup których subtelność pozostawiała wiele do życzenia. Przejście przez bramę okazało się dość uciążliwe. Przechodnie zbijali się w wielkie skupiska i próbowali gromadnie przecisnąć się przez wrota. Na szczęście demon był pokaźnych rozmiarów i potrafił się przepchać co i tak zajęło sporo czasu. Za bramą okazało się nieco luźniej i to chyba za sprawą zwiększonej ilości zbrojnych którzy próbowali organizować ruch. Obok przejechała riksza z której ktoś sprzedawał pieczone salamandry. Dalej trenowała grupa brodatych krasnoludów. NIerk jednak nie zatrzymywał się, przed nim była jeszcze spora droga. Tę pokonał szybciej i o wiele sprawniej. Brama do slumsów była rozwarta na całą szerokość. Budynki, namioty i szałasy ot cały urok najbiedniejszej dzielnicy tu nie odróżnia się ścieków od strumyka. Tu dopiero sprawdza się powiedzenie "trzeba mieć zdrowie, żeby chorować". Cała dzielnica przypominała gnijącą rybę po której pełzają robaki. Jedynie niska wieża, siedziba magów wyglądała okazale. Obok Nierka zatrzymał się wychudzony gnom, wyglądał iście makabrycznie.

-Pomóż mi, jestem głodny!- rzekł i zadarł głowę wysoko do góry.
***
W tym samym czasie Deptroot z wolna kierował się na plac centralny. Choć rzeczywiście był pełen sił, wolał jednak udawać stetryczałego starca. świeże powietrze i widok innych twarzy niebywale radował. Poruszał się wolno, jedynie do pełni obrazu brakowało mu jego laski. Rozglądał się ostrożnie na boki, acz z początku nie dojrzał niczego dziwnego czy też niepokojącego. Tu ktoś przechodził, tam ktoś ostro dyskutował, po prostu normalne miasto. Mag jednak nie dał się zwieść pozorom beztroski. Dobrze wiedział o czyhających wokoło rzezimieszkach. Niski brunatno skóry goblin który cuchnął gorzej niż gnojówka próbował dobrać się do mieszka. Caenvox obrócił się na pięcie i zmienił się nie do poznania. Najwidoczniej i on miał jakąś mroczną tajemnicę. Goblin stracił pewność siebie i obrał inną strategię zwaną często taktycznym odwrotem. Grupa ludzi zaczęła szeptać, niestety mówili zbyt cicho by cokolwiek wyłapać. Co innego grupa orków warczących na całe gardła:

-Urak-sha niechcieli przyjąć nas do zakonu! Wrrrryyy, parszywi Ramptosanie- ork z toporem odsłonił porzułkeł zęby, na co jego kompan odpowiedział tym samym.
-Ty słyszeć, zakon kupić zbrojownia w miejscu nad woda, oni tam miec straż i broń z dalekich krain! My iść tam!!

Po czym szybko się oddalili. Mag nie miał czasu na zabawę z nimi, i tak stracił zbyt wiele czasu na "niedołężne człapanie". Skorzystał z mało uczęszczanego skrótu tuż obok alejki handlowej. Oddalił się od niej na jakieś sto kroków gdy poderwały się tam krzyki, piski i ujadanie psów. Nie zwróciło to jego większej uwagi, miał już obrany cel-Koszary. Odegrał małą scenkę przed zbrojnym i zapytał:

-Khem...khem...Chłopcze, czy byłbyś tak dobry i pomógł staremu człowiekowi? Szukam...eee...jak mu tam...A, już pamiętam! Jastrząb, tak go zwą.

-Jastrzęb powiadaćie staruszku, nie nie ma takiego w koszarach... we więzieniu raczej też nie, ostatnio cele są dość puste. Hmmm... Jastrząb.... ehmm-podrapał się po zarośniętej brodzie- może w siedzibie zakonu będą coś wiedzieć to ten budynek o tam z jakieś dwieście kroków od sklepu z tymi przeklętymi wywarami, kurwa jebią aż tutaj. A dlaczego pytacie? To wasz przyjaciel, a może wnuczek, he?-mag przełknął ślinę, chyba nie był przygotowany na takie dociekanie, lecz nim zdążył odpowiedzieć wojak dodał: na stare latka pamięć już nie ta, co nie dziadziuniu...

[Stara karczma]


Jackie jak zwykle pewna siebie, wyzbyta jakiegokolwiek strachu spokojnie ruszyła wraz z Hogges'em do jakże dobrze znanej wszystkim marynarzą "Starej Karczmy", jedynie "przytulna sara" cieszyła się większą sławą. Wewnątrz były pustki, zwyczajnie było jeszcze za wcześnie. Tylko jakiś troll pił prosto z beczki zalewając niezłe połacie podłogi. Geralt siadł na długiej ławie rozciągnął się wygodnie i położył nogi na stole. kiwał butem, tak jak fale bujają okrętem. Zmierzył panią pirat od stóp po wierzchołek głowy, Jacki dostrzegła jak zabłysnęły mu oczy w których gotowało się niepohamowane pragnienie.

- Dobre...choć lekko oszczane...A właśnie, Hogges, jest może Laura w mieście? Dawno jej nie widziałam chyba...muszę się pochwalić moją nową szablą, znalazłam na pewnej wyspie ostatnio.

-No maleńka nie mów tego tak głośno bo jeszcze nasz grubasek raczy się obrazić i zamiast piwa zacznie serwować samą wodę he he. Laura? A morskie czorty wiedzą gdzie ją poniosło, zlazła na ląd i tylem ją widział. Coś o jakiejś księdze chrzaniła.-Kapitan zerknął na szablę, która jakoś nie wydała mu się specjalnie ciekawa, czy godna uwagi.
-Nadal nie chcesz się u nas zaokrętować? Będziesz miała prawie prywatną kajutę... razem ze mną - uśmiechnął się szelmowsko. Na szabli tuż za rękojeścią zaperliła się czerwona kropelka, broń drgnęła.

-Opowiadaj kogoście zatopili, a kogo bez gaci puściliście.

Broń Jacki D. Flint niespokojnie wibrowała, z kropelki powstał cieniutki szlaczek. Nagle broń, nie wiadomo jakim cudem raniła właścicielkę tuż ponad kostką. Chwilę później do karczmy dotarły odgłosy zawieruch z alejki targowej. Hogges machnął na to ręką i warknął:

-Dawać tu coś do żarcia!... co zjesz maleńka? A spróbuj mi tu rybę przynieść to Cię osobiście wypatroszę.

Karczmarz spokojnie wycierał kufel, przywykł do tego typu gróźb i klienteli. Wychudzona dziewczyna sprzątał rozlany przez trolla trunek, a to nawet nie połowa dnia...
 
__________________
Dobry Polak , to mądry i światły człowiek , otwarty na innych ludzi i inne kultury , ale też człowiek ostrożny , człowiek czujny , mający regał książek , komputer z internetem i Ak 47 na strychu <joke>

Ostatnio edytowane przez qaz : 21-07-2008 o 22:24. Powód: Dopisek co poczynia Frey :
qaz jest offline  
Stary 22-07-2008, 22:08   #29
 
Powerslave's Avatar
 
Reputacja: 1 Powerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodzePowerslave jest na bardzo dobrej drodze
Laura szybko przypomniała sobie jak to jest w Przytulnej Sarze, gdy tylko tam dotarła. Gdy minęły wraz z Terą Eunuchów, trafiły na starą znajomą Laury, która nazywała się Esriv, co Laura przypomniała sobie dopiero po chwili...Pośród całego powitalnego 'zamieszania', jedno zdanie utknęło Laurze w głowie i wprawiło ją w stan lekkiej irytacji:

-Nadal nie masz ochoty do nas przystać? Nigdy nie pojmowałam co tak bardzo Cię pociąga w tym fachu...

Laura postanowiła nie odpowiadać. Zmarszczyła jedynie brwi i szybko odsunęła od siebie chęć riposty na to zdanie. Odetchnęła tylko ciężko i powodziła wzrokiem po suficie. Nigdy nie chciała być przecież zwyczajną portową ''dziwką'', mimo iż wiedziała jak bardzo jest atrakcyjna. Nie stroniła od 'uprawiania miłości' jak zwą to ładnie szczury lądowe, z kim tylko chciała i kiedy tylko chciała, ale nigdy nie robiła tego za pieniądze, także wszelkie wzmianki o jej potencjalnej karierze jako 'panny portowej' bardzo ją irytowały.

-Opowiadaj kochanieńka o tych twoich podróżach, a ty młoda damo wybierz coś sobie, nie krępuj się... - zagaiła dalej Esriv, możliwe, że widząc zdenerwowanie dziewczyny. Tera od razu wzięła się za przebieranie wśród najróżniejszych ciuchów poukładanych w dużej szafie na eleganckich wieszakach, szukając najzwyklejszej sukienki szytej na miejską modłę. Laura oparła się plecami o ścianę komnaty i podjęła:

Droga Esriv, moje podróże nie będą raczej ciebie interesowały, sama wiesz jak to jest, dużo się pływa i mało się sypia, często się grabi i rzadko się jest trzeźwym. Ot cały urok życia pirackiego. Może zamiast dyskutowania o mnie i moich podróżach - jak to nazwałaś - opowiedz mi coś o wspaniałym Ramptos, pewnie macie tutaj wielu klientów z bogatych dzielnic. Interesuje mnie konkretnie to czy miewałyście ostatnimi czasy tutaj jakichś szczególnie bogatych rycerzy możnowładców? No wiesz...jakichś pękających od złota sławetnych wojowników i tym podobnych...Po tych słowach Laura zrobiła taką minę, jakby pytała o to z czystej ciekawości. W oczekiwaniu na odpowiedź nieco zdziwionej pytaniem kobiety, Laura przywołała w pamięci swoją znajomą Jackie D. Flint. ~~Chędożona Jackie! Zupełnie o niej zapomniałam! Dlaczego nie widziałam jej w tamtym domu?! Czyżby nie doszły jej wieści o księdze? Normalne, że ja trafiłam tam przypadkiem, ale przecież to niemożliwe, żeby dośwaidczona Jackie nie słyszała o takim czymś~~
Wtedy Laurę dodatkowo ogarnęła mała depresja połączona z żalem, że nawet nie ma w porcie jej znajomej piratki, jedynej osobie, której mogłaby zaufać. Przypomniwszy sobie o niej, zaczęła coraz bardziej żałować, że nie może się nawet z nią skontaktować i dać jej znać o tym całym zamieszaniu z księgą...
 
Powerslave jest offline  
Stary 22-07-2008, 22:46   #30
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Jackie nigdy nie mówiła wiele o swoim życiu, toteż i teraz nie zamierzała robić się wylewna. Patrzyła na Kapitana spode łba uśmiechając się co raz wredniej i wredniej. Najbardziej w całej tej sytuacji bawiły ją dziewczyny, które tu pracowały. Wychudzone i wygłodniałe wiły się między stolikami jak prostytutki w porcie wokół beczek i latarni. Czasem nawet, gdy tak na nie patrzyła, zastanawiała się czy nie dorabiają po pracy, a myśl ta z chwili na chwilę wydawała jej się coraz bardziej prawdopodobna.

- Laura? A morskie czorty wiedzą gdzie ją poniosło, zlazła na ląd i tylem ją widział. Coś o jakiejś księdze chrzaniła. - słowa Kapitana sprowadziły Piratkę na ziemię. Spojrzała na mężczyznę i dostrzegła, ze patrzy on na jej szablę. Odkąd ostatnim razem byli na lądzie minął już ponad tydzień, dlatego dziewczyna szybko odwróciła jego uwagę od broni.

- Księgę powiadasz? A co, wiele warta pewnie? Da się na niej zarobić? Słyszałam jakieś ploty, ale trudno by było wierzyć we wszystko co ludzie mówią. Prasa zaś docierała do nas z opóźnieniem, albo nie dochodziła wcale, i wiele informacji mnie ominęło. Wiem jedynie, że jej wartosć jest wysoka. Szczerze mówiąc, mnie też to zainteresowało...hmm...być może Laura wie już więcej...
Wydawało mi się nawet, że widzę ją zmierzającą do "Przytulnej Sary", ale łba uciąć sobie nie dam, jest zbyt cenny dla mnie i dla mojego Kapitana
- powiedziała uśmiechając się okrutnie i wypiła swój trunek za jednym zamachem, odstawiając drewniany kufel z hukiem.

- Te, chuda! Powtórka z rozrywki dla Jackie D. Flint!! - krzyknęła dumna z siebie i oparła się ramieniem o oparcie krzesła, siadając bokiem.

- Nadal nie chcesz się u nas zaokrętować? Będziesz miała prawie prywatną kajutę... razem ze mną - uśmiechnął się Geralt szelmowsko

- Hahahaha, Ty i to Twoje poczucie humoru, po prostu urocze, hahaha - zaśmiała się dziewczyna. Mimo twardego dość głosu jakim dysponowała, jej śmiech wydawał się być nadzwyczaj urokliwy choć...nieco hałaśliwy i zuchwały. - Dobrze wiesz, że nigdy nie odejdę od Kapitana. No i nadal obowiązuje mnie umowa z Erionem, nawigatorem. Poza tym, nie mogłabym opuścić Ruffy'ego...wiesz, ta sentymentalność - dokończyła po czym puściła oczko Geraltowi i uśmiechnęła się słodko.

-Opowiadaj kogoście zatopili, a kogo bez gaci puściliście.

- Hmm...właściwie nie ma czym się chwalić. Zresztą, ja tego nie lubię, mamy od tego specjalną osobę na statku. Nadal twierdzi, ze ma za sobą tysiące pomocników, którzy pójdą za nim na śmierć - rzekła po czym zaśmiała się cicho. Dziewczyna zabierając rękę ze stołu by poprawić pochwę swojej broni, trąciła niechcący szablę i niespodziewanie poczuła draśnięcie w nogę. Odruchowo zacisnęła zęby, a na jej twarzy pojawił się strasznie złośliwy grymas, który wyrażał ogólne podniecenie i zadowolenie.

- Hymm, ale ze mnie niezdara Hoggles. Chyba się skaleczyłam. - powiedziała patrząc w podłogę, a jej uśmiech zdawał się wyrażać psychopatyczną przyjemność. Jackie uniosła swą zgrabną, półnagą nogę do góry i z hukiem położyła ją na stole. - Może zechciałbyś mi...ją opatrzeć? - powiedziała z psychopatycznym pożądaniem w głosie, a jej szyderczo wredny uśmiech nie schodził z twarzy. - A co do jedzenia, to poproszę coś krwistego. - dodała pewna siebie.
Zamieszki jakie dało się słyszeć z ulicy targowej w tej chwili zupełnie jej nie obchodziły. Może później, gdy upora się z tą przeklętą, krwawiącą raną.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172