Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-07-2008, 16:41   #21
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Oddalił się nie oglądając się za siebie. Teraz szedł do swojego świata. Ten zostawiał za sobą. Przepchnął się przez tłum na rynku, nie zwracając uwagi na okrzyki pełne oburzenia. Teraz szedł tam, gdzie oburzenie nie ma wstępu. Tam, gdzie nie ma wstępu żadne negatywne odczucie. Jest tylko on i jego myśli, jego przemyślenia, wspomnienia.

„I tak nie mam co robić… Oni pewnie będą się mizdrzyć, to co się będę pchał… Przyjdą po mnie, jak skończą, mam ze 4 godzinki dla siebie”. W końcu doszedł do miejsca przeznaczenia – pomostu. Znalazł schodki i stanął na niższej części – tam, gdzie można było zacumować mniejsze łodzie. Zdjął buty i usiadł, zanurzając stopy. Czarne paski butów swobodnie upadły na deski, a fale przyjemnie chłodziły stopy Stopowiąza. Zupełnie jak rzeka niedaleko jego domu. Jak rzeka, nad którą stał pobliski młyn. Młyn, z którego mąka trafiała do piekarza. „Ale zaraz, zaraz.”. Jego myśli nagle zmieniły bieg, gdy sobie coś uświadomił. „Co Inee powiedziała? >>Co też przyszło dziś wszystkim do głowy, że niby mogłoby mi przeszkadzać towarzystwo sympatycznych osób!<<? Wszystkim?” – uśmiech zakwitł na ustach niziołka. – „Czyli to znaczy, że prawdopodobnie ten elf, diabli wiedzą, jak mu na imię, też się pytał o to, czy może jej towarzyszyć. Co to znaczy? To znaczy, że znają się albo od dziś, albo od niedawna. On jest elfem, elfy są długowieczne. Co więcej, elfom długo zajmuje zawarcie znajomości, a on już się do niej przystawia. Ona elfką nie jest, widać po jej zachowaniu. Tylko co mu odbiło, że już zaczyna? Dziwne, jak na elfa. Chyba, że też jest półelfem. Ale oni też żyją dość długo. I też trochę elfia natura przez nich przemawia. Ciekawe, ciekawe. Zresztą… Co mnie to? Niech sobie tam robią, co chcą. Nic Ci do tego, bękarcie! Zajmij się tym, co Ciebie dotyczy.”

Sięgnął pod poncho i zacisnął dłoń na medalionie. Wyjął go ostrożnie, delikatnie, jak najświętszą relikwię. Wyjął go jednak nie po to, by wspominać. Ma na głowie zbyt ciężkie zadanie, by zatracić się w przeszłości. Wyjął go, by mógł zogniskować myśli. Czeka go ekspedycja, ciężka ekspedycja. Czego może potrzebować? „Plecaka, przede wszystkim. Nie, nie plecaka. Garnka. Posłuży jako tobołek, a przynajmniej będzie praktyczny. Skoro tobołek, to płótno, żeby zwinąć. I kij. Drewniana łyżka. Uzupełnienie przypraw. Pochodnie, zawsze mogą się przydać. Coś do rozpalania. Najlepiej stare, dobre krzesiwo, jak w domu. Co do tego? Pomyślmy. Ej, ja ciągle to robię. No dobra, szmatka do czyszczenia noża. Deska do krojenia. I więcej nie, bo nie zapakuję tego w garnek. To się zmieści idealnie. Ale kupię później.”

Z tymi myślami położył się na pomoście, dalej mocząc stopy. Zorientował się, że w jego ustach nadal tkwi fajka, więc zaczął dalej spokojnie pykać.
 
Aveane jest offline  
Stary 21-07-2008, 11:08   #22
 
Fehu's Avatar
 
Reputacja: 1 Fehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodzeFehu jest na bardzo dobrej drodze
Stratus
Czar prysł jak mydlana bańka. Inee zareagowała zupełnie inaczej, niż się tego spodziewałeś. Nim zdążyłeś palnąć coś na swoje usprawiedliwienie, półelfka zniknęła w gęstym tłumie, pod pretekstem konieczności załatwienia jakiejś ważnej sprawy. Zrozumiałeś jednak swój błąd, porażkę. Wiedziałeś, że chce być sama. Dlatego zamiast rzucić się za nią, westchnąłeś głęboko, spuściłeś nieco głowę i odwróciłeś się w drugą stronę.
"Może faktycznie posunąłem się trochę za daleko?" - pomyślałeś.
Nagle dopadło ci coś jakby poczucie winy i... wstyd. Tak, to chyba był najzwyklejszy w świecie wstyd. Gdybyś miał lusterko, mógłbyś ujrzeć na swej twarzy palący rumieniec...
"Nie miałem dotychczas zbyt wiele do czynienia z kobietami. Nie wiedziałem, że tak łatwo jest je urazić."
Im więcej nad tym myślałeś, tym bardziej zaczynałeś pojmować wagę swego błędu. Rzeczywiście, trochę pospieszyłeś się z tymi... sprawami. Wasza znajomość powinna zostać wpierw nieco bardziej rozwinięta. Zastanawiałeś się, co by teraz począć i jakby tu przeprosić Inee, gdy nagle zdałeś sobie sprawę z tego, że nie masz bladego pojęcia, dokąd idziesz. Nogi same cię niosły, prosto, przed siebie. Wtedy przypomniałeś sobie o Erminriadocu, niziołku, którego pozostawiliście gdzieś tam, po drugiej stronie tej "dziczy" zwanej "rynkiem pełnym ludzi". Czym prędzej opanowałeś swoje stopy i nakazałeś im udać się z powrotem do portu.

Inee

To wszystko zaczynało cię powoli przerastać. Twoje myśli pędziły jak oszalałe, a serce było straszliwe skołatane. Nie wiedziałaś już, co i do kogo czujesz... czy w ogóle coś do kogoś czujesz... Wiedziałaś jedno: to się dzieje zbyt szybko. Zatrzymałaś się, z niemożności dalszego marszu, przytłoczona ogromnym ciężarem własnych myśli.
"Dlaczego... Dlaczego to wszystko musi być takie zagmatwane?" - pytałaś samą siebie, jednak bez odpowiedzi.
"Dlaczego nie mogę wieść normalnego życia, jak dawniej? Mam straszliwy mętlik w głowie. I dlaczego wciąż staje mi przed oczami obraz Civrila? Tyle pytań i żadnych odpowiedzi..."
Oddychałaś ciężko, jakbyś właśnie przebiegła spory dystans. Starałaś sie uspokoić, jednak wszelkie próby kończyły się fiaskiem.
"Tak być nie może. Muszę spróbować... muszę spróbować żyć 'normalnie'." Normalnie... Lecz cóż znaczy to słowo? Tysiące, tysiące definicji, a wszystkie błędne.
"Może powinnam dać Stratusowi jeszcze jedną szansę? Zapewne nie chciał mnie skrzywdzić... Na pewno zrobił to nieumyślnie, przecież prawie się nie znamy..." ...

Erminriadoc
Obserwowałeś leniwie smugi dymu unoszące się z fajki. Często wyobrażałeś sobie, że widzisz w nich jakieś dziwaczne kształty. Wyobrażałeś sobie, że z obłoków można odczytywać przyszłość. Parsknąłeś cichym śmiechem na samą myśl o tym. Ach, te dawne czasy... Nagle twój świat zaczął się dziwnie kurczyć, jak napompowana piłka przebita ostrym kamieniem. Powietrze zdawało się ulatywać gdzieś w kosmos, zabierając ze sobą wszystkie wspomnienia i uczucia. Odwróciłeś się z lekkim ubolewaniem na twarzy i od razu zobaczyłeś, co było owym ostrym kamieniem. To Stratus wyłonił się z tłumu przechodniów i z wymuszonym uśmiechem na twarzy kluczył w twoją stronę. Otrząsnąłeś sie z resztek "swego świata" i uśmiechnąłeś się szeroko, coby dodać towarzyszowi nieco otuchy, bo widać było gołym okiem, że coś go trapi. Pamiętając jednak o zasadach dobrego smaku i taktu, nie zapytałeś wprost o przyczynę jego zmartwienia. Wymieniliście ze sobą jedynie parę słów, w których napomknąłeś, że musisz się jeszcze wybrać na zakupy. Tym sposobem, kilka minut później szliście już po zatłoczonym targowisku w poszukiwaniu odpowiednich kramików i straganów. Uwinąłeś się bardzo szybko, nabywając wszystkie potrzebne przedmioty. Spojrzałeś na niebo. Słońce dawno już minęło punkt zenitu i wyraźnie chyliło się już w zachodnią stronę firmamentu. Była godzina może trzecia po południu. Nie mieliście już nic więcej do roboty, toteż zaproponowałeś udanie się do gospody, którą polecił wam strażnik z namiotu rekrutacyjnego. Stratus bardzo chętnie przystał na tę propozycję, rozchmurzając się już nieco. Pewnym krokiem ruszyliście w stronę miasta.

Inee
W trakcie swych rozważań odruchowo spojrzałaś w górę. Słońce zaczynało się już zniżać, by za parę godzin utonąć pośród spienionych fal morza. Oznaczało to, że nastało już popołudnie i najwyższy czas udać się do karczmy. Doszłaś do wniosku, że Stratus może być po prostu niedoświadczony, jeśli chodzi o kontakty z kobietami i nieco brak mu ogłady. Zmagając się sama ze sobą, postanowiłaś mu przebaczyć i dać jeszcze jedną szansę, wszakże szkoda byłoby zmarnować tak dobrze rokującej przyjaźni. O dziwo, krocząc wolnym krokiem w stronę zabudowań miejskich, poczułaś się jakby pewniej i nieco ulżyło ci na duchu. Uniosłaś głowę i zamknęłaś oczu. Znów poczułaś delikatna bryzę muskającą ci blade policzki i mierzwiącą śnieżnobiałe kosmyki. Jakże przyjemne to było uczucie. Uczucie wolności...


[MEDIA]http://www.themp3host.com/uploads/5267246646.mp3[/MEDIA]

Gospoda "Pod Złamanym Masztem"

Wszyscy
Stratus z Erminariadociem stanęli przed drzwiami tawerny i odczytali szyld ponad nimi: "Pod Złamanym Masztem". Nazwa wydała wam się odrobinę zabawna, tym bardziej, że na dachu budynku postanowiono wysoki na kilka metrów maszt, złamany w połowie. Czując się już dość pewnie, Stratus pchnął dębowe drzwi zdecydowanym ruchem. Gdy tylko się uchyliły, na ulice dosłownie wylała się szalona zabawa: dzikie okrzyki, niekontrolowane śmiechy, rechoty i brechoty, gadanina i paplanina, bulgot rozlewanego piwa, brzdęk tłuczonego szkła, głuche odgłosy pięści uderzającej w czyjś nos i wreszcie wesoła i skoczna melodia czterech niziołków grających na flecie, bębenku, tamburynie i czymś, co przypominało gitarę rozmiarów skrzypiec. Nie mogliście się powstrzymać, uśmiech sam wskoczył wam na twarze. Zewsząd rozchodziły się rozmowy i nieudolne śpiewy, albo raczej wycie pijanych marynarzy i rzeźników. Gospoda była wyraźnie przeludniona, ale jakimś cudem udało wam się znaleźć niewielki, bo tylko z trzema krzesłami, stolik w rogu, obok schodów prowadzących na piętro tawerny, gdzie zapewne znajdowały się pokoje do wynajęcia. Gdy już zajęliście sobie stół, Stratus, z racji wyższego wzrostu, co oznaczało większą szansę przeżycia w przewalającym się wszędzie tłumie gości, poszedł do lady. Za nią stała postawna kobieta z rudym warkoczem przewieszonym przez ramię. Powitała cię z uśmiechem, jednak jej słowa utonęły gdzieś we wszechobecnej wrzawie. Cudem udało ci się jednak z nią porozumieć i zamówić trzy kufle piwa, chociaż i tak wiedziałeś, że za kilkanaście minut okaże się, iż trzy kufle to za mało. Odchodząc od lady dostrzegłeś w drzwiach tawerny burzę białych włosów... CO?! Białe włosy?! Tak, to właśnie Ineeviel Flamefinder wkroczyła nieco nieśmiałym krokiem do gospody. W jej oczach pojawiło się przerażenie, które szybko ustąpiło miejsca rozbawieniu i politowaniu, gdy przyglądała się pijanym marynarzom przy pobliskim stole. Jej oczy długo błądziły po sali, nim wreszcie napotkały ciebie. Patrzyliście się tak na siebie, jak zaczarowani, a czas stanął w miejscu. Wreszcie usta Inee wykrzywiły się w nieśmiałym, ale szczerym uśmiechu. Twoja reakcja była natychmiastowa. Uśmiechnąłeś się szeroko, ukazując swoje zęby w pełnej okazałości.
- Inee! Chodź, mamy zajęty stolik! I piwo dla ciebie - mówiąc, a raczej wykrzykując ostatnie zdanie podniosłeś wysoko kufel pełen bursztynowego trunku.
Inee niczego nie usłyszała, widziała tylko wesoły wyraz na twojej twarzy. Domyśliła się jednak bez problemu, że zapraszacie ją do stołu. Starając się jak najbardziej wyluzować, ruszyła w stronę Stratusa, który zniknął już między stolikami, zmierzając do stołu przy schodach. Wkrótce wszyscy razem zasiedliście nad kuflami wybornego w smaku piwa. Każdy sączył powoli swój trunek, starając się uchwycić jak najwięcej z jego doskonałego smaku. O tak, nie musieliście sie spieszyć. Mieliście sporo czasu na rozmowy...
 
__________________
Gadu: 1691997, zadzwoń! ;'x
Fehu jest offline  
Stary 21-07-2008, 15:11   #23
 
Inee's Avatar
 
Reputacja: 1 Inee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znany
Niebo stawało się coraz bardziej pomarańczowe, a ostatnie promienie słońca padały na Avél-Darvell oznajmiając, że zbliża się czas odpoczynku, zabaw, a także snu po ciężkiej całodziennej pracy. Inee przez długi czas biła się ze swoimi myślami siedząc na kamiennych schodkach znajdujących się w jednej z mniej zaludnionych uliczek. Znalazła tutaj swoje schronienie na czas porządkowania bieżących zmartwień. Powietrze było w tym miejscu bardziej duszne i parne. Gdzieś zza pobliskiego murku słychać było od czasu do czasu szczekanie psa, a i małe ludzkie dzieci przebiegały tędy bawiąc się w berka, lub chowanego.
Nikt nie zwracał uwagi na półelfkę, a i ona patrzyła na otoczenie półprzytomną świadomością. Była zbyt zajęta. Widziała ostatnie czerwone promienie zachodzącego słońca, słyszała głosy matek wołające swe pociechy do domostw i proszące o dodatkowe parę minut odpowiedzi maluchów.
Wstała po chwili na równe nogi patrząc w niebo, miało ono ciekawą barwę o tej porze. Wiatr szarpnął jej włosami przypominając o jutrzejszej podróży. Inee zastanowiła się jak to wszystko musi wyglądać na pełnym morzu. Ani wiatr, ani niebo, nie są tam takie same jak tutaj. Tego była pewna.
Powoli skierowała swe kroki w stronę tawerny "Pod Złamanym Masztem". Wiedziała już co ma robić i co powinna mówić, gdy już się tam zjawi. Miała wystarczająco dużo czasu, by rozróżnić fikcję od rzeczywistości i pogodzić w sobie pobudzone do życia żale i dylematy. Jedno wiedziała już na pewno - cokolwiek się stanie i z kimkolwiek przyjdzie jej jeszcze żyć, jeszcze wróci do niego kiedyś... On również o tym wiedział. Gdziekolwiek był i cokolwiek robił. Byli do siebie podobni, a drogi zbliżonych do siebie dusz zawsze krzyżują się więcej niż jeden raz. Niech dzieje się co chce. Jej przyszłość była przesądzona.

Z uśmiechem niepewności wymalowanym na twarzy stanęła przed drzwiami tawerny, otworzyła je. Wewnątrz było ciepło, wesoło i gwarnie. Od razu poczuła poprawę nastroju. Powędrowała oczami po głowach i twarzach kręcących się osób, aż w końcu trafiła na tego kogo szukała. Stratus najwyraźniej wołał ją w stronę stolika, choć przez hałas nie mogła go usłyszeć dokładnie. Pokręciła oczami i zrobiła gest symbolizujący, że już idzie w ich stronę, po czym zacisnęła wargi i spróbowała przebić się powolutku pomiędzy stolikami i wesołą gromadą zebranych osób.
Biały przesuwający się punkt dotarł w końcu do właściwego stolika. Był tu i Orida i poznany wcześniej niziołek Erminriadoc. Inee zastanowiła się chwilę nad wcześniej widzianą kobietą o kasztanowych włosach, ale nie było jej nigdzie w pobliżu. Może zrezygnowała? Nieznacznie wzruszyła ramionami, zakręciła się jeszcze raz przez dużego postawnego mężczyznę przeciskającego się nieopodal i dopiero wtedy mogła przysiąść spokojnie do stolika.
Wzrok miała błyszczący od chęci do rozmów i zabawy, co chwila odganiała włosy w trochę jakby zalotny, ale nieumyślny sposób. Wcześniejsze troski zniknęły bez śladu. Inee w takich miejscach nie mogła sobie pozwolić na bycie pochmurną. Od czasu do czasu patrzyła w stronę Stratusa, ale ich wzrok rzadko spotykał się na dłużej. Elfia natura brała w niej górę i osłabienie relacji mogło wywołać chłodną barierę na nieco dłuższy czas. To uczucie mógł odnieść tylko Orida. Ineeviel nie była z resztą pewna, nigdy nie myślała nad tym zbyt wiele, ale wiedziała, że wszyscy widzieli w niej bardziej elfkę czystej krwi niż półelfa. Zapewne i Stratus nie rozpoznał w niej jeszcze prawdziwej natury. Ukrywanie tego faktu, choć nic nie musiała robić by tak było, nieco ją krępowało.

- Miałam jeszcze jedną sprawę do załatwienia, ale już mam to z głowy - powiedziała wesoło nie męcząc już dłużej okoliczności swojego przybycia do tawerny. Zaśmiała się króciutko patrząc po twarzach - Spójrzcie tylko, Avél-Darvell wie jak należy się bawić!... - jej wzrok padł na świętujących przy stolikach marynarzy. Wypiła trochę swojego piwa - A co tam. Nie będziemy gorsi od nich - powiedziała z zapałem, ale szybko skierowała temat rozmów na bardziej konkretny. Jej wzrok padł na niziołka - Erminriadoc, czy byłeś już na morzu? Powiedz, jak tam jest? - uśmiech nie znikał jej z młodziutkiej twarzy - Dziś, gdy widziałam zachód słońca zastanawiałam się długo, czy tak samo wygląda on na pełnym morzu?... Czy tak samo odczuwa się wiatr?
 
Inee jest offline  
Stary 22-07-2008, 18:41   #24
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Spojrzał za siebie pośród strużek dymu. „Co on taki niecierpliwy? Gorzej niż ludzie. No bogowie, ratujta mnie, bo padnę”. Postanowił jednak robić dobrą minę do złej gry. Przerwano mu wspomnienia, rozmyślania, chwilę samotności, lecz mimo to się uśmiechnął.
- Pójdziesz ze mną jeszcze szybko na zakupy? – zagaił z uśmiechem, by odciągnąć myśli towarzysza od nieprzyjemnych myśli. Ruszyli w stronę targowiska, by zakupić rzeczy „niezbędne”. Połowę potrzebnych rzeczy zakupił przy jednym stoisku, reszta też się jakoś szybko znalazła.

W drodze do gospody zatrzymał się i zaczął układać wszystko w garnku. Jedynie przyprawy pochował do sakwy, do odpowiednich woreczków. Na koniec, przy pomocy płótna i kija, zrobił z kociołka tobołek. „No i wyliczone w miarę dobrze, zmieściło się wręcz na styk. Gdyby tylko te pochodnie nie wystawały. No cóż, nie złamię ich. No nawet o ty nie myśl, wielkoludzie”. Uśmiechnął się sam do siebie i dziarskim krokiem ruszył do gospody.

Po chwili stali już przed przybytkiem. Stopowiąz podziwiał złamany maszt. „No doprawdy, cud architektury. Ale niech się dzieję wola nasza, a na obiad będzie kasza. No dobra, zamknij się już”. Przeszedł za Stratusem przez otwarte chwilę wcześniej drzwi i ujrzał coś, co wstrzymało mu dech w piersiach. Zabawa, litry alkoholu, bijatyki. Podczas podróży to był jego świat.
- Słuchaj, wielkoludzie – zwrócił się do Stratusa, ledwo przekrzykując tłum. – Tu jest świetnie, nie sądzisz? Spójrz na tych ludzi, oni wiedzą, jak się żyje!
Skierował się ku wypatrzonemu stolikowi, jednak wolał iść za towarzyszem. W końcu to on był większy, więc powinien dbać o Erminriadoca. „Jakby było trzeba…” – skomentował sam sobie swoją myśl o trosce. Usiadł, czekając na elfa. Rozejrzał się przy okazji po ludziach. Kolejna osoba padła nieprzytomna pod stół. Zabawa zaczyna się rozkręcać, a to chyba dopiero początek. Po chwili wrócił elf z piwami. I z Inee.
- Miło Cię znów widzieć, Inee – uśmiechnął się do dziewczyny, krzycząc do niej. – Siadaj! Czuj się jak u siebie!
- Miałam jeszcze jedną sprawę do załatwienia, ale już mam to z głowy - powiedziała wesoło dziewczyna.
- Nie ma o czym mówić. Każdy ma swoje interesy i nikomu nic do tego, nieprawdaż? Tak powinno być – odparł z uśmiechem rozglądającej się białowłosej, uderzając lekko pięścią w stół.

- To samo powiedziałem, jak tu weszliśmy – powiedział, gdy dziewczyna wspomniała o bawiących się gościach, lecz nie mieli czasu się nad tym rozwodzić, bo białowłosa od razu zaczęła wypytywać się o morze.
- Wiesz, wiele o morzu powiedzieć nie mogę. Nie pływałem wiele, i to jeszcze blisko brzegu. No ale czuć to, czuć. Mówię serio. Kołysze jak sto piorunów, ale jest cudownie. A zachód słońca? Nie to, co na lądzie. Na lądzie słońce chowa się za nim. Na morzu słońce rozlewa się po wodzie. To jest po prostu piękne. No wiesz, jak promień słońca podąża tuż nad linią wody, to jest prześliczne. A wiatr? Jak na otwartym polu, masz wrażenie, jakbyś istniała wraz z nim. Jakby nie był osobną siłą, tylko tobą. Jeny, morze jest genialne. Dlatego się cieszę na jutrzejszą ekspedycję. Półtorej tygodnia na morzu, wspaniale! Nie mogę się doczekać – chwycił swój kufel, przyłożył do ust i wypił duszkiem pół kufla. Westchnął cicho. – Świetne piwo. Jestem ciekaw, czy to prawda, że na morzu pije się rum. Nas nie częstowali alkoholem. Piliście kiedyś rum? Ja nie – cmoknął zasmucony. – No ale kiedyś spróbuję. Może nawet jutro. A wiecie, czemu marynarze w ogóle piją? Na statku ciężko jest iść prosto. Jak się napiją, to też ich chwieje, więc jest szansa, że pomimo fal utrzymają lepszą równowagę niż na trzeźwo – zaśmiał się ze swojego dowcipu, spoglądając na reakcję towarzyszy. Rozejrzał się ponownie po innych gościach. „Można się z nimi całkiem nieźle pobawić”
 

Ostatnio edytowane przez Aveane : 29-08-2008 o 15:15.
Aveane jest offline  
Stary 23-07-2008, 18:26   #25
 
Stratus's Avatar
 
Reputacja: 1 Stratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znanyStratus nie jest za bardzo znany
"BŁĄD" to jedyna myśl jaka przychodziła na myśl Stratusowi... "Czy ja naprawdę musiałem Ją zranić... Czy to dla tego że postąpiłem z nią jak z partnerką? Przecież nie miałem na myśli żadnych zbliżeń...". Przetarł czoło jak gdyby chciał sprawdzić ilość straconego potu. "A jednak zrobiłeś to Orida i ona cię znienawidziła". Rozmyślał jak można temu zaradzić, ale żadna sensowna myśl nie przychodziła mu do głowy. "Nie.. nie mogę nic zrobić i nie mogę sobie pozwolić na zbliżenie do niej. Na żaden nieprzewidziany dotyk... ORIDA ZAPAMIĘTAJ NIE MOŻESZ...". Gryząc się z własnym sumieniem przypomniał sobie o towarzyszu Erminriadoc'u.

"Zaraz, zaraz gdzie ja w ogóle idę?". Spojrzał na drewniany znak stojący nieopodal i mrużąc oczy starał się odczytać to co na nim widniało. Słońce, mimo iż właśnie zaczynało "wędrówkę powrotną", świeciło z wystarczającą siłą by Orida nie mógł przeczytać drogowskazu. Podszedł bliżej i przeczytał zawartość bukowej tabliczki. Zrozumiał z niej tylko tyle, że musi wrócić przez sam środek rynku. "Wycieczka wśród bydła" pomyślał i uśmiechnął się do siebie. Na chwilę przestał myśleć o wszystkim i krzyknął- Gdzie wasz pasterz zbłąkane owce? W końcu udało mu się przebyć "ruchomy labirynt" i ujrzał niziołka moczącego nogi w wodzie.

Widać było, że Stopowiąz nie był zadowolony z szybkiego powrotu elfa. Kiedy Stratus zbliżył się do malca ten rzekł szybko jak gdyby chciał zacząć dialog -Pójdziesz ze mną jeszcze szybko na zakupy? Stratus odruchowo przytaknął i ruszyli w stronę... tak, rynku. Elf zastanawiał się czy nie zaczekać na małego przyjaciela, ale zrozumiał, że to brak kultury zostawić go samego.

Malec uwinął się z zakupami ograniczaj się do jednego kupca. Stratus w tym czasie spoglądał na czarnoskórego kupczyka, który handlował zwierzętami. - Witaj elfie- powiedział kupiec- Czy interesuje cię któryś z moich pupilków? Stratus przez chwilę zastanawiał się co odpowiedzieć, ale w końcu powiedział- A do czego może mi się przydać jakiś futrzak?- ton Stratusa był drwiący. - Na przykład do obrony, przenoszenia przedmiotów, czy też do zwiadu. "Długouchy" zmarszczył brwi i zapytał- Do zwiadu? Sprzedawca był wyraźnie zadowolony z niewiedzy elfa. -Tak zwiadu. Przykładem jest ta wiewiórka. Jest bardzo inteligentna i była szkolona do bycia zwiadowcą. Rozumie wszystkie słowa w języku ludzi, ale zrozumie też język elficki. -A ile szanowny pan sobie liczy za tego "małego zwiadowce"? -Jesteś elfem więc dobrze się nią zaopiekujesz... Jak dla ciebie to będzie 250 sztuk złota. Elf po chwili zastanowienia zaakceptował transakcje i sięgnął do swojej sakiewki po złoto. - Ale zaraz- zdziwił się stratus- gdzie mam trzymać tego malca? -W kieszeni... Ach... Ty elfie masz ułatwione zadanie, gdyż możesz trzymać wiewiórkę w kołczanie. Wystarczy, że dorobisz sobie do kołczanu dodatkową kieszeń. Elf uśmiechnął się i pożegnał z czarnoskórym.

Erminriadoc machał do Stratusa. Chciał aby elf przyszedł do niego. Kiedy Stratus podszedł do niziołka zrozumiał, że to już czas udać się do gospody. Stratus ujrzał szyld na którym widniał dość stary napis "Pod złamanym żaglem", a na dachu budynku stał kilkumetrowy żagiel, który złamany w pół tworzył dość ciekawą budowle. Stratus otworzył zamaszyście drzwi i ujrzał tłum rozszalałych gości.

To podchmielony krasnolud krzyczał wniebogłosy, to kilku niziołków urządzało sobie tańce na stole. Jakiś czarodziej opowiadał gdzie on to nie był w swoim długim życiu. "Typowa karczma" pomyślał stratus i zaczął przebijać się przez tłum. Kiedy znaleźli już wolny stolik pod schodami na piętro, Stratus położył płaszcz na siedzeniu i zwrócił się w stronę baru. Podszedł do lady i zamówił 3 piwa u uśmiechniętej, rudej kobiety z warkoczem. Kiedy wziął kufle do ręki i odwrócił się od rudowłosej, dostrzegł coś co go wystraszyło. Biel..."czy to ona?". Spoglądali sobie w oczy nie widząc tego co dzieje się w sali. Świat zamarł na chwile, która zdawała się być wiecznością. Stratus nie wiedział co zrobić, ale kiedy zobaczył uśmiech Inee od razu odwzajemnił go szczerym uśmiechem. Dopiero teraz zauważył że odruchowo kupił trzy piwa. Może to przeznaczenie.

Stratus pokazał Ineeviel gdzie siedzą z Erminriadoc'iem i odwrócił się do rudowłosej kolejny raz. -Ma pani może orzeszki? Kobieta uśmiechnęła się.- Proszę- podała mu miseczkę z orzeszkami- to na koszt firmy. Pożegnała go słodkim uśmiechem. Stratus przyszedł do stolika gdzie siedział niziołek. W tej samej chwili przybyła Inee. Ich spojrzenia, które spotkały się nagle nie były przyjemne. Status poczuł chłód, ale pozostawił to dla siebie i usiadł. Postawił piwa na stole.

Słuchając rozmowy, która go nie dotyczyła przypomniał sobie o wiewiórce która siedzi w kieszeni. Wyjął ją na stół i podsunął miseczkę z orzeszkami. Wiewiórka od razu zaczęła chrupać poczęstunek. Stratus oparł głowę na rękach i przypatrywał się jej, zastanawiając się jak ją nazwać. Przestał myśleć o Inee, o karczmie i o otaczającym go świecie.
 

Ostatnio edytowane przez Stratus : 23-07-2008 o 22:40.
Stratus jest offline  
Stary 26-07-2008, 11:57   #26
 
Inee's Avatar
 
Reputacja: 1 Inee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znanyInee nie jest za bardzo znany
Inee słuchała Erminriadoca starając się ruszyć swoją wyobraźnią i poukładać to co powiedział, w jeden wspólny obraz. Nie myliła się. Stało się po prostu oczywistym, że zarówno wiatr jak i słońce musiały być tam inne, piękne. Poruszyła się nieznacznie na swoim miejscu i słuchała dalej, wybuchając śmiechem przy dowcipie o marynarzach.
- Im większe fale tym więcej alkoholu - podsumowała z uśmiechem - Może będzie jeszcze okazja do spróbowania rumu... - powiedziała i spojrzała na małe zwierzątko jedzące sprawnie i ochoczo orzeszki. Nie widziała go wcześniej u elfa, choć z drugiej strony wiewiórkę bardzo łatwo było ukryć choćby w kieszeni. Jej ruchliwy nosek i nasłuchujące uszy skupiły uwagę Ineeviel na chwilę. To zwierzątko przypomniało jej las, w końcu stamtąd zostało najprawdopodobniej zabrane. Stratus wydawał się być skoncentrowanym wyłącznie na wiewiórce, niziołek natomiast rozglądał się po sali obserwując gości. Ineeviel była ciekawa jak liczna okaże się ta jutrzejsza eskapada, ale nie chciała za bardzo poruszać już tego tematu. Ciekawiło ją kim tak naprawdę byli z zawodu Stratus i Erminriadoc. Ten drugi pływał na statkach jak się okazało, ale to przecież o niczym nie musiało świadczyć, może był marynarzem, może nie... a Orida? Co skusiło go na tę wyprawę? Flamefinder sama wolała raczej nie mówić o sobie zbyt wiele... w tym świecie czasami było lepiej nie wnikać w czyjeś interesy, dlatego i tu wolała wprost nie pytać o to, z kim tak naprawdę przyszło jej dziś pić.

Inee bawiła się chwilę obracając palcami kufel stojący na stole i śladem niziołka przyglądała się gościom zatrzymując wzrok na ciekawiej wyglądających osobach, zwłaszcza tych przystojnych. Wyglądała na całkiem zadowoloną z towarzystwa, a i tawerna wydawała się być jedną z tych bardziej porządnych. Muzyka dalej grała radośnie, a wszyscy dookoła wydawali się być pochłonięci własnymi sprawami.
- Jesteście pierwszy raz w Avél-Darvell? - spytała głośno, żeby ją usłyszeli i napiła się piwa - Ja tak. Przyznam, że miasto dość ciekawe, a i ruch na ulicach ogromny. Zapewne dobre miejsce na interes, stąd ta cała liczba kupców i handlarzy. Chyba każdy port musi wyglądać podobnie jak ten.
 
Inee jest offline  
Stary 04-08-2008, 19:10   #27
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Spojrzał ze zdziwieniem na wiewiórkę. Zapatrzył się i chwilę i ciężko westchnął. "Gdyby Lurk tu był. Też bym go wziął ze sobą. No ale cóż, nie ma co rozpaczać. Przynajmniej ma dobrą opiekę."

Rozpogodził się, widząc dobry humor Inee. Po chwili jego wzrok spoczął jednak na elfie. Niziołek klepnął go lekko w ramię, co przyszło mu z trudem ze względu na niski wzrost.
- Ej no, chłopie, żyj, a nie się smucisz. Patrzysz w tę wiewiórkę, jakby to była Twoja narzeczona, na którą zła, zawistna wiedźma-macocha rzuciła zły urok. Spójrz, ludzie tu żyją, a nie się martwią. To karczma - zawołał z radością, co zostało skomentowane śmiechem przez najbliżej siedzących. Spostrzegawczy, nie ma co! zawołali niektórzy - a nie cmentarz! Elfie, budź się!

Ten monolog mógł z całą pewnością trwać dłużej, ale w słowo weszła mu białowłosa. Niziołek natychmiast odpowiedział:
- A owszem, po raz pierwszy. Do tej pory nic mnie tu nie ciągnęło. Nawet nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. A port, z którego ruszyłem, był troszkę mniej zatłoczony. A może tak mi się wydawało, bo dużo niziołków było. No nieważne. - Odwrócił się nagle do elfa - Na buty i koguty, mówże coś! A wiecie co? Mam ochotę na zabawę. Taką totalną karczemną zabawę!
 
Aveane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172