Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2008, 09:34   #131
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Rzeka Kongo


Noc rozświetlkona blaskiem pochodni i latarek, upiorna walka w wodzie z tym co nie powinno istnieć, krzyki rybaków, miotanie sie ludzi w wodzie, huk strzałów z karabinów wszystko to tworzylo jakiś piekielny danse macabre.

Simone toneła i miała tego swiadomośc. Czarne wody zamkneły sie nad nią, płuca rozsadzał brak tlenu, przed oczami wirowały ciemne plamy. Opadała coraz niżej.

Paddy posłał serie w ciemna wodę, gdy szarpniecie za ramię omal nie wyrwalo mu karabinu z reki.
- Gdzie jest Simone ? - wydyszał Tim.

Kit wystrzelił w strone człowieka-krokodyla posyłając go na dno Rzewki. W wodzie szarpał się jednak z drugim potworem kolejny Murzyn. Raz po raz nad powierzchnią ukazywała sie gadzia morda, lub przerazona twarz rybaka.
- Narinda pomóż - zawołał w desperacji.
 
Arango jest offline  
Stary 22-12-2008, 15:38   #132
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Irlandczyk rozejrzał się szybko, ale Tim miał rację, nigdzie nie było widać Simone, a to mogło oznaczać tylko jedno. Znalazła się w wodzie! Paddy wiedział, że powinien coś zrobić ... jasna cholera, wiedział że musi coś zrobić.

Przekazał swój karabin Pythonowi -Jeżeli tylko jakiś ten gadzi pysk się pojawi, to wal w niego. Jeżeli ci to pomoże to możesz sobie wyobrazić, że to Angielskie wojska w zasadzce pod Kilmichael - po tych słowach szybko zdjął z siebie pas z UZI, nabojami i wszystkim, co nie powinno znaleźć się w wodzie i ponownie popatrzył na Tima

-O pardon zapomniałem, że w tym przegraliście, ale wiesz o co chodzi - posłał Anglikowi szeroki uśmiech i z kieszeni wyjął ostatnią rzecz, której nie mógł zmoczyć ... różaniec.

-Trzymaj to dla mnie, a gdybym zginął, to urządźcie sobie wielką popijawę -

Po tych słowach przesłał mu ponownie wielki uśmiech, swój nóż włożył w usta i wskoczył do wody, dziękując Bogu, za to, że dawno temu nauczył się pływać, a w SASie tą umiejętność jeszcze musiał dłużej trenować. Teraz trzeba było tylko uratować damę w opresji ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 23-12-2008, 11:22   #133
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trafiony człowiek-krokodyl zniknął pod wodą i nie pojawił się więcej, zaś wciągany przez niego w rzeczną toń rybak zaczął się powoli wdrapywać na swoją łódkę. Za to ten drugi... Szamotał się z usiłującym go utopić napastnikiem.
Złośliwa łódka częściowo zasłaniała obu taplających się w wodzie mężczyzn i uniemożliwiała celny strzał.

- Płynąć - powiedział Kit.

Tym razem magiczne słowo nie zadziałało. Wioślarze jak zaklęci wpatrywali się w człowieka-krokodyla. I nie raczyli wykonać najmniejszego gestu, by zbliżyć się do potwora najwyraźniej nie myśląc o tym, że mogliby uratować rodaka.

- Płynąć! - krzyknął.

I to nie pomogło. Chwycił za wiosło, chcąc samemu doprowadzić łódź na pozycję korzystną do strzału.
Katamaran to nie kajak... Wiosłowanie z jednej strony nie na wiele mogło się zdać.

- Narinda, pomóż! - zawołał w desperacji.

Africa, czekająca z bronią w ręku na dogodny moment, nie zastanawiała się ani chwili. Odłożyła trzymany sztucer, odepchnęła na bok siedzącego bez ruchu wioślarza, omal nie spychając go za burtę i wydarła mu z rąk wiosło.
Wystarczyło parę zgodnych pociągnięć i walczący mężczyźni ukazali się w całej okazałości.

Narinda i Kit równocześnie odrzucili wiosła i chwycili za broń. Padły dwa, trzy strzały. Krokodyli łeb zniknął pod wodą.

- Mam nadzieję, że poszedł prosto na dno - powiedział Kit. - Chociaż - dodał - chciałbym zobaczyć ciało... Pani doktor mogłaby zrobić sekcję.

- I dziękuję za współpracę - dorzucił po chwili.

Uśmiechnął się do Narindy, a potem zaczął szybko uzupełniać naboje w magazynku. Nie wierzył co prawda w to, że pojawią się kolejni napastnicy, ale... Kto liczy tylko na szczęście, nie żyje zbyt długo. Bogowie kochają tych, którzy dbają o swoje bezpieczeństwo.

Ich wioślarze powoli otrząsnęli się z szoku. I zaczęli się kłócić. Sądząc z gestów chodziło o to, czy natychmiast wracać do wioski, czy też podpłynąć do łódki, w której siedział, trzęsąc się z przerażenia, rybak.

Kit strzelił w powietrze, by zwrócić ich uwagę na siebie, a potem powiedział:

- Płynąć! - i wskazał kierunek - odległą o kilkanaście metrów łódkę.

Tym razem zadziałało. Murzyni chwycili za wiosła i ruszyli.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-12-2008, 22:44   #134
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Tim przełączył tryb ognia w swoim H&K na pojedynczy. Strzelanie serią do wymieszanych w wodzie rybaków i tych dziwnych stworzeń, byłoby co najmniej nierozsądne. Pyton lokalizował szybko cele i oddawał strzały, w duchu wyklinając Katangę. Lista rzeczy jakie zrobi mu przed zastrzeleniem wydłużała się z każdą kulą wystrzeloną z karabinu.

Na chwilę kotłowanina ustała, rozejrzał się po łódce i szybciej niż jego mózg zdążył zareagować wykrzyknął do Paddego:

- Gdzie jest Simone ?

Obaj równocześnie spojrzeli mroczną, rzeczną toń… odpowiedź była tylko jedna… ale to Irlandczyk zaczął się rozbierać szybciej.

Zanim tamten skoczył do wody, Tim zdążył powiedzieć:

- Zatrzymam łódź tutaj… - tylko tyle mu pozostało… strzelać nie mógł bo zraniłby Simone lub Paddiego, obserwował więc uważnie wodę wokół katamaranu, czekając na wypłynięcie Irlandczyka…miał nadzieję, że z Simone.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 26-12-2008, 20:52   #135
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Wrzuta.pl - Nine Inch Nails - The Downward Spiral - 10 - A Warm Place

Simone tonęła. Zachłysnęła się wodą łapiąc się na ostatniej absurdalnej myśli, że nie jest gotowa na śmierć. Jakby jej zdanie w ogóle miało w tej kwestii jakiekolwiek znaczenie...

Życie z niej uchodziło. Czuła to nieodzownie każdą częścią ciała. Zrobiło jej się ciemno przed oczami i po prostu zabrakło powietrza. Jeszcze chwilę szamotała się desperacko w odmętach atramentowoczarnej wody, aż wreszcie po prostu przestała...

Ponoć kiedy się umiera życie przebiega człowiekowi przed oczami. Simone nie widziała nic, tylko otaczającą ją zewsząd ciemność. Ostatnim uczuciem, które przeszło jej przez myśl była panika. Tak bardzo nie chciała umierać, pomimo tego co czuła jeszcze niedawno. Sadziła, że teraz, gdy nie było już przy niej Eryka, nic jej nie trzyma na tym świecie. Jakże się myliła...

O'Connor wciągnął bezwładne ciało kobiety na pokład katamaranu. Nie wyczuł oddechu ani śladu pulsu. Zaklął jeszcze pod nosem, a później rozpoczął masaż serca i sztuczce oddychanie.

- Oddychaj do cholery – warknął, jakby gniewnie, gdy jego dłonie z determinacją ugniatały miarowo serce kobiety, chcąc pobudzić je ponownie do życia.

Sierżant raz za razem powtarzał te same czynności aż wreszcie, gdy już zaczynał tracić nadzieję, doczekał się gwałtownej reakcji.

Wewnętrzny ból wyrwał Simone z jakiegoś błogiego marazmu, z głębokiego spokojnego snu... Poczuła na sobie czyjeś wilgotne usta i wtłaczane do płuc powietrze, aż wreszcie otworzyła szeroko oczy gdy rzeczywistość dotarła do niej w ułamku sekundy.

Zakaszlała spazmatycznie a zaraz później zwymiotowała gwałtowanie wodą. Obróciła się na brzuch i uniosła na łokciach wyrzucając z siebie kolejną falę ciążącego na płucach płynu. Dopiero po chwili zaczęła miarowo oddychać. Żyła... choć wewnątrz wciąż targało nią przerażenie. Powróciło uczucie, które nawiedziło ją tam, pod wodą. Pragnienie istnienia...
Gdy zdała sobie sprawę, że nie umarła.... poczuła jedynie niewymowną ulgę.

Wpatrywała się z wdzięcznością w kucającego tuż przed nią Irlandczyka. Patrcik klęczał nad nią, cały ociekający wodą, z wyrazem przejęcia malującym się na zmęczonej twarzy. A potem poczuła jego dłoń na ramieniu:
- Dobrze mieć cię z powrotem – wymusił na sobie grymas, który miał uchodzić za uśmiech.

Nie odpowiedziała nawet. Przylgnęła do niego po prostu, przytulając, bez pardonu, policzek do jego policzka. Czuła wdzięczność za to, że wyciągnął ją z odmętów ciemnej zamulonej rzeki. Że ryzykował dla niej, choć wcale przecież nie musiał. Teraz, kiedy zabrakło jej brata, Simone potrzebowała oparcia w kimś innym. Traf padła na O'Connora. Wiedziała, czy mu się to podoba czy nie, że od teraz będzie trzymała się blisko niego. W razie potrzeby będzie oczekiwała jego pomocnego ramienia i wsparcia. Zawsze była tylko dużą dziewczynką. Nigdy w pełni nie wydoroślała, nie stała się samodzielna. A teraz, tutaj, w kraju targanym wojną, gdzie zewsząd czyhały na nią niebezpieczeństwa, po prostu nie dałaby rady podołać w pojedynkę. Przytuliła sierżanta tak mocno, jakby w tym uścisku chciała zawrzeć wszystkie targające nią obawy i wątpliwości.

- Nie zostawiaj mnie, słyszysz? - szepnęła powstrzymując się znów od płaczu. Zawsze była tylko balastem. Balstem, którym teraz nieświadomie obciążyła Irlandczyka – Proszę cię, nie pozwól mi zginąć tutaj w Kongo. Nie chcę iść w ślady Eryka, słyszysz? Chcę żyć. Obiecaj mi, że nie pozwolisz mi tu zginąć... Obiecaj...

- Obiecuję – O'Connor odpowiedział krótko, be zastanowienia, odwzajemniając jednocześnie jej mocny uścisk.
 
liliel jest offline  
Stary 08-01-2009, 13:52   #136
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Wieś rybaków noc - ranek

Nocne łowy nie okazały się jednak taka porażką jak z początku mogło się wydawać. Co prawda mało nie utracili pani doktor, ale wszystko skończyło się szczęśliwie, a sami przekonali się, ze jednak nocne demony gnębiące plemię, czy też ludzie-krokodyle istnieją naprawdę.

Lecz co tak naprawdę widzieli ?

Czy byli to ludzie, czy tez stwory z legend. Przez resztę nocy, gdy wysuszyli ubrania i nieco uspokoili dyskutowali nad tym w jednej z chat.
Tak zastał ich świt.
Świt i głos jednego z rybaków alarmującego resztę wioski. Gdy stali przed wejściem do chaty w pierwszych promieniach wschodzącego słońca usłyszeli to i oni.
Delikatny, ledwo rozpoznawalny marsz z czasów wojny niosący się gdzieś z góry rzeki.

Po chwili ukazał się ich oczom, pokryty wyblakłą ciemna farba, odrapany rzeczny holownik.



Etap zakończony, proszę o zamkniecie tematu i przeniesienie go do archiwum.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 11-01-2009 o 08:34.
Arango jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172