|
Przysłuchiwała się rozmowie w milczeniu popijając alkohol. To może być nader ciekawa kompanija Uśmiechnęła się do siebie i zwróciła ponownie uwagę na swoją szklankę. Na słowa Asantira ponownie się uśmiechnęła i skłoniła lekko głowę. - Będzie mi niezmiernie miło, już jako dziecko marzyłam by znaleźć się w takim miejscu jak Qintara -Zamyśliła się- Choć nie wiem czy będę tam pasować.... ale postaram się nie przynieść Ci wstydu Asantirze -Mrugnęła żartobliwie- |
Poczuliście zmęczenie, więc szybko dopiliście drinki, zapłaciliście karczmarzowi i udaliście się na górę, gdzie znajdowały się Wasze pokoje.Na końcu korytarza otwarliście drzwi, a Waszym oczom ukazał się nieco obskurny pokój z czymś, co pewnie służyło jako łóżka. Po środku stał stolik, przyozdobiony gustowną serwetką, a przy nim trzy krzesła. O dziwo było tu ciepło, więc marznięcie raczej wam nie groziło. W rogu stała malutka wanienka, niestety brakowało tu jakiekolwiek zasłony czy parawanu, więc relaksująca kąpiel była możliwa tylko z towarzystwem reszty lokatorów. O ile zajazd był ''wyposażony" w bieżącą wodę.. Nie marnując zbytnio czasu, każdy z Was powoli udał się na spoczynek. Kelt Wychodząc poza obrzeże miasta, wśród drzew dostrzegłeś Ledę, która wylegiwała się w najlepsze. Na Twój widok poderwała się i podbiegła do Ciebie, prawie zwalając Cię z nóg. Po chwili pieszczot, dała Ci jednak do zrozumienia, że nie lubi zostawać tak długo bez opieki. Posiedziałeś z nią jakiś czas, lecz poczułeś zmęczenie. Powinieneś powoli wracać, lecz ponowne zostawanie Banthy samej nie było łatwą decyzją. Jednak była tutaj bezpieczna, spędziła tu prawie cały dzień i nie stała jej się najmniejsza krzywda. |
- Wybacz muszę już iść. Jutro powinien przylecieć orzeł ojca, i będziesz mogła wrócić z nim do kraju. - Pogłaskał Ledę po czym ruszył drogą powrotna do karczmy. Szedł patrząc się w gwiazdy. "Ciekawe co bogowie wymyślili na jutrzejszy dzień..." Kelt miał wrażenie, że ten dzień się jeszcze nie skończył. |
Bebop wciąż przewracał się z boku na bok, coś sprawiało, że nie mógł zmrużyć oka. Nie opuszczało go jakieś dziwne przeczucie, iż ten dzień jeszcze się na dobre nie zakończył. Najciszej jak tylko mógł wstał z łóżka, pas z rewolwerem wciąż miał przypięty do pasa, wyglądało na to, że jego nowi kompani nie mają podobnych problemów ze snem. Łowca nagród wciąż nie był pewny, czy może zaufać tej nieprzeciętnej grai do której dołączył. Asantir wydawał mu się dość bystry i rozsądny, choć nieco zbyt łatwowierny, natomiast ta kobieta miała w sobie coś, co nakazywało Bebopowi zachowanie ostrożności. Znów położył się na łóżku i po dłuższej chwili udało mu się w końcu zapaść w czujny sen. |
Asantir leżał. Nie mógł zasnąć chodź mógł sprawiać wrażenie osoby pogrążonej w głębokim śnie. Miał zamknięte oczy. Nasłuchiwał. Coś podpowiadało mu że powinien czuwać. Coś nie pozwalało pogrążyć się w sennych marzeniach. Przed oczyma Elfa ukazała się złowieszcza postać z pociągu. Uśmiechał się, szydził z Asantira. Coś z nim było nie tak. Elf powoli otworzył oczy. Zdało mu się że wszyscy spali. Bebopa najpóźniej zmógł sen. Asantir wstał z łóżka i podszedł do okna. - Gwiazdy - powiedział cicho - w mieście nie są tak piękne jak na łonie natury Przez chwilę zastanawiał się co powinien zrobić. Czy spróbować zasnąć, nie to wykluczone, i tak nie dałby rady. Otworzył okno, po czym wspiął się na dach. Ponownie się położył, wpatrując się w niebo. Spędził tak czas aż do samego rana. Gdy zaczęło świtać powrócił do pokoju. Nie pozostał w niem jednak zbyt długo. Od razu zszedł na duł by zamówić jakiś posiłek. Usiał przy pierwszym wolnym stole i czekał na towarzyszy. |
Kiedy Bebop w końcu się przebudził elfa już nie było, natomiast jego druga towarzyszka wciąż smacznie spała w łóżku. Nie marnując czasu łowca nagród szybko się ubrał i nieco zaspany wyszedł z pokoju. Na korytarzu spotkał dwóch mężczyzn dość głośno rozmawiających, jeden z nich wyjął z kieszeni paczkę cygar i poczęstował nią drugiego. Na twarzy Bebopa pojawił się szeroki uśmiech, nie wypalił bowiem żadnego cygaro już od kilku dni. Przechodząc obok mężczyzn uderzył jednego z nich ramieniem. Oczywiście chwilę później w jego stronę posypała się fala przekleństw i wyzwisk, łowca nagród wybełkotał coś w ramach przeprosin i ruszył dalej. Mężczyzna nawet nie zauważył gdy dwa cygara zniknęły z jego zasobów. W głównej sali Bebop od razu dostrzegł Asantira, kiwnął głową na przywitanie i przysiadł się do elfa. Przez chwilę delektował się zapachem zdobyczy, po czym z niekrytym zadowoleniem wyjął zapałki i zapalił go. -Więc jaki mamy plan? - spytał. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:54. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0