Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-08-2008, 09:36   #1
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
[Autorski] Dowód winy.

Opowieść ta rozpoczyna się w 1642 w księstwach. Gdzie walka o tron tego państwa jest chyba jedyną rozrywką arystokratów i szlachciców....




Zachód tego dnia był niezwykle cudowny i piękny, ostatnie promienie słońca przebiły się przez chmury rzucając swe światło na zamek Lorda Williama- cudownej fortecy obronnej, która mimo ogromnego wieku wyglądała wprost cudownie... Piękne wieże oraz wysokie mury kryły w sobie jeden z niewielu cudów świata stworzonych ludzką ręką... Zamek Williama należał to jednego z najpiękniejszych i najznakomitszych dzieł ówczesnych architektów, zachwycał swoją wielkością i wykonaniem, wspaniałe fontanny oraz rzeźby stojące w zielonych ogrodach kryły w sobie tajemnicę wielu lat, lecz wciąż porażały swym pięknem i kunsztem wykonania...

Podczas gdy nad światem powoli zapadał zmrok, Lord William wraz ze swym wiernym sługą Baltazarem przemierzali korytarze zamku pogrążeni w rozmowie...

- A więc powiadasz, że udało ci się zebrać ludzi godnych wykonać to zadanie? – Zapytał Lord William patrząc, wprost na swego sługę z ogromnym zaciekawieniem...

- Tak panie.. Najlepsi, jakich mogłem trafić...Zabójcy, złodzieje oraz pewien tropiciel... Mimo prób nie udało mi się nawiązać kontaktów z najwyższą półką świata przestępczego, może i dobrze się stało bo te gnojki za pieniądze mogli by zacząć współpracę także i z kimś innym. Jednak ludzie, których wynająłem są odpowiedni!! Ręczę za nich...- Rzekł Baltazar kłaniając się delikatnie z ręką złożoną na piersi.- Tak czy owak będą tutaj o umówionej porze, a dokładniej za parę godzin.. Kilku a dokładniej dwójkę z nich doprowadzi straż, ciężko było ich wydostać bez żadnych podejrzeń, ale udało się... Jednak było straszliwie trudno! Nasze poczynania są śledzone Panie...

- Ach tak!! Czyli tych kilka trupów pływających w rzece i jakiś bogaty strażnik, który zginął ostatnio to nie przypadek??? – Zapytał William z przesadnie ironiczną miną.- Zapewne, ktoś z rady przekazał, co nieco Jamesowi!! Nie przejmujmy się! Ważne jest, iż mamy odpowiednich ludzi... - Zakrzyknął hrabia z lekkim uśmiechem.- Powiedz mi przynajmniej, jaką nagrodę im obiecałeś??

************* *************** ****************** ******************

Dagon LaTauri

Dagon leżał w swej zimnej i mrocznej celi.. Nienawidził zapachu stęchlizny, która unosiła się w całej celi oraz własnych odchodów stojących kilka metrów dalej od jego łóżka w zardzewiałym blaszanym wiadrze... Twarde kamienne łóżka wyścielone jedynie zatęchłym sianem i szmatami nie nadawały się zbytnio do spania... Myśl o niechybnej rozprawie, w której zostanie skazany i zapewne powieszony nie przysparzała mu humoru...

Światło pochodni migotającej w delikatnym podmuchu wiatru wlewało się do celi.. Dagon wstał z pryczy i usiadł skulony w kącie wpatrując się w biegające po suficie karaluchy. Z zamyślenia wyrwał go nagle metaliczny dźwięk i chrobot zamka od swej celi... Drzwi do celi były otwierane tylko dwa razy dziennie- raz, aby podać obrzydliwą papkę zwaną tutaj jedzeniem, drugi raz, gdy zabierano wiadro z nieczystościami.. Problem tkwił w tym, iż cela została otwarta dziś już dwukrotnie!! Dagon spodziewał się, że przyszli go zabrać na rozprawę.. Miał rację ktoś przyszedł i niestety nie był to zwykły strażnik więzienny.

- Witaj Dagonie.- Rzekł niższy od niego mężczyzna w średnim wieku. Miał miły głos i minę wyjątkowo niepasującą do całej sytuacji. Dagon wyczuł, iż mężczyzna lęka się go mimo to mówił dalej - Nazywam się Baltazar i jestem wysłannikiem Lorda Williama... Nie wiesz, kim jestem, lecz ja wiem, kim jesteś ty i wiele słyszałem o twych umiejętnościach. Dlatego jestem tutaj, aby zaproponować Ci współpracę... Ktoś o twoich możliwościach będzie cudownym nabytkiem do tej misji – Rzekł i odwrócił się do strażnika stojącego obok nich.- Zostaw nas samych!!!- Gdy tylko strażnik zniknął za rogiem Baltazar znów popatrzył na Dagona mierząc go swym mocnym spojrzeniem.- Zbieramy ludzi, aby odszukać pewnego człowieka. Wiem, że nadasz się idealnie... W zamian za prace dla nas otrzymasz sowite wynagrodzenie oraz dokument jasno stwierdzający Twoją niewinność oraz oczyszczenie z zarzucanych Ci czynów... Resztę informacji, co do celu wyprawy otrzymasz na zamku mego Pana wieczorem... I słuchaj strażników!- Dodał na obchodne z dziwnym uśmiechem na twarzy...

Baltazar wyszedł ze słowa. Był rad, iż Dagon pomoże im w wykonaniu zadania, jakie mu zaproponował... Popatrzył jeszcze na strażnika, który zamykał celę Dagona i przywołał go gestem ręki...

- Jeszcze dziś w południe uwolnisz tego człowieka, otworzysz jego cele i wyprowadzisz na dziedziniec...- Rzekł Baltazar wręczając strażnikowi sakwę z pieniędzmi... – Na dziedzińcu będzie czekał nań człowiek z wolnym koniem, będzie miał dla niego pieniądze i zakwaterowanie w karczmie... Puścisz go wolno i zapomnisz, iż w ogóle istniał.. Zrozumiano??
- Tak Panie....- Strażnik schował sakwę i zniknął w korytarzu....

***************** *********************** ********************* ********



Nadia Eithne

Nadia jechała właśnie przez uliczki miasta piękną karetą wykonana z wspaniałego drzewa. Po przez uchylone okienko do środka wpadało świeże powietrze delikatnie falujące po białych włosach Nadii. Kobieta siedząc na wygodnym wspaniałym siedzeniu patrzyła na idących po ulicy ludziach...To było wspaniałe-jechać pojazdem, który zapewne kosztował więcej niż mogłaby naraz ukraść. Czuła się jak królowa.... Patrzyła w zmarnione puste oczy przechodzących istot.. Teraz nie była po tamtej stronie, po stronie biedaków i złodziei. Jednak wiedziała, iż jest to chwilowe... Kareta miała dowieźć ją tylko do wyznaczonego przez Baltazara miejsca gdzie miała się spotkać z Lordem Williamem...

Z daleka ujrzała zamek.. Cudowne dzieło architektury zapierało dech w piersiach i sprawiało, że nikt nie mógł przejść koło niego obojętnie... Pomyślała od razu o pieniądzach, które obiecał jej Baltazar za pomoc przy wykonaniu misji.... Przypomniała sobie jak kilka dni temu spotkała tego człowieka....

Nadia kroczyła właśnie ulicą, gdy w oko wpadł jej pewien mężczyzna... O tak!- Pomyślała na widok jego cudownie wypchanej sakwy... Sakiewka zmieniła właściciela bardzo szybko i bez zbędnego krzyku... Jej wcześniejszy nosiciel zapewne nawet nie zauważył, iż ubyło mu trochę złota na pasku... Nadia zadowolona z siebie ruszyła mała uliczką w stronę karczmy gdzie miała zamiar zjeść obfity posiłek... I wtedy stało się.!! Bach! Wszystko pękło! Tuż za nią wyłonił się mężczyzna. Szedł szybko a jego kroki dudniły odbijając się echem po mrocznej uliczce... Gdy nagle z przodu wyłonił się kolejny Nadia wiedziała, iż jest w pułapce, była pewna, iż są to jacyś rządni pieniędzy członkowie gildii, którzy przyszli zabrać jej łup... Nadia gotowa zabić, aby tylko obronić to co dopiero sama zwędziła szybko położyła rękę na trzonku noża...

Zapadła cisza, którą przerwały oklaski kolejnego mężczyzny wychodzącego zza jej pleców... Był ubrany w drogie szaty z wygrawerowanym herbem Lorda Williama... Nadii zrobiło się gorąco... Złapali ja strażnicy... Zapewne widzieli wszystko i przyszli tutaj za nią!!! Szlag, za takie coś czeka ją stryczek!

- Brawo- Rzekł mężczyzna.- Nie lękaj się mnie Nadio! Nie jestem Twym wrogiem... Potrzebuję kogoś takiego jak ty... Obserwowałem Cię, wiem kim jesteś i co potrafisz... Osoba o twych zdolnościach musi zasilić nasze szeregi w walce o dużą stawkę z nagrodą, o której mogłaś tylko marzyć... Staw się jutro po zachodzie słońca pod karczmą „Złoty Młyn”... Będzie tam czekała kareta na Ciebie, która odwiezie Cię do zamku mego Pana... Mam nadzieję, iż nie zawiedziesz mnie i stawisz się o umówionej porze... Życzę miłego wieczoru- Rzekł kłaniając się i odchodząc tak szybko jak się pojawił...

*************************** ************************* *******************

Edgar Priss


Śmiech strażnika rozniósł się po celi, gdy Edgar próbował zdusić krzyk po mocnym uderzeniu pałki... Klawisz podał pałkę innemu, ten wymierzył celny cios prosto w kolano Prissa. Gwiazdy a po chwili całkowita ciemność pojawiły się przed oczami mężczyzny... Kolejny cios trafił w brzuch i wywołał falę mdłości mieszaną z rechotem strażników...



- Toś wpodł!!- Rzekł niski klawisz patrząc w napuchnięte oczy Edgara.- Hrabiemu dzika zarymbać!! He he he!! My się tu tera z tobą zabawimy!!- Niestety Edgar wiedział, że to prawda... – Jutro przenoszo cię do kopalni, ale zanim tam trafisz musisz odpracowoć swoje winy!!

Kolejny cios przytłumił zmysły Prissa, ledwo słyszał pukanie do stalowych drzwi... Powoli przekręcił głowę. Do celi weszło kilku mężczyzn-Kolejni oprawcy- Pomyślał, żałując swego spotkania z Hrabią, którego przeklinał w duchu... Po chwili jednak wydarzył się coś, czego nie oczekiwał... Uśmiech znikł z twarzy oprawców, wstąpiło na nie natomiast zdziwienie i złość... Niski mężczyzna w średnim wieku w drogich szatach pokazał palcem na półprzytomnego Edgara, po czym strażnicy rozkuli jego kajdany... Edgar myślał o najgorszym, pewnie ludzie Hrabiego zabiorą go do swej siedziby.. Na pewno!! Miał za niedługo umrzeć. nie było co do tego wątpoliwośći- a to było co najmniej irytujące. Skąd tak dobrze ubrani ludzie w takim syfiastym miejscu??- Pomyślał, napewno ludzię Hrabiego....

Dwóch ludzi podniosło Edgara za ręce i wyprowadzili go z celi.. Usłyszał jeszcze za sobą porządną wiązankę przekleństw i niski męski głos oznajmujący o karze za to pobicie.... Po chwili powlekli go korytarzami... Edgar powoli dochodził do siebie, nagle coś pojawiło się przed jego twarzą... Słyszał głos jakby z oddali....

- Nazywam się Baltazar. Poszukiwałem Cię Edgarze!!- Priss nie wiedział zupełnie, o co chodzi, był co raz bardziej pewien swej niechybnej śmierci... Ocucił go dopiero kubeł lodowatej wody wylanej wprost na twarz... Rozejrzał się dookoła... Napastników było trzech... On był sam, zmaltretowany i bezbronny....

- Żyjesz??- Zapytał kolejny raz ten sam głos.- Nazywam się Baltazar... Poszukuję Edgara Prissa... Mam nadzieję, iż jesteś nim ty... Mam dla ciebie pewne zlecenie, które przyjmiesz zapewne, bowiem nagrodą za nie jest wolność i ciężkie złoto... – Mężczyzna złapał za twarz Edgara i popatrzył na nią.- Na razie jednak musimy zrobić coś z twoim wizerunkiem... Jutro spotkasz się z mym panem a w takim stanie nie wyglądasz zachęcająco....

********** *********************** *********************** ********


Emily Schon


Karczma jak zwykle była zapchana i pełna pijanych gburów. Jednak była to specyficzna karczma o nazwie „ Śliski węgorz”. Przesiadywała tutaj z reguły cała „Elita” świata przestępczego, mordercy, złodzieje, przemytnicy i członkowie potężnych gildii.

Baltazar wszedł do karczmy... Było tu gwarno i duszno... Nie lubił takich miejsc, bał się ich wręcz jednak miał swój cel w wizycie tutaj i nie mógł go porzucić... Szukał kogoś, i znalazł!! Emily siedziała w rogu Sali gdzie popijała najlepsze wino jakie tylko serwowano w tej karczmie. Co prawda dla Baltazara takie tandetne wino nie powinno w ogóle być w sprzedaży, jednak zachował to dla siebie. Emily Była piękną kobietą jednak Baltazar wiedział iż równie niebezpieczną.. Dlatego jej potrzebował! Ach! Ile by dał, aby zgodziła się na prace... Wiedział, iż jest to kobieta kapryśna i bezwzględna...

Żwawym krokiem podszedł do jej stolika. Emily popatrzyła na niego z zaciekawieniem a jednocześnie ze złością, gdy usiadł przed nią zajmując miejsce bez zapytania o zgode.

- Witaj Emily.- Rzekł patrząc prosto na nią od razu, gdy tylko usiadł- Jestem wysłannikiem Lorda Williama i chcę zaoferować Ci pracę za spore pieniądze.- Dodał ściszonym głosem nie odrywając oczu od kobiety. Baltazar wiedział, iż za samo tak otwarte działanie w stosunku do tej kobiety mógł zginąć jednak nie miał wyjścia... Czekał cierpliwie aż ta w końcu odpowie bądź po prostu wsadzi mu nóż między żebra... – Wiem, iż nie jest tutaj bezpiecznie rozmawiać. Nie mówię tutaj jedynie o twoim życiu, ale także o mojej misji. – Dodał spuszczając oczy z kobiety...- Staw się jutro na zamku Mego Pana a tam dowiesz się reszty...


*************** *************************** ************************

Vagnez

Baltazar miał już cztery osoby... Potrzebował kolejnego zabójcy. Znał tylko jednego, któremu mógł zaufać. Zabójcę mającego całkiem znośne znajomości oraz kilka dobrze wykonanych zadań na kącie... Z informacji Baltazara wynikało, iż Vagnez w tym momencie rozpoczął grę w karty o ogromną stawkę w pewnej karczmie do, której Baltazar nie miałby nawet prawa wejść...



Karczma należąca do Mikołaja Zierniewko była kwitnącym miejscem, w którym uprawiano wszelkie rodzaj hazardu. Począwszy od wyścigów szczurów, walk skorpionów po przez grę w kości na kartach skończywszy... Samo wejście do tej karczmy nie było stosunkowo drogie.... Ale bardzo niebezpieczne! Spotykali się tutaj arystokraci i szlachcice mający kontakty z Mikołajem oraz bardzo wielu zabójców i złodziei chcących powiększyć swoją zapłatę bądź łup. Vagnez też tutaj był, wraz ze swoja ciężką sakiewką. Miał nadzieję wygrać i spłacić kilka dług ów... Może nawet w końcu odbije się od ziemi??
Było ich sześciu. Zasiedli do stołu. Każdy wszedł za odpowiednią stawkę, rozdano karty.


Vagnez wyszedł mocno trzaskając drzwiami... Uderzył ręką o ścianę, przeklinając samego siebie. Przegrał wszystkie pieniądze i jak na dzień dzisiejszy doszedł mu jeszcze dług u Mikołaja, Vagnez wiedział, że jeżeli nie spłaci tego wszystkiego to w najmniej odpowiednim czasie zabija go. Mimo tego, kogo zna i co potrafi...

- Kurwa!!- Krzyknął Vagnez kopiąc kamyk.... Ten poturlał się prosto pod skórzane buty jakiegoś mężczyzny.... Vagnez podniósł wzrok i popatrzył na człowieka. Ubrany był po szlachecku, więc zabójca pomyślał, iż zapewne zmierza do tej zapchlonej karczmy! Jednak nie, człowiek ten stał przyglądał się mu się by po chwili się odezwać:

- Interesy źle idą?? – Zapytał jak by byli starymi znajomymi.- Po minie widzę, iż niestety nie za dobrze, wręcz kiepsko! Vagnezie! Wszystko się może zmienić!

********************* ********************************* *************





Stół był suto zastawiony... Owoce i słodycze stały bardzo blisko wspaniałych i wykwintnych dań, na które całą piątka musiałaby pracować latami... Słudzy przynosili jedzenie, wino na tylko jedno skinienie lorda!. Wszyscy byli zachwyceni...

Lord William był człowiekiem młodym a zarazem silnym i inteligentnym. Siedział najbliżej Edgara i Vagneza, tuż za nim stał sługa i kilku strażników gotowych zabić każdego za zbyt spontaniczny ruch... William wstał i przemówił do zgromadzonych:

- Jak wiecie, nazywam się Lord William i mój serdeczny przyjaciel Baltazar...- Wskazał ręką na siedzącego na drugim końcu mężczyznę.- Zwerbował was do pewnego zadania. Zadania najwyższej wagi naszego państwa! Za które otrzymacie wynagrodzenie tak wielkie, iż nie marzyliście o nim! Kilku z was zostanie darowana wolność oraz winy oraz tysiąc sztuk złota, inni zaś otrzymają dwa tysiące za pracę, którą wykonacie... Baltazar nie mógł wcześniej wyjawić szczegółów misji bądź dokładniejszych planów ze względów na osoby postronne mogące zniweczyć nasze plany.... Teraz wyjawię wam, na czym polega misja.... Od razu zaświadczam, iż nie możecie się już wycofać po tym co usłyszycie.- Rzekł patrząc na zgromadzonych i lekko spinając głową na strażników... Odczekał chwile oczekując protestów i podjął dalej- Jak zauważyliście nie zwróciłem się do straży miejskiej ani urzędników państwowych tylko właśnie do was... Ludzi mających konflikt z prawem, żyjących z tego, co ukradną bądź za to co zarobią na czyjejś śmierci!! Wynajmuję was do niebezpiecznego zadania.... Jak wiecie Król zmarł.... Podejrzewamy wszyscy iż nie była to śmierć naturalna , ktoś po prostu pomógł królowi dostać się na inny świat... Lord James jest głównym pretendentem do korony... Jednak nie może objąć tronu!!!- Zakrzyknął uderzając ręką w stół.- Wiem, iż jest mordercą a wy macie tego dowieść!! Wasze zadanie polega na odnalezieniu dowodu, który ukaże jego winę.... Odnajdzcie zabójcę Króla!!! Wiem, iż to James zlecił mu zabójstwo!! Udowodnijcie to! Odnajdźcie zabójcę, sprowadźcie go tutaj aby opowiedział wszystkim o zleceniu jakie dał mu James. Spiszcie jego zeznania?? Nie wiem.. Nie obchodzi mnie to naprawdę! Chcę mieć dowód winy Lorda Jamesa!!! A wy mi w tym pomożecie... Nie tylko dla pieniędzy... Dla własnego życia, bo kiedy ten człowiek obejmie rządy rozprawi się z takimi jak wy! Bardzo szybko!!!- Kolejny raz krzyknął William patrząc na drużynę płonącym wzrokiem.- Dowiedzcie się, kim jest zabójca?! Macie takie kontakty.. Odnajdzcie go, przekupujcie swoich znajomych, kolegów, Nie wiem! Musze mieć dowód winy Jamesa!!! – Gdy tylko to powiedział rzucił pięć sakiewek na stół.- Tu są pieniądze na łapówki i zdobycie informacji... Każda zawiera sto sztuk złota i dwieście srebra... Na wszelkie zdobyte informacje będę czekał dwa dni..Czy ktoś ma jakieś pytania???
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 14-08-2008 o 09:48.
Lord Artemis jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172