lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Autorski CP] Syndykat: Kroniki - "Niewygodny sojusznik" (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/6135-autorski-cp-syndykat-kroniki-niewygodny-sojusznik.html)

Durendal 23-10-2008 00:10

Dolinow słysząc pytanie Blaine'a rzucił mu spojrzenie który można by ciąć pancerz najnowszych wozów bojowych. Po czym sam uniósł rękę zgłaszając chęć zadania pytania. Kiedy generał skinął mu ręką "Groźny" wstał i zaczął mówić typowo wojskowym stylem.
-Sir, jako dowódca oddziału chciałbym mieć bezpośredni kontakt z dowodzącym oddziałem osłonowym. Ponadto chciałbym otrzymać jak najdokładniejsze informacje na temat liczebności, wartości bojowej, wyposażenia i skróconej charakterystyki sił z którymi się spotkamy. Myślę że właśnie na tej podstawie dobierzemy dokładny ekwipunek. Ponadto sugeruję zastosowanie mundurów w różnych typach maskowania, zakupionych w różnych krajach lub cywilnych sklepach. W sumie sprawa zakupu w różnych miejscach powinna dotyczyć całości ekwipunku. A skoro na tą misje udajemy się jako "cienie" to tu jest mój nieśmiertelnik.
Kapitan zdjął z szyi łańcuszek z dwoma płytkami wykonanymi z powlekanego guma tytanu w którym zatopiono informacje pozwalające na identyfikację zwłok po czym położył go delikatnie na biurku. Iść jako 'cień" oznaczało iść na misje bez tożsamości i przynależności narodowej. Dolinow zaliczył w swoim życiu kilka misji na takich zasadach więc procedura była dla niego oczywista. zwracając się do członków swojego oddziału powiedział:
-Od tej chwili całkowity zakaz kontaktowania się z kimkolwiek, "pełny knebel" jeśli wolicie po naszemu. Nie zabieramy żadnych rzeczy osobistych, nic. Nawet pierdolonego papierka po cukierku od dziadka. Zrozumiano? Jak macie pytania to migiem a potem zwijamy dupy do transportowca.
"Groźny" jak zwykle nie tracił czasu na zbędne gadki, był spokojny ale cały aż palił się do akcji. Nie dawał się ponosić adrenalinie i euforii walki tak jak "Psycho" ale on również nie umiałby żyć bez wojny i zabijania. Nigdzie nie czuł się tak dobrze jak na polu walki i nie znał piękniejszego widoku niż obłok szkarłatnej mgły wokół trafionej głowy wroga widzianej przez soczewki celownika. Chyba właśnie dlatego mimo tego że Blaine działał mu na nerwy Ivan lubił tego chorego skurwiela. I choć "Psycho" miał teraz na Twarzy maniakalny uśmiech a Dolinow beznamiętną maskę obaj czuli ten lekki dreszcz jaki pojawia się przed walką.

John5 26-10-2008 16:31

John z pewnym zaciekawieniem wysłuchał kolejno pułkownika, generała, Blaine’a, ponownie generała i ostatecznie Dolinowa. Sytuacja nie była zbyt wesoła, wyglądało na to, że to będzie jedna z tych misji, z których wracają nieliczni.

Cholera, niezłe bagno. Ten cały generałek ładnie to opakował w słówka, ale i tak wychodzi na jedno. Mamy po prostu przetrzeć szlak dla agentów, odwalić brudną robotę, a potem oni wejdą i rozpierdzielą co trzeba. Przynajmniej dobre to, że nie musimy się trzymać żadnych reguł. Hehe… unikać niepotrzebnych ofiar. Czyli usunąć każdego kto wejdzie nam w drogę, a przy tym nie dać się złapać. Jak uda mi się wyjść z tego cało, trzeba będzie się zastanowić, czy nie rzucić tego wszystkiego w diabły. Zdychać na jakiejś pustyni, cholera wie za co. Patriotyzm, też mi coś pomachaj komukolwiek kasą przed nosem a sprzeda własną matkę a co dopiero mówić o ojczyźnie.

Ponuro spojrzał na leżący na stole nieśmiertelnik Dolinowa, po czym bez słowa położył obok swój własny. Po krótkiej chwili namysłu w końcu zadał nurtującego go pytanie.

- Co się stanie, jeśli nas złapią, to wiemy. Ale bardziej interesuje mnie w jaki sposób wydostaniemy się stamtąd? Drogę do bazy wroga już mniej więcej znamy, ale chciałbym wiedzieć w jaki sposób i skąd zapewniona nam będzie ewakuacja? No i druga rzecz, mam rozumieć, że nasze zadanie kończy się na dezaktywacji skanerów? Potem mamy już zadbać tylko o to, żeby w miarę cało się stamtąd wydostać?-

grabi 27-10-2008 18:38

Po Markovichu pytanie zadał Michael.
"-Sir, ile czasu mamy na przygotowanie?"- Święty czekał na odpowiedź. Miał nadzieję, że będzie to chociaż kilka dni, podczas których zdążą dokładnie zapoznać się z planem, przygotować sprzęt i co najważniejsze poznać tłumacza. Mieli pracować z kimś z poza grupy i dlatego lepiej byłoby go poznać przed rozpoczęciem zadania.
Generał skończył odpowiadać na pytanie.
"-A nasz przewodnik? Kiedy zostaniemy z nim zapoznani?" - Michael rzucił kolejnym pytaniem.

Kolejne pytania, które mógłby zadać generałowi, już nie przychodziły do głowy. Zamiast nich kotłowały się myśli. Jedną z nich było spojrzenie jego towarzyszy na tą sytuację. Dolinow i Blaine najpewniej się ucieszyli. Ich na pozór odmienne umysły, w rzeczywistości były bardzo podobne do siebie - choć zachowywali się odmiennie, to łączyło ich szaleństwo. Markovicha z pewnością ten fakt zasmucił. Był pod tym względem podobny do niego. A Fare? Dla Michaela było to zupełną zagadką. Najpewniej jego reakcją było coś w stylu "Lubię budyń".
Drugą i coraz bardziej przytłaczającą myślą było, że przyszło opuścić to spokojne gniazdko, do którego się przyzwyczaił. Codzienna rutyna, obowiązki i porządek w życiu, a ponadto spotkania z Angelą - to wszystko mogło odejść i to na długi czas (wieczność).
Szkoda. - pomyślał.

Eravier 29-10-2008 16:57

Wysłuchawszy kapitana i jego głupawej gadki. którą właściwie puściłem mimo uszu postanowiłem zadać kilka pytań :

- Jakim sprzętem będziemy operować dokładniej ?
- Kto wymyślił całą tą misję - chyba urwę temu komuś jaja.

Dolinow wyglądał jak by miał zaraz zatańczyć przed nami z radości.Ten cymbał wprowadzi mnie do grobu.

- 7 załamanie nerwowe - Mruknąłem pod nosem wzdychając na myśl o tej misji. Wolna ręka to mi odpowiada Dolinow dostanie po jajach za ten cały cyrk przed wejściem. Zapewne już narobił ze szczęścia w gacie.

Kagonesti ZW 04-11-2008 07:28

Wszyscy:

Miller skinął głową Dolimowowi gdy skończył, po czym wyniosłym tonem podsumował jego wypowiedź


gen. Miller:

Jest pan doświadczonym i mądrym przywódcą, kapitanie Dolimow. Proszę jednak wstrzymać swe konie na chwilę, pańscy chłopcy pewnie mają jeszcze jakieś pytania. Poza tym pułkownik ma chyba coś wam jeszcze do przekazania - generał zerknął na Jeffersona porozumiewawczo.
Tymczasem z sali posypały się pytania. Pierwszy zaczął Cwaniak. Pytanie poruszyło generała. Jego brwi uniosły się nieznacznie, co i tak u niego było gestem, który wywołać było niełatwo.
Dobre pytanie - odrzekł - Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, niecały kilometr od bazy czekać będą ukryte pod siatką maskującą dwa jeepy. Jeden będzie wasz, drugi drużyny która wycofa się z terenów miejskich. Wrócicie do punktu ewakuacyjnego na wybrzeżu, skąd jeśli będzie czysto zabierze was łódź podwodna. Priorytet w wydostaniu się mają agenci, co być może was zmartwi, ale na pewno nie zaskoczy.
Kolejne pytanie poleciało od Świętego. Generał odrzekł jak zwykle spokojnie.
Za trzy godziny macie samolot, którym przeniesiecie się do bazy. Tam będziecie w stanie najwyższej gotowości, i w zależności od informacji zwrotnej naszego szpiega, ruszycie w najbardziej dogodnym momencie. Jeśli nic się nie zmieni, akcja ruszy za około dwa dni i czternaście godzin. Co do przewodnika, zapoznacie się z nim na miejscu, jednak nie będzie on brał czynnego udziału w akcji. Przewodnik zna nieco angielski, więc powinniście się dogadać.
Pytanie Fare'a, wzbudziło niepokój na twarzy Jeffersona. Miller też przez moment zdradził swoją niechęć, ale podobnie jak i reszcie odpowiedział z poczuciem obowiązku w głosie.
Sprzęt, mówi pan? O ile wiem jest pan naszym technikiem, stąd oczywiście na miarę możliwości damy panu sprzęt jakim pan operuje. Co do ubioru, będziecie mieć na sobie pancerze pomalowane i ustylizowane na barwy jednego z okolicznych i agresywnych plemion sunnickich, z którymi oficjalnie rząd walczy. Podobnie będzie z uzbrojeniem. Wybór uzbrojenia będzie opiewał na to co aktualnie posiadają, a dobierzecie sobie sprzęt na miejscu w bazie.
Po tej wypowiedzi zapadła wymowna cisza, co oznaczało że Blaine nie zamierzał raczej o nic pytać, a reszta wyczerpała swoje kwestie, o które chcieliby zapytać. Generał pominął też pytanie Fare'a, o tego kto odpowiada za akcję. Tak przynajmniej mogło się wydawać. Korzystając z tej chwili, generał zakończył i oddał głos Jeffersonowi:
Jeśli nikt już nie ma żadnych pytań, pozwólcie że od teraz do czasu waszej obecności w bazie na wschodzie, kierował będzie wami pułkownik Jefferson.
Jefferson potraktował to jako rozkaz:


płk. Jefferson:

Tak, sir. Oczywiście - pułkownik zwrócił się do was ponownie - Dobra, jak już nic nie chce nic dodać, a jak uważam nie... niech wszyscy zostawią swe nieśmiertelniki, jeśli posiadają. Spakujecie wszystkie potrzebne i osobiste rzeczy, byle nie za wiele do cholery - spojrzał wymownie na Fare'a - A potem udacie się do centrum medycznego w jednostce, gdzie zostaniecie odtagowani i oznaczeni specjalnymi markerami ustrojowymi, dzięki czemu nie zgubimy was pośród pustyni i naszpikowanej elektroniką bazy wroga. Za dwie godziny i czterdzieści minut chcę was widzieć na lotnisku! Czy to jasne?!

adurell 04-11-2008 22:38

Blaine, ucieszony jak dziecko, rzucił swój nieśmiertelnik do Jeffersona, rzucając przy tym krótkie "Nareszcie bez obroży, hau hau", i szybko pobiegł do swojego pokoju. Wbiegł do środka i odrazu wyskoczył w kierunku gabinetu lekarskiego, gdzie przygotowano go do wyjazdu z medycznego punktu widzenia. Potem, już nieco wolniej, Roger powrócił do pokoju i zaczął przeglądać rzeczy w poszukiwaniu czegoś, co przydałoby się na misji lub co chciałby poprostu na nią zabrać.
Po lekkiej kłótni wewnęrznej (Blaine nigdy nie był dobry w dogadywaniu się samemu ze sobą) stanęło na kilku charakterystycznych rzeczach- "Zestawie małego nożownika", jak "Psycho" sam nazywał swój arsenał ostrzy, przechowywany w mealowym pudełku z rączką, zegarku kieszonkowym swojego taty, małym zestawie chemicznym (kilka ogólnie przydatnych substancji, jak HCL) oraz miniaturowym tomiku wierszy różnych artystów.
Miał szczerą nadzieję że będzie mógł tyle wziąść.

grabi 12-11-2008 18:19

Michael ponuro ruszył ku drzwiom. Nieśmiertelniki oddane, więc trzeba było się pożegnać z Angelą. W gabinecie medycznym implant, zawierający informacje o żołnierzu, został zniszczony przy pomocy miejscowego ładunku elektromagnetycznego. Urządzenie przypominało coś w rodzaju paralizatora, który przykładało się do skóry w miejscu i włączało przycisk. "Odznaczany" czuł jedynie, jakby kopnął go prąd, po czym można było ruszać dalej.

Święty nie zamierzał jeszcze wychodzić z gabinetu medycznego. Musiał się przecież pożegnać. Robił tak zawsze, gdy czekała go cięższa misja. "Tak na wszelki wypadek." -wmawiał sobie. Przez cały czas pobytu w gabinecie nie odzywał się ani słowem, tak więc Angela prawdopodobnie wyczuła już, iż coś jest nie tak. Zaczął wreszcie, mówiąc powoli:
-"Czeka mnie ciężkie zadanie, powinno trwać około dwóch tygodni... Chciałem się pożegnać... Oby nie po raz ostatni." -standardowa formułka wypowiedziana. Nigdy nie przychodziło mu to łatwo, zawsze z trudem łączył zdania, lecz zawsze, mimo jego woli, pożegnanie brzmiało tak samo. Ucałował jeszcze Angelę i wyszedł.

Pozostały mu do zrobienia dwie rzeczy: spakować się oraz przekazać władzę w kuchni. Zaczął najpierw od tego drugiego. W kuchni zostawił po prostu kartkę z wypisaną listą obowiązków - taką samą, jaka dziś obowiązywała. Przez następne dni, będą sami musieli się podzielić obowiązkami. Zostało więc zabranie potrzebnych rzeczy. Michael wyjął ze skrzyni torbę, do której wrzucił dwa mundury oraz bieliznę. Trzecią rzeczą, jaką chciał zabrać, był jego nóż, lecz ten zawsze nosił przy sobie. Mając załatwione wszystkie rzeczy, ruszył więc na lotnisko...

Eravier 14-11-2008 16:10

Wyszedłem z pokoju trochę zmieszany, niby nie lubię takich misji to strata czasu jednak nawet mnie takiego maniaka komputerowego pociągają akcje.
Ruszyłem wolnym i lekko nieśmiałym krokiem w stronę swojego pokoju. Mój bagaż nie był duży mój laptop w torbie z masą kabli i innych przydatnych rzeczy. No i oczywiści wytrychy tak je sobie sam nazywam... ustawiłem budzik i położyłem się na swoim łóżku uprzednio zamykając drzwi...

Durendal 18-11-2008 20:43

Dolinow wstał i zasalutował w sposób jaki wyrabia się przez lata służby- sprężyście ale bez idiotycznego zapału świeżych rekrutów, z szacunkiem ale bez strachu i lizusostwa, po czym zrobił klasyczne w tył zwrot i ruszył do drzwi. Wyszedł i ruszył do swojej kwatery. Maleńka oficerska klitka, pomalowane na "zieleń koszarową" ściany, twarde łózko, komoda, szafa wnękowa, biurko ze stalowych rur. Jedynym akcentem który dodał właściciel była zawieszona na ścianie kompozycja ze skóry wilka i starego, pamiątkowego SKS. Dostał ten karabin od dziadka i na nim uczył się strzelać, a skóra należała do pierwszego ustrzelonego przez niego samodzielnie wilka stepowego. Oczywiście rosyjska flinta miała rozwierconą iglice i była tylko pamiątką ale zamek lśnił czystością i świeżym smarem, pociemniałe drewno błyszczało nowiutkim lakierem. Kapitan wszedł do środka, z szafy wyjął worek transportowy i zaczął metodycznie pakować swoje rzeczy. Zestaw rusznikarski, dalmierz i zestaw meteo połączony z lornetką i noktowizorem, bielizna, nóż, kompas na wierch wrzucił wyjęte z dna szafy pustynne ghille w którym schował dwie paczki papierosów i zapalniczkę. Zostawił worek obok drzwi i ruszył do ambulatorium, lekarz już czekał, szybki zabieg i Ivan wracał do swojego pokoju. Tam spokojnie przebrał się w polowy mundur bez dystynkcji i oznaczeń. Zarzucił worek na plecy i ruszył na lotnisko, spokojnym krokiem przemierzał korytarze, w bramce przejściowej do hangaru mignął identyfikatorem strażnikowi i ruszył w kierunku wskazanego przez niego transportowca. Obok niego rzucił worek na ziemię i przysiadł na nim. Korciło go żeby zapalić ale wiedział, że w tym miejscu nie miał nawet co śnić o czymś takim. Patrząc co jakiś czas na zegarek czekał na swoich ludzi.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:59.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172