Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-09-2008, 00:24   #1
 
Kagonesti ZW's Avatar
 
Reputacja: 1 Kagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłość
[Autorski CP] Syndykat: Kroniki - "Niewygodny sojusznik"

KRONIKI SYNDYKATU vol. 1



*PROLOG*


Do szerokiej szerokiej sali konferencyjnej, umieszczonej na dziewięćdziesiątym ósmym piętrze stupiętrowego drapacza chmur, weszła ubrana na granatowo postać. Miała na sobie garnitur, spodnie w kanty i drogie buty. Był to podstarzały mężczyzna o siwych, krzaczastych włosach i kwadratowej szczęce. W pomieszczeniu jak dotąd panowała cisza, lecz można było dostrzec jak kilka obecnych na sali osób zaczyna wymieniać szeptami komentarze, a inni po prostu skinęli głowami. Wystrój wnętrza był skromny. Delikatne sztuczne światło słoneczne wpadało przez granatowo zaciemnione szyby, odbijając się od szklanego blatu wielkiego stołu umiejscowionego w centrum pomieszczenia. Do niego przylegało osiemnaście stanowisk, lecz tylko dziewięć z nich było zajętych. Pozostałe stanowiska miały przymocowane holograficzne projektory, które wyświetlały statyczne, beznamiętne twarze, patrzące przed siebie. Jedynie ściana frontowa do wejścia zdradzała przeznaczenie i rangę tego miejsca. Na niej wisiały bowiem trzy rzeczy - logo Wielkiego Syndykatu, obraz upamiętniający Grupę Hyperion i flaga Stanów Zjednoczonych. Dziewięciu obecnych na sali najwyższych członków zarządu Wielkiego Syndykatu nie wykazywało poddenerwowania. Jednak było pewne, że waga spotkania jest wysoka. Obecność elity to nie przelewki. Nie wszyscy pałali do siebie sympatią, ale teraz nikt nie dawał po sobie poznać wzajemnych utarczek. Sprawa była poważna. Gdy ostatni gość usiadł na swym miejscu, głos zabrał niski, siwy i ubrany w stonowany, bordowy garnitur mężczyzna, siedzący plecami do portretu.
- Tak więc, skoro wiceprezes jest już z nami, powinniśmy zacząć - podniósł się z krzesła i kontynuował - Pomińmy jednak wszelkie celebracje i wstępy. Spotkanie to jest w trybie nagłym i tak też zostanie przeprowadzone. Sprawa jest poważna.
- Co ma Pan na myśli? Przejdźmy do konkretów - ponaglił go ktoś z drugiego końca stołu.
Mężczyzna zmarszczył czoło i nie dając po sobie poznać irytacji, kontynuował.
- Wszyscy zdajemy sobie sprawę, z konsekwencji ostatniej tragedii jaka wydarzyła się w Syrii, ale niektóre rzeczy wymykają się nam spod kontroli i wymagają użycia specjalnych metod. Chodzi konkretnie o sprawę naszego wieloletniego sojusznika, który dziś stać się może naszym największą przeszkodą. Chodzi o Polskę, kraj strategicznie umieszczony w środku Europy. Po tej masakrze, nastroje w tym państwie nie są najlepsze. Wśród jego społeczeństwa pojawiają się protesty i zamieszki związane z postulatami o wycofanie wojsk z terenu Syrii, a poza tym oczywiście postulaty o wolność, swobodę, lepsze warunki...
- Stara śpiewka - skomentował ktoś z naprzeciwka przemawiającego
- No dobrze, ale czym... Holandia... - wyrwało się nagle z głośników jednego z hologramów - Uhm, przepraszam. W czym... ta Polska, różni się od wielu innych państw, w których wybuchły zamieszki?
Na sali lekko zawrzało.
- I czy to tak wielki problem, by poruszać go na walnym zgromadzeniu? My naprawdę... - wtórowała mu twarz o azjatyckich rysach, wyświetlona na innym hologramie.
- Spokojnie! - podniósł głos mówca - Problem jest - podkreślił - poważny. Historia pokazuje, że co jak co, ale mają oni ogromną wolę nie tylko do walki o idee, ale też pociągania za sobą całej reszty. Poza tym, nie możemy pozwolić na wycofanie tego kontyngentu.
Głos w odpowiedzi zabrała statyczna twarz murzyna bijąca chłodem z ekranu. Głos był niski i wyraźny.
- W naszej obecnej sytuacji nierozsądne byłoby naciskanie na społeczeństwa i rządy, by wspierały nas w Syrii. Nie możemy dopuścić, by pękła cienka granica zaufania społeczeństwa, a opozycji dawać pożywkę dla propagandy.
- Dlatego oficjalnie nie będziemy mieli nic z tym wspólnego.
Na sali momentalnie po tych słowach zapanowała atmosfera konsternacji. Zaintrygowały bowiem gości na tyle, by wszyscy skupili się na tym niepozornym oficjelu. Nie spłoszyło go to jednak w żaden sposób. Wiedział, że musi kontynuować.
- Wraz ze specami z Pentagonu Górnego i Dolnego, utworzono plan sabotażowej operacji zbrojnej z użyciem agentów i oddziałów elitarnych. Został on przedstawiony i zaaprobowany przez Generalny Sztab Wojskowy i Międzynarodowy Zarząd Ochrony Wpływów.
- Jakieś szczegóły? - zapytał ktoś na sali łamaną angielszczyzną.
- W skrócie, to bardzo dopracowany plan, który zawiera akcję zbrojną na terenach Iranu, czyli terenach pod wodzą Stowarzyszenia Obrońców Koranu. Od trzech lat śledzimy rozwój tajnej bazy z silosami nuklearnymi. Potwierdzone jest, że są tam uzbrojone głowice o niewielkich ładunkach nuklearnych. Prawdopodobnie mają w przyszłości służyć do inwazji na Izrael, ale plan operacji zakłada przeniknięcie agentów na teren bazy, przy wsparciu wysoko postawionego szpiega w bazie i oddziałów elitarnych. Stamtąd odpalimy głowice nuklearne na Polskę - mówca chciał coś jeszcze dodać, ale nim wezbrał powietrza na kolejne zdanie, jego przemówienie zostało brutalnie przerwane przez kaskadę komentarzy. Na sali wybuchło poruszenie.
- To zbyt ryzykowne, ewentualna porażka tej operacji zaowocuje potężnym upadkiem politycznym Wielkiego Syndykatu na całym świecie. Frakcja Brytyjskich Partii Pracy sprzeciwia się takiej akcji.
- To szaleństwo! - ktoś z obecnych nie krył emocji, mówiąc bardziej dosłownie.
- Stracimy względy i wmieszamy się w otwartą wojnę z Bliskim Wschodem! Japońska Federacja Robotnicza imienia cesarza Hikayamy również sprzeciwia się takim metodom!
- Tylko ktoś nierozsądny mógł stworzyć coś takiego!
Różnorakie opinie, zarzuty, a nawet "poprawne politycznie" obelgi latały po sali dość intensywnie. Napiętą atmosferę rozładował stanowczy głos milczącego jak dotąd wiceprezesa.
- Cisza! Jeszcze nikt z was nie widział szczegółów tej operacji, a już słyszę opinie "ekspertów". Nie wiem, kto ile ma w tym interesu, by chronić swój stołek za wszelką cenę i popadać w bierność, ale już nie raz ta bierność doprowadziła do strat. Wojna z fundamentalistami arabskimi jest nieunikniona, ich wojska i organizowane przez nich bojówki atakują nasze wojska przy granicach. Nasza bierność doprowadziła do tragedii w Syrii, ale choć zrodziliśmy się w idei zjednoczenia i pojednania, trzeba nam po raz kolejny dla dobra świata obronić ten stan rzeczy. Prosiłbym o wstrzymanie się z komentarzami, póki nie zapoznacie się ze szczegółami tej akcji.
Kolejne dwie minuty były dłużącymi się dwoma minutami milczenia. Dopiero Azjata z hologramu przerwał je.
- Co na to prezes?
- Przyznał, że poprze naszą decyzję - odparł odepchnięty do tej chwili nieco na bok mężczyzna w bordo.
- Czyli nic nowego - odezwał się bez ogródek murzyn.
- Myślę, że do czasu waszego zapoznania się ze sprawą, musimy wstrzymać się z decyzją, niemniej prosiłbym w imieniu prezesa, o to by rozpatrzona została w miarę szybkim czasie, gdyż działa on na naszą niekorzyść.
Te słowa zakończyły oficjalną część pełnego emocji zebrania.
 
__________________
"You can have power over people as long as you don't take everything away from them. But when you've robbed a man of everything, he's no longer in your power." Aleksandr I. Solzhenitsyn.

Ostatnio edytowane przez Kagonesti ZW : 12-09-2008 o 18:49.
Kagonesti ZW jest offline  
Stary 12-09-2008, 00:25   #2
 
Kagonesti ZW's Avatar
 
Reputacja: 1 Kagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłość
KRONIKI SYNDYKATU vol. 1



*EPIZOD 1*


[MEDIA]http://mendokaze.googlepages.com/JudeHarrison-LetMeFall.mp3[/MEDIA]



Kod:
28.01.2152 7:21 AM Jednostka APCE w Colorado. Anomalie: kwaśne deszcze

Dzień już od rana nie zapowiadał się optymistycznie. Na cyfrowych panelach informacyjnych widniała informacja, że z powodu zapowiadanych na cały dzień kwaśnych deszczów najprawdopodobniej szkolenie w terenie nie odbędzie się. Z jednej strony znaczyło to w teorii obijanie się w jednostce, w praktyce część na pewno zajmie się "konserwacją wnętrz", a druga część spędzi godziny na lekcjach teorii. Od ostatniej masakry w Syrii, wszyscy z dowództwa stawali na rzęsach, by zatrzeć zły ślad na wojsku. Poniekąd, wam związanym z nim także, obrywało się rykoszetem, przez co często odczuwaliście na sobie "nadopiekuńczość" z góry. To i tak dobrze, że nie byliście w reprezentatywnej, lub w mięsie armatnim. Tam to dopiero musiał być Sajgon. Piosenka sprzed niemal dwóch wieków, rozbrzmiewała z zlanych w ściany głośników nano-cyfrowych. Choć był to typowy klasyk, to świetnie wpisywał się w waszą sytuację. Poza odwołanym treningiem, szarymi perspektywami i cholerną pogodą, jeszcze jedna rzecz zaprzątała wasze głowy , i to już od paru dni. Jedynie cpt. Dolinow był już nieco uświadomiony, ale nie dawał po sobie tego poznać.
Ivan "Groźny" Dolinow był osobą, która może sympatii nie wzbudzała, ale z racji jego stopnia i umiejętności, trzeba było go szanować. On za to odzywał się tylko kiedy było trzeba - czyli w jego mniemaniu, dosyć rzadko. Nie był osobą, która siała plotki, ani dzieliła się chętnie wiedzą, która była utrzymywana w dyskrecji. Jak twierdził, to "rola polityków", nie jego. Wszelkie próby dociekania, kończyły się nerwową reakcją z jego strony, więc nikt raczej nie kwapił się pytać o co tu chodzi.
Sprawa, która siała niepokój i ciekawość, dotyczyła rzekomo tajnej akcji na terenie wroga, najprawdopodobniej mieli wysłać oddział, lub dwa do Arabów, i że ma być to ta z typu NWZiW, czyli "Niezauważony Wejdź, Zrób i Wyjdź". Czyli coś, czemu zwykły piechur może nie podołać, przynajmniej nie w dzisiejszych czasach. Mają być też agenci i to chyba martwiło najbardziej. Nikt bowiem nie przepadał za tymi zimnymi kukłami, które dodatkowo były perfekcyjnymi maszynami do zabijania. Nie dość, że nie sposób do nich przemówić, to jeszcze ich umiejętności mogą przyprawić nawet najlepszego żołnierza o kompleksy. Na dodatek nikt nigdy nie wiedział, co w ich głowach zostaje na bieżąco przekazywane, co rejestrowane i co za chwile mogą zrobić. Bez emocji w jednej chwili mogli wycelować w Ciebie, i pociągnąć za spust, zaznaczając że wykonali zadanie i unieszkodliwili "zagrożenie". Dlatego nikt z "normalnych" nie lubił z nimi pracować, ale dla pracodawcy byli oczkiem w głowie. Czymś w co pakuje się setki setki milionów Syndykredytów i chce się widzieć rezultaty. Dla was dziś liczyło się jedno - przetrwać dzień i czekać na jutro.
Od wczesnych godzin na nogach byli już Ivan Dolinow, a także starszy sierżant Michael "Święty" Bishop, który pełnił rolę tutejszego służbisty. Lojalny i dokładny, tyle można było o nim powiedzieć. Jego kariera poza jedną dość pechową akcja, wyglądała wystarczająco klarownie dla zarządu, stąd jego obecność wśród was była czymś naturalnym. To on zwykle jako pierwszy sprawdzał czy wszystko jest dobrze wyregulowane, przez co nie musieliście się obawiać że za chwile braknie tlenu, albo spłoniecie w pożarze.
Tymczasem ciężkie zadanie przyszło Johnowi "Cwaniakowi" Markovichowi, który to zawsze miał problem z niewyspaniem. Złośliwi twierdzili, że został artylerzystą tylko dlatego, że jedynie przy terkocie M249-2 SPW udaje mu się nie zasnąć. Niewątpliwie "Cwaniak" miał coś z serbskiej niepokorności, gdyż tam się właśnie urodził. Blada poświata terminalu mikrosieci świadczyła, że na nogach jest już tutejszy geek. Nigdy wcześniej nie trzeba było zabierać go na misje, dopóki w grę nie wchodziła elektronika. Dziś jednak elektronika na stałe weszła do elementów systemów militarnych, stąd obecność kogoś kto się na tym zna była nieoceniona. Choć przeważnie nie wyglądał na typowego wojskowego i raczej w otwartej walce trzeba było na niego uważać, by go nie stracić.
Matthew „Nieznany” Fare należał do tych najgorszych, socjopatycznych, odizolowanych dziwolągów. O ile nie zaczynał gadać jakimś technicznym bełkotem, raczej rzadko wpasowywał się w żołnierski klimat. Był trochę jakby z innej bajki, ale był niezbędny. Żeby kompania była w pełni wesoła, do tego wszystkiego musiał zaliczać się miłośnik noży, medyk i psychol w jednym.
Plutonowy Roger "Psycho" Blaine, był osobą dziwną i czasami niezrozumiałą. Jego życiorys był owiany tajemnicą, tylko dlatego że nikt zdrowy na umyśle nie chciał go znać. Ciekawi mogli jedynie wnioskować, że Blaine miał kiedyś rodziców, którzy na jego oczach zostali zmasakrowani, co skrzywiło jego psychikę. Nikt nigdy nie wiedział, co ktoś taki robi jako medyk w zespole, ale póki co nigdy nie szkodził i wywiązywał się z "powołania". Gdy ktoś dostał kulkę, można było na niego liczyć i nigdy was nie zawiódł. Ma też jakiś chorobliwy popęd do noży. Poniekąd najbardziej wkurzało, kiedy bawił się wbijając trzy noże w jedno miejsce w podłodze, powodując przy tym metaliczny, chroboczący odgłos. Szczególnie grało to na nerwach Dolinowowi. Na dodatek, robił to teraz.
Tymczasem przyszła pora na pierwsze "kąpiele wzmacniające". To był jeden z najprzyjemniejszych momentów w całym dniu ciężkiej pracy żołnierza. Łaźnie były bardzo zadbane i ekskluzywne, niczym te hotelowe. Nie to było jednak najlepsze. Kilka kabin kapsułowych, stało czekając na nagie ciała, gotowe do uruchomienia odpowiednich procedur. W środku takiej kabiny, były tylko zaczepy na ręce i nogi, a także zintegrowana maska tlenowa. Po przyczepieniu się do ścian kapsuły i ubraniu maski, elektroniczny, damski głos informował o konieczności zamknięcia oczu i zakazie zdejmowania maski, czy odpinania zaczepów. Po tym, uruchamiał się system i ponad dwuminutowy, bardzo przyjemny proces wzmacniania odżywkami i dezynfekowania. Potężny strumień odżywki i pary, pod ogromnym ciśnieniem przelatywał od dołu do góry niczym odwrócony wodospad, przez całą niemalże powierzchnie szczelnej kapsuły. Także nieoficjalnie twierdzono, że tlen podawany w masce, jest wzbogacony jakimiś pochodnymi opiatów. W każdym bądź razie po takiej kąpieli każdy czuł się niezwykle rozluźniony i napełniony energią. Gdy wszyscy już skorzystali z tego przywileju, przez krótki czas mogli się jeszcze doprowadzić do porządku, jednak wszyscy wiedzieli że zbliża się zbiórka. Żołnierze innych zespołów powoli zaczęli krzątać się po koszarach. Kapitan Dolinow profilaktycznie sprawdził swój terminal informacyjny, i zauważył że nie ma tam codziennej informacji, o normalnej procedurze zbiórki. Wyjątkami mieli być członkowie jego zespołu, którzy mieli stawić się u pułkownika Jeffersona w sali odpraw pięć minut przed zbiórką, czyli za dziesięć minut od teraz. Dolinow wiedział co to oznacza.
 
__________________
"You can have power over people as long as you don't take everything away from them. But when you've robbed a man of everything, he's no longer in your power." Aleksandr I. Solzhenitsyn.

Ostatnio edytowane przez Kagonesti ZW : 12-09-2008 o 19:10.
Kagonesti ZW jest offline  
Stary 22-09-2008, 13:08   #3
 
grabi's Avatar
 
Reputacja: 1 grabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwu
W koszarach poranek Michaela wyglądał codziennie tak samo. Wstawał około 2 godzin przed zbiórką, a półtora przed śniadaniem. Najpierw szybka toaleta, założenie uniformu i idealne posłanie swego łóżka tak, że jego góra przypominała bardziej blat stołu. Następnie przychodziła pora na inspekcję posłań u grupy zajmującej się przygotowywaniem posiłków. Zadania w kuchni rozdzielał według wyglądu posłań, tak więc każdy żołnierz starał się, jak mógł najbardziej, aby jego posłanie było najlepsze, ponieważ zapewniało to lżejszą pracę przez cały dzień. Wyjątkiem oczywiście były specjalne okazje, podczas których nie było kontroli, a każdy pracował tak samo ciężko. Zdarzało się to jednak rzadko, jedynie podczas uroczystości oraz przyjazdów ważniejszych osobowości.

Po rozdzieleniu zadań, Michael miał trochę wolnego czasu, który zwykle spędzał, snując się po wszystkich pomieszczeniach. Dziś jednak było inaczej. Od razu po wyjściu z kuchni, udał się do pomieszczenia, gdzie nocowała Angela. Urodzona w Michigan, od pewnego czasu była bratnią duszą Michaela. Lubili ze sobą przebywać, gdy tylko nadarzyła się okazja. A okazji było naprawdę niewiele. On zawsze rano zajmował się kuchnią, a ona prawie zawsze zajęta była żołnierzami. Bycie lekarzem to ciężki kawał chleba, lecz nie dla niej. Nigdy nie trafiała bezpośrednio na pole walki, zawsze leczyła w bezpiecznej bazie, a sprzęt który jej przekazano należał do jednych z najnowocześniejszych. Więcej gadżetów mieli chyba tylko mechanicy naprawiający Agentów, jak to uszczypliwie określała Angela. Trochę racji chyba w tym było, ponieważ nikt tak do końca nie wiedział, w jak wielkim stopniu Agenci zostali ulepszeni.
Michael wszedł do pustego gabinetu, bo szczęśliwie nie było kolejki. We drzwiach powiedział "Witaj.".
 
grabi jest offline  
Stary 22-09-2008, 18:18   #4
 
adurell's Avatar
 
Reputacja: 1 adurell nie jest za bardzo znany
Pierwsze promienie słońca wdarły się brutalnie do koszar. Roger wstał, jak zwykle dość wcześnie, godzinę przed śniadaniem i zaczął dzień jak zawsze: pościelił łóżko, umył się i założył uniform. Szczęśliwy, że nie ma dziś wachty w kuchni (co oczywiście rzutowało na wyglądzie posłania, dalece odbiegającego od idealnej pościeli Michaela) Roger postanowił czekając na śniadanie, trochę się poobijać. A przynajmniej miał na to nadzieje. Ulubionym zajęciem Rogera, z natury niespokojnego i złośliwego, było zrobić komuś jakiś numer.A kucharze byli do tego idealnym celem. Monotonność była jedną z niewielu rzeczy, które zniechęcały Blaina do wojska, zaraz obok konieczności posłuszeństwa. Roger ruszył więc w kierunku kuchni, ciągle mając nadzieje na to, że uniknie obowiązków porannych żołnieża i nie natknie się na np. Kapitana. O Michaela się nie obawiał
Pewnie znowu poszedł do tej paniusi i razem się d......ą
Angela nie była, w mniemaniu Rogera, zbyt dobrym lekarzem. Z takim sprzętem każdy by był. A załatanie dziury w brzuchu chyba nie jest aż takie trudne....
Chwila! Angela!
W tym momencie Blaine wpadł na lepszy pomysł. Postanowił zostawić kucharzy i przejść się do gabinetu aby przerwać słodkie chwile gołąbeczkom.
-Niema to jak dobry początek dnia! Zaśmiał się na głos.
 
__________________
"Another tricky little gun
Giving solace to the one
That will never see the sunshine "

Ostatnio edytowane przez adurell : 22-09-2008 o 18:26.
adurell jest offline  
Stary 24-09-2008, 10:03   #5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Ubranie się i posłanie łóżka zajęło Markovichowi tylko chwilę, o wiele mniej niż sama pobudka. Jak zawsze poranne obowiązki wykonał na tyle starannie by nikt nie mógł się do niego przyczepić, lecz nie na tyle dokładnie by wyszedł na nadgorliwca. Wstał w wyjątkowo ponurym nastroju, co prawda niemal nigdy nie sypiał się tyle, ile by tego pragnął ale dziś obudził się wyjątkowo wcześnie. Humoru nie poprawiła mu nawet „kapiel” w kapsule.
Znudzony brakiem zajęcia John przez dłuższą chwilę stał przed panelem informacyjnym, jakby oczekując że informacje o kwaśnym deszczu znikną zastąpione przez obwieszczenie o ćwiczeniach, jednak nic takiego się nie zdarzyło. Zapowiadał się długi i nudny dzień, jakich wiele. John westchnął i ruszył przez pomieszczenie mijając po drodze Blaine’a, który właśnie przerwał swoją odwieczną zabawę z nożami i śmiejąc się wyszedł w ślad za Bishopem, który prawdopodobnie udał się do Angeli.
Coś czuję, że jednak dziś nie będzie jednak tak nudno jak z początku myślałem. Zwłaszcza jeśli temu świrowi coś strzeliło do łba.
Uśmiechnął się i w milczeniu ruszył ku swojej szafce skąd wyciągnął niewielki panel z podręczną pamięcią. Przez chwilę zmieniał coś w ustawieniach, po czym najwyraźniej zniechęcony brakiem zadowalających efektów, wzruszył ramionami i odłożył go na miejsce. Nie mając nic więcej do roboty usiadł na łóżku, oparł się o ścianę i zamknął oczy czekając aż zdarzy się coś interesującego.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 25-09-2008, 20:47   #6
 
Eravier's Avatar
 
Reputacja: 1 Eravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znany
Matthew Fare

Matthew jak zwykle spał mało i wstał parę godzin przed wszystkimi,jego pokój był nie typowy pełen nowoczesnego sprzętu z małą domieszką broni przezroczyste ściany kupa mechaniki. Jedno łóżko z powodu faktu że nikt z nim nie mógł wytrzymać dłużej niż dwa dni. Niczego nie ścielił i nie dbał o porządek i tak nic mu nie można było zrobić, wszyscy wiedzieli że do tego pokoju się nie wchodzi chyba że chce się szybko wylądować na pierwszej linii frontu.Wszyscy mówili o nim że to największy skurwiel jakiego widzieli w życiu,raz nawet jeden z oficerów który z nim zadzierał zniknął z wojska przez co WS ma go na oku. Wstał ubrał się w ciemny długi płaszcz włożył swój najpotrzebniejszy sprzęt do ciemnej skórzanej torby i odłożył ją w kąt, tak jak by wiedział co dziś usłyszy. Usiadł przy dużym świecącym się komputerze i zaczął szukać danych i się włamywać...
 

Ostatnio edytowane przez Eravier : 27-09-2008 o 10:21.
Eravier jest offline  
Stary 29-09-2008, 17:48   #7
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
-Toże krasiwa.
Pomyślał kapitan Dolinow czytając informację o oddzielnej odprawie dla swojej drużyny. Wygląda na to, że kroi się coś poważnego. Sprężyście wstał z krzesła i wcisnął guzik uruchamiający komunikator radiowy umieszczony w miejscu lewej kieszeni na piersi, zapewniającym mu stały kontakt z oddziałem.
-Uwaga, ważny komunikat. Wszyscy meldujecie się za dziewięć minut przed gabinetem pułkownika Jeffersona. Powtarzam, za dziewięć minut wszyscy meldujecie się pod drzwiami gabinetu pułkownika Jeffersona.
Powiedział mocno akcentując słowa. Jak zwykle kiedy wydawał rozkazy mówił spokojnym, mocnym głosem. Nie należał do typu oficerów wywrzaskujących komendy załamującym się głosikiem. Stanął przed lustrem i starannie poprawił czarny koszarowy uniform. Obciągnął pas po którego prawej stronie zamocowana była kabura z po cichu zmodyfikowanym A2TP. Dolinow nie mógł się powstrzymać przed rozebraniem i starannym doszlifowaniem elementów mechanizmu. Poza tym spust tego egzemplarza tylko jemu znanym sposobem stał się nagle czulszy i równiejszy, praktycznie nie było czuć momentu oporu przed oddaniem strzału. Po zlustrowaniu munduru "Groźny" szybkim, sztywnym krokiem zawodowego żołnierza wyszedł ze spartańsko urządzonej oficerskiej klitki. Idąc zastanawiał się co też wymyśliła góra by utrudnić mu życie i im dłużej myślał tym gorsze miał przeczucia. Sytuacja na świecie stawała się coraz bardziej napięta a to mogło znaczyć, że im przypadnie w udziale jej załamanie. Byle tylko nie przyszło przy tej okazji złamać tez własnego karku. Ponury nastrój dobijał się na jego twarzy co w połączeniu z powszechnie znanym faktem o impulsywnym charakterze sprawiało iż żołnierze na jego widok natychmiast się prostowali i znajdowali sobie "coś bardzo pilnego do załatwienia gdzie indziej, sir!". Pod drzwiami gabinetu był pierwszy, czekał na resztę patrząc na prosty analogowy zegarek na przegubie lewej ręki. Nigdy nie przekonał się do elektronicznych chronometrów, uważał je za zbędny gadżet. Jak zresztą większość współczesnych elektronicznych zabawek.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 02-10-2008, 19:29   #8
 
Eravier's Avatar
 
Reputacja: 1 Eravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znany
Jak zwykle zabrałem sprzęt z którym to się nie rozstaję, i ruszyłem spokojnym krokiem zerkając na zegarek i uświadamiając sobie że ma jeszcze czas. Byłem drugi przede mną stał Dolinow. Z gębą jak by zaraz miał się popłakać idąc na skazanie.

* Co za mamałyga dostał misję i zaraz się rozpłacze bo może się okazać że jest trudna *

zaśmiałem się w duchu co chyba było dostrzegalne. Najbardziej ze wszystkich chyba nie lubiłem Dolinowa stroił cwaniaka ale najgorsze było to że nie doceniał techniki, kiedyś mu ją pokarzę, jeszcze na to przyjdzie czas. Bez słowa stałem przed drzwiami czekając na to co się wydarzy...
 

Ostatnio edytowane przez Eravier : 02-10-2008 o 19:31.
Eravier jest offline  
Stary 03-10-2008, 17:54   #9
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Twarz Dolinowa na widok technowymoczka wyciągnęła się jak u wściekłego psa gotowego kąsać. Co ten idiota sobie myślał pojawiając się na odprawie w płaszczu i z torbą?! Kapitan nabrał powietrza w płuca i warknął:
-Szeregowy Fare baaacznośc!!! Co do do kurwy nędzy jest?! Na przepustkę do mamusi się w tym płaszczu i z torbą wybierasz?! To jest do jasnej cholery wojsko a nie szkółka niedzielna! Nie myśl, że możesz liczyć na wyjątkowe traktowanie, tutaj wszyscy są elita więc jesteś na poziomie normalnego żołnierza i jak mi kapitańskie szlify miłe będziesz wyglądał jak żołnierz. Raz dwa na kwaterę po regulaminowy mundur, czas operacyjny dwie minuty biegieeeem marsz!!!
Wiązanka wyrzucona jednym tchem fachowym głosem człowieka który nawykł do wydawania rozkazów uderzyła w technika z taką siłą z jaką powinna. Dolinow stanął na lekko rozstawionych nogach z rękami opuszczonymi wzdłuż boków, jego szerokie barki i potężna budowa robiły wrażenie. Inną sprawą była reputacja "Groźnego", od ponad dziesięciu lat służył w oddziałach specjalnych różnych krajów, przeszedł owiany złą sławą obóz kondycyjny OMON na Syberii, przeszedł z wyróżnieniem cykl szkoleniowy zwiadowców marines o którym mówiło się że połowa kandydatów odpada z wycieńczenia a z pozostałych osiemdziesiąt procent w wyniku urazów i zranień a ponadto w rekordowym czasie odzyskał pełną sprawność po ciężkim urazie kręgosłupa. Mało było takich którzy próbowaliby mu się stawiać i Fare raczej nie był na tyle głupi by próbować. A gdyby jednak okazał się idiotą "Groźny" aż uśmiechnął się w duchu na myśl o tym jak pięknie byłoby urządzić wymoczkowi "dyskotekę wojskową".
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 04-10-2008, 13:49   #10
 
Eravier's Avatar
 
Reputacja: 1 Eravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znany
Heh... rozbawił mnie słowa Dolinowa, wiedział że go to rozwścieczy ale nie czekając na sygnał pociągnął klamkę i otworzył drzwi z uśmiechem szeptem dodając Dolinowi :

- Te teksty zostaw mamusi i swoim wymoczkom z drużyny- szeptał z zażenowaniem w głosie wchodząc do sali.

* mundur ? zwariował czy jak ? nawet mi się nie widzi iść po niego z resztą i tak go nie mam. Nawet jeśli to nie mają nikogo za mnie tym bardziej że mam największe doświadczenie a ta misja jest zbyt ważna by ryzykować prędzej Dolinow wyleci niż ja... *

Zawsze uważałem go za pustą blachę z mułami i jak zwykle miałem rację machał szabelką przed wszystkimi bez umiaru i bez użycia mózgu, jak będzie sprawiał kłopoty to się nim zajmę później - pomyślałem wchodząc do sali
 
Eravier jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172