Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-11-2008, 22:16   #1
 
Margoth's Avatar
 
Reputacja: 1 Margoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumny
Kukły Śmierci


Kielce, Cmentarz


Artur nie żył. Nic nie mogliście zrobić! Samobójca parszywy. Miał możliwość darmowej pomocy psychologów, ale po co mu ona była jak całe jego życia zmarło tej paskudnej nocy ? Staliście teraz na dworze w wietrzny dzień i słuchaliście kazań staruszka w habicie, o tym jakie to miał życie wspaniały detektyw.
Cholera! Jak gdyby nikt tutaj zebrany nie wiedział jakie to on miał życie. Była niedziela, psiamać, a zamiast iść do ciepłego domu i obejrzeć ulubiony serial musieliście stać obchodząc się smakiem prywatnego życia. W końcu jak to określił szef - Jesteście tu głównie służbowo.
Ale po co ten cały cyrk ? Orkiestra, kwiaty, ludzie. Czy on chciał by być tak pożegnany ?
Oto było pytanie. Coś co męczyło was przez dłuższą chwilę, dopóki starzec nie upomniał was.
Gdy odwrócił wzrok i rozejrzał się po zebranych rzekł: `Módlmy się, ale bowiem Bóg wysłucha naszej żałoby i da zmarłemu Arturowi wieczne życie!`.
Durne bajeczki, ale cóż jak każą to trzeba. Przecież byliście tu służbowo, a szkoda było by wylecieć z tak dobrze płatnej roboty. Złożyliście dłonie w modlitwie i powtarzaliście słowa po duchownym. Nawet nie wiedzieliście kiedy rzekliście: `Amen!`.
Nie wiedzieliście również, że za waszymi plecami czai się on, zwiastun kolejnego dnia pracy.
Mężczyzna w garniturze uśmiechnął się pod nosem i odkaszlnął, byście odwrócili się do niego twarzami. Jak zwierzęta zareagowaliście na jego wołania.
- Za mną do wozu! - Mruknął z poważną miną i ruszył do wana. Do tego pojazdu, którym mieliście udać się na kolejną misję.
`Dobra dusza` wpakował was do bagażnika, o ile tak można było to nazwać. Była to raczej przyczepa, miejsce gdzie zmieścił by się mały oddział komandosów.
Usiedliście na ziemi, aby po chwili uderzyć o `wrota`. Samochód ruszył i wiózł was do celu.

~*~


Kielce, Opuszczona Fabryka

Mężczyzna wysadził was przed wejściem, a gdy postawiliście nogi na glebie - odjechał. Było to, rzec można, dziwne. Tak po prostu zostawił was samych w tak paskudnym miejscu. Bez zwłoki ruszyliście plądrować to miejsce. Gdyby nie smugi światła wpadające przez zniszczony dach trudno było by ujrzeć własną dłoń, mimo tego trudno było tu cokolwiek ujrzeć. Ale co było tu do patrzenia ? Ściany zarośnięte pleśnią, czy może grafity ? A może właśnie to była najciekawsza rzecz jaka w tym miejscu miała was napotkać ?
Najciekawsze było to, iż cała fabryka była pusta. Ani jednego obcego szmeru. Ale zaraz! O jedną parę stóp było za dużo. Uradowani tym, iż mężczyzna jednak was nie zostawił odwróciliście się niczym jeden mąż i ujrzeliście...
Trudno było opisać to ludzkimi słowami. Przed wami stał mężczyzna, pół nagi, cały poharatany i pobity. Na twarzy miał maskę.
- Zginiecie tu jak inni! - Chwycił mocniej metalową rurkę i ruszył na was biegiem.
Jedyne co mogliście zrobić to uciekać. Serce waliło wam jak szalone. Musieliście zareagować!
 

Ostatnio edytowane przez Margoth : 29-11-2008 o 23:15.
Margoth jest offline  
Stary 30-11-2008, 06:05   #2
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Artur nie żył. Otworzyła drzwi garderoby. Dłonią przemknęła po spoczywających równiutko na wieszakach mniej lub bardziej oficjalnych zestawach. Po dłuższej chwili, nadal nie wiedząc w co się ubrać, skonstatowała: Czas na zakupy. Za mało czerni.
Usiadła na łóżku w sypialni. Dobra. Koniec zgrywania się. Zdjęła okulary i zaczęła masować się po skroniach. Jej życie zmieniło się diametralnie od kiedy wydobyła z przepastnych czeluści torebki komórkę, na wyświetlaczu znajdując pięć nieodebranych połączeń. Sprawa wydawała się pilna. Czekała tak długo. Wykłady i owszem dawały dużo satysfakcji, ale to wciąż była tylko teoria. Tak bardzo tęskniła za praktyką. Oddzwoniła. Chodząc z komórką po pokoju, ujarzmiała powoli swój zapał. To chyba nie tak miało być. Psycha siadała wielu. A teraz Arturowi...
Wstała. Podejście numer dwa. Grafitowy kostium, za który wybuliła prawie całą wypłatę? Nie. Coś ją tknęło. Marynarka, spodnie, wygodne mokasyny. Trzeba być zawsze na posterunku. Zamknęła drzwi, starannie sprawdzając stopień wytrzymałości zamka i klamki. Cholera jasna! Znowu zapomniała. Szczęk zapadki, ciche skrzypienie – trzeba w końcu naoliwić te zawiasy - szybkim krokiem wkroczyła do sypialni i sięgnęła pod poduszkę. Tak, tak, trywialne i banalne. Ale odkąd jeden z tych wariatów zagroził, że znajdzie ją i zabije podczas snu, nie umiała rozstać się z jedynym usypiaczem i „ukajaczem” złych nastrojów. Pistolet był nawet lepszy od misia.
***
Nienawidziła pogrzebów. Jako zagorzała ateistka nie mogła znieść myśli o śmierci. Nie znajdując żadnego miejsca dla siebie po tamtej stronie, wolała po prostu unikać tego tematu. Wysłuchała jednak, a raczej udała wsłuchanie w pożegnalny bełkot księdza. W końcu było po wszystkim. Z głupawego wręcz odrętwienia wyrwało ją odkaszlnięcie. Odwróciła się jak w amoku. Wszystkie jej czyny od tej pory zdawały się nie być kontrolowane przez nią. Zachowała się tak... jak nigdy. Irracjonalnie.
***
Stara fabryka. W pierwszej chwili miała ochotę zanucić „Co ja robię tu...”, ale pojawienie się delikwenta z rurką jako orężem, odebrało jej ochotę do śpiewów. Karykaturalne, śmieszne, niebywałe... a jednak niebezpieczne. Po prostu zaczęła uciekać. Po chwili na szczęście udało jej się przywołać malutkie ziarenko zdrowego rozsądku. On był jeden. Ich troje. - Bosze.. co za skojarzenie – On miał rurkę, oni byli policjantami. Absurd. Stanęła jak wryta. Odwróciła się. Pistolet od dawna spoczywał w jej dłoni. Wymierzyła swoim Glockiem, wrzeszcząc standardową formułkę: Stój, policja!
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 30-11-2008 o 11:55. Powód: Google mówił cos innego o broni posiadanej przez policję;)
Nimue jest offline  
Stary 30-11-2008, 23:32   #3
 
WiedzminBerengar's Avatar
 
Reputacja: 1 WiedzminBerengar nie jest za bardzo znany
Nie znoszę pogrzebów, pomyślała. Z całym szacunkiem dla Artura, ale ja tu nie pasuje. Gdzie jak gdzie, ale tu, na cmentarzu nie czuje się zbyt komfortowo. Nie tylko atmosfera pogrzebu, ale w ogóle atmosfera tego miejsca jest dla mnie nie do zniesienia. Najchętniej urwałabym się stąd i wróciłabym do swego domu, zapadła w fotel, obejrzała jakiś film a potem wyjście na miasto. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jestem tu z obowiązku, pieprzonego obowiązku.
***
A tak miło zaczął się ten dzień. Wspólne śniadanie z ukochaną osobą, poranny jogging, umówienie się ze znajomymi na wieczór. No i szlag to trafił. Trzeba było odwoływać wszystko. Szybki rzut oka na garderobę i wybór czegoś odpowiedniego. Zadziwiające, przez upodobanie czerni mam stroje na prawie każdą okazje. Tylko akurat tego rodzaju okazje mi nie służą. Wyjęła z szafy ubranie, odświeżyła się w zimnej wodzie, jakieś perfumy. Telefon. Bartek. Zaprasza na impreza za dwa dni w klubie. Trzeba będzie się w końcu pokazać. Od dawna nie mam czasu gdzieś wyjść. Sprawdziła czy magazynek w jej służbowym Glocku jest pełny, po czym włożyła pistolet do kabury, która przymocowała paskiem do prawego boku.
Założywszy czarny żakiet, utrzymane w tym samym kolorze rybaczki i kozaki, obejrzała ostatni raz pomieszczenie i wyszła zamykając drzwi na klucz.
***
Otrząsnęła się z zamyślenia. Ksiądz skończył już mowę pogrzebową, uroczystość zmierzała ku nieuchronnemu końcu. Nareszcie. Ten dźwięk za jej plecami. Mężczyzna.
-Za mną do wozu!
Posłusznie poszła do wskazanego wozu. Potem była tylko podróż i jakaś ruina. Fabryka lub magazyn. Chyba to pierwsze. Wysadził ich wszystkich, sam zaś pojechał. Bez pożegnania.
Nie minęło kilka chwil odkąd zostali sami a zobaczyła jakąś postać. W masce. Z rurą. Biegł do nich, coś krzyczał. Nie tracąc czasu schowała się za jednym z pobliskich filarów, wyciągnęła pistolet, wycelowała. Usłyszała jeszcze:
-Stój, policja!
Obserwowała ruch nieznajomego, mając go cały czas na muszce, gotowa strzelić w przypadku gdyby znalazł się w bliskiej odległości od niej, lub od pozostałych.
 
WiedzminBerengar jest offline  
Stary 01-12-2008, 18:03   #4
 
Margoth's Avatar
 
Reputacja: 1 Margoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumny


Mężczyzna nawet nie śnił o tym by się zatrzymać. Biegł cały czas przed siebie, co chwila potykając się o leżące na glebie cegły. Raz przewrócił się, jednak w szale wstał i znów ruszył przed siebie. Ja pierdole! Wzór japońskiego kamikadze, tylko, że on nie miał samolotu, z tego co ujrzeć można było, nie miał też kamizelki kuloodpornej, przez którą strzał glocka by się nie przebił. Świadczył o tym `czysty` bieg mężczyzny, któremu najwidoczniej nic w biegu nie wadziło.

Łucja Mikołajczyk

Na cholerę się bałaś ? Strach wziął górę i nim cokolwiek przemyślałaś znalazłaś się gdzieś w ciemnościach. Odwracając się widziałaś biegnącego mężczyznę i swoją towarzyszkę mierzącą weń. Najwidoczniej tradycyjne slogany na niego nie działał. Ale kto zatrzymał się słysząc te słowa ? Zwykle było to całkiem śmieszne, bo łamiący prawo zawsze uciekał w drugą stronę. Tu nie było nic do śmiechu. Mężczyzna, rzec można, uciekał, lecz w waszą stronę i to z przedłużeniem ręki.

Marta Kwaśniewska

Byłaś gotowa strzelić. Nie pomyślałaś jednak. Naciśnięcie spustu było zwykłym odruchem. Broń wystrzeliła, zaś twoje dłonie lekko podskoczyły.
Giń, giń, giń! - Wciąż słyszałaś te słowa w głowie.
Napastnik padł na ziemię. Dystans pozwolił kuli przebić jego ciało i zatrzymać się na ceglanej ścianie.
Kurwa! Dobrze, że nie stałaś się mistrzynią w strzelectwie, inaczej mężczyzna był by już martwy. Okazało się, że jedynie trafiłaś mu w ramie. Zamaskowany leżał na ziemi i jęczał:
- Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa!
Czy zmartwiło Cię to ? Oczywiście, że nie. Takie akcje to rutyna w tym zawodzie.
- Ja nie chciałem, oni mi kazali, to nie ja... czemu ? Czemu ? Czemu ? Kurwa! - Piszczał jak szczur. Było to wręcz śmieszne, że mężczyzna nie potrafił wytrzymać bólu. Ale przecież faceci byli i są słabsi psychicznie to tylko ego każe im udawać twardych.

Jacek Rejtan

Przyszedłeś do komendanta by zaproponować swą pomoc grupie detektywów.
Dobre rekomendacje, strzelectwo, dobra forma. Takie rzeczy się ceniło w policji.


Gdy zezwolono Ci wejść do gabinetu, zrobiłeś to z rozkoszą.
Zastałeś wąsatego grubasa siedzącego za biurkiem, który ucieszył się na twój widok.
- Jacek, nie obchodzi mi to, że chcesz brać urlop. Masz pięć minut, przed komendą znajdziesz Jakuba Brzezickiego, dowódce anty terrorystów. Pojedziesz z nim do starej fabryki, mamy zgłoszenie! - Wydusił z siebie i czym prędzej chwycił za szklankę by zwilżyć usta. Gdy to zrobił przetarł czoło dłonią. - To rozkaz!
Bez słowa odwróciłeś się na pięcie i pobiegłeś.
Przed wyjściem zatrzymał Cię mężczyzna.
- Bierz ekwipunek! - Warknął mężczyzna i wręczył Ci Glocka 17 z pełnym magazynkiem, apteczkę i krótkofalówkę. Szybko schowałaś cały zapas i wybiegłeś.
Jakub już czekał. Cały skład siedział w furgonetce.
Dowódca odziany był w spodnie moro, białą koszulkę, zieloną kamizelkę i czapkę z daszkiem. `Pancerz` zdobiła naszywka SWAPu.
- Prowadzisz! - Rozkazał i rzucił Ci kluczki. Złapałeś je i ruszyłeś za kółka. Nienawidziłeś tego robić, jednak rozkaz to rozkaz.
Otworzyłeś drzwi, usiadłeś, zamknąłeś je za sobą i zapiąłeś pas - standardowa procedura. Usłyszałeś uderzenie drzwi, a już po chwili drzwi od strony pasażera otworzył Brzezicki. Zrobił to samo co ty.
Włożyłeś posłusznie kluczki do stacyjki i przekręciłeś. Wóz odpalił. Nacisnąłeś pedał gazu i ruszyłeś. Chwyciłeś za kierownicę. Czas ruszać w drogę.
- Do starej fabryki za miastem! - Odezwał się mężczyzna spoglądając na Ciebie. - Kierowca najebał. Czterdzieści stopni gorączki. Kurwa!

***

Stanąłeś przed wejściem.
Dowódca wyszedł bez słowa i otworzył drzwi. Zaraz po tym cały oddział stanął na suchej glebie. Wysiadłeś i spojrzałeś na nich. Każdy wyglądał tak samo, tylko, że jeden zajmował się ładunkami, druga był zwykłym `piechurem`, zaś trzeci osłaniał tyły. Wyliczać tak można było bez końca.


- Ruszamy! - Wrzasnął Kuba i pokazał gestem ręki, że czas ruszyć dupska.
Przepuściłeś cały oddział aby ruszyć za nimi.
Już po chwili znaleźliście się w ciemnościach. Każdy z nich włączył latarkę przymocowaną do broni, jedynie ty musiałeś zdać się na światło innych.
- Ręce do góry kurwa! Na ziemie, na ziemie, już! - Wrzasnął policjant widząc dwie kobiety. Czym prędzej podbiegł do rannego i odwrócił go na plecy. Zauważył swój błąd, mimo tego nie pozwolił wam wstać. - Andrzej, sprawdź je!
- Przyjąłem. - Odpowiedział i podbiegł do policjantek. - Dokumenty!

Stałeś jak wryty. Dopiero po chwili przebiłeś się przez tłum by dotrzeć do Jakuba.
- Co tak do cholery patrzysz, idź pomóc. Proś tą co leży w cieniu o dokumenty! To jest rozkaz, ruszaj dupę! - Warknął na Ciebie.
 
__________________
La, la, la, la. La, la, la, la!

Ostatnio edytowane przez Margoth : 02-12-2008 o 13:52.
Margoth jest offline  
Stary 01-12-2008, 21:50   #5
 
Solis's Avatar
 
Reputacja: 1 Solis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemu
Trybiki wolno obracały się w głowie Jacka notującego wszelkie przypadki nieregulaminowego, bądź podejrzanego zachowania. Centrala, ta prawdziwa przez duże "C" miała dośc prawdopodobną teorię, mówiącą o tym, że Kielce stały się ziemią równie gorącą jak czarne dzielnice Nowego Jorku przed Rudolfem Giulianim, czy Marsylia w której spędził najlepsze miesiące swego życia w porze wczesnej wiosny, kiedy tłumy algierczyków zaczynały zaludniać slumsy wokół portu.
Jak zwykle opracowania, jakimi uraczono policjanta ściśle współpracującego z Wydziałem Wewnętrznym były ogólnikowe, czy wręcz lakonicznie banalne.
Jak zwykle powiedziano mu wprost - jedziesz incognito, masz tu referencje, upoważnienia, jakąś historyjkę. Przenosiny z Warszawy na pewno nie są awansem - zatem nie podskakuj miejscowym , zgrywaj wkurzonego na system. Oficjalnie przydział do tej sprawy jest już dograny z Komendantem miejscowych struktur.
_______@@______@@______@@______@@______@@______@@_ _____
Nic tu nie pasowało. Tragedia dobrego policjanta, wzmożona ilość skarg i donosów na satanistów, komuchów, pederastów, cyklistów bez mała... Coś wrzało w tym mieście. Ktoś miał sprawdzić co ... i tradycyjnie już - zneutralizować.
Jacek uśmiechnął się do swoich mysli. Skupiony maksymalnie na jeździe półpancernym policyjnym Rosomakiem, wypełnionym ciężkozbrojną brygadą specjalną wiedział, zę jak zwykle nie siła ognia, a zwyczajny szary koloid mózgu zadecyduje o powodzeniu akcji.
Nie żeby nie ufał broni. Kochał ją, kochał strzelnicę, gwizd pocisku, melodyjny brzęk padającej 19 milimetrowej tulejki w której mieszka niepozorna ołowiana śmierć. Kochał broń, bo nie miał już kogo kochać.
_______@@______@@______@@______@@______@@______@@_ _____
Kiedy dotarli na miejsce, dokąd pilotował go rozwrzeszczany, wyraźnie zachłystujący sie adrenaliną oficer antyterrorystów, zdziwił się niezmiernie. Sceneria rodem z amerykańśkich filmów. Stara fabryczka, ogromna budowla z czerwonej cegły, pamiętająca dziewiętnastowieczny rozkwit przemysłu w kraju, dokonujący się za żydowskie pieniądze, stanowiła odzwierciedlenia marzeń scenografa filmów SF, czy też horrorów.
Co tam czeka? Horror, czy standardowe wyłapywanie naćpanych gówniarzy którym wydaje się, ze po obejrzeniu Psów nauczyli się jak być twardzielami?
Detektyw Rejtan wiedział co to horror. Wiedział i widział dośc wiele, by wierzyć że żadna bestia piekieł nie może sie równać z pokręconymi ścieżkami chorego umysłu człowieka. Uwielbiał uwalniać świat od takich bestii, wierząc święcie , że ma immunitet na stanie sie jedną z nich.
Zatrzymał gwałtownie auto, specnazowcy wyskoczyli szybko, pobrzękując uzbrojeniem, i wykazując doskonałe skoordynowanie i przygotowanie. Zanotował w myślach, zę na tych chłopaków na pewno można liczyć, w odróżnieniu od ich narwanego komandira.
_______@@______@@______@@______@@______@@______@@_ _____
Porucznik Brzezicki kazał mu przyjrzeć sie jednej z leżących w cieniu postaci. Drugą przeszukiwał niedelikatnie, acz skutecznie sierżant o imieniu Andrzej, z beznamiętna miną dotykając wszelkich możliwych zakamarków w jakich można ukryć broń. Jacek od razu pomyślał o tym, że przed wprawnym okiem weterana na pewno nie ukryłby swego Walthera P99, ukrytego w kaburze na łydce. Standardowa procedura tajniaka. Glocka zresztą nie lubił, odkąd lekka kompozytowa konstrukcja z odpowiednio wyprofilowanym silikonem otuliny kolby dostała mu się w ręce. Pierwsza rzecz jaką zdołał pokochać od osiu lat, po tym jak...
Nie czas, nie miejsce. Mała zasrana łza omal nie wymknęła się jego samokontroli. Kierunek leżąca kobieta.
Kierując się w jej stronę musiał przejść obok leżącego postrzelonego i bluźniącego coś od rzeczy mężczyzny. Liczne rany klatki piersiowej, ślady noża i przypaleń na żebrach i przedramionach, sińce, będące peweni wynikiem wkłóć... do tego wielkie szalone oczy widoczne zza otworów maski. Wrażenie, od którego lodowate mrówki przebiegły kilkakrotnie wzdłóż kręgosłupa. "Sio potworki" - pomysłał opędzajac się od mrówkowatych dreszczy. Wprawne oko policjanta dostrzegło też, że mężczyzna, czy raczej wrak człowieka, do tego stopnia nie był sobą, zę paradował w zmoczonych spodniach, a prawdopodobnie zwieracze odbytu takze nie pracowały, czego nie był pewien, gdyż atmosfera takich miejsc, częśto nawiedzanych przez bezdomnych czy alkoholików zawsze przesiąknięta była przaśnym odorem ludzkich ekskrementów.
W końcu ona. Leząca na brzuchu, elegancka i wcale nie sprawiająca wrażenia zaskoczonej , czy przerażonej. Fachowo rozrzucone nogi, ręce splecione na karku, Glock identyczny z jego własnym leżacy w odległości ponad metra od zasięgu ręki. Czyste i fachowe poddanie się oględzinom i przeszukaniu. Wiedział od razu że to koleżanka po fachu. Delikatnie podał jej dłoń, stawiając na nogi. Czy dostrzegł błysk wdzięczności zza okularów ?
- Gdzie służysz, proszę o odznakę, stopień i numer służbowy.
 

Ostatnio edytowane przez Solis : 01-12-2008 o 22:17. Powód: dodane szlaczki :)
Solis jest offline  
Stary 02-12-2008, 11:37   #6
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
- Leżysz i kwiczysz – skwitowała sytuację w jakiej się znalazła. Co to miało być? Jakiś Big Brother czy inny ogłupiacz mas? A może mamy dziś pierwszego kwietnia? Nie, jedyna osoba , która mogłaby ją w coś takiego wkręcić, robiła właśnie oszałamiającą karierę w Stanach. Gdyby jej wtedy posłuchała... Dobra, to nie czas na takie retrospekcje. Pozwoliła się przeszukać, choć wściekłość z niej kipiała. Podał jej dłoń. Cóż. Gentelmen się trafił. Popatrzyła na niego. Mężczyzna po trzydziestce. Dość wysokie czoło, oczy blisko osadzone, bacznie obserwujące, kąciki ust opadające, mocno zarysowana szczęka i wystające kości policzkowe – prastare świadectwo myśliwego i obrońcy, w dodatku przepustka do sukcesu. - Ech, zboczenie zawodowe. - Mogła się założyć, że będzie wyższy stopniem i... wszystkim. Wciąż milcząc, spojrzała na siebie. Otrzepała z kurzu ubranie. Syknęła widząc brudne buty. Nie lubiła wyglądać jak kocmołuch, choć nie była pedantką.

- Podkomisarz Łucja Mikołajczyk, Komenda Wojewódzka w Kielcach, dochodzeniówka... - sięgnęła po odznakę – proszę. - Po czym podeszła do leżącego nieopodal plecaczka i wyjęła z niego ... paczkę chusteczek higienicznych. Wyczyściła staranie buty. Ooo, od razu lepiej. Jednak bardzo dobry na dyplomie do czegoś się przydał. To absurdalne zachowanie pozwoliło jej opanować emocje, a w szczególności gniew na niezrozumienie sytuacji. Dlaczego nie strzeliła? Dobrze wiedziała dlaczego. Ten jeden raz, kiedy, widziała jak z jej ręki wylatuje ból, mocno tkwił w pamięci. Zapomniała o formułce. Tak bardzo chciała go dorwać. Delikwent na szczęście się nie zorientował, zdjęty narkotycznym delirium w ogóle nie miał pojęcia co się wokół niego dzieje, ale szef się dowiedział. - Mogłaś się doigrać – skwitował tylko, a ona zapamiętała tę lekcję dokładnie.

- Mogę? – spojrzała w kierunku swojego glocka.
- Jasne – odparł oddając jej odznakę.
- Komisarz Jacej Rejtan, dla przyjaciół Jacques. Czy wolisz mnie nazywać Jackiem?
Kpił czy o drogę pytał? Był prawie serdeczny i nawet się uśmiechnął. Nie, to jakiś kalejdoskop dziwolągów.
Chowając broń pod marynarkę, spojrzała na niego, oceniając prawdziwe intencje rozmówcy. I znowu trybiki behawioryzmu zaczęły jej mącić w głowie.
- Możesz być nawet księdzem Robakiem – czemu Jacek zawsze kojarzył jej się z Soplicą? Może dlatego, że nie czytała Komudy? - Ale najpierw wyjaśnij mi co się tu do diabła dzieje? Dlaczego wysyłają najpierw nas, a dopiero potem wasze stadko naszpikowanych testosteronem wojaków?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 02-12-2008, 16:55   #7
 
WiedzminBerengar's Avatar
 
Reputacja: 1 WiedzminBerengar nie jest za bardzo znany
Wszystko działo się zbyt szybko. Mężczyzna, bieg, filar, strzał. Tylko jeden ale wystarczył. Patrzyła jak napastnik zachwiał się i uderzył o podłogę, dookoła powstała mała kałuża krwi. Niewielka, w końcu jak się okazało, tylko drasnęła go w ramie. Ale to wystarczyło by go powstrzymać. A teraz jęczał i piszczał. Jak gryzoń.

- Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa! Ja nie chciałem, oni mi kazali, to nie ja... czemu
? Czemu ? Czemu ? Kurwa!

Słowa utkwiły jej w pamięci. Może i była jeszcze w lekkim szoku po tym zajściu, jednak powoli mijał, a umysł zaczął już normalnie pracować. Tak jak powinien zawsze. Co to za jeden, czego mógł chcieć-pomyślała. I te jego słowa. Kto mógłby kazać zrobić coś takiego. I czemu? A może on tylko tak bełkocze.
Chowała pistolet do kabury kiedy nagle światło ją oślepiło.

- Ręce do góry kurwa! Na ziemie, na ziemie, już!

Kurwa, co jest. Kiedy otworzyła ponownie oczy zobaczyła jak kilku ludzi otacza ją. Antyterrorka. Goście co to najpierw uderzają, potem myślą. Z reguły. A teraz mają na muszce mnie i koleżankę po fachu. Szlag by to trafił, co oni tu robią i kto dał cynk. Nieważne, przynajmniej na razie. Szybko sprowadzono ja do parteru, od tyłu. Wystarczająco szybko by nie zdążyła się podeprzeć. Uderzyła o krawędź wystającą z podłogi. Bolało. Poczuła krewna brwi. Ktoś gadał, krzyczał wręcz. Dowódca pewnie. Widziała jak podszedł do napastnika, przewraca go na plecy. Potem wskazał na nie.

- Andrzej, sprawdź je!

Ktoś podszedł do niej, chwycił i podniósł. Nie wyglądał na miłego gościa. Wręcz można go było znienawidzić. Oschły i gburowaty od samego początku.

- Dokumenty!

Zanim zdążyła odpowiedzieć on już ją obrócił do siebie tyłem i popchnął by oparła się o jeden z filarów. To nie było miłe. Chwilę potem już zaczął ja przeszukiwać, miała wrażenie że byłby gotów skorzystać z okazji i...ale wrażenie to zaraz ustąpiło kiedy wykazał się profesjonalizmem i nie wykonywał więcej ruchów niż potrzeba. Poszło więc gładko. Jednak fakt przeszukiwania pozostawił jakiś taki wstręt. Znalazł odznakę w torebce.

- Podkomisarz Marta Kwaśniewska, przeniesiona z Komendy Głównej. Dochodzeniówka- odparła, zanim tamten zdążył o cokolwiek spytać.

Sprawdził dokumenty, wszystko wyglądało w porządku. Puścił ją. Ona zaś podeszła do dziewczyny z którą tu przybyła i zagadała:

-Nie było to miłe powitanie. Może tak powiesz nam-zwróciła się do będącego przy Łucji policjanta.-coś ty za jeden i jaka jest twa rola w tej farsie. No i co do cholery tu robicie?
 

Ostatnio edytowane przez WiedzminBerengar : 02-12-2008 o 18:21. Powód: zły stopień służbowy: zmieniony na podkomisarz
WiedzminBerengar jest offline  
Stary 02-12-2008, 17:11   #8
 
Solis's Avatar
 
Reputacja: 1 Solis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemu
"Ale najpierw wyjaśnij mi co się tu do diabła dzieje? Dlaczego wysyłają najpierw nas, a dopiero potem wasze stadko naszpikowanych testosteronem wojaków?" - Pytanie zawisło mrocznym cieniem nad zgromadzonymi. Jacek poczuł świdrujące spojrzenie na plecach. Urocza blondynka również zainteresowała się odpowiedzią.
"coś ty za jeden i jaka jest twa rola w tej farsie. No i co do cholery tu robicie?"

- Komisarz Rejtan. Oddelegowany do zbadania sprawy "Kielce". Spróbujmy podsumować to co już wiemy. Nasi pancerni koledzy mieli tu być przed wami, zabezpieczyć teren. Przypadek w formie choroby urządził nam poślizg czasowy. Od tej chwili, skoro nie ma już bezpośredniego zagrożenia sprawę przejmują detektywi, a pan porucznik ze swoją drużyną zajmie sie przeszukaniem pomieszczeń pod kątem potencjalnych zagrożeń. Na mocy nadanych mi uprawnień przejmuję tą sprawę.


Pewnośc w głosie, oraz nonszalancki sposób w jaki przejął stery, wykazywały że nie jest to pierwszy wypadek kierowania akcją. Rozejrzał się wokół i huknął:
- Gdzie leziecie kapralu! To miejsce przestępstwa. Zadeptujecie ślady! Panie poruczniku - proszę wyprowadzić pluton, oraz zapewnić bezpieczeńśtwo w tej strefie.


Brzezicki miał ochotę coś powiedzieć, podchodził z dość ponura miną. Zamarł na widok papieru z napisem Komenda Główna Policji. Przejrzał upowaznienie, zasalutował i sprawnie rozstawił wartowników w strategicznych punktach hali. Do osłony grupy detektywów został przydzielony rosły komandos, pieszczący w łapach wielkości bochnów chleba, gładkolufowego Mossberga 590.


- Prosze o chwilę uwagi. Tak naprawdę nie wiemy nic, nie udostępniono nam żadnych danych. Widzę, że zebrano tu grupę specjalistów. Dzięki współpracy i zaufaniu powinniśmy osiągnąć sukces. Wiemy że ostatnio natężenie wypadków wykracających poza normy nasiliło się do tego stopnia, że zdecydowano się na odgórną interwencję i ponadwydziałowe śledztwo. Jeden z naszych kolegów w wyniku doznanego szoku po wydarzeniach w jego włąsnym domu, popełnił samobójstwo. Utajnione wyniki oględzin mieszkania nie podają szczegółów, do waszej wiadomości - sprawca był obłąkanym skurwielem. Zuważcie że ten tutaj - wkskazał ręką na nadal krwawiącego dziwoląga na ziemie - ten tutaj też zbyt normalny nie jest. A propos - doskonały strzał koleżanko. Czysta rana wylotowa, żadnych uszkodzeń - gratuluję oka i pewnej ręki. - Skłonił głowę w kierunku miłej blondynki.


Grupa detektywów spoglądała na siebie badawczo. Sprawa była cuchnąca. Zwyciężyła jednak zawodowa solidarność. Tam gdzie ginie policjant - nikną podziały. Lekkie rozluźnienie, oraz wyraźny przypływ zaufania rozlały sie po małej grupce.


- Najważniejsze w tej chwili jest przesłuchanie świadka i zabezpieczenie dowodów. Proszę o zgłoszenie sie osoby o największym doświadczeniu operacyjno- śledczym do przeszukania pomieszczenia, oraz jedną chętną osobe do wsparcia mnie w przesłuchaniu.


Podszedł do leżącego na ziemi, potrząsnał nim delikatnie. "Czy wiesz gdzie jesteś? " Sprawdził czy bełkotliwy głos nie znamionuje zbyt silnego szoku, lub odużenia narkotykowego. Rozbiegane źrenice były zwyczajnie rozszerzone strachem, nie wyglądał na naćpanego. Jacek obejrzał go bardzo dokładnie, oglądając liczne rany, szukając wskazówek co do jego pochodzenia, powodu nagłego ataku, motywów.


Wijący się i bredzący strzęp człowieka. Po dokładnym obejrzeniu poprosił jednego ze szturmowców o kajdanki, skuł nimi rannego, po czym zarządził opatrzenie jego rany. Osobiście odmierzył małą dawkę morfiny, delikatnie wkłół w przedramię mężczyzny, i zdezynfekował alkoholem, czując śmiesznośc tego gestu w obliczu poważniejszych obrażeń na ciele półnagiego szaleńca.

- Jak się nazywasz? Co tu robisz? Dlaczego zaatakowałeś tych ludzi? - Ujął drodę mężczyzny z dłoń, po czym zdjął mu z twarzy maskę.
Zwyczajne oblicze, szary Kowalski, a za pomoca gazrurki chciał pokonać trójkę uzbrojonych funkcjonariuszy. Coś tu mocno nie pasowało.


- Jak się zachowywał podczas ataku? - zwrócił się do obu dziewczyn - czy widziałyście coś, lub słyszałyście coś dziwnego podczas tego działania? Skąd wybiegł, czy był tu wcześniej, czy pojawił się z innych pomieszceń?

Wstał i zaczął uważnie rozglądać się po pomieszceniu. Poświęcił chwile uwagi wszystkim drzwiom, oknom, zakamarkom. Czy coś tu nie rzuca się w oczy? Czy czegoś nie przegapiliśmy?

- Broń w pogotowiu! Zachować czujność. poruczniku - maksymalna uwaga, nie chcemy tu żadnych niespodzianek.
 

Ostatnio edytowane przez Solis : 02-12-2008 o 17:16.
Solis jest offline  
Stary 02-12-2008, 17:29   #9
 
Margoth's Avatar
 
Reputacja: 1 Margoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumnyMargoth ma z czego być dumny
- Morda! - Wrzasnął do kobiet. - Ani słowa nie chcę słyszeć kurwa, zrozumiano ?
Dowódca widać było, iż miał jakiekolwiek pojęcie o walce. Nie kpił z postrzelonego, jednak nie mógł znieś jego pisków i kopnął go z całej siły.
- Zamknij się cipo. Wszyscy się do kurwy nędzy zamknijcie. A ty Jacuś, czy jak Ci tam kurwa ani słowa. - Szybko odwrócił wzrok i spojrzał na swój oddział. - Ruszaj dupy, nie przyszliście tu kobitek obmacywać.
Pokazał gestem ręki, iż mają wykonać jego rozkaz.
- Staruch, siedzisz tu i czekasz do póki nie każę Ci ruszyć stąd osranego dupska! - Warknął na Antoniego, po czym spojrzał na kobiety. - Na oklaski czekacie ? - Ukłonił się i chwycił cegłę, po czym cisnął ją pod wasze nogi. - J-a t-u k-u-r-w-a j-e-s-t-e-m o-d p-i-e-r-d-o-l-e-n-i-a. - Przeliterował. - Wasza zajebana mać. Ruszać się, ruszać się, ruszać!
Zauważył jednak, że Jacek coś kombinuje. Zapomniał przez chwilę, że to on tu dowodzi i to wcale nie chodzi o jakiegoś zajebanego psychopatę. Chwycił za papier, po czym złożył go w kulkę i wepchnął do mordy leżącemu.
- Nie mam zamiaru się wam tłumaczyć. - Chwycił Rejtana za ramię i rzucił nim o ziemię. Położył na ziemi i wymierzył bronią w łeb. - To ma być ostatni raz kurwa, nie będziesz mi wprowadzał tu buntu! Zrozumiano ? - Nachylił się nad tobą i uderzył Cię otwartą dłonią w policzek.
- Ostatni raz - ruszajcie się bo zabije jak psy. Pierw Ciebie... - Pokazał palcem na buntownika. - później Ciebie, a na końcu Ciebie! - Wskazał pierw na Martę później na Łucję. - Papiery się czyta, nie nimi świeci. Tak, zostało tam kurwa napisane, że jesteś przydzielony do akcji, ale kurwa zajebana jego mać nie chodziło tu o jaką zaćpaną pizdę. Gdyby to był problem, nie było by tu nas!

Westchnął, chwycił za daszek i ściągnął czapkę, po czym rzucił ją na glebę. Przetarł spocone czoło i dołączył do grupy. Przebiegł przez was, szturchając was ramieniem.
Gdy stanął na czele grupa zwolniła, `przełączając` się na marsz. Wszyscy mężczyźni jak w szale zaczęli się oglądać w koło świecąc wszędzie latarkami.
Dla czego on tak traktował ludzi ? Skurwysyn. Nawet nie powiedział jaki ma stopień, tylko wciąż wykrzykiwał To ja tu dowodzę, ja tu rozkazuję. A miało być tak miło. Spokojna akcja z jednym rannym. Chciałyście zabić faceta, który nie tylko rządził się, ale również zostawił samotnie Antoniego, który miał pilnować zamaskowanego mężczyzny. A jak przyjdzie po niego ktoś ? Aż strach pomyśleć. Mimo tego ruszyłyście i czym prędzej dołączyliście do pozostałych.
Zbliżając się usłyszałyście szum radia i niewyraźny głos:
- Brzezicki zgłoś się!
- Tu Brzezicki, macie coś ?
- Tak! Sto metrów przed wami znajduje się wejście do piwnicy pod starą szmatą. Nie mamy pojęcia o zagrożeniu.
- Przyjąłem, bez odbioru.

- Panowie to nasz szczęśliwy dzień. - Zarechotał.
Sto metrów... jeden, dwa, trzy, cztery...
Oddział maszerował bez słowa. Zbliżaliście się, świadczyło o tym ogólna cisza.


Po chwili słychać było jak ktoś rzuca gdzieś szmatę i otwiera właz, a po chwili zamyka.
Jakiś krzyk, wybuch. Znów podniesiono klapę.
- Ruchy, ruchy, ruchy! - Wrzasnął. Towarzystwo zaczęło bieg i znikać w otworze.
Słyszałyście jak zaczęła się strzelanina.
Wbiegłyście za resztą. Ujrzałyście jak ludzie krzyczą, niektórzy drą się z bólu.
Wyciągnęłyście broń. Czas nastał na stracenie magazynku.
 
__________________
La, la, la, la. La, la, la, la!

Ostatnio edytowane przez Margoth : 02-12-2008 o 17:40.
Margoth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172