lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Ostatni Kruk (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/6569-ostatni-kruk.html)

John5 09-12-2008 00:27

Ostatni Kruk
 
Dzień był upalny nawet jak na standardy rodowitych mieszkańców miasta. Co gorsza wyjątkowo nie dało się odczuć nawet najlżejszego wiatru, który ochłodziłby choć trochę rozpalone od słońca kamienie domostw. Wszystko pogrążyło się w stagnacji, a na ulicach można było dostrzec nielicznych, którym albo bardzo się spieszyło, albo nie wiedzieli czym może skończyć się taki wysiłek. Starsi mieszczanie ze śmiechem pukali się znacząco w czoła widząc jak niektórzy przyjezdni paradują po ulicy z odkrytymi głowami. Jak mówiło lokalne przysłowie miejsce głupców jest na cmentarzu.

Czwórka obcych należała do grupy tych, którym raczej się spieszy. Krótka notka wisząca na tablicy zbyt wielkich nadziei nie robiła, lecz i tak warto było spróbować. Pieniędzy potrzebowali wszyscy i to pilnie.

Halsza z westchnieniem po raz kolejny otarła pot z czoła. Żar tego dnia był naprawdę nieznośny, ale wolała nie ryzykować. Gdy tylko zobaczyła ogłoszenie wypytała o drogę do faktorii i niezwłocznie się tam udała. Dość miała bezcelowego włóczenia się po okolicy z łukiem w ręku. Owszem raz czy dwa udało jej się upolować jakiś ciekawszy okaz tutejszej zwierzyny, ale dość znudziło jej się przedzieranie przez obfitą roślinność. Tym bardziej, że kilka razy o mało co sama nie stała się zwierzyną. Tutejsze lasy nie należały do bezpiecznych i słusznie nie cieszyły się najlepszą sławą.
Kiedy w końcu dotarła na miejsce ze zdziwieniem dostrzegła nieco zdewastowaną posesję. Z początku nie chciała uwierzyć, że dobrze trafiła, jednak słowa staruszka siedzącego w cieniu pod ścianą jednego z domostw utwierdziły ją w przekonaniu, że budynek należy do faktorii.
Lekko zdenerwowana podeszła do starych odrzwi i z siłą uderzyła kilka razy pięścią w drzwi. Po krótkiej chwili ktoś otworzył i cichym głosem zaprosił ją do środka.



Tharis szybkim krokiem zbliżał się do budynku, gdzie rzekomo miał spotkać autora ogłoszenia wiszącego na targowisku. Ze zdumieniem dostrzegł jak jakaś kobieta znika w ciemnościach wejścia, po czym zamykają się za nią drzwi. Szermierz zacisnął ze złością zęby i przyspieszył kroku. Tylko dwa razy zdążył uderzyć, zanim drzwi nie otworzyły się na nowo i czyjś cichy głos nie zaprosił go do wejścia.

Leuke z uśmiechem na ustach przechadzała się tanecznym krokiem po uliczkach Gewr zupełnie jakby nie odczuwała upału dającego się solidnie we znaki wszystkim dookoła. Pieniądze, które miała na zbyt długo jej nie starczyły, po kilku dniach okradziono ją ze wszystkiego, poza kilkoma monetami i teraz znów zmuszona była szukać jakiegoś zajęcia, żeby nie umrzeć z głodu. Jednak nie mąciło to jej dobrego humoru, wolność naprawdę miała pyszny smak, a problem zarobku zdawał się być prosty do rozwiązania, w końcu nie dalej jak godzinę temu ujrzała to ogłoszenie na targowisku. Płaca pewnie mizerna a robota mało bezpieczna, ale zawsze to lepsze niż pusty żołądek, który zresztą właśnie zaczął głośno domagać się swoich praw. Niewielkie jabłko na zbyt długo starczyć nie mogło, Leuke z westchnieniem ruszyła w kierunku wskazanym przez łysawego miejscowego, po paru chwilach była na miejscu, ale widok budynku faktorii bynajmniej nie zachwycał. Pomimo uprzedzeń podeszła jednak do wejścia i zapukała. Dość szybko ktoś otworzył drzwi i cicho zaprosił ją do ciemnego przejścia.

Raab dobrze wiedział gdzie można znaleźć siedzibę faktorii. Szybko dotarł na miejsce i dziarskim krokiem zbliżył się do drzwi które właśnie się zamykały. Zanim jednak zdążyły się zatrzasnąć najemnikowi udało się wepchnąć swą stopę, blokując je. Ku własnemu zdumieniu nie usłyszał stery obelg pod swoim adresem, lecz ciche i dość uprzejme zaproszenie do wejścia. Wzruszywszy ramionami przekroczył próg.

Odźwiernym okazał się nie lada olbrzym wyższy od każdego z was, mylił cichym i spokojnym głosem oraz miną kompletnego tumana. Zapytany o autora ogłoszenia, kazał wam wszystkim zaczekać w niewielkim pomieszczeniu jadalnym, które sam po chwili opuścił.
Wyglądało na to, że wszyscy tutaj cenili sobie wysoko czas, bo w kilka chwil po wyjściu giganta do pomieszczenia wszedł wysoki i postawny mężczyzna, rysami twarzy zdradzający iz pochodzi z północy, lub wschodu kraju.

- Zgodnie z tym co usłyszałem od mojego służącego wszyscy macie do mnie jakiś interes. Więc proszę... o co chodzi? -

Wernachien 09-12-2008 23:05

Weszła żwawym krokiem do pomieszczenia chcąc jak najszybciej uwolnić się od coraz bardziej dokuczliwego upału. Tupnęła kilka razy, by otrzepać z ciężkich butów kurz i zaschnięte błoto, a potem przykucnęła opierając się plecami o chłodną ścianę. Zimny dreszczyk przebiegł po jej ciele pozwalając się odrobinę rozbudzić i nacieszyć tak odmienną temperaturą. Mimo, że miała na sobie tylko cienką lnianą tunikę w pół uda i zrezygnowała zupełnie ze spodni, czuła się jakby opiekano ją na wolnym ogniu co najmniej od rana. Pot spływał wąskimi strużkami po jej łagodnej twarzy kapiąc na ziemię z jej małego, zadartego noska.

Niechętnie wstała i ruszyła za wielkim facetem do drugiego pomieszczenia zajmując pierwsze z brzegu siedzisko. Ze sporego plecaka wygrzebała bukłak i pociągnęła solidny łyk bardzo ciepłej wody. "Szlag! Królestwo za kubek wody z przerębla!" pomyślała, zdejmując z głowy kapelusz i przeczesując palcami wilgotne od potu, krótkie kasztanowe włosy. Były szorstkie i splątane, przykurzone od wieczornych wiatrów.

Wyciągnęła się wygodniej. Przez moment pomyślała jak dobrze byłoby zanurzyć się w balii ciepłej wody... Nieświadomie wydała z siebie cichy, tęskny pomruk, który nagle został przerwany krokami. Otworzyła przymknięte oczy i wyprostowała się na ławie chcąc lepiej przyjrzeć się osobie prowadzonej przez olbrzyma.

Feo 10-12-2008 19:52

Stała delikatnie oparta o ścianę spowita mrokiem pokoju, ubrana w lekko rozsznurowaną lnianą koszulę i długie luźne płócienne spodnie włożone w wysokie skórzane buty, zza grubego nieco startego pasa wystawał sztylet ze zdobioną rękojeścią, obok siebie położyła resztę swojego dobytku który nie był interesującym łupem dla złodziejaszka który ją okradł, (widać interesowały go tylko pieniądze). Głowę miała lekko spuszczoną, a na jej twarzy pojawił się krzywy uśmiech z nutką charakterystycznej dla niej nonszalancji. Wygląda na to że nie przejmowała się specjalnie swoim położeniem, jednak uznała za rozsądne z grubsza przeanalizować aktualną sytuacje.
„ No tak...” - pomyślała, „kiedyś to musiało się stać, jedzenie się skończyło ... i do tego jeszcze mnie okradli, jak mogło do tego dojść?! Okraść złodzieja?!” - przypominając sobie ten fakt zmarszczyła brwi w grymasie irytacji, bardziej bolał ją fakt że dała się podejść niż sama utrata pieniędzy,
No ale musi sobie z tym jakoś poradzić, ważne było jedynie to że była panią swego losu i to ona decyduje o tym co ma robić, choć nocami władały jej życiem powracające senne koszmary... „on” wyłaniał się z mroku, chcąc się zemścić, natychmiast budziła się zlana zimnym potem, w głowie słysząc jeszcze hałas wozów snujących się po pustkowiach Imperium...
Myśli te krążyły wokół niej, gdy nagle przerwał je ten podejrzany facet który właśnie wkroczył do pomieszczenia... uniosła lekko brew, spoglądając na niego „hmmm... przyjście tutaj, to chyba nie był trafiony pomysł ...” - pomyślała. Ale cóż było już za późno żeby się wycofać, zresztą i tak nie było żadnych innych możliwości zarobkowania w tej okolicy...
Na chwile zapanowała cisza, a żołądek akurat teraz postanowił przypomnieć że od jakiegoś czasu jest już pusty, a przypominał o tym dosyć głośnio... -„sabotażysta!” - mruknęła cicho, sama do siebie zmieszana i zła, taksując wzrokiem czy przypadkiem ktoś usłyszał te protesty...
...oj, niestety usłyszał...
purpurowe rumieńce pojawiły się na jej bladziutkich policzkach, ale postanowiła zachować klasę , wyprostowała się, odrzucając swoje długie ciemne połyskujące intrygującym złotem włosy i zawiesiła swój przenikliwy wzrok na swoim przyszłym pracodawcy....
- „Zgodnie z tym co usłyszałem od mojego służącego wszyscy macie do mnie jakiś interes. Więc proszę... o co chodzi? „ - zapytał...
Z lekkim zdziwieniem wysłuchała jego pytania, myśląc po raz wtóry że jej obecność tutaj to pomyłka, uważała się za profesjonalistkę i nie lubiła takich gierek... Podirytowana skrzywiła się nieznacznie, nic nie odpowiadając... Spojrzała na resztę zgromadzonych osób, czekając na dalszy rozwój zdarzeń...

Altair 10-12-2008 21:27

Faktoria ... faktoria ... Idealny przykład przemijania. Podobny efekt dotknął Raab'a .A właściwie jego pieniędzy. Spowodowało to tylko tyle że począł rozglądać się za robotą. Po tym jak został zrobiony na szaro przez handlarza u którego pracował, można by rzec że spalił za sobą most.
"Ciekawym bardzo z kim teraz mi przyjdzie pracować ..."
Żar z niebios palił niemiłosiernie, sytuacje pogarszał fakt wczorajszego pobytu w karczmie.
"Zdecydowanie za długiego pobytu"
I tak pozbył się resztek pieniędzy. Przynajmniej o poranku karczmarz nie żałował mu wody. Dochodząc do drzwi faktorii nie odczuwał już tak boleśnie kaca. Został delikatny ból głowy. Szybko minął kiedy poczuł chłód pomieszczenia.
Spojrzał na zebrane w nim osoby, najbardziej zainteresował go kolos-kamerdyner. Raab edel Prochnov nie należał do niskich, i mimo swoich 2 metrów wzrostu był o głowę niższy od pokornego odźwiernego.
Zaimponował mu przede wszystkim spokojem, ludzie jego pokroju nie grzeszyli inteligencją. A ten miał jej przynajmniej tyle by zachować kulturę osobistą.
Zdjął z pleców dwa miecze, dwa bardzo duże miecze. Głownie które wystawały z pochew były podobne. Obok nich położył naramienniki i nagolenniki ze stali, wykończone skórą.
Tak odciążony rozprostował się.
Wtem do pomieszczenia wszedł mężczyzna pytając co sprowadza ich do niego.

Wyciągnął z kieszeni skórzanego bezrękawnika ogłoszenie za którego sprawa się tu znalazł.
- Jak sie domyślam sprowadza nas tutaj jedna rzecz, To ogłoszenie-

Mówiąc to wręczył papier mężczyźnie. Przeczesał palcami swoje brązowe włosy m patrząc przy tym bystro na "pracodawcę" . Bo tak właśnie zaczął go nazywać w myślach.

Drahagnon 11-12-2008 23:05

Przyspieszył kroku. Kupcy, jakich miał okazję poznać, z nieznanych mu przyczyn przywiązywali przesadnie dużo uwagi do czasu. - Czas to Pieniądz. - Powtarzali mu nie raz. „Gdyby tylko zauważali, jak wiele go tracą na ich zdobywanie...” Rozmyślania przerwał mu, widok młodej kobiety znikającej w bramie faktorii, do której i on zmierzał. W pewien sposób zaskoczyło go to. Spodziewał się bandy obwieszonych bronią najmitów, o nie koniecznie wysokich umiejętnościach, którzy z założenia odstraszać powinni wyglądem, a tu kobieta?
Wyprawa ta mogła okazać się o wiele ciekawsza, no a przynajmniej nie tak nudna jak to zakładał na początku. Przystanął przed zamkniętymi drzwiami i energicznie zapukał.
Po krótkiej chwili odrzwia uchyliły się, on zaś nie czekając na zaproszenie wsuną się do środka.
Odźwierny wyglądał niczym jeden z niedźwiedzi jaskiniowych, jakie widywał na północy. Dość to typowe dla takich miejsc. Góra mięsa, mająca ochraniać cenny dobytek swego pana. On jednak w jakiś sposób wymykał się tym standardom. Bez słowa poprowadził go do niewielkiej sali, w której zebrali się już inni zainteresowani „ciekawym” zadaniem najemnicy.
To zadziwiające, aż dwie kobiety w takim miejscu? I to niczego sobie kobiety... Przyglądał im się przez dłuższą chwilę po czym skierował swoje spojrzenie na ostatniego uczestnika tego nietypowego zgromadzenia. Przynajmniej on był na swoim miejscu. Typowy „kowal”, jak miał nawyk nazywać dużych schabów przybranych w przesadną ilością żelastwa. Kolesia można było przetopić na całą masę widelców dla wojska. Ale w końcu miał robić wrażenie. I to przy jego groźnej minie i 20kg hartowanej stali na pewno robił wyśmienicie...
Rekonesans przerwało pojawienie się jegomościa, pretendującego zapewne do roli gospodarza tego lichego przybytku.
- Zgodnie z tym co usłyszałem od mojego służącego wszyscy macie do mnie jakiś interes. Więc proszę... o co chodzi? - Wykrztusił ze swoim dziwacznym akcentem.
Zanim ktokolwiek zdołał pomyśleć jak odpowiedzieć na tak postawione pytanie, z ławy poderwał się ów „kowal” wyciągając z kieszeni zwitek pogniecionego papieru. - Jak sie domyślam sprowadza nas tutaj jedna rzecz, To ogłoszenie - dumny z swej niezwykłej przenikliwości, podał świstek gospodarzowi.

John5 13-12-2008 18:22

Mężczyzna bez słowa wziął świstek do ręki, po czym pobieżnie otaksował go wzrokiem. Przez moment przypatrywał wam się w sposób jakby patrzył na właśnie kupowane bydło, po czym na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech.

- Świetnie. Wybaczcie moje niezręczne pytanie, ale prowadząc interes taki jak ten nie zawsze pamiętam o wszystkich ogłoszeniach, jakie umieszczam w okolicy. Zwłaszcza, że ostatnimi czasy dość pilnie poszukiwaliśmy ludzi do ochron naszych transportów. Jednak przechodząc do sedna, pobieżnie określę wam, co jest problemem, a później oczekuję, ze wy powiecie mi na czym się znacie i dlaczego powinienem was wynająć. Sprawa może nie jest ekstremalnie pilna i delikatna, ale i tak nie zamierzam jej powierzać byle komu. Więc, jak już mówiłem przejdźmy do rzeczy. Waszym potencjalnym zadaniem byłoby odzyskanie pewnego niewolnika z rąk bandytów, którzy go porwali. Z góry odpowiadając na pytanie , dlaczego ktoś miałby porywać niewolnika, powiem iż był ubrany nietypowo. Konkretnie był ubrany bardziej jak szlachcic niż niewolnik. Miał być dostarczony do pewnego konkretnego dworu, którego właścicielka khem… khem… nie lubi gdy jej służba wygląda niczym wyciągnięci z rynsztoka obwiesie, nie życzyła sobie także by jej towar nosił ślady kajdan, więc nie był skuty. Szczegóły dotyczące miejsca kradzieży określę, jeśli zdecyduję się na wasze usługi. Teraz więc chciałbym z wami porozmawiać o tym co potraficie. Rzecz jasna rozumiem iż jako fachowcy zapewne nie lubicie dzielić się swoim sekretami z innymi, więc proponuję rozmowę na osobności w oddzielnym pomieszczeniu. Gdybyście jednak okazali się nie do końca uczciwi i w jakikolwiek sposób próbowali zaszkodzić mnie lub faktorii, to wiedzcie że nie wyjdziecie wtedy stąd żywi. – Uśmiech nie znikał z twarzy kupca. - Więc kto pierwszy? -

Feo 16-12-2008 23:23

Leuke spoglądając na swych przyszłych towarzyszy spostrzegła że żaden z nich nie kwapi się do rozmowy... Postanowiła przerwać tę niezręczną ciszę i mieć to już za sobą, mimo iż jej potencjalny pracodawca ją niepokoił, to przede wszystkim drażnił... nie lubiła wyniosłych arogantów, a on właśnie taki był... jednak musiała się przemóc, ponieważ pusty brzuch coraz bardziej dopominał się o swoje prawa, a miała nadzieję na jakąkolwiek zaliczkę za którą by mogła się porządnie najeść.
-Ja pójdę pierwsza... - powiedziała, wynurzając się z cienia...
-Doskonale, proszę za mną – odpowiedział wskazując dłonią otwarte drzwi...
... weszła do środka. Od wejścia uderzył ją wystrój pomieszczenia, a konkretnie jego brak - „Co to za miejsce?! „- pomyślała ... kątem oka zauważywszy dziwny znak narysowany na ścianie... Pokój wyglądał bardziej jak cela, a nie miejsce w którym przyjmuje się ewentualnych pracowników...
-Proszę usiąść...- powiedział sucho, wskazując na poważnie wysłużone krzesło
...usiadła ostrożnie, obawiając się o wytrzymałość siedziska, jednak nie zdążyła się jeszcze rozsiąść jak usłyszała już pierwsze pytanie.
-Tak więc zacznijmy, jak się pani nazywa?-
-Leuke – odpowiedziała szybko
-A czym się zajmowałaś do tej pory, Leuke? - zapytał z wyraźną wyższością, przechadzając się po pokoju.
Spojrzała na niego nieco zmieszanym wzrokiem, nie chciała odpowiadać na to pytanie, wolała zamknąć ten rozdział za sobą i nigdy do niego nie wracać, ale wiedziała że sytuacja jest poważna... Mężczyzna spojrzał na nią przenikliwie jakby wiedział że ma coś do ukrycia...
...głośno westchnęła rozumiejąc że odpowiedź na to pytanie jest konieczna.
-od najmłodszych lat pracowałam w objazdowym cyrku, jako akrobatka... nie ma za bardzo o czym opowiadać, to było nudne i ciężkie życie... nie lubiłam tej pracy... i dlatego odeszłam... - powiedziała, z wymuszoną nonszalancją, postanawiając nie zagłębiać się w temat, szczególnie że uważała to za zbędne...
Spojrzał na nią z pewną dozą nieufności, jednak postanowił kontynuować...
- a jakie umiejętności możesz mi zaoferować?-
-Z racji mojego poprzedniego zajęcia jestem osoba dosyć sprawną, bez kłopotu umiem wspinać się lub też dyskretnie dostawać się w miejsca ogólnie niedostępne, nieźle też otwieram zamki, wypracowałam te umiejętności ponieważ bywały w życiu różne sytuacje, szczególnie kiedy podróżuje się po całym Imperium...-
-Tak... a co sprowadziło cię do miasta?-
-No cóż, droga mnie tutaj zawiodła, a fakt że szukam pracy doprowadził mnie do szanownego pana – dodała uśmiechając się lekko...

Wernachien 17-12-2008 09:26

Halsza siedziała na zydlu rozkoszując się chłodem pomieszczenia. Nie chciało jej się wstawać więc nie wyrywała się do przodu na zaproszenie gospodarza - wiedziała przecież, ze nie warto iść na początku, wszak pozbawia się siebie możliwości dyskredytowania ewentualnych konkurentów do roboty.

Jako pierwsza zgłosiła się jednak dziewczyna, wstała zgrabnie i lekko mimo upału. Była całkiem ładna. Smukła. Rozcięcie w koszuli pokazywało trochę za dużo, ale przecież było tak gorąco. Halsza zaklęła w myślach i skrzywiła się - nie było dobrze. Może jednak trzeba było odpocząć w jakiejś karczmie zanim się tu przyszło? Wzruszyła ramionami i ponowni oparła ie o chłodną ścianę zamykając oczy.

Rozmowa nie trwała długo - skrzypnęły ciężkawe drewniane drzwi i Halsza niemrawo wstała z miejsca, zarzucając sobie na ramię wszystkie rzeczy jakie miała ze sobą. Postąpiła dwa kroki poprawiając przykurzoną tunikę, która niestosownie podsunęła się do góry, a potem dziarsko ruszyła przez otwarte drzwi, w których czekał gospodarz.

-Zapraszam - powiedział lekko unosząc brwi jakby zastanawiał się, co też czarownica ma do roboty w zleceniu które ogłosił.

Czarownica? Ba! Wiedźma. Halsza rozsiadła się na skrzypiącym krześle. "Wystrój surowy, czyli problemów z zapłata nie będzie. Jak to możliwe, ze to ci, którzy błyskają w oczy bogactwem mają największe opory by uczciwie płacić?"
-No słucham... - powiedział gospodarz
-Czego? - wypaliła kobieta wyrwana z zamyślenia.
-Słucham, kim jesteś, czym się zajmujesz... - spojrzał na nią lekko zdziwiony wykluczając jednak możliwość, ze była czarownicą. One zawsze wyprzedzały go o słowo lub choćby o pół myśli.
-Ach! - wykrzyknęła uśmiechając się promiennie - Jestem Halsza. - zamyśliła na chwilę - Nie da się ot tak powiedzieć, czym się zajmuję. Mam celne oko - dobrze strzelam. Trochę w lesie pracowałam. Trochę w mieście. Ale w sumie to podobne, bo i w jednym i w drugim poluje się na mięso, nie? - zaśmiała się z własnego żartu, ale widząc wymuszony uśmiech gospodarza, kaszlnęła mocno i nieco zmieniła strategię. Wyprostowała się na krześle i uśmiechnęła się delikatnie - Z bardziej wyrafinowanych sztuk zgłębiłam tajemnice znachorstwa. Mam intuicję w tych sprawach. Sprawne ręce... choć nie tylko do leczenia. - zaśmiała się rubasznie szybko wypadając z roli dobrze wychowanej świątynnej pomocnicy.

Brała już wdech, by dodać jeszcze coś o swoich talentach, ale gospodarz przerwał jej ruchem ręki. I powiedział powoli z grymasem na ustach, którego nie potrafiła zidentyfikować.
-Halsza, czego szukasz w tym mieście, bo chyba stąd nie jesteś... - zmierzył ją delikatnie wzrokiem.
-A proszę mi powiedzieć, po co ludzie do miasta ściągają? Przecież do miast ludzie za pracą! I pan też! Bo po co komu taka faktoria na zapadłej wsi? Szczerze mam dość wsi, tam poza leczeniem zgagi i polowaniem nie ma pracy dla kobiet. A w mieście? Nawet jak zajdzie potrzeba to i puścić się łatwiej. I za większe pieniądze!

Zapadła niezręczna cisza. Halsza spojrzała na gospodarza i wzruszyła ramionami jakby chciała powiedzieć: Takie czasy!

Gospodarz po chwili westchnął głęboko. Rzucił okiem na jej łuk i kołczan i ponownie westchnął.
-Rozumiem, że umiesz... polować, strzelać z łuku i dobrze radzisz siebie w lesie- dziewczyna ochoczo kiwnęła głową - A więc, ujmijmy to elegancko: łowca. Do tego umiesz leczyć. - już chciała mu przerwać, że to tak nie do końca leczyć ale on był szybszy - A do tego w razie potrzeby będziesz się dla sprawy prostytuować. Doskonale... No może jak doprowadzisz się do świeższego stanu to łatwiej ci pójdzie, bo teraz śmiem wątpić...

Halsza zacisnęła zęby, by puścić mimo uszu uwagę "Jak, do cholery, w taki dzień można być świeżym?! No chyba, ze się cały dzień w chłodku takim jak tu dupę trzyma!" Zależało jej na tej pracy, bo przecież nie mogła w tym mieście oficjalnie spieniężyć tego co tu ukradła. Złapaliby ją dwa dni później, a kontaktów nie miała. O tym fachu jednak wolała nie wspominać. Zawsze budziło to u pracodawcy dziwną ostrożność i podwajało ilość straży przybocznej.

Gospodarz wstał więc i ona powoli wyszła z izby usmiechając się promiennie - a niech konkurencja myśli, ze jej poszło wprost... zajebiście!

Altair 17-12-2008 19:32

Krótko po wręczeniu zwitka ogłoszeniodawcy rozpoczęła się rekrutacja, a właściwie : rozmowa wstępna. Raab postanowił że kobiety wejdą pierwsze . Kultura osobista to także pewien kodeks. A kodeksu należy przestrzegać . Wychodził z założenia że nawet złoczyńca musi się czymś kierować . Jeśli ktoś zapytałby go o religię mógłby śmiało odpowiedzieć : Wierzę w ład. Chaos jest czymś nad czym nie można zapanować , a anarchia na taką skalę jest nie do przyjęcia.
Kiedy druga kobieta wyszła z pomieszczenia , skierował wzrok na jeszcze jednego gościa w tym pomieszczeniu. Pomimo hardej miny i zachowania nie palił się do rozmowy. Raab w duszy pomyślał że to nawet lepiej, nie będzie z nim kłopotu. Wszedł do środka. W międzyczasie kiedy panie zwierzały się z fachu , i innych podstawowych danych zdążył założyć z powrotem na siebie leżące obok siebie części pancerza i uzbrojenia. Beznamiętnym wzrokiem popatrzył na pomieszczenie. Przypominało bardziej pomieszczenie do przesłuchań, tylko kajdan brakowało i jakiś narzędzi które baaardzo skutecznie rozwiązują język. Usiedli naprzeciwko siebie. Przechodził już kilkadziesiąt razy przez takie rozmowy, i był zdanie że nic już go nie zaskoczy. Tak było i teraz.
Imię ?
-Raab edel prochnov .-
Gdzieś pracował ostatnimi czasy ? , powód rezygnacji.
Chroniłem transporty z wybrzeża. Szef zmienił zdanie co do zapłaty. Pieniądze których mi nie wypłacił prawdopodobnie przeznaczył teraz na lekarza. -
Twój fach ? i przede wszystkim umiejętności:
Cóż , byłem strażnikiem zamkowym , teraz jestem najemnikiem. Jestem oburęczny, władam dwoma mieczami, zachowuję zimną krew w sytuacjach kryzysowych.-
W głosie mężczyzny słychać było mieszankę ironii arogancji i dozę chamstwa. Mieszanki tej Raab wprost nie cierpiał ale postanowił to przemilczeć. Wyszedł z pomieszczenia wraz z pracodawcą. Popatrzył na ostatniego . Oparł się o ścianę i pogrążył w myślach.

John5 31-12-2008 01:30

Serię niezwykle przewidywalnych pytań rozpoczęło krótkie: - Jak Ci na imię? -
- Tharis. - brzmiała pierwsza z odpowiedzi, po której niemal od razu nastąpiła cała reszta szybkich i nie mniej zadowalających ripost, których finał stanowiła następująca - Pochodzę z takiego jak to miasta, tu zaś trafiłem tak jak trafić tu może każdy inny człowiek. -
Całość wciągającej rozmowy zakończyło stwierdzenie, brzmiące dość specyficznie w ustach cudacznego jegomościa - Rozumiem. -
"Wspaniale". - pomyślał. - Możemy zatem powrócić do pozostałych? -
- Tak, nie widze ku temu przeszkód, dowiedziałem się tego co chciałem wiedzieć, i nie ma co dłużej tracić czasu -

----------------------------------------------------------------------

Ostatnia rozmowa nie trwała zbyt długo, po paru minutach kupiec wyszedł wraz z Tharisem z pomieszczenia i z zadowoleniem wypisanym na twarzy spojrzał na waszą czwórkę. Przez wahał się co powiedzieć, po czym jakby w przypływie olśnienia sięgnął do sakiewki. Z uśmiechem podrzucił ją w powietrze i zręcznie złapał.
- To zadatek. - rzucił mieszek w ręce Leuke – To co od was usłyszałem wystarcza mi i sądzę, że się nadajecie do tej roboty. Tak jak powiedziałem wcześniej macie odbić z rak bandytów pewnego niewolnika, szkic jego twarzy dostaniecie od mojego sługi, kiedy będziecie wychodzić. To co dostaliście teraz to o ile pamiętam 16 monet, złotych rzecz jasna. Po dostarczeniu mężczyzny do mnie dostaniecie jeszcze 2 razy tyle czyli łącznie 12 monet od głowy. Zapłata może nieco wygórowana, ale z tamtą klientką – bardzo wyraźnie zaakcentował to słowo – chcę być w jak najlepszych stosunkach. A co do samych rabusiów. Z relacji strażnika, który był w eskorcie wynika, że było ich około tuzina i byli dość dobrze wyposażeni. W każdym razie z jego słów trzeba wnioskować, że niedawno pojawili się w okolicy, inaczej wiedzieli by co oznacza zadzieranie ze mną. Zresztą jeśli chcecie zawsze możecie wypytać tego strażnika, mieszka w mieście niedaleko rynku, wynajmuje małe mieszkanie tuż nad warsztatem szewskim Guerena. Nie powinniście mieć problemów z odszukaniem go. Podejrzewam, ze będziecie tez potrzebowali zaopatrzyć się na drogę. Listę tego, co będzie wam potrzebne dostarczcie mojemu słudze, a on zadba o to żebyście otrzymali wszystko najszybciej jak to będzie możliwe. To chyba wszystko co powinniście wiedzieć. A byłbym zapomniał na znalezienie i odbicie go macie 6 dni. Markus odprowadzi was do wyjścia. –

Mężczyzna odwrócił się, po czym zaczął czegoś szukać w sporawej szafie zawalonej jakimiś papierami. Zgodnie z jego słowami przerośnięty odźwierny zaprowadził was do drzwi, po czym wcisnął w rękę Tharisa kartę papieru, na której ktoś węglem naszkicował twarz poszukiwanego mężczyzny, poniżej koślawymi literami napisano imię: Baltazar.



Staliście w cieniu rzucanym przez budynek faktorii patrząc na zalane słonecznym blaskiem ulice. Upał nieco zelżał, dało sie tez wyczuć w powietrzu charakterystyczną woń przyniesioną znad morze wraz z delikatną bryzą, która sprowadziła tez nad miasto kilka niewielkich chmurek. Na wykonanie zlecenia mieliście 6 dni, mało albo dużo zależnie od której strony na to patrzeć. Możliwe przecież, że ów mężczyzna już od dawna leży w jakimś rowie z poderżniętym gardłem. W takim wypadku podejmowalibyście niepotrzebne ryzyko. Tak czy inaczej potrzebowaliście tych pieniędzy bardziej niż kupiec potrzebował was.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:14.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172